Rozdział 31: Rodzina

Ethan zaraz po przebudzeniu ruszył w stronę granic. Jako, że śniadanie niemal samo wyskoczyło mu przed pysk nieco zmienił swoje plany i urządził mały pościg za zwierzyną, a dopiero po napełnieniu żołądka zaczął sprawdzać granice.

Ostatnie dni były bardzo ciepłe. Zapach szybciej się ulatniał, stawał się słabszy. Teraz, gdy słońce było jeszcze nisko wilk sprawdzał czy przez wyznaczone przez niego granice nie przebiegał żaden obcy zapach. Dodatkowo na nowo je znaczył, by w tej niepewnej sytuacji dać wszystkim niechcianym gościom jasny przekaz, że ten las już ma właściciela.

Coraz bardziej zaczynał sądzić, że młodszy albo się pomylił, albo obcy wilk był tylko w mieście przejazdem. Niepokojący był tylko fakt, że ten ktoś najwyraźniej znał go i w dodatku pamiętał jego zapach. Takie rzeczy pamiętają albo przyjaciele, albo wrogowie. A Ethan nie miał za zbyt dużego grona przyjaciół.

Po dokładnym obwąchaniu granicznych punktów terenu, przeszedł się jeszcze nad potok by się nieco obmyć i schłodzić.

W pierwszej kolejności odpoczywał w swojej norze mając tam cień i chłód. Jednak z upływem czasu, bojąc się, że Liam może ponownie próbować wymusić na nim rozmowę postanowił schronić się w domu. Przy innych były mniejsze szanse na takie incydenty, a wśród pozostałych łatwiej mu było go ignorować.

Wewnątrz na razie znajdował się jedynie Oliver i David. Popołudniem pojawił się również Nathan, a dłuższą chwilę później Levi.

Młodsza część watahy zajmowała główną kanapę grając na konsoli. Przyjaciel siedział na swoim fotelu dalej czytając książkę, chociaż nie był pewny czy to nie była już jakaś inna. Ostatnio dużo czasu spędzał z nosem w różnego rodzaju tekstach.

Do domu jako ostatni wróciła wilczyca.

– A gdzie Liam? – Spytał Joel, podchodząc do swojego partnera i witając się z nim krótkim pocałunkiem.

No tak, jego jeszcze nie było.

– Nie wrócił jeszcze.

– Jeszcze nie wrócił?! – Zdziwił się blondyn wyraźnie zaniepokojony. – Ktoś dzwonił do niego? Pytał za ile będzie?

Wszyscy zaczęli się patrzeć jeden na drugiego wyraźnie zmieszanie i zawstydzeni, że dotychczasowy brak najmłodszego członka watahy nikogo nie zdziwił.

Levi zaraz wyciągnął telefon próbując się połączyć z przyjacielem.

– Nie odbiera. – Powiedział marszcząc brwi.

– Ktoś wie, czy po pracy miał zamiar gdzieś iść? – Wilczyca była wyraźnie zdenerwowana brakiem najmłodszego szczenięcia.

Ethan wywrócił oczami, poprawiając się na kanapie, starając się dalej udawać niezainteresowanego.

Nikt się nie odzywał, więc najwyraźniej żaden członek watahy nie wiedział nic o nieobecności młodszego. Wszyscy zaczynali wyglądać na coraz bardziej zaniepokojonych. Najbardziej zdawał się przeżywać to Nathan, który jako przywódca wziął sobie do serca możliwość nieupilnowania kogoś.

Białoszary wilk poczuł na sobie twarde spojrzenie przyjaciela.

– Co się gapisz? Przecież wiesz, że nic nie czuję. – Odparł znudzonym tonem.

– To byś coś poczuł! – Odparł z wyrzutem. – Gdybyś przestał się foszyć jak urażona panienka to przynajmniej byśmy wiedzieli czy nic mu nie jest.

Starszy zawarczał ostrzegawczo.

– Róbcie sobie co chcecie. Ja idę sprawdzić granice.

Zszedł leniwie z kanapy i skierował się w stronę wyjścia.

– Levi, dalej próbuj się z nim skontaktować. David i Oliver, pójdźcie do miasta się za nim rozejrzeć. – Joel zarządzał akcją poszukiwawczą.

Ethan szedł spokojnie lasem. Po chwili usłyszał wycie Nathana, lecz z lasu było zero odzewu. Zaraz kątem oka ujrzał jak dwójka brązowych wilków dołącza do niego.

– Nie mieliście szukać szczeniaka? – Burknął w ich stronę.

– Sądzę, że na razie zmierzamy w tym samym kierunku. – Odparł Nathan.

Ethan miał zamiar rozpocząć sprawdzanie granic od części znajdującej się najbliżej miasta. Szedł jako pierwszy uważnie sprawdzając każdy napotkany zapach.

Przyspieszył kroku, gdy poczuł obcą woń. Zaraz dotarł do silnego źródła zapachu. Dwójka wilków podążyła za nim. Po chwili cała trójka uważnie wąchała fragment starego pnia i zbierała informacje o intruzie.

Kremowy wilk schował ogon między nogi i położył uszy po sobie doskonale wyczuwając, że mają do czynienia z startym i silnym osobnikiem.

Kawałek dalej leżały rzeczy młodszego, które widocznie były ściągane w pośpiechu. Tym zamierzali zająć się później.

– Eth, ja chyba kojarzę ten zapach. – Odezwał się Nathan z lekkim niepokojem.

– A to chuj. – Najstarszy warknął cicho pod nosem ignorując towarzyszy i z zjeżoną sierścią zaczął kroczyć tropem Liama oraz drugiego wilka.

Ethan biegł przed siebie, pomimo upływu czasu i nie sprzyjającej temperatury w ciągu dnia, świetnie orientując się w tropie. Jednak mało rzeczy potrafiło zmylić jego nos.

Trzy wilki kroczyły w ciszy niemal w jednej linii, jeden za drugim, prowadzeni przez najstarszego. To nie była krótka wędrówka. Po długim czasie marszu po delikatnych łukach z lekkimi odchyleniami dla upewnienia się co do kierunku, nagle wszystko uległo zmianie.

Gdy dotarli do jednego z niewielu wzniesień w tej części lasu zapachy zaczęły się mieszać. Nachodzić na siebie. Trop już nie biegł prosto lub po łuku, tylko rozdwoił się, nagle skręcał, zataczał kręgi. Jakby rysował go jakiś trzylatek. Ethan szedł jednym śladem, Nathan drugim.

– Uciekał przed nim. Liam. – Odezwał się Nathan z niepokojem.

Tak. Wcześniej Ethan nie miał wątpliwości, że to młodszy z jakiś względów szedł tropem obcego wilka. Jednak schodząc ze wzniesienia sytuacja uległa zmianie. Ich ślady nie były spójne. Obcy wilk wykorzystał wzniesienie i niedoświadczenie swojego przeciwnika.

Zapachy schodzące ze wzniesień nie były proste do rozszyfrowania. Liam już umiał dobrze wykorzystywać swój węch, lecz nie miał wprawy w pracy na zboczach. To go zgubiło.

Ethan przestał już udawać spokojnego. Chociaż cały czas kroczyli przed siebie, to miał wrażenie, jakby zapachy nie robiły się ani trochę świeższe. Cały czas byli daleko od Liama, a co gorsza coraz bardziej oddalali się od ich terytorium.

Ta niepewność, połączona z pustką wewnątrz zaczynała być coraz gorsza do zniesienia. Nie wiedział, gdzie jest młodszy i czy jest cały. Trzeciej opcji w ogóle nie przyjmował do wiadomości. Cały czas czuł więź i to go w tej sytuacji ratowało. Jednak zaczynało to być wyraźnie za mało.

Ethan zatrzymał się w miejscu. Miał dosyć. Jednak odwrócenie tej sytuacji nie było tak proste jak przypuszczał. Odcięcie się od młodszego w tamtej bolesnej chwili było o wiele prostsze. Zburzenie muru, który stworzył nie było łatwym zadaniem.

– Co jest? – Zapytał Joel, nie rozumiejąc dlaczego zaprzestali poszukiwań.

Starszy wilk milczał, w końcu udając mu się zrobić najpierw małą dziurę, a następnie burząc to co wniósł. Odetchnął ciężko, ale nie umiał się rozeznać w natłoku tego co nadeszło.

Uniósł łeb do góry i zawył przeciągle. Nie interesowało go to, że w tym momencie zdradzają swoją pozycję. Nath i wilczyca również zawyli dając znać obcym, że nie jest sam.

Ethan nie usłyszał żadnej odpowiedzi, ale ulga, którą wewnątrz poczuł była dla niego wystarczającą odpowiedzią. Żyje.

– Są niedaleko. – Oznajmił i ruszył w dalszą drogę.

Tym razem podążając za śladem był spokojniejszy i bardziej systematyczny w sprawdzaniu dokąd biegnie.

Pomimo tego, że granice jego terytorium skończyły się już jakiś czas temu, to poznawał okolicę. Kilometr wcześniej wyczuł znaczne nasilenie zapachu obcego wilka, więc teraz to oni byli intruzami na jego terenie. Byli blisko.

Las zaczynał być coraz bardziej krzaczasty, mniej przejrzysty. Grupa rozdzieliła się na dwie części. Ethan szedł tak, by jego zapach tak szybko nie doleciał do obcego. Nathan postąpił podobnie, jednak trzymał pewien dystans.

W końcu dojrzeli swój cel. Białoszary wilk wpatrywał się ze spokojem w całą trojkę, a kawałek za nim stał Liam. Nie wydawał się być mocno zaniepokojony, a przynajmniej tego nie okazywał.

– Nie kul się. – Nathan szeptem ostrzegł swoją wilczycę.

To było dobre posunięcie z jego strony. Wilk przed nimi miał równie silny instynkt co Ethan. Okazanie słabości byłoby dla niego bardzo niebezpieczne.

Nawet Liam to wiedział. Stał tam w żadnym wypadku nie okazując strachu, chociaż czuł, że ta sytuacja daleka jest dla niego od pojęcia komfortowa.

– ET, tak sądziłem, że przyjdziesz. – Białoszary wilk zamerdał ogonem.

– Zostaw go. – Odezwał się Ethan.

– O, ciebie chyba znam. – Odezwał się swobodnie spoglądając na Nathan i ignorując wcześniejszą wypowiedź skierowaną w jego stronę.

Brązowy wilk nie odpowiedział, lecz również poznawał osobnika przed sobą.

– Nath, możecie iść.

Ethan nie widział sensu w trzymaniu ich tutaj. Przyjaciel spojrzał na starszego, nie do końca chcąc zostawiać go samego.

– Dajcie znać pozostałym, że wszystko w porządku. – Oznajmił.

Sytuacja wymagała od Nathana dużo wyczucia. Nie miał ochoty zostawiać Ethana i Liama samego z obcym wilkiem, jednak zdawał sobie sprawę, że jeżeli okaże nieposłuszeństwo to podważy autorytet Ethana, a to postawiłoby cała watahę w kiepskim świetle, nawet jeśli pozostałych tutaj nie było.

Nathan odwrócił się tak by zasłonić sobą partnera i razem udali się w drogę powrotną do ich terytorium.

– Nadal wydaje się być sztywniakiem. – Odparł luźno szary wilk. – Na granicy był też jego zapach.

– Jego wataha mieszka na moim terytorium. – Wyjaśnił Ethan nadal wyglądając na spiętego i gotowego do ataku lub obrony.

– A on?

– On jest mój. – Odparł twardo, zmierzając w stronę młodszego. Stając między nim, a drugim wilkiem.

– Właśnie czułem i nie mogłem w to uwierzyć. – Zaśmiał się. – Zluzuj już trochę majty, maminsynku.

Gdy wilk naprzeciwko niego usiadł, on otrząsnął się, dopiero teraz czując się nieco pewniej. Zerknął na Liama, który podszedł bliżej niego. Szybko mu się przyjrzał, lecz nie wydawało mu się, by doznał jakiejś krzywdy. Raczej nie doszło między nimi do walki.

Ethan widział zmieszanie i niepewność w spojrzeniu Liama. Nie miał pojęcia z kim ma przyjemność bądź nieprzyjemność, ani co to wszystko miało znaczyć.

– Finn, po co te wszystkie podchody? Nie można było po prostu przyjść, zawołać mnie. Cokolwiek. – Zaczął wyliczać.

– Myślałem, że bardziej się ucieszyć, że mnie zobaczysz. – Drugi wilk powiedział lekko urażony.

– To było normalnie się ze mną spotkać, a nie takie cyrki wydziwiać! Jak zawsze musisz wymyślać jakieś głupoty.

– A ty jak zawsze jesteś nudziarzem.

– Liam, to mój starszy brat. – Ethan wyjaśnił w końcu. – Finn.

Liam otworzył szeroko oczy uważnie zaczynając przyglądać się obcemu. Teraz rozumiał dlaczego w pewien sposób wilk wydawał mu się bardzo przypominać starszego. Był prawdziwym wilkiem jak on, a w dodatku byli spokrewnieni.

– Ale muszę ci przyznać, że niezły ten młodzik. Ile on ma?

– Możecie nie rozmawiać jakby mnie tu nie było. – Oburzył się młodszy, mając dosyć być traktowany jak cień.

– Związałeś się z alfą. I to z mężczyzną. Raczej rzadkie połączenie i to w podwójnym aspekcie.

– Jestem Liam. – Postanowił się przedstawić, licząc że może w końcu wtedy przestanie być traktowany jak zwierzątko towarzyszące. – Od roku jestem wilkiem.

– O wow, wow. – Obcy wilk wydawał się być szczerze zdziwiony, podnosząc się i teatralnie upadając z wrażenia. – Nie przypuszczałem, że to jeszcze taki szczeniak. – Odparł podnosząc się z ziemi. – Ale muszę powiedzieć, że jak na takiego młodzika, to jesteś naprawdę niezły.

– Ma dobre geny. – Ethan dołączył do rozmowy.

– Coś czuję, że kryje się za tym jakaś ciekawa historia.

– Finn. Uprowadziłeś go tylko po to by sobie ze mną porozmawiać? – Starszy zaczynał się powoli irytować. – Jesteś sam? Nie ma z tobą reszty?

– Riodan i pozostali niedługo przybędą. Jak miałem wszystkim się zająć przed ich przybyciem.

– Wszystkim? Czyli? – Położył uszy po sobie. – Te tereny wcześniej były puste. Przenosicie się tutaj?

– Tymczasowo. Ale potrzebujemy też dostępu do miasta. Twoje terytorium nieco je blokuje. Z drugiej strony są te kundle, a z nimi nie chce mi się każdorazowo użerać. Łatwiejszą opcja będzie dogadanie się z tobą. – Oznajmił zadowolony. – Gdyby cię tam nie było, przejęlibyśmy teren. Ale nie będziemy przecież walczyć między rodziną.

Liam uważnie przyglądał się starszemu, który westchnął ciężko wyglądając na zmęczonego.

– Dam ci znać, ale pozwól mi najpierw naprawić bałagan i zamieszanie jakie wywołałeś na moim terenie.

Rozmowę przerwało donośne długi wycie. Liam wyczuł, że należało ono do innego silnego wilka. Kątem oka widział jak ogon jego partnera zaczął kołysać się na boki.

– Na niego to się cieszysz? Powinienem się obrazić!

– On nie uprowadził mi partnera i nie zeszczał się bezczelnie na moim terenie!

Finn wydawał się być niemal dumny ze swojego zachowania. Zaraz jednak jego postawa nabrała nieco powagi, a wcześniejsza swoboda gdzieś zniknęła.

– Wszystko fajnie, ale zmykajcie już.

– Serio? Teraz mnie wyganiasz?

– Powiedzmy, że to nie jest pora na niezapowiedzianych gości. – Mówił spokojnym, rzeczowym tonem. – Wpadnij jutro, jak namyślisz się co do odstąpienia kawałka lasu.

Ethan nie zamierzał przeciągać, widząc że brat nie za bardzo ma ochotę na rozmowy i naprawdę zaczynają się stawać nieproszonymi gośćmi. Jakby nie patrząc oni są na jego terenie. A przynajmniej na razie jego, bo Ethan śmiał przypuszczać, że skoro jest z nimi drugi z braci, to on przejmie teren.

– Na razie. Pozdrów ode mnie Rio i Sevi. – Poprosił ruszając w stronę swojego domu. – Liam.

Czarny wilk pokłusował do partnera i razem opuścili obce lasy. Przez pewien czas między nimi panowała cisza. Każdemu ciężko było rozpocząć rozmowę, którą w końcu musieli odbyć. Szczególnie w tej sytuacji.

– Eth, ja naprawdę żałuję tego co powiedziałem. – Liam odezwał się cicho ze skruchą.

– Wiem. – Doskonale to czuł.

– Po prostu nazbierało się jednocześnie różnych rzeczy. – Starał się wytłumaczyć. – Co nie zmienia faktu, że nie powinienem...

– Nie powinieneś. – Potwierdził.

Liam szedł ze zwieszoną głową, naprawdę nie wiedząc jak naprawić sytuację miedzy nimi i właściwie nie za bardzo wiedząc na czym właściwie stoją.

– Głupi szczeniak. – Usłyszał jednocześnie czując jak starszy delikatnie trąca go barkiem, idąc blisko niego.

Czarny wilk od razu zniwelował odległość między nimi wtulając głowę w jego szyję. Zatrzymali się na moment, opierając pyski na swoich barkach.

– Nie znikaj tak więcej. – Poprosił Ethan.

– Wybacz, ale nie planowałem własnego uprowadzenia.

– Dałeś mu się zajść od tyłu. – Stwierdził Ethan.

– Schodząc z wzniesienia za późno zorientowałem się w sytuacji.

– Musimy popracować nad topieniem na zboczach.

Para wilków ponownie ruszyła w drogę do domu.

– Więc to jest twój starszy brat. – Liam postanowił zmienić temat.

– Tak. Jeden z dwóch. – Przyznał. – Finn jest jak Levi tylko w wersji... mojej. Rozumiesz o co chodzi?

– Zwariowany, szalony, niebezpieczny.

– Dokładnie. Uważaj na niego. Nie chodzi mi o to, że nie jest... miły. Jest zabawny, da się go lubić. Tylko trzeba uważać, żeby nie przekroczyć bardzo cienkiej granicy.

– Będę miał się na baczności, chociaż mam nadzieję, że nie będę miał za często przyjemności go widzieć.

– No raczej dobrego pierwszego wrażenia nie zrobił. – Zaśmiał się.

– A drugi?

– Hm? – Starszy nie za bardzo rozumiał co Liam ma w tej chwili na myśli.

– Jeden z dwóch. A drugi? To ten co wył?

– Tak. Riodan jest bardziej jak... Nathan. Jego raczej polubisz. – Ogon starszego lekko się zakołysał. – Pewnie niedługo się poznacie. Go i jego wilczycę. Nie mam pojęcia, z jakich wilków składa się teraz ich wataha.

Ponownie zapadła chwila ciszy. Para była coraz bliżej swojego terytorium. Zaraz czeka ich spotkanie z resztą.

– Nie spieszyłeś się z znalezieniem mnie. – Bąknął Liam.

– Dobrze sobie radziłeś. – Odparł starszy.

– Nie miałem innego wyboru.

– Ale musiałeś się ładnie przed nim popisać. Z pyska Finna rzadko padają słowa pochwały.

– Dzięki, ale ja tylko ratowałem swoją dupę. Wolałbym nie musieć tego robić. – Mówił posępnym tonem.

– Czemu w ogóle za nim pobiegłeś? – Spytał starszy z nutą krytyki w głosie, kątem oka przyglądając się młodszemu.

Liam uniósł wyżej łeb, kładąc delikatnie uszy po sobie.

– Jakiś obcy wilk demonstracyjnie zeszczał się przede mną jakby był u siebie. Jak miałem zareagować?!

Ethan starał się nie dać po sobie tego poznać, lecz ta odpowiedź była dla niego satysfakcjonująca. Nie pozwolił intruzowi się panoszyć, tak powinien się zachować. Bronić terytorium.

– Szczerze mówiąc to myślałem, że odciągnie mnie na tyle daleko, że poczujesz, że się oddalam.

– Sądzę, że nie zabrakło dużo. Od miejsca w którym się przemieniłeś do tego, w którym cię znaleźliśmy jest całkiem spory kawałek.

– O ile w ogóle poczułbyś, że się oddalam. – Oskarżył go, nawiązując do jego odcięcia się od niego.

– Poczułbym. – Zapewnił go twardo.

– Martwiłeś się w ogóle o mnie?

– Głupi... – Ethan odwrócił głowę w bok unikając spojrzenia młodszego. – Oczywiście, że się o ciebie bałem. – Odpowiedział nieco ściszonym tonem.

Liam poczuł się lepiej słysząc to. Wiedział, że minie trochę czasu nim sytuacja między nimi wróci do poprzedniego stanu, lecz te słowa i świadomość, że nadal mu zależało sprawiały, że było mu lżej na duszy.

Wilki w końcu przeszły przez granice swojego terytorium. Oboje niemal od razu się rozluźnili. Jakby przekroczyli przez jakiś niewidzialny alarm zaraz usłyszeli nawoływanie Nathana.

– Odpowiedz. – Starszy spojrzał na Liama. – Wszyscy bardzo się o ciebie martwili.

Czarny wilk zaraz uniósł pysk ku górze, by zawyć przeciągle. W ciągu kilku minut spotkali się z resztą watahy. Wszyscy zaraz otoczyli Liama wesoło go witając i zalewając masą pytań.

– Nic mi nie jest. – Odparł zadowolony z troski innych.

– Wracajmy do domu. Mamy chyba kilka rzeczy do omówienia. – Odezwał się Nath ukradkiem spoglądając na przyjaciela.

Cała sfora udała się w drogę do domu. Najmłodsze wilki nie odstępowały Liama, ciesząc się z jego powrotu – całego i zdrowego.

Docierając na miejsce wszyscy zadomowili się w salonie. Nawet Ethan przemienił się w człowieka, czego nie robił często ostatnimi czasy. Liam zauważył, że jego dzisiejsze ubranie, które zostawił w lesie po pracy zostało tu przyniesione.

– Co to za wilk? Jakaś obca wataha? Duża? – Pojawiły się pytania.

– Tak. Nie wiem dokładnie ilu. Na pewno trzy wilki. – Odparł Ethan będąc najbardziej zorientowany w sytuacji. Tak właściwie tylko on mógł im udzielić jakichkolwiek odpowiedzi.

– Co tutaj robią? Znasz ich?

– Tak, znam. – Przyznał. – Będą mieć terytorium niedaleko naszego. Nie powinniśmy mieć z nimi żadnych problemów.

– Czego chcą? – Spytał chłodno Nathan dobrze przeczuwając, że obca sfora stawia im pewne warunki.

– Dostęp do miasta. Kawałka lasu, który im pozwoli tam docierać.

Wszyscy uważnie obserwowali wymianę zdań między dwoma najstarszymi mężczyznami. Czuli rosnące napięcie.

– I będziesz chciał im go dać. – Rzucił Nath oskarżycielskim tonem, jasno dając do zrozumienia, że jest on temu przeciwny.

– Jutro będę z nimi rozmawiał. To nie Finn dowodzi, więc nie jego żądań i oczekiwań będę wysłuchiwał.

– Rio jest z nim? – To zadziałało jakby nieco uspokajająco na całą sytuację.

– Co to za wilki? – Padło pytanie z strony młodszej części grupy.

– Znają się z Ethanem od... bardzo dawna. – Wyjaśnił alfa. – Oboje są starzy. Riodan jest raczej rozsądny, ale od Finna radziłbym trzymać dystans. To jego zapach jest na naszym terenie. Ethan. – Zwrócił się bezpośrednio do niego. – Porozmawiaj jutro z nimi, dowiedz się wszystkiego. Chcę wiedzieć na czym stoimy, czy mamy powody do zmartwień.

W odpowiedzi starszy jedynie skinął głową.

– Ja chyba idę się kąpać i położę się już spać. – Odezwał się Liam, przecierając dłonią twarz. – Jestem wykończony. Dość wrażeń na dzisiaj.

Nikt nie wyrażał sprzeciwu. Odwracając się Liam spojrzał krótko na Ethana, mając nadzieję, że dzisiaj w nocy dołączy do niego w sypialni.

– Idę z tobą. – Odparł ku zaskoczeniu wszystkich.

– Co?! – Spytał Liam, lecz nie uzyskał żadnej odpowiedzi, jedynie będąc popychanym przez starszego w stronę łazienki.

Ethan zamknął za nimi drzwi, po odwróceniu się otrzymując zaskoczone spojrzenie ciemnobrązowych oczu.

– Czy właśnie zostałem wykorzystany do uniknięcia przez ciebie rozmowy z Nathanem? – Oskarżył go.

– Ja tylko wykorzystałem okazję. – Wzruszył ramionami. – Na razie nie mam mu nic więcej do powiedzenia. Wszelkich zażaleń i dyskusji mogę wysłuchiwać jutro jak sam będę wiedział coś więcej.

– Super, że stałem się wymówką. Ale ja naprawdę zamierzam się umyć. – Powiedział zdejmując z siebie koszulkę.

Sądził, że w tym momencie starszy wyjdzie z łazienki, odwróci się lub coś w tym rodzaju. On jednak całkiem zwinnym ruchem również pozbył się z siebie górnej części garderoby.

– Również dawno się nie myłem. – Odparł, nie uciekając wzrokiem od młodszego. A gdy jego dłonie chwyciły rozporek spodni, Liam poczuł, że to dla niego za dużo w tym momencie.

Odwrócił się i zaczął się rozbierać nie rezygnując z swoich planów. W ten sposób znaleźli się razem pod prysznicem. Nie rozmawiali między sobą, unikali wzajemnego dotyku. Jednak wymieniane ukradkowo krótkie spojrzenia były dość intensywne.

Po szybkim prysznicu, który po dość upalnym i męczącym dniu zadziałał na nich orzeźwiająco, opuścili pomieszczenie zwalniając je dla innych. Jednak przy takiej ilości domowników zajmowanie jedynej łazienki byłoby dosyć egoistyczne.

Liam pożegnał się z pozostałymi życząc im dobrej nocy, a Ethan zniknął za drzwiami pokoju bez słowa.

Ponownie znaleźli się sami. Stali naprzeciw siebie nie wiedząc co powiedzieć. Liam czuł się niepewnie, ale miał dziwną pewność, że to tylko jego uczucia. Nie czuł natłoku innych, należących do Ethana. Z czystej ciekawości spróbował świadomie spróbować poczuć, co może czuć starszy.

I w tym momencie zalała go tęsknota wymieszana z pożądaniem i lekką nutą niepewności. Umiał doskonale odróżnić swoje emocje od tych jego. Co jednak nie zmieniało faktu, że Liam czując to wszystko poczuł, jak sam również zaczyna odczuwać to wszystko.

– Ethan...

Nie zdążył powiedzieć nic więcej nim usta starszego złączyły się z tymi jego, nie pozwalając wypowiedzieć ani słowa. To był długi, powolny pocałunek, przesiąknięty tęsknotą.

Z każdym kolejnym ruchem warg było w tym coraz więcej namiętności. Powoli zaczęli przesuwać się w stronę łóżka. Liam usiadł na nim pierwszy, a na jego udach usadowił się starszy.

Brunet na moment przerwał pocałunek, ich twarze dzieliły centymetry, a oddechy mieszały się ze sobą.

– Nie odcinaj się więcej ode mnie. – Powiedział patrząc prosto w bursztynowe oczy starszego.

– Nie będę. – Odparł zaraz ponownie łącząc ich usta w namiętnym pocałunku.

Ręce młodszego błądziły po ciele starszego, studiując je na nowo. Kiedy koszulka zaczęła mu za bardzo przeszkadzać, chwycił jej brzegi ściągając ją ze starszego i odrzucając na ziemię. Zaraz do niej dołączyła ta młodszego.

Liam odchylił się do tyłu i oparł na łokciach. Ethan klęczący na łóżku na kolanach rozpiął rozporek spodni nie przestając patrzeć w oczy młodszego. Od razu zalała go fala gorąca.

Starszy uśmiechnął się zadziornie widząc spojrzenie młodszego.

– Jesteś w tym coraz lepszy. – Wyznał młodszy.

– W czym?

– Chodzi mi o całą tą otoczkę seksu. Właśnie takie drobne gesty, które są mega pobudzające. Nawet nie wiesz jak podniecająco teraz wyglądasz.

– Dlatego nie ubrałem dresowych spodni.

– Co? Serio?!

Starszy wzruszył ramionami.

– Jestem dobrym obserwatorem i szybko się uczę.

Liam nie zamierzał dopytywać i roztrząsać kwestii skąd on miałby się uczyć się przez obserwację ludzkiego seksu. Po prostu patrzał jak Ethan wstaje ściąga z siebie spodnie, a następnie pozbywa się tych jego.

Ponownie oboje znaleźli się na łóżku sprawiając, że między ich ciałami nie było milimetra wolnej przestrzeni. I nie zamierzali zbyt szybko pozwolić by między nimi nastąpił jakikolwiek dystans.

Po wszystkim leżeli razem starając się unormować oddechy i nie zwracać uwagi na to, że obojgu przydałaby się ponowny prysznic.

Liam opierał głowę o klatkę piersiową starszego, leżąc częściowo na nim, a szatyn gładził jego włosy ciesząc się bliskością młodszego.

Przez długi czas trwała cisza. Poza pokojem również nie słyszeli żadnych dźwięków co kazało przypuszczać, że wszyscy znaleźli się już w swoich pokojach.

– Czasami zastanawiam się jak to jest jako... wilk. – Liam odezwał się niepewnie.

– Następnym razem możemy spróbować. Ale od razu cię uprzedzę, jako człowiek jest o wiele lepiej. Dużo przyjemniej. – Odparł Ethan. – Chyba właśnie chodzi o tą całą otoczkę.

– Nie, chyba jeszcze nie jestem na to gotowy. Nadal wydaje mi się to dziwne. Jestem ciekaw, ale... jeszcze nie.

– Jasne, w razie czego mów.

– Jasne. – Prychnął. – Podejdę do ciebie, gdy będziemy wilkami i powiem, żebyś mnie przeleciał tu i teraz.

– A ja przytrzymam cię za kark i nie puszczę dopóki nie skończę. – Powiedział Ethan niskim głosem tuż przy jego uchu, dłonią mocniej chwytając jego kark.

I nie wiedzieć czemu Liamowi wydało się to cholernie podniecające.

– Chodźmy spać. – Uderzył go, co przypominało bardziej klepnięcie. – A nie tu zachęcasz mnie do dalszych zabaw. Mam na rano do pracy!

Liam odkleił się od starszego i odwrócił do niego plecami. Starał się wyrzucić z głowy wizję kolejnego seksu. Nie wiedział, która była godzina, lecz na pewno było późno, a on musiał rano wstać.

Ethan pocałował na dobranoc młodszego w miejsce, gdzie znajdował się znak ich związania i przemienił się w wilka. Położył się na boku, zamykając oczy.

Liam odwrócił głowę lekko zaskoczony, lecz ostatecznie przysunął się bliżej wilka, czując jego sierść na plecach.



Rano Liam wstał niewyspany. Nie było to niczym nowym, ponieważ taki stan utrzymywał się od ponad miesiąca. Tym razem jednak powód jego zmęczenia był całkiem inny. Dobry.

Co jednak nie zmieniało faktu, że zignorował dwa budziki i gdy się w końcu obudził musiał pędzić biegiem na gospodarstwo.

Dzień w pracy mijał mu dobrze. Zmianę w jego humorze jednak zauważył niemal każdy współpracownik. On tylko odpowiadał wymijająco, tłumacząc, że po prostu wyjaśniły się pewne sprawy i wszystko wróciło do normy.

Liam miał dobre stosunki z innymi pracownikami farmy. Był najmłodszy z nich wszystkich i z nikim nie utrzymywał bliższych kontaktów. Wystarczali mu przyjaciel ze sfory. Obawiał się, że po roku jako wilk ciężko byłoby mu się odnaleźć w typowo ludzkim towarzystwie.

Woląc się o tym nie przekonywać i żyć w niepewności i złudzeniu, że wcale nie stał się dziwolągiem, w oczach zwykłych ludzi, unikał szukania przyjaciół wśród nich czy mocnego spoufalania się.

Kończąc pracę Liam zastanawiał się czy Ethan widział się już z rodzeństwem. Z zaskoczeniem mógł stwierdzić, że nie miał pojęcia jak minął starszemu dzień, ponieważ go nie czuł. Jednak świadomie nie czuł jego emocji. Jakby był w stanie bardziej to kontrolować, potrafiąc obsługiwać drzwi, którymi emocje starszego, jak i jego wchodziły do ich wspólnego pokoju.

Początkowo nieco się rozczarował, gdy wchodząc do lasu w drodze powrotnej do domu nie ujrzał Ethana. Jednak uśmiech na jego twarzy pojawił się po kilku minutach, gdy wyczuł, że ktoś za nim idzie, a jednocześnie był pewien, że to starszy.

Zatrzymał się i odwrócił do białoszarego wilka, czekając aż podejdzie.

– Już nie tak łatwo cię zaskoczyć. – Stwierdził z zadowoleniem.

– Kiepski się robisz w te klocki.

– Nie bądź taki pewny siebie. – Prychnął. – Oj czekaj, mam jeszcze cały repertuar tego jak można cię podejść i nawet się nie zorientujesz.

Liam właśnie miał zapytać go o spotkanie z rodzeństwem, kiedy ich uszu dobiegło odległe wilcze wycie. Sądząc po tym jak ciche było, właściciel głosu znajdował się poza ich terytorium. To był wilk, którego jeszcze nie miał okazji poznać.

Zaraz dało się usłyszeć cztery wilcze głosy. Tym razem należały one do mieszkańców tego terytorium i były wyraźnie odstraszające intruza.

Ethan uniósł w górę pysk, wydając z siebie przeciągłe wycie. Było ono znacznie mniej nieprzyjemne od pozostałych. Odpowiadał mu.

– Idziesz ze mną? – Zapytał Ethan przenosząc swoje bursztynowe ślepia na niego.

– Co? – Był zaskoczony jego propozycją. – Jesteś pewien?

– Czeka nas kawałek drogi. Wolałbym się od ciebie tak nie oddalać. Poza tym jesteśmy związani, należysz teraz niejako do mojej rodziny. Poznasz pozostałych.

Liam skinął głową. Mieszała się w nim radość, ciekawość, ekscytacja, ale również obawa i niepewność.

Ściągnął z siebie ubranie i przemienił się w wilka. Cieszył się, że przy tych temperaturach nie wiązało się to z przemarznięciem. Pod względem komfortu przemian lato wygrywało.

Gdy obok Ethana pojawił się wysoki czarny wilk ten ruszył przed siebie. Prowadził ich w stronę terytorium ich nowych sąsiadów.

Będąc coraz bliżej Liam miał coraz więcej obaw. Nie za bardzo wiedział czego się spodziewać. Pierwszy raz będzie miał do czynienia z obcą watahą. Nagle nie czuł się pewnie ze swoim rocznym stażem jako wilk.

– Ej, wszystko będzie okej. – Ethan starał się go uspokoić.

– Nie mam pojęcia jak mam się zachować. – Wyznał.

– Normalnie. – Zaśmiał się. – Z Finnem sobie jakoś poradziłeś bez niczyjej pomocy.

Młodszy wolał, żeby spotkania z innymi wilkami były inne niż z akurat tym starszym bratem Ethana. Chociaż nie doznał od niego żadnej krzywdy to nie można było powiedzieć, że było to miłe spotkanie z dobrym pierwszym wrażeniem.

Po dotarciu na obce terytorium pierwszym im oczom ukazał się Finn.

– Tak sądziłem, że nie przyjdziesz sam.

Ethan zignorował jego słowa idąc dalej. Liam starał się trzymać blisko starszego.

Gdy na ich drodze pojawił się kolejny wilk, tym razem starszy pokłusował na przód w jego stronę. Liam pobiegł chwilę za nim, lecz ostatecznie zatrzymał się w dużej odległości od obcego. Ze zdziwieniem obserwował partnera.

Pierwszy raz widział, żeby starszy się tak cieszył na czyjś widok, zachowywał się tak swobodnie. Wilki podbiegły do siebie intensywnie machając ogonami i po krótkim obwąchaniu oboje zaczęli zapraszać się do zabawy. Zero demonstracji sił. Swoboda i zabawa.

Liam przyglądał się nowemu wilkowi. Był wysoki, minimalnie wyższy od Ethana, co czyniło go równie dużym co Liam. Kolorystycznie również nie wychodził poza dotychczasowo poznany schemat tej rodziny. Biała sierść z niemal czarnym grzbietem.

W końcu dwójka wilków zaprzestała wesołego powitania, a obcy wilk skupił swój wzrok na Liamie.

– Witaj. Jestem Riodan. – Przestawił się, podchodząc do niego. – Najstarszy z braci. – Uśmiechnął się. – Byłeś tutaj wczoraj, mam rację? Twój zapach był na tym terenie. – Młodszy widział, że wilk nie przestaje węszyć. – I zapach ET też zresztą jest. Miło widzieć, że w końcu zmądrzał i znalazł się ktoś kto jest w stanie z nim wytrzymać. Finn, może i dla ciebie jest nadzieja.

Liam nie mógł zaprzeczyć, że ten z braci sprawia całkiem dobre wrażenie. W rzeczywistości swoją rozwagą i ciepłem przy jednoczesnej nuty przywódcy bardzo przypominał Nathana. Wzbudzał zaufanie.

Jednak miał zamiar nie tracić czujności. Skoro Ethan i Finn byli podobni pod względem dosyć krótkiego lontu, śmiał przypuszczać iż ta pewna dzikość była cechą rodzinną lub po prostu cechą wilków jak oni.

– Chodźcie. Poznasz Sevi i resztę.

Ethan ruszył idąc na równi z bratem, a Liam trzymał się blisko starszego. Finn szedł kilka długości za nimi.

– Dużo was tu jest? – Spytał Ethan.

– Wataha liczy szóstkę wilków.

– Widziałeś się może z...

– Została tylko nasza trójka. – Nie pozwolił mu dokończyć. Postawa obu wilków zmieniła się. Ogony opadły wyraźnie w dół, a krok nieco zwolnił. – Dowiedzieliśmy się dekadę temu od watahy, z którą przebywał. Nie ma go już od jakiś trzydziestu lat.

Liam kątem oka spojrzał na idącego z tyłu Finna. On również wyglądał na przygnębionego. Młodszy domyślał się, że muszą mówić o ich rodzeństwie. Najwyraźniej nie żyjącym już bracie.

– Nikt nie żyje wiecznie ET. Na nas też w końcu przyjdzie czas. – Mówił poważnym tonem. – Mam tylko nadzieję odejść w tym samym momencie co Sevi. I żeby to ona była pierwsza, żeby nie musiała opłakiwać mojej straty. Tylko tego pragnę.

Atmosfera przez chwilę stała się przygnębiająca, jednak wszystko zaczęło mijać gdy zaczęliśmy się zbliżać do wilczej nory. Liam zaczął węszyć wyczuwając dużą mieszaninę zapachów.

Zaraz mieli poznać pozostałą część watahy. Czarny wilk ponownie poczuł się niepewnie, nie wiedząc czego się spodziewać. Zauważył, że Ethan chociaż cieszył się z znajomą wilczycą, to również w jego postawie pojawiła się ostrożność.

– Sevi, mamy gości! – Riodan odezwał się radośnie, gdy zaczęli zbliżać się do wilczej nory.

W pierwszej kolejności z jaskini wyłoniła się jasnobrązowa wilczyca. Widział jak węszy próbując zebrać ich zapachy. Uśmiechnęła się na widok Ethana.

– To twój partner. – Powiedziała ciepło. – Miło mi. – Przywitała się.

Liam nastawił uszu słysząc delikatne skomlenie. Wilczyca odwróciła głowę, po czym odsunęła się z przejścia i szczeknęła krótko.

Czarny wilk cofnął się o krok i zjeżył grzbiet, kiedy ze środka energicznym galopem wypadła trójka wilków wielkości dużych psów. Wszystkie były brązowe z wyraźnie ciemniejszym grzbietem. Największą różnicę stanowiła maska na pysku będąca u każdego nieco inna.

Zatrzymali się po chwili intensywnie węsząc i obserwując obcych wyraźnie ciekawskim wzrokiem.

Postawa Ethana natychmiast uległą zmianie. Jego grzbiet zaokrąglił się, a energicznie merdający ogon schował między nogi. Białoszary wilk pokłusował lekkim łukiem w stronę wilków oblizując pysk.

Wilki podeszły do obcego zaczynając go obwąchiwać również energicznie merdając ogonem. Po chwili zaczęły skakać wokół niego, a Ethan położył się na ziemi brzuchem do góry.

Liam nie wiedział co dokładnie widzi. Pierwszy raz widział starszego w tak uległym i zabawowym nastroju. Tak delikatnego. Jednocześnie nie wiedział czy dobrze się domyśla z kim właśnie mają do czynienia.

Czwórka wilków zaczęła się zaczepiać i gonić. Nagle jeden z nich przystanął i spojrzał na Liama, jakby dopiero przypominając sobie o jego obecności.

Zaczął podchodzić w jego stronę. Liam ponownie się zjeżył i schował ogon. Wilk zaczął niedelikatnie go obwąchiwać i skakać wokół niego. Nie czuł się ani trochę pewnie. Obcy wilk był dla niego zbyt energiczny i bezpośredni. Zaraz dołączyły do niego pozostałe dwa.

Liam nie potrafił ogarnąć wzrokiem całej trójki. Mniejsze wilki przez cały czas były w ruchu. Pokazywał zęby, lecz robił to dosyć niepewnie nie wiedząc jak zostanie to odebrane.

Ethan widząc, że młodszy nie umie sobie poradzić z natarczywymi wilkami podszedł do niego, odgradzając własnym ciałem Liama od pozostałej trójki. Wyprostował się, nastroszył sierść i zawarczał nisko.

Trójka brązowych wilków odbiegła szukając nowego celu, znajdując go na drugim starszym bracie Ethana. Finn padł na przednie łapy i zaprosił ich do zabawy.

– Rany, Rio! Gratulacje! W jakim są wieku? – Odezwał się Ethan przeszczęśliwym głosem.

– Wiosną skończyły rok. – Odparł dumnie.

Liam patrzał z niedowierzaniem. Trójka wilków będący rozmiarów normalnych wilków, ale zachowująca się jak szczenięta. Pomimo rozmiarów mające nieporadne szczenięce ruchy.

– Rany, są cudowne. – Ethan nie mógł przestać się zachwycać. Zaśmiał się widząc minę Liama. – Naprawdę to cię aż tak dziwi?

– Z faktem, że jesteście, no... wilkami jakoś nie trudno mi było przejść do porządku dziennego. – Przyznał. – A zobaczenia wilczych szczeniąt... po prostu się nie spodziewałem. One są ogromne!

Chociaż jeszcze dzieliła je zauważalna różnica od dorosłych wilków. Miały inne ruchy, były szczupłe z długimi nogami i niezwykle energiczne.

– Ale to jeszcze szczenięta. – Uśmiechnął się Ethan. – I to jeszcze przez jakiś czas. Pewnie jeszcze samodzielnie nie polują, co?

– Tak. Dopiero się uczą, ale jeszcze za dużo zabawy im w głowach i mają za mało samokontroli.

– One nas... rozumieją? – Zapytał Liam.

– Chodzi ci o słowa? Nie. Jeszcze trochę, chociaż za jakiś czas może będą rozpoznawały pojedyncze słowa. A zanim same się tego nauczą to jeszcze kilka lat. Dobrze mówię?

– Tak. – Potwierdził Riodan z uśmiechem spoglądając na swoje dzieci bawiące się z swoim wujkiem. – Te tereny są oddalone od szlaków turystycznych. Nie ma też innych wilków poza wami. To dobre miejsce by bezpiecznie dorastały.

– Ale potrzebujecie dostępu do miasta. – Odezwał się srebrny wilk.

– Wiesz, że obecnie jest ciężko żyć w zupełnym odosobnieniu. Musimy mieć jakieś okno na inną możliwość, jeśli będzie trzeba.

– Zobaczę co da się zrobić.

– Ethan. Musimy mieć dostęp do miasta. – Odezwał się dużo bardziej stanowczo.

Bracia przez chwilę milczeli jedynie wymieniając się twardymi spojrzeniami. Liam sądził, że pod tym kryje się dużo, dużo więcej.

– Chcemy tylko tego oraz ciszy i spokoju. Żadnych nieproszonych gości. Niczego więcej moja rodzina nie potrzebuje.

Ponownie nastała chwila ciszy. Bliżej nich podeszła matka szczeniąt, podchodząc do swojego partnera.

– Małe urwisy. – Powiedziała patrząc na dzieci. – Chciałabym mieć tyle energii co one. – Zaśmiała się.

– Chodź się z nimi trochę pobawić. – Ethan odwrócił się w stronę Liama. Od razu zauważył niepewność w jego oczach. – Po prostu musisz stanowczo i jasno dawać im do zrozumienia jak przekroczą granicę. Są ciekawskie, energiczne i będą cię testować, ale to nadal tylko dzieci, które komunikują się tylko za pomocą mowy ciała. – Liam nadal nie wyglądał na przekonanego. – Nie mów, że tchórzysz. – Rzucił prowokująco.

I młodszy łyknął haczyk, prychając pod nosem na jego oskarżenie. Gdy Ethan ruszył w stronę bawiących się wilków, Liam udał się za nim.

Para dołączyła do bawiącej się grupy. Dla młodszego było to początkowo nieco niekomfortowe, jednak dość szybko rozeznał się w zasadach.

Zabawa wyglądał nieco inaczej niż z innymi członkami watahy. Młode wilki były bardziej dynamiczne, odważniejsze i mniej delikatne. Jak prawdziwe dzieci. Liam obserwował jak dwaj bracia dystansują od siebie młodzików, gdy któryś przekraczał granice i sam zaczął się do tego stosować.

Z czasem zaczęło robić się naprawdę zabawnie.

– Zostań. Ja idę do Rio. – Rzucił Ethan, zmieniając kierunek biegu i odłączając się od grupy.

– Wymiękasz?

– Chcesz sprawdzić moją wytrzymałość? – Powiedział niskim tonem z lekkim uśmiechem.

Liam gdyby był człowiekiem najprawdopodobniej by się zarumienił. W obecnej sytuacji zostało mu jedynie przypomnienie starszemu tych słów wieczorem, gdy będą już sami.

_____________________________

No to mamy mały zjazd rodzinny. Czy zajęcie przez inną watahę sąsiednich terenów obędzie się bez problemów? Nath nie wydawał się być zadowolony, podobnie jak reszta, lecz zdaje się, że nikt nie szuka kłopotów.  Czy za tym kryje się jakieś drugie dno?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top