Rozdział 25: Polowanie
Ethan przekręciłem się na drugi bok, nadal nie mając pojęcia co ze sobą zrobić. Przeniósł wzrok z nieba przesłoniętego gałęziami drzew na wnętrze swojej jaskini. Ostatnio zastanawiał się nad jej powiększeniem. Mógłby odkopać drugie wejście, które zasypało się ładnych paręnaście lat temu.
Obrócił ucho w kierunku, z którego dochodził odgłos kroków. W końcu przed wejściem stanął jasnobrązowy wilk, który spoglądał na gospodarza z lekkim rozbawieniem. Wypuściłem gwałtownie powietrze nosem, odwracając wzrok.
– Wiesz, że nie musisz...
– Ostatnio mam pecha, a nie chce mu przeszkodzić.
– To ostatni dzień, kiedy musi załatwić kilka rzeczy. – Uśmiechnął się do niego. – Od jutra możesz dalej bombardować go całym wachlarzem emocji.
To dobrze, ponieważ niemiłosiernie się tutaj nudził.
– Więź jest jeszcze świeża, więc nie kontrolujecie jeszcze tego jak przekazujecie między sobą emocje. Na razie każde z was odczuwa w większości te skrajne i silne. – Wyjaśniał. – Z czasem nauczycie się to ograniczać.
Wiedział. W końcu wszyscy związani, których znał normalnie funkcjonowali. Musieli się z Liamem jeszcze nauczyć kilku rzeczy. To wymaga czasu. Jednak było uciążliwe, kiedy on musiał załatwiać w mieście jakieś ważne rzeczy, a Ethan nie chciał mu w nieodpowiednim momencie przeszkodzić. Ostatnio nie mieli szczęścia i najpewniej wtedy zdarzyłby mu się jakiś nieszczęśliwy wypadek, który nie miałby znaczenia, gdyby nie byli połączeni.
– Jak granice?
– Dobrze. Ale wilki chodzą jakieś niespokojne.
Białoszary wilk przekręcił się na brzuch, spoglądając na przyjaciela.
– W razie problemów dam znać, na razie odpoczywaj sobie dalej.
Ethan warknął niezadowolony.
– Nienawidzę odpoczywać.
– Trzymaj się. – Pożegnał się Nath.
Został sam. Wstał z miejsca, chodząc w kółko po leżu. Ostatecznie podszedł do tylnej ściany i zaczął kopać. Do jutrzejszego popołudnia powinien skończyć.
Liam spojrzał na po brzegi zapakowany samochód Nathana. Było tego mniej niż się spodziewał. Jednakże zrezygnował z zabrania całej masy niepotrzebnych rzeczy. Przeprowadzka okazała się świetnym pretekstem do zrobienia porządków w swoich rzeczach.
Spojrzał na Monicę, która przyszła się z nim pożegnać.
– Mam nadzieję, że inny współlokator będzie równie fajny co ty.
– Nie przesadzaj, nie postawiłem wysoko poprzeczki. – Uśmiechnął się. – Przez większość czasu nie było mnie w domu.
– Może masz rację, ale jak byłeś to nie przeszkadzałeś i dobrze się z tobą rozmawiało. Powodzenia.
– Dzięki, tobie również.
Uścisnął dziewczynę na pożegnanie, po czym wsiadł do auta. Ruszyli ze starszym dojeżdżając samochodem tak daleko jak mogli. Tam czekali na nich pozostali, oczywiście bez Ethana. Każdy wziął jedną z toreb młodszego i wspólnie udali się w stronę domu.
– Jak się cieszę! – Levi przez całą drogę nie mógł być cicho. – W dodatku masz teraz trochę wolnego. Będziemy mogli zarywać nocki przed konsolą! Czy swobodnie wybierać się razem do lasu czy na miasto.
– Levi, możesz się w końcu uciszyć! – Warknął zirytowany David. – Uszy mi odpadną.
– To wtedy nie będziesz już musiał tego słuchać. – Mężczyzna w odpowiedzi wystawił mu język.
Starszy zawarczał i ruszył w stronę gaduły. Levi czując zagrożenie zerwał się do biegu, nie chcąc wpaść w jego ręce. Wszyscy śmiali się patrząc jak David szybko męczy się gonitwą za młodszym, który dalej zaczął mówić.
– Jednak masz szczęście, że nie będziesz musiał dzielić z nim pokoju. – Westchnął David, gdy znajdowali się już niemal na miejscu. – Nie wiem czy ktoś w stanie jest go wytrzymać.
W domu torby odłożyli do pokoju Liama i Ethana. Nie było tu za dużo miejsc do przechowywania, ale pocieszeniem był fakt, że Ethan zajmował ich naprawdę niewielką część.
– Damy ci trochę czasu na rozpakowanie. – Odezwał się alfa. – Chyba że wolisz zrobić to później?
– Wolę teraz. – Stwierdził. – Jak odłożę to na później, to nie będzie mi się chciało za to zabrać. Wolę mieć to z głowy.
Nathan zostawił go samego, zamykając za sobą drzwi. Brunet westchnął ciężko przeczesując ręką włosy i spoglądając na bagaż. Jak ja się tu pomieszczę? Dobrze, że z dużej części zrezygnował. Mając na uwadze, że jest już późne popołudnie, zajmie mi to czas do wieczora.
Liam rozpakowywał się robiąc sobie krótkie przerwy. Kilka razy przekładał ubrania z szafy do szafy, szukając najlepszego układu, który pomieści to wszystko. Z czasem miał tego coraz bardziej dosyć, po prostu denerwując się i irytując tym.
– Na dzisiaj koniec. – Oznajmił. – Najwyżej z czasem coś przełożę, jak nie będzie pasowało.
Siedząc na podłodze oparł się plecami i łóżko za sobą. Odchylił głowę, opierając ją o materac. Zaczął zastanawiać się czy Ethan zawita tutaj na noc.
Jak gdyby przywołując go myślami, usłyszał jak drzwi domu otwierają się, a następnie rozbrzmiewa niezadowolony głos starszego. Czyli nie tylko swoje niezadowolenie spowodowane męczącym rozpakowywanie czuł.
Ethan przez cały czas, gdy biegł z mimowolnie wydobywającym się z niego cichym warkot. Wpadając do domu ubrał jedynie za dużą koszulkę, nie mając zamiaru zbyt długo tu zabawić.
Wszedł do salonu od razu odnajdując Nathana na swoim fotelu. Brązowe oczy przyjaciela spoglądały na mnie niepewnie i uważnie.
– Nath, kłusownicy są po tej stronie lasów. – Warknął, od razu przechodząc do rzeczy.
– Mają w tym miesiącu pozwolenie na odstrzał dzików do pewnych granic.
– Padła sarna, nie dzik. – Zaznaczył wściekle. – I to na naszym terenie.
– Poruszę ten temat. Ale do końca miesiąca mają pozwolenie, nic na to nie poradzę.
– Gówno mnie obchodzą wasze pozwolenia. To są moje lasy, a zwierzyny jest wystarczająco by twoja sfora przy okazji nie chodziła głodna. Nie będą podbierali mi i wam jedzenia, bo taki mają kaprys, zabić dla zabawy zwierzę. – Przystawał przy swoim. – Niech tylko któregoś zobaczę to nie ręczę za siebie.
– Ethan, nie możesz. – Powiedział ostrzegawczo, wstając z miejsca.
– Jesteś pewien? – Spytał w pełni poważnie.
Widział zwątpienie w jego oczach.
– Ethan, naprawdę musimy to przerabiać co kilka lat?
– Niech tylko któregoś zobaczę na oczy. – Zagroził.
Wyszedł z domu przemieniając się z powrotem w wilka. Biegł starając się jakoś zużyć trochę energii, której nadmiar w tej chwili mu nie służył. Starał się kierować w dziksze rejony lasu by przez przypadek nie natknąć, że na żadnego człowieka.
Liam wyszedł z pokoju, nie chcąc wcześniej przeszkadzać w wymianie zdań między dwoma alfami. Wychylił się niepewnie, rozglądając dookoła. Po Ethanie nie było już ani śladu.
– Wyszedł i nie wiadomo kiedy wróci. – Odezwał się Nath zauważając jego wzrok.
– Przejdę się trochę. Muszę zrobić sobie przerwę. – Powiedział, mając zamiar udać się na poszukiwania starszego.
Liam wyszedł, za progiem przemieniając się w wilka. Las pogrążył się już w mroku. Wilk od razu zaczął węszyć chcąc pójść za śladem starszego. Wychwytując jego zapach bez problemu zaczął kroczyć drogą, którą szedł.
Ostatecznie jednak nie spotkał się z Ethanem. Szedł jego śladem już od dłuższego czasu lecz zdawało się, że ani trochę się do niego nie zbliża. Las dookoła zaczynał się robić coraz bardziej obcy.
Ostatnim czego mu trzeba było to zgubienie się. Zawrócił.
Ethan po kilku kilometrach zwolnił, w końcu zatrzymując się na niewielkim wzniesieniu. Usiadł, starając się wziąć kilka uspokajających wdechów.
Zamknął oczy wsłuchując się jedynie w nocne życie lasu. Uśmiechnął się słysząc pohukiwanie sowy oraz żwawe tuptanie jeża.
Przynajmniej tutaj wszystko jest takie jakie powinno. Sama natura. Bez żadnych intruzów i szkodników. Odpowiednia liczba myśliwych i ofiar, zamknięty krąg. Nie potrzebny jest człowiek, który zaburza to wszystko. W tych lasach o równowagę dbamy my oraz inne drapieżniki. A nasze działania na pewno nie doprowadzą do zniknięcia żadnego gatunku.
Chwila samotności w dobrze znanym środowisku pozwoliła mu się uspokoić. Ruszył w drogę powrotną. Postanowił na szybko zrobić jeszcze wieczorny obchód granic nim ud się na spoczynek.
Ethan zdziwił się, gdy zapach Liama w pobliżu jego leża był silniejszy niż zawsze. Po chwili ujrzał czarnego wilka wylegującego się przy jednej za ścian.
Jego ogon delikatnie zakołysał się.
– Co tutaj robisz? – Spytał wesoło, wchodząc do środka.
– Czekam na ciebie. Myślałem, że złapię cię w domu. Później próbowałem cię znaleźć. Ostatecznie stwierdziłem, że tutaj uda mi się na ciebie wpaść.
Czarny wilk wstał i otarł się o właściciela jaskini. Oboje patrzeli na siebie, ciesząc się swoją obecnością.
– Widzę, że zrobiłeś małe przemeblowanie. – Odezwał się młodszy, spoglądając w stronę drugiego wyjścia z jaskini.
– Kiedyś tak mniej więcej to wyglądało. Teraz jest więcej miejsca.
– Rozumiem, że mogę czuć się zaproszony, jeżeli będę chciał cię odwiedzić za dnia lub nocą.
– Kiedy tylko masz ochotę.
Liam uśmiechnął się i ucieszył sie z tej swobody jaka między nimi zaistniała.
– Już lepiej? – Spytał młodszy. – Słyszałem rozmowę z Nathanem.
– Będzie lepiej jak nie będą się tutaj kręcić żadni myśliwi.
– Zaraz zniknom. Poza tym myślałem, że spędzisz dzisiaj noc w domu. – Płynnie przeszedł do kolejnego tematu. – Przeniosłem już swoje rzeczy i myślałem... Miałem nadzieję, że nie będę nocował sam. – Młodszy nie mógł powstrzymać swojego ogona, który bujał się na boki pełen nadziei.
– Niech ci będzie. – Odparł z pozoru niechętnie, lecz w duszy cieszył się, że młodszy przeniósł się do domu watahy.
Razem ruszyli w drogę. Liam trzymał się bardzo blisko białoszarego wilka, znacznie naruszając jego przestrzeń osobistą. Młodszy zdecydowanie miał nadzieję, na ciekawą noc.
Wchodząc do domu było słychać ożywione rozmowy w salonie.
– Hej, zagracie z nami? – Spytał Levi wychylając się z kanapy.
Liam spojrzał na starszego. Po jego minie przypuszczał, że wolałby tego nie robić.
– Tylko chwilę. – Poprosił. – Będziesz ze mną w drużynie.
Mężczyźni dołączyli do pozostałych. Pomimo początkowej niechęci Liam widział jak Ethan od początku wczuł się w grę i dawał z siebie wszystko, by ich drużyna wygrała.
Gra nie była trudna, przynajmniej dla bruneta.
– Tak! – Krzyknął młodszy, gdy udało im się zwyciężyć. Wystawił dłoń w stronę Ethana, który po chwili zastanowienia przybił z nim piątkę.
– Dlaczego ty musisz być taki dobry we wszystkie gry. – Jęknął Levi. – Nawet mając Ethana w drużynie.
– Wrodzony talent. – Odparł Liam, nim starszy zdążył odpowiedzieć na tę zaczepkę.
Wszyscy rozpoczęli kolejną rozgrywkę.
– Dziwnie się na was patrzy. – Oznajmił Levi nagle zmieniając temat.
Liam z Ethanem najpierw pojrzeli na siebie, a następnie na Leviego.
– W jakim sensie? – Dopytał najmłodszy.
– Ethan zawsze przebywał w ciele wilka, a teraz widzenie go jako człowieka... To jakieś takie dziwne. Poza tym te niemal dwadzieścia lat jak jestem z nimi to myślałem, że Ethan to jakiś staruch, więc podwójnie dziwnie widzieć go w naszym wieku.
Starszy oczywiście już obrzucał Leviego nieprzyjemnym i ostrzegawczym spojrzeniem.
– A teraz w dodatku jest mniej warczący i odrzucający oraz związany z tobą, więc mamy w sforze już dwie pary, podczas gdy takie ciacha i dusze towarzystwa jak ja i Oli jesteśmy sami.
Do grona obrzucających go nieprzyjaznym spojrzeniem dołączył David. Liam skupiał się w tym momencie na grze i nieuwadze przeciwników.
– Jak ci przeszkadza, że przestałeś ode mnie obrywać, to zaraz może się to zmienić. – Zaproponował Ethan na końcu warcząc w jego stronę.
Levi zląkł się nieco, a Liam zaczął się zastanawiać czy jego struny głosowe są inaczej zbudowane niż ich, ponieważ ten warkot był iście zwierzęcy.
– Tak! – Wykrzyknął najmłodszy, gdy ich oczom ukazał się ranking, na którego czele ponownie znajdował się on i Ethan. – Dobra, my pasujemy. Jestem już wykończony, poza tym jesteśmy dla was za dobrzy. – Uśmiechnął się łobuzersko. – Ja pierwszy zajmuję łazienkę. – Zwrócił się bezpośrednio do starszego.
Po krótkiej wizycie w łazience przez obydwóch, w końcu mogli pobyć sami w ich własnym pokoju.
– Teraz to już oficjalnie nasz pokój. – Powiedział dumnie. – I nasze łóżko. – Rzucił się na nie, kładąc na plecach na jego środku, zajmując niemal całą wolną powierzchnię.
Ethan nic nie mówił tylko wpatrywał się w młodszego leżącego przed nim. Cieszył się, że w końcu się tu wprowadził i to w dodatku do jego pokoju... ich pokoju.
Liamowi podobał się wzrok, którym obrzucał go starszy. Ethan zrobił kilka kroków w stronę łóżka.
– Poczekaj! – Powiedział nagle przekręcając się na bok i sięgając po telefon. Szybko zaczął w nim coś przeglądać, a po chwili ich uszu dobiegły dźwięki muzyki.
– Może chociaż częściowo zakłócą co nieco dla tych co mają zbyt ciekawski uszy.
Ethan uśmiechnął się wchodząc na materac. Na twarzach obu znajdował się łobuzerski uśmiech, a spojrzenia przyciągały drugiego jakby przy okazji podnosząc temperaturę w pomieszczeniu.
Starszy pochylił się na Liamem, zawisając nad nim i łącząc ich usta w pocałunku. Początkowo powolnym, jednak szybko nabierającym na namiętności. Ręce młodszego błądziły po umięśnionym ciele starszego, powoli pozbywając się z niego koszulki.
Pomimo podkładu muzycznego, jaki zapewnił im Liam i tak każdy z nich uważał by nie być zbyt głośno. Nie chcieli przeszkadzać innym i narażać się na późniejsze komentarze. Skupiali się wyłącznie na sobie.
Na koniec tym razem to Ethan leżał wtulony w ciało nieco większego od niego Liama.
– Wolałbym to robić z świadomością, że w domu nie ma pięciu par uszu, które mogą się temu wszystkiemu przysłuchiwać. – Odezwał się młodszy.
– To wybierz moment, gdy ich nie będzie.
– Trudne zadanie.
– Jest jeszcze nasza jaskinia.
Liam uśmiechnął się na słowo „nasza".
– Na to jest jeszcze za zimno, a na takie zabawy pod wilczą postacią nie jestem jeszcze gotowy.
– Fakt, że jako człowiek jest o wiele przyjemniej. Jako wilk to wszystko jest bardzo spłycone. Jako człowiek sposobów na sprawienie przyjemności drugiej osobie jest o wiele, wiele więcej.
Oboje przymknęli oczy powoli odpływając do krainy snów.
Przyzwyczajanie się do mieszkania w domu razem z watahą zajęło Liamowi mniej czasu niż się spodziewał. Jedyną niedogodnością, z którą musiał się pogodzić były leśne spacery, gdy chciał gdziekolwiek wyjść. Niecałe trzy kilometry leśnej drogi by dość do krańca lasu i dalej móc dostać się do miasta.
Liam wracając z pracy liczył, że spotka po drodze srebrnego wilka, lecz nic takiego nie miało miejsca. W domu również go nie było. Przez ostatnie kilka dni Ethan robił częste obchody terytorium wypatrując intruzów.
Brunet czekał na niego w salonie grając na konsoli w towarzystwie Nathana pochłoniętego książką.
Gdy w końcu najstarszy z watahy zjawił się w domu od razu położył się spać na kanapie, wcześniej obrzucając Liama stęsknionym uśmiechem.
Liam przez pewien czas obserwował śpiącego na kanapie Ethana. Wyglądał na wykończonego. Miał wrażenie, że przez dwa ostatni dni w ogóle nie spał.
– Nathan, dlaczego Ethan tak bardzo nie chce tutaj myśliwych?
– Opowiadał ci o swoich rodzicach?
– Co nieco. – Przyznał.
– A jak zginęli?
Pokręcił przecząco głową. Twarz starszego wyraźnie posmutniała.
– Matka wraz z najmłodszą siostrą zginęli z rąk kłusowników. – Oznajmił. – On wraz z ojcem i braćmi był na polowaniu. Akurat wracali, gdy... Można się domyślić jak skończyła cała grupa myśliwych, jednak ich ojciec również nie przeżył tego spotkania. Ich rodzina nagle pomniejszyła się o trzy wilki.
– Nathan, poznałeś właściwie jego braci?
– Dwóch. – Uśmiechnął się. – Każdy z nich mówił, że ET, był strasznym maminsynkiem. – Zaśmiał się pod nosem.
Młodszy usłyszałem cichy warkot dochodzący z kanapy, lecz Ethan wyglądał jakby dalej spał. Czy on nigdy nie zapada w twardszy sen? Wiecznie czujny?
– Mówił ci ktoś, że masz za długo jęzor. – Powiedział szatyn, nadal wyglądając na pogrążonego we śnie.
– Ethan wcale nie jest mściwy. Po prostu bardzo troszczy się o bliskich, nie pozwalając na to by ktoś ich skrzywdził. – Podsumował Nathan, zaraz wracając do książki.
Liam jeszcze przez chwilę patrzał na Ethana, zaraz wracającdo normalnego siedzenia na kanapie. Jednak to co powiedział mu alfa młodszy jeszczedługo przetrawiał w swojej głowie.
_______________________
Dzisiaj krótszy rozdział. Liam w końcu na stałe przeniósł się do watahy, na ich terenie pojawili się myśliwi, no i poznaliśmy nieco więcej szczegółów odnośnie rodziców Ethana.
Co czeka nas dalej?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top