Rozdział 30: Intruz

Liam wrócił do domu. Od samego progu zmarszczył brwi. W domu zdawało się nie być nikogo poza jego przyjacielem. Przez chwilę stał za ścianą, chcąc się upewnić w swoich przypuszczeniach, lecz gdy zyskał pewność wszedł do salonu.

– Levi, możesz mi wyjaśnić czemu słuchasz piosenek dla silnych i niezależnych kobiet?

– Czego ty ode mnie chcesz? – Obrócił się w jego stronę, nie przestając kołysać się do lecącej w tle piosenki. – Przecież to dobre nuty!

– Nie zaprzeczę, ale jak patrzałem jak wczuwasz się w te piosenki to myślałem, że zaraz pójdziesz walczyć o swoje kobiece prawa. Sam przeciw facetom całego świata.

– Już po pracy? – Zmienił temat wyciszając telewizor.

– Ta, dzisiaj skończyłem wcześniej.

– Przejdziemy się? Może coś zjemy?

Liam zastanowił się przez chwilę.

– Jasne, czemu nie.

Musiał zacząć chodzić na polowania również z kimś poza Ethanem. Liam czuł, że ostatnio zbliżyli się mocno do siebie, jednocześnie jakby obawiał się czy za dużo czasu nie spędza z nim zamiast z watahą. Zaczynał czuć się nieco przytłoczony.

Zaraz wraz z przyjacielem przemierzali las w wilczych ciałach. Dwa ciemne wilki pośród drzew. Początkowo ganiali się po lesie i ścigali siebie nawzajem. To było naprawdę odprężające.

– Coraz lepszy z ciebie wilk. – Pochwalił go Levi z językiem na wierzchu.

Oboje zmierzali w stronę strumienia by nieco ugasić pragnienie.

– Co masz na myśli?

– Nie wydajesz się być tak zagubiony w tym ciele. Naprawdę dobrze się komunikujesz, umiesz już wykorzystywać nos, uważasz na środowisko. Zachowujesz się po prostu jak wilk.

– Jeszcze chwila i minie rok. – Zauważył. – Po takim czasie to chyba normalne.

– Dobrze sobie radzisz. – Levi uśmiechnął się na swój sposób. – Zobaczymy jak sobie radzisz podczas polowania. Od dawna jadałeś tylko z Ethanem.

Liam już zaakceptował fakt tego jak przebiega polowanie oraz to, że staje się to nieodłącznym elementem jego nowego życia. Zabijanie nie było dla niego przyjemnością. Po prostu pogodził się z tą koniecznością.

Razem udali się na poszukiwanie niewielkiej zdobyczy. Była ich tylko dwójka i nie byli mocno głodni. Nie było sensu szukać większej zwierzyny.

W końcu udało im się namierzyć niewielką grupę saren, z kilkoma młodszymi osobnikami. Po krótkiej gonitwie udało im się odłączyć od grupy najmniejszą sarnę, która już nie dołączyła do reszty.

Posilili się, a resztę zostawili dla padlinożerców. Na czarnej sierści nie widać było krwi, lecz mimo wszystko opłukali się nieco w pierwszym mijanym zbiorniku z wodą.

– No, o wiele lepiej niż na początku. W końcu to skupienie w oczach podczas polowania.

Tak, instynkt w takich momentach zaczynał brać nad nim górę, lecz nie uważał tego za dobre. Coraz częściej wilcze odruchy chciały panować nad jego ciałem.

Pomimo upływu niemal roku nie czuł się jeszcze dobrze zgrany. Ludzkie i wilcze odruchy i pragnienia jeszcze nie są w harmonii. To ciągła walka między nimi.

Wracając do domu natrafili na białoszarego wilka. Początkowo szli równolegle, w końcu spotykając się razem.

– Okej? – Spytał najstarszy wilk, patrząc prosto na Liama.

Młodszy przez chwilę musiał się zastanowić co dokładnie miał na myśli. Po chwili dotarło do niego, że mógł czuć to jak dostaje kopniaka od większej sarny, a następnie wpada w dziurę. Bark i łapa przez chwilę bolały, ale zdążył już o tym zapomnieć.

– Tak. – Odparł niechętnie.

Położył po sobie uszy, a ogon znacznie się obniżył. Ostatnio coraz gorzej czuł się z faktem, że Ethan odczuwa dużą część jego emocji. Wcześniej były to głównie te skrajne, silne emocje. W ciągu ostatniego czasu miał wrażenie, że niemal każda nieco większa emocja, ta pozytywna i negatywna, jest odczuwana przez tego drugiego. Jakby przybrało to na sile.

Czuł coraz większy brak prywatności z tego powodu. Żadna radość, żaden ból nie ukryje się przed drugim. To uczucie zaczynało być przytłaczające i frustrujące.

– Wybierzemy się dzisiaj na miasto? – Zaproponował najmłodszy patrząc na przyjaciela.

– Jasne. – Odparł niemal od razu. Jego nie trzeba było dwa razy zapraszać na takie wyjścia. – Ale nie masz czasem jutro pracy?

– Dam radę. – Zapewnił.

Chciał się trochę rozerwać na ludzki sposób, chciał odpocząć. Od Ethana, chociaż ciężko było mu to przyznać.

Starszy szedł z młodymi wilkami, lecz nie udzielał się dużo. Po prostu dotrzymywał im towarzystwa.

W pewnym momencie srebrny wilk gwałtownie skręcił i zaczął intensywnie węszyć. Bez słowa oddalił się od dwójki idąc w stronę zapachu, który wywołał w nim lekkie zaniepokojenie.

Liam i Levi wrócili do domu. Czas do wieczora mijał spokojnie. Dopiero przed wyjściem zaczęło nieco nosić najbardziej energicznego członka całej watahy.

– Levi, tylko proszę spokojnie. – Odezwał się Nathan zmęczonym tonem. – Żadnych kłopotów.

– Czy ja kiedyś sprowadziłem jakieś kłopoty? – Spytał nieco oburzony mężczyzna.

– A czy Ethan ma kija w dupie?

Na tę docinkę Davida większość zareagowała cichym śmiechem, na co lider jedynie pokiwał głową. Na szczęście wspominanego nie było wśród nich.

– Liam, wydajesz się być rozsądny. Pilnuj go.

– Hej, a ja to nie jestem rozsądny? – Oliver poczuł się urażony.

– Ty nawet się nie zorientujesz się jak Levi wciągnie cię w jakieś gówno. – Westchnął Nath. – Jesteś rozważny, ale Levi jest sprytny. A co gorsza, w dobrym nastroju.

– Przejdę się z nimi. – Oznajmił nagle David.

– Dzięki. – Westchnął z ulgą alfa.

Pozostali nie przejmowali się, ponieważ wiedzieli, że brunet nie zepsuje im zabawy, a jedynie powstrzyma przed największymi kłopotami.

– Miłej zabawy. – Życzył im Joel, kiedy cała czwórka opuszczała dom.

– Wam również. – Odparł David z lekkim uśmiechem.

Nath wraz Joelem zostali sami w domu, czwórka przyjaciół poszła się trochę wyszumieć na mieście, a Ethan jak zwykle przemierzał lasy, o tej porze powoli szykując się już do odpoczynku.



Ranek nie był dla Liama najłaskawszy. Jednak tak jak sobie powiedział, musiał dać radę. Kilka godzin zabawy były warte tego kiepskiego samopoczucia.

Gdy nadeszła pora ubrał się i wyszedł do pracy, idąc przez las pogrążony we śnie. Niemal nie zauważył kroczącego w oddali białego wilka. Jednak jego czujność była znacznie większa niż kiedyś i nawet zmęczony był w stanie dostatecznie wcześnie zauważyć towarzystwo.

Nie zwrócił specjalnie na niego uwagi pragnąc jedynie dotrzeć do celu i rozpocząć dzień.

Jednak dzień na gospodarstwie również nie był zbyt łaskawy. Chociaż pracy nie było nader więcej niż zawsze to wszystko zdawało się jakby być przeciwko niemu. Niemal na każdym polu miał z czymś kłopoty.

Zwieńczeniem tej sytuacji było bliskie spotkanie z baranem, podczas nasypywania paszy.

Warknął donośnie, kiedy baranie rogi spotkały się z jego ciałem z nie małym impetem, a on wylądował na ziemi. Kiedy zwierze ponownie przymierzyło się do ataku i ruszyło, Liam był przygotowany.

Chwycił zwierze za rogi, trzymając i powstrzymując przed ucieczką. Z jego gardła wydobywał się cichy niski warkot. Zaciskał wściekle zęby, patrząc ostrym wzrokiem na ofiarę.

Dopiero szczekanie psów obok nieco wybudziło go z tego transu. Odetchnął głęboko, po czym wypuścił barana, który w popłochu odbiegł do swojego stada.

Liam otrzepał się i chwycił wiadro, które wcześniej pełne było paszy.

– A wy co tam awanturę znów wszczynacie! – Krzyczał gospodarz do swoich psów. – Już mi do mnie!

Po przeciągłym gwiździe starszego mężczyzny psy znalazły się przy nim.

Liam udawał jakby nic się nie stało i wrócił do pracy. W głowie drażniła go jednak myśl, że Ethan już pewnie wie o tym incydencie, chociaż nie ze szczegółami. Na pewno poczuł to uderzenie, nie mówiąc już o wybuchu złości. To tylko pogorszyło jego nastrój.

Liam pragnął by ten dzień się już skończył.

– Do zobaczenia po weekendzie. – Pożegnał się z nim gospodarz na koniec dnia w pracy.

Brunet z uśmiechem odpowiedział mu po czym udał się w stronę lasu. W głowie miał tylko cichą prośbę by nie spotkać na swojej drodze białoszarego wilka. I docierając do domu pomyślał, że wszechświat w końcu jest dla niego łaskawy.

Wszedł do środka z lekkim uśmiechem na ustach, który znikł po wejściu do salonu i ujrzeniu Ethana grającego w karty z Nathanem.

Liam przywitał się szybko z obecnymi w środku i szybko znikł za drzwiami łazienki. Tam liczył, że uda mu się nieco ochłonąć po całym dniu.

W pierwszej kolejności ustawił wodę tak, by gorące krople spływały po jego ciele, rozluźniając je. Na koniec potraktował siebie zimną wodą by nieco orzeźwić i oprzytomnieć.

Po wyjściu spod prysznica nie spieszył się. Jego ruchy były powolne. Jednak moment wyjścia z łazienki zbliżał się nie uchronnie.

Po opuszczeniu jednego azylu postanowił schować się w kuchni. Mijając salon widział, że Ethan chciał go o coś spytać lub coś powiedzieć, lecz twarde spojrzenie młodszego powstrzymało go przed tym.

W kuchni zajrzał do lodówki, z której poczęstował się kawałkiem mięsa. Odwlekał chwilę pojawienia się w salonie.

Gdy w końcu zjawił się w głównym pokoju, swoją uwagę przyciągnął Levi wpadając do domu jak burza.

– Zajmuję telewizor! – Było pierwszym co powiedział.

– A niby to czemu?! – David niemal od razu miał obiekcje co do tego pomysłu.

– Jest nowy program i chce obejrzeć.

– Znowu jakieś badziewie reality show.

– Nikt ci nie karze siedzieć i oglądać!

– Jestem przeciw. – Oznajmił otwarcie.

– Ja również. – Odezwał się również Ethan.

– Przepraszam, ale ja również jestem na nie. – Nathan dołączył do ich drużyny.

– Jestem za. – Liam postanowił poprzeć przyjaciela, mimo iż nie miał pojęcia o jaki program chodziło.

– Ja również. – Ogłosił Olivier.

Wszystko było w rękach Joela, na którym spoczywał wzrok wszystkich.

– Przepraszam, ale... – Wszyscy niemal wstrzymali oddech. – Ja również chciałem to obejrzeć.

Młodsza część watahy wydała z siebie zadowolony okrzyk zwycięstwa. A jako, że godzina zero zbliżała się coraz bardziej, zaczęli zajmować najlepsze miejsca na kanapie. Zaraz na stole wylądowały również mniejsze kawałki mięsa w sam raz do żucia w czasie odcinka.

Liam nie pożałował poparcia Leviego. Pomimo iż reality show nie zaliczało się do przekazującego wiedzy programu, to był bardzo miły dla oka.

Brunet nigdy specjalnie nie oglądał tego typu programów, lecz mając dobre towarzystwo postanowił spróbować.

Jako, że był to dopiero pierwszy odcinek reality mającego wprowadzać uczestników w dziwne miłosne zawirowania i relacje, trzeba było najpierw wszystkich przedstawić.

– Ta była kiedyś w jakimś talent show. – Odezwał się Levi wskazując na blondynkę.

– Ej, a ta brunetka w warkoczu nie grała w jakimś niskobudżetowym serialu razem z tym w czerwonych szortach? – Joel również zdawał się rozpoznawać parę uczestników.

Zaraz i tak mieli się wszystkiego dowiedzieć, ponieważ prowadzący przedstawiali wszystkich i pokazywali krótkie wywiady z uczestnikami, który nieco opowiadali o sobie.

Oczywiście każda uczestniczka miała wszystko co potrzeba w najważniejszych miejscach, by przyciągnąć do siebie nieco męskiej części widowni, a przynajmniej by będąc zmuszeni do oglądania tego z swoimi drugimi połówkami, mieli na czym oko zawiesić.

To samo tyczyło się męskiej części uczestników. I mógł się założyć, że to tutaj była prowadzona większa selekcja, jako że mógł się domyślać, że takie programy oglądały głównie kobiety. Jednak w ten sposób i on miał na czym oko zawiesić.

Na zmianę przedstawiano kobiety i mężczyzn. Może nie brali najinteligentniejszych facetów, ale nie można było powiedzieć, że brakowało im czegoś w kwestii wyglądu. Spośród ósemki chłopa każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

– Ty sobie chyba żartujesz. – Prychnął Ethan lekko oburzony.

Nikt nie zrozumiał jego komentarza. Nikt, poza Liamem, który szybko i nieco zaskoczony zorientował się, że ponownie jego wewnętrzne uczucia zostały w jakiś sposób obnażone.

Zaraz po lekkim zawstydzeniu i zażenowaniu przyszła fala złości, która zdawała się pochłaniać młodego mężczyznę coraz bardziej.

– Możesz się odwalić? – Brunet spiorunował starszego wzrokiem.

Patrzeli sobie prosto w oczy, co coraz bardziej zagęszczało atmosferę. Młodszy jako pierwszy przerwał kontakt wzrokowy, czując, że cała sytuacja zaczyna go przerastać. Jednak w żadnym wypadku nie chciał dać mu poczucia wygranej.

– Mam dość! Zero prywatności! – Wstał i zamknął się w pokoju.

Młodszy nie liczył na to, że zostanie sam. Tak jak przypuszczał zaraz za nim do pomieszczenia wszedł Ethan. Po prostu nie chciał się kłócić i roztrząsać pewnych spraw przy innych.

Nathan chwycił pilot w dłoń i pogłośnił program, nie chcąc by pozostali słyszeli rozmowę. Chociaż sam był ciekaw, ponieważ obawiał się o relację tej dwójki to jednak byli dorośli, a to była sprawa tylko i wyłącznie między nimi.

– O co ci chodzi? – Ethan stanął przed drzwiami i wpatrywał się w młodszego, który nerwowo przechadzał się po niewielkim pokoju.

– Tego, że nawet uczuć nie mogę mieć dla siebie! Zero prywatności. Czy się złoszczę czy cieszę wszystko musisz wiedzieć.

– Przypominam, że jesteśmy związani. – Odparł gniewnie. – Taka transakcja wiązana. Poza tym to działa w obie strony.

– Co by mnie nie bolało, zaraz od ciebie słyszę czy wszystko okej?

– To źle, że się o ciebie martwię? – Zmarszczył brwi.

– Tak. Nie. Uh! Naprawdę nie rozumiesz o co mi chodzi?! – Naskakiwał na niego coraz bardziej sfrustrowany. Usiadł na brzegu łóżka, zatapiając dłonie we włosy.

Ponownie zaczynał czuć całą gamę emocji, część z nich była całkowicie przeciwna w stosunku do pozostałej. To tylko podsycało gniew młodszego.

– Mam dosyć tego, że tak mnie przytłaczasz. Czuję się osaczony. – Mówił nie dając szansy na wtrącenie się starszego. – Żałuję, że jesteśmy związani.

Ethan wpatrywał się w Liama. Nim młodszy zdążył pożałować swoich słów, starszy odwrócił się na pięcie i wyszedł. A razem z znacznie zbyt mocnym trzaśnięciem drzwiami znikły niemal wszystkie uczucia, co na moment odebrało Liamowi oddech.

Młodszy siedział z szeroko otwartymi oczami jakby nie mając pojęcia co się stało.

Wreszcie wszystkie przytłaczające go cudze uczucia zniknęły. Jednak zamiast nich pojawiła się bolesna pustka. Powinien się cieszyć, osiągnął to czego chciał. W tym momencie jednak mocno zwątpił w to, czy rzeczywiście tego pragnął.

Pierwszy raz tak szybko pożałował tego co powiedział. Szczególnie, że wcale nie miał tego na myśli. Nie dokładnie to. To była ich chyba najkrótsza, a zarazem najgorsza kłótnia.

Nie wiedział jak długo tak siedział. Do rzeczywistości powrócił, gdy usłyszał pukanie do drzwi.

– Liam, tu Nath. – Usłyszał głos alfy. – Mogę wejść? Czy może wolisz... pobyć sam.

Sam nie wiedział jaka była prawidłowa odpowiedź. Jednak w tej chwili to co czuł, a właściwie nie czuł tak go przerażało, że...

– Wejdź. – Odparł cicho, lecz wierzył, że starszy to dosłyszał.

Drzwi lekko się uchyliły i mężczyzna wszedł do środka w akompaniamencie lecącego w tle programu. Zaraz ponownie wszystko ucichło.

Nathan usiadł obok niego na łóżku. Na początku tylko patrzał na niego nieco zmartwionym spojrzeniem.

– Ethan nie jest łatwy w rozmowach, co? – Starał się jakoś rozluźnić atmosferę.

– Nie czuję go. – Odparł niczym w transie.

– Hm?

– Nie czuję. W sensie czuję więź, że nadal jesteśmy związani. – Dotknął miejsca poniżej karku, gdzie powinno znajdować się znamię. – Ale poza tym... pustka. Żadnych emocji, żadnych... no niczego.

To było przerażające uczucie, po kilku miesiącach, gdy dzielił swoje uczucia z kimś innym i wzajemnie.

Nathan westchnął ciężko, zaczynając wszystko rozumieć.

– Nie jest to miłe. Nie wiem czy to cię pocieszy, ale kiedyś z Joelem również przez to przechodziliśmy. – Odparł smutno. – I doskonale wiem co czujesz, bo tym który się odciął był Joel. Jakby ktoś wyrwał część ciebie. Jedyna myśl, która mnie wtedy ratowała to właśnie to, że nadal czułem więź.

Liam patrzał na starszego. Chciał poczuć się lepiej, ale nie umiał. Nadal czuł się przestraszony i zagubiony.

– Nadal wasza więź jest świeża. Uczycie się wszystkiego. Pewnie wszystko się na siliło i zaczęło was przerastać. To minie. Po tym jak wszystko wróciło do normy każdy z nas umiał oddzielić swoje uczucia od tego drugiego. Jak już się pogodzicie nie powinniście się tak bombardować wzajemnie własnymi emocjami. Będzie lepiej. – Uśmiechnął się do niego ciepło. – Ale żeby było lepiej najpierw musi być gorzej.

– Jak on to... Nie mógł wcześniej jakoś tego stłumić?

– Niestety, ale takie ekstremalne sytuacje uczą najwięcej.

– To wróci? W sensie...

– Musicie między sobą wszystko poukładać. On musi chcieć ponownie cię do siebie wpuścić. Dla niego to też nie jest łatwe.

– Powiedziałem coś czego nie powinienem. – Powiedział cicho, wstydząc się ostatniego zdania, jakie padło w stronę Ethana. – Wcale tak nie myślę.

– Wyjaśnicie sobie wszystko. On chyba też kiedyś powiedział coś, czego nie miał na myśli, pamiętasz? – Nath starał się go pocieszyć. – Dajcie sobie trochę czasu. Szczególnie jemu. I... uważaj na siebie. Sądzę, że nie będzie teraz w najlepszym humorze i nawet jeśli będziesz chciał tylko pogadać, on może nie koniecznie miło dawać ci znać, żebyś sobie poszedł. – Uśmiechnął się krzywo. – Wiesz co mam na myśli, jego rozwiązywanie spraw wygląda nieco inaczej. Uważaj na siebie.

Dobrze wiedział co miał na myśli. Najprawdopodobniej teraz nie da nikomu do siebie podjeść. Nawet jemu by wszystko wyjaśnić.

– Wszystko będzie dobrze. ET naprawdę coś do ciebie czuje, więc sądzę, że nawet jeśli z jakiegoś powodu poczuł się urażony, to w końcu jakoś wyprostujecie sytuację. Z Joelem trzymamy za was kciuki.

– Dzięki. – Wysilił się na chociaż nikły uśmiech.

Alfa poczochrał go po głowie niczym młodszego brata, po czym skierował się w stronę drzwi.

– Nathan. – Zatrzymał go młodszy. – Czy zdarzyło się, że to nie wróciło?

Przez twarz starszego przemknął niepokojący cień. Liam wiedział, że nie chciał kłamać, a najwyraźniej miał do przekazania nie najlepsze wieści.

– Dacie radę. – Odparł jedynie, po czym zostawił go samego.

Liam jęknął żałośnie i skulił się na łóżku. Czuł się jeszcze bardziej zagubiony niż po pierwszej przemianie. W trakcie przemiany, jak i później przez cały czas był przy nim Ethan. A teraz jego brak był niemal bolesny.

Po wyjściu Nathana z pokoju cały salon spojrzał na przywódcę będąc mimo wszystko ciekaw tego co się wydarzyło. W końcu większość odpuściła, skupiając się na końcówce programu.

– Co się... – Zaczął pytanie Joel głosem niewiele cichszym od szeptu.

– Eth się odciął.

Na twarzy blondyna pojawił się szczery ból i współczucie dla dwójki. Starszy przytulił partnera doskonale czując jak dotknęła go ta wieść. Dla obu wspomnienie najgorszego roku w ich życiu nie należało do najlepszych wspomnień.

Młodszy zadręczał się tym co wypłynęło z jego ust. Wcale nie żałował, że jest z nim związany. Nie w tym sensie. Może jedynie przez chwilę myślał, że między nimi po prostu byłoby lepiej bez więzi. Ale w żadnym wypadku nie miał na myśli tego, że nie chciał mieć u swojego boku Ethana.

To była bardzo długa noc. Nie tylko dla Liama. Ethan przez ten cały czas chodził po lesie próbując znaleźć ujście dla kłębiących się w nim emocji. Nie pamiętał kiedy ostatni raz czuł się tak zraniony. Nawet przed samym sobą nie chciał przyznać, jak bardzo zraniły go słowa młodszego. A odcięcie się od niego również u niego wywoływało bolesną pustkę.

Dopiero nad ranem zmęczenie nad nim wygrało i zmusiło do schowania się we własnej norze.



Początek lata dla całej sfory nie zapowiadał się zbyt dobrze. Problemy między Liamem a Ethanem częściowo odbijały się na wszystkich.

Najstarszego wilka prawie w ogóle nie było widać. Ponownie spędzał samotnie czas, stroniąc od jakiegokolwiek towarzystwa.

Liam starał się co jakiś czas porozmawiać z partnerem, lecz ten każdorazowo go ignorował lub dosadnie pokazywał, że nie życzy sobie widzieć jego osoby. Młodszy jednak się nie poddawał.

Wszyscy ze smutkiem patrzeli na przygaszonego bruneta i jego daremne próby rozmów i przeprosin. Nawet jeśli nie za bardzo rozumieli o co poszła kłótnia i jakie były jej konsekwencje, to ból i żal na twarzy młodszego nie dawał im innego wyboru jak współczucie.

Po czasie, gdy Ethan ponownie zaczął pojawiać się w domu, obudziło to pewnie nadzieje w Liamie, jednak szybko zostały one zdeptane. Jeśli już się pojawiał, pozostawał pod postacią wilka i spał, albo udawał, że spał na swojej kanapie. Wspaniale mu szło ignorowanie młodszego i udawanie, że go tam w ogóle nie ma. To bolało. Obu.

Po pracy mężczyzna przemierzał las jako wilk. Smętnym krokiem stawał łapę za łapą rozglądając się dookoła. Na próżno szukał białoszarego wilka.

W końcu pomimo iż dwa dni temu polował z watahą, zdecydował się zapolować na zająca. Nie było to proste zadanie. Pierwsze samodzielne próby złapania zwierzyny i to w pojedynkę.

Szczęście, chociaż w tym jednym aspekcie, mu dopisywało. Po długiej i męczącej gonitwie w końcu udało mu się dopaść zajęczaka.

Niósł w pysku zdobycz samemu nie zamierzając jej zjeść. Po części spodziewał się, że jego nora będzie pusta. Z ciężkim westchnieniem zostawił martwe ciało ofiary na progu jaskini i udał się w stronę domu.

Jak przez ostatni miesiąc chciał by dzień już dobiegł końca, chociaż kolejny nie zapowiadał się w cale lepszy.

Wrócił do domu i nieco się zdziwił się wyczuwając w nim mocny zapach starszego. Przez chwilę myślał, że może jeszcze niedawno tu był, a zaraz miał okazję przekonać się, że nadal tu jest.

Spał lub udawał, że śpi. Frustrowałby go fakt, że nie wie, że nie czuje czy jest pogrążony w spokojnym śnie czy usilnie ignoruje jego obecność, jednak uczucie bólu przeważało.

Obok siedział Nathan pogrążony w lekturze. Nikogo więcej. Liam przez chwilę spróbował zająć się grą na konsoli, lecz obecność i nieosiągalność Ethana, który był tak blisko, a zarazem tak daleko, sprawiała mu jeszcze większy ból.

Zrezygnowany zamknął się w sypialni, która z przykrością stwierdził pachniała coraz mniej jego drugim właścicielem.

– Odpuściłbyś mu trochę stary. – Odezwał się cicho Nath, w którego głosie słychać było nutę krytyki.

Ethan nadal leżał niewzruszony, lecz z otwartymi oczami.

– Wszyscy popełniamy błędy. – Mówił nie podnosząc wzroku znad książki. – Pragnę przypomnieć, że ty również kiedyś powiedziałeś coś czego nie miałeś na myśli. Więc przynajmniej dałbyś mu szansę się wytłumaczyć, a na pewno już nie dręczyłb go w ten sposób. Nie musisz go czuć, żeby widzieć, że cierpi.

Starszy nie odezwał się ani słowem. Dalej leżał udając, że to wszystko obchodzi go tyle co zeszłoroczny śnieg. Ostatecznie nie chcąc samego siebie męczyć wstał leniwie z kanapy i wyszedł z domu.

Powolnym stępem kierował się do swojej nory. Będąc coraz bliżej już wiedział, że młodszy musiał tu wcześniej być. Na końcu zyskał ostateczny dowód w postaci zajęczego truchła.

Położył uszy po sobie. Jedzenia nie należy marnować, ale rozmawiać z nim nadal nie miał zamiaru.



Każdy dzień dłużył się Liamowi niemiłosiernie. Wstał dzisiaj jeszcze dużo przed budzikiem. Za nim kolejna kiepska noc. Jednak chciał skorzystać z wolnego czasu przed pracą i postanowił kolejny raz spróbować porozmawiać z Ethanem.

Nie rozmawiali już ze sobą niemal dwa miesiące. Dotychczasowe próby spełzły na niczym, lecz on nie zamierzał się poddawać.

Słońce było jeszcze nisko. Była szansa, że młodszy zastanie białoszarego wilka w swoim leżu lub jego pobliżu. Nie tracił ani chwili kłusem przemierzając las i idąc za zapachem starszego.

– Ethan! – Zawołał, gdy ujrzał w oddali wilka.

Starszy tylko położył uszy po sobie i nie przerwał marszu. Szedł ignorując obecność Liama, który zdawał się nie dostrzegać wszelkich sygnałów dystansujących.

Zjeżył sierść na grzbiecie, a pysk zaczął odsłaniać ostre zęby, gdy czarny wilk znacznie zmniejszył odległość między nimi.

– Daj już spokój. Porozmawiajmy.

– Odejdź. – Odrzekł twardo.

– Długo zamierzasz to ciągnąć? Wyjaśnijmy sobie to w końcu.

– Uciekaj. – Zawarczał.

– To ty nie uciekaj. – Burknął delikatnie przyspieszając kroku i skupiając wzrok na jego tylnej nodze, którą zamierzał delikatnie chwycić.

I niemal mu się to udało, jednak Ethan w ostatniej chwili przyspieszył, zabierając swoje ciało spod trasy zębów młodszego. Obrócił się natychmiast w stronę Liama.

Dwa wilki stały do siebie frontalnie z wysoko uniesioną głową i ogonem kiwającym się na boki. Liam doskonale rozumiał co mówi postawa ich ciał. I nawet ogon już nie wprowadzał go w błąd doskonale wiedząc, że z pozoru merdający ogon nie zawsze oznacza radość, a jedynie wysokie emocje. Te pozytywne, jak i negatywne.

– Masz ostatnią szansę na odejście. – Ostrzegł go srebrny wilk.

Liam wiedział, że w tym wypadku odwrócenie się i ucieczka nie byłaby wcale lepsza. Najprawdopodobniej okazanie słabości tylko sprowokowałoby starszego do dalszej pogoni. Poza tym on nie zamierzał odpuszczać i był również gotów do rozmów mniej pokojowych.

– Porozmawiaj ze mną. – Zażądał młodszy.

Uważnie obserwował ciało wilka, nie łudząc się, że Ethan nie zaatakuje go z jakichkolwiek względów. To był jego sposób komunikacji, nawet jeśli bolesny.

Spodziewał się, że to starszy jako pierwszy wykona ruch w jego stronę. I nie mylił się, ponieważ po chwili ujrzał szczęki zmierzające w jego stronę.

Zdążył zabrać łapy, lecz zaraz jego zmniejszona równowaga została wykorzystana. Liam został pchnięty na ziemię i nim zdążył się podnieść białoszary wilk stał nad nim groźnie szczerząc zęby. Liam nie odpowiedział uległością, tylko również groźnie pokazywał kły.

– Odejdź, nim naprawdę tego pożałujesz. – Ethan zszedł z niego i oddalił się.

Liam podniósł się i otrząsnął. Nie poszedł za wilkiem. Nie miał zamiaru odpuszczać, ale teraz nie miał już na to czasu. Obawiał się, że i tak dotrze do pracy z lekkim opóźnieniem.

Zawrócił w stronę domu.

Tak jak się spodziewał droga powrotna, plus wzięcie ubrań i dotarcie do gospodarstwa zajęło mu więcej czasu niż mogło. Przeprosił szefa za spóźnienie i natychmiast wziął się do pracy.

Starał się kupić na aktualnym zajęciu, zostawiając sprawy z starszym na później. Miał dzisiaj za dużo pracy, by skupiać myśli na czymś innym niż w tej chwili było to konieczne.

Jednak wcześniejsza pobudka oraz kiepska noc dawała mu się we znaki, jak również temperatury, który z dnia na dzień zdawały się być coraz wyższe. Liam lubił lato, ale nie wtedy, kiedy musiał w długich roboczych spodniach ciężko pracować.

Brunet wytarł ręce w spodnie i chwycił rączki taczki. Zaczął ją pchać w stronę stodoły. Na gospodarstwie dzisiaj kręciło się wyjątkowo dużo ludzi. To był ten dzień w miesiącu, kiedy wszyscy schodzili się by kupić trochę świeżego mięsa.

Chłopak przechodził obok kolejki, nie zwracając na nią większej uwagi. W drugą stronę działało to tak samo. Nikt nie interesował się przechodzącym pracownikiem.

Jednak pewna nowa woń, która dotarła do nozdrzy młodszego zmusiła go do przerwania drogi. Na gospodarstwie z reguły była cała masa różnorakich zapachów, tych przyjemnych i tych mniej. Ten zapach natomiast był po prostu charakterystyczny.

Liam zatrzymał się rozglądając dookoła, starając się dotrzeć z jakiego kierunku dochodził zapach. Po chwili ujrzał jak osoba z początku kolejki również zaczęła się rozglądać. Ich spojrzenia się spotkały.

Podobnego wzrostu co on, prawdopodobnie nieco straszy. Ciemnobrązowe włosy były krótko przystrzyżone, a brązowe oczy miały w sobie pewien niepokojący błysk. Twarz wydawała mu się zupełnie obca.

Brunet poczuł nieco przyspieszone bicie swojego serca, które natychmiast zareagowało na tę sytuację. Nie czuł się pewnie, lecz nie miał zamiaru po sobie tego pokazywać. Drugi mężczyzna nie wydawał się być wrogo nastawiony, a jedynie zaskoczony i nieco zdziwiony. Na jego twarzy jawił się pewien wyraz niezrozumienia.

– Ethan? – Obcy zmarszczył brwi.

W tym momencie i Liam poczuł się zaskoczony w negatywnym tego słowa znaczeniu. Skąd ktoś znał Ethana? Musiał nieć dobry węch, skoro rozpoznał jego zapach, a następnie jeszcze wyczuł w nim jeszcze woń starszego.

– Zapraszam. – Usłyszał głos gospodarza, który zwracał się do wilka w ciele mężczyzny.

To pozwoliło przerwać ich wgapianie się w siebie. W innym wypadku Liam nie czuł się na tyle pewnie by stracić go z oczu. Jakby miał przed sobą drapieżnika, lecz nie wiedział czy według niego on zaliczał się do tej samej grupy co on, czy brał go za ofiarę.

Wziął jeszcze jeden wdech starając się zapamiętać ten zapach. Dziki, pierwotny, trochę pod tym względem przywodzący na myśl Ethana. Jednak starszy pachniał lasem, naturą, a nieznajomy niczym żarzący się ogień, jak zapowiedź niebezpieczeństwa.

Liam postarał się wrócić do pracy. Jednak do samego końca ta sytuacja siedziała w jego głowie. Kilka razy powstrzymywał myśl by zadzwonić do Nathana lub Ethana, lecz nie chciał popadać w paranoje. Przecież nic takiego się nie stało.

Poza tym, że w ich mieście był jakiś obcy wilk, który nie wyglądał mu na jakiegoś słabego osobnika. Oceniając go miarą Ethana, to na pewno była jakaś alfa.

Obawiał się, że skoro jest jeden, może być ich więcej. Miał nadzieję, że ten gość jest na ich terenie tylko przejazdem.

W końcu jego zmiana dobiegła końca. Szybko przebrał się i ruszył w stronę domu. W lesie przemienił się by szybciej dotrzeć na miejsce. Całą drogę przebiegł żwawym galopem.

Przed drzwiami przemienił się z powrotem człowieka by w środku w pośpiechu założyć na siebie spodnie i koszulkę.

– W mieście jest jakiś obcy wilk. – Wypalił od razu po wejściu do salonu.

Jakoś uznał tę informację za ważniejszą niż przywitanie. Czuł wewnętrznie, że jest to niepokojące. Wzrok pozostałych tylko to potwierdził. Każdy przerwał to co w tej chwili robił by spojrzeć na bruneta.

– Co? – Ethan od razu się wyprostował. – Czuję od siebie jedynie bydło... i obornik.

– Widziałem go rano na gospodarstwie. On jakby mnie rozpoznał. To nie było tak niepokojące, jak fakt, że rozpoznał na mnie twój zapach.

Odkąd byli złączeni każdy z nich na stałe miał na sobie po części trochę zapachu swojej drugiej połówki. Nawet jeśli obecnie przechodzili trudniejsze chwile i Ethan wybudował między nimi skuteczny mur.

Ten fakt wywołał w pozostałych jeszcze większe zaniepokojenie. Wzrok wszystkich obecnych skupił się na najstarszym, który zdawał się intensywnie myśleć o tym wszystkim.

– Sprawdzę granice. – Oznajmił zeskakując z kanapy.

– Idę z tobą. – Nathan wstał z kanapy w biegu ściągając z siebie ubrania.

Za drzwiami dwójka wilków pobiegła sprawdzać granice ich terytorium. Ethan nie mógł pojąć, że jakiś wilk mógłby się pałętać po lasach bez jego wiedzy.

– Rozumiem, że nie często zdarza się spotkać innego wilka. – Liam chciał przerwać jakoś panującą ciszę i nieco rozeznać się w sytuacji.

– Nie. – Odparł Joel. – Nie bez powodu Nath i Ethan chodzą, sprawdzają i na nowo oznaczają granice. Raczej ciężko przez przypadek wejść na cudzy teren. A sam wiesz Ethan raczej dobrze tego pilnuje.

– Jak idzie się domyślić jesteśmy dość terytorialni. – David włączył się do rozmowy. – Sam pewnie poczułeś ten niepokój z faktu, że spotkałeś jakiegoś obcego wilka u nas.

– Jak wyglądał?

– W sumie to normalnie. Nie zwróciłem na niego uwagi, dopóki go nie wyczułem. Mężczyzna nieco starszy ode mnie. Coś koło mojego wzrostu, ciemne krótkie włosy i ciemne oczy. Ogólnie nic szczególnego.

Poza tym, że miał bardzo dobry węch i znał Ethana.

– No nic. Teraz musimy czekać na chłopaków. Miejmy nadzieję, że ten ktoś jest tylko przejazdem. – Westchnął blondyn. – A tak właściwie co robił u ciebie na gospodarstwie?

– Dzisiaj szef sprzedawał mięso, pewnie przyszedł coś kupić.

I to by się nawet łączyło w całość. W pewien sposób. Kupował dla siebie świeżą baraninę. Tylko dlaczego ją kupował zamiast zapolować na coś w lesie?

Nastała niespokojna cisza. Wszyscy oczekiwali powrotu pary alfa.

Liam wierzył w węch Ethana. Wiedział, że starszy codziennie patrolował terytorium. Będzie wstanie rozróżnić nową woń, szczególnie, że nie może być zbyt stara. Może mieć co najwyżej kilka lub kilkanaście godzin.

Wszyscy niespokojnie drgnęli, gdy drzwi domu otworzyły się. Do środka pierwszy wszedł Nathan kończąc zakładać przez głowę koszulkę. Za nim kroczył białoszary wilk. Każdy skupiał wzrok oczekując odpowiedzi.

– I?! – Pierwszym, który nie wytrzymał presji był oczywiście Levi.

– Czysto. Nikt nie wszedł nieproszony na nasze terytorium. – Odparł Nath. – Więc jeśli widziałeś kogoś, to dostał się do miasta jako człowiek i nie wchodził na nasz teren.

– Może ktoś jest tylko przejazdem. – Oliver myślał na głos.

– Miejmy taką nadzieję. A jeżeli wejdzie na nasz teren to na pewno się o tym dowiemy.

Ethan zaległ na swojej kanapie, lecz nie wyglądał na spokojnego. Jego bursztynowe oczy skierowane były w stronę podłogi, najwyraźniej intensywnie się nad czymś zastanawiając.

Liam natomiast się zastanawiał czy w tym wypadku nadal będzie trzymał od niego dystans, czy może w końcu mu odpuści i będą mieli okazję porozmawiać w cztery oczy. W tej niepewnej sytuacji naprawdę tego pragnął.



Pierwsze dwie noce po informacji o kręcącym się w mieście intruzie nie należały do najspokojniejszych. Każdy był nieco podenerwowany, nie mając pojęcia z kim mają do czynienia. Wzrosła również ostrożność zarówno w lesie, jak i w mieście wypatrując obcych osobników.

Trzeciego dnia większość postanowiła zaliczyć sytuację jako powoli nie aktualną. Nikt więcej nie widział obcego wilka w mieście czy w lesie. Z góry zaczęli zakładać, że był tu jedynie przejazdem.

Liamowi dzień w pracy mijał jak każdy inny. Niewyspany, zmęczony obecną sytuacją, mający ochotę by Ethan w końcu z nim porozmawiał i wszystko wróciło do normy. Miał dosyć tej pustki w sobie.

Po pracy zmierzał w stronę lasu, gdy między drzewami zobaczył białoszarego wilka. Tylko przez krótki ułamek sekundy Liam pomyślał, że to Ethan. Zaraz jednał dostrzegł inne rozmieszczenie szarości na ciele.

Ethan był równomiernie białoszary. Jakby jego sierść wszędzie mieszała się między tymi dwoma kolorami. Ten wilk przypominał bardziej zwykłego szarego wilka. Ale tylko jeśli chodzi o ubarwienie. Zdawał się być równie wysoki co starszy czy Liam.

Mężczyzna zatrzymał się wpatrując się w obcego. Początkowo nie wiedział co zrobić. Co innego zobaczyć go jako człowieka, a co innego wilka na ich terytorium. Bo w tym momencie, gdy przekroczył linie drzew był intruzem na ich terenie.

Liam zacisnął wściekle szczęki i zerwał się do biegu, gdy wilk demonstracyjnie podniósł nogę i zaznaczył swoim zapachem kawałek ziemi. Wydało się to dla młodszego niezwykłą bezczelnością i wyzwaniem.

Przekraczając linię drzew rozebrał się i przemieniając w wilka podążył za uciekającym wilkiem. Zapach tylko upewnił go, że to ta sama osoba, którą miał okazję zobaczyć na gospodarstwie. Tym razem miał zamiar dowiedzieć się z kim ma do czynienia. Nie odpuści tak łatwo. Poza tym w jakim to świetle go stawiało przed obcym. Byłby słabą jednostką niezdolną do obrony terytorium, na którym mieszkał. W tym momencie coraz silniejszy wilczy instynkt brał nad nim górę.

Początkowo podążał za wilkiem, a gdy stracił go z oczu pozostało mu podążanie za jego zapachem. Musiał mieć przynajmniej pewność, że opuścił ich część lasu.

Czarny wilk przemierzał las z nosem przy ziemi, co jakiś czas odbiegając na boki, gdy wiatr lekko znosił zapach. Chociaż drzewa dawały cień, to wysokie temperatury źle wpływały na trwałość zapachu

Liam przez cały czas trzymał podobny dystans między nieznajomym przypuszczając po intensywności zapachu. Jednak niezapowiedziany gość nie tak szybko miał zamiar opuścić ich ziemie. Ślad ciągnął się jakby złośliwie wzdłuż granicy, lecz nie przechodził za nią. Obcy wilk doskonale wiedział co robi.

Liam wbiegł na wzniesienie licząc, że w końcu będzie w stanie dojrzeć obcego przybysza. Cisza, pustka. Nawet żadnej zwierzyny. Zaczął schodzić z góry, lecz im bardziej w dół, tym zapach był niewyraźny, wyraźnie niesiony przez wiatr. Młodszy obawiał się, że zgubił trop.

Liam odwrócił się gwałtownie słysząc za sobą niskie warczenie. Widział białoszarego wilka schodzącego z wzniesienia. Mógł przysiąc, że poza szczerzącymi się kłami widzi na jego pysku wyraz zadowolenia.

Młodszy zdawał sobie sprawę, że dał się złapać w pułapkę.Był w o wiele gorszej pozycji niż nieznajomy. Nie chciał okazywać strachu,jednak drugi wilk zdawał mu się być bardziej doświadczony od niego, stanowiącyzbyt duże zagrożenie by stawać z nim do walki.

_______________________________

No to Liam w padł w kłopoty i to chyba nie małe. Co w tej sytuacji zrobi Ethan i sfora? Czy starszy w końcu odsunie na zbok swą dumę? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top