||29|| melina
Poniedziałek MiRi rozpoczął się w smutny sposób. Dziewczyna bowiem uświadomiła sobie, że nie ma już przy niej jej ulubionego chłopca. Co prawda miała znowu obok siebie swojego przyjaciela, ale wciąż miała w głowie obraz tych ciemnych oczu siedmiolatka, które ciągnęły za sobą duży smutek, gdy dzień wcześniej ponownie musieli się rozstać. Soowoo dopiero co zdążył poznać jak to jest mieć normalny dom z normalnymi warunkami mieszkalnymi, a już musiał powrócić do przykrej rzeczywistości. MiRi na pewno zabierze go do nich na dłużej, ale to dopiero za jakiś czas. Teraz chciałaby się skupić przede wszystkim na Jeongguku. Chciałaby odbudować ich relacje sprzed lat, ale na znacznie mocniejszych fundamentach. Tak, aby teraz nic nie było w stanie zniszczyć ani przerwać ich przyjaźni. Ale aby to było możliwe, brunetka musi się zmienić. Musi nauczyć się nie brać niektórych rzeczy tak bardzo do siebie. Musi podchodzić do wielu rzeczy z większym dystansem i nie kłócić się o najmniejsze drobnostki. Nie zamierzała zmieniać się całkowicie. Chciała po prostu być lepszą wersją siebie, która znacznie ułatwi jej życie z innymi ludźmi, jak i z samą sobą.
Z długich, poważnych refleksji wyrwał ją już delikatnie podirytowany głos Jeongguka.
— MiRi, do cholery! Mówię coś do ciebie przecież! — wywrócił oczami, gdy dziewczyna wreszcie obdarowała go swoim pustym, obojętnym spojrzeniem.
— Ale o co ci chodzi? — zapytała zmieszana, ziewając.
— Pytałem o czym myślisz — zaczął uważnie jej się przyglądać.
— Nieważne — machnęła ręką. — Jeongguk, ja potrzebuję rozrywki — zabrzmiała na bardzo zdesperowaną w swojej nagłej prośbie.
— Woah, a co cię tak nagle wzięło? — uśmiechnął się półgębkiem, podchodząc odrobinę bliżej.
— Nie wiem — wzruszyła ramionami. — Po prostu chcę się rozerwać, chcę zrobić coś innego, coś, co robisz ty z tymi swoimi znajomymi — puściła mu bardzo intensywne spojrzenie.
— Ale ty jesteś za grzeczna na to — parsknął.
— Nie denerwuj mnie — wyszeptała. — Powiedziałam, że chcę, to znaczy, że chcę.
— Ja rozumiem, ale chodzi mi o to, że jeszcze wcale nie tak dawno nie chciałaś w ogóle mieć nic wspólnego z całą tą gangsterką — wytłumaczył.
— Co? — zmarszczyła brwi. — Mi nie chodzi o jakieś dziwne akcje — sprostowała.
— To o co? — zdziwił się.
— Nie macie żadnych imprez?
— Mamy — uśmiechnął się. — Ale tam dzieją się bardzo różne rzeczy, które dla ciebie są po prostu niedopuszczalne.
— Na przykład? — zapytała zmęczona tajemniczością jego wypowiedzi.
— Na przykład seks z przypadkowymi osobami, narkotyki, alkohol, dużo alkoholu — uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie o dobrej zabawie, którą on tak bardzo uwielbiał i której w życiu mu nie brakowało.
— Chcę, żeby moje życie stało się ciekawsze. Chcę przeżyć je w taki sposób, aby na starość mieć co wspominać i umrzeć z myślą, że miałam wspaniałą młodość. Pomóż mi zmienić myślenie. Pokaż mi swój świat. Naucz mnie żyć twoim życiem — mówiła błagalnie.
— Moim życiem? — zdziwił się. — Moje życie jest bardzo ciekawe — przyznał dumnie, na co MiRi pokręciła delikatnie głową z małym uśmieszkiem. — Dzisiaj będzie taka grubsza akcja na mieście.
— Jaka? — zapytała podekscytowana.
— Wyścigi — odpowiedział bez większych emocji. Z kolei odczuć MiRi nie dało się właśnie opisać.
— Pojedziemy tam? — zadała kolejne pytanie, które wręcz przepełnione było nadzieją.
— A chcesz zobaczyć jak twój Oppa się ściga? — uniósł jedną brew w górę, uśmiechając się zadziornie.
— Chcę — powiedziała ochoczo, nie zwracając uwagi na to jakim mianem się określił.
— No to się szykuj powoli, bo nikt nie będzie wyglądał tam tak — zmierzył ją od góry do dołu, dając jej do zrozumienia, że żadna dziewczyna nie będzie miała nieuczesanych, delikatnie już tłustych włosów, nieoporządzonej cery oraz luźnego, brudnego ubrania, które nadaje się tylko i wyłącznie koło domu.
— Ale pomożesz mi wybrać ubrania? Nie mam pojęcia jak będzie stosownie — powiedziała spanikowana, wstając z wysokiego, kuchennego krzesła.
— Pomogę, ale idź się najpierw jakoś z grubsza ogarnąć — rozkazał, rozsiadając się na salonowej kanapie. MiRi natomiast od razu udała się do łazienki.
Szybkimi, zwinnymi ruchami zdjęła z siebie brzydkie ubrania, które dostała jeszcze w domu dziecka po starszych wychowankach. Teraz te ciuchy nadawały się już jedynie na śmietnik, w którym najpewniej się niedługo znajdą. Następnie szybko wskoczyła pod prysznic, gdzie porządnie się wykąpała, pomimo dość wczesnej pory dnia, ponieważ było zaledwie południe. Oczywiście ogoliła jeszcze te miejsca, które były konieczne, po czym stanęła na małym dywaniku. Dokładnie wytarła swoje ciało, a chwilę później owinęła swoje mokre włosy ręcznikiem. I to był ten moment, w którym uświadomiła sobie, że nie wzięła z sypialni żadnej bielizny. Wzięła więc do rąk ręcznik przyjaciela i byle jak owinęła nim swoje ciało. Wybiegła z łazienki, po chwili znajdując się w ich pokoju. Ale w tamtym momencie stwierdziła, że nie wie jak będzie ubrana, a jeśli ubierze na siebie taką bieliznę, która jednak nie będzie pasować do całości, to będzie to po prostu bez sensu. Dlatego też wróciła do zaparowanej łazienki i rozpoczęła swój rytuał pielęgnacyjny. Nałożyła, zmyła i po prostu zrobiła wszystko to, co było konieczne, aby ponownie jej skóra twarzy oraz ciała wyglądała dobrze. Uznała, że makijaż zrobi na sam koniec, aby pasował do jej kreacji. Wyszła więc z łazienki, wołając bruneta na górę.
— Co ty chcesz? — zapytał zaspany, wchodząc po schodach.
— No pomóż mi wybrać ciuchy — powiedziała błagalnym tonem.
— Czemu ty masz mój ręcznik na sobie?! — natychmiast się rozbudził.
— Bo swój mam na głowie? Nie chcę kapać tymi włosami po całym domu, bo ty oczywiście tego nie posprzątasz, tylko ja będę musiała — wytłumaczyła, nie rozumiejąc jego oburzenia. Przecież to nic takiego.
— Dobra, nieważne — pokręcił głową, wchodząc do sypialni i rozsiadając się na brzegu dużego łóżka.
— Jak dziewczyny są tam ubrane? — zapytała, ponownie stając przed ogromną szafą.
— Skąpo — zaśmiał się, widząc jej minę. — Wystarczy, że ubierzesz krótką spódniczkę i pokażesz trochę dekoltu, to od razu się tam wpasujesz.
— Dobra — powiedziała zamyślona, przygryzając swoją wargę. — Wiem! — krzyknęła uradowana, wyjmując odpowiednie części garderoby, a następnie zaczęła kierować się w stronę wyjścia z sypialni.
— Ale gdzie ty idziesz? — zatrzymało ją pytanie przyjaciela.
— Do łazienki się ubrać.
— Nie wydziwiaj już, tu się ubieraj — uśmiechnął się dwuznacznie.
— Nie? — rzuciła pytanie retoryczne.
— Odwrócę się — wywrócił oczami, kładąc się na brzuchu, dlatego dziewczyna postanowiła zostać. Szybko włożyła na siebie czarne, koronkowe stringi, następnie nałożyła krótką, czarną, jeansową spódniczkę oraz bardzo krótki, czerwony top z dużym dekoltem. Właśnie dlatego zdecydowała się na niezakładanie biustonosza. Kompletnie by nie pasował, bo za bardzo byłoby go widać. A MiRi miała bardzo pokaźny biust, także miała się czym chwalić.
— Już — powiedziała, stając przed przyjacielem.
— Stanie mi — powiedział żartem, będąc pełnym podziwu. Jeszcze wczoraj osiemnastolatka zwróciłaby mu uwagę za taki komentarz, ale dzisiaj podjęła decyzję o ogromnej zmianie. Chciała, aby ich przyjaźń była jak najbardziej otwarta, luźna i szalona, dlatego musiała się o to postarać, ponieważ Jeongguk już od dawna był wobec niej taki, jaka ona nie potrafiła. Dlatego czas najwyższy na tę zmianę.
— Jest dobrze? Nie będę tam od nich odstawać? — okręciła się powoli, aby chłopak mógł lepiej zobaczyć jak wygląda.
— Jest wspaniale — oblizał swoje wargi, wzrok zawieszając na jej biuście. Czuła się z tym dość niekomfortowo, ale potrzebny jej jest dystans do takich sytuacji. Chce nauczyć się nie brać takich zachowań tak bardzo do siebie. Skoro ich przyjaźń miała być otwarta, to nie było w jego spojrzeniu nic dziwnego.
— Trochę dziwnie się tak czuję — stwierdziła, przeglądając się w lustrze.
— Bo zawsze chodzisz ubrana jak grzeczna dziewczynka z liceum, która ma najlepsze oceny i żadnych znajomych — powiedział Jeongguk w pełni szczerze.
— Przestań — oburzyła się, mimo że doskonale wiedziała, że miał rację.
— Wyluzuj — poradził, uśmiechając się delikatnie. — Nie idź tylko z żadnym do łóżka.
— W takim razie ty też żadnej nie przeleć — uniosła jedną brew do góry, krzyżując ręce na piersi.
— Nie ma tak — zaśmiał się.
— Dlaczego nie? — zapytała oburzona.
— Bo uwierz mi, że tego nie chcesz.
— Niby czemu?! Skąd możesz wiedzieć czego ja chcę? — pytała zdenerwowana.
— Na pewno nie chcesz się przespać z pierwszym lepszym gościem, który wcześniej obracał jakąś inną laskę — odpowiedział z dużą pewnością swoich słów.
— A ty chcesz przelecieć laskę, która dała chwilę wcześniej dupy jakiemuś innemu kolesiowi, i co? To ta sama sytuacja — uniosła jedną brew do góry.
— Tyle że to nie byłby mój pierwszy raz.
— Mój też nie! — ponownie się oburzyła.
— Ta? To który? Drugi? Trzeci? — zaczął uważnie jej się przyglądać.
— Drugi... — wciągnęła jeden policzek, patrząc się w sufit.
— No właśnie — pokręcił głową. — Oni nie są delikatni. Chcą tylko zaruchać i nie będą patrzeć na to, czy ciebie to boli — wyjaśnił. — Posłuchaj się doświadczonego przyjaciela.
— Dobrze — wywróciła oczami. Wiedziała, że miał rację, ale nie do końca chciała mu ją przyznać.
//
Późnym wieczorem oboje byli już gotowi. Po południu MiRi zrobiła sobie intensywny, mocny makijaż, a Jeongguk odpowiednio się ubrał. Jego stylizacja nie była niczym specjalnym. Charakteru nadało jej odsłonięte czoło, dzięki dobremu ułożeniu włosów. MiRi uwielbiała go w takiej odsłonie. Jeongguk z odkrytym czołem to najlepszy Jeongguk.
— Wsiadaj — rozkazał, otwierając auto specjalnym pilotem, sam klucząc drzwi. Po chwili również zajął swoje miejsce.
— Będę chciała zacząć robić sobie prawo jazdy — wyznała.
— No to gratuluję. Nie dam ci mojego auta, bo tego nie przeżyje — powiedział żartem, za co mu się oberwało.
— Nie zesraj się! — powiedziała oburzona, jednak wciąż żartem. — Będę lepszym kierowcą niż ty — sama śmiała się z tej bzdury, ale brunet to wręcz się dusił.
— Chciałabyś — wydusił w końcu z siebie, ocierając łzy, które poleciały mu ze śmiechu.
— Dobra jedź — pospieszyła go zniecierpliwiona.
— Już, juz — powiedział spokojnie, przekręcając klucz w stacyjce, po czym ustawił odpowiedni bieg oraz nacisnął pedał gazu i ruszył w drogę.
— A w jakie miejsce konkretnie jedziemy? — zapytała.
— W siną dal — odpowiedział lekceważąco, skupiając się na wyprzedzeniu jadącego przed nimi tira.
//
Dojechali w nieznaną przez MiRi okolicę. Pierwszy raz widziała ją w ogóle na oczy. Wyglądała nie za ciekawie. Stare, zniszczone budynki „zdobiły" drogę pełną dziur i ubytków. Dziewczyna nie czuła się tam dobrze, a fakt, że było ciemno, tylko wszystko pogarszał.
— Co my tutaj robimy? Nie wygląda tak, jakby miały się tutaj odbyć jakieś wyścigi — zapytała, argumentując swoją dezorientację.
— Idziemy zapewnić ci rozrywkę — spojrzał na nią niezrozumiale.
— Czy ty jesteś ślepy? Tutaj jest okropnie, a poza melinami kompletnie nic nie ma — prychnęła.
— Nie oceniaj książki po okładce — westchnął.
— Nie rzucaj mi teraz jakimiś przysłowiami — powiedziała zdenerwowana. — Nie będę siedzieć w żadnej melinie, rozumiesz? Mieliśmy jechać na wyścigi. Chcę zobaczyć na co cię stać i jak to w ogóle się odbywa.
— Przecież nie idziemy do żadnej meliny — wywrócił oczami, kładąc swoją dużą dłoń na jej szczupłym udzie. — Zaufaj mi, dobra?
— Powiem, że dobra, ale wiedz, że i tak ci nie ufam — skrzyżowała dłonie na piersi, a gdy jej przyjaciel wysiadł z auta z dziwnym uśmieszkiem, ona również to uczyniła. Tyle że nie miała powodów, aby się teraz uśmiechać, dlatego ten aspekt pominęła.
— Chodź do mnie — rozkazał, patrząc się w dal.
— Coś nie tak? — zapytała spanikowana, łapiąc się jego ramienia.
— Nie. Po prostu jest tutaj dużo dziwnych ludzi i lepiej dla ciebie, żebyś była przy mnie — wyjaśnił, idąc przed siebie.
— Nigdy więcej nie poproszę cię o zapewnienie mi rozrywki — zadeklarowała. Była przerażona i strasznie nie lubiła się bać, a niestety teraz była do tego zmuszona.
— Jeszcze będziesz błagać o więcej — stwierdził z dużą pewnością siebie.
— O co? O to, żebyś zabrał mnie na jakąś podejrzaną ulicę, na której nic nie ma? — parsknęła.
— Nie marudź, tylko idź — wskazał na betonowe schody, które prowadziły w dół. MiRi spojrzała na przyjaciela przerażona.
— Nie pójdę sama — powiedziała uparcie.
— Boże — pokręcił głową. — Daj łapę — rozkazał, łapiąc dziewczynę za delikatnie drżącą dłoń. — Nie bój się, debilko — zaśmiał się, mówiąc żartobliwie. Dla niego wyzywanie się było czymś pieszczotliwym.
— Dokąd te drzwi prowadzą? — zapytała niepewnie. — I skąd masz do nich klucze? — zadała kolejne pytanie bardzo zdezorientowana. Brunet otworzył jedno skrzydło, a ledwo wisząca żarówka sama się zapaliła. Weszli do środka, a oczom dziewczyny ukazały się kolejne schody.
— Mogą tu być pająki — zaczął ją podpuszczać.
— Pierdolisz — spojrzała na niego przerażona, dosłownie zamierając.
— No żartuję! — powiedział natychmiast, gdy zobaczył jej minę. — Sprzątamy tutaj.
— Sprzątamy? — zapytała samej siebie pod nosem.
Skręcili w prawo i znaleźli się na niezbyt długim korytarzu. Szybko go pokonali, natrafiając na kolejne schody - tym razem prowadzące na górę. Weszli po nich prędko i stanęli przed dużymi, potężnymi drzwiami.
— Kolejne schody za nimi będą? — zapytała zirytowana, a chłopak cicho się zaśmiał.
— Otwórz i się przekonaj — zachęcił. MiRi już miała to zrobić, ale wtedy rozbrzmiała strasznie głośna muzyka.
— Co jest? — jej mina wyrażała ogromne niezrozumienie.
— Otwórz — powtórzył, a MiRi niepewnie wykonała jego polecenie...
//
zaczynamy akcję mordy
mam nadzieję, że nie ma żadnego błędu, ponieważ sprawdzałam to totalnie na szybko i mogłam coś po prostu niestety przeoczyć:(
rozdział wyjątkowo pojawił się dzisiaj, dlatego nie obiecuję, że następny pojawi się jutro. Mimo wszystko postaram się, aby tak się stało. W przeciwnym razie na pewno pojawi się w ten weekend!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top