Rozdział 26: chcę spróbować

Moje dłonie przesunęły się po udach Marka, nadal okrytych materiałem dżinsów. Całowałem jego szyję, a z ust chłopaka, co chwilę uciekały westchnienia, a jego palce ciągnęły mnie lekko za włosy.

Marek objął mnie nogami w pasie, przyciągając mocno do siebie. Jak tylko weszliśmy do sypialni, pozbyliśmy się mojej ortezy, która krępowała by trochę moje ruchy. Bez niej było mi znacznie wygodniej.

Oderwałem się od Marka i ukląkłem między jego nogami, które rozplotły się, ale uda nadal spoczywały na moich.

Złapałem za krawędź jego koszulki i zdjąłem ją z niego, odrzucając ją za siebie. Blondyn usiadł i wsunął dłonie pod mój t-shirt, który po chwili dołączył do jego koszulki.

Ponownie złączyłem nasze usta, kładąc Marka na materacu. Blondyn przesunął dłońmi po moich plecach, muskając opuszkami palców mój kręgosłup, co było niesamowicie przyjemne.

Oderwałem się od jego warg i przesunąłem się z pocałunkami niżej. Zostawisłem mokre ślady na jego szyi, a potem obojczykach. Najpierw na jednym, a potem na drugim. Zsunąłem usta niżej na pierś mojego chłopaka, muskałem ją przez chwilę wargami, a potem zacząłem pieścić jego sutek. Marek jęknął cicho, ciągnąc mnie za włosy. Jednocześnie zsunąłem prawą dłoń po jego ciele.

— Łukasz — szepnął, kiedy moja dłoń, znalazła się na jego penisie. Zerknąłem na niego, nadal pieszcząc ustami jego ciało. Marek oddychał szybko przez rozchylone usta, a jego oczy były przymknięte.

Oderwałem się od jego ciała i rozpiąłem jego spodnie.

— Mogę? — zapytałem, zanim je z niego ściągnąłem. Marek pokiwał głową, a ja go rozebrałem. Pozbyłem się też swoich dżinsów.

Moje dłonie pieściły delikatnie ciało Marka, tak jak i moje usta. Chciałem sprawić mu jak najwięcej przyjemności.

Nigdy nie uprawiałem seksu, ale w sumie wiem, jak ma to wyglądać. No i nie powiem, że nigdy nie oglądałem porno. Wiem, że w rzeczywistości to jest inaczej i w ogóle, ale...

Od czegoś trzeba zacząć. Wiem, że podstawą jest to, jak przygotuję Marka. Jak go rozciągnę.

Trochę się tym stresuję. Nie chciałbym sprawić mu bólu, czy jakiegokolwiek dyskomfortu, chociaż wiem, że to bardzo prawdopodobne.

— Łukasz — Marek pociągnął mnie lekko za włosy, więc spojrzałem na niego. — Kocham cię.

— Ja ciebie też, skarbie — pocałowałem go i przytuliłem się do niego. — Bardzo, bardzo.

Leżeliśmy tak chwilę przytuleni, dopóki Marek nie poluzował uścisku na moim ciele.

— Dalej? — szepnąłem.

— Tak — pokiwał głową.

— Zgasić świtało? — zapytałem, ale chłopak pokręcił głową. Zaskoczył mnie tym, bo do tej pory, gdy dochodziło między nami do zbliżeń to zawsze przy zgaszonym świetle. Ale nie przeszkadzało mi zapalone.

Powoli rozebraliśmy się z bielizny, która wylądowała na podłodze przy łóżku.

Znowu skoncentrowałem się na pieszczeniu ciała mojego chłopaka. Całowałem jego brzuch, co sam przyznał, że bardzo lubi.

Zrobiłem mu malinkę na kości biodrowej i skupiłem się na pieszczeniu jego penisa. Wziąłem go do ust, ssąc. Marek jęknął głośno, napierając bardziej na moje wargi.

Z jego ust co chwilę uciekały jęki i westchnienia, a kilka razy wymamrotał moje imię.

Wargami pieściłem jego członek, a prawą dłonią muskałem jądra mojego chłopaka, co było niesamowicie przyjemne, a przynajmniej ja to bardzo lubię. Ale z jęków Marka, wnioskowałem, że on też to lubi.

— Łuki — wymamrotał. Wygiął się pode mną i naparł biodrami bardziej na moje wargi i doszedł w moje usta.

Przełknąłem wszystko i oblizałem usta. Pochyliłem się nad nim, chcąc go pocałować.

— Chcę tego spróbować — szepnął w moje wargi.

— Ok — pocałowałem go lekko i odsunąłem się, aby położyć na plecach na łóżku. Marek usiadł na moich udach i pochylił się nade mną, aby złączyć nasze usta.

Robił to co ja. Starał się powtórzyć moje gesty i dobrze mu szło.

Całował moją klatkę piersiową i zostawił na niej kilka malinek, które wychodziły mu już zajebiście dobrze.

Zaśmiałem się cicho, kiedy przejechał językiem po mięśniach na moim brzuchu, a on się tylko uśmiechnął.

— Nie mogłem się oprzeć — szepnął, a ja puściłem mu oczko. — Nie wiem jak mam to zrobić — powiedział, kiedy wziął delikatnie mojego, twardego już, penisa w dłoń.

— Powoli, skarbie. Weź do ust tylko główkę — oznajmiłem, a on pochylił głowę i wziął mój członek do ust. — Super — szepnąłem, kiedy zaczął ssać. Jego dłoń zaciskała się delikatnie na nasadzie członka. Położyłem rękę na tej jego i poruszyłem nią trochę. Zrozumiał, o co mi chodziło, więc teraz pieścił mnie jednocześnie ustami i dłonią.

Dobrze mu szło. Szybko załapał, jak to ma wyglądać i co ma zrobić, żeby wyrwać ze mnie jęk. Mi nauka robienia gały nie szła tak dobrze. Nie zliczę ile razy się zakrztusiłem za pierwszym razem.

Ale też ogromny wpływ miało to, że chłopak, z którym się wtedy spotykałem też nigdy tego nie robił, uczyliśmy się na sobie nawzajem, więc teraz mogłem przypilnować, aby to Marek się nie zakrztusił, bo to nic przyjemnego.

— Powoli, siebie — wymamrotałem. Starałem się nie ruszać, bo nie chciałem napierać bardziej na jego usta, nie chciałem żeby się zakrztusił moim członkiem.

Byłem już blisko orgazmu, o czym powiedziałem Markowi. Lekcję połykania powinien sobie zostawić na następny raz.

Chłopak wypuścił mój członek z ust, a ja położyłem dłoń na jego, która pieściła mojego penisa i przyspieszyłem jej ruchy. Doszedłem chwilę później, spuszczając się w nasze dłonie i na mój brzuch.

Wytarliśmy mój brzuch i nasze dłonie chusteczkami, które leżały na szafce nocnej.
Marek przysunął twarz do mojej i pocałował mnie lekko.

— Jak mi poszło? — uśmiechnął się z wargami tuż przy moich.

— Bardzo dobrze... Masz usta stworzone do robienia loda — oznajmiłem, a Marek zrobił się czerwony na twarzy.

— To ten moment, w którym się obrażam? — zapytał w moje usta.

— Nie. To ten moment, w którym mnie całujesz — dałem mu buziaka.

— No chyba nie — chciał się odsunąć, ale mu nie pozwoliłem. Zaśmiał się i upadł na mnie, uderzając mnie kolanem, w moje lewe kolano przez co syknąłem z bólu. — Przepraszam — pocałował mnie. — Ale to twoja wina. Ty mnie pociągnąłeś.

— Nie powiedziałem, że to twoja wina — zauważyłem, a on się do mnie przytulił.

Leżeliśmy chwilę w ciszy, a ja muskałem palcami jego nagie ramię. W pewnej chwili objąłem go mocno ramionami i pocałowałem w czoło.

— Kocham cię — szepnąłem.

— Ja ciebie też.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top