Rozdział 32: Prawda
Cała wataha szła spokojnym tempem w stronę najbliższego zbiornika wodnego. Po tych zabawach wszystkich męczyło pragnienie.
Ethan wraz z Riodanem szli na przedzie. Za nimi kroczył Finna, a na końcu Liam wraz z Sevi i szczeniętami. Pierwsza para wilków prowadziła dyskusję, której młodszy nie mógł dosłyszeć.
– Mogę o coś spytać? – Odezwał się czarny wilk nie chcąc iść w milczeniu.
– Oczywiście. – Uśmiechnęła się wilczyca.
– W jakim wieku przemienią się po raz pierwszy? – Nie mógł ukryć, że nieco nurtowało go to pytanie.
– Mam nadzieję, że nie szybciej niż przed czternastym rokiem życia. –Oznajmiła. – Dla was pierwsza przemiana jest bolesna i dla nich również będzie. Nie ma sensu by zmuszały się do niej wcześniej.
– Ale rozpoznają was jako ludzi?
– Tylko Rio się przy nich zmieniał. Ja jeszcze nie czuję się na siłach. Rozpoznały jego zapach, ale za pierwszym razem były mocno zdziwione.
Przerwali rozmowę, gdy para wilków będących na samym przedzie się nastroszyła. Jednak nie było to spowodowane otoczeniem. Dookoła w lesie panował spokój. Musiała być to jakaś różnica zdań w dyskusji.
Ruszyliśmy dalej, a za najbliższymi krzakami ukazał nam się płytki strumień. Pierwsze podbiegła trójka szczeniąt pijąc łapczywie zimną wodę. Pozostali byli bardziej spokojni.
– Będziemy się już zbierać. Robi się późno, a jeszcze musimy wrócić do siebie. – Odezwał się Ethan po ugaszeniu pragnienia.
– Oczywiście. Oboje jesteście u nas mile widziani. – Powiedział przywódca, na co pozostali skinęli zgodnie głowami.
– Dzięki.
Pożegnali się z wszystkimi i ruszyli w drogę powrotną. Pierwszą część drogi pokonali biegiem. Byli wypoczęci, nawodnieni. Dopiero później zaczęli się bardziej oszczędzać.
– Dlaczego nie powiesz innym o sobie? – Zagadnął Liam nie umiejąc iść ciszy. – Że jesteś wilkiem.– Starszy spojrzał na niego nieco zaskoczony tym pytaniem, lecz dalsza część nieco wszystko rozjaśniła. – I tym kim są nasi nowi sąsiedzi.
– Spotkanie z Finnem od razu wywołało w tobie niepokój, prawda?
Młodszy wiedział, że to niezbyt dobrze, ale przyznał mu rację.
– Bo takie osobniki jak my wywołujemy w was lęk. Pozostali przyzwyczaili się już do mnie. Ale dwójka innych samców takich jak ja to trochę za dużo jak dla nich. Nie wspominając już o wilczycy z szczeniętami.
– Wydaje mi się, że by zrozumieli. Lepiej byłoby, żeby dowiedzieli się od ciebie niż sami poznali prawdę. Co jeśli, któryś z nich zapuści się za daleko i zobaczy Sevi?
– Wtedy będą mieli dużo szczęścia jeśli w pobliżu nie będę Rio.
– O tym mówię. Dużo bezpieczniej będzie jeśli będą wiedzieli czego mają unikać.
Ethan nie był zbytnio przekonany co do tego pomysłu. Podobało mu się tak jak jest. Pozostali uważali go za jednego ze swoich, tylko nieco gburowatego i introwertycznego. Nie chciał tego zmieniać.
Nim dwójka wilków się obejrzała była już pod domem. Starszy wolał udać się do siebie. Nie lubił konfliktów, wolał ich unikać jak każdy. A czuł, że rozmowa z Nathanem oczekującym odpowiedzi co do nowego towarzystwa nie zakończy się dobrze.
Weszli do środka niespiesznie się przebierając. Temperatura pomimo wieczoru nadal była wysoka, więc marznący tyłek nie poganiał tak jak podczas zimy.
– Gdzie tyle czasu byliście? – Zapytał Levi, zaraz sam sobie odpowiadając. – Widzieliście się z tą watahą?
– Już wszystko wiesz? – Spytał twardo Nathan ze swojego fotela.
Para rozejrzała się po pomieszczeniu. W domu znajdowali się wszyscy. Alfa zajmował swój fotel pozostali rozmieszczeni byli na kanapie i narożniku. Wpatrywali się w nich oczekując informacji na temat ich nowego sąsiedztwa.
– Tak.
– Więc? Czego chcą? – Nie przerywał kontaktu wzrokowego z Ethanem. Nie wyglądał na zadowolonego, a starszy wiedział, że się nie mylił. To nie skończy się dobrze.
– Muszę im odstąpić kawałek lasu.
– Musisz? Chyba musimy. Nie jesteś sam. – Oburzył się wstając z swojego fotela. Atmosfera zaczęła gęstnieć. – Poza tym nie decydujesz o tym sam.
– W tym wypadku nie macie innego wyjścia. – Odpowiedział równie twardym tonem. – Wystarczy im pas lasu prowadzący z ich terytorium do miasta. Chcą mieć do niego dostęp. Nic poza tym poza świętym spokojem i żadnymi nieproszonymi gośćmi.
– Odstąpienie terenu to nie jest błacha sprawa. Dobrze o tym wiesz. Nasze terytorium nie zmieniło się od osiemdziesięciu lat pomimo różnych watah, które tu przechodziły. I tym razem też się nic nie zmieni.
Liama zaskoczył trochę terytorializm Nathana, ale patrząc na pozostałych widział, że byli tego samego zdania. Sam pewnie by przy tym przystawał, gdyby nie wiedział kto jest ich sąsiadami.
– To wataha sześciu wilków. – Ethan nie odpuszczał. – A oddalibyśmy im zaledwie kawałek.
– Nas jest siedmiu, a te lasy są nasze.
Oboje jakby powoli tracili cierpliwość. Liam uważnie ich obserwował szykując się do ewentualnego rozdzielenia przyjaciół. Pozostali tylko patrzyli. Jedynie Joel zdawał się podzielać ostrożność najmłodszego.
– Nathan. To wataha wilków! – Zaznaczył Ethan. – Nie macie z nimi szans, jeśli będą tego chcieli. Jedyną waszą kartą przetargową jestem ja.
– A to niby czemu? – Prychnął David.
– Eth, powiedz im. – Odezwał się Liam, który dotąd tylko milczał. – Powinni wiedzieć. Wystarczająco długo to przed nimi ukrywacie. W obecnej sytuacji, lepiej żeby wiedzieli.
– O czym? Coś przed nami ukrywacie? – Całość wydawała się zaniepokojona.
Dwójka najstarszych wilków wpatrywała się w Liama niepewnie. Wiedzieli, że może mieć rację, jednak oboje obawiali się reakcji pozostałej części watahy. Obecnie mieli wystarczająco duży problem na głowie by stwarzać kolejny. Przez długą chwilę patrzeli na siebie nawzajem, jakby w myślach wymieniając się argumentami za i przeciw.
Ostatecznie Ethan ledwie zauważalnie skinął głową. Czuli, że najlepiej będzie, gdy to Nathan przekaże im te wieści.
– Wataha, która jest obok – Riodan i Finn to jego...
– Rodzeństwo. – Dokończył. – Te starsze.
Łagodnie zaczęli, stwierdził Liam.
– Twoja rodzina to też wilki? – Odezwał się zaskoczony Levi.
Ponownie nastała chwila ciszy. Przyjaciele nie wiedzieli jak przekazać to pozostałym by zareagowali najłagodniej.
– On jest prawdziwym wilkiem. – Odezwał się Liam, postanawiając wyłożyć karty na stół.
Część zdawała się nadal nie rozumieć, a na twarzach pozostałej malował się szok, niedowierzanie i nuta rezerwy.
– Co?
– Urodziłeś się taki. – Odezwał się nagle David. – Jako wilk. Urodziłeś się wilkiem.
Ethan skinął głową.
– Ale jak wilkiem? – Levi zdawał się nadal nie rozumieć. – Od małego umiałeś się przemieniać?
– Nie. On urodził się jako szczenię wilka umiejące się zmieniać w człowieka. – Wyjaśnił David nie spuszając z oczu najstarszego.
– Wiedziałeś o tym i nic nie powiedziałeś? – Odezwał się Joel słabym głosem. – Jak mogłeś mieć przede mną tajemnicę?
Blondyna nie odrzucał fakt, że Ethan był wilkiem. Słyszał już o nich, nie miał nic przeciwko temu. Stawiał samego Ethana wyżej jako osobę niż to czym był. Jednak bardziej bolał go fakt, że jego partner trzymał coś w sekrecie.
– Zrozum, że ja... – Zaczął Nathan, lecz nie dane było mu dokończyć.
Joel wstał i kręcąc głową z niedowierzaniem zamknął się w swoim pokoju. Z pewnej strony chciał za nim pójść i wszystko wyjaśnić, a z drugiej strony jeszcze sprawa nie została do końca wyjaśniona z pozostałymi członkami watahy. Ostatecznie został z watahą, rola alfy zwyciężyła.
– Jak to możliwe? – Oliver wydawał się być zaskoczony.
On i Levi, nigdy nie słyszeli o takiej sytuacji. Ludzie mogący zmieniać się w wilki byli już dla nich normą w obecnym świecie. Jednak odwrotna możliwość wydawała im się dziwna i niepokojąca.
– Słyszałeś o nich. – Liam zwrócił się do Davida.
– Tak, ale jeszcze nikogo takiego nie spotkałem.
Albo o tym nie wiedziałeś, pomyślał. Chociaż z drugiej strony jednak wyczuwało się, że takie wilki jak Ethan, Finn czy Rio i reszta są inne.
– Dlaczego teraz postanowiliście nam o tym powiedzieć? Co jest nie tak z twoją... rodziną? – David jak zawsze myślał trzeźwo, wykazując się spostrzegawczością.
– Chcą mieć dostęp do miasta, chcą kawałek naszego terenu, który muszę im dać. – Odezwał się Ethan. – Nie przejmują tego terytorium tylko po to by uniknąć walki ze mną. Dam im ten kawałek, lecz wy nie możecie się do niego zbliżać dla własnego dobra, a Liam uważał, że gdybym wam niczego nie wyjaśnił to wasza ciekawość zaprowadziłaby was prędko na drugą stronę.
– Nadal nie rozumiem, czemu...
– Wilczyca Rio, alfy watahy, ma szczenięta. Jeśli byście chociażby się do nich zbliżyli... Nie muszę chyba tłumaczyć jakby się to kończyło.
– Dlatego wolałem by wam o wszystkim powiedział. – Liam ponownie zabrał głos. – Wiedząc w czym rzecz i co wam grozi, łatwiej unikać niebezpieczeństwa.
David nie wydawał się być tym wszystkim zadowolony. Olivier wyglądał na nieco zagubione, a Levi...
– Ale jak to szczeniaki?! – Odpalił, jakby jego umysł zaciął się na tej wiadomości i nie mógł pracować dalej, wykazując krytyczny błąd systemu.
– Normalnie. – Odparł brunet. – Nie powiedziałbym, że szczeniaki, bo są wielkości dużego psa.
– Ale to nadal szczyle jeszcze samodzielnie nie polujące. – Ethan włączył się do dyskusji. – Więc to nadal szczenięta.
– Czekaj, chcesz mi powiedzieć, że Ethan też był kiedyś takim szczeniakiem, takim papisiem?
W salonie dało się słyszeć ostrzegawcze warknięcie. A Liama zainteresowało to jak starszy mógł wyglądać jako dziecko, a właściwie jako właśnie szczenię.
– Chyba powinniśmy porozmawiać. – David zwrócił się do Nathana.
Przywódca skinął głową i we dwójkę opuścili dom by porozmawiać na osobności.
– Wiedziałeś o wszystkim? – Levi patrzał na przyjaciela zaskoczonym wzrokiem.
– Tak, niemal od początku. – Skinął głową. – Jesteśmy złączeni, a dowiedzenie się tego trochę ułatwiło mi zrozumienie pewnych rzeczy.
– I co to właściwie zmienia? Że on jest takim wilkiem wilkiem?
– Właściwie to nic. – Wzruszył ramionami. – Wyjaśnia dlaczego jest takim debilem w znajomości ludzkiego świata.
– I dlaczego jesteś lepszym półwiekiem niż połowa tej sfory. – Dodał Ethan.
– O czym może rozmawiać Nath z Davidem?
– David myśli czy zostać w sforze. – Odezwał się nagle Olivier, zwracając tym samym na siebie wzrok wszystkich obecnych. – Między tobą a nim już dotychczas był duży konflikt. – Mężczyzna spojrzał na najstarszego w grupie. – Obecna sytuacja jest dosyć ciężka. Ale sądzę, że zostanie. Nie lubi jak jest za spokojnie. Konflikty to jego drugie imię, dlatego nigdzie nie mógł zagrzać miejsca. A tutaj ma stałą rozrywkę w rywalizowaniu z Ethanem.
– Wow. – Levi aż się wyprostował. – Jakbyś naprawdę dobrze go znał.
– Mieliśmy romans przez którą chwilę.
– Co?! – Odezwał się każdy, łącznie z Ethanem.
– To było dawno temu. – Mówił bez żalu czy tęsknoty. – Oboje byliśmy w innych watahach. Było dobrze, ale nie zaiskrzyło. Po tym każdy z nas stwierdził, że jednak woli kobiety.
W obecnej sytuacji nie wiadomo co było dla większości większym zaskoczeniem. To, że Ethan był prawdziwym wilkiem, czy to, że Oliviera i Davida łączyło jakieś uczucie.
Odgłos otwieranych i zamykanych drzwi wejściowych przerwał ciszę, która zapadła. Nathan i David w końcu wrócili do salonu.
– Bzykałeś Oliviera?! – Uruchomił się Levi nim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć.
Niższy mężczyzna od razu obrzucił nieprzyjemnym wzrokiem byłego kochanka, na co ten tylko wzruszył ramionami. Nathan również wyglądał na zaskoczonego tą nowiną.
Nie miał on jednak czasu nad zbyt długim zastanawianiem się. Zaraz opuścił wszystkich zamykając się w swoim pokoju. Chciał wyjaśnić sytuację ze swoim partnerem.
– Jak to teraz widzisz? – David powrócił do głównego tematu.
– Moim zdaniem powinniśmy się wszyscy spotkać. – Wtrącił się Liam z propozycją. – W końcu będziemy sąsiadami. Warto wiedzieć, kto mieszka obok. Poza tym liczę, że będziemy żyli jak dotychczas i nikt nie będzie nikomu właził w drogę.
– Spytam Rio przy następnej okazji. – Ethan wzruszył ramionami. – No i jeszcze zobaczymy co na to Nath.
– To ilu ich tam łącznie jest? – Dopytał Levi.
– Riodan, Finn, Sevi i trójka szczeniąt.
– O ile Nath zgodzi się na oddanie terenu.
– On nie ma w tym momencie nic do gadania. Jeszcze w tym tygodniu oddamy wąski pas lasu by mieli dojście do miasta. – Oznajmił twardo najstarszy.
– Zgodzę się, jeśli usłyszę to od Nathana. – David założył ręce na piersi.
Szatyn zawarczał, czując, że w ten sposób podważany jest jego autorytet.
– To raczej jutro, bo sądzę, że szybko stamtąd nie wyjdzie. – Powiedział, patrzą na drzwi za swoimi plecami.
Chociaż nie było słychać krzyków czy innych dźwięków awantury pomiędzy Nathanem i Joelem, każdy wyczuwał, że sytuacja miedzy tą dwójką zrobiła się ciężka. Nie sądzili by sprawa rozwiązała się podczas jednego wieczoru.
David odwrócił się i usiadł na kanapie chwytając pilot w dłoń i zaczynając skakać po kanałach. Najwyraźniej uznał dyskusję za zakończona. Po chwili dołączył do niego Levi i Oliver.
Liam z Ethanem spoczęli na swojej kanapie.
– Śpimy dzisiaj u mnie? – Spytał półszeptem starszy, mając na myśli swoją jaskinię.
– Nie. – Pokręcił głową brunet z lekkim grymasem.
– Nie przesadzaj, że jest tam ci niewygodnie.
– Nie, nie jest najgorzej. Ale dzisiaj coś tam mruczałeś pod nosem na temat wytrzymałości. – Uśmiechnął się Liam, patrząc Ethanowi prosto w oczy.
To wystarczyło by odwieść starszego od stawiania na noc w jego norze. W tym wypadku wolał ich łóżko.
_____________________________
No to karty wyłożone na stół. Teraz tylko czekać jak rozwinie się sytuacja.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top