Rozdział 55: niespodziewane spotkanie

Stałem przy stole do tatuowania, na którym mam zaraz usiąść. Dawid właśnie odbijał mi kalkę ze wzorem, który dziś będziemy robić. Uznaliśmy, że dziś zrobimy obrys całego tatuażu, czyli całe ramię i przedramię aż do nadgarstka.

Na razie oprócz nas w salonie był jeszcze Maciek, który czekał na swojego klienta. Z tego, co mówił Dawid, chłopak robił sobie jakiś duży tatuaż na plecach, ale nie wiedział, co dokładnie. No i miał jeszcze pojawić się mój Marek.

— Dobra — mruknął chłopak. — Musimy chwilę poczekać żeby wyschło — oznajmił. — Usiądź, a ja zaraz przyjdę — dodał.

Usiadłem na stole, którego oparcie było podniesione, więc mogłem się wygodnie oprzeć i miałem widok na drugie pomieszczenie, gdzie kręcił się właśnie Maciek, rozkładając sprzęt.

Po chwili Dawid wrócił i przygotowywał sprzęt, a ja bawiłem się moim telefonem, pisząc z Markiem.

Usłyszałem, że do salonu ktoś wszedł, a po chwili dobrze znany mi głos.

— No jakieś jaja — westchnąłem i napisałem SMSa do Marka.

Ja: Damian tu jest

Maruś ❤️: I co? Trzyma
cię za rękę?

Ja: Nie żartuję.

Maruś ❤️: Ja też nie

Ja: No jak tam chcesz,
ale on będzie siedział
na przeciwko mnie,
więc się na siebie
popatrzymy.

— Cześć — rzucił brunet wchodząc do pomieszczenia, a jak mnie zobaczył zamarł na chwilę. Zlustrował mnie, bo nie miałem na sobie górnej części garderoby i dopiero spojrzał mi w oczy. — Dawno się nie widzieliśmy.

— Znacie się? — zdziwił się Dawid.

— Chodziliśmy razem do liceum — wyjaśniłem.

— I spotykaliśmy się przez chwilę — dodał Malicki.

— Serio? — zdziwił się mój tatuażysta. - Myślałem, że tylko z Markiem się bujałeś — wzruszył ramionami.

— Mieliśmy mały kryzys i przerwę od siebie.

W pokoju pojawił się Maciek, który zabrał Damiana do pokoju na przeciwko. Malicki usiadł okrakiem na krześle, zdjął koszulkę i oparł przedramiona o oparcie krzesła. Patrzył mi prosto w oczy i co chwilę lustrował moje ciało.

Ja: Kotku, ja naprawdę
nie żartuję. On siedzi na
przeciwko mnie i tatuuje
plecy.

Ledwo zdążyłem wysłać SMS-a, a Marek zadzwonił. Uśmiechnąłem się i przyjąłem połączenie.

— Wkurzają mnie już te żarty — oznajmił.

— Ja nie żartuję — zaśmiałem się lekko.

— Zaczynamy — rzucił Dawid, włączając pistolet i nabierając tusz, a już po chwili przyłożył go do mojej skóry.

— I co on robi? — zapytał Marek. Mogłem mu odpowiedzieć, ale nie jestem pewien, czy Damian nie słyszał. Nie dość, że grała muzyka to dwa pistolety robiły spory szum, ale pewności nie miałem.

— Nie mogę powiedzieć — dodałem i zerknąłem jak igła sunie po mojej skórze.

— Słyszy?

— Nie mam pewności, słonko.

— Gapi się? — chciał wiedzieć.

— No tak — potwierdziłem.

— Ok. Niedługo będę.

— Dobrze, kocham cię, skarbie — oznajmiłem i widziałem tylko jak Dawid się uśmiechnął.

— Ja ciebie też kocham.

Zakończyliśmy rozmowę, a ja położyłem telefon przy moim lewym biodrze.

— Przyjedzie? — zapytał Dawid.

— Tak. Niedługo będzie — odparłem z uśmiechem.

— Ile wy się już spotykacie? — spytał.

— Sześć lat będzie niedługo — uśmiechnąłem się. — Nie licząc tej przerwy.

— Długa była?

- Cztery miesiące... To była moja najgłupsza decyzja... I Marka też.

— Myślę, że na złe wam to nie wyszło — oderwał pistolet od mojej skóry i nabrał tuszu, więc na chwilę zrobiło cię całkiem cicho, a on dodał. — Hajtacie się w końcu niedługo.

— Za pół roku dopiero — zauważyłem, a Dawid znowu przycisnął pistolet do mojej skóry, w którą wbiła się  igła.

Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że Damian na mnie patrzy. Nie odwrócił wzroku, gdy przyłapałem go na gapieniu się.

Po kilku minutach do salonu wszedł Marek. Zdjął kurtkę i powiesił ją, co widziałem przez przeszkloną ścianę.

— Cześć — rzucił i podszedł do mnie. Nawet nie spojrzał na Damiana.

— Hej, hej — odparł Dawid, a Maciek tylko kiwnął głową.

— Cześć, skarbie — uśmiechnąłem się, a on dał mi buziaka.

— I jak wam idzie? — zapytał.

— Dopiero zaczęliśmy — zauważył Dawid. — Ej, a nie myślałeś żeby to rozbudować jeszcze? — zapytał mnie.

— To znaczy? —zainteresowałem się.

— Już ci mówię — wyłączył pistolet. — Możemy z tym zejść na żebra i pociągnąć do biodra. No i wtedy...

— No całego go od razu wytatuuj — Marek przewrócił oczami. — Od szyi do kostek.

— Nie było tematu — roześmiał się Dawid.

— Mi się podoba ten pomysł — oznajmiłem.

— Ale Łuki... — westchnął Marek.

— Obaj wiemy, że tego nie zrobisz — Dawid wrócił do pracy.

— No nie, bo Marek nie chce — uśmiechnąłem się do mojego narzeczonego.

Po godzinie, gdy całe ramię miało już obrys, Dawid zrobił przerwę. Całe szczęście, bo już mi było niewygodnie.

— Nie boli? — Maruś objął mnie w pasie, gdy wstałem, a ja go przytuliłem lewą ręką, bo prawą nie mogłem.

— Nie — odparłem zgodnie z prawdą. — Nic nie czuję — pocałowałem go lekko. A Marek perfidnie pogłębił pocałunek, bo Damian patrzył. Uśmiechnąłem się w usta mojego narzeczonego i odwzajemniłem pieszczotę.

— Chcecie kawę, czy coś? — zapytał nas Dawid, więc oderwaliśmy się od siebie.

— Ja nie, dzięki — rzuciłem.

— Ja tez nie — Maruś przytulił się do mnie.

— Tak się stęskniłeś? — oparłem się pośladkami o stół, na którym przed chwilą siedziałem.

— Bardzo, cały dzień cię nie widziałem — zadarł głowę i popatrzył mi w oczy.

— To straszne — uśmiechnąłem się.

— Nie mów, że ty się nie stęskniłeś — zaśmiał się.

— Może troszeczkę — szepnąłem, a Marek się roześmiał i dał mi buziaka, a ja zaśmiałem się w jego usta. Wiem, że całował mnie cały czas, bo Damian patrzył. Musiał zaznaczyć, że jestem tylko jego.

Po kilku chwilach wróciliśmy do pracy. Dawid zaczął tatuować mój łokieć. Uprzedzał, że to może boleć, bo zaraz pod skórą jest kość. Ale nie bolało.

— Marek, a ty nie chcesz się wydziarać? — zapytał go Maciek, a on się roześmiał.

— Już wystarczy, że z nas dwóch to Łuki jest wytatuowany... Poza tym... Boję się igieł.

— Nie może być tak źle — zauważył Dawid.

— No i to boli, a ja i ból to złe połączenie — zerknął na mnie.

— Ej! — Maciek oderwał się na chwilę od tatuowania pleców Damiana. — Tak mnie nurtuje jedna sprawa — spojrzał na mnie.

— Jak zapytasz o seks to ja nie chcę słuchać odpowiedzi — oznajmiły Dawid, a ja się uśmiechnąłem, a Marek roześmiał. — Jestem tolerancyjny i w ogóle, ale szczegółów nie chcę znać.

— A co ja nie wiem jak wygląda seks analny — rzucił. — Nie o to mi chodzi.

— No dawaj — powiedziałem.

— Tą różę co masz na klatce, robiłeś na bliznach, nie?

— No tak — przytaknąłem i widziałem, jak Damian spojrzał na ten tatuaż.

— Skąd je masz? Jeszcze takich w tym miejscu nie widziałem.

- To... — spojrzałem na Marka — długa i skomplikowana historia... I raczej Marek nie chce żebym o tym mówił.

— Pobił cię? — zaśmiał się, a Marek roześmiałem się głośno.

— Choćbym chciał, to nie mam możliwości. Jest ode mnie większy — śmiał się. — A czasem tak mnie korci — mówił, a chłopaki się zaśmiali.

— Sam je sobie zrobiłem — wyjaśniłem. — Było warto... Poza tym. Nie widać ich już, więc nie ma tematu.

— Dokładnie — przytaknął mi Marek.

Mój chłopak patrzył, jak igła wbija się w moją skórę i pokręcił głową.

— Boli mnie od patrzenia — oznajmił.

— Bez przesady. Ja to ledwie czuję. W ogóle nie boli — oznajmiłem.

— Jasne, zgrywaj twardziela — zaśmiał się Dawid.

— No serio mówię — powiedziałem.

— Dziwne. Ludzie zawsze przy łokciu wiją się z bólu... I na kręgosłupie — zerknął na Damiana, który aż krzywił się z bólu.

— Mnie nie boli.

— No to jesteś odporny na ból — zauważył Dawid.

— No bardzo — zakpił Marek. — Pamiętasz jak w liceum zerwałeś więzadło?

— To przez ciebie — uśmiechnąłem się.

— To bez znaczenia... Wtedy nie byłeś odporny na ból — zauważył.

— Kiedy to było — przewróciłem oczami.

Po zakończeniu obrysu, Dawid przetarł moją rękę i posmarował ją kremem, a następnie założył opatrunek. Umówiłem się z nim na kolejną wizytę, zapłaciłem i wyszliśmy, ubierając się wcześniej.

— Dobrze wygląda teraz — zauważył Marek.

— Kto? — zapytałem.

— Damian. Zmienił się.

— Nie przyglądałem się — wzruszyłem ramionami. — Miałem lepszy obiekt do obserwacji.

— Jaki?

— Ciebie, skarbie — pocałowałem go. — Ty zajmowałeś całą moją uwagę. I zawsze zajmujesz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top