Rozdział 15: Mokrych snów
Pobudka była dość wczesna. Przynajmniej ta pierwsza. Liam nie miał pojęcia jak starszy mógł wstawać o tak wczesnej porze, ale on na pewno nie zamierzałem. Tylko usłyszał gburowate pomrukiwania o tym, jak można spędzać pół dnia w łóżku. Nie zamierzał tego słuchać. Po prostu przekręcił się na drugi bok i poszedłem dalej spać.
Gdy wstał kolejny raz, wszyscy byli już niemal na nogach. Po odświeżeniu się, usiadł w salonie wraz z pozostałymi, zajmując miejsce na kanapie przed telewizorem. Lekko wzdrygnąłem się, czując na swoich ramionach czyjeś dłonie. Domyślił się, kto jest ich właścicielem po ich wielkości.
– Gotowy? – Szepnął, zbliżając twarz do mojego ucha.
– Na co?
Pozostali cały czas rozmawiali lub wpatrywali się w telewizor. Starali się nas nie podsłuchiwać i nie zwracać na nich większej uwagi, lecz niektórym wychodziło to lepiej, innym gorzej.
– Rozmawialiśmy o czymś wczoraj. – Napomniał. – Idziemy coś zjeść.
Liam szybko domyślił się co miał na myśli.
– Nigdzie nie idę! – Szepnął nerwowo.
– Określę to tak. Ja także nigdzie nie pójdę, jeśli ty za piętnaście minut nie znajdziesz się w wilczej skórze i nie pójdziesz ze mną zapolować.
Brunet obrócił twarz w jego stronę, obrzucając go wyraźnie niezadowolonym spojrzeniem. Przecież to był czysty szantaż! Nie zamierzał się tak łatwo dać. Odwrócił się z powrotem w stronę telewizora, mając zamiar po prostu to zignorować.
– Masz piętnaście minut. – Wyszeptał, klepiąc go po ramieniu.
Nawet nie obejrzał się w jego stronę. Usłyszał tylko zamykające się główne drzwi. Spojrzał od niechcenia w stronę zegara. On naprawdę myśli, że go tym przekonał? Nie ma mowy by poszedł na polowanie. Niczego mu nie obiecał.
Liam oglądał dalej ze wszystkimi program w telewizji, co jakiś czas spoglądając w stronę zegara. Minęło już trzynaście minut, a on nadal nie zamierzał się stąd ruszać. Co on sobie myślał? Aż tak mu nie zależy na tym by poszedł ze nim do miasta. Niech sam traci. O, już czternaście minut. Pewnie zaraz tu przyjdzie. A on nie zamierzał wyjść. Nie ma mowy.
Wstał i przed wyjściem zdjął swoje ubranie. Przechodząc przez drzwi przemienił się w wilka. Już całkiem dobrze mu to wychodziło. Ból był niemal nie wyczuwalny. Od razu dostrzegł zadowolone spojrzenie białoszarego wilka.
Czarny wilk ruszył w jego stronę. Mijając go, prychnąłem wściekle.
– Najesz się i przestaniesz gwiazdorzyć.
– A ty skąd to znasz? – Spojrzał na niego zaskoczony.
– Przecież w tym domu telewizor niemal nie jest wyłączany. A te całe reklamy chyba czasem trwają dłużej od filmów.
Przez długi czas po prostu szli razem, ramię w ramię. Nie odzywali się, każde po prostu wsłuchiwało się w melodie lasu. W pewnym momencie Ethan zatrzymał się gwałtownie. Postąpił podobnie od razu zaczynając węszyć i wytężać słuch. Po chwili i on usłyszał ten szelest leśnego, zmarzniętego poszycia.
– Ruszaj pierwszy. Spróbuj sam go złapać. – Powiedział ściszonym głosem.
Liam przełknął ciężko ślinę. Chciał, aby jak najszybciej się to zakończyło. Na początku zaczął się skradać, chcąc jak najbliżej podejść niezauważonym. Gdy odległość wystarczająco się zmniejszyła, ruszył w pościg za zającem.
Musiał przyznać, że to nie było w cale takie łatwe. Zwierzę było niezwykle zwinne, a on nie mógł się przemóc by chwycić je zębami. Ethan pomagał mu, ograniczając drogę ucieczki ofierze. W końcu młodszemu udało się złapać między zęby jedną z jego łap.
Zwierzę zostało ranne, lecz nie na tyle by przestać uciekać, chociaż jego bieg znacznie zwolnił. Ethan nie pozwolił na dalszą gonitwę, łapiąc zająca między szczęki, zaciskając je. Gdy wypuścił zwierzę, ono jeszcze żyło.
– Zakończ to. – Odezwał się chłodno.
Widział jak klatka piersiowa ofiary nienaturalnie szybko unosi się i opada, z jego ran sączyła się krew. Położył uszy po sobie, po prostu nie będąc w stanie tego zrobić. Ethan w końcu stracił cierpliwości i z gardłowym warknięciem, ukrócił życie zwierzęcia.
Jak on tak mógł? Bez żadnego zawahania, czy chociażby mrugnięcia okiem, po prostu zabić niewinne zwierzę. W tym momencie wydał mi się niezwykle okrutny, chłodny i brutalny. Morderca.
– Jedz i wracajmy. – Powiedział wyraźnie zły.
Długo zabierał się do jedzenia, w końcu konsumując zająca. Nie mógł zaprzeczyć, że świeże mięso było naprawdę dobre, jednak by po to zabijać... Już nie raz był z starszym na polowaniu, czasami to on w całości polował, lecz dzisiaj miał gorszy dzień. Nadal wewnątrz miał zahamowania przed zbrodnią.
Z małymi wyrzutami w końcu zjadł co miał zjeść i dołączył do czekającego kilka metrów dalej Ethana.
Gdy Liam do niego podszedł wstał i bez słowa ruszył w stronę domu.
– Szkoda, że już nie ma śniegu. – Stwierdził młodszy, rozglądając się po lesie.
Odpowiedziała mu cisza. Spojrzał w stronę Ethana. Szedł, patrząc prosto przed siebie. Później jeszcze kilka razy Liam próbował z nim o czymś porozmawiać, lecz on całkowicie go ignorował. O co mu chodziło? Przecież ostatecznie poszedł z nim na to głupie polowanie. Jest na mnie zły o to, że nie jestem bezwzględnym zabójcą? On jest niemożliwy.
Zatrzymali się przed domem.
– Idź. – Odezwał się chłodno.
– Ktoś tu jednak ma język w gębie.
– Idź sobie do nich. – Warknął, odwracając się i ruszając z powrotem w stronę lasu.
– Ej, a ty gdzie idziesz? Ethan! Eth!
Wilk całkowicie go zignorował, znikając między drzewami. Liam pokiwał gniewnie głową, wchodząc do środka. Po przemianie w człowieka, szybko wciągnąłem na siebie bokserki, nadal wstydząc się pokazywać reszcie całkiem nagi.
Nikt nie skomentował jego pojawienia się. Nie wypytywali o to, gdzie byli, co robili, ani o to, gdzie podział się straszy.
Ethan niemal cały dzień spędził w wilczej skórze. W swojej skórze. Przemierzał samotnie las, jak to miało miejsce zanim pojawił się Liam.
Ostatnimi czasy zaniedbałem swoje przyzwyczajenia. Przecież terytorium trzeba regularnie doglądać, pilnować i na nowo oznaczać.
Przy okazji miał chwilę by nieco ochłonąć. Jak można nie być w stanie upolować sobie jedzenia?! Przecież jako człowiek też je martwe zwierzęta, tylko już nieco przerobione i pozbawione smaku. O co mu w ogóle chodzi?! Bardziej krzywdzi to zwierzę, nie pozbawiając go od razu życia, tylko wahając się i przedłużając jego cierpienia.
Przecież zabrał go na to polowanie tylko i wyłącznie dla jego dobra. Może i nie żyje wśród ludzi, ale wiem jakie są efekty, głodzenia się. Dla niego samego i innych jest to po prostu niebezpieczne. Jego organizm nie pozwoli mu na zbyt długą głodówkę. Jeśli sam nie pójdzie na polowanie, to rzuci się na kogoś w mieście. Już nie raz słyszał i widział takie przypadki.
Chociaż wtedy miałby okazję zjeść coś naprawdę dobrego.
Nawet nie docenia tego, że przy tym co wyprawia podczas polowań, w ogóle nie powinien pozwolić mu jeść. Przecież już miał o wiele lepsze polowania niż to dzisiejsze. Nie rozumiał skąd ten regres.
Wieczorem, gdy wszystkie emocje już opadły, a on w końcu zażył jakąś porządną dawkę ruchu, udał się do domu watahy, w którym spędzał ostatnio coraz więcej czasu. Po minięciu progu nie przemienił się jednak w człowieka jako wilk udając się na swoją kanapę. Nie chciał ich przyzwyczajać do tego, że widzą go jako człowieka. Ten białoszary wilk to jest prawdziwy Ethan.
Dość szybko zauważył, że jak na tę porę było tu dość pustawo. Tak właściwie to był tu jedynie Nathan i jego wilczyca. Nie zamierzał jednak dopytywać, gdzie się podziali pozostali, chociaż był tego szalenie ciekaw.
– Chłopaki poszli na miasto. Raczej wrócą dopiero nad ranem, skoro poszli taką ekipą. – Wyjaśnił w końcu Nath, jakby domyślając się wszystkiego.
Nic nie odpowiedział. Przez jakiś czas siedział z nimi, oglądając to co oglądali. W końcu jednak postanowił dać im trochę prywatności, zamykając się w swoim pokoju. Przez długi czas nie przemieniał się, po prostu leżąc jako wilk.
Ostatecznie jednak przemieniłem się w tą swoją nielubianą postać. Ubierając jedynie bokserki, położył się pod kołdrą i chwycił do rąk telefon. Przez długi czas wahał się, czy powinien coś do niego napisać. Miał już nawet przygotowanych w głowie kilka możliwych wiadomości, które mógłby do niego wysłać. Żadna z nich jednak nie opuściła jego głowy.
Po porzuceniu planu napisania do Liama, postanowił przejrzeć ich wspólne zdjęcia. Po chwili udało mu się odnaleźć galerię. Oglądał zdjęcia zrobione przez chłopaka. Szatyn uśmiechnął się do siebie, widząc je. Jeszcze nigdy z nikim sobie nie robił zdjęcia. Jeszcze nigdy nie robił ani nie miał robionego zdjęcia.
Następnym w kolejności zajęciem okazała się być próba nauki obsługi aparatu. Liam pokazywał mu jak go obsługiwać, lecz niełatwo było zapamiętać wszystko po jednej demonstracji. Jednocześnie bał się nacisnąć coś, czego nie był pewien. A co, jeśli naciśnie coś i zepsuje? W końcu jednak udało mu się rozgryźć, jak robi się te zdjęcia. Nawet udało mu się zmienić z tej kamery z tyłu, na tą, która działa jak lustro.
Co mu szkodzi zrobić sobie kilka zdjęć?
Liam będąc w tym czasie w mieście uśmiechał się widząc jak David niesie kolejną kolejkę. Przecież oni tutaj zaraz zostawią fortunę! Lecz raz na jakiś czas można się zabawić. Wszyscy ponownie sięgnęli po szklanki, zaczynając je opróżniać.
– Na parkiet! – Odezwał się Oliver, wstając i ruszając potańczyć.
– Oli, czekaj na mnie! – Levi zerwał się z miejsca. – Liam, dawaj z nami.
Szybko dopił alkohol, powoli podnosząc się z miejsca.
– David, wstawaj.
– Pasuję. Nie tańczę.
– Nie daj się prosić. – Dalej nalegał.
– Spytaj się tych pijaków, ja nie tańczę.
A Ethan nie przemieniał się w człowieka. Nic nie jest wieczne. Nigdy nie jest za późno by nauczyć się tańczyć. A po alkoholu powinno być to o wiele łatwiejsze, oczywiście tylko z pewnej strony. Postanowił jednak odpuścić jak na razie starszemu. Noc jest jeszcze młoda.
Liam wszedł na parkiet dołączając do tańczącego tłumu. Przez jakiś czas trzymał się Leviego i Olivera. Szybko dołączyły do nich jakieś małolaty. Jakbym to ja był niewiadomo jak dorosły, zaśmiał się. Nie mniej jednak wyraźnie spodobało im się tańczenie z nimi, bo każda niemal ocierała się o nich. W sumie to nawet ładne były.
Z każdą mijaną minutą dało się wyczuć w powietrzu coraz więcej alkoholu i potu. Ludzi przybywało, a klimatyzacja nie dawała rady. Nie zmieniało to jednak faktu, że zabawa trwała w najlepsze.
Dziewczyna, która tańczyła z Liamem była wyjątkowo wytrwała. Pozostałe dały sobie odbić Leviego i Olivera innym, a ona nadal ze nim tańczyła. Zaczynał mieć coraz mniej miejsca w spodniach. Nie przez wygląd dziewczyny, choć ona rzeczywiście była ładna. Po prostu przez alkohol we krwi i ciągłe ocieranie się jej pośladków o jego krocze po prostu nie było innej możliwości.
– Wybacz maleńka, ale muszę iść. – Szepnął jej do ucha.
– Ta szybko? – Natychmiast odwróciła się, zarzucając swoje ręce na jego szyję. – Przecież dopiero zaczęliśmy się bawić.
– Naprawdę przepraszam, może innym razem.
Delikatnie odciągnął jej ręce i opuścił ją, na pożegnanie puszczając jej oczko. Skierował się w stronę zajmowanego przez ich czwórkę stolika. Brakowało przy nim jedynie Olivera.
– A ten, gdzie się podział? – Spytał Liam zajmując wolne miejsce obok najstarszego.
Usiadł tak, by jego wypukłość w spodniach była jak najmniej widoczna.
– Jest w toalecie. Kiesko się trzyma.
– Słaba głowa.
Zresztą, Levi również wyglądał już na nieźle wstawionego. Liam również mógł stwierdzić, że do stanu trzeźwości było mu daleko. Z ich grupy najlepiej zdawał się trzymać najstarszy z nich, a pił równo z nimi.
– Levi, może idź do niego i spójrz czy się tam nie zarzyga. – Skomentował David.
Chłopak szybko wypił dwa drinki, po czy wstał i ruszył w stronę toalet. Zostali sami. Liam zamknął oczy, opierając się o kanapę. On chyba również nieco przesadził z procentami. Musiał trochę przystopować, bo inaczej David będzie musiał nieść całą naszą trójkę.
– Ej, żyjesz? – Mężczyzna objął go i lekko nim potrząsnął.
– Nie rób tak bo rzygnę.
– Daj spokój, nie wypiłeś wcale tak dużo. A w dodatku jesteśmy dopiero w połowie zabawy.
– Spokojnie, potrzebuje tylko chwil przerwy i zaraz znów będę na chodzie.
– Spokojnie, nie ma sprawy. – Poklepał go po nodze.
Oddychał głęboko, chcąc po prostu chwilę odpocząć. Już nie na takich imprezach się bywało i nie taki ilości alkoholu pochłaniało. Trochę brakowało mu świeżego powietrza, lecz nie na tyle by fatygować się na chwilowe opuszczanie lokalu.
Spojrzał na starszego spod lekko uchylonych dłoni, gdy poczuł jego chłodne dłonie na swojej ręce.
– Nikt nie pytał co się stało? – Mówił, przejeżdżając palcami po bliźnie.
Można powiedzieć, że całkiem zapomniał o jej istnieniu. Jakoś przestał zwracać na nią uwagę.
– Mówiłem, że nie chcę o tym rozmawiać i rzeczywiście nie pytali. Jak ktoś był bardziej natrętny to mówiłem, że pies mnie pogryzł.
– Raczej kundel. – Prychnął starszy.
Liam pokręcił głową.
– Za co ty go tak nie lubisz?
– Za co ty go tak lubisz? – Odpowiedział pytaniem na pytanie. – Przecież to skończony dupek. Poza tym na twoim miejscu byłbym wściekły za to co ci zrobił.
– Co się stało to się nie odstanie. Może los w pewien sposób chciał dać mi szansę.
Wzmocnić moje serce, pozwolić mi pożyć nieco dłużej.
– Byłeś na coś chory. – Stwierdził dosyć trafnie. – Jednak to nie powinno przesłaniać ci jego zachowania. Nie jest żadnym bohaterem tylko zwykłym dupkiem.
Zapadła chwila ciszy.
– Czekam tylko aż się na nim poznasz. To nastąpi prędzej czy później. – Stwierdził z grymasem, kładąc dłoń na jego nodze jakby w pocieszająco–współczującym geście.
A może jako jedyny on i Nathan się na nim poznali? Levi chyba również zaczyna się nieco do niego przekonywać, podobnie jak Oliver. Młodszy nie wiedział tylko co na jego temat sądzi Joel, będący jakby neutralny.
Liam zaśmiałem się pod nosem, widząc Olivera i Leviego wracających z toalety.
– Już myślałem, że się tam potopiliście. – Odezwał się.
– Nie, ale już mi lepiej i jestem gotowy na więcej. – Odpowiedział Oli z nową energią.
No to zapowiada się naprawdę długa zabawa.
Bawili się i pili, a czas mijał im w mgnieniu oka. W końcu jednak stwierdzili, że jeszcze trzeba wrócić do domu, a do niego mieli spory kawałek. Zaczęli powoli się zbierać, mając zamiar jeszcze przed świtem znaleźć się w swoich łóżkach .
Z półsnu Ethana wybudził dźwięk otwieranych drzwi. Czasami trochę żałował, że nie miał twardszego snu, lecz zajmowana w sforze pozycja mu na to nie pozwalała. Szatyn by ciekaw czy Nath, który podawał się jako alfa, również poczuwał się w obowiązku, czuwać nad nimi i analizować każdy dźwięk, starając się wystarczająco wcześnie dostrzec niebezpieczeństwo.
Rozluźnił się słysząc cztery pary, nieco szurających po podłodze, stóp. Leżał z zamkniętymi oczami, będąc ciekaw jak to dalej się rozwinie. Po części miał nadzieję, że Liam pójdzie spać do Leviego i w ten sposób da mu wymówkę by wywinąć się od przyszłotygodniowej wyprawy do miasta. Z drugiej jednak naprawdę chciał by zaczął uznawać ten pokój również za swój.
Czekał cierpliwie, wsłuchując się jak chłopaki rozbijają się o ściany. W pewnym momencie nastąpiła długa cisza. Już wszyscy położyli się spać?
Drzwi jego pokoju nagle się otworzyły. No proszę, a jednak trafił.
Liam zamknął za sobą drzwi, nie zapalając światła. Ethan leżał nieruchomo z zamkniętymi oczami, udając, że pogrążony jest w nieprzerwanym śnie.
Chłopak przez pewien czas kręcił się gdzieś koło łóżka, starając się zachować ciszę. W końcu szatyn poczuł, jak materac ugina się pod czyimś ciężarem, a cudze ciało wślizguje się pod kołdrę. Ethan trzymał ją kurczowo, nie chcąc pozwolić sobie jej zabrać.
Młodszy nie zasnął od razu. Kręcił i wiercił się na łóżku, nie mogąc znaleźć wygodnej dla siebie pozycji. W końcu starszy poczuł jak ciało Liama przybliża się do jego. Otworzył zaskoczony oczy, gdy ręką młodszego została przewieszona przez jego biodro. Mimo wszystko nadal starał się nie zdradzić mu, że wcale nie śpi.
Nie miał pojęcia jak powinien na to zareagować. Po chwili do tego wszystkiego dołączył jego alkoholowy oddech na jego karku. Przygryzł dolną wargę, powstrzymując się od jakiegokolwiek dźwięku, gdy ręka młodszego przyciągnęła go do jego ciała. Od razu zauważył, a raczej wyczuł, że miał na sobie jedynie bokserki. Naprawdę miał ochotę warknąć ostrzegawczo na jego pewne siebie działania.
Znieruchomiał, czując jego wargi na swoim karku, na którym zaczął składać delikatne pocałunki. Jego gorący oddech owiewał szyję starszego, przyprawiając go o dreszcze. Zamknął oczy, oddychając głęboko. Starał się w żaden sposób nie reagować.
– Ethan... – Westchnął, trącając go nosem.
Po tym powrócił do pocałunków. Przycisnął swoje biodra do niego, przez co starszy mógł poczuć jak coś twardego wpasowuje się między jego pośladki. Zagryzłem dolną wargę, starając się opanować. Dlaczego to wszystko jest takie... przyjemne?
Ethan leżał, będąc w niemałym szoku, tym co wyprawiało się za jego plecami. Tym co wyprawiano ze nim. Oddech chłopaka stał się nierówny, a spomiędzy ust wydobywał się ciche sapnięcia. Oczywiście przez cały czas ocierał się jego pośladki, coraz mocniej przyciągając go do siebie.
Miał ochotę na to wszystko zareagować, jakkolwiek, ale zareagować. On natomiast wbrew sobie leżał i dalej udawał, że śpi. Chociaż nikt normalny nie dałby rady spać, gdy ktoś cię obmacuje. Jednak pijany Liam nawet tego nie potrafił zauważyć.
Jego ocieranie się i ciche pojękiwania... Po prostu ciężko było mu przy tym wszystkim spokojnie leżeć. Skłamałby, gdyby powiedział, że wcale to na niego nie działało. Sam musiał się powstrzymywać by nie wydobyć z siebie najcichszego westchnięcia, które chciało wydobyć się z jego ust.
– Eth... – Wydyszał.
Jego oddech stawał się coraz bardziej nierówny. Starszy zaciskał zęby. Nie podobało mu się to bezczynne leżenie. Miał ochotę odwrócić się i... Sam nie wie co bym zrobił, ale na pewno coś by pozbyć się tego uczucia, które rozsadzało go od środka.
– Ethan. – Jęknął pod nosem, wzmacniając swój uścisk.
Po chwili przestał się o niego ocierać, a jego oddech powoli się uspokajał. No fajnie, on się zaspokoił, a ja zostałem z problemem, burczał do siebie w myślach.
Odczekał chwilę, po czym odwrócił się na drugi bok. Wylądował tuż przed chłopakiem, odległość między nimi znacznie przekraczała pojęcie przestrzeni osobistej. Zresztą, jakby to co się przed chwilą działo, już wystarczająco jej nie naruszyło.
Ethan cieszył się, że młodszy wrócił cały, jednak przeszkadzała mu trochę ta woń alkoholu. Zmarszczył brwi czując coś jeszcze. Zaczął go uważnie obwąchiwać. Nie mógł się powstrzymać od cichego warknięcia, gdy połączył ten zapach z jego właścicielem.
Co, najpierw obściskiwałeś się z kimś innym, ale nic nie wyszło i ostatecznie przyszedłeś do mnie? Chociaż nie, nie sądzę by ten krasnal odmówił sobie kogokolwiek. Powinienem się cieszyć, że jednak nie położył na nim swoich łapsk, jednak może po prostu oboje byli na to zbyt pijani.
Wściekły Ethan wstał z łóżka i natychmiast opuścił pokój. Wyciągnął sobie koc i położył się na swojej kanapie. Sapnął wściekle, przekręcając się na bok. Jak ja ich wszystkich nienawidzę.
Liam obudził się z niemałym bólem głowy i suchym pyskiem. Wyciągnął rękę po telefon. Spoglądając na wyświetlacz komórki zauważył, że wstał zbyt wcześnie biorąc pod uwagę porę, o której wrócił. Prawdopodobnie. Bo nie za bardzo pamiętał, o której wrócili. Właściwie to pamiętał, że wychodzili z klubu, a później... A później jest teraz.
Chyba trochę przesadził z alkoholem.
Spoglądając na telefon, coś zwróciło jego uwagę. Przez chwilę przyglądał się swojemu odbiciu w ciemnej szybce. Nie. Włączył aparat, szybko zmieniając kamerę na przednią.
– Co to, kurwa, jest?!
Rzucił telefon na bok, szybko ruszając do łazienki. Wybiegł z pokoju, wpadając do pomieszczenia i natychmiast dopadając do lustra. Z niedowierzaniem chwycił kosmyki swoich włosów między palce. Co to ma być? Westchnął, stwierdzając, że mogło się skończyć dużo gorzej niż na włosach w ciemnym blondzie. Chociaż...
Szybko rozebrałem się i zacząłem oglądać swoje ciało w poszukiwaniu jakiegoś tatuażu czy kolczyka. Odetchnąłem z ulgą, gdy wszystko wyglądało jak zawsze. Czyli tylko włosy zostały poszkodowane.
Ubrał się z powrotem, po czym udał się do salonu, wcześniej zaglądając do kuchni po butelkę wody. Usiadł na narożniku, spoglądając na śpiącego Ethana.
O mało się nie oblał pitą wodą, gdy zauważył, że on wcale nie śpi, a przygląda mu się dość przerażającym wzrokiem.
Tak właściwie, dlaczego on spał na kanapie? Rozpychał się w łóżku? Zrobił coś nie tak po pijaku? Nie miałem pojęcia, po prostu niczego nie pamiętał. Chyba niczego nie pisał?! Szybko wstałem z kanapy i ruszył do pokoju po telefon. Po przejrzeniu wiadomości nieco się uspokoił i wrócił do martwego punktu.
Ethan tym razem siedział już na kanapie i wpół sennym, wpół wściekłym wzrokiem spoglądał w jego stronę. Zaczynał odczuwać coraz większe poczucie winy, tylko naprawdę nie miał pojęcia co takiego zrobiłem!
– Co jest?! – Usłyszał głos Davida, dochodzący z jego pokoju.
Po chwili Liam miał okazję ujrzeć niezadowolonego mężczyznę. Chłopak przykrył usta dłonią, powstrzymując się od śmiechu, widząc jego włosy w jaśniutkim blondzie. Jak uroczo! Starszy natychmiast zgromił go wzrokiem, czym młodszy nie za bardzo się przejął. Chyba nie tylko on nie pamiętał jakim cudem skończyliśmy z pofarbowanymi włosami.
Ciekawe czy Levi i Oliver też padli ofiarą ich pijackiego wyjścia?
– Lev! Matko!
– Oliver!
Jeszcze nie miał okazję ich ujrzeć, a już nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Czekał, spoglądając w stronę drzwi pokoju Leviego. Spoją drogą, ciekawe, że Oliver nie spał u siebie. To chyba była naprawdę szalona noc.
Liam wybuchnął śmiechem widząc starszego z nich. O ile Levi jeszcze w miarę wyglądał w tym jasnym brązie, to Oliver posiadał teraz burzę czerwonych włosów. Śmiało mogłem stwierdzić, że skończył najgorzej z nich.
Po chwili całą czwórką siedzieli na narożniku, pochłaniając kilka butelek wody.
– Któryś z was umie wyjaśnić jak właściwie skończyliśmy z tym czymś na głowie?
– O to samo mógłbym zapytać. – Odezwał się David nieco schrypniętym głosem.
– Czyli żaden nie wie co się stało. – Podsumował Levi. – A ktoś pamięta co się działo po wyjściu z klubu?
Żaden się nie odezwał. Wszyscy mniej więcej pamiętali tyle samo, a raczej nie pamiętali.
– Ej, Liam. – Szepnął Levi, pochylając się w moją stronę. – Wiesz o co chodzi Ethanowi? To trochę przerażające. Coś wywinęliśmy w nocy?
Spojrzenie młodszego uciekło w stronę najstarszego, który nie spuszczał z niego wzroku. Fakt, przerażające.
– Nie mam zielonego pojęcia. – Odszepnął. – Jak wstałem to znalazłem go śpiącego na kanapie, więc albo wszyscy go wkurzyliśmy, albo tylko ja.
– Mam nadzieję, że tylko ty.
– Ej! – Nadal szeptał.
– No co. Już wystarczająco dużo razy od niego obrywałem. Nie mam zamiaru chodzić pogryziony przez to, że schrzaniłeś sprawę.
– Jaką sprawę?!
– Nie mam pojęcia! – Dalej krzyczał na niego szeptem.
– Ej, chłopaki, ale wiecie, że was słychać. – David próbował ich uświadomić.
Spojrzeliśmy na starszego, a później na siebie.
Uwagę wszystkich odwrócili Nathan i Joel wychodzący z swojego pokoju. Zatrzymali się niemal w progu spoglądając na nich zdziwionym wzrokiem.
– Chyba wole nie pytać. – Odezwał się alfa, siadając obok Ethana.
Blondyn w tym czasie ulotnił się do łazienki, wracając po kilku sekundach i zajmując fotel obok swojego partnera. Musiał przyznać, że Nathan wyglądał na wykończonego i niewyspanego. Zresztą, podobnie wyglądał Ethan.
Rozumiał ich czwórkę, ale oni przecież nic nie pili. W całym towarzystwie tylko Joel zdawał się niemal lśnić, a przecież nawet nie zaliczył swojej godzinnej wizyty w toalecie.
Liam przyglądał się dwójce najwyżej postawionych. Chłopaki spojrzeli na siebie sennym wzrokiem. Trwało to dość długo, aż w końcu na twarzach obu pojawił się uśmiech, lecz całkiem innego typu. Ethan jakby chwalił za coś Nathana, a on cieszył się jakby podołał jakiemuś zadaniu. Coś nas wczoraj ominęło?
Najmłodszy czuł się całkowicie zdezorientowany. Miałnadzieję, że Ethan nie będzie się długo na niego gniewał.
_____________________
Chłopaki poszli nieco się zabawić i chyba trochę za bardzo odpłynęli.
Jednocześnie kolejny raz, ktoś z watahy ostrzega Liama przed Ethanem. Czy naprawdę jest przed czym?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top