Rozdział 27: w wannie +18

Obudziłem się przed Markiem. Chciałem wstać, nie budząc mojego chłopaka, co było trochę trudne, bo Marek dosłownie oplatał mnie wszystkimi kończynami.

Kiedy udało mi się wyplątać z objęć Marka, wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Spodziewałem się tam zastać prysznic, ale trochę się rozczarowałem, bo w tej łazience była tylko wanna. Westchnąłem tylko i zacząłem napełniać ją gorącą wodą.

Wróciłem na chwilę do sypialni. Poprawiłem kołdrę na ciele mojego chłopaka i zabrałem z torby moje słuchawki bezprzewodowe i telefon.

Kiedy wanna była w połowie zapełniona, zakręciłem wodę i wszedłem do niej. Włączyłem muzykę na telefonie i włożyłem słuchawki do uszu. Sięgnąłem, aby odłożyć smartfon na szafkę, a potem rozłożyłem się w wannie, na ile miałem taką możliwość.

Przymknąłem oczy i wsłuchiwałem się w słowa piosenki, która leciała z moich słuchawek. W sumie może przekonam się do leżenia w wannie zamiast szybkich prysznicy.

Nie wiem, jak długo byłem w łazience, ale gdy usłyszałem jakiś hałas i otworzyłem oczy, zobaczyłem, że Marek zajrzał do środka. Powiedział coś do mnie, ale nie usłyszałem co, więc usiadłem i wyjąłem słuchawki z uszu.

— Co mówiłeś? — zapytałem, ale on tylko westchnął zirytowany.

— W sumie to nic — powiedział i chciał wyjść.

— Maruś — zatrzymałem go i odłożyłem słuchawki obok telefonu.

— Co?

— Chodź do mnie — uśmiechnąłem się do niego.

— Nie — złożył ręce na piersi. — Chyba się źle czujesz — dodał.

— Dlaczego? — zaśmiałem się lekko. — No chodź, skarbie.

— O Boże, nie... — pokręcił głową. — Nie ma takiej opcji.

— No Maruś — jęknąłem. Zlustrowałem mojego chłopaka. Miał na sobie bieliznę i mój t-shirt. — Chodź do mnie... Rozpocznijmy fajnie ten dzień.

— Jest 13, Łukasz — zauważył.

— No i co? — zaśmiałem się. — My go dopiero zaczynamy... Chodź do mnie. Nie będziesz żałował.

— No dobrze — zgodził się. — Ale zamknij oczy i nie podglądaj — zażądał.

Już chciałem się odezwać, że co miałem zobaczyć to już widziałem, ale nie chciałem żeby się rozmyślił, więc się nie odezwałem i zamknąłem oczy, dodatkowo zasłaniając twarz dłońmi. Oparłem się o wannę i odchyliłem lekko.

Oczywiście zerkałem między palcami mojej dłoni, jak Marek się rozbiera. Uśmiechałem się tylko do siebie przez tą całą sytuację.

Już po chwili Marek siedział w wannie między moimi udami. Objąłem go ramionami w pasie i pocałowałem w nagie ramię.

— Widziałem jak podglądałeś — wbił mi łokieć w udo. Zaśmiałem się lekko.

— To co miałem zobaczyć już widziałem, więc nie wiem po co ta szopka — przytuliłem go mocniej.

— Chciałem sprawdzić, czy to zrobisz — roześmiał się głośno. Pokręciłem głową i pocałowałem go za uchem.

— Zdałem ten test? — śmiałem się.

— Na 4 + — odparł.

— Czemu? Nie patrzyłem — oburzyłem się.

— Podglądałeś! — zerknął na mnie.

— Nieprawda! — puściłem go.

— Prawda! Widziałem! — odwrócił się trochę. — No przytul mnie! — zażądał.

— Co to za roszczenia? — przysunąłem twarz do tej jego, a on dał mi buziaka. — Jeszcze raz — powiedziałem, a on złączył nasze usta po raz kolejny.

— Przytulania chyba mogę od ciebie wymagać — wymruczał w moje usta.

— Wszystkiego możesz wymagać — przytuliłem go mocno.

Marek ponownie oparł się plecami o moją klatkę piersiową, jego głowa spoczywała na moim ramieniu.

Moje dłonie delikatnie muskały brzuch Marka. Wiem, że lubi gdy dotykam go właśnie w tym miejscu.

— Fajnie? — szepnąłem.

— Bardzo — odparł i pocałował mnie w policzek. Uśmiechnąłem się i oparłem głowę o jego.

Przesunąłem ręce na biodra Marka. Przycisnąłem usta do jego szyi i złożyłem na niej kilka pocałunków.

— Przyznaj się, że chciałeś mnie w tej wannie żeby mnie obmacywać — wymamrotał.

— Masz mnie, Maruś — wymruczałem mu do ucha, a on się zaśmiał lekko.

— Nie mam tu nic czego byś już nie dotykał.

— Ale chcę jeszcze raz — przygryzłem mu skórę na ramieniu, a on znowu się zaśmiał.

Przyciągnął lekko nogi do klatki piersiowej, więc ułożyłem dłonie na jego udach. Wodziłem po nich dłońmi w górę i w dół. Marek wzdychał cicho i zagryzał wargi. Przesunąłem  ręce na zewnątrzne strony jego nóg i sunąłem nimi, aż zatrzymałem je pod jego pośladkami. Marek wstrzymał na chwilę oddech, bo moje palce przesunęły się po jego jądrach. Powtórzyłem ten gest kilka razy, a z ust mojego chłopaka za każdym razem uciekało westchnienie.

— Przyjemnie? — wyszeptałem wprost do jego ucha.

— Tak — jęknął cichutko.

Widziałem, jak bardzo go to nakręca. Ale nie tylko jego. Mnie też to podniecało. Dotykanie go, sprawianie mu przyjemności. No i jego westchnienia. To działało na mnie na maksa.

Oderwałem ręce od jego ciała i położyłem je na krawędziach wanny. Marek obrócił głowę i spojrzał na mnie.

— Czemu przestałeś? — szepnął.

— Miałem nie przystawać? — wymruczałem, a on uderzyły mnie lekko ramię.

Znowu położyłem na nim ręce, tym razem na wewnętrznej stronie ud. Przesunąłem je w górę i zatrzymałem je tuż przy jego penisie.

— Dalej? — zapytałem, a Marek podniósł się gwałtownie na kolanach i obrócił się twarzą do mnie. Przełożył nogi, tak aby były po zewnątrznej stronie moich. — Uważaj, skarbie — złapałem go za biodra, aby się nie pośliznął.

— Uważam — objął ramionami moją szyję. — Spokojnie.

— Jestem spokojny — pocałowałem jego klatkę piersiową.

— Wychodzimy? Woda już wystygła — zauważył.

— Oczywiście — pocałowałem go, a Marek się odsunął. Wstał i wyszedł z wanny, sięgając po ręcznik. Także się podniosłem i wyszedłem z wanny, spuszczając wodę. Wziąłem ręcznik, a Marek w tym czasie wyszedł z łazienki.

— Idziesz? — rzucił z korytarza.

— Idę! — walnąłem ręcznik na podłogę i poszedłem za nim. Marek stał oparty o ścianę w sypialni i uśmiechał się do mnie. Podszedłem do niego i pociągnąłem za ręcznik, który miał na sobie, więc ten opadł na wykładzinę. Objąłem chłopaka mocno w pasie i przycisnąłem do swojego ciała. Marek stanął na palcach i pocałował mnie lekko.

— Chcesz się ze mną kochać? — wyszeptał w moje usta.

— Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo — westchnąłem i przesunąłem dłonie na jego pośladki.

— Trochę się boję — objął ramionami moją szyję. — Nigdy tego nie robiłem.

— Ja też — przypomniałem mu i zacisnąłem lekko dłonie na jego pośladkach.

— A jak będzie bolało?

— Zrobię wszystko żeby nie bolało — pocałowałem go mocno. Marek przylgnął do mnie całym ciałem i pociągnął mnie na siebie, więc wpadliśmy na ścianę, która była kilka centymetrów za nim. — Łóżko, skarbie — zaśmiałem się w jego wargi.

Przenieśliśmy się na łóżko, gdzie Marek znalazł się pode mną, a ja zacząłem pieścić jego ciało ustami. Nie miałem w planie robienia mu dziś loda. Chciałem go po prostu jeszcze bardziej podniecić.

— Łukasz — westchnął i wczepił palce w moje włosy. Spojrzałem na niego. Za każdym razem upewniałem się, że nie robię nic, co mu się nie podoba.

Podniosłem się i pocałowałem go mocno, a on objął mnie nogami wokół bioder, więc przycisnąłem krocze do jego, przez co jęknął cicho.

Wodziłem dłońmi po jego ciele, a ręce Marka wędrowały po moich plecach. Zsunąłem usta na jego szyję, a Maruś odchylił głowę i dając mi lepszy dostęp.

— Dalej? —  zapytałem cicho. Marek pokiwał głową, a ja wstałem i podszedłem do torby po żel i gumki. Odłożyłem to na szafkę nocną i znowu znalazłem się między nogami Marka. — Jesteś pewien?

— Przestań mnie o to ciągle pytać. Jeśli zmienię zdanie to ci powiem — oznajmił, a ja się lekko zaśmiałem. Sięgnąłem po żel i wycisnąłem trochę na swoje palce. Wiedziałem, jak mam to zrobić tylko w teorii, a w praktyce nie miałem pojęcia, jak to będzie wyglądać.

— Maruś — pocałowałem go lekko, a palcem wskazującym przesunąłem między jego pośladkami. — Jeśli coś będzie nie tak, coś cię zaboli, czy po prostu będziesz chciał żebym przestał, to po prostu powiedz, ok? Nie chcę żebyś robił coś wbrew sobie.

— Ok... Pocałuj mnie — poprosił, a ja to zrobiłem, jednocześnie wsuwając w niego minimalnie palec wskazujący. Jego mięśnie od razu mocno się zacisnęły. Marek pociągnął mnie delikatnie za włosy, przerywając pocałunek i po prostu oddychając w moje wargi.

— Nie boli? — wyszeptałem w jego usta.

— Nie — odparł, a ja poruszyłem lekko palcem. Mięśnie chłopaka puściły na tyle, że mogłem wsunąć palec głębiej. Poruszałem nim w Marku, wsuwając go i wysuwając, i zginając lekko.

W pewnym momencie Marek poruszył się pode mną niespokojnie i jęknął dosyć głośno. Czyli znalazłem to, czego szukałem, a mianowicie prostatę. Stymulowałem ten punkt opuszkiem palca wsuwając i wysuwając z niego palec, i co chwilę naciskając mocniej, a Maruś wił się pode mną.

— Jeszcze? — szepnąłem.

— Tak — westchnął, a ja się uśmiechnąłem i włożyłem w niego drugi palec. Spojrzałem na niego, ale on tylko się do mnie uśmiechnął, więc poruszyłem delikatnie dwoma palcami. W pierwszej chwili lekko się skrzywił. — Poczekaj chwilę — poprosił, więc to zrobiłem.

Pochyliłem się nad nim i pocałowałem go mocno. Chłopak odwzajemnił pieszczotę, pogłębiając ją. Całowałem go zachłannie, jak w sumie robiłem to zawsze, gdy się rozstawaliśmy.

— Już możesz — wyszeptał w moje usta, a ja poruszyłem palcami. Jego mięśnie rozluźniły się na tyle, że mogłem je w niego wsunąć do końca.

— W porządku, skarbie? — zapytałem, a on pokiwał głową i naparł biodrami bardziej na moją rękę. Wsuwałem i wysuwałem z niego moje palce dość szybko, ale Marek nie mówił, że mu to nie odpowiada. Wręcz przeciwnie. Przymknął oczy i jęknął głośno.

Rozciągałem go tak jeszcze przez dłuższą chwilę, sprawiając mu przyjemność, co dało mi dużą satysfakcję. I podniecało mnie jeszcze bardziej, bo to jak Marek kręcił się pode mną z przyjemności było, cholernie, seksowne.

Wsunąłem w chłopaka trzeci palec i czekałem chwilę, aż mięśnie się lekko rozluźnią.

— Już trzy? — szepnął, a ja mu przytaknąłem. — Nie sądziłem, że się zmieszczą — powiedział, a ja się lekko zaśmiałem.

— Mam szczupłe palce — zauważyłem.

— Tak, ale... To i tak dużo — zauważył. — Już możesz — dodał, a ja poruszyłem palcami.

— W porządku?

— Tak.

Rozciągałem go naprawdę długo trzema palcami. Nie chciałem żeby go cokolwiek zabolało, czy żeby czuł jakiś dyskomfort. Chociaż wiedziałem, że pewnie i tak go trochę zaboli, albo będzie po prostu nieprzyjemne w pierwszej chwili.

— Łukasz — jęknął i wygiął plecy w łuk, a ja pochyliłem głowę i pocałowałem jego klatkę piersiową. — Łuki...

— Mmm... — wymruczałem, dosłownie pieprząc go palcami i całując jego obojczyk. — Już?

— Tak!

Zatrzymałem rękę i powoli wysunąłem z niego moje palce. Dałem mu buziaka i sięgnąłem po gumki. Wyjąłem jedną i już miałem rozrywać folię, ale Marek mnie powstrzymał, łapiąc za nadgarstek.

— Jeśli... To jest nasz pierwszy raz to może... Wiesz... Bez? — wyszeptał. — Przecież... Niczym się nie zarazimy od siebie — zauważył.

— Chcesz bez? — upewniłem się.

— Tak — potwierdził. Odłożyłem prezerwatywę na szafkę i wziąłem żel.

— Wedle życzenia — pochyliłem głowę i pocałowałem jego kolano, bo miał ugięte nogi.

— Mogę ja? — zapytał. Spojrzałem na niego zaskoczony, ale podałem mu żel. Marek usiadł i wycisnął lubrykant na palce.

— Więcej — powiedziałem, więc dołożył go trochę i oddał mi pojemniczek.

Wziął w dłoń mój twardy członek i powoli rozprowadził żel na całej długości mojego penisa. Przymknąłem oczy i westchnąłem cicho. Poczułem usta Marka na mojej klatce piersiowej. Kiedy skończył, spojrzałem mu w oczy, a on się uśmiechnął. Uniósł dłoń i resztkę żelu wytarł o moją klatkę piersiową i brzuch. Zaśmiałem się lekko, a Marek położył się na plecach z uśmiechem. Pokręciłem głową i pocałowałem go.

Przesunąłem prawą dłonią po jego udzie i założyłem je sobie na biodro. Lewą ręką nakierowałem penisa na jego dziurkę i wsunąłem się w niego troszeczkę.

— W porządku? — szepnąłem.

— Tak. Dalej — zażądał. Uśmiechnąłem się i wsunąłem w niego powoli. Nie protestował, więc wsunąłem się do końca.

— Nic nie boli?

— Nie — uśmiechnął się. — Ale to dziwne — poruszył się pode mną.

— To dobrze czy źle?

— Chyba dobrze... Wejdź jeszcze raz — szepnął. Wysunąłem się z niego i wszedłem jeszcze raz, ale tylko do połowy. — Do końca — powiedział, a ja to zrobiłem. Pochyliłem głowę i złączyłem nasze usta, jednocześnie powoli się w nim poruszając. Moje ruchy nie były jakieś precyzyjne, ani zsynchronizowane, czy rytmiczne. W końcu robiliśmy to pierwszy raz.

Poruszałem się w chłopaku, który dosłownie wił się pode mną, co nakręcało mnie niemiłosiernie.

Przesunąłem dłonią po jego ciele i zacisnąłem palce na jego penisie, pieszcząc go dłonią.

Marek jęknął głośno moje imię, a ja ciągle poruszałem się w jego wnętrzu.

Będę żałował tej pozycji wieczorem, bo moje kolano na pewno zacznie się odzywać, bo przecież obciążam je teraz za bardzo, klęcząc między udami Marka i kochając się z nim.

— Łukasz! — wyjęczał, a po chwili doszedł, spuszczając się w moją dłoń i na swój brzuch. Ja też już byłem blisko orgazmu.

Jęknąłem i wyjąłem penisa z Marka, aby skończyć na zewnątrz. Chłopak wziął członek w dłoń i obciągnął mi ręką. Doszedłem w jego palce i na jego brzuch.

Oparłem ręce po obu stronach głowy Marka i oparłem czoło o te jego. Oddychaliśmy w swoje usta, uspokajając oddech.

— Kocham cię — pocałowałem go lekko.

— Ja ciebie też, Łukiś — ponownie złączył nasze usta.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top