Rozdział 3: Zaproszenie
Liam wrócił do domu w środku nocy. Starał się zachowywać cicho by przez przypadek nie zbudzić ewentualnych współlokatorów. Nie był pewien czy już wrócili do domu, czy on był pierwszy.
Będąc w swoim pokoju w pierwszej kolejności wpisał numer Leviego do telefonu, który zostawił tu wychodząc z domu. Przenosił cyfry spisane niestarannie ze swojej dłoni na ekran telefonu.
Pora spać.
Rano wstał wcześniej niż się spodziewał. Szczególnie, że wrócił do domu właściwie dzisiaj i powinien teraz dalej odsypać zarwaną noc.
Siedział na łóżku zastanawiając się czy opuszczać pokój i narażać się na towarzystwo współlokatorów. Istniał cień szansy, że skoro oni również zaliczyli późny powrót do domu, najprawdopodobniej jeszcze nie powstali do żywych.
Ostatecznie odgłos burczącego brzucha zdołała wypędzić go na zewnątrz. Wychylił się zza drzwi nasłuchując odgłosów. Cisza. Reszta najprawdopodobniej śpi.
Wyszedł kierując się od razu do kuchni. Przystanął w pół kroku zaskoczony, zauważając krzątającą się tam kobietę ubraną, prawdopodobnie jedynie w za dużą koszulę. Jego obecność również nie pozostała pominięta.
Blondynka początkowo wyglądała na wyraźnie zaskoczoną i lekko speszoną, lecz po szybkim zmierzeniu mężczyzny z góry na dół na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
– Dzień dobry. – Przywitała się melodyjnym głosem.
– Dzień dobry. Chłopaki jeszcze śpią?
– Tak. Chciało mi się pić. Przepraszam, że grzebałam tu bez pozwolenia.
– Nic się nie stało. – Odparł wzruszając ramionami. Podszedł do jednej z wiszących szafek i wyciągnął dwie szklanki. Jedną zostawił sobie, drugą przysunął w stronę gościa. Po chwili w obu znalazła się zimna woda. – Proszę.
– Dziękuję.
Liam nie zwracał na nią większej uwagi. Podszedł do lodówki i spojrzał na swoją półkę. Chwycił jogurt, cofnął się po łyżeczkę i udał się do salonu. Nie chciał przygotowywać sobie porządniejszego śniadania, dopóki ona kręciła się na dole.
Nie był na takim chamem by w takim wypadku nie spytać czy również ona nie zje, a jednak wolał uniknąć wspólnego śniadania z nieznajomą. Dlatego zadowolił się jedynie kokosowym jogurtem, coś bogatszego w składniki odżywcze zostawiając na później.
Kobieta na całe szczęście udała się do górę do pokoju jednego z współlokatorów, nie zaszczycając go więcej swoją obecnością. Liam przesiedział pół godziny na kanapie przed telewizorem starając się do końca obudzić.
W końcu był w stanie wziąć się za przyrządzanie porządnego śniadania dla siebie. Gdy wszystko było gotowe usłyszał tupot kilku par stóp na schodach. Całe szczęście, że dopiero teraz, pomyślał. Gdyby przyszli wcześniej pewnie musiałby zrobić śniadanie dla wszystkich.
– Cześć. – Przywitał się ze wszystkimi.
Oprócz dwójki mężczyzn mieszkających tu z nim na co dzień, były z nimi jeszcze dwie kobiety. Jedna, którą miał okazję już spotkać, tym razem jednak ubrana jak należy. Oraz wysoka szatynka o nieco okrąglejszych kształtach.
Liam skończył jeść, kiedy pozostali podeszli do niewielkiego stołu by zjeść. Zwolnił miejsce, wynosząc rzeczy po sobie. Gdy miał zamiar wziąć się za zmywanie w jego kieszeni telefon zaczął o sobie znać.
Zmarszczył brwi widząc numer, którego nie miał zapisanego w kontaktach.
– Tak, słucham? – Odezwał się niepewnie marszcząc brwi.
– Dzień dobry, dzwonię z kawiarni...
Mężczyzna natychmiast otworzył szeroko oczy, zaskoczony tak szybką odpowiedzią na jego CV. Wsłuchiwał się w głos mężczyzny odpowiadając na zadane przez niego pytania. Nie miał doświadczenia w pracy w gastronomi, ale szybko się uczył i był chętny do pracy. Miał nadzieję, że tyle wystarczy.
– Zapraszam pana na rozmowę za trzy dni. Godzina dwunasta panu odpowiada?
– Tak.
– W takim razie do zobaczenia.
Połączenie się zakończyło, a z twarzy mężczyzny nie schodził uśmiech. Dobre wiadomości i to już z rana. To będzie dobry dzień!
Pół dnia chodził jak jakby było o połowę lżejszy. Perspektywa nowej pracy napawała go niebywałym optymizmem.
Dzisiejszej nocy miał zamiar wyszaleć się na imprezie by nieco odreagować ostatnie stresy i rozpocząć, miał nadzieję dobry okres w swoim życiu.
Koło siódmej zaczął szykować się do wyjścia. Jak zawsze postawił na ciemne ubrania, dopełnione czarną skurzaną kurtką. Ostatni raz przejrzał się w lustrze. Ręką przeczesał czarne włosy, by nieco bardziej odsłonić czoło. Ciemnobrązowe oczy zdawały się promieniować. Mężczyzna uśmiechnął się zadowolony do swojego odbicia.
Wyszedł kierując się w stronę umówionego klubu. Na dworze wiał chłodny wiatr, miło orzeźwiający po dusznym dniu. Z racji weekendu w centrum była cała masa młodzieży, oczywiście biorąc pod uwagę niewielkie rozmiary miasteczka, chcącej się zrelaksować przed kolejnym tygodniem nauki.
Będąc na miejscu stanął przed wejściem, zamierzając poczekać na nowego znajomego. Bacznie przyglądał się każdemu przechodniowi oraz osobom wchodzącym i wychodzącym z klubu. Po krótkiej obserwacji wiedział już, że w środku zastaną tłok.
– Liiiiaam! – Zawołał Levi przeciągle, już z daleka go zauważając.
– Cześć. – Liam przywitał się, gdy mężczyzna znalazł się przy nim. – Gotowy się trochę zabawić?
– Ty się mnie pytasz?!
Po chwili już siedzieli w środku. Tak jak się spodziewał, z miejscami siedzącymi nie było łatwo, lecz udało się im coś wypatrzeć. Jakaś para akurat szła na parkiet, więc wykorzystali zwalniające się miejsca. Gdy Liam pilnował stolika, Levi poszedł zamówić coś przy barze.
– I jak wczorajszy powrót do domu? – Spytał, odkładając zamówione napoje na stole.
– Dobrze. Rano natknąłem się w kuchni na jakąś dziewczynę, więc współlokatorzy mieli chyba bardziej udany wieczór.
– Ładna jakaś?
– Nie najgorsza. – Skwitował.
Ciężko było mu ocenić. To nie był jego typ.
– A jak u ciebie? Nie robili ci w domu problemu z powodu późnego powrotu?
– Człowiek jest dorosły, a i tak musi się tłumaczyć. – Zaśmiał się, lekko krzywiąc. – Nikt nie ma nic przeciwko. Tylko jak wujek jest w domu to coś tam pomarudzi. Rodzice aktualnie są na etapie: niech się wyszaleje, przecież jest młody.
Liam mu tego pozazdrościł. Już widział oczami wyobraźni jak jego rodzice dostają zawału widząc jego aktualny tryb życia.
Szklanki z alkoholem powoli acz sukcesywnie były opustoszane przy nie przemijających rozmowach. Tematy im się nie kończyły. Mężczyźni mieli okazję poznać się nieco lepiej. Ale co do jednego Liam się nie mylił. Levi był chodzącym wulkanem pozytywnej energii. Trochę mu jej zazdrościł. Tego oraz większej swobody w rodzinie. Mógł zostać w domu, nie musiał się ratować ucieczkę.
Mężczyźni po czasie postanowili zrobić trochę przerwy na tańce, by nieco rozruszać swoje ciała, w których płynęły już procenty. Po nich znowu przyszedł czas na rozmowy i alkohol. W ogóle nie zwracali uwagi na mijany czas. Dlatego Liam zdziwił się zerkając do telefonu i widząc wyświetlaną godzinę. To jednak nie zmusiło go do przerwania spotkania i powrotu do domu.
Posiedzieli jeszcze trochę rozmawiając i pijąc. Dopiero po kilku kolejnych kolejkach zdecydowali, że już najwyższa pora się rozejść.
– Leci, masz jakieś plany na przyszły tydzień? – Odezwał się Liam, gdy wychodzili z klubu.
– Żadnych, których nie można byłoby przełożyć. – Uśmiechnął się w charakterystyczny dla siebie sposób
– Wpadłbyś do mnie na urodziny. Nie będzie to duża imprezka, ale będzie alkohol i dobra muzyka.
Naprawdę nie przeszkadzało mu, że znają się dopiero dwa dni. Dogadywał się z nim lepiej niż z swoimi współlokatorami.
– Jasne.
– Później wyślę ci adres. Na razie!
Mężczyźni pożegnali się i rozeszli w swoje strony. Teraz Liama czekał powrót do domu. Zrobił kilka kroków, po czym gwałtownie zatrzymał się w miejscu. Nie, taksówka.
Chwycił telefon i zamówił dla siebie taryfę. Nie miał zamiaru w takim stanie wracać na piechotę do domu. Po kilku minutach zjawiła się taksówka, która szybko i bezproblemowo odwiozła go na miejsce.
Mężczyzna spojrzał nieco pijanym wzorkiem na dwupiętrowy dom z wysokim ogrodzeniem, za którym rozciągały się łąki dla owiec oraz pola. Zastanawiał się, jakby to było mieszkać samemu. Jednak nie stać było go na takie luksusy. Nie obecnie.
Ruszył w stronę domu, gdy wszystko jakoś dziwnie zaczęłomieszać mu się w żołądku.
_____________________________
Jakieś te rozdziały chyba trochę za krótkie wychodzą. Od następnego postaram się by już więcej treści się w nim znalazło.
I od przyszłego już przestanie być tak gładko, chociaż teraz nasz Liam wcale by nie powiedział, że jest mu łatwo. Trzymajcie za niego kciuki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top