Come On
Wrócili do domu cali zmarźnięci i zmęczeni. Lee wiedział, że spacerowanie w chłodny listopadowy dzień nie jest dobrym pomysłem jednak zgodził się na zachcianke swojego ukochanego, który kichał teraz w najlepsze. Czarnowłosy zaśmiał się i pogłaskał młodszego po czerwonym policzku.
-Skarbie, już nigdy nie wychodzimy w taką pogodę. - mówi zmartwiony, a Jisung uśmiechnął się na jego słowa. Minho był bardzo opiekuńczy. Zawsze się o niego martwił. Czasem był nawet nie do wytrzymania. - Idź się przebierz, zrobię herbatę. Ogrzać się musimy. - Han potrząsnął energicznie głową i zaraz zniknął w ich sypialni. Starszy koreańczyk włączył czajnik, jednak coś podkusiło go do wejścia do pokoju. Stanął w drzwiach i spojrzał z miłością na chłopaka, który siłował się z mokrą bluzą.
-Daj, pomogę Ci. - zaśmiał się Minho. Podszedł do blondyna, pociągnął szary materiał do góry zmuszając Jisunga do podniesienia rąk. Lee przejechał wzrokiem po nagich plecach młodszego, delikatnie oplótł go w pasie i przyłążył swoją brodę do jego ramienia. JI czuł teraz jego ciepły oddech na nagiej skórze. Objął jego zmarźnięte dłonie tymi swoimi, cicho westchnął.
-Minnie, a może... Ogrzejemy się jakoś inaczej? - cichy i zawstydzony głos Hana dobiegł do uszu starszego w chwili, gdy scisnął go delikatnie za biodro. Lee oblizał wargi spoglądając na bladą klatkę piersiową chłopaka odbijającą się w lustrze.
Jisung był dla niego idealny. Idealny w każdym detalu. Mógł godzinami patrzyć w jego ciemne radosne oczy czy głaskać jego pucate policzki, których młodszy tak nie znosił. Trzymać jego małe dłonie, całować suche usta czy ścierać słone łzy z jego powiek. Cała jego osoba była dla niego czystą perfekcją. Cały jego charakter i usposobienie. Jego spóźnialstwo czy bałaganiarstwo nie było dla niego wadą. Każdy niezręczny moment pokazywał jak uroczy i nieśmiały może być ten chłopak.
Ale Han miał też ciemną stronę. Tylko ta jedan strona była przeznaczona tylko dla Minho. Tylko Minho znał te oblicze Jisunga, w której blondyn był tak grzeszny. Tak grzeszny, że nikt by sie po nim tego nie spodziewał. Lee widział ogień w jego oczach za każdym razem. I za każdym razem ogień ten wywoływał w nim ciarki i pożądanie.
Teraz też to widział. Han odwrócił się do niego przodem i wiercił dziurę w jego oczach. Dłonie czarnowłosego powędrowały na zimne plecy przyciągając go bliżej. Ich usta prawie się stykały, a oddechy powoli się mieszały. Minho się nie śpieszył. Delikatnie rysował wzorki na jego skórze, tak jakby chciał najpierw rozgrzać swojego ukochanego. Han nie miał nic przeciwko. Podciągnął koszulkę starszego i równierz dotknął jego bladej skóry. Minho poczuł chłód. Cholerny chłód, wręcz ból. Jednak mu pozwolił, kontynuując swoje działania. Lee zbliżył usta do szyji młodszego i zaczął składać na niej motyle pocałunki. JI Jęknął cicho, badając klatkę piersiową chłopaka. Był już w niebie. Już czuł pążadanie i potrzebę bliskości.
-Ch-chodź na łóżko-wysapał blondyn, który czuł jak ślina leci z jego szyji. Minho złapał go w biodrach i rzucił na drewniany mebel. Górował nad nim i podziwiał jego ciało.-Może byś mnie w końcu pocałował, dupku? - uśmiech wdarł się na usta starszego od razu. Pokręcił głową i przyłożył usta do jego ucha.
-Zepsułeś atmosferę.
-Tru...-pocałunek był nagły i zachłanny. Taki jaki Jisung chciał poczuć od dłuższego czasu. Całowali się namiętnie i chaotycznie, dotykając się dłońmi nawzajem. W szybkim tempie temperatura wzrastała. Koszulka Minho znalazła się nagle w kącie pokoju, tak jak spodnie obojga. Starszy zaczął dociskać swoje biodra do tych chłopaka pod nim. Czuł jego gorąc i gotowość. Han pragnął tego zbliżenia tak cholernie, a jego kochanek dobrze to wiedział. Czarnowłosy zaczął całować jego tors. Zostawiał po sobie tylko czerwone mokre ślady, a Han nie potrafił wytrzymać w ciszy. Ciche jęki dolatywały do uszu starszego jak najpiękniejsza muzyka.
-M-Minho... Zacznij już... - Starszy tylko uśmiechnął się lubieżnie. Sięgnął dłonią pod jego bieliznę i dając Jisungowi chwilę przyjemności. Han cieszył się jego dotykiem przez krótki moment. Pragnął więcej.
JI stękał cicho, gdy chłopak zatopił się w jego wnętrzu. Starszy delikatnie gładził jego boki, nie wykonywał żadnych ruchów. Chciał go przyzwyczaić, musiał uważać aby go nie skrzywdzić. Po kilku minutach młodszy nie czuł bólu, a straszy zaczął delikatnie się poruszać. Oddychał szybko, przyciągnął Minho do siebie, który od razu złączył ich usta w czułym pocałunku. Muskał jego usta w taki sposób, że Jisung na chwile zapomniał o czynach partnera. Jednak szybko zaczął czuć przyjemność z ich bliskości. Lee nieznacznie przyśpieszył, a przez ciało blondyna przelatują pojedyncze fale gorąca. Han zacisnął palce na ramionach chłopaka, który znowu całował jego szyję i linie szczęki. Wiedział, że jest już blisko, że już niedługo zaleje go fala rozkoszy i satysfakcji.
-Mi-Minho... Proszę... - Wyjęczał cicho, a to nakręcało starszego jescze bardziej. Jak na zawołanie przyśpieszył ruchy i mocniej złapał za ramiona chłopaka. Ostatnie pchnięcia były agresywne i chaotyczne, takie które dają im obu ogromną przyjemność. W końcu młodszy nie dał rady. Wygął się w łuk i poczuł ogień we wszystkich zakamarkach swojego ciała.
-Minnie...
-Ciepło Ci teraz? - wysapał głosem i opad na swój bok. Jisung obrócił się bokiem do jego czerwonej twarzy i odgarnął mokre włosy z czoła. Chłopak pokręcił ze śmiechem głową i złapał młodszego za rękę. - Kocham Cię, Sungie.
-Ja ciebie też.
-To teraz tylko czekamy dziewięć miesięcy na dzidziusia.- cmoknął blondyna w czoło, który od razu zaczął się śmiać.
-Jesteś głupi, Lee Minho.
-Głupi z miłości.
___________________________________
Grudzień jest zawsze ciężkim miesiącem. Przygotowywania do świąt zajmowały zawsze dużo czasu i energii, dla niektórych był to miły spędzony czas a dla innych było to utrapieniem. Dla jisunga grudzień był wyjątkowo okrutnym miesiącem. Nie dość że postanowili z minho spędzić te święta w rodzinie starszego (oprócz wigili którą chcieli spędzić sami) , jisung zgłosił się do przyżadzenia niektórych potraw świątecznych, podczas gdy minho miał kupić prezenty to jeszcze samopoczucie jisunga ciągle ulegało zmianie. Bolący brzuch czy głowa, nudności były wręcz codziennością od pewnego czasu. Natomiast różne zachcianki same go już przerażały.
I właśnie w dniu poprzedzającym wigilię, jisung po półgodzinnym epizodzie w łazience z wymiocinami w roli głównej, zaczął zastanawiać się nad przyczyną swojego stanu. Rozważał już zatrucie pokarmowe czy wirusówkę, ale trwało to już za długo.
Blondyn usiadł na łóżku i ze smutkiem spojrzał na szafkę nocną, na której zostawił swoją komórke. Bez namysłu sięgnął po nią i wybrał numer do minho, który aktualnie był w studio i zapewne pracował nad nową choreografią. Odebrał dopiero za drugim razem, a to tylko dobiło hana.
-Minho, wróć do domu - powiedział młodszy, prawie płacząc.
~ Dlaczego? Stało się coś, Sungie? - blondyn tylko pociągnął głosem i próbował coś z siebie wydusić, ale nie miał na to siły. - Źle się czujesz?
- Przyjedź pro-roszę- jisung przycisnął do piersi jedną z poduszek i ułożył się na łóżku, czując ścisk w żołądku. Gdy tylko usłyszał ciche "zaraz będę" od swojego ukochanego, uspokoił się trochę i rozłaczył.
Potrzebował teraz obecności minho, zwłaszcza że obawiał się najgorszego. Dlatego leżal bezczynnie póki, starszy nie wrócił. Minho wręcz wparował do ich sypialni, uklęknął przed łóżkiem, łapiąc twarz jisunga w dłonie.
- Kochanie... Co się dzieje? - kiedy melodyjny głos czarnowłosego dotarł do uszu jisunga, chłopak wtulił się w niego i pozwolił kilku drobnym łzom zlecieć po swojej twarzy.
- Musimy porozmawiać - Jisung starł łzy i usiadł na łóżku, ciągnąc starszego, aby siadł koło niego. Minho złapał jego małe dłonie w te swoje i nakrył blondyna kocem. - Co byś powiedział gdybym... Gdybym...
-Spokojnie, sungie.
- Co byś zrobił gdybym był w ciąży? - głos Młodszego załamał się w połowie pytania, a on sam wyrwał dłonie z uścisku, aby schować w nie czerwoną twarz. Minho przez chwilę analizował jego słowa, aby po kilku sekundach przyciągnąć blondyna na swoje kolana i mocno przytulił. Odciągnął jego dłonie od twarzy i przybliżył sie jeszcze bardziej.
- Jisungie, jesteś w ciąży?
- Nie wie-em - odparł blondyn, chowając nos w zagłębienia szyji starszego. Oplótł go ramionami i nogami, jak mała koala. Lee przytulał go czule, delikatnie smyrał po włosach i cmokał go w czubek głowy co jakiś czas. Gdy po parunastu minutach młodszy uspokoił się i przestał płakać, spojrzał na swojego narzeczonego szczenięcymi oczami.
- Co zrobimy?
- Wypadało by zrobić test, prawda? - minho złożył na jego policzku delikatny pocałunek, a jisung pociągnął nosem. Bał się. Tak bardzo się bał, że jeśli naprawdę w jego wnętrzu rozwija się mała istotka, to nie da sobie rady. - Jisung?
- Tak?
- Kocham Cię. I jeśli jesteś w ciąży, to wiec że jestem z tobą, z wami. Nie musisz się bać, Sungie. Nie zostawię cię. Wszystko będzie dobrze - minho wiedzał że musi wesprzeć chłopaka. Jisung był czasem zbyt wrażliwy, przestraszony. Czułe słówka, mimo że mogłyby się wydawać tandetne, to działały na hana uspokajająco.
- Zostań tu. Pójdę do apteki.
___ __ __ ____ ___ ___ __ ___ ___ ___ ___
Minho wcale nie stresował się tym że jego narzeczony siedział w łazience przez dwadzieścia minut i nie miał chyba zamiaru wychodzić. On panikował. W końcu ciemnowłosy musiał zacząć się do niego dobijać, ale ostatecznie jisung wpuścił go do środka.
- I jak? - spytał Lee widząc zaszklone oczy chłopaka. Blondyn wbił oczy w swoje stopy, zaczynając skubać rękaw bluzy.
- Trzeba zaczekać kilka minut- odparł cichutko, a minho podszedł do niego, złapał za rękę i wyprowadził z pomieszczenia. Usiedli na kanapie, Lee przyciągnął młodszego do siebie, ale tamten nie miał na to ochoty; czuł jakby rosnący w jego brzuchu stres miał go zaraz rozsadzić.
- Sungie... - blondyn spojrzał na swojego zmartwionego narzeczonego, aby zaraz posłać mu niemrawy uśmiech. - Czy ty... Nie chcesz...dziecka?
Jisung otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Minho wyglądał jakby zaraz miał się popłakać, tak bardzo bał się o chłopaka. Han natychmiast wszedł na jego kolana, mocno się wtuląc i głośno protestując.
Chciał dziecka. Tak, chciał dziecka z minho, nawet jeśli cholernie się bał. Bał się ich przyszłości, tego czy dadzą sobie radę, ale wiedział że będą szczęśliwi. Mimo że nigdy jakoś specjalnie nie rozmawiali o założeniu rodzinny, jisung był przekonany o tym że minho chciał mieć dzieci. Starszy wiele razy żartował o rzekomej ciąży hana po ich stosunkach. Ale on nigdy nie brał tego na poważnie. Dlatego kiedy nudności zaczęły go wykańczać, nie powiedział o tym chłopakowi. Dlaczego? Cóż, może nie chciał on go denerwować czy wprowadzać w błąd. Sądził że są za młodzi i nie gotowi na założenie rodziny, dlatego teraz tak bardzo się stresował.
- Może... Sprawdzimy wynik? - Jisung wstał z kolan ukochanego i drżacym krokiwm poszedł po test. Minho zaczekał na niego przed łazienką, miał wrażenie że zemdleje, gdy tylko ujrzał młodszego chłopaka ze łzami w oczach.
- Jisungie... Czy my? - Starszy patrzył na chłopca, który zaraz mocno się w niego wtulił, dając upust emocjom.
- Tak. Będzie-emy rodzicami - wyjąkał blondyn pezez śmiech i spojrzał w oczy swojemu chłopakowi. Minho od razu uśmiechnął się tak szeroko jak tylko był w stanie, przyległ swoimi ustami do tych należących do jisunga, podnosząc go delikatnie do góry, aby obkręcić się z ukochanym dookoła.
- Kocham was. Tak bardzo was kocham - minho postawił hana na podłodze i znów przytulił. Łzy zaczęły lecieć po jego policzkach, co wcale mu nie przeszkadzało, bo ciężarny zaraz je zcałował.
- A my ciebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top