2. "yo"
Widział ją nadal czasami gdzieś w tłumie, ale nigdy długo, choć zawsze bezprzytomnie, wodził za nią wzrokiem. Znikała i się pojawiała. Tak, jak wiedza Ekko o logarytmach. Nigdy nie było jej wtedy, kiedy chciałby, żeby była.
Ponieważ coś o Jinx sprawiało, a zwłaszcza od czasu tej jednej rozmowy z Ajuną, że może naprawdę u niej zapunktował i się jej spodobał. A jeżeli nie to chciał pogadać, ponieważ, kiedy ostatnio rozmawiali, wydawała się sympatyczna i zupełnie w typie EKko.
Nie wiedział, w sumie, jaki jest jego typ, ale ona z pewnością była w jego typie. Miała niebieskie włosy, on miał białe.
— Chyba naprawdę powinienem iść pofarbować te odrosty — powiedział do Ajuny, kiedy stali przy automacie i czekali, aż wypadnie im pepsi.
To był inny automat, nie ten z kawą, ale przecież to mogło się zdarzyć również tutaj. Szkoła była prawie pusta i nagle Ekko uderzyła ta jedna logiczna myśl. One pewnie już też nie chodziły do szkoły. Nie wyglądały na takie, co by to lubiły. Pewnie już bawiły się dobrze na plaży, kiedy on gotował się na słońcu, siedząc w ławce na niepotrzebnej lekcji biologii i wachlował się zeszytem, ponieważ klimatyzacji nie było. Taka to była szkoła, publiczna.
Więc jego ramiona opadły trochę, ponieważ, pomimo że otrzymał przy pierwszym spotkaniu z Jinx niezłą porcję zażenowania, to może jeszcze był go trochę głodny. Chciał, aby zażenowała go jeszcze raz.
Więc pojawiła się, jak grom z jasnego nieba. Włosy miała związane w luźnego kucyka z tyłu, w krótkiej białej bluzce z jakimiś dziwnymi napisami po ioniańsku, których nie umiał przeczytać, ponieważ ssał w ten język. Lux obok niej, wyglądała idealnie i nadal miała na sobie te same różowe okulary w kształcie serc z wcześniej.
Podeszła do Ekko i uśmiechnęła się prawie tak samo, jak za pierwszym razem, może tylko trochę bardziej, jak do znajomego.
— Hej, chłopcze.
Uniósł brwi i zaśmiał się z niedowierzania, ponieważ ton był nadal ten sam.
— Lubię twój uśmiech — puściła oczko.
Na to się zarumienił, a Ajuna za nim wybuchnął podtrzymywanym śmiechem i uderzył go raz w plecy, popychając go trochę do przodu.
— Co kupujecie? — zagaiła Lux jakby nigdy nic.
Jinx troche się otrząsnęła, a jej twarz przeciął jeszcze większy uśmiech.
— Jako starsze koleżanki możemy wam postawić pepsi, okej? - i zanim zdążyli coś powiedzieć, wepchała się w kolejkę i zaczęła kupować pepsi.
Uczniowie patrzyli się na nią z oburzeniem, ponieważ automat był jedynym miejscem, gdzie można było dostać coś zimnego do picia, poza sklepem spożywczym, który był metry za szkołą, ale nikt nie odważył się opuścić budynku, w którym nadal było chłodniej niż na dworze.
— Okropna pogoda, no nie? — rzuciła Lux — Można się ugotować. Zetnie ci białko i puf, nie żyjesz. Dlatego dobrze, że jest szkoła. To dobre miejsce, nauczyciele są mili. O hej, Ajuna...
Ajuna odpowiedział na powitanie, a Ekko spoglądał zagubiony to na jedno to na drugie.
— Skąd się znacie?
-—Chodzimy razem an dodatkowe z biologii. Jest dla wszystkich klas. Mamy to samo marzenie — zaczęła tłumaczyć Lux i patrzyła się gdzieś w dal, jakby w ogóle nie mówiła do nich — Chcemy być lekarzami, z pasją, ratować ludziom życie. Takich teraz brakuje. Moja mama była u lekarza ostatnio i nawet dobrze jej nie zbadał i przepisał lekarstwo, które potem o mało jej nie zabiło, wiecie, jak to się nazywa...
— Szok anafilaktyczny — podsunął Ajuna.
— No właśnie. Jinx poszła wam kupić pepsi, ale powiem wam, że jest strasznie niezdrowe. Okropnie wręcz, moja ciocia...
— Okej, Lux — Jinx podeszła do nich z dwoma puszkami pepsi i podała im obydwie jedną ręką, drugą szczypiąc Lux w policzek.
— Aua, puść mnie, właśnie mówiłam im...
— Przepraszam, ona taka jest, jeżeli nie umie się jej wyłączyć.
— Ich to interesowało, prawda?
— Bardzo — pokiwał głową Ajuna i otworzył swoją puszkę.
— Pijemy truciznę — dodał Ekko, ciągnąc łyka ze swojej.
Jinx znowu skupiła na nim wzrok, co sprawiło, że trochę zakrztusił się swoim napojem.
— O właśnie, młodszy kolego...
— To Ekko — wtrąciła Lux i uśmiechnęła się tylko, widząc jego oszołomioną minę na fakt, że znała jego imię i odpowiedziała mu na niezadane pytanie: — Jesteś kumpel Ajuny, chłopie, jak miałabym cię nie znać, hmm?
I z tym pogłaskała Ajunę po głowie, jak mama czasami głaskała Ekko. Poczuł się zazdrosny, ale potem Jinx ponownie pochłonęła jego uwagę, wyciągając telefon i odsuwając się trochę od reszty. Kiwnęła na niego palcem, aby podszedł.
— Hej, Ekko, wiesz, powiem ci coś w tajemnicy — wskazała, aby podszedł jeszcze bliżej.
Oboje schylali się z jakiegoś powodu nad czarnym ekranem jej telefonu.
— Piszę książkę i potrzebuję twojej pomocy.
Ekko popatrzył na nią z powątpiewaniem i spróbował się odsunąć.
— Ale nie, naprawdę... widzisz... — nagle odblokowała ekran i pojawiła się na nim lista kontaktów. Przejechała palcem po szklanej powierzchni i zatrzymała się na literce „E", gdzie jedna z nazw okazała się jego imieniem, nacisnęła na nie, a potem posłała mu śmiertelnie poważne spojrzenie — To książka telefoniczna i brakuje mi twojego numeru.
Niemal od niej odskoczył. Jakby go czymś oparzyła.
— Dlaczego się tak zachowujesz? — zapytał, zupełnie przerażony, Jinx patrzyła na niego z krzywym uśmiechem, jakby z czegoś zadowolona — Zaraz naprawdę się popłaczę. Przestań tak robić.
Jinx tylko uśmiechnęła się szerzej, jakby to było fizycznie możliwe. Miała niemożliwie ogromny uśmiech.
— To jak? Nie pomożesz mi? — zmarszczyła brwi, jej uśmiech natychmiastowo zniknął, a ramiona opadły jej, jakby była zawiedziona.
Odsunął się jeszcze bardziej i pokręcił głową.
— Nie ma mowy.
Jej uśmiech powrócił, było w nim coś ze złośliwości.
— Spoko, Ajuna i tak mi poda — puściłą oczko.
A potem z prędkością światła odeszła i zaczęła przemierzać korytarz, przebierając z nonszalancką leniwością swoimi długimi nogami. Ekko wcale ich nie podziwiał, nie rozumiał więc dlaczego Lux, przechodząc obok niego, wyszeptała mu do ucha:
— Tak chłopie, wiem, wyglądają, jakby pięły się do nieba albo w nieskończoność.
Czuł się, jak protagonistka anime i gardził sobą tylko trochę, kiedy się zarumienił. To było niepokojące, podobnie zaczął się niepokoić, kiedy ciągi szły mu zbyt dobrze, kiedy ćwiczył. Ale potem wrócił do domu z dwóją i wszystko wróciło do normy.
W tym przypadku może nawet nie chciał, by wróciło. Jeżeli Jinx miała zmienić jego życie w anime, to nadal była mała cena za jej przyjaźń. Chyba. Bo to, co teraz robili, to było zawiązywanie przyjaźni, prawda?
Ekko spojrzał na Ajunę, który patrzyła na niego jakoś tak refleksyjnie, jak mędrzec.
Nie chciał wiedzieć.
___
Te ostatnie dni w szkole stały się dla niego trochę ciekawsze. Bo nie było to już tylko siedzenie z Ajuną i narzekanie na pogodę i brak telewizora i „kurcze Ekko pograłbym teraz w FinalFantasy, chodźmy, grajmy w Final Fantasy". Ostatecznie nie szli, ponieważ Ajuna naprawdę nie mógł. Takich już miał rodziców.
Jinx nie przyszła do szkoły następnego dnia, ale zaczepiła ich Lux i gdzieś pomiędzy wszystkimi słowami, które niepilnowane uciekały jej z ust, zdołał się dowiedzieć, że ma dentystę.
— Nienawidzi dentystów, powiedziała, żebym jak coś zaczepiła cię o jego numer — wskazała na Ekko, obejmując Ajunę ramieniem — Ale nie wiem, czy będę chciała to dla niej zrobić. Na razie czekam na nagrodę.
— Nie dawaj jej mojego numeru — zwrócił się Ekko błagalnie do Ajuny.
Ten uśmiechnął się, jak sam szatan i wzruszył ramionami.
— My jesteśmy przyszłymi przyjaciółmi po fachu, Ekko — powiedziała Lux, jeszcze bardziej przytulając do siebie Ajunę — Nie wyobrażasz sobie, do czego on jest zdolny się posunąć, aby mi pomóc.
Ekko ruszył w stronę wolnych ławek na korytarzu, a oni za nim. Usiadł i oparł brodę na rękach, zakładając łokcie na blat stołu.
— Chodzi mi tylko o to — zaczął, kiedy już oboje obok niego usiedli — Że chce mieć spokój od tych tekstów na podryw przynajmniej w domu.
Lux zaczęła bawić się swoimi okularami i uśmiechnęła się szeroko.
— Jak coś to ją zablokujesz, ale może nie będzie do ciebie pisała tylko dla żartów. Kto wie.
— Raczej będzie.
— Raczej tak.
Ajuna patrzył w okno ze zmrużonymi od słońca oczyma, jakby zupełnie nie słuchał ich rozmowy, ale kiedy Lux już sobie poszła, usiadł obok niego i poklepał po przyjacielsku jego udo.
— Przeszkadzają ci jej żarty?
Wzruszył ramionami.
— Trochę...
— Znasz powód?
— Chyba...
Siedzieli chwilę w ciszy, a Ajuna zaczął gwizdać, pomimo że w szkole nie wolno było gwizdać. W sumie teraz i tak nie miał kto go na tym złapać.
— Będzie okej, to dopiero początek. Nie wszyscy od razu będą do ciebie przychodzić z rana z naleśnikami. Musisz poczekać.
— Mówisz, że to początek na końcu roku szkolnego, mam niecałe dwa tygodnie, może nawet nie, żeby ją sobą zainteresować. Potem pewnie gdzieś pojedzie, a jak wróci w następnym roku, to pewnie już nie będzie pamiętać, jak mam na imię.
— Już ją zainteresowałeś, zobaczymy, co się stanie, jak dam jej twój numer, okej? — i znowu poklepał go po udzie i uśmiechnął się pięknie, oczy mu trochę błyszczały, a brwi opadały do dołu, podobnie, jak powieki, uwydatniając jego długie czarne rzęsy.
— A dasz jej mój numer?
— Jeżeli naprawdę tego nie chcesz to nie.
Ekko oparł głowę o jego ramię.
— Tyle że ja...
Poczuł, jak ręka Ajuny trochę sztywnieje pod wpływem jego dotyku, ale nie mógł się teraz zastanawiać, co się z nim dzieje. Chciał, żeby Jinx miała jego numer, chciał mieć jej numer i może zaprosić ją na jakiś obiad do McDonalda czy coś. Chciał. Jinx.
— Chcę, żeby miała mój numer.
Usłyszał, jak Ajuna śmieje się cicho.
— W takim razie załatwione.
— Nie może wiedzieć, że chciałem.
— Spoko, wiem.
Odsunął się od Ajuny i położył głowę na blacie stołu, wzdychając cicho.
— Słuchaj, nie wiem, dlaczego tak jest.
Ajuna zrobił to samo i leżeli naprzeciw siebie na ławce, patrząc się na siebie, nic nie mówiąc, ale Ekko czuł, że dobrze wie, o co im obu chodzi, choć nie chciał tego nazywać. Ponieważ nazywanie rzeczy po imieniu sprawia, że stają się one zbyt rzeczywiste. Wolał, kiedy były niedopowiedziane i mętne, takie, żeby nie musiał starać się ich zrozumieć.
— Ja też nie wiem — powiedział Ajuna, jego wargi były czerwone od częstego przygryzania, ponieważ choć Ekko wyrósł z obgryzania paznokci, Ajuna nigdy nie wyrósł z tego nawyku.
— Ale czuję się z tym dobrze i — to miało zabrzmieć, tak jak brzmiało — Cieszę się, że jesteś moim przyjacielem.
Ponieważ czasami czuł, że na niego nie zasługuje, że nie oddaje Ajunie tego wszystkiego, co on dla niego robi. Nigdy nie zrobił mu śniadania, nie pomagał mu z matematyki czy innych przedmiotów i nie dawał ściągać na geografii. Ponieważ nie umiał żadnej z tych rzeczy, a Ajuna wydawał się umieć wszystko i zwyczajnie nie potrzebować Ekko do niczego. Jedyne co mógł dla niego zrobić to chodzić z nim do szkoły, kiedy nie musiał.
Ajuna patrzył na niego teraz trochę inaczej, mrużył oczy, jakby nad czymś się zastanawiał i kiedy Ekko już miał zapytać, o co chodzi, to cała ta mina jakby zniknęła w jedną sekundę, zastąpiona ogromnym uśmiechem.
— Spoko Ekko, wiem, że jestem świetnym przyjacielem. Nawet pomagam ci z kraszem.
— Kraszem?
— Mhm...
— To nawet nie jest... Przestań.
Ajuna wyciągnął rękę i ścisnął jego policzek ze śmiechem. Boleśnie, ale się z tego śmiał.
— O mój boże, jak ja cię nie znoszę.
— Och? Przed chwilą wyznawałeś mi miłość.
— Pomyliłem się, jesteś diabłem. Zostaw moją twarz i spadaj na swój demaciański dla lepszych.
Ajuna nadal się śmiał i jeszcze mocniej go uszczypnął. Tak, że Ekko naprawdę stanęły łzy w oczach z bólu, a kiedy jedna spłynęła, otarł ją, a potem oblizał kciuka.
— Jesteś obrzydliwy — skrzywił się, bo naprawdę, co kurwa?
— No. Już to mówiłeś, zmień płytę.
— Będę to mówił, dopóki nie przestaniesz robić tych wszystkich dziwnych rzeczy.
Ajuna puścił jego policzek i się wyprostował, zaczął żuć wargi i wyglądało to dość boleśnie, więc Ekko wyciągnął rękę w jego stronę. Odsunął się jakoś tak gwałtownie i patrzył przez chwilę na dłoń Ekko z przestrachem, jakby miał go nią uderzyć.
— Wybacz... Chodzi mi o to... Przestań żuć wargi Ajuna, potem będzie cię to boleć.
W następnej chwili Ajuna uderzył czołem o blat stołu i wyglądało to jeszcze bardziej boleśnie, ale tym razem Ekko już nie próbował go dotykać, aby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku.
— Ajuna?
— Aj Ekko, biedny Ekko z kraszem na koniec roku — mamrotał do siebie, a potem zaczął się śmiać.
Po chwili milczenia obrócił głowę i podniósł na chwilę wzrok. Kiedy zobaczył Ekko, odwrócił się całkowicie w drugą stronę i jakby skulił.
— Możesz iść na swój demaciański dla słabszych, mojej pani nie ma. Okienko. No, Ekko idź już, bo się spóźnisz.
Miał mu powiedzieć, że wcale nikogo już o tej porze roku nie obchodziło czy się spóźni, czy nie, ale coś w postawie Ajuny w tamtej chwili, sprawiło, że poczuł, że powinien się wycofać.
wiecie, robię w dziesięć dni do bronzu5, przegrałam 5 rankedów z rzędu. zupełnie specjalnie. i mam dużo czasu teraz do popołudnia, więc będę kończyła i pisała te wszystkie ff, bo co mi zostaje. dzięki za czytanie jak coś. miło mi. to będzie miało 6 rozdziałów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top