||28|| czas wracać

     Nadeszła niedziela - dzień, którego MiRi tak bardzo nie chciała. Wiedziała, że będzie jej ciężko ponownie zostawić Soowoo w domu dziecka. Chłopiec przez minione kilka dni zdążył się przyzwyczaić do tak dobrych warunków mieszkalnych i dużego zainteresowania tylko i wyłącznie jego osobą. Osiemnastolatka aż była w szoku, że nawet Jeongguk nie był już wielce oburzony faktem, że w ich domu jest dziecko.

— Nienawidzę rozstań — powiedziała do przyjaciela, siedząc zasmucona przy wyspie kuchennej.

— Ja tam nie muszę się z nikim żegnać — wzruszył ramionami, wypijając całą resztkę wody, jaka została w butelce.

— Ta? To fajnie — powiedziała z przekąsem, podpierając się o swoją dłoń.

— Och, daj spokój — wywrócił oczami.

— Gdy się obudzi, to muszę się jakoś ogarnąć, żeby nie widział, że coś jest ze mną nie tak — oznajmiła, przecierając oczy.

— Po co? — brunet zmarszczył brwi w geście niezrozumienia.

— Bo się będzie martwił w przeciwieństwie do ciebie — burknęła pod nosem, przenosząc się na kanapę w salonie.

— Ja też się martwię — powiedział oburzony.

— Chyba tylko o siebie — prychnęła. — A, no i może jeszcze o MiKi.

— Bo to moja bliska przyjaciółka? — zapytał bardziej retorycznie, ale gdy zobaczył to załamane spojrzenie MiRi, od razu zrozumiał, że popełnił błąd, wypowiadając te słowa. Tak właściwie, to nie uważał MiKi za jakąś swoją super przyjaciółkę i oczywiście MiRi była dla niego zdecydowanie ważniejsza, mimo że tego nie okazywał. Ale tak było.

— Poza pożegnaniami nienawidzę jeszcze ciebie — uśmiechnęła się słabo, wstając z kanapy, a następnie kierując się na górę.

— Noona! — usłyszała, gdy weszła po cichu do sypialni swojej i Jeongguka.

— Już nie śpisz? — zapytała zdziwiona, siadając na brzegu łóżka z uśmiechem. W pełni szczerym uśmiechem.

— Już nie — odpowiedział pociesznie, a następnie zaczął jej się uważnie przyglądać. — Będę mógł jeszcze kiedyś do was przyjechać? — zapytał niepewnie.

— Wykluczone — powiedziała żartem, a chłopiec udał smutnego. — Oczywiście, że tak — poczochrała delikatnie jego, i tak już roztrzepane, włosy.

— Fajnie jest u was — wyznał, klepiąc miejsce obok siebie, dając tym samym MiRi do zrozumienia, że ma usiąść koło niego. Brunetka zmieniła swoje miejsce i posadziła chłopca między swoimi nogami, przytulając go do siebie.

— A w domu dziecka nie jest fajnie? — postanowiła go wypytać o kilka rzeczy.

— Nie tak fajnie jak u was — MiRi zauważyła w lustrze, że chłopiec delikatnie się uśmiechał.

— Jesteś szczęśliwy, Woo? — zapytała całkowicie poważnie.

— Myślę, że tak — powiedział po chwili zastanowienia.

     Siedzieli przez moment w ciszy, kiedy w sypialni nagle pojawił się Jeongguk. Patrzył na dziewczynę zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Musiała minąć krótka chwila, aby MiRi w końcu zauważyła obecność swojego przyjaciela, który usiadł na brzegu łóżka.

— A czego brakuje ci do szczęścia? Co jest twoim marzeniem? — zapytała niepewnie. Te pytania, które mu zadawała, były prawdopodobnie za trudne, ale Soowoo był mądrym chłopcem i była pewna, że je zrozumie.

— Rodzina — odpowiedział po chwili, a MiRi głośno przełknęła ślinę, próbując powstrzymać płacz, którym chciała wybuchnąć już od samego rana. Dobijała ją myśl dzisiejszego powrotu chłopca do domu dziecka, jego odpowiedź i słowa Jeongguka, a to wszystko potęgował fakt, że była przed miesiączką, dlatego wszystko uderzało w nią parę razy mocniej niż zwykle.

—  Może pojedziemy dzisiaj na obiad do jakiejś restauracji? — odezwał się niepewnie Jeongguk.

— Tak, to dobry pomysł — przytaknęła MiRi, a Soowoo również się z nimi zgodził.

— No to się szykujcie, bo mamy już prawie dwunastą — powiedział brunet, wychodząc z pokoju bardzo przybity. MiRi go kompletnie nie poznawała podczas tych kilku dni pobytu siedmiolatka w ich domu.

//

— Do jakiej restauracji jedziemy? — zapytał malec, gdy znajdowali się już w aucie.

— A nie wiem w sumie — odpowiedziała MiRi.

— A możemy do jakiejś takiej zagranicznej? — zadał kolejne pytanie, patrząc w lusterko swoimi dużymi, czarnymi oczami, które wręcz świeciły swoją nadzieją, dobrocią i niewinnością.

— Może do włoskiej? Zjemy jakiś makaron albo pizzę — zaproponował Jeongguk, naciskając na pedał gazu i zmieniając bieg, dlatego znacznie przyspieszyli.

— Ale super! — krzyknął wesoły Woo.

— Jeongguk, zwolnij — powiedziała MiRi, będąc przerażona prędkością, z jaką jechali.

— Zaufaj mi — uśmiechnął się półgębkiem, opierając jedną ręką o wąską przestrzeń przy szybie.

— To jest zdecydowanie za szybko. Mamy ze sobą dziecko, a za moment będziemy jeździć wśród mnóstwa ludzi i jeszcze źle się to skończy — powiedziała stanowczo. Zawsze to ona była tą bardziej odpowiedzialną i rozważną.

— To zobaczysz co się będzie działo jutro wieczorem — posłał jej niejednoznaczne spojrzenie, które przeraziło ją chyba jeszcze bardziej niż słowa, których wtedy nie wzięła szczególnie na poważnie. Ale najwyżej wypyta go o nie dopiero później. Domyślała się, że ma to związek z bardzo kontrowersyjnym życiem Jeongguka, dlatego wolała nie poruszać tego tematu przy dziecku. Uznała, że tak będzie lepiej.

//

     Po parudziesięciu minutach zjawili się na miejscu. Zajęli stolik w bardzo polecanej przez bruneta włoskiej restauracji i sięgnęli za menu.

—  Umiesz już czytać?  — Jeongguk swoje pytanie skierował do siedmiolatka.

— Nie za bardzo — odparł malec.

— To chodź, przeczytam ci i coś sobie wybierzesz — powiedział chłopak, czekając aż Soowoo usiądzie obok niego.

    Po kilkuminutowych naradach każdy zdecydował co chce zjeść.

— Poprosimy dwie duże pizze - dwa i czterdzieści siedem — Jeongguk złożył zamówienie u kelnera, który podszedł do ich stolika.

— Coś do picia? — zapytał młody chłopak, który był najpewniej Włochem.

— Coś chcemy? — brunet zapytał swoich towarzyszy, na co ci kiwnęli twierdząco głową. — W takim razie poproszę trzy soki jabłkowe — powiedział na szybko, twierdząc, że Coca-Cola zdecydowanie się nie nadaje. Jeongguk należał do tego typu osób, które uważały, że skoro jedna rzecz jest niezdrowa, to ta druga musi być już trochę zdrowsza. Nie zawsze się tego trzymał, ale przynajmniej się starał, zważając na fakt, że powinien się odżywiać zdrowo, ponieważ do nie tak dawna trenował piłkę nożną, a teraz wykonuje ćwiczenia na rozbudowę mięśni w domu lub na siłowni. 

— Ale tu ślicznie pachnie — powiedziała MiRi, gdy kelner zniknął z pola jej widzenia.

— Nooo — powiedział Soowoo, napawając się tym wyjątkowym zapachem.

//

     Po dłuższej chwili obie pizze pojawiły się na ich stole. Każdy wziął sobie na początek po kawałku i zaczęli się zajadać, nie prowadząc przy tym praktycznie żadnych rozmów.

— Przepyszne — powiedział chłopiec, nie będąc w stanie dokończyć drugiego kawałka, który po prostu był ogromny.

— Chyba nigdy nie jadłam tak dobrej pizzy — wyznała MiRi z ogromnym uznaniem, rozsiadając się wygodnie na krześle.

    Posiedzieli tam jeszcze przez jakiś czas, a gdy zaczęli już się powoli zbierać, do dziewczyny zaczął dzwonić telefon. Była to ta staruszka z domu dziecka, którą ona tak bardzo uwielbiała.

— Tak? Przed chwilą pizzę. No tak. Już? Co tak wcześnie? — spojrzała na chłopca, który również był wpatrzony w nią. — Ach, rozumiem. No nie no, lekcje pewnie, że odrobić musi. No niestety. Na szczęście ja już nie muszę — zaśmiała się. — Dobrze, niedługo będziemy. Do widzenia.

— I co? — zapytał chłopiec.

— Musimy wracać, bo ty masz jeszcze lekcje do zrobienia.

— O nie — jęknął niezadowolony, robiąc z ust uroczy dziubek.

— Niedługo na pewno znowu cię do nas zabierzemy — pogłaskała go po plecach, gdy przechodzili przez próg wyjścia z lokalu.

     Szli powoli chodnikiem, kiedy w oczy MiRi rzuciła się pewna kobieta z mężczyzną, którzy bardzo dziwnie się na nich patrzyli.

— Taka gówniara, a już dzieciaka sobie dała zrobić — usłyszała, gdy para koło nich przeszła. MiRi jedynie parsknęła. Zrobiło jej się trochę przykro, że tak postrzeganych jest większość młodych dziewczyn.

— Słucham? — powiedział stanowczo i głośno Jeongguk, odwracając się do nich przodem.

— No ile ona może mieć lat? - powiedział mężczyzna kpiąco. — Tak to jest, jak dzieci biorą się za to, co nie mają. Później taka gówniara lata z takim dużym dzieciakiem. No jak to wygląda? — zapytał retorycznie, a Jeongguk mocno zacisnął swoje pięści.

— Jeongguk, idziemy — rozkazała MiRi, nie chcąc, aby jej przyjaciel zrobił coś złego. Te słowa faktycznie ją zraniły, ale nie chciała, aby Soowoo patrzył na jakąkolwiek bójkę dwóch dorosłych i silnych mężczyzn. To byłby po prostu zbyt drastyczny widok.

— Hipokryzja totalna. Mówicie państwo takie rzeczy, a jak wy się, przepraszam, zachowujecie? Głośno wykpiwać kogoś nieznajomego na ulicy nie jest czymś dojrzałym ani czymś, co przystało w państwa wieku — odpowiedział jak najbardziej delikatnie i poważnie, chcąc tej parze po czterdziestce pokazać, że młodsze pokolenie może mieć w głowie więcej oleju niż oni. Gdy tamten mężczyzna już nic nie odpowiedział, Jeongguk parsknął pod nosem, kręcąc głową, po czym dołączył do MiRi i Soowoo.

— Jestem z ciebie dumna — powiedziała po cichu, uśmiechając się delikatnie.

//

     Po niecałej godzinie, gdy całą trójką znajdowali się już w środku domu dziecka, nadeszła najgorsza chwila tego dnia — pożegnanie. MiRi była bardzo zdziwiona faktem, że jej przyjaciel również tam wszedł, a nie czekał na zewnątrz.

— Dziękuję wam, że wzięliście go do siebie i urozmaiciliście mu jakoś ten czas  — powiedziała staruszka z wdzięcznością, kłaniając się delikatnie.

— Cieszymy się, że mogliśmy to zrobić i mamy nadzieję, że takie sytuacje będą miały miejsce częściej — powiedziała MiRi, obejmując spracowane dłonie kobiety tymi swoimi.

— Jeżeli Woo się podobało i wam również, to jak najbardziej — staruszka pogłaskała chłopca po głowie, przyglądając się dyskretnie Jeonggukowi, który stał tam bardzo struty. Wyglądał na bardzo zamyślonego.

— No dobrze, to dziękuję wam jeszcze raz, a teraz idziemy, bo trochę tych zadań jest, skoro opuściłeś kilka lekcji — drugą część zdania skierowała do siedmiolatka.

— Dziękuję wam bardzo. To były najlepsze urodziny i najlepszy wyjazd w całym moim dotychczasowym życiu. Proszę, odwiedzajcie mnie tutaj częściej, bo ja bardzo was kocham — wyznał malec, a MiRi razem z Jeonggukiem uklęknęli, przytulając się całą trójką.

//

     Po paru minutach MiRi i Jeongguk znaleźli się w aucie chłopaka. Oboje byli przybici, ale dziewczyna zdecydowanie bardziej.

— Tak bardzo mi go szkoda — powiedziała, patrząc się na wycieraczkę samochodową.

— Fajny chłopiec z niego — przyznał Jeongguk, czym wzbudził w przyjaciółce ogromny podziw.

— No widzisz! — krzyknęła z satysfakcją. — Mówiłam, a ty byłeś negatywnie nastawiony.

— On jest zupełnie taki, jak ja, gdy byłem w jego wieku.





//
przepraszam, jeśli są jakieś błędy, ale jestem strasznie zmęczona i podczas sprawdzania mogłam coś przeoczyć

iii

kończymy uwu rozdziały i powoli zaczynamy niezłe akcje moi drodzy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top