Rozdział 26 Pijana, kochana..
-Spróbuj się rozluźnić, nie możesz być taka spięta- po raz kolejny już powiedziała Grace, co i tak najwyraźniej do mnie nie docierało. Ćwiczyliśmy już drugi dzień, a ja nadal nic nie łapałam.
-Nie, Grace ja nie mogę..- po raz kolejny odsunęłam się od Huntera i przeczesałam włosy- najwyraźniej nie jestem stworzona do tańca, przykro mi.
-Bzdury, jeśli tak by było, nie byłabyś gimnastyczką- rzuciła Cheryl jedząc serowego chrupka. Ona i Keith zrobili tu sobie mały piknik, co dodatkowo mnie stresowało.
-Właśnie! Jesteś gimnastyczką! Jakoś musiałaś się tego nauczyć.
-Tak, przez ciężką pracę, nie zabawę- mruknęłam pod nosem.
-W takim razie wyobraź sobie że to trening, i potraktuj to jako coś czego musisz się nauczyć. Co zazwyczaj najpierw robisz?- powiedziała podekscytowana Grace.
-Rozgrzewam mięśnie i rozciągam się.
-Super! Zrób to samo.
-Nie ma mowy- rzucił Hunter, który stał za mną.
-Braciszku, ty tu nie masz nic do gadania.
-Czyżby?- warknął, po czym szybko do mnie podszedł i bezceremonialnie przerzucił sobie przez ramię.
-Psycholu! Postaw mnie w tej chwili na ziemię!- wydarłam się jak głupia, mając już dość tych jego władczych zachowań.
-Dobra! Jaki jest twój warunek?- poddała się Grace.
-Keith, Blake wypad- rzucił, a ja westchnęłam ciężko.
-Co? Czemu? No weź!- oczywiście Keith zaczął się awanturować .
-Zachowujesz się dziecinnie- warknęła brunetka, a ja stuprocentowo się z nią zgadzałam.
-A ja go rozumiem- rzucił Blake i chwycił Keitha za koszulkę siłą wyprowadzając z pomieszczenia, kiedy drzwi się zamknęły Hunter w końcu postawił mnie na ziemi, a ja od razu zaczęłam mordować go wzrokiem.
-Też mam warunek- powiedziałam po chwili- ty- palcem wskazującym dotknęłam jego klatki piersiowej- też wychodzisz.
-Kath..
-Nie słyszałeś jej? Spadaj!- brązowowłosy warknął cicho, ale posłusznie skierował się do drzwi.
-Pojadę z chłopakami w parę miejsc pozałatwiać kilka spraw, zajmijcie się Kath- rzucił i opuścił pomieszczenie. Odczekałam chwilę po czym podeszłam do dziewczyn.
-Słysz..?- Cheryl położyła palec na swoich ustach, a ja od razu umilkłam. Nasłuchiwała przez parę sekund by później odwrócić głowę w naszą stronę.
-Dobra, możesz mówić.
-Mam prośbę, macie może jakieś maty?
-Maty? Chcesz trochę poskakać?!- ożywiła się Grace.
-Poćwiczyć- sprostowałam, uśmiechając się w duchu na wspomnienie pani Lilian, która chyba dostałaby zawału, gdyby ktoś powiedział na ten sport: skakanie. Tak dawno jej nie widziałam.
-W sumie jest jedno takie miejsce..-powiedziała brunetka z szatańskim uśmiechem.
-Grace, nie. To bardzo, bardzo zły pomysł- wypaliła Cheryl, która musiała już wiedzieć o czym mówi jej przyjaciółka.
-Daj spokój, z tego co słyszę- przechyliła śmiesznie głowę, używając pewnie swojego wilczego słuchu- nasi mężczyźni właśnie przejechali przez główną bramę i pewnie nie wrócą zbyt prędko, więc co stoi nam na przeszkodzie?- czerwonowłosa westchnęła.
-No nie wiem, może chęć życia? Ty wiesz, że jak Hunter się o tym dowie to..
-Przestań pesymistko, nie dowie się, a teraz chodźcie- powiedziała i skierowała się do wyjścia. Ciekawa co też mogła wymyślić, ruszyłam za nią. Odetchnęłam głęboko kiedy znalazłam się na zewnątrz, tak dawno nie byłam na świeżym powietrzu. Uśmiechnęłam się szeroko gdy słońce oświetliło moją twarz. Rozejrzałam się dookoła, natrafiając na rozradowaną twarz Grace i mniej entuzjastyczną minę Cheryl- jak to jest zaznać trochę wolności od wielkiego pana Alfy, nazywanego również moim bratem?- zaciągnęłam się świeżym powietrzem i zaśmiałam.
-Cudownie- powiedziałam i zaczęłam iść kamienną dróżką która wychodziła na tył domu, tu było naprawdę przepięknie, czasem aż trudno mi było uwierzyć, że w rzeczywistości to moje więzienie.
-Lubisz biegać?- spytała ku mojemu zdziwieniu Cheryl.
-Pewnie nie tak bardzo jak wy, ale owszem- odpowiedziałam.
-To co powiesz na mały bieg?
-Chętnie.
-No to chodź- złapała mnie za rękę i pociągnęła na jedno z rozwidleń tej pięknej ścieżki, po paru minutach wbiegłyśmy na piaszczystą ubitą ziemię prowadzącą do lasu. Nie umiałam opisać, jak dobrze czułam się w tym momencie, zupełnie jakby ktoś rozerwał moje kajdany. Nawet noga, która była usztywniona już tylko cienkim stabilizatorem sportowym, nie dawała już o sobie znać. Zresztą wcale się temu nie dziwiłam, moje zranienia zawsze leczyły się szybciej niż u innych. Zatrzymałyśmy się dopiero przed ogromnym nowoczesnym drewniano- betonowym budynkiem. To pewnie druga hala, o której opowiadała mi Evie. Grace uśmiechnęła się do mnie, złapała mnie za rękę i poprowadziła do środka. Kiedy znalazłyśmy się w środku otworzyłam szeroko usta, co pewnie wyglądało nad wyraz śmiesznie. W środku znajdowała się pokaźna grupka młodych osób ćwicząc najróżniejsze partie ciała. Sala była podzielona na dwie części, na jednej z nich grupka wysportowanych chłopaków grała w koszykówkę, a parę młodych dziewczyn piszczało i dopingowało ich. Zauważyłam że mogli tu też grać w siatkówkę i piłkę nożną. Mnie samą bardziej interesowała druga połowa sali, z prostego powodu, były tutaj ułożone moje kochane maty. Co prawda oni używali ich do zupełnie innych celów, z zainteresowaniem przyglądałam się dwóm chłopcom, którzy walczyli ze sobą jak w jakimś tańcu. Atakowali szybko, wkładając w to masę energii, a mimo to nie robili sobie większej krzywdy.
-Mike! Obrona! Pamiętaj że nie tylko atak się liczy!- krzyknął mężczyzna, który zapewne był ich nauczycielem? Trenerem? Ciekawe czy Hunter też tu przychodził, gdy mówił że idzie trenować młode? Patrząc na to z boku, nie widziałam w nich krwiożerczych bestii.
-Richard!- krzyknęła Grace przyciągając uwagę nie tylko samego zainteresowanego, ale też całej sali. Mężczyzna podszedł do nas i ukłonił się lekko.
-Panno Bloodyworth.
-Och, Richard przestań, mówiłam ci że masz się do mnie zwracać po imieniu, mnie też uczyłeś tu od dziecka, więc jesteś jak moja rodzina.
-Nie mógłbym..
-Nie ma tu mojego ojca- rzuciła szybko- posłuchaj, chciałabym cię poprosić o przysługę. Czy mógłbyś przenieść dzisiejsze zajęcia z dzieciakami do lasu? Bardzo proszę- zrobiła maślane oczy na co chciało mi się śmiać.
-Czy Hunter wie o tym pomyśle? To on zarządza szkoleniami młodych- Grace mlasnęła głośno.
-No widzisz, do mojego brata to możesz mówić po imieniu, a do mnie to już nie? Widzisz Cheryl? Wyjechałam na trzy lata na studia i już o mnie zapominają, a wracając do twojego pytania Richardzie, tak mój kochany braciszek wie o wszystkim i nawet się zgodził- powiedziała to tak miło, że nikt by się na to nie nabrał, nie ma bata, na 100%, trzeba naprawdę być kimś niedorozwiniętym żeby..
-Zgoda- no dobra, jednak znalazła się taka osoba. Kiedy inni wychodzili, miałam nieodparte wrażenie że wszyscy spoglądają na mnie podejrzliwie, ale mogło mi się tylko wydawać.
-Nigdy nie widzieliście człowieka?!- warknęła brunetka. Czyli to nie była tylko moja wyobraźnia- no już ruchy!
-Uspokój się, nabuzowałaś się jakby Blake ostatnio zrobił ci mały post- prawie zakrztusiłam się własną śliną słysząc uwagę Cheryl.
-I ty to mówisz, mi? Ile lat minęło odkąd mój braciszek ostatni raz cię porządnie...
-Grace dość!- warknęła ruda i zdejmując buty weszła na matę. Sama mimowolnie poczułam ukłucie w sercu, jeśli niebieskooka mówiła o swoim bracie, to musiał być Hunter. Czemu powiedziała to przy mnie? Po za tym o ile się nie mylę, Cheryl i Hunter jeszcze niedawno.. wiadomo co, o jakie lata jej chodziło? Chociaż tyle czasu była na studiach, że może.. zresztą nieważne! Po co w ogóle o tym myślisz!? Nie wolno ci się angażować!- Idziesz?- spojrzałam na Cheryl i kiwnęłam twierdząco głową.
-To od czego zaczynamy?- spytała jak zwykle podekscytowana Grace, czy ona się kiedyś męczy?
-Zaczynamy?
-No jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym też przejść prawdziwy trening, wierz lub nie, ale jestem całkiem gibka.
-Błagam cię uwierz jej na słowo, nie chcesz widzieć tego co ci zaprezentuje- jęknęła Cheryl, a w następnym momencie już leżała na ziemi przygnieciona przez Grace, która zaczęła ją szaleńczo łaskotać. Zaśmiałam się cicho i od razu pomyślałam o mnie i Evie. Tęskniłam za nią.
-No dobra trenerko, to od czego zaczynamy?- spojrzałam na brunetkę, która była zwarta i gotowa.
-Rozgrzewkę mamy już za sobą, więc teraz czas na rozciąganie- powiedziałam i pokazałam im parę prostych ćwiczeń, potem było już o niebo trudniej i co chwilę słyszałam masę jęków, które głównie wytwarzała Grace.
-Boże, to my tu mamy mięśnie?- zaśmiałam się na jej uwagę. Po 15 minutach wstałam i popatrzyłam na dziewczyny, które już leżały plackiem na ziemi.
-Dobra, przejdę teraz do ćwiczeń typowych dla zawodowej gimnastyki, więc możecie odpocząć, chyba że chcecie coś złamać- Cheryl podniosła głowę z ziemi.
-Słucham? To co my przed chwilą robiłyśmy? Chcesz mi wmówić że teraz będziesz rozciągać swoje mięśnie jeszcze bardziej? To niemożliwe! Pamiętaj że musimy odstawić cię w jednym kawałku, bo inaczej to Hunter zrobi z nas jakieś jebane precle.
-Cher.. słownictwo, nie deprawuj naszej młodej Luny- po raz kolejny się zaśmiałam, były niemożliwe, ale polubiłam je.
-Spokojnie nic mi się nie stanie, robiłam te ćwiczenia od dwunastego roku życia- powiedziałam po czym zaczęłam swój rytuał.
-Boże nie mogę na to patrzeć!- Grace zasłoniła oczy rękoma, gdy wykonywałam jedno z trudniejszych ćwiczeń, polegających na dotknięciu stopami głowy, przy leżeniu na brzuchu. Z boku wygląda strasznie, w praktyce nie jest takie złe. Kiedy skończyłam, spojrzałam na dziewczyny, które jakby dalej nie dowierzały, że stoję przed nimi bez złamanego kręgosłupa.
-Co powiecie na właściwą część treningu?- spytałam obserwując jak głowią się, żeby jednak się z tego wykręcić.
-Wiesz mnie to już chyba starczy do następnego tygodnia, ale chętnie popatrzę jak sama skaczesz, właściwie uważam że to najlepsza część twojego sportu, wyglądasz wtedy jakbyś miała nadprzyrodzone moce- uśmiechnęłam się na uwagę Grace i stanęłam w pozycji wyjściowej. Wzięłam parę głębokich wdechów, rozpędziłam się i wykonałam parę salt w tym jedno ze śrubą, lądowanie nie wyszło mi najlepiej, ale samo uczucie, które towarzyszyło mi podczas tego skoku było niesamowite. Nie wiedziałam, czemu łzy same zebrały się w moich oczach.
-Wow, to było niesamowite, naprawdę- powiedziała powoli Cheryl, a ja rozkleiłam się już kompletnie, kiedy Grace zaczęła klaskać i gwizdać. Tak bardzo brakowało mi mojego starego życia. Nie chciałam pokazać swoich słabości, więc szybko wytarłam łzy i wykonałam jeszcze parę ćwiczeń skokowych. Dopiero kiedy poczułam że wyżyłam się dostatecznie mocno, podeszłam do dziewczyn, a w zasadzie do Grace, bo Cheryl gdzieś znikła, a ja nawet nie zarejestrowałam kiedy.
-Gdzie Cheryl?
-Poszła coś załatwić, ale zaraz wróci- pokiwałam lekko głową i usiadłam obok brunetki-kiedy skakałaś, coś sobie przypomniałam- podniosłam pytająco brew- w gimnastyce jest coś takiego jak ćwiczenia wolne, prawda?- przytaknęłam domyślając się do czego pije- przecież tam też trzeba tańczyć.
-Owszem, ale nie polegam tam na własnej wyobraźni, wszystko co prezentuję przed jury, jest wyćwiczone. Na zwodach nie ma miejsca na improwizację, moja trenerka pokazuje mi moją choreografię, a ja muszę się jej nauczyć. To tyle- Grace rozdziawiła usta, co wyglądało nad wyraz śmiesznie.
-Dziewczyno, kto cię nauczył takiego praktycznego i wąskiego myślenia? A gdzie miejsce na zabawę? Spontaniczność?- po raz kolejny nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Po prostu mam takie życie- powiedziałam cicho.
-O nie kochana, jest tak, ponieważ oddałaś komuś kontrolę nad swoim życiem. Poddałaś się.
-A może zwyczajnie nie umiem być spontaniczna?- mruknęłam cicho.
-To szybko to zmienimy!- krzyknęła Cheryl stojąc w drzwiach z dużą czarną torbą.
-Czy to jest to, co myślę że jest, Cher?- spytała Grace z szerokim uśmiechem.
-Zależy o czym pomyślałaś- powiedziała ruda i wyciągnęła jedną butelkę z przezroczystym płynem- bo jeśli o tym, to miałaś stuprocentową rację- zaśmiała się i rzuciła flaszkę prosto w ręce Grace.
-Nie spodziewałam się tego po tobie- przyznała patrząc na alkohol, który niewątpliwie musiał zwać się wódką. Nie ma co, jestem amatorem jakich mało.
-Po długim namyśle stwierdziłam, że nie ma innego sposobu na rozbujanie naszej cichej wody, niż to.
-Myślisz że po alkoholu, szczególnie tak wysokoprocentowym, będzie jej się lepiej tańczyło?- Cheryl wzruszyła ramionami.
-No gorzej już nie będzie, dlatego myślę, że z czystym sumieniem można spróbować tej ostatniej deski ratunku.
-Gdzie się podziała ta dziewczyna, która jeszcze niedawno drżała na myśl o tym, co zrobi nam Hunter jak tylko wyprowadzimy ją po za teren posiadłości?- Cheryl obróciła się wokół własnej osi i spojrzała na nas z uśmiechem.
-Zniknęła po czterech shotach- odpowiedziała i podeszła do nas, stawiając torbę na ziemi. Od razu usłyszałam charakterystyczny dźwięk obijających się o siebie butelek. Spojrzałam w tamtym kierunku i mało nie padłam na ziemię, Grace zresztą nie była lepsza.
-Matko, Cher ile ty tego przytargałaś?! Noc Duchów jest dopiero za tydzień, wiesz o tym prawda?
-Nie przesadzaj, nasi lawiranci wypiliby to w godzinę.
-A pamiętasz jeszcze że my tu jesteśmy we dwie, a do pomocy mamy kompletnie niedoświadczoną młodą dziewczynę, która jest człowiekiem! Chcesz ją do grobu wysłać?!
-Upić mnie na śmierć, żebym nie musiała tańczyć na tym waszym wilczym balu, sprytnie- powiedziałam do Cheryl i puściłam jej oko, na co odpowiedziała mi tym samym i dodatkowo wskazała na mnie ręką.
-Widzisz, Kath docenia moje starania- powiedziała jak małe dziecko, brakowało jeszcze tylko jej tupnięcia nogą.
-Czyli mamy pić i chcesz to zrobić o tej godzinie?- spytała patrząc za okno.
-No co? Już się ściemnia.
-Tak, bo mamy początek listopada!
-A czy godzina, zmieni jej tolerancje na alkohol? Nie sądzę, rozluźni się i nauka pójdzie szybciej.
-Może to i dobry pomysł- westchnęła Grace, po czym schyliła się wzięła w rękę czerwony plastikowy kubeczek nalała do niego trochę wódki i zalała to wszystko colą- proszę, młoda. Na razie spróbuj wypić to- wzięłam od niej mieszankę i powąchałam, zapach był.. specyficzny.
-No już, nie wąchamy tylko pijemy- powiedział rudzielec, a ja zapominając o konsekwencjach przyłożyłam naczynie do ust i na raz wypiłam całą jego zawartość. Drgnęłam kiedy znikąd zaczęła lecieć szybka muzyka.
-Brawo, całkiem gładko ci to poszło- przetarłam usta i uśmiechnęłam się do niej oddając jej kubek- jeszcze jeden?
-Poproszę- powiedziałam pewnie, i tak nie mogłam wrócić do gimnastyki, więc czemu mam się powstrzymywać? Nic mnie już nie ograniczało. Oprócz Huntera. Wypiłam kolejnego shota i spojrzałam na Cheryl, która także na mnie patrzyła z uznaniem.
-Nieźle, a teraz za kolejnego musisz zapłacić.
-To znaczy?
-Zatańcz, co chcesz. Może to być jedna z twoich choreografii, lub coś własnego- odpowiedziałam Grace. Przegryzłam wargę i wsłuchałam się w lecącą muzykę. Havana. No tak, przebój tego roku. Postanowiłam zagrać bezpiecznie i wybrałam jeden z moich konkursowych układów. Po minucie znów do nich podeszłam.
-I jak?
-Świetnie, zasłużyłaś na coś specjalnego- powiedziała Grace i dała mi kolejny kubeczek, który potraktowałam jak te poprzednie, co wcale nie było mądre, bo wcale nie przypominał tych wcześniejszych. Wypiłam na raz, co skomentowałam niezbyt poprawnym słownictwem.
-Kurwa- czysta wódka, jest jednak.. czas braku odpowiednich słów właśnie nadszedł.
-Oo, no widzisz Cher i już ją zdeprawowałyśmy.
-A jeszcze niedawno mówiłam Hunterowi, że to on ją zepsuje- mruknęła ruda, sama pociągając sporego łyka prosto z butelki.
-Nikt mnie nie uszkodził, zepsuł czy tam zdeprawował, dziś to ja mam kontrolę nad własnym życiem!- krzyknęłam i znów wlałam w siebie alkohol.
-Szybko się uczysz- powiedziała Grace i podeszła do mnie zabierając mi butelkę- ale przystopuj trochę, bo jak tak dalej pójdzie, to z tej twojej kontroli będziesz pamiętać tylko pierwsze kilka sekund- odłożyła szkło i podała mi sok pomarańczowy- popij- grzecznie wykonałam polecenie- na następnego będziesz musiała się bardziej natrudzić- skrzywiłam się, ale cierpliwie czekałam aż powie mi co mam robić. Złapała mnie za rękę i pociągnęła na matę- wyobraź sobie że jestem Hunterem i spróbuj zatańczyć w parze- i znów rzucają mnie na głęboką wodę, ale może się uda. Na szczęście pamiętałam jak się ustawić, więc zaczęłyśmy całkiem dobrze, jednak kiedy mnie obróciła, sama musiałam przyznać, że trochę zakręciło mi się w głowie.
-A więc tak działają procenty- mruknęłam pod nosem i nie myśląc więcej o tym czego zdążyłam się nauczyć, po prostu ruszałam się tak, jak podpowiadało mi ciało. Kiedy piosenka się skończyła ukłoniłam się nisko i spojrzałam na Cheryl, która siedziała kilka metrów dalej- i jak było?- zaśmiała się cicho.
-Grace się lepiej spytaj- wskazała na brunetkę, a ja dopiero wtedy na nią spojrzałam. Siedziała na ziemi i rozmasowywała swoją prawą nogę.
-Było całkiem nieźle Kath, nie potykałaś się już co drugi krok, ale byłoby jeszcze lepiej gdybyś trafiała w podłogę, a nie moje stopy.
-Grace, można prościej, po prostu nie stój na nogach swojego partnera i będzie świetnie, a teraz chodź po nagrodę- nie trzeba było mi dwa razy powtarzać, jak na skrzydłach dobiegłam do ognistowłosej i zabrałam od niej mój prezent.
-Cher, może jej już starczy tego..- Grace nie zdążyła dokończyć bo alkohol już zniknął w moim ciele- picia. No dobra! Wiecie co? Walić tą całą naukę! Zabawmy się trochę! Kto wie? Może jeszcze będzie z ciebie tancerka, ale dzisiaj ja i moje stopy nie za bardzo chcą to sprawdzać.
-Popieram!- powiedziała Cheryl i wstała otrzepując tyłek- no Kath, chodź, pokażę ci mistrza- rzuciła luźno i pociągnęła mnie na prowizoryczny parkiet. Od tamtej pory puszczana była tylko szybka muzyka, alkohol się lał, a ja już sama nie wiedziałam gdzie mam nogi.
-Ja nie umiem tańczyć?! Ja?!- krzyknęłam, zakręciłam parę razy biodrami i jak torpeda wystrzeliłam do przodu wykonując gwiazdę i parę salt. Dziewczyny wydarły się jak wariatki i zaczęły gwizdać, co tylko mnie rozjuszyło i spowodowało że zrobiłam piękny skok ze szpagatem lądując niestety na tyłku. Cheryl śmiała się najgłośniej z nas wszystkich.
-Czyli to dzieję się, jak upijesz zawodową gimnastyczkę? Czemu nie pomyślałyśmy o tym wcześniej Gracies.
-Nie mów tak do mnie krabie!- krzyknęła nieźle wstawiona brunetka- a teraz chodźcie tu- podeszłam i czekałam aż dziewczyna naleje alkohol, którego połowę notabene wylała na podłogę- Pół kubka dla naszej przyszłej ludzkiej Luny, i po całym dla dwóch zdeprawowanych wilczyc.
-Punkt dla ciebie za tak trudne słowo- pokazałam jej kciuka i wlałam w siebie kolejny, ósmy shot? Dziewiąty? Cholera wie.
-Ale że jakie?- spytała z na wpół przymkniętymi oczami.
-Zdepratowanymi.. cholera zdeprasowa.. zdesperowanych!- zaśmiałam się, kiedy Cheryl próbowała wymówić to słowo.
-To w końcu jakie?
-Nieważne- machnęłam ręką i napiłam się soczku pomarańczowego.
-Właśnie Kath!- spojrzałam na Grace albo na nie obie, chwila! To ona ma bliźniaczkę? I nic nie powiedziała!?- słuchaj mnie!- wydarła się, przekrzykując muzykę.
-No słucham! Nie drzyj się tak!- rozkazałam jej..samej się wydzierając.
-Jak nauczyć się stania na rękach?! Zawsze jak próbuję to lecę do przodu! Co robię nie tak?!- krzyknęła z takim rozżaleniem, że myślałam że się zaraz rozpłacze.
-To proste, patrz!- powiedziałam wstałam i stanęłam na rękach.
-Nie wychwalaj mi się tu, tylko pokaż jak się tego nauczyć!- rozejrzałam się dookoła i skierowałam się w stronę drabinek, po drodze poczułam coś na kształt pieczenia przy moim obojczyku. Odruchowo dotknęłam swojego oznaczenia, jednak nie zrobiłam nic więcej, byłam zbyt pijana, żeby logicznie o tym pomyśleć.
-Żeby nauczyć się stania na rękach, musisz wspiąć się na drabinki!- weszłam na pierwsze pięć stopni i spojrzałam w dół- pamiętaj.. że musisz... wejść na tyle wysoko.. żeby nie przypieprzyć łbem w podłogę jak będziesz... zwisać!- krzyczałam z przerwami, bo w obecnym stanie, nie umiałam sklecić jednego całego zdania. Dalej parłam na przód nie licząc już pokonanych szczebli, zatrzymałam się dopiero kiedy moje ręce nie wyczuły więcej stopni- chyba jestem już wystarczająco wysoko- powiedziałam do siebie- Teraz patrz uważnie! Musisz przełożyć nogi między dwa szczeble i zgiąć je w kolanach!
-Kath!- usłyszałam krzyk, ale nie byłam w stanie stwierdzić do kogo należał ten głos.
-Cicho! I najważniejsze! Na tym etapie nie możesz się bać! Kiedy jesteś..już zaczepiona nogami musisz się puścić!
-Katherine nie!
-Puszczasz się... i powoli dłońmi... szukasz podłoża! Teraz!- krzyknęłam i oderwałam dłonie od drewna, nie znalazłam jednak pod sobą żadnego gruntu, a moje nogi nagle same się wyślizgnęły. W głowie kręciło mi się jak na karuzeli i kiedy spadałam nie mogłam nawet stwierdzić, którą częścią ciała uderzę w podłogę. Odruchowo krzyknęłam, kiedy spadłam prosto w coś co zatrzymało mnie i przycisnęło do siebie. Miałam zamknięte oczy, ale wyraźnie czułam i słyszałam szybkie bicie czyjegoś serca.
-Boże, Kath ty wariatko- usłyszałam szept, który był przesycony wyraźną ulgą. Powoli podniosłam powieki i spojrzałam wprost na nieziemsko przystojnego mężczyznę. Mojego mężczyznę.
-Hunter..- szepnęłam i położyłam dłoń na jego policzku. Ze zdziwieniem odkryłam, że był mokry. Czy on płakał?
-Co ci strzeliło do głowy?- powiedział cicho i spojrzał na mnie z bólem- aż tak bardzo chcesz się ode mnie uwolnić?- trudno było mi analizować jego słowa, więc zrobiłam jedyną rzecz, która wydawała mi się właściwa. Swoją dłonią znajdującą się na jego policzku pociągnęłam go do siebie i pocałowałam z uczuciem, które mogło się uwolnić tylko podczas mojej chwilowej nieświadomości. Kiedy chciał się odsunąć przytrzymałam go drugą ręką i pogłębiłam nasze zbliżenie, modląc się aby je zapamiętać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top