Rozdział 34: nie możemy przecież

Leżałem między nogami Marka, kładąc głowę na jego brzuchu. Lewą ręką miziałem go po żebrach, a prawą odpisywałem na wiadomość od Kuby. Marek bawił się moimi włosami i przeglądał coś w telefonie.

— Łukasz... Weź, bo mi niewygodnie — powiedział.

— Już — zszedłem z niego i położyłem się obok. Odłożyłem telefon i przytuliłem się do niego kładąc mu głowę na ramieniu.

Przeglądał Instagrama i pisał z Błażejem, bo widziałem dymek czatu.

Przymknąłem oczy i przytuliłem się mocniej.

— Będziesz spał? — zdziwił się.

— A co mam robić, jak mój chłopak zamiast się mną zająć przegląda instagrama? — wymamrotałem. Marek milczał chwilę i pocałował mnie w czoło. — Czy ty zrobiłeś nam zdjęcie?

— Nawet dwa — odparł, a ja otworzyłem oczy. Zabrałem mu smartfona i wrzuciłem go między łóżko a ścianę.

— Masz go wyjąć — oznajmił.

— Nie — znowu go objąłem.

— Nie żartuję — odepchnął moją rękę. - Wyjmij go.

— Ale dlaczego?

— Łukasz! Wyjmij go!

— O Jezu — wstałem z łóżka i odsunąłem je od ściany. Wyjąłem Samsunga, odłożyłem go na komodę, przysunąłem łóżko i położyłem się. — Zadowolony?

— Tak — odparł.

— Chyba nie masz focha? — przytuliłem go.

— Nie — pocałował moją szyję, a po chwili zrobił mi malinkę.

— Marek — westchnąłem. No i będę się musiał tłumaczyć przed dziadkami, którzy mają przyjechać dziś na kolację... Ale to chyba będzie dobry moment żeby się dowiedzieli, że mam chłopaka. — Wpadniesz dziś na kolację?

— Co kombinujesz? — spojrzał na mnie podejrzliwie.

— Chcę żebyś poznał moich dziadków. Rodziców taty. I będzie też jego brat. Ale Michała widziałeś. Minęliście się kiedyś.

— Taki wysoki brunet w bordowej koszuli?

— Tak.

— No dobra — zgodził się.

— To muszę powiedzieć mamie, że będziesz — wyjąłem telefon z kieszeni. Wybrałem numer Ani i zadzwoniłem.

— Halo? — rzuciła.

— Marek będzie na kolacji — powiedziałem.

— Domyśliłam się — westchnęła. — Na 19 wszyscy będą.

— My przyjedziemy wcześniej, bo muszę się jeszcze ogarnąć. Jakby mnie babcia zobaczyła teraz, to by zawału dostała.

— Oby nie dostała, jak powiesz, że Marek to twój chłopak — rzuciła.

— Wie, że jestem bi... Przecież poznała Daniela — zauważyłem.

— Ale... Nie wiem, czy jest świadoma, że to był twój chłopak... Wiesz jak było...

— No tak... Zobaczy się wieczorem. Pa.

— Na razie.

Schowałem telefon do kieszeni, a Marek usiadł na moich biodrach i oparł dłonie na mojej piersi.

— Chciałeś coś? — uśmiechnąłem się, sunąc dłońmi po jego udach.

— Mhymmm — pochylił się i złączył nasze usta. Pogłębiłem pieszczotę, a Marek włożył dłonie pod moją koszulkę.

— Kotku — szepnąłem. — Nie możemy... — przerwałem, bo Marek znowu mnie pocałował.

— Ale ja chcę — szepnąłem w moje wargi.

— Twoi rodzice są w pokoju obok — zauważyłem. No jakby nie patrzeć jest niedziela, godzina 14.

— Będziemy cicho... I zamknę drzwi na klucz — wyszeptał w moje wargi. — Nie chcesz? — otarł się biodrami o moje krocze.

— Chcę. Kochanie, ciebie zawsze chcę — złapałem go za pośladki. — Ale...

— To zamknę drzwi — wstał ze mnie. Podszedł do wyjścia z pokoju i przekręcił klucz.

— Kotku — westchnąłem. — Nie możemy teraz, wiesz przecież — wstałem z łóżka i podszedłem do niego.

— No Łukasz — jęknął. — Przecież mamy czas — uśmiechnął się. — I ochotę — zagryzł dolną wargę.

— Ale twoi rodzice nas usłyszą. Jest środek dnia.

— Daj spokój — wzruszył ramionami. — Będziemy cicho.

— Wieczorem gdzieś pojedziemy — zaproponowałem. — Daj klucz.

— Nie — cofnął się o krok.

— Kochanie... Przecież wiesz, że ci go zabiorę — zbliżyłem się do niego.

— Więc go weź — oznajmił i włożył go sobie w bokserki. Roześmiałem się.

— Myślisz, że go nie wyjmę?

— Wiem, że wyjmiesz — oparł się plecami o ścianę przy drzwiach. — Na co czekasz?

— Boże... Ty nie masz wstydu — oznajmiłem.

Marek odkąd powiedział mi o swojej fantazji stracił wszystkie hamulce przy mnie. Bo przy innych to wiadomo, że zachowywał się inaczej.

— Widzisz co ze mną zrobiłeś? — zaśmiał się. — Byłem grzeczny dopóki cię nie poznałem. A teraz ci obciągam, kiedy jedziemy autostradą.

— Wyciągnąłem z ciebie potwora... Albo uzależniłeś się od seksu — stanąłem tuż przed nim i położyłem mu dłonie na biodrach. Przyciągnąłem go do siebie.

— Myślę, że to pierwsze — stanął na palcach i objął moją szyję ramionami. — I co teraz? — zapytał.

— Ale ty mnie prowokujesz — przyparłem go do ściany i pocałowałem mocno. Marek od razu odwzajemnił pocałunek, ciągnąc mnie jednocześnie za włosy. Zacisnąłem dłonie, na jego pośladkach, a on jęknął w moje usta. — Miałeś być cicho — szepnąłem.

— Już będę — pocałował mnie. Zsunąłem dłonie niżej, pod jego pośladki i podniosłem go. Oplótł nogami moje biodra, a ja przyparłem go mocniej do ściany. Prawą ręką ciągle go obejmowałem, aby go nie upuścić, a lewą wsunąłem pod jego koszulkę. Marek oderwał się od moich ust  i zdjął z siebie koszulkę, mnie też rozbierając z górnej części garderoby.

— Ale serio nie możesz być głośno, skarbie — oznajmiłem, obmacując jego ciało.

— Postaw mnie — poprosił, a ja to zrobiłem. — Chcesz się założyć, kto będzie głośniej? — zsunął dłonie po moich nagich plecach i złapał mnie za tyłek.

Rozpiąłem jego spodnie i zsunąłem je z niego razem z bielizną. Zacząłem całować jego szyję, zostawiając na niej bardzo mocną malinkę w miejscu, gdzie szyja łączy się z ramieniem. Będzie na mnie za to zły.

Schodziłem z pocałunkami coraz niżej po jego ciele.  Skupiłem się na brzuchu, bo Marek to uwielbia, a gdy znalazłem się ustami na wysokości jego penisa, nie wziąłem go do ust.

Złapałem go za biodra i odwróciłem twarzą do ściany.

Wstałem i naparłem na niego całym ciałem, a dłońmi przejechałem od tali na jego uda i z powrotem.

Pocałowałem jego kark i ramiona. Pieściłem ustami jego łopatki i kręgosłup. Marek wzdychał co chwilę, kiedy schodziłem z pocałunkami coraz niżej. Ukląkłem i pocałowałem jego dołeczki na lędźwiach.

Musnąłem ustami jego pośladek, a on zachichotał cicho. Powtórzyłem do samo na drugim pośladku, a gdy zaśmiał się cicho, ugryzłem go lekko. Drgnął zaskoczony, ale nic nie powiedział.

Ugryzłem go też lekko w drugi pośladek i wstałem.

— Mamy żel? — pocałowałem jego bark.

— W komodzie. Druga szuflada z lewej.

Odsunąłem się od niego i podszedłem do mebla. Wyjąłem żel ze wskazanej szuflady i wróciłem do mojego chłopaka.

— Odpowiada ci tak, czy wolisz na łóżku? — zapytałem, rozpinając spodnie i zsuwając je z siebie. Było mi w nich już za ciasno.

— Możemy spróbować tak — oznajmił.

Wycisnąłem żel na palce lewej ręki, a potem przesunąłem nimi między pośladkami Marka. Chłopak od razu naparł biodrami mocniej na moją rękę, więc wsunąłem w niego palec wskazujący.

Rzuciłem żel na dywan i objąłem wolną ręką Marka, na wysokości jego klatki.

— Tylko musisz być cicho — wyszeptałem mu do ucha.

— Wiem — westchnął.

Rozciągałem go chwilę jednym palcem, do którego dołączył drugi. Marek jęknął, więc zakryłem mu usta dłonią.

A on mnie ugryzł.

— Oszalałeś? — syknąłem.

— Nie rób tak.

— To nie mogłeś odepchnąć ręki? — zapytałem.

— Mogłem. Ale chciałem cię ugryźć — oznajmił. Zaśmiałem się z tego i oparłem głowę o jego ramię.

— Kocham cię — powiedziałem.

— Wiem. Ja ciebie też kocham.

Wróciłem do rozciągania Marka moimi palcami. Kiedy do dwóch dołączył trzeci, blondyn stłumił swój jęk, zagryzając usta.

Poruszałem w nim moimi palcami, a kiedy uznałem, że już wystarczy wysunąłem je z chłopaka.

Schyliłem się po żel. Wycisnąłem go na swoje palce i rozprowadziłem po penisie, którego chwilę później powoli wsuwałem w Marka.

O ile podczas całego stosunku był dość cicho, bo co chwilę zasłaniałem mu usta, i już mnie nie gryzł, to dochodząc nie do końca stłumiłem jego jęk i moje imię, które mu się wyrwało.

Poruszałem się w nim jeszcze chwilę, a gdy się wysunąłem, aby dokończyć ręką, Marek odwrócił się, ukląkł przede mną i zrobił mi loda, połykając moje nasienie.

— Rozkręcasz się, skarbie — szepnąłem, kiedy się podniósł. Pokręcił tylko głową z uśmiechem i się do mnie przytulił.

— Nie zasłaniaj mi ust więcej, ok? Wiem, że teraz musiałeś, ale więcej nie.

— Dobrze. Co sobie życzysz — przytuliłem go mocniej. — Mogę wiedzieć dlaczego? — domyślałem się dlaczego, ale wolałem się upewnić.

— Bo on tak robił. I mam wrażenie, że tracę wtedy kontrolę. Wiem, że nie zrobisz mi krzywdy, ale nie lubię nie mieć kontroli.

— Więcej nie będę — pocałowałem go w skroń.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top