||19|| miał rację
[...] wróciła do domu.
Przetarła swoje oczy i wzięła głęboki wdech.
Teraz czekała ją poważna rozmowa z Jeonggukiem.
Zaczęła powoli wchodzić po schodach na górę. Alkohol zaczął uderzać w nią coraz bardziej, pojawił się ból głowy oraz ogromny stres przed „rozmową" z przyjacielem. Nie zamierzała odpuścić i tak po prostu przymknąć oka na jego beznadziejne i bezczelne zachowanie. Sam wcześniej mówił, że dom jest ich, a nie tylko jego, a z racji tego MiRi mogła mieć własnych, niezapowiedzianych gości i abolutnie nie musiała go o niczym informować. Mogła to jedynie zrobić z czystej uprzejmości, ale wyszło akurat tak, że wszystko stało się tak nagle. Zresztą, on prawdopodobnie i tak miałby to głęboko gdzieś albo po prostu nie byłoby go w domu, jak zwykle.
Gdy znalazła się na korytarzu na piętrze, Jeongguka już tam nie było i to wcale ją nie zdziwiło. Spojrzała w dół i dostrzegła, jak światło w jednym z pomieszczeń jest zapalone. Była to łazienka. Bez chwili zastanowienia weszła do środka i dziękowała Bogu, że chłopak aktualnie się nie załatwiał. Stał za to przy oknie i palił papierosa, wypuszczając z ust dym przez uchylone okno. Podeszła bliżej niego i zauważyła na ręce świeże wkłucie, co musiało oznaczać tylko jedno. Westchnęła bezsilnie, zaciskając zmęczone powieki.
— Co to miało kurwa być? — zapytała w końcu, a jej głos brzmiał bardzo spokojnie. Mina również na taką wyglądała. Jedynie jej dłonie drżały niespokojnie.
— Co? — oparł się o parapet w aroganckiej pozycji.
— To, co przed chwilą zrobiłeś — swój wzrok zawiesiła na płytkach imitujących beton.
— No pogoniłem frajera z mojego domu — powiedział tonem, który wyrażał coś w stylu niezrozumienia.
— Po czym wnosisz, że to frajer, co? — zmarszczyła brwi, jednak wciąż nie chciała złapać kontaktu wzrokowego z brunetem.
— Widać na pierwszy rzut oka.
— Mocny argument — parsknęła. — Swoją drogą, czy to przypadkiem nie był nasz dom?
— No tak, ale to ja go kupiłem, więc przede wszystkim jest mój — ponownie się zaciągnął.
— Mhm — pokiwała niemrawo głową. — Czyli rozumiem, że ja swoich znajomych nie będę mogła tutaj przyprowadzać bez wcześniejszego skonsultowania tego z tobą? — zapytała z delikatną kpiną w głosie.
— Generalnie, to tak, ale ty nie masz znajomych, więc takiego problemu nie będziemy mieć — powiedział obojętnym tonem, a jej oczy zaszły mgłą. Zabolało. Oblizała swoje wciąż spierzchnięte wargi, próbując powstrzymać się od płaczu. Spuściła swoją głowę jeszcze niżej i pomrugała kilka razy, aby dosłownie po chwili podnieść ją do góry i spojrzeć na Jeongguka, który uważnie jej się teraz przyglądał.
— Czyli taki naprawdę jesteś? — uśmiechnęła się słabo, próbując powstrzymać słone łzy, dlatego mocno przygryzła swoje wargi, z których powoli zaczęła sączyć się krew.
— Co masz na myśli? — odpalił kolejnego papierosa.
— Powiedziałeś mi ostatnio, że próbowałeś się powstrzymywać, ale już tak cię wkurwiam, że nie potrafisz być miły — przypomniała mu jego własne słowa, które wypowiedział jeszcze wcale nie tak dawno. Patrzył na nią i po prostu milczał. — No co? Języka w gębie nagle zabrakło? — stanęła naprzeciwko niego.
— Nie — parsknął. — Po prostu nie rozumiem, o co ty się teraz, do cholery, obrażasz.
— O to, że jesteś po prostu wredny! — uniosła się. — Nie byłeś taki cztery lata temu... — ściszyła swój ton głosu, wracając do miłych wspomnień z tamtych czasów.
— No trudno — zaśmiał się. — Gdybym się nie zmienił, to teraz najprawdopodobniej nie miałbym kompletnie nic, zupełnie jak t- — zatrzymał się, zaciskając usta w wąska linię.
— Jak kto? — parsknęła, ale zrobiła to raczej tylko po to, aby się nie rozpłakać. — No powiedz! — krzyknęła, nie otrzymując od przyjaciela oczywistej odpowiedzi na zadane pytanie.
— Jak ty — powiedział bardzo cicho, robiąc się na twarzy cały czerwony. Było widać, że żałuje tego, co powiedział pod wpływem emocji. Ale było już za późno. Stało się.
— Chyba zapominasz skąd jesteśmy — pojedyncze łzy zaczęły spływać po jej policzkach. — Przykro mi, że tak myślisz, wiesz? — dodała, nie otrzymując wcześniej żadnego odzewu. — Przykro mi, że jestem tylko jebaną sierotą z bidula, która nie ma kurwa kompletnie nic, a ty podjąłeś tak głupią decyzję, jaką było zaoferowanie mi pomocy. Przykro mi, że niestety to ty teraz jesteś, w pewnym sensie, zmuszony mnie utrzymywać, ale spokojnie, to się zmieni. Znajdę sobie pracę i zacznę dokładać się do rachunków w twoim domu — szczególny nacisk położyła na słowo „twoim".
— Możesz zawsze dołączyć do nas — zaproponował, zaciągając się.
— Dzięki — parsknęła. — Wolę uczciwą pracę.
— Ale jakie ma znaczenie to, czy jest uczciwa, czy nie? Najważniejsze, że można zarobić w chuj kasy.
— Ale życie nie kręci się tylko i wyłącznie wokół kasy, wiesz?
— To niby wokół czego? — parsknął. — Wokół rodziny? Sorry, nie mam, dlatego pozostało mi jedynie cieszenie się kasą.
— Masz kurwa przyjaciół — powiedziała przez zaciśnięte zęby, czując jak łzy ponownie napełniają jej przekrwione oczy.
— Tacy przyjaciele, że kurwa się obrażasz teraz o jakieś totalne gówno — pokręcił głową.
— Bo mam powód? — zapytała retorycznie, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszy. Dlaczego on dobijał ją jeszcze bardziej?
— Nie zesraj się. I tak nigdzie stąd nie pójdziesz, bo nie masz dokąd ani za co, także nie szczekaj za dużo, bo może to się źle skończyć — przekręcił głowę delikatnie w bok, a ona zaczęła wręcz dławić się płaczem. Dlaczego on taki był? Dlaczego tak się do niej odnosił? Dlaczego to powiedział? Czy to wina narkotyków? Coś go dzisiaj rozzłościło, nie ma humoru i teraz się wyżywa? A może po prostu taki już jest i dopiero teraz odkrywa przed nią swoje prawdziwe oblicze? Czy może jednak chodzi o coś zupełnie innego?
— Hyunjin miał rację — powiedziała ledwo słyszalnie. — Jesteś po prostu śmieciem, Jeongguk.
— Skończ pierdolić o tym chłopaku. Było widać, że chodziło mu tylko o to, żebyś dała mu dupy, a ty zachowałabyś się jak ta zwykła, głupia szmata i faktycznie dałabyś mu to, po co on tu przyszedł. Później byś jeszcze z dzieciakiem skończyła, bo się najebać trzeba było i sprowadzać tutaj jakiegoś dopiero poznanego typa — odpalił już trzeciego papierosa, a MiRi nie mogła uwierzyć ani w to, co właśnie usłyszała, ani w to, jak dużo palił jej przyjaciel.
— Głupia szmata — powtórzyła. — Już ktoś tak mnie nazwał — uśmiechnęła się słabo, przestając panować nad swoimi emocjami. Wybuchnęła głośnym płaczem, opierając się plecami o ścianę. On nie powiedział ani nie zrobił kompletnie nic. Dlatego, gdy już trochę się uspokoiła, ponownie zabrała głos. — Nie jesteś lepszy, wiesz? Każdą jedną byś zaliczył.
— Chce mi się ruchać, to rucham — powiedział krótko. — A ty przestań już tak go bronić, bo i tak gówno zdziałasz.
— Jesteś pierdolonym hipokrytą, Jeongguk — spojrzała na niego oczami przepełnionymi jednocześnie bólem, żalem, jak i pustką. Chłopak dmuchnął dymem prosto w jej twarz, a po chwili powiedział:
— A ty łatwą szmatą i prawda jest taka, że gdybym chciał, to juz dawno bym cię zaliczył — uniósł jedną brew w górę, a po chwili w pomieszczeniu rozniósł się głośny dźwięk zderzenia jej dłoni z jego policzkiem.
— Nienawidzę cię — powiedziała głosem przepełnionym bólem, dławiąc się płaczem, po czym szybko wyszła z łazienki i zamknęła się w swoim pokoju na klucz.
Schowała twarz w pościel i zaczęła głośno płakać. Jeszcze nigdy nie usłyszała tylu przykrych słów w jednej chwili od tak ważnej osoby, jaką jest Jeongguk.
Jej najlepszy i jedyny przyjaciel.
//
dziękuję całym serduszkiem za ponad 1K gwiazdek! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top