||2|| to nie ja daję dupy
Zaparkowali przed jakimś wysokim blokiem na prawie całkowicie zapełnionym parkingu. Okolica wyglądała przyjaźnie; był płac zabaw, zadbane ławki, a nawet skoszona trawa. Weszli do środka jasnoszarego budynku. Na klatce nie śmierdziało śmieciami ani nie było czuć żadnego zapachu gotowanych obiadów, co było dla niej miłym zaskoczeniem. Na drugim piętrze się zatrzymali. Jeongguk odkluczył ciemnobrązowe drzwi i zaprosił dziewczynę do środka.
— Tutaj mieszkasz? — zapytała, rozglądając się po dużym mieszkaniu, jak na zwykły blok.
— Powiedzmy — powiedział przeciągle, zdejmując buty. Dziewczyna również to zrobiła, po czym podążyła za chłopakiem do dużego, jasnego salonu, który był utrzymany w pełnym porządku. MiRi była pod jeszcze większym wrażeniem, ponieważ jej przyjaciel zawsze uchodził za zwykłego brudasa i lenia, a w tym mieszkaniu, jak na razie, nie mogła się do niczego przyczepić. Była typem totalnej pedantki, co było dziwne, ponieważ była też typem totalnego lenia, jednakże, gdy już się za coś zabrała, to dawała z siebie sto procent, choćby nie wiadomo co.
— Powiedzmy? — zapytała po chwili, gdy oderwała swój wzrok od idealnie wyczyszczonego szklanego stolika, na którym nie było ani jednej smugi. Czyżby Jeongguk kogoś miał? To nie było możliwe, żeby sam tak dbał o mieszkanie.
— Tak. Gdy skończyłem osiemnaście lat, stałem się prawowitym właścicielem domku rodzinnego na obrzeżach Seulu. Moi rodzice go dla mnie kupili, gdy mama była w ciąży. Często siedzę tam ze znajomymi — przełknął głośno ślinę, a MiRi od razu się przejęła. Brunet był typem zwykłego cwaniaka, złego chłopca i twardziela, który nigdy nie okazuje pozytywnych, ani w ogóle żadnych, uczuć. Dziewczyna nie pamiętała, kiedy ostatni raz słyszała jego śmiech lub widziała go uśmiechniętego. — Poznasz ich dzisiaj wieczorem — dodał.
— Twoich znajomych? — zapytała zaskoczona.
— Przecież nie moich rodziców — uśmiechnął się smutno, a dziewczynie zrobiło się głupio.
— Może opowiesz mi coś o tych swoich znajomych, żebym mogła się jakoś przygotować? — powiedziała po chwili, gdy chłopak usiadł obok niej.
— Nie musisz się przygotowywać. Polubią cię. Lubią każdego, kto nie jest naszym wrogiem — wzruszył ramionami i odchylając głowę w tył, zamknął oczy i oparł się o miękką poduszkę.
MiRi zaczęła się mu uważnie przyglądać po raz pierwszy, odkąd go dzisiaj zobaczyła. Przez te cztery lata naprawdę bardzo się zmienił. Jego włosy stały się gęstsze, zdrowsze, a fryzura znacznie się poprawiła. Rysy twarzy były ostrzejsze, w szczególności szczęka i kości policzkowe; usta stały się jakby pełniejsze. Jedynie nos pozostał tak samo duży, co bardzo pasowało do jego urody. Osiemnastolatka zauważyła też kolczyki w jego uchu. Później jej wzrok przeniósł się na widoczne jabłko Adama i wystający obojczyk, spod białego t-shirtu, który idealnie opinał jego umięśnione, szerokie ramiona i klatkę piersiową. Jego talia była prawie tak samo wąska jak ta jej. Jasne, podziurawione jeansy doskonale leżały na jego umięśnionych udach, które aktualnie trzymał daleko od siebie. Podziwianie go trwało dla niej całą cudowną wieczność, ale w rzeczywistości była to tylko krótka chwila.
— Fajne mam uda, co? — zapytał retorycznie, gdy zauważył jej wzrok, który zatrzymał się na wspomnianej części ciała. — Pójdę po twoje rzeczy, poczekaj tutaj. — oznajmił, po czym wstał i powoli poszedł w stronę drzwi.
— Mogę też coś wziąć — krzyknęła, nie chcąc, by ją wyręczał ze wszystkiego. Zaproponował jej dach nad głową, przyjechał po nią, a teraz miał jeszcze za nią rzeczy nosić?
— Siedź. Dam sobie radę, w końcu nie masz za wielu rzeczy — powiedział stanowczo, po czym wyszedł.
MiRi chciała rozejrzeć się nieco po mieszkaniu, ale uznała, że będzie to niegrzeczne z jej strony, jeżeli zrobi to pod jego nieobecność, dlatego zdecydowała się zaczekać. Rozejrzała się w tym czasie jedynie po salonie, który był dzielony razem z kuchnią, która także była w jasnych kolorach. Blaty były ciemne, krzesła oraz różne przyrządy kuchenne również. Salon był ładnie przystrojony. Ciemna, skórzana kanapa, szare ściany, duży telewizor, konsola do gier, mały stolik - wszystko dobrze ze sobą współgrało.
Po paru minutach Jeongguk ponownie zjawił się w mieszkaniu wraz z rzeczami przyjaciółki.
— Chodź tutaj — powiedział z korytarza, a dziewczyna wykonała jego polecenie. — Salon i kuchnia już wiesz jak wyglądają i gdzie są. Tutaj jest łazienka — wskazał na drzwi naprzeciwko tych wejściowych od mieszkania. — Tutaj mam pralkę, suszarkę i ogólnie jakieś pierdoły — wskazał na drzwi obok łazienki. — A tutaj jest moja sypialnia — powiedział i wszedł do środka, dając dziewczynie znak, by również to zrobiła. Jego pokój był naprawdę ogromny. Znajdowała się w nim rozsuwana szafa, duży telewizor, dwa stoliki nocne, łóżko dwuosobowe i wyjście na balkon. Sypialnia, w przeciwieństwie do reszty mieszkania, była urządzona w dość ciemnych kolorach, co i tak wyglądało dobrze i nadawało przyjemnego klimatu. — Będę spał na kanapie, a ty tutaj — powiedział po chwili, kładąc jej rzeczy na dużym łóżku.
— Nie wygłupiaj się. Będę czuła się z tym źle. Już tyle dla mnie zrobiłeś. Nie musisz oddawać mi nawet swojego łóżka — od razu zaczęła protestować. Czułaby się strasznie niezręcznie w tej sytuacji. W ogóle czuła się bardzo niezręcznie w towarzystwie Jeongguka. Już dawno nie rozmawiała z nim tak w cztery oczy, dlatego teraz czuła się po prostu bardzo onieśmielona.
— To może śpij ze mną? — zaproponował. — Tamta kanapa się nie rozkłada i daję sobie łeb ściąć, że po maksymalnie tygodniu nie czułabyś pleców.
— W sumie... to czemu nie — wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się ciepło do chłopaka.
— Tutaj jest miejsce na twoje ubrania — otworzył szafę i wskazał na puste półki.
— Nie będzie mi aż tyle potrzebne, ale dziękuję— powiedziała, po czym zaczęła się rozpakowywać, a chłopak usiadł wygodnie na łóżku i uważnie się jej przyglądał.
— Słuchaj, Mi — zaczął, patrząc prosto na jej kształtną pupę. Było to całkowicie normalne w ich przyjaźni. — Mamy takie zasady, że zawsze, gdy dochodzi do nas ktoś nowy, to organizujemy taką imprezę, żeby tego kogoś powitać.
— Jak ktoś do was dochodzi? To co wy takiego robicie? — zaśmiała się. Zazwyczaj ludzie trzymają się w stałych grupach, a tutaj została stworzona jakaś zasada z imprezami na powitanie kogoś nowego. Wydało jej się to dziwne, ale wolała nie wypytywać go o szczegóły. Nie chciała być wścibska, a całe to powitanie uznała po prostu za miły gest. — A kiedy ta impreza miałaby się odbyć?
— No dzisiaj.
— Co?! — krzyknęła przerażona. — Guk, dlaczego ty mi o tym wcześniej nie powiedziałeś? Ja nie mam żadnych ciuchów na imprezę, a nie mam za co sobie kupić czegoś nowego — zaczęła spanikowana. Średnio zazwyczaj się przejmowała tym, jak wygląda, ponieważ w domu dziecka większość osób chodziło w jakichś starych, używanych ubraniach i nikt nikogo za to nie oceniał, bo nie było w tym nic złego. Guk był dzisiaj ubrany naprawdę dobrze, a jego ciuchy wyglądały na drogie, zresztą jak wszystko, co do niego należy, więc jego znajomi zapewne też mają dużo pieniędzy, a ona wyglądałaby przy nich wszystkich jak zwykłe straszydło.
— Pojedziemy na zakupy i coś sobie wybierzesz— wzruszył ramionami.
— Ja nie mam pieniędzy, Guk. Nie chcę iść w tych szmatach, bo zapewne twoi znajomi wyglądają tak, jak ty. Ja się tam tylko ośmieszę, a zawsze pierwsze wrażenie jest najważniejsze — mówiła spanikowana.
— Jak ja? O co ci chodzi? — zapytał zdziwiony.
— Jesteś dobrze ubrany, masz swój dom, zajebiste mieszkanie i zajebiste auto — powiedziała szybko. Nie była absolutnie zazdrosna, wręcz przeciwnie - cieszyła się, że jej przyjacielowi się udało i, że wyszedł na prostą. Ale wtedy jeszcze nie wiedziała jednego...
— Będziesz teraz mieszkać ze mną, ja jestem facetem, ja zarabiam, ja nas utrzymuje, dobra? Dlatego ja będę wydawał pieniądze na nas, a ty się nie sprzeciwiasz i nie patrzysz na cenę — powiedział stanowczo, gestykulując. Dziewczyna delikatnie zmarszczyła brwi.
— Skąd ty masz na to wszystko pieniądze? — zapytała, nie mogąc dłużej tego w sobie trzymać.
— Zajebista praca, która daje mnóstwo kasy — uśmiechnął się półgębkiem, wzdychając głośno.
— Dajesz dupy czy co?
— To nie ja daję dupy, to inne laski dają dupy mi — oblizał swoje wargi, a MiRi nieco się spięła. Jego wypowiedź była tak szczera i bezpośrednia, że aż bolesna, jako że była jego przyjaciółką.
— Ale w taki sposób nie zarabiasz. W taki sposób jeszcze zapewne wydajesz — cały czas mu się uważnie przyglądała.
— Nie muszę płacić. One same pchają mi się do łóżka — zaśmiał się pod nosem.
— Mam nadzieję, że nie do tego — powiedziała zniesmaczona, wskazując na łóżko, w którym miała spać na czas nieokreślony.
— Nie, tutaj ich nigdy nie zapraszam — powiedział, a dziewczyna nieco się uspokoiła. Postanowiła już dłużej nie drążyć tematu, bo widziała niechęć z jego strony. Będzie chciał, to jej powie - i tyle.
Po krótkiej chwili była już rozpakowana. Przy okazji zobaczyła jak wyglada łazienka, gdy zanosiła tam swoje rzeczy. Była naprawdę duża jak na łazienkę w blokach. Jej kolory również były nieco ciemniejsze, co również sprawiało, że było w niej klimatycznie. Nastrój w takich miejscach jak łazienka czy sypialnia jest naprawdę ważny. Przynajmniej dla niej.
— Już się rozpakowałaś? — zapytał chłopak, gdy dziewczyna ponownie wróciła do sypialni i usiadła obok niego na łóżku.
— Tak — pokiwała wolno głową, zastanawiając się, czy aby na pewno.
— To co? Jedziemy kupić ci coś na tę imprezę? — zadał kolejne pytania, podnosząc się do siadu.
— Mhm — wymruczała dziewczyna. Swój wzrok z podłogi przeniosła na jego idealną twarz. Dziwne by było, gdyby nie zauważył, dlatego on również spojrzał się na nią. Patrzyli sobie przez chwilę w oczy, ale Mi przerwała ich kontakt wzrokowy. Przysunęła się bliżej niego i oplotła jego kark swoimi rękoma. Wtuliła się w jego ramię i cicho wyszeptała:
— Tęskniłam — chłopak złapał swoimi dużymi, żylastymi dłońmi jej całkiem szerokie, zaokrąglone biodra i przeniósł ją na swoje uda, czym bardzo ją zdziwił, ale w pozytywnym sensie.
— Ja też, Mała — wyszeptał prosto do jej ucha, kładąc swoje dłonie na jej pośladkach.
— Jeongguk, co robisz? — zapytała zdezorientowana. Jeszcze nigdy nie była z nim tak blisko. Gdy ostatni raz się widzieli, miała czternaście lat. Wtedy była jeszcze grzeczna. Teraz już nie do końca, jednak narazie tego po sobie nie pokazywała. Nie czuła się jeszcze na tyle pewnie, by móc być przy nim w pełni sobą. Było to dziwne, ponieważ był jej przyjacielem. Wiele ze sobą przeżyli, ale i bez siebie. Wiele się zmieniło.
— Widzisz — powiedział, bardziej zagłębiając swoją głową w jej szyję. — Ładnie pachniesz — stwierdził. — Wanilia?
— Tak — powiedziała cicho, będąc mile zaskoczona, że ma on tak dobry węch i potrafi powiedzieć o jakim zapachu jest jej perfuma.
— Wiesz co? Będziesz musiała liczyć się z tym, że zawsze, gdy śpię, to się strasznie rozkładam — uprzedził.
— Pamiętam, gdy kiedyś była jakaś impreza w bidulu i każdy chodził spać tam, gdzie chciał i ty przyszedłeś do mnie i spadłeś z łóżka w nocy — zaczęła się śmiać jak opętana. Ze zwykłej opowieści nie było to śmieszne, ale gdy przywoła się w myślach obraz tego zdarzenia, to jest zupełnie inaczej.
— A ja pamiętam jak byłem u ciebie w pokoju, a ty musiałaś iść się myć i na biurku leżały jakieś twoje zeszyty, to wziąłem jeden, a na końcu było napisane „kocham Jeongguka" — powiedział, a MiRi delikatnie się skrzywiła.
— No jako przyjaciela, debilu — wywróciła oczami i mocniej przytuliła się do chłopaka.
— Dobra, powspominamy kiedy indziej. Wstawaj i jedziemy, bo nie mamy za wiele czasu. Jesteśmy z nimi umówieni na dwudziestą, a jest szesnasta, więc dalej — powiedział, a osiemnastolatka zeszła z jego wygodnych ud i razem udali się do wyjścia.
//
Po parunastu minutach byli już w galerii. Mieszkanie Jeongguka było praktycznie w samym centrum, dlatego nie mieli daleko. Weszli do środka i powoli szli szerokim korytarzem dużego centrum handlowego.
— Ja nie wiem jakie sklepy są dobre — wyznała brunetka.
— Nie wiesz? — zapytał zdziwiony.
— No nie wiem. Nie kupowałam nigdy rzeczy na imprezę. Wiesz, że w bidulu nie puszczali.
— Ja znam kilka fajnych, chodź — złapał ją za rękę i zaciągnął ją do sklepu. Pierwszy, drugi, trzeci, dziesiąty. Ostatecznie skończyło się na tym, że MiRi dostała od swojego przyjaciela nie tylko sukienkę, ale i inne ciuchy, a nawet dwie pary butów i kosmetyki.
— Obiecuję, że gdy pójdę do pracy, to ci oddam pieniądze — zadeklarowała, a uśmiech w ogóle nie opuszczał jej delikatnej, ładnej twarzy. Jeszcze nigdy nie dostała tylu nowych rzeczy na raz.
— Nie musisz, MiRi. To taki prezent i rekompensata za to, że prze ostatnie cztery lata nie odwiedziłem cię ani razu — powiedział lekko zawstydzony.
— Dziękuję — powiedziała cicho i pomyślała nawet o przytuleniu chłopaka, ale wolała tego nie robić w miejscu publicznym. Może on by tego nie chciał?
Wsiedli do auta i wrócili do przytulnego mieszkania Jeona. Było już wpół do siódmej, dlatego Mi postanowiła się szykować. Nie wiedziała ile jej to zajmie, dlatego wolała to zrobić już teraz. Włosów na szczęście myć nie musiała, ponieważ zrobiła to dzień wcześniej. Wzięła nową kreację ze sobą do toalety i tam zaczęła się szykować. Mimo że nie miała dotychczas profesjonalnych kosmetyków, to była dobra w robieniu makijażu. Nałożyła na swoją powiekę połyskujący cień w kolorze delikatnej brzoskwini. Pomalowała rzęsy i poprawiła koloryt swoich brwi. Na usta nałożyła płynną pomadkę również w kolorze brzoskwiniowym, przechodzącym w delikatny róż.
Teraz przyszedł czas na ubiór. Na dworze było ciepło, ponieważ był lipiec, dlatego cieszyła się, że nie musi ubierać żadnych rajstop. Nałożyła na siebie świeżą, czarną bieliznę, która dobrze współgrała z resztą ubioru. Zmieniła zdanie i zdecydowała się ubrać coś innego niż sukienkę, dlatego nałożyła czarną, obcisłą spódniczkę, która sięgała jej do połowy ud. Do tego ubrała krótki, biały top na ramiączkach, którego dekolt ładnie podkreślał jej kształtny biust. Nie była to kreacja nie wiadomo jak imprezowa, ale właśnie o to chodziło. To była zwykła domówka, dlatego nie musiała się nie wiadomo jak stroić, ale jej ciuchy zwyczajnie się na to nie nadawały i po prostu potrzebowała nowych, dlatego była bardzo wdzięczna Jeonggukowi, że zrobił dla niej tak wiele.
Spryskała się dużą ilością perfum o zapachu wanilii i wyszła z toalety. Zahaczyła o sypialnię, a następnie poszła do salonu, gdzie siedział Jeongguk i robił coś w telefonie.
Poszła do kuchni, aby wyrzucić do śmietnika folię, w którą była owinięta część jej nowych kosmetyków i usiadła na kanapie obok chłopaka, który od razu zwrócił na nią uwagę. Najpierw spojrzał na jej biust, a dopiero potem na jej twarz, co było bardzo niegrzeczne, zważając na fakt, że są przyjaciółmi. Ale w sumie, było to u nich normalne.
— Będziesz do nas idealnie pasować — powiedział, a ona zamiast się cieszyć, posmutniała, ale nie dała tego po sobie poznać. „Będziesz do nas idealnie pasować" co to w ogóle za tekst? Jakich „nas"? Być może za dużo bierze do siebie, ale to naprawdę ją zabolało. Zabolało ją to, że przez te cztery lata nie odwiedził jej ani razu, a dla swojej ekipy miał czas. Wiedziała, że jego życie nie kręciło się tylko wokół niej, ale czy tak trudno było mu przyjechać chociaż raz w miesiącu albo ją gdzieś zabrać?
— Tak — pokiwała delikatnie głową i spuściła swój wzrok w dół. — Nie powinniśmy już jechać? Jest prawie wpół do ósmej, a mówiłeś, że ten dom jest na obrzeżach.
— Cholera, faktycznie — pokręcił głową. — Wstawaj — rozkazał, po czym oboje szybko poszli do małego korytarzyka i włożyli na siebie buty. Jeongguk wziął ze sobą jeszcze bluzę, a MiRi nie zdążyła już iść do szafy i wybrać czegoś dla siebie, ponieważ ciążyła nad nią presja czasu. Zmarznąć nie zmarznie, bo było lato. Najwyżej będzie jej trochę zimno.
Zbiegli na dół, a osiemnastolatka cudem się nie wywróciła w nowych, czarnych butach na wysokim obcasie.
Wsiedli do auta i pojechali do ich domu. Ich - Jeongguka i jego przyjaciół, co odebrało MiRi pewność siebie, której na ogół jej nie brakowało. Bała się, że może jednak wcale nie będzie tak idealnie do nich pasować.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top