Rozdział 43: co teraz?

Siedziałem na kanapie w moim domu razem z Markiem. W sumie ja siedziałem, bo blondyn leżał z głową na moim udzie i bawił się palcami mojej prawej ręki, która leżała na jego klatce.

Nie mieliśmy żadnych planów na dziś, siedzieliśmy w salonie oglądając jakieś seriale w tv. A raczej ja oglądałem, bo Marek bawił się obrączką na moim palcu.

Uznaliśmy, że będziemy je nosić, bo to taka demonstracja, że jesteśmy w związku i kochamy tą drugą osobę. No i pierścionka bym Markowi nie dał na zaręczyny, a chcieliśmy jakoś zaznaczyć, że jesteśmy zaręczeni.

— Ładnie wygląda — powiedział, przesuwając opuszkiem palca po złotym krążku na mojej dłoni. — Pasuje.

— Też tak myślę — pochyliłem głowę i pocałowałem go w czoło. — Będziemy tak cały wieczór leżeć?

— Ty nie, ja tak — zaśmiał się, a ja poczochrałem mu włosy.

Rozległo się pukanie do drzwi. Zdziwiłem się, bo nikogo się nie spodziewałem. Wstałem z kanapy i podszedłem do drzwi, przez wizjer zobaczyłem, że to Tomek i Błażej. Wróciłem do salonu do Marka z głupim pomysłem.

— To chłopaki.

— No to ich wpuść — podniósł się.

— Mam pomysł... — ściągnąłem koszulkę polo. — Daj mi bluzę i koszulkę.

— Ile ty masz lat? — zapytał i przewrócił oczami.

— No daj. Oni nie wiedzą, że do siebie wróciliśmy. Nie pomyślą, że to twoje ubrania... No szybko — ponagliłem go, kiedy się rozbierał. — Idź na górę i wróć jak już tu przejdziemy, ok? — pocałowałem go.

— Masz głupie pomysły — pstryknął mnie w ucho, pocałował i poszedł na górę. Rzuciłem nasze koszulki i bluzę na podłogę i podszedłem do drzwi. Rozpiąłem jeszcze guzik dżinsów, roztrzepałem swoje włosy i otworzyłem.

— Co wy tu robicie? — zapytałem, przeczesując palcami włosy, próbując je ułożyć.

— Ja pierdolę — powiedział Błażej. — Powiedz, że to nie to, co myślę — wepchnął się do domu. Tomek za nim. — No mamy wyczucie czasu! W ostatniej chwili wam przerwaliśmy. Żałowałbyś tego do końca życia! — krzyczał na mnie.

— Nieprawda — oznajmiłem, zbiegając ubrania z podłogi. Rzeczy Marka położyłem na kanapie i się ubrałem, i zapiąłem spodnie. — Niczego bym nie żałował — założyłem ręce na piersi.

— Kurwa! Jak to nie?! — wydarł się Olejnik. — Jakbyś zaliczył tego frajera, to Marek by ci nie wybaczył!!!

— Nie miałbym czego wybaczać — Kruszel zeszedł z góry. Chłopaki odwrócili się gwałtownie. Obaj zamilkli.

To było piękne. Milczący Błażej to rzadkość.

Marek podszedł do mnie i zabrał swoją koszulkę, którą założył, a bluzę przewiesił przez oparcie kanapy.

— Będziemy tak na siebie patrzeć? Czy coś powiecie? — Marek oparł się o mnie ramieniem. — Co tu w ogóle robicie?

— Już rozumiem, czemu nie można się do was dodzwonić — oznajmił Tomek. — Mam rozumieć, że odkąd pojechałeś do Marka w poniedziałek to wróciliście do siebie?

— Wróciliśmy do siebie we wtorek — wyjaśniłem.

— Jest kurwa piątek!!! — krzyknął Błażej. — Nie mogliście nam powiedzieć?!

— Nie. Bo... — Maruś się zawahał i spojrzał na mnie. Chyba sam nie do końca wiedział, co ma powiedzieć. — Nie mieliśmy czasu — dokończył, a ja się zaśmiałem. Blondyn szturchnął mnie łokciem.

— Ja się nie będę tłumaczył — założyłem ręce na piersi. — Za to, że powiedziałeś Markowi, że spotykam się z Damianem. Wiem, że chciałeś dobrze, ale to był fakt, którego Marek nie musiał znać.

— Szczerze mówiąc nie wiedziałem, że się z kimś spotykasz — westchnął. — Myślałem, że skłamałem. Chciałem w ten sposób podpuścić Marka żeby się do ciebie odezwał.

— No to ci nie do końca wyszło akurat — zauważył mój narzeczony.

— No wiem właśnie... Sorry...

— Dopiero zagranie na uczuciach Łukasza podziałało — zauważył Tomek.

— A właśnie... Bo ja nadal nie wiem, czemu wtedy do mnie zadzwoniłeś — Marek spojrzał na moją twarz.

— Z tęsknoty — objąłem go.

— Nie tylko dlatego — zaśmiał się. — Tomek... Mów.

— Noooo... Trochę pokrzyczałem, że jest pizda i ma rzucić Damiana, i... Powiedziałem mu, że płakałeś gdy dowiedziałeś się, że ma kogoś. On mi prawie płakał i mówił, że ty go nie chcesz... Pojebana akcja.

— To co robimy? Jakiś bar i piwko? — zaproponował Błażej.

— Łukiś nas zawiezie — Marek się roześmiał. Wiedział, że mu nie odmówię.

— No dobra — westchnąłem, a chłopak się do mnie przytulił. Poszliśmy założyć buty.

— My pojedziemy swoim — oznajmił Tomek. — Będziecie mogli się pomacać w aucie.

— Twoja obecność by nam nie przeszkadzała — oznajmiłem, szukając portfela. — Marek, widziałeś...?

— W kuchni — przerwał mi.

— Dzięki — poszedłem tam i zgarnąłem mój portfel z blatu i wyszliśmy. Wsiedliśmy do samochodów, wcześniej ustalając, do którego baru jedziemy.

— Mój samochód stoi przed domem — oznajmił Marek. — Skąd pomysł, że jest u ciebie Damian?

— Nie wiem, skarbie — powiedziałem, wyjeżdżając z podwórka. — Nie chce mi się tam jechać... Wolałbym posiedzieć z tobą.

— Przecież też tam będę — zaśmiał się.

— To co innego.

Po dotarciu do baru, weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca. Błażej wtedy dopatrzył się naszych obrączek i zaczął się zachwycać, że to świetny pomysł.

Po zastanowieniu się, co chcemy poszedłem do baru i zamówiłem, czekając na alkohol i soki, poczułem wibrację mojego telefonu. Wyjąłem go i zobaczyłem, że to Marek wysłał mi moje zdjęcie, jak stoję przy barze i napisał, że mnie widzi. Odpisałem mu, że jest stalkerem i schowałem telefon. Odwróciłem się i patrzyłem na niego. Zaśmiał się, jak odczytał wiadomość i spojrzał na mnie. Puściłem mu oczko, a on się szeroko uśmiechnął.

Po chwili wróciłem do stolika z dwoma piwami i dwoma sokami.

Siedzieliśmy rozmawiając i śmiejąc się, kiedy poczułem, że Marek przytula się do mnie mocniej i pocałował mnie w szyję. Spojrzałem na niego, a blondyn złączył mocno nasze usta, wplątując palce lewej ręki w moje włosy. Trochę mnie tym zaskoczył, bo raczej nie okazywaliśmy siebie takich czułości w miejscu publicznym.

Ale już po chwili dowiedziałem się, dlaczego to zrobił.

— Łukasz! — usłyszałem głos Damiana i oderwałem się od Marka. — Chłopak, który mnie nie kocha — oznajmił. Oparł się biodrem o nasz stolik i patrzył na mnie. Był lekko pijany. — Ale i tak chciał mnie w swoim łóżku.

— Odejdź, Damian — powiedziałem, a Marek objął mnie jeszcze mocniej.

— Bo? Chyba powinniśmy pogadać.

— Był czas na rozmowy. To nie czas i miejsce — wstałem.

— Czas na waszą rozmowę nie nadejdzie nigdy — wtrącił się Marek.

— Chłopaczku — roześmiał się. — Co on w tobie widzi? Jesteś taki przeciętny. Musisz robić zajebistego loda. Pewnie ciągniesz jak...

— Wystarczy już! — złapałem go za bluzę i szarpnąłem.

— Łukasz — Marek złapał mnie za ramię. — Zostaw go.

Puściłem bruneta, a Tomek złapał go pod ramię i odciągnął ode mnie.

— Chyba już kończysz imprezę — popchnął go w stronę drzwi.

— Co? — zapytałem, kiedy zauważyłem, że Marek patrzy na mnie wyczekująco. — Nie pozwolę żeby ktokolwiek tak o tobie mówił i tak się do ciebie odzywał — usiedliśmy, a ja objąłem go ramieniem.

— Wiem — pocałował mnie w policzek i wtulił się we mnie.

— No to nieźle zaczął się wieczór — Błażej napił się piwa. — Zajebiście.

— Jeszcze może się dobrze skończyć — rzuciłem. Marek się zaśmiał, a Błażej pokręcił głową.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top