||15|| konfrontacja

Następnego dnia MiRi obudziła się dopiero około godziny dwunastej. W nocy miała niemały problem z zaśnięciem, ale w końcu jej się to udało, tyle że nad bardzo wczesnym ranem. 

Gdy przewróciła się na drugi bok, Jeongguka przy niej nie było. Cóż, nic dziwnego. W końcu było już południe i niestety, albo i stety, nie każdy może pozwolić sobie na leżenie w łóżku do późnych godzin w ciągu dnia. Przeciągnęła się tak, że zajmowała teraz całe łóżko, leżąc brzuchem do materaca. Westchnęła głośno i miała zamiar wrócić do spania, ale wystraszyły ją głośne krzyki, które wydawały się dochodzić z klatki schodowej. Szybko wstała z łóżka, czego od razu pożałowała, ponieważ kostka bardzo ją zabolała, ale postanowiła udawać twardą. Drzwi od domu były otwarte, a na klatce znajdował się Jeongguk oraz... ten ich sąsiad Mingi?

— Nie wpierdalaj się, czaisz? — warknął jej przyjaciel w stronę tamtego, dociskając go do ściany.

— Jesteś zwykłym kryminalistą! — krzyknął Mingi, którego brunet natychmiast pchnął na drzwi od jego mieszkania.

— Powtórz to — powiedział cicho. — No powtórz! — tym razem krzyknął tak głośno, że na pewno usłyszeli go inni sąsiedzi.

— Jesteś kryminalistą, Jeon. W dodatku ćpunem — powiedział sąsiad z dużą pewnością siebie. Dlaczego się nie bał? I skąd o tym wiedział? MiRi postanowiła dalej obserwować sytuację w jak najbardziej dyskretny i bezpieczny sposób.

— Ta? — Jeongguk zaśmiał się arogancko. — Wysoko tutaj, co? — zmienił temat, a jego głos złagodniał. Celowo. — Szkoda by było, gdybyś na przykład przez przypadek wyleciał przez barierkę, hm? W końcu przypadki chodzą po ludziach — uniósł jedną z brwi w górę, przekręcając głowę delikatnie w bok, przez co wyglądał na jeszcze pewniejszego siebie.

— Jesteś popierdolony — powiedział tamten, łapiąc się za obolałe żebro.

— Mhm — zaśmiał się brunet z wyższością. — Jeżeli się dowiem, że znowu się wpierdalasz tam, gdzie nie masz, to wtedy dopiero zostanę kryminalistą — zagroził, po czym zaczął iść w stronę drzwi wejściowych od swojego mieszkania. MiRi natychmiast musiała uciec, ale uniemożliwiał jej to uraz kostki, a gdy już miała zamiar jakoś się przemóc i to zrobić, to przez przypadek pociągnęła za kabel od słuchawki do domofonu, czym spowodowała głośny huk.

— Cholera — skrzywiła się, sięgając po upuszczoną rzecz.

— Co robisz? — zapytał Jeongguk, zamykając za sobą drzwi.

— Spadło — odpowiedziała krótko. Po pierwsze - była przestraszona, a po drugie - wciąż trzymały ją nerwy za wczorajszą sytuację oraz ogromny ból.

— Samo? — zaczął być podejrzliwy.

— No tak. Drzwi od sypialni otwarte, okna w kuchni i salonie też, to co się dziwisz. Musiało jakoś być beznadziejnie zaczepione — wymyśliła coś na szybko, mając nadzieję, że jej przyjaciel w tę bajeczkę uwierzy. W końcu jaka słuchawka od domofonu spada przez przeciąg?

— Mhm — pokiwał głową w geście zrozumienia, jeszcze przez chwilę analizując wypowiedź dziewczyny.

Osiemnastolatka nie zamierzała teraz tam tak stać, dlatego położyła się na kanapie w salonie, podciągając swoje kolana aż do klatki piersiowej. Przymknęła oczy i starała się odprężyć po tym, czego przed chwilą była świadkiem.

— Dlaczego wczoraj byłaś taka inna w stosunku do mnie? — zapytał, siadając obok niej. Zignorowała jednak jego pytanie, ponieważ chciała zasnąć. Co prawda minionej nocy, pierwszy raz od dobrego tygodnia, udało jej się spać więcej niż cztery godziny, ale to wciąż za mało. — MiRi, dlaczego ty nie chcesz ze mną rozmawiać?! — chłopak nie dawał za wygraną, co w tamtej chwili dziewczynę trochę irytowało.

— Bo chcę spać, czaisz? — odpowiedziała w końcu niechętnie. — To, że ty śpisz sobie przynajmniej dziesięć godzin i jesteś wyspany, nie oznacza, że ja też, dlatego kurwa, człowieku, daj żyć — dokończyła to, co chciała powiedzieć. Być może jej słowa były odrobinę za ostre, ale w ogóle ją to nie obchodziło. Była tak wściekła, że w zasadzie mało co ją obchodziło.

— Nie poznaję cię — powiedział cicho.

— No popatrz, zupełnie tak, jak ja ciebie — zaśmiała się nieszczerze.

— O co ci chodzi, Mi? To, że znasz prawdę, nie oznacza, że coś się zmieniło. Wszystko jest po staremu — wzruszył ramionami, a brunetka aż podniosła się do siadu.

— Nie, Guk. To właśnie zmienia wszystko — zaczęła uważnie mu się przyglądać.

— Nieprawda. Dalej jestem tym samym twoim Jeonggukiem.

— Czyim? — parsknęła. — A nie przypadkiem MiKi? Hm? — zapytała z przekąsem.

— Zazdrosna jesteś, czy co? Znowu coś o niej wspominasz — zmarszczył brwi, wreszcie darząc przyjaciółkę spojrzeniem.

— Chyba mam prawo, bo tak jakby odbiera mi przyjaciela — powiedziała ściszonym głosem.

— Czyli jesteś zazdrosna — uśmiechnął się dumnie.

— No patrz, gadaj z głupim, to cię osra — pokręciła głową, a Jeongguk spojrzał na nią niezrozumiale.

— Dlaczego ty mnie ciągle wyzywasz?

— Bo mam powód, to wyzywam. Jak tak bardzo cię to boli, to też możesz zacząć mnie wyzywać i będziemy kwita — wywróciła oczami, będąc zmęczona jego, według niej, głupimi pytaniami.

— To może po prostu przestań mnie wyzywać?

— No może — powiedziała obojętnie.

— Kurwa mać, starałem się być cierpliwy i miły tak długo, jak tylko umiałem, ale teraz już mnie zaczynasz na poważnie wkurwiać — powiedział w końcu zdenerwowanym głosem, a MiRi bardzo się zdziwiła. Czyli, że co? Wszystko było udawane? Patrzyła więc na niego zaciekawiona i czekała, aż chłopak dokończy swoją myśl — Porozmawiasz wreszcie ze mną?

— Mogę porozmawiać — stwierdziła niepewnie.

— Łaski bez. Jeżeli nie chcesz gadać, to nie. Ja się prosić nie zamierzam.

— Przecież powiedziałam, że mogę porozmawiać, to w czym ty masz problem? — zapytała z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy. Musiała przyznać, że jej pewność siebie zaczęła powoli od niej uciekać. Ostatnio bardzo dużo się kłócili przez to wszystko. MiRi miała żal do niego o to, że kompletnie nic jej o całej tej gangsterce wcześniej nie wspomniał, on nie chciał z nią rozmawiać, ona w końcu też przestała chcieć, zamknęła się w sobie, on nagle chciał rozmawiać i daje jej do zrozumienia, że cały ten miły Jeongguk, to tak naprawdę nie on? No tak, ale czego mogła się po nim spodziewać? Nie znała żadnej osoby, która kłamałaby lepiej niż on.

— Będę zadawał ci pytania, a ty będziesz mi ładnie odpowiadać — powiedział głosem, który nie znosił sprzeciwu. Dlatego ona nie próbowała nawet protestować. Właściwie na rękę jej było, że to on będzie pytać. Sama by nie wiedziała, co takiego mogłaby mu powiedzieć.

— W porządku — złapała z nim kontakt wzrokowy.

— Dlaczego wczoraj taka byłaś?

— „Taka", czyli jaka? — spojrzała na niego znudzona. Który raz już słyszy to pytanie?

— Taka cicha, niespokojna, płaczliwa.

— Płaczliwa? — powtórzyła, nie dowierzając.

— Tak. Dawno nie widziałem cię w takim stanie.

— Nigdy nie widziałeś mnie w aż takim stanie — rzuciła krótko, a brunetowi jakby zrobiło się trochę głupio.

— Nieważne. Dlaczego wczoraj tak się zachowywałaś?

— Bo zabolał mnie fakt, że twoja nowa przyjaciółka nazwała mnie głupią szmatą, a ty nie zareagowałeś, tylko dalej macałeś ją po dupie, a później poszedłeś się z nią pieprzyć, jakby nigdy nic — powiedziała przez zaciśnięte zęby. Nie chciała wracać do wspomnień z wczorajszego dnia, a on tak bardzo naciskał. I tak nie powie mu całej prawdy. Co to by niby zmieniło? Oczywiście, że nic.

— Czyli jednak jesteś zazdrosna — uśmiechnął się półgębkiem.

— Z tobą się nie da rozmawiać — pokręciła głową i chciała wstać, ale poczuła silny uścisk na swoim nadgarstku oraz ukłucie w kostce.

— Siedź — rozkazał, a MiRi spojrzała na niego nieco przerażonym wzrokiem. Zdecydowanie za mocno ściskał jej rękę.

— Jeongguk, to boli — powiedziała w końcu, a chłopak puścił obolałe już miejsce. Osiemnastolatka rozmasowała zaczerwienioną skórę, nie mogąc uwierzyć, jak przedmiotowo potraktował ją przyjaciel.

— Nie przesadzaj. To nawet nie było mocno — prychnął.

— Powiem ci dokładnie to samo już wkrótce — zadeklarowała.

— Co? — spojrzał na nią z wyższością, chcąc dać jej do zrozumienia, że wcale nie boi się jej gróźb, ponieważ jest za słaba.

— Gówno — fuknęła. — Pytasz jeszcze o coś, czy dasz mi już spokój?

— Co wczoraj takiego się stało, że spadłaś ze schodów? — zignorował jej niechęć.

— Zakręciło mi się w głowie, straciłam równowagę i tyle — bardzo skróciła całą historię.

— Coś często kręci ci się w tej głowie — zamyślił się.

— No bywa — wzruszyła ramionami.

— No w sumie — przytaknął.

— Swoją drogą, to po co pytasz? Wczoraj miałeś to w dupie, to nie udawaj, że teraz cię to obchodzi — parsknęła, po czym ostrożnie wstała, ale ponownie została złapana za nadgarstek. — Zostaw mnie — powiedziała stanowczo, wyszarpując rękę. Tym razem jej się udało.

Stwierdziła, że musi iść do toalety, ponieważ w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Były one spowodowane jej bezsilnością i złością. Już miała dość tego, że chodzi przygnębiona, ale nie mogła nic na to poradzić.

Ponieważ wiedziała, że to jeszcze nie koniec.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top