||22|| pod wpływem

Po półgodzinie znaleźli się pod miejscem zamieszkania dziewczyny. MiRi grzecznie podziękowała za podwózkę i po cichu weszła do domu. Panowała w nim grobowa cisza i było ciemno, dlatego uznała, że Jeongguk już po prostu śpi.

Ale się pomyliła.

Gdy zapaliła światło na korytarzu, aby odłożyć buty na odpowiednie miejsce, stanął przed nią przyjaciel.

— Dłużej się nie dało? — zapytał retorycznie, dlatego MiRi zignorowała jego pytanie i po prostu weszła do salonu, w którym usiadła wygodnie na kanapie.

Brunet po chwili usiadł od razu obok niej, uważnie jej się przyglądając, co ona zauważyła jedynie kątem oka. Po chwili jednak głośno westchnęła i spojrzała na niego wyczekująco. Wiedziała, że chciał coś powiedzieć.

— Dlaczego nie odebrałaś ode mnie telefonu ani nie odpisałaś na ani jedną z moich wiadomości? — wydusił wreszcie z siebie nurtujące go pytanie.

— Telefon miałam ściszony — odpowiedziała zgodnie z prawdą.

— I przez te kilka godzin ani razu nie spojrzałaś na telefon? — zadał kolejne pytanie, a w jego głosie było słychać kpinę.

— Miałam dużo ciekawsze zajęcia, niż siedzenie i czekanie aż mój wspaniały przyjaciel napisze — uśmiechnęła się złośliwie.

— Ta? To co takiego niby robiłaś? — dopytywał zirytowany.

— Powinieneś zapytać „co takiego niby robiliście" — zwróciła mu uwagę, chcąc trochę się z nim podroczyć. Wciąż była bardzo zła za wczorajsze słowa, jakie padły z jego ust.

— Chuj mnie obchodzi co ten pizdowaty frajer robił — zmarszczył brwi, a jego rysy twarzy stały się bardzo surowe.

— Tak? Twoje wiadomości brzmiały nieco inaczej — wydęła dolną wargę.

— Czyli je widziałaś?! — uniósł się.

— Oczywiście, że tak — prychnęła. — Ale to dopiero wtedy, gdy już wracałam do domu, więc nie widziałam żadnego sensu w odpisywaniu ci.

— To źle.

— A ty niby jak się zachowujesz? Dobrze? — poczuła, jak złość w niej narasta.

— Ale dziewczynie po prostu nie wypada.

— Ty jesteś jakiś pojebany — parsknęła. — Co to w ogóle za tok myślenia?!

— Dobra, nieważne — machnął ręką.

— Dlaczego niby nie? — zapytała, jednak w odpowiedzi dostała jedynie wściekły wzrok Jeongguka. — Na następny raz mów takie rzeczy tej swojej spierdolonej MiKi, a nie mi, bo jak na razie, to nic złego nie zrobiłam, a się do mnie przypierdalasz — uśmiechnęła się nieszczerze, mimo wszystko wyglądając oraz brzmiąc przy tym bardzo stanowczo.

— Ale co ma MiKi teraz do tego? — zapytał oburzony.

— Gówno — warknęła.

— Co takiego robiłaś ty i ten twój fagas? — zapytał po chwili.

— Zabrał mnie do kawiarni, później do siebie, upiekł mi babeczki, które później zjedliśmy, popijając winkiem — opowiedziała wszystko i dopiero w tamtym momencie zdała sobie sprawę, że przecież chłopak kierował pod wpływem alkoholu. Byle jakiego, ale wciąż alkoholu.

— Żartujesz?! — krzyknął wściekły Jeongguk, natychmiast wstając z kanapy. — Pił wino, a później prowadził?! W dodatku z tobą obok?!

— J-ja kompletnie o tym zapomniałam — zająkała się, myśląc teraz tylko i wyłącznie o tym, czy Hyunjin bezpiecznie dojechał do domu.

— Kurwa mać — przetarł twarz swoimi żylastymi dłońmi. — Czy ty jesteś niepoważna? To było tak bardzo nieodpowiedzialne!

— Przecież wiem! — krzyknęła, mając dość jego wypowiedzi. Doskonale zdawała sobie sprawę z popełnionego przez nich czynu, a słowa Jeongguka absolutnie nie pomagały jej w opanowaniu emocji.

— Ciebie puścić samą gdziekolwiek — westchnął, ponownie siadając obok przyjaciółki.

— Muszę do niego zadzwonić — powiedziała spanikowana, łapiąc za swój telefon. Wykręciła numer do nowego kolegi, a ten na całe szczęście odebrał. — Hyunjin? Wszystko w porządku? — zapytała troskliwie. — Jezu, jak dobrze. Piliśmy wino, a ty później wsiadłeś za kierownicę, jak mogliśmy o tym zapomnieć?! Nie, nie musisz przepraszać — uśmiechnęła się słabo pod nosem, a wtedy Jeongguk wyrwał jej telefon, a ona doskonale wiedziała, że nie ma co się z nim szarpać, bo i tak by nie wygrała. On był dla niej zbyt silny.

— Nie próbuj się nawet pokazywać pod naszym domem, bo spełnię swoje groźby — rzucił z grozą, po czym natychmiast się rozłączył.

— Czy ty jesteś niepoważny?! — krzyknęła zdenerwowana i zdezorientowana jednocześnie.

— Nie denerwuj mnie nawet — puścił jej chłodne spojrzenie.

— Bo co?! — krzyknęła odważnie.

— Bo nie mam humoru na kłótnie — rzucił krótko obrażony.

— Och, jakoś wczoraj nie zwracałeś uwagi na humor — powiedziała złośliwie z żalem w głosie.

— Przestań, do cholery, mi wypominać to, co działo się wczoraj, bo ja tego nawet nie pamiętam, czaisz?!

— Przypomnieć ci? — zapytała z dużą pewnością siebie.

— No dawaj — usiadł w aroganckiej pozycji, co bardzo rozzłościło dziewczynę.

— Czy ty możesz choć raz podejść do sprawy na poważnie, a nie zachowywać się jak idiota? — fuknęła.

— O co ci, kurwa jego mać, znowu chodzi? — zapytał, nie rozumiejąc jej problemu.

— O to, jak siedzisz.

— No tak, jak się nie ma do czego przypierdolić, to trzeba wynaleźć jakieś totalne gówno — parsknął, kręcąc głową. MiRi już nie miała siły na dalsze słowne potyczki z nim, dlatego po prostu postanowiła mu przypomnieć, jak beznadziejnie potraktował ją wczoraj.

— Wczorajszy dzień jest wystarczającym powodem, żeby się przypierdolić — odpowiedziała zdenerwowana, a może smutna? Sama nie wiedziała, co czuła, ale na samą myśl o tym, co dzień wcześniej jej powiedział, zachciało jej się płakać, ale czuła również, jak krew się w niej po prostu gotuje.

— No to powiedz w końcu, co takiego niby zrobiłem, że tak zacięcie się tej kłótni, kurwa, trzymasz — powiedział zirytowany i zniecierpliwiony, brzmiąc przy tym bardzo kpiąco. W ogóle nie wierzył w swoją winę.

— Powiedziałeś na przykład, że ten dom nie jest nasz; że ja tu jedynie mieszkam — przytoczyła jedną z najłagodniejszych jego wypowiedzi.

— Też mi wielkie halo. O to się aż tak plujesz? — parsknął, a ona wzięła głęboki wdech i spojrzała prosto w jego oczy. Jeongguk aż usiadł w normalnej pozycji i zaczął podtrzymywać ten kontakt wzrokowy.

— Nie — wypchnęła jeden ze swoich policzków językiem. Chciała z siebie wydusić to, co leżało jej na sercu, ale po prostu miała ogromną blokadę, gdy choćby tylko o tym pomyślała.

— No to gadaj, do cholery, o co ci chodzi, bo nie mam zamiaru teraz patrzeć dzień w dzień, jak chodzisz wkurwiona i przy każdej możliwej okazji będziesz mi wypominać coś, o czym nawet nie pamiętam — ponaglił ją z irytacją, która absolutnie go nie odstępowała od samego początku tej dziwnej rozmowy, która w głównej mierze polegała tylko i wyłącznie na krzykach.

— Nazwałeś mnie głupią szmatą i stwierdziłeś, że gdybyś chciał, to już dawno byś mnie zaliczył — wydusiła to w końcu z siebie, zaciskając mocno powieki. Nie chciała płakać, ale za bardzo zraniły ją te słowa, aby na następny dzień mogła je tak po prostu wypowiedzieć.

     Jeongguk siedział i milczał, uważnie jej się przyglądając. Jego twarz nie wyrażała kompletnie nic. Z tej jego także nie dało się nic wyczytać. Oczy również nic nie ujawniały, a przecież to w nich zapisana jest cała prawda.

— J-ja przepr- — zaczął mówić ściszonym głosem po chwili, jednak nie było dane mu skończyć, ponieważ MiRi wstała i zaczęła mówić:

— Tak, przepraszasz. Fajnie z twojej strony, ale co z tego? Skoro byłeś pijany, to powiedziałeś po prostu to, co faktycznie myślisz — powiedziała słabo, chcąc sobie stamtąd pójść, ale chłopak złapał ją za nadgarstek, wstając do niej.

— Przestańmy w końcu uciekać. Po prostu usiądź i wreszcie wyjaśnijmy sobie to wszystko.





//
ajjj dziękuję za tyle gwiazdek pod ostatnimi rozdziałami! bardzo motywuje mnie to do dalszego działania <3

teraz rozdziały będą pojawiać się już normalnie co tydzień, w piątek, ponieważ powrót do szkoły nie będzie mi pozwalać na tak częste pisanie. Mimo wszystko, w miarę możliwości, będę się starała wstawiać czasami jakiś rozdział jeszcze przed piątkiem, ale nie zawsze i nic nie obiecuję:(

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top