Rozdział 17: Humorki-Hormonki

Ethanowi naprawdę nie podobało się to jak często Liam tu przychodził, a raczej jak rzadko. Zdarzało się, że bywał tu kilka dni pod rząd, a później tygodniowa lub dłuższa przerwa. Co to miało być?! Albo siedzi tutaj z nami w lesie, albo niech w ogóle nie przychodzi, burzył się starszy.

Może i teraz miał jakąś możliwość kontaktu z nim, dzięki temu telefonowi, ale to nie o to chodzi. Wataha powinna się trzymać razem. Poza tym...

Długo go nie słyszał. Pisanie z nim to nie to samo. Nawet rozmowa przez komórkę to nie to samo, co możliwość porozmawiania z nim twarzą w twarz. Ale jak na razie będzie musiało mu to wystarczyć, starał sobie mówić.

Tylko ostatnimi czasy naprawdę mu to nie wystarczało. Był coraz bardziej zagubiony w tym co czuł, nie tylko w ludzkim, ale i w wilczym ciele. W dodatku nie miał z kim o tym porozmawiać. Jakoś nie chciałem w to wszystko mieszać Nathana.

Reszta już dawno spała, a on kręcił się po łóżku, wpatrując w telefon. Dzwonić czy nie? Jest późno, pewnie go obudzi. Jednak mówił, że nawet w środku nocy odbierze. Chce po prostu usłyszeć jego głos i mieć pewność, że wszystko z nim w porządku, że nic mu nie jest.

Chwycił telefon i wybrał jego numer. Z dzwonieniem i wysyłaniem wiadomości nie miałem już najmniejszego problemu. Przyłożył telefon do ucha, oczekując aż młodszy odbierze. Czekałem niecierpliwie, z każdą chwilą denerwując się coraz bardziej.

Zdziwił się, gdy coś przerwało. Tak jeszcze nie miał. Spojrzał na ekran. Zajęte? Nie, jak rozmawia z kimś i on też próbował, to inaczej to słychać, a przede wszystkim informacja jest na początku. Wybrał jego numer ponownie. Nie zamierzał odpuścić.

Długo nie odbierał, lecz w końcu się udało.

– Liam.

– Eth, proszę cię. Nie teraz. – Powiedział lekko zdyszany.

Po jego ciele przebiegł dreszcz. Nie miał pojęcia co on tam robił, jednak słuchanie nawet jego urywanego oddechu było cholernie przyjemne.

– Zadzwonię później. – Wysapał.

– Nie! – Odezwał się spanikowany. – Nie... nie rozłączaj się.

– Ale...

– Nie rozłączaj się. – Nalegał.

Nie miał zamiaru mu teraz odpuścić, szczególnie, że już samo słuchanie tego wywoływało u niego tak przyjemne uczucia.

Liam po tak stresującym tygodniu naprawdę potrzebował chwili relaksu, by jakoś pozbyć się całego napięcia. Szczególnie, że już tydzień temu ktoś znacznie podniósł mu te napięcie i to na tym łóżku. Leżał pod kołdrą, mając zamiar właśnie pozbyć się tego wszystkiego, co męczyło go już od dłuższego czasu.

Poczułem przyjemne ciepło, kiedy jego dłoń znalazła się pod bielizną. Co prawda wolałby, aby ktoś inny to robił, lecz na razie będzie musiała mu wystarczyć sama ręka.

Dysząc już ciężko, usłyszał dźwięk telefonu. No bez jaj, o tej godzinie?! Komu to się tak bardzo nudzi?! Spojrzał kątem oka na wyświetlacz i jęknął, widząc nazwę kontaktu. Odrzucił połączenie, nie mając teraz naprawdę czasu. Jednak on nadal nie przestawał. Po cholerę mówiłem, że zawsze odbiorę?!

Odebrał, licząc na jak najszybsze zakończenie tego połączenia. Jednak Ethan tak szybko mu na to nie pozwolił. On naprawdę nie rozumiał, że to nie jest najlepszy moment? Przecież zaraz bym oddzwonił!

Musiał teraz?! Tak niewiele mi brakowało.

– Teraz jestem trochę zajęty. – Starał się jakoś wymigać.

– Po prostu zachowuj się jakby mnie tu nie było, jakbyś ze mnie nie rozmawiał.

Łatwo mówić. Chociaż może naprawdę wolałby, żeby on tu był. Rany, o czym ja myślę?! Przecież to... Jednak jego małe rąsie na moim członku. Uh! Jego dłoń mocniej zacisnęła się na trzymanym przez cały czas penisie.

Myśli Liama coraz bardziej odpływały w niewłaściwym kierunku, jedynie co jakiś czas miał przebłyski trzeźwego myślenia. Ostatecznie wygrało poczucie przyjemności. Jego ręka poruszała się coraz szybciej na członku, a wyobraźnia robiła swoje.

Jęknął przeciągle, gdy w końcu nadeszła ta długo oczekiwana przyjemność. Czułem jak jego policzki lekko się czerwienią pod wpływem tego wszystkiego. Dyszał, starając się wyrównać oddech.

Sięgnął po chusteczki, leżące na nocnej szafce. Jakoś dzisiaj kiepsko szło mu myślenie, więc musiał teraz czyścić siebie jak i kołdrę. Mógł to wcześniej przemyśleć. No, przynajmniej to napięcie zniknęło, uśmiechnął się do siebie.

Wstał by wyrzucić chusteczki, po czym wrócił na łóżko. Nagle coś przykuło jego uwagę. Spojrzał na świecący wyświetlacz telefonu, czując jednocześnie jak jego serce przyspiesza bicie.

– Ethan, jesteś tam? – Spytał nieco przestraszony.

Proszę, żeby go tam nie było i nie słyszał tego wszystkiego. Miał zaciśnięte oczy czekając na odpowiedź.

– Eth, jesteś jeszcze?

– Tak. – Powiedział krótko.

Oboje milczeli. Liam nie wiedział co powiedzieć. Jak ja mogłem sobie zwalić, jednocześnie mając trwające połączenie z Ethanem?! Jak ja mu teraz spojrzę w oczy?! Dobrze, że nie wiedział co sobie wyobrażałem, a raczej kogo...

– Prze–przepraszam. – Wydukał.

Cisza po drugiej stronie była naprawdę ciężka do zniesienia. Nie miałem pojęcia, co on w tej chwili myślał. Na pewno on za dużo sobie myślałem, podczas robienia sobie dobrze.

Dlaczego on to im robi? Liam przynajmniej wiem z czym są związane jego uczucia i to co czuję, a Ethan natomiast nie. Nie raz młodszy widział u niego to zakłopotanie. Przecież nie raz słyszał z jego ust pytanie o dane zachowania. A on mu to wszystko utrudnia.

Liam bał się tego co jego uczucia mogą oznaczać, a jeszcze bardziej tego co Ethan o tym wszystkim sądzi. Przecież on może to brać za zwykłe przyjacielskie zachowanie. Brunet zastanawiał się dlaczego jego uczucia próbują ulokować się na emocjonalnym inwalidzie?

U Ethana nastroje były nieco inne. Dla niego ta cisza wcale nie była niezręczna. Starał się trzymać telefon w pewnej odległości od siebie, by młodszy nie usłyszał jego nierównego oddechu.

– Jest późno. Idź spać. – Powiedział, starając się zapanować nad głosem.

– Dobranoc Eth.

Starszy rozłączył się, jednak nim to zrobił, zauważył coś, czego chyba nie powinno być na ekranie. Nigdy podczas rozmów nie świecił się ten obrazek. Był na niebiesko, to znaczy, że coś przez przypadek włączył.

Po zakończonym połączeniu na górze pojawiła się jakaś ikonka. Rozwinął górny pasek, gdzie przeważnie pokazywały mi się powiadomienia o nowej wiadomości. Tym razem pokazało się tam coś, czego jeszcze nie widział.

Połączenie nagrane. Dotknij, aby posłuchać.

Dotknął tego tak, jak podpowiadało mu powiadomienie. Po chwili ukazał się paseczek z nazwą kontaktu i jakimś czasem. To chyba coś do odsłuchania. Raz Liam pokazywał mu jak odtwarza się dźwięki na telefonie.

Przed włączeniem, zlokalizował przyciski, które pogłaśniają i ściszają dźwięk. Dobra, chyba mogę spróbować? W razie czego nacisnę środkowy przycisk nie przycisk i powrócę do punktu wyjścia.

Wstrzymał oddech słysząc początek ich rozmowy. Słyszał swój głos i ten młodszego. Nagrał ich rozmowę! Chociaż rozmową tego by nie nazwał.

Wsłuchiwał się w nagranie, które szybko wypełniły westchnienia Liama. Znów poczuł ciepło kumulujące się w jego podbrzuszu. Dlaczego ludzkie ciało musi być takie czułe i wrażliwe?! Niepewnie sięgnął ręką w stronę swojej bielizny. Stęknął cicho, gdy chwycił chłodną dłonią swój członek.

W tym momencie naprawdę zaczął nienawidzić młodszego. Za to co ze nim wyprawiał, za co to potrafił zrobić ze nim sam jego głos i westchnienia. Jego wyobraźnia zaczęła podsuwać mu obrazy, które trafiły tam na pewno dzięki filmom oglądanym przez Nathana i jego wilczycę. Zabiję tych zboczeńców za to!

Przez cały czas starał się zachować cicho, by nie wzbudzić niczyich podejrzeń. Nigdy nie wiadomo czyje czujne uszy nie śpią. Ostatecznie wszystko nie trwało długo. Jego oddech jeszcze przez dług czas pozostawał nierówny. Jakie to przyjemne...

Dobra. Niemiłe napięcie minęło. Teraz tylko co zrobię z brudną bielizną? Nie ma zamiaru dać jej Joelowi do prania. Nie jest na tyle głupi, by nie zidentyfikować tego zabrudzenia. Cóż, najwyżej gdzieś ją zakopie. Na pewno nie zauważą braku jednej pary bokserek.

Szatyn spojrzał na telefon. Nagranie już się skończyło. Nie wiedział jednak co teraz powinien zrobić. Jeśli teraz to zamknie, to raczej już tego nie odnajdzie, a to nadal będzie na tym telefonie. Może kiedyś uda mu się dyskretnie podpytać kogoś, gdzie może odsłuchać nagrane rozmowy. Nie będzie mógł jednak dopuścić, by ktoś to usłyszał. Te dźwięki powinny być zarezerwowany wyłącznie dla jego uszu.


Liama dręczyły lekkie wyrzuty sumienia, że tak rzadko wpadał do chłopaków. Co prawda niemal z wszystkimi widział się w ciągu tygodnia na mieście, jednak Etan był w tym momencie nieco pokrzywdzony. Chociaż po ostatniej nocy, trochę bał się z nim spotkać.

Jak by się nie czuł i tak w końcu będzie musiał się z nim zobaczyć. Obawiał się, że jest na niego zły, ponieważ od tamtego czasu nie dostał od niego żadnej wiadomości. Nie miał pojęcia czym miałby go zezłościć, lecz nie sztuką było go czymś zdenerwować. Może uznał to co się stało za niesmaczne i obrzydliwe?

Chcąc uniknąć spotkania z Ethanem, starał się jakoś zapełniać sobie czas w środku tygodnia. Liam siedział w kawiarni, obserwując pracę Davida, mając nadzieję, że to zajęcia, pozwoli mu przestać myśleć o Ethanie.

– Coś taki zamyślony? – Odezwał się starszy, siadając przy nim. – Masz już jakieś plany na Sylwestra?

Szczerze mówiąc to już zapominał, że zaraz nadchodzi koniec roku.

– Jeszcze żadne. – Wzruszył ramionami. – Jak nic nie wymyślę, to raczej wkręcę się w jakąś imprezę na mieście. A wy co z chłopakami robicie?

– Albo będziemy świętować na mieście, albo w domu.

– Jak wszyscy będziemy na mieście to Ethan zostanie sam. – Stwierdził.

– Wiesz, zazwyczaj to mało czasu z nami spędzał, bo cały czas był wilkiem. W Nowy Rok to nieraz nawet go na oczy nie widzieliśmy, zapewne będąc zaszyty w swej norze. Nie wiem czy w tym roku będzie chciał coś zmieniać i spędzać z nami czas.

Będzie musiał. Nie pozwoli by spędzał Sylwestra samotnie. A ja już chyba wiem jak was zachęcić do tego pomysłu.

– Widzieliście go kiedyś pijanego? – Młodszy spytał z przebiegłym uśmiechem.

Widziałem ciekawskie spojrzenie Davida.

– On w życiu alkoholu do ust nie weźmie. Przecież on nie je nic czego sam nie upolował i pije tylko wodę ze strumienia.

– Nigdy wcześniej nie widzieliście go również jako człowieka. – Pozwolił sobie zauważyć. – Założymy się, że namówię Ethana do wypicia z nami i to nie jednej kolejki.

– Nie namówisz go, nie tego upartego krasnala.

– A ja ci mówię, że wypije z nami.

– Chcę to zobaczyć. – Zaśmiał się złowrogo. – Dobra. Zgadzam się na zakład. Tylko o co?

– To już się później wymyśli. – Stwierdził, nie mając obecnie żadnego pomysłu.

– Nie ma problemu, bo i tak nie wierzę, że ci się uda.

On jednak wierzył w swój dar przekonywania. Nakłonienie ich głównego samotnika do wypicia alkoholu wydaje mu się mniejszym wyzwaniem niż zaciągnięcie go do miasta, a przecież już to zrobił.

– Ciekawe jak bardzo ma słabą głowę?

– Powiedziałbym, że słabszą niż Oliver, ale nie wiem czy to możliwe.

– A kto ma najmocniejszą?

– W sumie chyba ja. A jeśli chcesz pytać jak idzie dalej ranking, to sam będziesz miał okazję się przekonać. – Uśmiechnął się. – Coś czuje, że zapowiada się naprawdę dobry Sylwester.

Na pewno będzie wyjątkowy.

– Czyli każdy ma już plany.

Starszy skinął głową. Nagle jego wzrok powędrował na jakiś punkt za młodszym.

– Liam, spójrz za siebie. – Powiedział z uśmiechem.

Odwrócił się gwałtownie. Otworzył szeroko oczy widząc biały puch spadający z nieba.

– Ty naprawdę lubisz zimę, co? – Zaśmiał się starszy.

– Jak można jej nie lubić!

– Idź do lasu się wyszalej, bo nie będziesz miał wiele takich okazji. Przynajmniej w tym roku, bo tak naprawdę czeka cię ich cała masa. Masz tyle czasu, że na pewno jeszcze zdążyć zaliczyć nie jedną śnieżycę.

Taką miał nadzieję.

– Idziesz? – Spytał, kątem oka spoglądając w stronę okna.

– Najpierw dokończę herbatę.

– Ja niestety muszę wracać do pracy. – Powiedział, wstając z miejsca.

Został sam. Upił łyka, patrząc za okno. Skrzywił się. Tęsknił za smakiem kawy, chociaż obecnie smakowała ona gorzej niż to co pił w tej chwili. Nadal ciężko było mu się pogodzić z zmianą sposobu żywienia.

Najlepiej żeby jego dieta opierała się na samym mięsie i wodzie. Lecz ignorował to starając się jeść co jakiś czas również inne rzeczy. Często kończyło się to mdłościami, przez które później wszystkiego żałował. Trochę niepokoiło go fakt, że znosił to coraz gorzej. Jego organizm coraz bardziej odrzucał ludzkie jedzenie, a domagał się mięsa, a on nie umiał się z tym pogodzić. Pomimo tego, że zdawało się iż upłynęło już dużo czasu od przemiany, to jego organizm jakby coraz bardziej stawał się wilczy.

W początkowo nieszkodliwym przemienieniu w wilka zaczynał dostrzegać coraz więcej wad. Ile mnie jeszcze ich czeka?

Po wmuszeniu w siebie całej ziołowej herbaty, pożegnał się z Davidem i wyszedł na dwór. Ulice pokrywała już całkiem spora warstwa puchu. Nie miał pojęcia, gdzie powinien udać się w pierwszej kolejności.

Szybko skierował się do domu by zostawić zbędne rzeczy.

– A ty, gdzie znowu wychodzisz? – Zaśmiała się Monica. – Jak mówiłeś, że cię nie ma dużo w domu myślałam, że po części żartujesz.

– Spotykam się ze znajomymi. – Wytłumaczył szybko, mając ochotę już wyjść.

Jednak nim zdążył chociażby ruszyć się z miejsca jego telefon dał o sobie znać. Wywrócił oczami widząc nazwę kontaktu. W pierwszej chwili chciał zignorować połączenie, lecz i tak prędzej czy później będzie musiał porozmawiać z rodzicami.

– Część mamo. – Powiedział z delikatnym uśmiechem, którego kobieta nie mogło zobaczyć.

– Witaj słońce. Dobrze cię w końcu słyszeć. Dzwoniłbyś do nas częściej.

– Przepraszam. Ostatnio byłem trochę zajęty.

Fakt. Mógł częściej odezwać się do nich.

– Co u was słychać? – Postanowił zapytać pierwszy nim o mama postanowi zapytać o to samo.

– A wiesz, po staremu. Cicho tutaj bez ciebie.

Na pewno. Nie słychać żadnych kłótni, pomyślał.

– Tęsknimy za tobą. Może wpadłbyś w końcu do nas w odwiedziny? Jeszcze trochę a zapomnę jak wyglądasz.

– Mamo, nie przesadzaj.

– Nie przesadzam! Jeszcze trochę i minie rok jak wyjechałeś. Ani razu od tamtej pory do nas nie przyjechałeś, ani nie chcesz nam powiedzieć, gdzie dokładnie mieszkasz, gdzie możemy cię odwiedzić.

– Po nowym roku będę brał krótki urlop to może wpadnę do was z wizytą. – Odparł.

Miał zamiar poważnie się nad tym zastanowić, lecz wiedział, ze będzie tę kwestię musiał omówić z Nathanem.

– A powiedz mi skarbie jak się czujesz?

– Dobrze. Jakby było inaczej to bym was poinformował. – Powiedział lekko poirytowany.

– Może jednak wybrałbyś się na jakąś kontrolę. Już trochę minęło czasu od...

– Nie. – Przerwał jej twardo.

– Liam, proszę cię...

– Mamo, mówiłem ci, że dobrze się czuje i to powinno ci wystarczyć. Chyba nie sądzisz, że byłbym na tyle głupi by sobie szkodzić. Jaki miałbym mieć w tym cel?

– A skąd masz wiedzieć czy wszystko jest w porządku jak się nie badasz?!

– Mamo, nic nie rozumiesz.

– To ty nic nie rozumiesz! Jesteś jeszcze młody całe życie przed tobą, a takim zachowaniem tylko...

– Dość! Do usłyszenia mamo. – Rozłączył się nim kobieta zdążyła cokolwiek powiedzieć. Wyłączył komórkę by mieć pewność, że nie będzie dręczony nieustannymi telefonami.

Wyszedł z domu. Mijając furtkę, zaczął biec w stronę lasu. Gdyby było cieplej, przemieniłby się już po kilku pierwszych metrach między drzewami. Teraz jednak wszystko zasypywał biały puch, a on nie chciał zgubić ubrań. Całą drogę do domu watahy pokonał biegiem.

Będąc u celu wpadł do środka, rozebrał się i z powrotem wybiegł na dwór od razu przemieniając się w wilka. Z jakiś powodów, jak na złość, ta przemiana była wyjątkowo nieprzyjemna. Warknął wściekle pod nosem, zrywając się do biegu.

Biegł nie zwracając zbytnio uwagi na otoczenie. Starał się uciec przed męczącymi go myślami. I to był błąd. Ethan wiele razy powtarzał mu, że powinien bardziej uważać. Pożałował, że zawsze to ignorował.

Liam zatrzymał się w miejscu, nieco za późno zauważając, że nie jestem sam. Początkowo obecność zwykłego wilka nie wydawała mu się powodem do zmartwień. Był od niego dużo większy i silniejszy. Jednak pojawiające się kolejne osobniki nieco zaburzyły jego pewność siebie.

Czarny wilk rozglądał się dookoła, niepokojąc się tym, że został otoczony. To chyba nie jest jego dzień. Starał się zbytnio nie okazywać strachu, chociaż ta sytuacja raczej nie wróżyła nic dobrego. Zwierzęta, skupiały na nim swój wzrok, wyszczerzając groźnie kły. Starał się odpowiedzieć tym samym.

Szybko zlokalizowałem przywódcę całej bandy dzikusów. Sam nie wiedział, czym dokładnie się kierował, lecz nie przyjmował do wiadomości to, że mógł się mylić. Na nim postanowił się głównie skupić, z jego strony oczekując największego zagrożenia.

Gdy którykolwiek z nich zbliżał się lub zachowywał wyjątkowo agresywnie, próbował pogonić śmiałka, lecz wtedy znajdował się kolejny. Był w ciemnej dupie...

Kolejny raz skarcił się za nieuwagę. Na szczęście ona akurat nie wyszła na jego niekorzyść. Zresztą, nie tylko on nie zauważył pojawienia się mistrza cichych podchodów. Poczuł wielką ulgę, gdy Ethan pojawił się w pobliżu.

Sam nie był w stanie za dużo zrobić. Był pod wrażeniem zachowania starszego, które mimo wszystko wywołało u niego dreszcz strachu. Z rosnącą obawą patrzał jak Ethan atakuje alfę wilków, wgryzając mu się z agresją w kark.

Walka była krótka, lecz niezwykle intensywna. Żaden z pozostałych intruzów nawet nie odważył się do nich podejść. Pierwszy raz wydział go w takim szale. Ta chęć mordu w oczach była przerażająca.

Ethan puścił kark wilka, lecz w jego pysku zostało nieco zakrwawionej sierści przeciwnika. Ranny wilk zaczął się wycofywać, a razem z nim cała jego wataha. Z oddalającej się sfory młodszy przeniósł wzrok na srebrnego wilka, którego zjeżona sierść, sterczała groźnie, zniechęcając do zbliżenia się do niego.

Liam położył uszy po sobie, kiedy wzrok starszego padł na niego. Białoszary wilk zaczął się do niego zbliżać, lecz jego postawa nie stawała się chociażby o ociupinkę łagodniejsza. Instynktownie podkulił ogon, zaczynając się wycofywać. Zaskomlał, czując zęby wgryzające się w okolice mojej łopatki.

– Jak mogłeś dać się im tak podejść! Masz pojęcie, co mogło ci się stać, gdybym się nie zjawił?!

Młodszy skulił się jeszcze bardziej.

Ethan już dawno nie czuł tylu emocji. Powiedzieć, że był wściekły, to mało. Jak on mógł się tak lekkomyślnie zachować?! Swoją drogę niepokojące, że te kundle znów weszły nieproszone na ich teren... Jednak niech jeszcze raz spróbują, to stracą kolejnego alfę!

Starszy spojrzał na kulącego się ze strachu Liama. Teraz się boisz?! Było myśleć i być ostrożnym! Ile razy mu powtarzałem, żeby zwracał uwagę na otoczenie?! Czy ja mówiłem do drzewa?!

– Eth. – Odezwał się ze skruchą.

– Nie dość, że zamartwiam się o ciebie jak jesteś w mieście, to tu też mam zacząć?! Naprawdę nie jesteś w stanie chociaż w minimalnym stopniu zadbać o własne bezpieczeństwo?!

– Martwisz się o mnie? – Odezwał się niemal szeptem.

– Jasne, że tak. Jesteś częścią tej sfory. – Warknął.

Jego pysk przybrał ciężki do zidentyfikowania wyraz. Oddychał głęboko, starając się uspokoić, ale zachowanie tego szczeniaka nawet Joela wyprowadziłoby z równowagi. Ruszyłem w stronę centrum naszego terytorium.

– Idziesz? – Spytał, nieco za ostrym tonem.

Czarny wilk natychmiast podbiegł do niego, zachowując jednak pewną odległość. Świetnie. Ethan nie cieszył się z tego obrotu spraw. Bo teraz zamiast cieszyć się, że w końcu pojawił się w lesie, będą się na siebie złościć. Całą drogę przeszli w ciszy, podczas której starszy starał się nieco opanować.

Ethan zatrzymał się przed swoją jaskinią, kładąc się w jej progu. Liam bez słowa położył się nieopodal, unikając jego wzroku. Westchnął ciężko. Miał nadzieję, że młodszy rozumiał, że jego pozycja do czegoś zobowiązywała. Dbał o ich bezpieczeństwo, a za takie zachowanie należała się kara. Co prawda w większości za karanie odpowiadał David, jednak to Nath mógł się nim wysługiwać, by nie brudzić sobie rączek. On sam umiał się tym zająć.

– Liam, rozumiesz, że twoje zachowanie nie mogło pozostać bez konsekwencji. – Odezwał się, chcąc jakoś załagodzić tę sytuację.

– Mhm. – Mruknął bez przekonania.

– Liam, przecież...

– Dobra, rozumiem! – Warknął. – To moja wina. Powtarzałeś mi tyle razy bym uważał, a ja nie słuchałem.

Przynajmniej wie, co zrobił źle. Jednak nie czuł się dobrze, patrząc na najmłodszego w takim stanie. Jego pierwsza reprymenda. Musi się chłopak przyzwyczaić, bo tak wygląda wilcze wychowanie. I to nie tylko w moim wykonaniu.

Ethan wstał i zbliżył się do odwróconego do niego plecami wilka. Sam odwrócił się do niego tyłem, po czym zatopił przednie łapy w dość grubą warstwę śniegu i sypnął puch w jego stronę. Wilk wstał, wyraźnie zbity z tropu.

– Przecież mówiłeś, że lubisz śnieg. – Zauważył. – Poza tym jesteś wielką czarną, włochatą kulką. – Powiedział, po czym sypnąłem w niego kolejną warstwą śniegu. – No, teraz trochę lepiej.

Liam wstał, z lekkim uśmiechem na pysku. Białoszarywilk położył się na przednich łapach, zachęcając go do zabawy. Po chwili młodszyodpowiedział tym samym, wesoło merdając ogonem.

___________________

No to mieliśmy trochę dobrych i zawstydzających dla obojga chwil, jak i nieco mniej radosnych. 

W kolejnym rozdziale czeka nas już Nowy Rok. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top