Rozdział 35: ... burzą
Ethan wziął głęboki wdech delektując się zapachem młodszego leżącego tuż obok niego. Wyjrzał za okno, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Zniżył się nieco i trącając go nosem oraz wtulając się w jego ciało zaczął przerywać jego sen. Zaraz zauważył otwierające się ciemnobrązowe oczy, które na jego widok od razu stały się bardziej błyszczące.
– Kiedyś obudzę się przed tobą? – Spytał cicho Liam nieco zaspanym głosem.
– Raczej nie.
– To daj mi jeszcze pospać. – Zamknął oczy, nakrywając się kołdrą. – Mam wolne.
– Myślałem, że będziesz chciał zobaczyć jaką mam dla ciebie niespodziankę.
Te słowa zainteresowały młodszego. Wynurzył głowę spod kołdry i spojrzał na partnera nieco bardziej rozbudzonym wzrokiem.
– Co to za niespodzianka?
– Spójrz za okno. – Szepnął do niego.
Ethan uśmiechał się widząc jak brunet gwałtownie odwraca się, a następnie wyskakuje spod kołdry by podejść bliżej okna. Widział te błyszczące i pełne zachwytu oczy, które patrzyły na niego, mimo że gruba warstwa śniegu za oknem wcale nie była jego zasługą.
Tak jak stał nagle wybiegł z pokoju. Ethan nieśpiesznie wstał i udał się za nim. Zdążył zobaczyć jak młodszy w samych bokserkach wpada do pokoju Leviego.
– Zwariowałeś?! Jest weekend i to przed ósmą! – Usłyszał gburowaty ton małpy. – Śnieg!! – Ten krzyk był w stanie zbudzić cały dom, o ile właśnie tego nie zrobił.
Stojąc oparty o ścianę obserwował jak Levi wybiega z pokoju i wpada do tego tuż obok. Tam również w pierwszej chwili podniosły się głosy oburzenia.
– Śnieg! – Oliver dołączył do grona entuzjastów.
Zaraz cała trójka rozbierała się przy drzwiach by przemienić się w wilki i wypaść na zewnątrz. Gdy najmłodsza część fory właśnie opuszczała próg, na korytarzu pojawił się Nathan wraz ze swoją wilczycą. Joel również był ucieszony z śniegu za oknem, lecz zachowywał więcej samokontroli i pewnego poziomu. Przyjaciele wymienili się jedynie uśmiechami.
Po chwili cała siódemka wilków znajdowała się na dworze. Najmłodsze wilki ganiały się naprzemiennie co jakiś czas przewracając się w śnieg. Nath i Joel również urządzili sobie małe wyścigi. Ethan i David zachowywali największy spokój, chociaż i oni w końcu dołączyli do zabaw, kiedy energia najmłodszych nieco się wyczerpała.
Zabawy zdawały się nie mieć końca. Najmłodsi członkowie watahy od dawna mieli nadzieję na śnieżną zimę, szczególnie po zeszłorocznych bardzo skromnych opadach.
Ten pierwszy śnieg zdawał się być wyjątkowy, szczególnie, że przez noc zdążyło napadać niemal pół metra białego puchu. Prawdziwy prezent dla tych wilczych dzieciaków.
Liam nie mógł przestać się cieszyć. Tak naprawdę to był jego pierwszy tak duży śnieg jako wilk. Czuł się wspaniale mogąc przemierzać ośnieżony las w wilczej postaci, nawet jeśli na tle wszechobecnej bieli bardzo się wyróżniał.
– Nacieszcie się nim bo pod wieczór może go już nie być. – Ethan nieco ostudził ich entuzjazm. – Czujecie jak ciepło zaczyna się robić?
Czarny wilk przystanął zaczynając zwracać uwagę na otoczenie. Przyznał rację starszemu. Śnieg zaczynał się robić coraz bardziej mokry, a temperatura była zbyt wysoka jak na takie okoliczności.
To jednak nie zepsuło jego radości. Uważał ten dzień za wyjątkowo szczęśliwy. Zaczął się wspaniale i czuł, że tak będzie do końca. Nawet jeśli cały ten śnieg miałby zniknąć. Będzie wypatrywał kolejnego. Zabawa, którą wszyscy mieli podczas tych kilku godzin naładowała im baterie i nastawiła pozytywnie względem nadchodzącej zimy.
Wataha podzieliła się na trzy grupy. Nathan z Davidem wrócili do domu. Levi, Oliver i Joel postanowili spędzić razem jeszcze trochę czasu w lesie, podobnie jak Liam i Ethan, którzy chwili pobyć trochę w swoim towarzystwie.
Czarny wilk z białoszarym u boku szli obok siebie, kontrastując miedzy sobą bardziej niż zwykle. Im dalej w las się zapuszczali, tym mniej śniegu leżało na ziemi. Zdawało się, że intensywne opady były jedynie w pobliżu miasta. Dalej warstwa była znacznie cieńsza.
– Kiedyś zabiorę cię w wysokie góry na prawdziwą zimę. Spodoba ci się. – Ethan zamerdał wesoło ogonem.
– Byłeś za granicą? – Postanowił wykorzystać okazję do zadania tego pytania.
– Tak. Ale tylko w lasach.
– Niczego innego się nie spodziewałem. – Zaśmiał się. – I jest duża różnica?
– Zależy. U nas też jest duża różnorodność lasów. Inne są na południu, inne na północy, a niektóre tereny mają swoją własną charakterystykę. – Wyjaśniał. – Muszę ci pokazać kilka różnych, wtedy sam stwierdzisz jakie wolisz. I dopiero wtedy będziemy mogli wyruszyć na dalsze wycieczki, wiedząc co warto zobaczyć.
– Nie sądziłem, że taki z ciebie podróżnik. – Liam spojrzał na niego zaskoczony.
– Ja już swoje zobaczyłem przez te lata. Teraz raczej wolę osiadły tryb życia. – Przyznał. – Ale chciałbym pokazać tobie to wszystko co udało mi się zobaczyć.
Liam poczuł ciepło w sercu na te słowa. Naprawdę cieszył się z wizji podróżowania z nim przez kraj, przez różne lasy w kraju i zagranicą. Zwiedzanie miejsc, do których człowiek nie ma dostępu, a które zachwycają widokiem i dzikością. Wizja długowieczności z nim u boku wydała mu się najwspanialszym darem.
– Pościgajmy się jeszcze trochę. – Zaproponował młodszy opadając nisko na przednie łapy.
– Dobra, później zrobimy szybki obchód granic i możemy wracać do domu. Już i tak robi się ciemno.
Wilki zaczęły się zaczepiać i ścigać ze sobą. Liam z zachwytem patrzał na zwinność i szybkość starszego. Na co dzień był raczej spokojny i powolny, szczególnie w porównaniu do najmłodszej trójki. Jednak podczas polowań i wspólnej zabawy zdawał się być całkiem innym wilkiem.
Oboje dysząc z wystawionymi językami zatrzymali się w końcu, kończąc zabawy. Liam miał wrażenie jakby dzisiaj był dzień dziecka. Las w śniegu, całodzienne zabawy jako wilk i towarzystwo Ethana.
Oboje ruszyli na obchód granic, młodszy raczej jako towarzystwo. Odpoczywał, zjadał śnieg gasząc pragnienie i obserwował okolicę, podczas, gdy Ethan szedł, węszył i co jakiś czas naznaczał na nowo teren.
Białoszary wilk nagle zmienił kierunek zaczynając intensywniej węszyć. Liam postąpił podobnie naśladując starszego, będąc ciekaw co wyczuł. Na początku nie rozumiał o co chodzi, nie potrafił zidentyfikować tego zapachu . Dotarło to do niego po dłuższej chwili.
– Inne wilki? – Spytał nie będąc pewien czy dobrze rozpoznaje woń.
– Tak.
Ethan zaczął w kilku miejscach znaczyć teren. Jeszcze jakiś czas temu wydałoby mu się to dziwne. Jednak już trochę czasu Liam spędził w wilczej skórze, a przede wszystkim z Ethanem, u którego mógł zobaczyć najwięcej typowych wilczych zachowań. Teraz uważał to za coś normalnego.
– Wracajmy. – Zarządził w końcu.
Skierowali się w stronę domu watahy. Biegli zostawiając za sobą ślady w śniegu. Liam pomyślał, że ta pora roku nie sprzyja byciu niewidzialnym. Szczególnie dla niego i jego czarnej jak smoła sierści pośród świata skąpanego w bieli.
Dotarli na miejsce. Przemienili się po wejściu, a chłód później jesieni owiał ich ciała nim zdążyli się ubrać. Ethan z pełną niepokoju miną wszedł do salonu.
– Nath, wyczułem obcych na naszym terytorium.
– Miałem nadzieję, że się mylę, ale też wczoraj to wyczułem. Myślisz, że znowu się to zaczyna?
– Co zaczyna? – Wtrącił się Liam, nie wiedząc co mężczyźni mają na myśli.
– Najczęściej wataha zmienia swój teren co jakieś dwadzieścia czy trzydzieści lat. W mieście zaczynają zauważać, że się nie starzejesz, dlatego duża część migruje na inne tereny by móc zacząć znowu od nowa. My się stąd nie ruszamy. Ale to nie wyklucza tego, że inne wilki szukające nowego miejsca nie będą chciały tu osiąść.
– Niektórzy już próbowali tu zamieszkać.
– Tak. Ale powiedzenie innym, że my tu jesteśmy i nie zamierzamy zmieniać miejsca zamieszkania, nie koniecznie wystarcza.
– Walka o terytorium. – Podsumował Ethan.
Oprócz Liama najbardziej zaniepokojony wydawał się Levi. Dla ich dwóch była to nowa sytuacja. Nie mieli jeszcze okazji do obrony swojego domu przed obcą watahą.
– Chodźmy wszyscy. Niech poczują ten zapach i zapamiętają. Niech każdy będzie przygotowany.
Całą grupą udali się na miejsce, gdzie znajdował się zapach obcego wilka. Najmłodszy prowadził całą grupę w otoczeniu Leviego i Olivera, starsze osobniki trzymały się z tyłu, wszystkich obserwując.
– Dlaczego ta sytuacja wydaje mi się dużo gorsza niż zawsze? – Westchnął ciężko białoszary wilk.
– Wszystko jest dużo gorsze, gdy masz bardzo wiele do stracenia. – Mówił patrząc na kroczącego na przedzie Liama.
Ethan poczuł ucisk w sercu. Od śmierci rodziców nie miał nikogo na kogo ochronie by mu zależało. Przyjaźnił się z Nathanem, ale strata go po tak długoletniej znajomości nie byłaby tak straszna jak utrata Liama. Wilk położył uszy po sobie.
Dotarli na miejsce, a każdy wilk zaznajamiał się z zapachem intruza, na którego muszą mieć się na baczności.
– Pójdę powiadomić Rio i resztę. Niech wiedzą i również uważają. Jak nie uda im się z nami to pójdą próbować z nimi.
Nathan skinął głową.
– Wracajcie do domu i czekajcie tam na mnie.
Ethan biegiem udał się w stronę terenu sąsiedniej watahy. Las skąpany był w ciemnościach, a jedynym źródłem światła był księżyc. Śnieg zalegający na ziemi odbijał światło, nieco wszystko rozjaśniając. Nie było zbyt późno, lecz przełom jesieni i zimy rządził się swoimi prawami. Przez większość czasu królowały ciemności i trzeba było się z tym pogodzić.
Będąc w pobliżu terenów zajmowanych przez jego rodzeństwo zawył, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Zwolnił kroku licząc, że ktoś przybiegnie mu na spotkanie. Już i tak znajdował się poza odległością dopuszczalną przez jego więź z Liamem.
– Nietypowa pora na odwiedziny. – Zauważył Riodan.
– Wiem. Ale uznałem, że powinniście wiedzieć. – Mówił, starając się nieco unormować oddech. – Jakieś obce wilki kręcą się przy naszym terenie. Zaczęły znaczyć granice. Zapewne będą próbowali nas przepędzić. Woleliśmy was ostrzec.
– Dzięki. – Uśmiechnął się Rio. – Finn, pójdź z nim to sprawdzić.
Ethan uważał to za mądre posunięcie, lecz żadnej innej decyzji nie spodziewał się po najstarszym wilku. Im wcześniej poznają zapach wroga tym większą będą mieli przewagę.
Ethan wraz z bratem udali się w miejsce, w którym wraz z Liamem wyczuli obecność intruzów. Nie rozmawiali ze sobą. Jedynie biegli do celu.
Podróż zajęła im trochę czasu. Miejsce, do którego zmierzali było dalej niż znajdował się ich dom.
– To tutaj. – Oznajmił srebrny wilk.
Finn zaczął intensywnie węszyć, starając się zebrać jak najwięcej zapachu. W pewnym momencie jego ogon szybko schował się miedzy nogami, a postawa wyraźnie skuliła.
– Cholera. – Szepnął zrywając się do biegu.
– Ej, czekaj! O co chodzi?
Ethana zdziwiła ta reakcja. Jeszcze nie widział by szary wilk przed czymś uciekał, a przede wszystkim przed samym zapachem.
– Finn, o co chodzi?! – Próbował się dowiedzieć.
– Uciekajcie! Natychmiast!
– Co? – Nic nie rozumiał. Biegł dalej, starając się dotrzymać kroku bratu. – Znacie ich?
– To wilki Warwick. – Zatrzymał się, patrząc Ethanowi prosto w oczy. Białoszary wilk zdziwił się, pierwszy raz widząc u niego spojrzenie pełne czystego strachu. – Zbierz wszystkich i uciekajcie dopóki nie jest za późno.
Finn odbiegł, zostawiając osłupiałego brata w miejscu. Ethan nie zamierzał go więcej gonić. Zastanawiał się co te słowa mogły oznaczać. Nie przywykł do ucieczki. Nie do pomyślenia dla niego było, że jego rodzina może przed kimś uciekać. To było do nich nie podobne.
Ruszył żwawym kłusem w stronę w domu, po chwili decydując się na bieg. Nie zwalniał aż nie dotarł pod same drzwi. W środku narzucił na siebie jedynie za dużą koszulkę, by zasłaniała wszystko co powinna.
Znajdując się w salonie poczuł na sobie wzrok wszystkich. Wataha milczała z rosnącym niepokojem, pierwszy raz widząc Ethana tak zagubionego.
– Eth, o co chodzi? – Spytał Liam, który już od jakiegoś czasu wyczuwał silne emocje starszego.
– Finn kazał nam uciekać. – Odparł rozglądając się po zebranych.
Pierwszy raz nie wiedział co robić. Szukał w ich wzroku jakiejś podpowiedzi. Naprawdę powinni uciekać? To zdawało się być wbrew ich naturze. Przecież powinni walczyć o ich terytorium.
Niepokój i strach zaczął się udzielać wszystkim.
– Powiedział coś więcej? – Dopytywał Nath, któremu przy obecnych informacjach ciężko było podjąć jakąś decyzję.
– Uważa, że to wilki Warwick.
Wszyscy zamilkli, a na twarzy alfy pojawił się wyraz konsternacji.
– Myślałem, że jest mitem. Jak baba jaga, którą straszy się dzieci na dobranoc. – Przyznał brunet.
– Też tak sądziłem. Ale Finn był ewidentnie przerażony. Oni chyba naprawdę będą szykować się do ucieczki. Rio wspominał, że przenieśli się tutaj z jej powodu, ale... jakoś nie wziąłem tego zbyt poważnie
– Kim jest Wawrick? – Odezwał się David za pozostałych.
Nikt poza Ethanem i Natanem o niej nie słyszał.
– Słyszałem jedynie opowieści o niej. Jest jak anioł wojny lub śmierci. Idzie zostawiając za sobą martwe wilki. – Nathan zaczął opowiadać o tym co sam wiedział. – Zabijanie sprawia jej przyjemność. Nie robi tego dla swojej watahy. Tylko dla zabawy. – Bo większość konfliktów w ich świecie była tym właśnie spowodowana. Dbaniem o dobro swojej sfory. – Nawet Hitler miał jakiś cel w swoich działaniach, a ona... Nic takiego nie ma. Mogłaby wykończyć wszystkie wilki, aż zostałaby sama.
– Skoro jest aż taka zła, to dlaczego dotychczas o niej nie słyszeliśmy?
– Bo martwy wilk nie przekaże ci o niej wieści. – Odparł Ethan.
– Nikt nie wie co robi pomiędzy kolejnymi napadami na watahy. Z pogłosek, które słyszałem odstępy są raczej kilkuletnie jak nie dłuższe. Skoro wataha Rio przeniosła się z jej powodu, to dlaczego dalej poluje?
Zapadła chwila ciszy.
– Może nie dokończyła roboty? – Zaproponował Olivier. – Skoro zawsze giną wszyscy, którzy mogą cokolwiek o niej powiedzieć, a tym razem jednak komuś udało się uciec, to może po prostu ich ściga?
Tym sposobem chcąc nie chcąc rodzeństwo Ethana przejmując sąsiedni teren ściągnęło na nich kłopoty. Starszy nie był pewien czy byliby do tego zdolni. Skoro najwyraźniej wilczyca nie była mitem i była tak okrutna jak w opowieściach, dlaczego postanowili przenieść się w pobliże jego terenu?
– Pójdę ich wypytać o wszystko. Może powiedzą coś przydatnego.
– Nie wiem czy to dobry pomysł.
– Zamierzasz uciekać? – Spytał Ethan.
W jego głosie nie było wyrzutów czy obrazy. Był ciekaw co zamierza przyjaciel, bo on sam nie miał pojęcia co robić.
– Nie wiem. – Odparł z całym ciężarem tej decyzji.
– Nie rozdzielajcie się i nie wychodźcie nigdzie. – Rozkazał. – Jak nie wrócę w ciągu dwóch godzin... – Sam nie wiedział co zamierzał powiedzieć. Uciekajcie?
– Idę z tobą. – Powiedział twardo Liam wychodząc przed resztę.
– Nie.
– Będzie lepiej jak będziemy razem. Odległość nie będzie problemem i ty nie będziesz się zamartwiał o mnie, ani ja o ciebie.
Ethan się zawahał.
– Nie masz nad czym myśleć, bo chcesz tego czy nie, samego cię nigdzie nie puszczę. – Zaczął ściągać koszulkę przygotowując się do przemiany.
Starszy westchnął głośno kiwając głową. Ostatecznie oboje z Liamem przemienili się w wilki i pognali w stronę sąsiedniego terytorium. Tym razem będąc niemal na miejscu Ethan nie zawył. Ostrożności nigdy za wiele. Nie chciał niepotrzebnie zdradzać ich pozycji.
Dotarli na miejsce. Skierowali się w stronę nory, którą zajmował Rio wraz z swoją wybranką i dziećmi. Jednak na miejscu po nikim nie było śladu.
– Uciekli. – Szepnął Ethan. – Naprawdę uciekli.
Przez chwilę szedł po śladach braci, by dowiedzieć się, w którą stronę się udali. Jednak gdy tylko potwierdził przypuszczenia, że kierowali się na zachód, w przeciwną stronę, niż pochodził zapach z ich terytorium, zawrócił w stronę swojego domu.
– Nie wiesz co robić. – Powiedział Liam, gdy razem biegli do pozostałych.
Ethanowi naprawdę ciężko było się do tego przyznać, ale naprawdę nie wiedział. Terytorium było czymś więcej niż kawałkiem lasu, na którym polowali i mieszkali. On się w tych lasach urodził. Spędził tam większość życia.
Nie do pomyślenia dla niego było uciekać stamtąd i w najgorszym razie pozwolić by jakaś obca wataha zajęła jego rodzinne strony.
Na miejscu przed domem czekała na nich sfora wilków. Wszyscy byli przemienieni, najwyraźniej czując się w tych ciałach bezpieczniej.
Patrzeli na nich, wyczekując odpowiedzi. Ethan pokiwał łbem na boki.
– Już ich nie było. – Oznajmił.
Ta wiadomość nie napawała optymizmem. Wszyscy zaczęli krążyć zaniepokojeni. Nathan podszedł bliżej przyjaciela, patrząc mu prosto w oczy.
– Co robimy?
Ethan po raz pierwszy nie czuł się dobrze, gdy postawiono go w roli alfy. Jedynego alfy. Brązowy wilk w tym momencie oddał całe dowodzenie jemu. Decyzja, którą podejmie będzie miała wpływ na wszystkich.
Spojrzał na szóstkę wilków. I najprawdopodobniej zostałby tutaj z nimi i walczył o swoją ziemię. Ale wtedy spojrzał na Liama. I cała wola walki, gdzieś uciekła.
Nie to, że uważał Liama za słabego. Nie. Był naprawdę świetnym wilkiem, który umiał już wykorzystywać wszystkie wilcze zmysły i świetnie czytał mowę ciała.
Ale nie wyobrażał sobie podjąć jakiegokolwiek ryzyka względem niego. Nie chciał pozwolić by młodszy doznał jakiejkolwiek krzywdy. Jego po prostu nie może narażać na niebezpieczeństwo.
Nim Ethan zdążył odpowiedzieć z oddali usłyszeli wilcze wycie. Najpierw jedno, później trzy kolejne. Jednak to piąte, ostatnie, sprawiło, że zimny dreszcz przeszedł po plechach każdego. To wycie mogło nawiedzać w koszmarach skutecznie nie dając spać. Nie mieli wątpliwości do kogo należy, nawet jeśli osobiście nie znali zagrażającej im wilczycy.
Nie spodziewali się gości, a na pewno nie tak szybko. Sytuacja była o tyle zła i niepokojąca, że wycia rozlegały się z różnych stron.
Byli otoczeni.
________________________________
Nasza wataha wpadła w niemałe kłopoty. Czy uda im się jakoś z tego wywinąć? Riodan i reszta nawet nie próbowali walczyć, od razu uciekając. Czy Ethan źle zrobił od razu nie posłuchała rady Finna? Czy dadzą sobie radę w walce z nieznajomym zagrożeniem?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top