Rozdział 20: Surprise
Liam nie miał ochoty na nic. Najchętniej nie wstałby z łóżka. Gdy brał kilka dni wolnego w pracy liczył na jakieś lepsze spożytkowanie tego czasu. Myślał, że ten czas spędzi w lesie i to głównie z Ethanem. Teraz ten scenariusz był ostatnim, który chciały spełnić.
Jak na złość miał wrażenie jakby cały czas wyczuwał jego zapach, jakby gdzieś w pokoju została jakaś jego rzecz przesiąknięta jego wonią, która nie dawała mu w spokoju o nim zapomnieć. To było absurdalne.
W dodatku odpoczynek zakłócał mu nieustannie dzwoniący telefon. Mając dosyć tego dźwięku chwycił telefon by wyłączyć urządzenie, lecz wtedy spostrzegł że ostatnie dwa nieodebrane połączenia są od rodziców, a tylko pozostałe piętnaście od Ethana.
Oddzwonił do mamy licząc, że nie będzie zaczynała nowego roku od kłótni.
– Cześć mamo, wszystkiego najlepszego w nowym roku. – Wysilił się na wesoły ton.
– Tak dobrze cię słyszeć. Dużo zdrowia w nowym roku słońce. Od taty również.
– Dziękuję. – Uśmiechnął się delikatnie. – Przepraszam, że nie odbierałem, ale niedawno wstałem. Mam w pracy kilka dni wolnego i odpoczywam.
– To się świetnie składa. – Odezwała się kobieta, a Liam poczuł niepokój. To nie może oznaczać nic dobrego. – Mógłbyś nam słońce podać swój dokładny adres, bo za pięć minut dojedziemy do miasta.
– Co?! – podniósł się gwałtownie z łóżka nie wierząc własnym uszom.
– Możesz nam napisać esemesem. Niedługo będziemy. Do zobaczenia skarbie.
Jego matka rozłączyła się pozostawiając syna w osłupieniu. Tylko tego mu w tej chwili brakowało. Kiedy pierwszy szok minął Liam wysłała rodzicom swój adres.
Zaczął się zastanawiać nad tym, jak oni dowiedzieli się do jakiego miasta wyjechał. Zawsze starannie omijał ten szczegół w ich rozmowach. Jedynym co mu przychodziło do głowy to wyniki z szpitala. W końcu musieli je wyprosić od kardiologa.
Mężczyzna spojrzał na pokój. Panował w nim porządek, ponieważ mało w nim przebywał. Szybko przebrał się z piżamy i wyszedł. Nie miał dużo czasu.
– Monica! – Zawołał w stronę piętra.
Po chwili mógł ujrzeć kobietę stającą u szczytu schodów.
– Niedługo moi rodzice się tu zjawią. Jakby co to wcale nie wynajmujemy tu sami pokoi tylko twój chłopak też tu mieszka, okej? I jakby co to każdą noc nocuję normalnie tutaj.
Dziewczyna uniosła kciuki obu dłoni do góry. Dobra, to jedną sprawę miał załatwioną.
Nie wiedząc czym zająć się do przyjazdu rodziców wstawił wodę na kawę i herbatę oraz zaczął przeszukiwać szafki w poszukiwaniu czegoś czym mógłby poczęstować rodziców.
– Monica, pożyczam ciastka! – Poinformował współlokatorkę. – Odkupię ci! Tak samo kawę.
– Nie przesadzaj. Bierz co potrzebujesz.
Jedynym, który robił jakieś bardziej ludzkie zakupy była ona. Liama dieta składała się głównie z mięsa i niewielkiej ilości warzyw i owoców. Już dawno zrezygnował z słodyczy, za którymi tęsknił, lecz które nie smakowały już tak jak kiedyś. Nie były warte późniejszych mdłości.
Wysypał słodycze na talerz. Zerknął też na zawartość lodówki. Dieta Liama i jego współlokatorki była swoimi przeciwieństwami z racji tego, że Monica była wegetarianką. Ale dzięki temu połączeniu całość wyglądała względnie normalnie. Mimo wszystko miał nadzieję, że jego matka nie będzie zbytnio myszkować po mieszkaniu.
Liam był na tyle podenerwowany cała sytuacją i na tyle wyczulony, że nim rozległ się dzwonek do drzwi wpierw usłyszał auto podjeżdżające pod dom.
Zastanowił się przez chwilę nad tym co mogło pójść nie tak, poza tym, że wszystko. I na moment go olśniło. Szybko cofnął się do swojego pokoju, wytykając sobie, że zapomniał o tak istotnej rzeczy. Szybko przebrał się z luźnej koszulki na krótki rękaw na bluzkę z długimi rękawami.
Mężczyzna już przyczaił się do tej blizny na ręce, jednak rodzice o tym nie wiedzieli i chyba dostaliby zawało widząc ślady po ugryzieniu.
Kończył się przebierać, gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Poszedł przywitać rodziców. Na jego twarzy gościł uśmiech. Cieszył się, że ich widział, chociaż wolałby w zdecydowanie innych okolicznościach i warunkach.
– Mogliście mnie wcześniej ostrzec. – Powiedział z wyrzutem. – Poza tym jak dowiedzieliście się gdzie mieszkam.
– Ty się już nie bój, matka ma swoje sposoby by znaleźć swoje dziecko. – Oznajmiła kobieta przytulając swojego syna.
Najwyraźniej.
– A gdybyśmy cię ostrzegli to albo byś się nie zgodził, albo wymyślił jakąś inną wymówkę. Sam powinieneś nas wcześniej odwiedzić, a nie zmuszać nas do przyjeżdżania tutaj.
Gdyby wiedział i miał pewność, że przyjechanie do nich w odwiedziny uchroni go przed ich przyjazdem tutaj, na pewno by to zrobił.
Spojrzał na mamę, której nie miał okazji widzieć już niemal rok. Kobieta postarzała się od czasu, kiedy ją ostatnio widział. Nadal była niższa od niego niemal o głowę. Na jej głowie znajdowała się już cała masa siwych włosów, tworząc niegdyś czarne włosy szpakowatymi. Na twarzy przybyło kilka zmarszczek.
Później przeniósł wzrok na ojca. On również doznał podobnych zmian.
Oboje się postarzeli. W tym momencie uderzyła Liama myśl, że oni będą robić się coraz starsi, słabsi, a on już zawsze pozostanie taki jak teraz. Wiecznie młody.
Nie dane było mu się tym długo zamartwiać, ponieważ matka zaraz obrzuciła go oskarżycielskim spojrzeniem.
– Ćwiczysz. – Oskarżyła go.
No tak, świat wrócił na swoje miejsce.
Jego rodzice pamiętali swojego syna jako szczupłego chłopaka, próbującego uprawiać sport, lecz mającego oczywiste ograniczenia z powodu niewydolnego serca.
Od dawna jego tryb życia uległ całkowitej zmianie. Praca fizyczna i czas wolony spędzany na bieganiu po lesie jako wilk. Oczywistym było, że przybierze nieco mięśni. Sam nie zwracał uwagi na te zmiany, lecz bystre oko matki dostrzeże wszystko.
– Po prostu mam nieco aktywniejszy tryb życia. – Starał się jakoś z tego wybrnąć.
– Tutaj mieszkasz. – Dziękował ojcu za tę zmienię tematu.
– Wynajmuję pokój na dole.
– A u góry? – Dopytał.
– Para mniej więcej w moim wieku. Ona jest młodsza, a on trochę starszy. – Rzucił ogólnikowo. – Napijecie się kawy?
– Tak, poproszę. – Odezwał się ojciec. – Twoja matka zgoniła mnie z łóżka w środku nocy, żeby tu przyjechać.
Liam zaprosił ich do salonu, gdzie usiedli na kanapie, a on w tym czasie zajął się przygotowywaniem kawy. Dawno nie czuł jej zapachu i nie tęsknił za tym drażniącym zapachem, a zarazem pragnął by pachniał on dla niego tak jak kiedyś.
Na stole postawił ciastka, a następnie postawił dwa kubki z kawą oraz jeden z herbatą.
– Opowiadajcie, co u was. – Zagadnął Liam. Wolał słuchać tego jak im mijał czas niż by to oni zaczęli wypytywać o to jego.
Mama z początku nie była zbyt rozmowna, lecz gdy się rozkręciła zaczęła opowiadać o wszystkich ploteczkach w sąsiedztwie i rodzinie.
– Wiesz, że Mia wyszła za mąż i jest w ciąży. Stan błogosławiony zdecydowanie jej służy.
Liam uśmiechnął się na wieści o kuzynce. Cieszył się, że rodzice nigdy nie naciskali go jeśli chodzi o związki i budowanie rodziny. Zawsze mieli na głowie tylko to by ich syn przeżył kolejne lata.
– A co u ciebie? Gdzie pracujesz? Dajesz sobie radę? Naprawdę nie chcesz wrócić do domu?
– Mamo, daje sobie radę. Mam dwadzieścia lat. Chyba to odpowiedni wiek na zaczęcie samodzielnego życia. Przepraszam jedynie za to, że rzeczywiście mogłem was wcześniej odwiedzić.
Chłopak zgrabnie starał się ominąć temat pracy, ponieważ wiedział, że informacja o pracy fizycznej nie zyskałaby ich aprobaty. Dla nich nadal był Liamem z słabym sercem, podczas gdy aktualnie ono było jedynie złamane.
– Cieszę się, że sobie radzisz. Ale jak mamy się o ciebie nie martwić, jeśli nie wiemy jak z twoim zdrowiem? – Jego matka nie odpuszczała. Była upartą kobietą.
– Nie wystarczą ci moje zapewnienia, że jest dobrze?
– Nie. – Odparła wprost i bez ogródek. – Nie wyjadę stąd doki nie zrobisz kontrolnych badań.
– Dzień dobry. – Dyskusję przerwał delikatny kobiecy głos. Rodzice odpowiedzieli tym samym. – Jestem Monica, mieszkam u góry. – Przedstawiła się.
– To moi rodzice. – Odezwał się Liam.
Po krótkim przywitaniu się dziewczyna udała się do kuchni przyrządzić śniadanie.
– Zrobię je. – Odparł zrezygnowany Liam wracając do przerwanej rozmowy. Nie chciał się kłócić przy świadkach, a czuł, że tej bitwy może nie wygrać. Nie dzisiaj.
– Na długo zostajecie?
– Dostałem tylko kilka dni wolnego. – Odezwał się tata. – Gorący okres w pracy. Będziemy maksymalnie do środy.
– Macie, gdzie się zatrzymać? – Spytał, lecz po ich spojrzeniu już znał odpowiedź. – Niestety do zaoferowania mam jedynie kanapę.
Czyli ma rodziców na dwie noce na głowie. W tym czasie mama zmusi go również do wykonania badań. Na EKG mógł się zgłosić, ale z pozostałymi potrzebował porady. I to nie lekarza tylko swojego alfy.
– Może przejdziemy się do miasta? Pozwiedzamy trochę, skoro zostajecie na kilka dni.
Zgodzili się. Po dokończeniu kawy zebrali się i podjechali samochodem do centrum, by stamtąd ruszyć na zwiedzanie. Liam pokazywał im tyle ile sam dotychczas zobaczył.
– Pochodzicie chwilę sami? Muszę coś załatwić u znajomego. W pół godziny do godziny powinienem się wyrobić. Później możemy pójść coś zjeść.
Na szczęście się zgodzili. Liam ruszył w drogę w międzyczasie wykonując telefon.
– Nath, potrzebuje pomocy. – Odezwał się od razu po odebraniu przez starszego połączenia.
– Co się stało? – Spytał wyraźnie zaniepokojony.
– To nic poważnego. – Uspokoił go od razu. – Jesteś w pracy, mam rację? Mogę wpaść na chwilkę?
– Jasne.
Miał nadzieję, że nie będę mocno przeszkadzał.
Liam po krótkim spacerze wszedł do budynku przystając przy recepcji. Kobieta już go znała i wiedziała, że może wchodzić na górę bez wcześniejszego umówienia.
– Nathan Lionel jest w tej chwili wolny? – Wolał się upewnić.
– Za pięć minut powinien skończyć spotkanie.
– Dobrze. Poczekam na niego u góry.
Uśmiechnął się uprzejmie do kobiety i udał się schodami na odpowiednie piętro. Usiadł na krzesłach ustawionych przed gabinetem Nathana. Cierpliwie czekał na pojawienie się starszego.
Po dziesięciu minutach mężczyzna wszedł schodami na piętro, uśmiechając się do niego wyraźnie zmęczony. Zaraz otworzył drzwi gabinetu, wpuszczając go do środka. Usiadł na krześle przed biurkiem, starszy zajął miejsce po drugiej stronie.
– Ciężki dzień w pracy?
– Tak. Dodatkowo Joel złapał jakieś przeziębienie i... – Westchnął ciężko nie dokańczając.
Sam w rzeczywistości nie wyglądał najlepiej. Najwyraźniej choroba chwyta ich obu.
– Nowy rok i zero odpoczynku w robocie? – Zauważył młodszy.
– Od zeszłego roku użeram się z zakładami leśnymi. Upatrzyli sobie niezbyt korzystny dla nas teren pod wycinkę.
– Blisko naszego domu?
– Nie do końca.
– No ale wytną je i pojadą. Poza tym chyba będą musieli posadzić nowe na ich miejsce? – Spytał, starając się co nieco zrozumieć.
– Nawet taka wycinka pod nowe drzewa rozciąga się w czasie do ponad pięciu lat. Poza tym Ethan mnie zabije jeśli im na to pozwolę. Coś wymyślę.
Liam skrzywiłem się nieco na wspomnienie o starszym, lecz był ciekaw co on ma wspólnego z tą sprawą.
Czując wibracje telefonu, wyciągnął urządzenie z kieszeni. Grymas na mojej twarzy się pogłębił. Oblizał nerwowo usta, starając się wyrzucić go z głowy.
– O wilku mowa?
Młodszy schował komórkę z powrotem do kieszeni, nie odczytując wiadomości.
– Tak. – Mruknął. – Co jakiś czas do mnie pisze.
– Niedługo mu chyba bateria padnie. Chciał, żebym przyniósł mu telefon, ale nie pomyślał o tym, że w swojej jaskini nie ma dostępu do gniazdka i ładowarki.
– Nie przychodzi do domu? – Spytał, starając się ukryć zainteresowanie.
– Nie.
To dobra i zarazem zła wiadomość.
– Liam, wiem, że to sprawa między wami. Jego słowa mogły cię zaboleć, lecz mam wrażanie, że chodzi o coś więcej.
– Może trochę. – Przyznał nieśmiało.
– Nie chcę, żebyś mi się spowiadał co jest lub co zaszło między wami. – Zaznaczył. – Jednak wasza kłótnia nie wpływa dobrze na was obydwu. Ethan ponownie zamknął się w sobie, na nowo stając się samotnym wilkiem. Ty znowuż masz opory przed odwiedzaniem nas, ponieważ boisz się go spotkać.
Chłopak milczał. Nathan bardzo trafnie określił to co się teraz dzieje.
– Wyjaśnijcie to między sobą. Nawet jeśli miałby ci powiedzieć coś, co nie do końca chciałbyś usłyszeć, to sądzę lepiej wyjaśnić sobie tę sytuację. Ethan nie zawsze dobrze odnajduję się w swoich uczuciach i emocjach. Już nie wspominając o tym, że ciężko mu czasami pomyśleć o innych. Za dużo czasu spędził sam. Z nim trzeba rozmawiać w tym wypadku jak z dzieckiem.
Ethan myśli o innych, ale w inny sposób niż można się spodziewać. Chociaż na pewno nie zważa na ich uczucia. Liam w duchu przyznawał rację Nathanowi. Może i powinni ze sobą porozmawiać, lecz to na pewno nie będzie łatwa rozmowa, dlatego na razie wolał jej unikać. Szczególnie, że teraz ma również inne problemy na głowie.
– Ale nie przyszedłeś tu rozmawiać o Ethanie, mam rację? – Starszy uśmiechnął się do niego. – O co chodzi?
– Nathan, jak bardzo nasze wyniki krwi różnią się od zwykłego człowieka?
– Zwykła morfologia nie tak bardzo jakby się mogło wydawać. Na pewno mamy o wiele większy poziom hemoglobiny, co za tym idzie podwyższone MCH. W zależności jak często się przemieniasz możesz mieć też zachwiany poziom żelaza i ferrytyny. Kilka parametrów jest też dla nas w normie, a dla innych będą to za niskie wartości. Wszystko się głównie rozchodzi o inną przemianę materii i dietę. Inne wyniki będziesz miał również jako wilk. Swoją drogą to fascynujące jak nasz organizm zarządza metabolizmem i układem hormonalnych.
Liam patrzał na niego badawczym wzrokiem.
– Trochę się już żyje i był moment, że mocno się tym interesowałem. Ale jeśli będziesz chciał spytać czy doszedłem do tego, jak to się dzieje, że w ogóle potrafimy się zmieniać to nie. Kluczem są tacy jak Ethan, bo można powiedzieć ich gatunek jest pierwowzorem, a my staliśmy się mieszanką. Co nie zmienia faktu, że fakt przemian z biologicznego punktu widzenia jest niesamowicie interesujący i trochę abstrakcyjny. – Rozgadał się. – Dlaczego pytasz?
Liam wyjaśnił mu sytuację z rodzicami, którzy postanowili złożyć mu niezapowiedzianą wizytę.
– Potrzebujemy kogoś kto pójdzie za mnie na badanie i nikt nie będzie o to dopytywał albo kogoś kto nieco sfałszuje wyniki. Możesz jakoś pomóc? – Liam pokładał dużą nadzieję w alfie.
– Coś chyba da się zrobić. Z tego co mówisz będziesz musiał zrobić tą morfologię na dniach. Umówmy się, że jutro zjawisz się w laboratorium na pobraniu, a ja się postaram o to, żeby wszystko było w porządku. Jeszcze dzisiaj zadzwonię do ciebie i dam ci znać.
– Wielkie dzięki. – Powiedział z ulgą. – I przepraszam, że dokładam ci problemów.
– Nie ma sprawy. Jak masz problem to wal śmiało. Po to jest wataha, żeby się wspierać.
Jeszcze raz podziękował Nathanowi i udał się w drogę powrotną do swoich rodziców.
Gdy się z nimi spotkał, poinformował mamę, że podczas jego nieobecności umówił się do laboratorium na morfologię, co oczywiście ją uszczęśliwiło. Liam miał nadzieję, że tym sposobem zapewnił sobie spokój na resztę dnia.
Mężczyzna starał się trzymać rodziców poza domem. Fakt był w taki, że w nim nie mieli zbyt wiele do roboty, więc wolał spędzić z nimi czas na świeżym powietrzu, zwiedzając miasto i okolicę. Był to scenariusz z mniejszą szansą na jakiekolwiek kłótnie.
Do domu wrócili dopiero wieczorem. Przygotował rodzicom kilka świeżych ręczników i wskazał łazienkę na dole, w której mogli się odświeżyć przed snem.
Gdy rodzice zniknęli w salonie pojawiła się Monica, chcąc zabrać zostawione tam płótno.
– Znowu malowałaś? Spytał przyjacielsko, na co z uśmiechem skinęła głową.
Wiedział, że dziewczyna była artystycznie uzdolniona. Kilka razy widział ją w cieplejsze dni jak malowała na zewnątrz, chociaż w te chłodniejsze dni również kilka razy widział ją na podwórku z sztalugą.
– Mogę zobaczyć?
Kobieta z zadowoleniem odwróciła jeszcze nie do końca suchą pracę. Zadowolenie i swoboda znikły z postawy Liama. Przyglądał się krajobrazowi na płótnie, które przedstawiało łąki, las w oddali, a na linii lasu znajdował się mały białoszary wilk.
– To... to nasz las za domem? – Spytał, mając nadzieję, że się myli.
– Tak.
– To pies czy...
– Wilk? – Domyśliła się. – Wiesz co, sama nie jestem pewna. Ale z pewnej strony bardziej prawdopodobną odpowiedzią wydaje się wilk.
– Widzisz go u nas za domem? – Spytał z niedowierzaniem.
– Na początku zdawało mi się, że tylko mi się wydaje. Ale co jakiś czas pojawia się na skraju lasu. Nie jestem pewna czy to ten sam wilk czy różne. Z daleka mogą się wydawać podobne.
Raczej nie. Szczególnie, że o tym umaszczeniu w okolicy jest tylko jeden wilk.
– Na początku wydawało mi się to trochę straszne, ale teraz stwierdzam, że to niesamowite. – Mówiła lekko. – Patrząc na twoją minę mam nie mówić o tym przy twoich rodzicach. – Zaśmiała się lekko, na co on skinął potwierdzająco głową. – A może ty też boisz się wilków?
– Bać się nie boję. – Starał się by jego ton był jak najbardziej naturalny. – Chociaż jakby wilk zaczął zbliżać się bliżej domów to trochę niebezpieczne.
Rozmowę zakończył powrót rodziców. Dziewczyna zabrała płótno, życzyła wszystkim dobrej nocy i udała się na górę. Liam szybko przygotował im kanapę do spania.
– Czujcie się jak u siebie. – Ale nie za bardzo, pomyślał Liam. – Jakbyście czegoś potrzebowali to śmiało dawajcie znać.
– Dobranoc skarbie.
– Dobranoc.
Liam po szybkim prysznicu zamknął się w swoim pokoju ciesząc się, że ten dzień się już kończy. Myślał, że ten rok zapowiada się dobrze, a jak na razie było gorzej niż źle.
Zaczął szykować się do spania, zgasił światło i już miał kłaść się do łóżka, kiedy coś za oknem zwróciło jego uwagę. Podszedł bliżej i zaczął się przypatrywać linii drzew, tam spodziewając się zobaczyć coś, czego nie powinien.
Lecz to nie tam znajdowało się to, czego Liam nie chciał ujrzeć. Nieproszony gość znajdował się tuż pod jego oknem. Mężczyzna o mało nie dostał zawało widząc białoszarego wilka patrzącego na niego niczym zbite szczenię.
Co on tu, do cholery, robi?! Przecież nikt nie może go zobaczyć!
Liam starając się na szybko coś wymyślić otworzył szeroko okno. Wierzył, że wilk mierzący ponad metr dziesięć nie będzie miał problemu z wskoczeniem do środka.
Gdy usłyszał stukot potężnych pazurów zrozumiał, że to był błąd.
– Liam? – Usłyszał głos mamy.
– Coś mi spadło. Przepraszam! – Odpowiedział, mając nadzieję, że to załatwi sprawę.
Następnie powrócił do obrzucania zdenerwowanym spojrzeniem wilka.
– Nawet nie próbuj się odzywać czy przemieniać. – Ostatnie czego potrzebował to nagi Ethan w jego pokoju. – Jako możesz tu przychodzić jako wilk?! Przecież ktoś mógł cię tutaj zobaczyć. – Krzyczał na niego półszeptem. – Już i tak dowiedziałem się, że moja współlokatorka widzi cię regularnie na skraju lasu.
Z postawy wilka na chwilę znikła uległość. Uniósł łeb nieco do góry i zaczął intensywniej węszyć. Najwyraźniej wyczuł nowe zapachy, których nie znał.
– Moi rodzice złożyli mi niezapowiedzianą wizytę. – Wyjaśnił. – Jakbym miał mało problemów na głowie.
Wilk ponownie patrzał na bruneta przepraszającym spojrzeniem. Widok Ethana, który ma podwinięty pod siebie ogon, uszy położone po sobie i spięte ciało był niecodziennym widokiem.
– Nie interesuje mnie co masz do powiedzenia. Nie powinno cię tutaj być. Nie chcę słuchać tego co masz mi do powiedzenia. Na pewno nie teraz.
– Liam...
– Mówiłem, żebyś się nie odzywał. Wynoś się stąd. Nie chcę cię na razie widzieć. – Mówił stanowczo.
Liam podszedł do okna ponownie otwierając je na oścież.
– Poczekaj. – Podłożył na podłodze koc, by wyciszyć stukot potężnych pazurów. – Wynoś się.
To jednak było błędem. Gdy Ethan próbował wyskoczyć z pokoju na zewnątrz koc odjechał do tyłu wraz z nogami wilka spadając do środka robiąc jeszcze więcej hałasu niż wcześniej.
– Trzymajcie mnie. – Jęknął Liam mając tego wszystkiego dosyć. – Przepraszam! – Krzyknął od razu w stronę drzwi.
Zaraz zwierze ponownie wybiło się i wyskoczyło na zewnątrz i ruszyło pośpiesznym kłusem w stronę lasu. Ethan co chwila oglądał się za siebie jakby licząc, że mężczyzna zmieni zdanie. On jednak zamknął okno i zasłonił żaluzję.
Liam położył się w łóżku chcąc by dzisiejszy dzień, jak i sylwestrowa noc okazały się tylko sennym koszmarem.
Następny dzień jednak nie był do końca łagodniejszy dla Liama. Rodzice nadal byli w domu, a na skraju lasu widział stojącego srebrnego wilka.
Z rana nie mógł sobie pozwolić na żadne śniadanie ze względu na badania. Nathan załatwił tak, że wyniki które miały otrzymać będą mieścić się w ludzkich normach. Wierzyłem w jego znajomości.
Rodzice jakby chcąc mieć pewność, że na pewno zjawię się w laboratorium udali się tam z nim. Z nimi u boku czuł się jak pięciolatek. Cieszył się, że przynajmniej w zabiegowym mógł zostać sam z pielęgniarką.
Pobranie przebiegło szybko i bez problemów. Ranka po wkłuciu bardzo szybko przestała krwawić i Liam sądził, że jakby zaraz spojrzał pod plaster to nie byłoby po niej śladu.
– Jak tak bardzo chcesz to mogę umówić się jeszcze na EKG, jeśli dzięki temu dasz mi spokój na kolejne pół roku.
Mama skarciła go za te słowa, ale przystała na ofertę badań, nie na propozycję zaprzestania martwienia się o syna.
Teraz Liam mógł się cieszyć obecnością rodziców bez żadnej presji z ich strony.
– To gdzie teraz idziemy? – Spytała mama. – Musisz za jakiś czas do nas przyjechać, bo też się pozmieniało. W końcu skończyli budować... – Kobieta rozgadała się wesołym tonem.
Liam był w szoku jak zwykłe udanie się na badaniamogło uspokoić i zmienić zachowanie tej dwójki. Bo nawet jeśli ojciec mało sięodzywał, to w większości popierał mamę.
______________________
Liam nie odpuszcza, a Ethan staje się cichym obserwatorem. Który z nich pierwszy wymięknie? A może wcześniej zdarzy się coś niespodziewanego, co zmusi do podjęcia szybszych kroków, jednego z nich?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top