||21|| babeczki

Powoli szła do auta Hyunjina przez ścieżkę wyłożoną kamieniami. Po cichu zamknęła za sobą bramkę i podeszła do miejsca pasażera, spoglądając jeszcze w kuchenne okno, w którym stał Jeongguk i uważnie przyglądał się ich dwójce. Twarz MiRi nie wyrażała kompletnie nic, ale wewnętrznie czuła się bardzo dumnie, gdy zobaczyła spojrzenie przyjaciela, który szybko odwrócił wzrok. Cieszyła się, że się nie ugięła, tylko pokazała, że ona również potrafi być zimna i oschła zupełnie tak, jak on.

— Cześć — uśmiechnęła się do bruneta, gdy już zajęła miejsce obok niego.

— Cześć, Słońce — przybliżył się do niej, muskając delikatnie jej rozpalony policzek.

— Jedziemy teraz do tej kawiarnii? — zapytała, mając nadzieję na odpowiedź twierdzącą, ponieważ miała ogromną ochotę na kawę.

— Tak — uśmiechnął się ciepło w jej stronę, po czym odjechał spod domu dziewczyny. A może poprawniej byłoby to ująć „spod domu, w którym ona jedynie mieszka"?

//

Po niecałej godzinie drogi, która swoją drogą minęła im bardzo przyjemnie i polegała na samych rozmowach oraz śmiechu, zasiedli na prawdopodobnie ostatnich wolnych miejscach w kawiarnii.

— Ile tutaj jest ludzi — osiemnastolatka ściszyła swój głos, a chłopak zaśmiał się na jej słowa.

— Zawsze tutaj tyle ich jest — westchnął, biorąc menu dla siebie oraz swojej towarzyszki.

— Często tutaj przebywasz? — zapytała z czystej ciekawości.

— Jestem współwłaścicielem, także chcąc nie chcąc, muszę — zaśmiał się, gdy zobaczył ogromne zdziwienie na twarzy dziewczyny. Był taki pocieszny i pogodny.

— Żartujesz? — wydukała po chwili, zamykając buzię, którą miała przez chwilę delikatnie rozdziawioną, ale gdy chłopak pokręcił przecząco głową, jej usta ponownie się otworzyły.

— Razem z siostrą ją założyliśmy.

— Ale co was tak natknęło, hm? — chciała wiedzieć jak najwięcej.

— Moi rodzice kiedyś mieli własną kawiarnię, ale zmuszeni byli ją zamknąć, ponieważ nie mieli wystarczająco dużo pieniędzy na jej utrzymanie. Musieli wykarmić troje dzieci i samych siebie, a że wynajmowaliśmy mieszkanie w bloku, to musieli jeszcze co miesiąc płacić za wynajem takiemu wrednemu kolesiowi. Gdy razem z moją siostrą bliźniaczką osiągnęliśmy pełnoletność, postanowiliśmy założyć własną kawiarnię, a to wszystko dla naszych rodziców — wytłumaczył każdy aspekt po kolei, uśmiechając się pod nosem. Było widać, że jest dumny z tego, co udało im się osiągnąć. — Mój brat pomógł nam jedynie finansowo, ale nie uczestniczy, że tak powiem, w życiu tego miejsca. Jest za granicą i po prostu nie ma jak.

— Jezu, jakie to jest wspaniałe — powiedziała wzruszona. Było widać, że rodzina jest dla niego bardzo cenna. — Na pewno wasi rodzice są z was bardzo dumni.

— Byli — uśmiechnął się słabo.

— Co? — zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc jego wypowiedzi,

— Tata zmarł na zawał dwa lata temu. Całe życie dużo pracował, aż w końcu jego serce tego nie wytrzymało — wyjaśnił.

— A co z mamą? — zapytała niepewnie.

— Mama bardzo źle znosiła i dalej znosi tę sytuację. Znali się od dziecka, wychowali się na tej samej wsi. Przestało ją cieszyć cokolwiek, ale ostatnio zauważyłem, że jest z nią trochę lepiej.

— Tak bardzo mi przykro — powiedziała zmartwiona, nie potrafiąc spojrzeć chłopakowi w oczy.

— Dobra, nieważne — kiwnął głową. — Wybrałaś już coś?

— Um, tak. Latte — powiedziała zmieszana.

— Dobra — wstał ze swojego miejsca i podszedł do kasy, aby zamówić i zapłacić za zamówienie. Po krótkiej chwili stania w kolejce wrócił na miejsce.

— Ja też straciłam rodziców — odezwała się, czując potrzebę powiedzenia mu o tym przykrym fakcie. — Jak byłam małym dzieckiem, to straciłam ich oboje w praktycznie identycznym odstępie czasu. Później trafiłam do domu dziecka i tam poznałam Jeongguka, którego wczoraj miałeś okazję poznać — westchnęła, przypominając sobie o wczorajszym zajściu, które było strasznie niekomfortowe.

— Przykro mi — położył swoją dłoń na tej jej. — A teraz ile masz lat? — zapytał, uważnie jej się przyglądając.

— Osiemnaście, a ty?

— Dwadzieścia jeden.

— A to młodziutki — stwierdziła żartobliwie, uderzając go delikatnie w ramię, na co ten od razu się ożywił.

Po chwili została podana do stołu ich kawa oraz cały stos ciasteczek.

— Zamówiłeś też ciasteczka? — po raz kolejny tego dnia ją zaskoczył, a spędzali czas ze sobą od zaledwie godziny.

— Na zły humor słodycze są dobre — wzruszył ramionami.

— Przytyję — zaśmiała się, ale tak naprawdę miało totalnie gdzieś to, czy faktycznie tak się stanie. Prawdopodobnie i tak nie byłoby nic widać, a ona powiedziała to tyko i wyłącznie w sposób sarkastyczny.

— Ogarnij się, od kilku ciasteczek nic ci się nie stanie — pokręcił głową, wpychając jej słodkość do buzi.

— Ty, skoro jesteś współwłaścicielem tej kawiarnii, to umiesz coś upiec? — uważnie zaczęła mu się przyglądać, biorąc do ust kolejne ciasteczko.

— Pewnie, że umiem — powiedział dumnie.

— Ta? — spojrzała na niego, nie dowierzając. — W takim razie masz mi coś upiec.

— Nie ma problemu — zastanowił się chwilę. — Gdy teraz zjemy i wypijemy, to pojedziemy do sklepu, a później do mnie i ci upiekę jakieś babeczki, bo to się robi w miarę szybko, a następnym razem upiekę ciasto. Co ty na to?

— Jasne — powiedziała całkowicie oczarowana chłopakiem. Zawsze marzyła o mężczyźnie, który będzie miał talent kulinarny, ponieważ ona sama takowego nie posiadała.

//

Po godzinie znaleźli się w dużym markecie i od razu skierowali się na dział, w którym znajdą wszystko, co będzie im potrzebne.

— Ale co ty robisz? — zapytał zdezorientowany Hyunjin, gdy zobaczył, jak MiRi wkłada do koszyka opakowanie z gotowym ciastem do babeczek.

— Ale co? — zapytała przerażona.

— Ja sam będę ciasto przygotowywał, a nie jakieś lipne — oburzył się, wyglądając przy tym naprawdę zabawnie.

Chodzili tak po sklepie przez paręnaście minut, po czym skierowali się w końcu do kasy. Kolejka na szczęście nie była długa, dlatego szybko znaleźli się w aucie.

— Robiłeś już je kiedyś? — zapytała z ciekawości.

— Żeby to raz — parsknął. — Już za dzieciaka uczyłem się gotować różne rzeczy i cukiernictwo zdecydowanie było mi najbliższe przez rodziców. Te babeczki to sprawdzony przepis, który każdy przekazywał sobie z pokolenia na pokolenie.

— Będę czuła się wyjątkowo, jedząc te babeczki — zaśmiała się, co on również uczynił.

— Bo ty cała jesteś wyjątkowa, nawet bez skosztowania moich babeczek — położył dłoń na jej kolanie, a dziewczyna poczuła, jak zalewa ją fala gorąca.

//

Po jakimś czasie znaleźli się na parkingu drogiego, popularnego osiedla w dzielnicy Gangnam. MiRi podziwiała całe to jasne, zadbane blokowisko.

— Chodź, a nie się tutaj wielce rozglądasz — ponaglił ją brunet, czekając, aż wejdzie pierwsza.

Wjechali na górę na przedostatnie piętro, cały czas będąc w siebie wtulonym. A tak w zasadzie, to MiRi wtuliła się w jego tors, ponieważ panicznie bała się wind. Ale jemu zdawało się to nie przeszkadzać.

Weszli do mieszkania chłopaka, które było naprawdę bardzo zadbane i przede wszystkim czyste. Nie to co mieszkanie Jeongguka, gdy się tam wprowadziła po opuszczeniu domu dziecka. Nie, żeby narzekała, bo cieszyła się, że miała jakikolwiek dach nad głową, ale chodziło tutaj o sam fakt.

— Rozgość się, a ja pójdę umyć ręce i biorę się za babeczki — uśmiechnął się, po czym zniknął na chwilę w łazience. W tym czasie osiemnastolatka zdjęła buty i usiadła na wysokim krześle przy wyspie kuchennej.

— Będę mogła ci w czymś pomóc? — zapytała ochoczo, gdy Hyunjin zjawił się w kuchni, podwijając rękawy od bluzy.

— Będziesz mogła co najwyżej udekorować — zaśmiał się, przygotowując sobie wszystkie składniki.

— No hej — udała obrażoną.

— A umiesz piec? — uniósł jedną brew w górę, a gdy ona pokręciła przecząco głową, zaśmiał się zwycięsko — No więc właśnie.

Wyjął z szafki miskę, po czym zaczął kolejno wkładać odpowiednie składniki, które na koniec wymieszał ze sobą. MiRi była pod wrażeniem jego precyzji wykonywanych czynności. Wszystko robił z pamięci, nie potrzebując patrzeć na przepis, którego nawet przy sobie nie miał.

Gdy ciasto na babeczki było już gotowe, Hyunjin wyjął z szafki blachę, która była odpowiednio przystosowana do tego typu wypieków.

— Mogę ja nałożyć? — zapytała dziewczyna, a jej oczy aż się zaświeciły, gdy chłopak kiwnął głową na „tak".

Szybko wzięła w swoją drobną dłoń łyżkę i ostrożnie zaczęła nakładać przygotowaną masę do wgłębień w blasze.

— Ale mniej! — krzyknął spanikowany, wyrywając jej łyżkę.

— Daj mi! — również krzyknęła, próbując dosięgnąć ręki wysokiego chłopaka.

— Ty już swoją część skończyłaś — zaśmiał się, po czym dokończył nakładać ciasto do reszty swego rodzaju foremek, po czym wsadził blachę do piekarnika.

— Masz jakieś wino? — zapytała, siadając na miękkiej kanapie. Hyunjin usiadł obok niej, dlatego położyła swoją głowę na jego udach.

— A mam — poruszył brwiami, przez co dziewczyna się zaśmiała. — Białe czy czerwone?

— Czerwone — parsknęła. Nienawidziła białego wina.

— Dobra, to nam naleję. Tylko musisz mnie puścić — zaśmiał się, czekając aż dziewczyna zmieni swoją pozycję. Osiemnastolatka cicho westchnęła i podniosła się do siadu, a chłopak szybko nalał do kieliszków krwistoczerwoną ciecz.

— A co jak poplamię? — zapytała MiRi, uśmiechając się arogancko.

— To będziesz to czyścić, moja droga — wyjaśnił krótko, przyciągając dziewczynę do siebie.

//

Po niecałej godzinie udekorowane babeczki znalazły się na ogromnym talerzu, który został postawiony na szklanym stoliku w salonie.

— Pyszne — wymruczała dziewczyna, rozkoszując się smakiem tej niesamowitej słodkości.

— Dam ci do domu, bo zostało jeszcze trochę, a ja jadłem je już wystarczająco często — zaśmiał się, zajadając się słodkością.

Siedzieli już tak przez jakiś czas, rozmawiając, śmiejąc się oraz zajadając babeczkami. Gdy MiRi poczuła, że już ani jednej nie zmieści, złapała za telefon. Widniała ma nim godzina prawie dwudziesta pierwsza oraz kilka nieodebranych połączeń od Jeongguka, a także nowych wiadomości.

— Matko Święta, to już ta godzina? — zapytała retorycznie przerażona, od razu podnosząc się z kanapy, czego od razu pożałowała, ponieważ jej bolący brzuch dał się we znaki.

— Chcesz już wracać? — zapytał Hyunjin, przyglądając się spanikowanej dziewczynie.

— Nie chcę, ale powinnam. Jest już późno, a zanim wrócę do domu, go pewnie będzie, w najlepszym wypadku, przed dwudziestą drugą — wytłumaczyła, zabawnie przy tym gestykulując.

— Nie ma mowy, żebyś tłukła się teraz jakimiś autobusami, taksówkami albo co gorsza na pieszo. Odwiozę cię — uśmiechnął się ciepło. — Idź już się ubrać, ja tylko zapakuję ci te babeczki i będziemy jechać — oznajmił, po czym wstąpił na moment jeszcze do kuchni.

     Gotowi zjechali windą na dół i bez pośpiechu wsiedli do auta chłopaka. MiRi zaczęła odczuwać zmęczenie po nieprzespanej nocy pełnej przemyśleń.

     Nie dawały jej spokoju nieodczytane wiadomości od Jeongguka, dlatego szybko odblokowała telefon i weszła w SMSy.

Od: Jeongguk
Kiedy będziesz?

Jest godzina dziewiętnasta, gdzie ty do cholery jesteś?!

Wracaj już

Wiem, że jesteś na mnie zła, ale odpisz cokolwiek, żebym wiedział, że ten kutas nic Ci nie zrobił

Jeżeli się dowiem, że spadł ci chociaż jeden włos z głowy przez niego, to rozpierdolę mu łeb. Możesz być tego pewna

MiRi, błagam Cię, do cholery jasnej no

Daj jakikolwiek znak życia, mała, proszę

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top