Rozdział 11: sobotni poranek

Wszedłem do mojego pokoju, gdzie w łóżku leżał już Marek. Chłopak przeglądał coś w telefonie, ale oderwał wzrok od smartfona i spojrzał na mnie. Udałem, że nie widzę, jak jego spojrzenie przesunęło się po moim ciele. Zapewne było tak, bo miałem na sobie tylko bieliznę.

- Co robisz? - zapytałem go, odkładając telefon na biurko.

- Przeglądałem instagrama - powiedział, a ja położyłem się obok niego.

- I co ciekawego tam znalazłeś? - objąłem go w pasie i ułożyłem głowę na jego ramieniu.

- Nic w sumie - oparł policzek o moją głowę. Wygładziłem materiał mojej koszulki, którą Marek ma na sobie. - Nie wiem po co mam profil na Instagramie - westchnął, a ja zabrałem mu telefon i odłożyłem go na biurko.

- Nie jesteś zmęczony? - zapytałem, kiedy zacząłem przysypiać, a Marek dalej bawił się moimi włosami.

- Trochę jestem - szepnął.

Uniosłem się na łokciu i spojrzałem na niego. Ledwo widziałem jego twarz, bo pokój był oświetlony tylko delikatnym światłem latarni ulicznych, które wpadało przez okno.
Chciałem się odezwać, ale nie zdążyłem, bo Marek pociągnął mnie na siebie żebym go pocałował. Upadłbym na niego, gdybym nie oparł się ręką o jego biodro.

Złączyłem nasze usta, a chłopak wczepił palce prawej ręki w moje włosy, a lewą przesunął po moich nagich plecach.

- Łukasz - wyszeptał. - Spróbujemy jeszcze raz?

- Na pewno? To nie będzie za szybko? - wolałem się upewnić. - Nie musimy się spieszyć - pocałowałem go w czoło. - Nie chcę żebyś czuł się pod presją, skarbie... Nie oczekuję nic... Bez pośpiechu - dałem mu buziaka.

- No dobrze - szepnął i wtulił się we mnie. Położyłem się na plecach i objąłem go mocno ramionami.

Starałem się nie zasnąć, dopóki Marek nie będzie spał, więc leżeliśmy dosyć długo w ciszy, a kiedy chłopak zasnął, ja też pozwoliłem sobie na sen.

Rano, gdy się obudziłem, Marek już nie spał. Siedział oparty o ścianę ze skrzyżowanymi nogami. Leżałem chwilę tylko na niego patrząc, jak bawi się moim telefonem.

- Sprawdzasz moje SMS-y? - położyłem mu dłoń na udzie.

- Nie wiem, jak ty możesz w to grać - powiedział, nie odrywając wzroku od telefonu. Sięgnąłem i zabrałem mu smartfon. - Ej! - zaśmiał się i chciał mi go odebrać. - Łuki, oddaj - poprosił i złapał mnie za ramię, ale nie mógł sięgnąć telefonu. - No proszę cię - zaśmiał się.

- Nie. Mną się zajmij, a nie telefonem - wypuściłem go z ręki na podłogę.

- A jak się stłukł? - zapytał.

- Nic mu się nie stało - dałem mu szybkiego buziaka.

- Zrobiłem ci ładne zdjęcie, wiesz? - założył nogi na mój brzuch. Położyłem ręce na jego piszczelach.

- Pokaż - przysunąłem się trochę do niego, więc oparł stopy o łóżko. Sięgnął po swój telefon i pokazał mi tapetę. Na zdjęciu leżałem na boku, przytulałem się do poduszki, w której chowałem twarz. Na szczęście nie widać było, że mam na sobie bokserki, a nie spodnie od piżamy. - Będziesz je pokazywał publicznie? - zaśmiałem się.

- Rozebrałeś się na w-fie - przypomniał mi.

- Jak biegam latem to też zazwyczaj bez koszulki - rzuciłem.

- A do zdjęcia masz zastrzeżenia? - zaśmiał się.

- Nie mam. Mój brzuch ładnie wyszedł - oddałem mu telefon.

- Bo masz ładny brzuch - położył smartfon na biurko. Prawie przy tym się na mnie przewrócił. - To jakie mamy plany na dziś? - spojrzał mi w oczy.

- Będziemy się lenić do południa w łóżku - oznajmiłem, przesuwając prawą dłonią po jego nodze.

- A potem? - uśmiechnął się.

- Zobaczymy jeszcze... Chodź do mnie - wyciągnąłem do niego ramiona, a on się do mnie przytulił.

- Wiesz co? - szepnął.

- Co takiego? - przesunąłem dłonią po jego plecach.

- Kocham cię - schował twarz w mojej szyi, którą lekko pocałował. Uśmiechnąłem się i przytuliłem go mocniej.

- Ja ciebie też, Mały - wyszeptałem.

Oczywiście nie leżeliśmy w łóżku spokojnie zbyt długo. Musiałem powiedzieć coś głupiego, za co oberwałem poduszką. Nie mogłem tego tak zostawić, więc oddałem lekko Markowi. I to był błąd, bo już po chwili okładaliśmy się poduchami. Byłem na przegranej pozycji, bo leżałem na łóżku, a Marek klęczał.

- Wygrałeś! - krzyknąłem i złapałem go za nadgarstki. Zaśmiał się głośno i pochylił się żeby mnie pocałować. Wciągnąłem go na sobie, a gdy usiadł mi na biodrach, złączył mocno nasze usta. Uśmiechnąłem się lekko i pogłębiłem pieszczotę, kładąc dłonie na jego biodrach.

Starałem się trzymać ręce tak żeby się nie przestraszył, żeby nie musiał mnie upominać. Ale to było łatwe tylko w teorii, bo Marek wcale nie ułatwiał mi jasnego myślenia.

Dłonie blondyna zsunęły się na moją klatkę i otarł się pośladkami o moje krocze, co wywołało moje westchnienie. Marek oderwał się od moich ust i oparł czoło o moje. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a chłopak, perfidnie, powtórzył ruch swoich bioder.

- Marek - szepnąłem, przytrzymując go w miejscu, trzymając jego biodra. - Nie możesz tak robić.

- Dlaczego? - znowu chciał to zrobić, ale powstrzymałem go, łapiąc za pośladki.

- Bo mnie podniecisz w ten sposób - oznajmiłem, a on się zarumienił.

- Przepraszam - szepnął.

- Nie przepraszaj, skarbie - podniosłem się i go pocałowałem. - To nic złego przecież - powiedziałem. - Tylko obaj wiemy, że to nie jest jeszcze właściwy moment.

- Masz rację - przytulił się do mnie. Objąłem go ramionami.

Boże, jaki on jest uroczy.

- Maruś - szepnąłem.

- Co? - bawił się moimi włosami.

- Jesteś uroczy - oznajmiłem, a chłopak się zarumienił. - Słodziaku... Będę teraz tak do ciebie mówił.

- Jeju... Nie - zaśmiał się.

- Będę - dałem mu buziaka. - Jesteś, cholernie, uroczy, skarbie.

- Ale tylko jak jesteśmy sami, ok? - powiedział.

- No dobrze... Słodziaku - szepnąłem, a on się roześmiał.

- Powiem ci coś - położył dłonie na mojej szyi.

- Słucham uważnie.

- Cieszę się, że cię poznałem... I tak sobie pomyślałem - spuścił wzrok na swoje dłonie, które spoczywały na moim ciele. - Że żeby nie to wszystko, co się wydarzyło... Nie wyprowadziłbym się do Warszawy i byśmy się nie poznali - spojrzał mi w oczy.

- Nie masz pewności... A może jesteśmy sobie pisani?

- Wierzysz w takie rzeczy? - zdziwił się.

- Wierzę w przeznaczenie - dałem mu buziaka.

- Uważasz, że to przeznaczenie? - zapytał, a ja pokiwałem głową. - To trochę... Hmm... Nie wiem, jak to określić - zastanowił się chwilę. - No chodzi mi o to, że wychodzisz teraz na romantyka tak trochę.

- Może trochę... Oczekujesz teraz romantycznej randki? - zapytałem. Marek pokiwał głową, a ja się roześmiałem. - To coś wymyślę... A przynajmniej spróbuję.

- Dobrze... Nie mogę się doczekać - przytulił mnie mocno.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top