|| 17 || oficjalnie
Bardzo szybko nadszedł dzień, w którym MiRi wraz z Jeonggukiem zaczęli zwozić swoje rzeczy do nowego domu. Nie było ich jakoś szczególnie dużo, ponieważ poza ewentualnymi dekoracjami, ubraniami lub sprzętami, wszystko już znajdowało się całkowicie nowe na miejscu.
— Wciąż nie mogę uwierzyć, że będziemy tutaj mieszkać — powiedziała rozmarzona, z dumą patrząc na przystrojony salon. Zmęczyła się trochę tym chodzeniem w kółko i dopasowywaniem dekoracji tak, aby wszystko ze sobą ładnie współgrało.
— To nie jest kwestia wiary, tylko faktów, skarbie — uniósł jedną brew w górę, opierając się tyłem dwoma łokciami o wyspę kuchenną.
— Po prostu bardzo mi się tutaj podoba — wyznała szczerze. Od zawsze marzyła o mieszkaniu w domu i wreszcie jej marzenie się spełniło. Po tylu latach męki, braku prywatności i małej przestrzeni w domu dziecka, wreszcie będzie mogła powiedzieć, że wraca do domu. To wszystko tak bardzo jej się podobało, że musiała odwdzięczyć się w jakiś sposób Jeonggukowi.
— Masz jakieś plany na dzisiaj? — zapytała, mimo że raczej spodziewała się odpowiedzi negatywnej. Była już prawie godzina szesnasta, a Jeongguka o tej godzinie zazwyczaj już nie było z nią. Wtedy był razem z tamtymi przyjaciółmi, a ona nie wiedziała jeszcze dlaczego tak często się z nimi spotykał.
— Nie — zastanowił się przez krótką chwilę.
— To dobrze — uśmiechnęła się pod nosem.
— Co ci? — zaśmiał się, uważnie jej się przyglądając.
— Przygotuję coś dla nas, dobra? — przygryzła odruchowo wargę, patrząc mu w oczy.
— W porządku — pokiwał głową, uśmiechając się półgębkiem.
— Tylko będziesz musiał zawieźć mnie do sklepu, bo nie mam pojęcia gdzie znajdę tutaj jakikolwiek — zaśmiała się, a na jej policzki wkradły się blade rumieńce.
— No to się zbieraj i jedziemy — wstał z salonowej kanapy i dostojnym krokiem skierował się na korytarz, gdzie ubrał buty oraz bluzę. MiRi poszła od razu za nim i również ubrała buty.
— Po co ci bluza? — zapytała zdziwiona. — Przecież jest ciepło i duszno.
— W sumie to nie wiem — wzruszył ramionami, a następnie wyszedł z domu, co dziewczyna również uczyniła.
//
Po dosłownie kilku minutach znaleźli się na parkingu przed jednym z osiedlowych marketów. Gdy wysiedli z samochodu, poczuli jak gorące, duszne powietrze otula ich twarze i ciała. Chmury na niebie były intensywnie granatowe, co najprawdopodobniej było zapowiedzią potężnej burzy, która była już tuż tuż.
— Co ty w sumie chcesz kupić? — zapytał Jeongguk, gdy weszli do dużego sklepu, a dziewczyna sięgnęła za koszyk.
— Potrzebne składniki — powiedziała jak najbardziej ogólnie i tajemniczo. Planowała zrobić dla nich kolację, na spokojnie o wszystkim porozmawiać i po raz kolejny mu podziękować, ale nie chciała mu o tym mówić. Już wystarczyło, że w ogóle był z nią tutaj i będzie widział, co takiego wybiera.
— A co takiego będziesz robić? — zapytał, obejmując ją w talii. Dziewczyna już chciała mu coś odpowiedzieć, ale przerwał jej to dzwoniący telefon chłopaka. Żadna nowość. Brunet cicho westchnął, po czym wyjął urządzenie z tylnej kieszeni jeansów. — Muszę odebrać.
— Jasne — uśmiechnęła się słabo, stając w miejscu. Chłopak odszedł kawałek na bok, przez co dziewczyna nie była w stanie praktycznie nic usłyszeć. Widziała jedynie po jego minie, że nie jest jakoś szczególnie zadowolony. Jego rysy twarzy natychmiast stały się ostrzejsze. Widziała, jak nerwowo nacisnął czerwoną słuchawkę, po czym skierował się szybkim krokiem w jej stronę. — Niech zgadnę — parsknęła pod nosem.
— Co? — zmarszczył brwi.
— Musisz gdzies jechać — powiedziała, patrząc prosto w jego ciemne oczy.
— Tak wyszło... — ściszył swój głos. — Dasz radę sama wrócić? To naprawdę pilna i poważna sprawa.
— Pewnie — powiedziała na tyle szczerze, na ile umiała. Na zewnątrz wyglądała na bardzo opanowaną i wyrozumiałą, ale wewnątrz gotowało się w niej ze złości. Znowu to samo. — A tak w skrócie, to o co chodzi?
— O MiKi — powiedział niepewnie. A jej wystarczyło tylko usłyszeć jej imię, żeby rzucić pustym koszykiem o podłogę i skierować się do wyjścia. Jeongguk podniósł plastikową rzecz, biegnąc za szybko idącą dziewczyną. — Poczekaj — złapał ją za rękę.
— Po co ty w ogóle za mną idziesz? Jedź tam, przecież MiKi cię potrzebuje — powiedziała z przekąsem, zatrzymując się na chwilę — Dam sobie radę sama, nie musisz się martwić. Już od dawna jestem zdana tylko i wyłącznie na samą siebie, bo ciebie nigdy kurwa nie ma i nigdy nie mogę na ciebie przez to liczyć. Pamiętam już drogę do domu, także zostaw mnie, bo jesteś potrzebny gdzie indziej — powiedziała zdenerwowanym głosem, a jej oczy przepełnione były żalem i wyrzutem.
— Nie mów tak — wciągnął policzki, nie mogąc znieść tych wszystkich przykrych słów.
— Jak?! — fuknęła, ale chłopak nie odpowiedział. Skierowała się więc szybkim, pewnym siebie krokiem do rozsuwanych drzwi, które jak na złość działały bardzo wolno. Gdy już wyszła z marketu, skierowała się w stronę wyremontowanego chodnika, w ogóle nie zwracając uwagi na przyjaciela, który po raz kolejny ją wystawił i potraktował, jak tę mniej ważną.
Musiała się teraz bardzo spieszyć, ponieważ niebo zdawało się robić coraz ciemniejsze, a do domu miała około dwadzieścia minut drogi. Szła wlasnie wzdłuż pustej ulicy, co było raczej dziwne w takim mieście, jakim był Seul. Co prawda okolica uchodzila za bardzo spokojną, ale MiRi nie sądziła, że aż tak. Gdy już chciała przejść na drugą stronę, zatrzymał się obok niej Jeongguk siedzący w swoim samochodzie z włączaną klimatyzacją.
— Wsiadaj, odwiozę cię chociaż — powiedział przez uchyloną szybę.
— Dzięki, ale mam nogi, więc się po prostu przejdę, a ty jedź tam wreszcie, bo przecież jest to bardzo pilna sprawa — użyła tych samych słów, co on chwilę wcześniej, aby zadziałały na jego psychikę odrobinę bardziej.
— MiRi, chodź do cholery. Zaraz będzie burza, więc gdzie ty chcesz iść na pieszo, wcale nie taki mały kawał drogi?! — uniósł swój ton głosu.
— Spierdalaj — warknęła, po czym przeszła szybko na drugą stronę przez pasy. Widziała jedynie, jak Jeongguk gwałtownie skręca, znikając po chwili z jej pola widzenia.
Nie chciało jej się płakać. Była już w pewnym sensie przyzwyczajona, że jej przyjaciela nie było w domu praktycznie codziennie. Wiecznie przesiadywał z tamtymi przyjaciółmi. Nie rozumiała tylko dlaczego. Wątpiła, żeby to były takie zwykłe, bezcelowe rozmowy. Ale ona się w końcu dowie. Dzięki sobie. Sama. Wszystko musiała robić sama, ponieważ na jakąkolwiek pomoc ze strony chłopka liczyć w ogóle nie miała co.
Jej krok był jeszcze szybszy, gdy usłyszała pierwszy grzmot. Wtedy zmusiła się nawet do powolnego biegu, byleby minimalnie skrócić czas drogi do domu, który swoją drogą, znajdował się już bardzo blisko. Z czasem na jej bladej skórze zaczęły pojawiać się pojedyncze kropelki deszczu, a wtedy wiedziała, że bez szybkiego biegu się nie obejdzie. Wzięła więc głęboki wdech i ruszyła w stronę nowego miejsca zamieszkania.
Krople były coraz większe i częstsze, gdy stanęła już przed swoją bramką. Bez wahania weszła do środka, następnie odkluczając drzwi.
Ledwo weszła do domu, a usłyszała jak bardzo się rozpadało. Deszcz uderzał w szyby z ogromnym hukiem i siłą.
Nienawidziła burzy. Cholernie się jej bała, a dodatkowo przytłaczał ją fakt, że jest sama w tym dużym domu na tym praktycznie odludnionyn osiedlu.
Postanowiła więc się gdzies wyrwać.
//
ciągle zapominam Wam podziękować za ponad 80K wyświetleń i 6K gwiazdek pod „Fvck Off":(
dlatego dziękuję Wam bardzo! to dla mnie naprawdę wiele znaczy i ogromnie motywuje
ㅠㅠ <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top