||12|| koniec optymizmu?

     Po upływie kilku dni zła, niezręczna atmosfera między nimi nieco opadła. Nie zmieniało to jednak faktu, że MiRi w dalszym ciągu miała do Jeongguka żal, że nic wcześniej jej o tym wszystkim nawet nie wspomniał. Poza tym cholernie się bała. Bała się tego, co dalej, gdy już dowiedziała się całej prawdy. A może jednak nie całej...?  Nie wiedziała, czy jej przyjaciel ostatecznie był z nią w pełni szczery. Nie wiedziała, czego jeszcze może się po nim spodziewać, bo ostatnimi czasy coraz bardziej ją zaskakiwał swoim przekraczaniem granic.

     Aktualnie osiemnastolatka przebywała w mieszkaniu sama, ponieważ Jeongguk pojechał kupić potrzebne produkty, aby później coś z nich ugotować.

Po dowiedzeniu się o tym wszystkim, chodziła osowiała i bez humoru. We wszystkim widziała coś więcej. Nie potrafiła sobie wyobrazić co będzie dalej. Skoro Jeongguk jest gangsterem, to ich życie będzie wyglądało teraz jak z filmu? Będą uciekać przed policją, innymi gangami i wszystkim, co wyda im się podejrzane? Będą ustawki? Będą strzelaniny? Nielegalne wyścigi? Porwania? Groźby? Będzie musiała żyć wśród przestępców? Będzie musiała się zmienić?

Po prostu nie miała w głowie wizji tego wszystkiego w przyszłości. Wiecznie spokojnie nie będzie.

     Kolejnym problemem było uzależnienie Jeongguka od narkotyków. Wszelkiego rodzaju wykłady, ultimatum, czy inne próby oduczenia go tego, przyniosą marne skutki. Jak miałby przestać dawać sobie w żyłę, gdy jest tym, kim jest i przebywa z tymi, z którymi przebywa? Bycie czystym jest po prostu w takiej sytuacji awykonalne.

Wzięła tabletkę na ból głowy, który doskwierał jej już od dłuższego czasu. To wszystko z powodu silnego stresu. Później powinno być lepiej, prawda?

MiRi usłyszała, jak zamek w drzwiach się przekręca. Usiadła więc na wysokim krześle i powoli dokończyła pić wodę.

— Jestem — powiedział zziajany Jeongguk.

— Mhm, widzę — powiedziała niewzruszona, nalewając sobie drugą szklankę przezroczystej cieczy.

— Kupiłem trochę rzeczy, także później coś nam ugotuję. Nie mam pojęcia, co i czy w ogóle coś z tego wyjdzie, ale postaram się — uśmiechnął się do niej, chowając produkty do odpowiednich szafek.

— Spoko, jestem pewna, że wyjdzie — poklepała go po ramieniu. — Robimy coś dzisiaj?

— A właśnie... — zatrzymał się, nerwowo pocierając swoje dłonie o siebie. — Chciałbym, żebyśmy jeszcze raz spotkali się z moimi przyjaciółmi. Bez żadnej imprezy, po prostu, żeby pogadać, gdy już o wszystkim wiesz.

— Fatalny pomysł — parsknęła, omal nie wypluwając wody, której przed chwilą się napiła, na co chłopak spojrzał zniesmaczony.

— Ale dlaczego? Oni naprawdę są w porządku. Nie bądź uprzedzona.

— Co? — wypchnęła swój policzek językiem. — Tutaj w ogóle nie chodzi o to. Ja nie chcę po prostu mieć nic wspólnego z tym całym waszym gangsterskim światem. Tyle — zeskoczyła na podłogę, siadając na wygodnej kanapie.

— Ale... doskonale wiesz, że to jest nieuniknione — powiedział niepewnie, wahając się przez chwilę.

— Być może — wzruszyła ramionami, przyglądając mu się uważnie. — Ale póki mogę, to chcę być od tego gówna jak najdalej.

— Okej, rozumiem — jego ton głosu brzmiał tak, jakby kompletnie nie rozumiał jej toku myślenia. I tak też zapewne było.

— Nie ma co dłużej odwlekać tej rozmowy, także siadaj — poklepała miejsce obok siebie.

— Jakiej rozmowy? — zapytał zdziwiony, siadając w dużym rozkroku.

— Jak ty to sobie wszystko wyobrażasz, co?

— No normalnie — oznajmił tak, jakby cała sprawa faktycznie była taka normalna i oczywista.

— Mhm, fantastycznie. Zdradzisz trochę więcej szczegółów czy raczej kolejne tajemnice będziesz z tego robił? — zapytała sarkastycznie, na co jej przyjaciel wywrócił oczami. Widać było, że temat jest dla niego bardzo niewygodny, ale co się dziwić.

— Będę starał się trzymać ciebie jak najdalej od tego wszystkiego.

— A mimo wszystko chcesz mnie dzisiaj ciągnąć do swoich znajomych — parsknęła.

— Bo chcę cię przygotować.

— Potrafię sobie sama poradzić.

— Ta? — uniósł jedną brew w górę, a dziewczyna przytaknęła dumnie. — To dobrze się składa, bo gdy jakiś typ będzie chciał ci poderżnąć gardło albo będzie chciał, żebyś dała mu dupy, to będziesz sama się bronić.

— Słucham? — parsknęła, nie dowierzając w to, co właśnie usłyszała. — Jak możesz w ogóle mówić coś takiego?

— Skarbie, jestem kim jestem, także nieuniknione, że ci, którzy będą chcieli się na mnie odegrać, dowiedzą się o tobie i będą chcieli cię wykorzystać tylko po to, żebym ja zareagował i zrobił to, co będą chcieli — wytłumaczył krótko.

— I co wtedy byś zrobił, hm? — przygryzła odruchowo wargę. Nie wiedziała, czy chce poznać odpowiedź na to pytanie.

— Zależy kto by cię przetrzymywał i czego by ode mnie chcieli — wzruszył ramionami.

— Kasa albo moje życie. Co wtedy byś zrobił?

— Nie wiem — powiedział żartem, ale MiRi nie zdołała go wyłapać. Jego ton głosu brzmiał zbyt poważnie, a twarz była całkowicie kamienna.

— A, no tak. Wyjebane — machnęła ręką, czując jak to wszystko jeszcze bardziej ją przytłacza. Ale nie mogła tego po sobie pokazać.

— No przecież wiadomo, że wybrałbym ciebie — pokręcił głową, przyciągając do siebie dziewczynę.

— A gdybyś miał wybrać między mną a jakąś dziewczyną z twojej nowej ekipy? — wymsknęło jej się to pytanie. Wiedziała, że było głupie i co innego może powiedzieć teraz, a co innego zrobiłby wtedy, ale nie do końca zwracała uwagę na to, co mówiła.

— Proszę cię, nie zadawaj mi takich pytań — jego uścisk stał się delikatnie bolesny. — Nie wiem, co bym zrobił w takich sytuacjach, rozumiesz? Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał wybierać.

— Ta, też mam taką nadzieję — przytaknęła zamyślona. — Kiedy chcesz do nich jechać? — zapytała niepewnie.

— Wieczorem.

— W tym domu na obrzeżach?

— Tak, tam najlepiej — stęknął, gdy coś przeskoczyło mu w szyi.

— Wyglądasz na przemęczonego — stwierdziła zmartwiona.

— Wiem — pokiwał słabo głową, po czym ją odchylił. — Ale ty wyglądasz na znacznie bardziej zmęczoną. W dodatku chodzisz od paru dni smutna, zmartwiona i zła.

— Dziwne, co? — zapytała retorycznie. Przecież to wszystko, o czym ostatnio się dowiedziała, wcale nie było przerażajace i wcale nie mogło być przyczyną jej złego samopoczucia oraz wyglądu.

— Trochę tak. Przeważnie jesteś pogodna i optymistycznie do wszystkiego nastawiona — zaczął uważnie jej się przyglądać.

— W żyłę sobie jebnę tak, jak ty, i znowu będę taka — powiedziała żartem.

— Nie pozwoliłbym ci tego robić.

— Niby dlaczego? — oburzyła się.

— Bo nie chcę, żebyś brała się za to gówno.

— Jesteś zasranym hipokrytą, Jeongguk — stwierdziła, marszcząc brwi. — Ja też nie chcę, żebyś ćpał, ale wciąż to robisz i masz w dupie fakt, że się martwię. Wiem, że żadne moje wykłady ani prośby nic by nie dały, bo jesteś jedną z najbardziej upartych osób, jakie znam, dlatego nawet nie próbuję. Zresztą, mądry z ciebie chłopiec, także wiesz, że to jest złe.

— Ale dla mnie już nie ma ratunku — uśmiechnął się smutno, a ona poczuła, jak coś w niej pękło jeszcze bardziej.





//
dzisiejszy comeback chłopaków sprawił, że do teraz nie wiem, co się w ogóle dzieje

w każdym razie, next prawdopodobnie pojawi się wcześniej niż w piątek!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top