Rozdział 8: Nocny seans
Liam wiedział, że w niektórych przypadkach, przed jego mamą jak i doktorem Grassem nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego też niezbyt się zdziwił, gdy wylądował u lekarza w następne popołudnie.
Do szpitala udał się od razu po pracy. Cieszył się, że na razie są z niego zadowoleni. Jednak Liam od jakiegoś czasu ma problem z przebywaniem w kuchni. Bolała go głowa od nadmiaru zapachów. To było niezwykle frustrujące.
Sam szpital również zdawał się pachnieć bardziej nieprzyjemnie niż zazwyczaj. Wszechobecny zapach środków czystości ponownie doprowadzał go do pulsowania w głowie. Starał się to zignorować.
Trochę obawiał się tego badania. Co do tego, że jego serce wyzdrowiało nie był przekonany. Natomiast był pewien, że jeżeli zaczną go dokładniej badać, wyjdzie to, że jest coś z nim nie tak.
Jako pierwsze było zwykłe echo serca. Starał się uspokoić i dać się spokojnie przebadać. Odczuł ulgę, kiedy wszystko okazało się być w normie. Druga część badania była nieco bardziej stresująca, przede wszystkim dlatego, że niemal zawsze po czasie wyniki się pogarszały.
Mężczyzna dał sobie przyczepić do ciała czujniki, badające pracę jego serca. Po chwili biegł już na bieżni, kątem oka widząc wykres pracy jednego z najważniejszych narządów.
Biegło mu się zadziwiająco dobrze. Miał wrażenie, że nieco później niż zawsze jego serce zaczęło przyspieszać swoje bicie na wskutek wysiłku. Jednak bicie nadal było równe.
– Może pan przestać biec. – Powiedział lekarz, po czasie, wyłączając urządzenie. – Zaraz prześlę wyniki twojemu lekarzowi. Zapewne będzie się z panem kontaktował.
Odłączono go od tego wszystkiego, po czym pozwolono się ubrać.
– Wszystkie wyniki są wręcz podręcznikowe. – Oznajmił spokojnym tonem, chyba nie zdając sobie sprawy jak one zawsze wyglądały. Zapewne myślał, że to kolejne rutynowe bądź kontrole badanie zdrowego pacjenta.
Liamowi natomiast na te słowa spadł mi kamień z serca. Od teraz nie ma mowy by ktoś namówił go jeszcze na jakiekolwiek badania. Miał nadzieję, że rodzice również odpuszczą. W końcu miał jakiś porządny argument, by przestali się go czepiać!
Wyszedłem z szpitala. Z twarzy nie schodził mu zadowolony uśmiech. Gdy tylko drzwi domu się zamknęły, usłyszał dzwonek swojego telefonu. Kardiolog.
– Badania na pewno zostały wykonane poprawie? – Było to pierwszym co usłyszał.
– Panie Grass, znamy się nie od dziś i już nie raz i nie dwa wysyłał mnie na te badania. Wiem jam powinny wyglądać. Wszystko było dobrze przeprowadzone.
Mężczyzna był jego kardiologiem niemal od dziecka. Przez to też doskonale znał sytuację Liama, jak i jego samego bardzo dobrze. Jego mama raz nawet wysłała raz jemu ciastka na święta w ramach podziękowań za opiekę nad ich synem.
– W takim razie skąd poprzednie wyniki? – Lekarz nie odpuszczał.
– Może to wtedy były źle przeprowadzone. Ostatnio miałem gorszą chwilę, ale od długiego czasu czuję się naprawdę dobrze. – Nieco naciągnął prawdę. – Może mi pan wierzyć, że jeśli znowu poczuję się chociażby trochę gorzej udam się na badanie i pana o tym poinformuję.
– Zgaduję, że nie uda mi się ciebie namówić jeszcze tylko na morfologię i lipidogram?
– Nie. – Odparł zgodnie przypuszczeniami.
– Liam, jesteś już dorosły i nie możemy cię do niczego zmusić. Ale dla własnego dobra, kontroluj się co jakiś czas. Proszę cię. Tu chodzi o twoje życie.
– Rozumiem co chce pan powiedzieć. Będę o siebie dbał. Mam nadzieję, że do nie usłyszenia.
– Tak, również mam taką nadzieję. – Słyszał głos przegranego. – Trzymaj się Liam. Dużo zdrowia.
Brunet rozłączył się nadal mając uśmiech na twarzy. Wiedział, że jeszcze podobną rozmowę będzie musiał przeprowadzić z rodzicami.
Rozejrzał się po przedpokoju. Na dywaniku leżały dwie pary kapci, więc współlokatorów nie było w domu. Był sam.
Konfrontacje z mamą wolał mieć już za sobą. Wiedział, że jej nie uniknie. Usiadł na kanapie w salonie i wybrał jej numer. Odebrała niemal natychmiast.
– Coś się stało?! – Spytała ze strachem.
– Dzień dobry mamo, ciebie też dobrze słyszeć.
– Już nie pamiętam kiedy zadzwoniłeś do nas sam z siebie. Chyba miałam prawdo się zmartwić! – Naskoczyła na niego, w rzeczywistości odczuwając ulgę, że nic mu nie jest. – Jak się czujesz? – Padło standardowe pytanie.
– Dobrze i pewnie ucieszy cię fakt, że byłem dzisiaj na badaniach kontrolnych. A jeszcze bardziej ucieszy cię fakt, że są w całkowitej normie, wręcz podręcznikowe.
– Cieszę się, ale...
– Rozmawiałem już z doktorem Grassem. – Przerwał jej. – Powiedział, że jeśli wyniki będą dobrze już nie będzie mnie dalej namawiał na dalszą diagnostykę. On wywiązał się z umowy. Mam nadzieję, że wy również odpuścicie.
– Ale przecież ostatnio...
– Wiem. – Ponownie jej przewał. – Gorsza chwila.
Zaczął powtarzać to co przed kilkoma minutami mówił swojemu kardiologowi.
– Naprawdę, jak poczuję się chociażby troszeczkę gorzej pójdę się zbadać. Nie możecie mi po prostu zaufać?
– Ufam. – Odparła spokojnie. – Ale nie przestanę się o ciebie martwić. Taka rola matki. Dobrze, na jakiś czas odpuścimy ten temat, ale jak tylko by się coś działo, proszę, daj nam znać.
– Dobrze. – Zgodziłem się.
– I co jakiś czas zrób jakieś badanie, chociaż morfologię. Tak w prezencie dla mnie.
Mężczyzna wywrócił oczami, lecz się zgodził. Nie lubił kłamać, jednak liczył, że jakoś uda mu się jakoś wykręcić od tego lub znaleźć kompromis, dzięki któremu fakt nie bycia stu procentowym człowiekiem nie wyjdzie na światło dzienne.
– Jestem trochę zmęczony po pracy, pójdę się położyć. – Powiedział, chcąc zakończyć rozmowę.
– Dużo odpoczywaj! Kochamy cię, słońce.
– Ja was również mamo. Do usłyszenia.
Po skończonej rozmowie Liamowi zrobiło się lżej na sercu. Już dawno nie czuł takiego spokoju. Lekarz powiedział, że nie będę go dalej nagabywał na badania, mama powiedziała, że również nieco odpuści. W końcu zyskał to o co tak długo walczył. W dodatku, nadal trochę w to nie wierzył, ale jego serce było naprawdę zdrowe.
Miał nadzieję, że to nie sen.
Czując lekkie ssanie w żołądku udał się do kuchni by zająć się obiadem. Rano zjadł tylko niewielkie śniadanie. Później praca w restauracji wśród jedzenia, później wizyta w szpitalu. Dzisiaj niemal nic nie zjadł.
Spojrzał na zawartość lodówki. Z wahaniem spojrzał na niedokończony wczorajszy obiad. Nie zjadł go, ponieważ po kilku kęsach zrobiło mu się ciężko na żołądku. Z grymasem na twarzy postanowił zrobić drugie podejście do posiłku.
Niestety, efekt był podobny. Odsunął od siebie niemal nietknięty talerz.
Ta sytuacja również zaczynała go frustrować. Levi mówił, że jego dieta nie zmieni się za bardzo, a prawda była taka, że po większości rzeczy było mu niedobrze.
Będzie musiał o tym z nim jeszcze raz pogadać. Albo z Nathanem. Jak na razie on wydał mu się najbardziej godny zaufania. W końcu był ich alfą.
Podczas, gdy dzień Liama był dosyć pracowity, ten Ethana był jego przeciwieństwem.
Późnym popołudniem białoszary wilk przeciągał się ospale, pozwalając sobie na więcej lenistwa niż zazwyczaj. Drzemka w ciągu dnia była czymś niespotykanym u niego.
Ruszył powolnym krokiem rozglądając się dookoła. Spojrzał w stronę nieba widniejącego pomiędzy czubkami drzew. Niebieskie z małą ilością chmur, lecz w powietrzu czuć było większą wilgotność. Zapowiada się na deszcz. Może jeszcze nie dzisiaj, lecz zmiana pogody gwarantowana.
Po kilki minutach spaceru, zamarł w pół kroku, słysząc szelest. Od razu skupił się na źródle dźwięku. Po chwili udało mu się dostrzec chłopaka idącego przez las. Był za daleko, by mógł mu się przyjrzeć. Spróbował poczuć jego zapach, lecz wiatr działał na jego niekorzyść.
Starając pozostać się w ukryciu, zaczął iść za mężczyzną, zmniejszając między nimi dystans. Dość szybko zorientował się kogo miał przyjemność śledzić. To tylko wywołało jego irytację. Co za ignorant, zero wyobraźni!
Powstrzymując warkot, który tylko zdradziłby jego obecność, przyspieszył kroku. Będąc tuż za nim otworzył pysk. Ostatecznie zmniejszył do zera odległość między nimi, chwycił za plecak, który miał na plecach i pociągnął za niego. Liam wylądował na ziemi z krótkim krzykiem zaskoczenia.
Jego ciemne oczy od razu wylądowały na wilku. Z jego ust wydobył się jęk ulgi.
– Nie strasz mnie tak!
– Powinieneś bardziej uważać! – Ethan naskoczył na niego. – To miałem ostatnio na myśli, mówiąc, że trzeba być cały czas czujnym! Ktoś może ci zrobić krzywdę!
Przez chwilę chłopak wyglądał jakby analizował jego słowa. Starszy miał nadzieję, że weźmie sobie jego uwagę do serca.
– Czyżbyś się o mnie martwił? – Spytał z uśmiechem.
Srebrny wilk warknął pod nosem. Zabierzcie go, bo nie wytrzymam!
– A niech cię coś pożre, przynajmniej będzie spokój.
– Ty nie dałeś rady, to sądzisz, że ktoś inny da radę?
Ethan nie wiedział czy był to komplement, czy może on właśnie miał odwagę zacząć mu ubliżać.
– Jeszcze wszystko da się naprawić.
Mężczyzna nadal tylko głupkowato się uśmiechał. Nie było go dwa dni i Ethan już zdążył zapomnieć jaki był denerwujący. Wziął głębszy wdech. Spokojnie, nie ma co się denerwować na stare lata.
– Co tam masz? – Spytał, wskazując na plecak.
– Trochę swoich ubrań i książki. Chciałem się pouczyć w spokoju.
– Dlatego szedłeś do nich? Spokój i oni nie łączą się w jedno, szczególnie, kiedy jest z nimi Levi.
Przecież ta małpa nigdy nie traci energii. Jest jak jakiś głupi króliczek energizera, czy jak to oni tam mówili.
Starszy spojrzał chłopaka. Zauważył jak zatrząsł się, gdy wiatr nieco zyskał na sile.
– Marzniesz. – Stwierdził krótko. – Chodź, bo się przeziębisz.
Liam zebrał się z ziemi i ruszył za wilkiem. Byli dość niedaleko, w jego definicji odległości. Był ciekaw czy młodszy by trafił do domu bez niczyjej pomocy. Szedł raczej w dobrym kierunku, tylko czy by umiał go utrzymać?
Droga minęła im w ciszy, co w sumie zaskoczyło Ethana. Nie wiedział, że chłopak umie nie odezwać się przez taki czas.
Gdy dotarli Ethan wszedł jako pierwszy. Usiadł wewnątrz, patrząc jak Liam ostrożnie wchodzi do środka pochylając się. Był za wysoki by normalnie się tu zmieścić. Usiadł bliżej wyjścia, by mieć więcej światła. Przynajmniej tu mu nie będzie wiało.
– Tutaj śpisz, jak nie śpisz w domu razem z nimi? – Spytał, gdy już skończył się rozglądać. – To twój jest ten ostatni pokój po lewej? Bo Levi ominął go jakoś przy oprowadzaniu.
– Niby mój, ale praktycznie z niego nie korzystam. Jeśli nie jestem w lesie na polowaniu czy po prostu na spacerze, to tutaj można mnie znaleźć.
Białoszary wilk położył się, mając nadzieję, że chłopak w końcu weźmie się za naukę. W końcu po to tu przyszedł. Na szczęście zaraz zaczął wyciągać jakieś książki. Wilk leżał, obserwując jego poczynania. Szybko jednak z tego zrezygnował, stwierdzając to za niezwykle nudne zajęcie.
Co jakiś czas jego wzrok uciekał w stronę chłopaka, lecz on tylko siedział i wpatrywał się w książki. Nauka jest strasznie nudna. W końcu, sam nie wytrzymując tej ciszy, przybliżył się do niego.
– Czego się uczysz? – Spytał spoglądając w stronę książki.
– Skoro mam spędzać więcej czasu w lesie postanowiłem sobie przypomnieć co nieco z geografii z czasów szkoły.
Ethan przekrzywił lekko łeb. Że niby czego?
– Co tak się patrzysz?
– Co to geografia?
Widział jak jego oczy rozszerzają się w zdziwieniu.
– Jak można nie wiedzieć czego dotyczy geografia?!
– Przestaniesz się mądrować i po prostu mi powiesz, czy...
– Nauka ogólnie o przyrodzie. Wiesz, drzewa, lasy, góry, wody, różne procesy zachodzące w przyrodzie, co, gdzie leży... Nie wiem jak ci wytłumaczyć. Jakby nie patrząc to dość szerokie pojęcie.
– Dobra, czaję.
Tak mniej więcej. Chłopak rozbawiony jeszcze przez chwilę przyglądał się starszemu, po czym wrócił do nauki.
– Jak mogłeś tego nie wiedzieć? – Postanowił nadal ciągnąć temat.
Skoro to nauka o przyrodzie to wiem więcej o tej całej geografii niż ci się wydaje, a to, że zapomniałem jak to się nazywa to co innego! Dla Ethana nie liczyło się nazewnictwo, a faktyczna wiedza.
– Założę się, że nic nie wiesz o polowaniu. Tobie również mógłbym to wytykać!
– Na co ja niby do tej pory miałem polować?! Co najwyżej na karpia w Lidlu.
– Mi też do tej pory nie było potrzebne wiedzieć, jak nazywa się nauka o przyrodzie! – Powiedział siadając.
Oboje głośno odetchnęli. No to każdy powiedział, to co miał do powiedzenia.
– Myślałem, że mając tyle lat będziesz wręcz chodzącą encyklopedią. – Mówił rozbawiony.
– Wiem więcej niż ci się wydaje. – Starszy burknął pod nosem. – Mam dużo praktycznej wiedzy.
– Dobrze. Przepraszam, że się z ciebie nabijałem.
Pokręcił głowę, wykrzywiając wargi w lekkim uśmiechu.
– Uśmiechnąłeś się? – Liam spytał niepewnie.
– Może. – Odpowiedział wymijająco.
– Dlaczego?
Jednak wilk nie odpowiedział na to pytanie. Milczał, chociaż czuł, że chłopak nieustannie mu się przygląda. Kątem oka widziałem, jak chłopak przez chwilę się zatrząsł.
– Zimno ci.
– Tylko trochę. – Przyznał.
– To dlaczego nic nie mówiłeś? Może przemień się w wilka, wtedy nie będziesz marzł.
– A jak będę się uczył?
Ethan wywrócił oczami. Uważał, że to co tam czyta i tak pewnie mu się nie przyda.
– Jak wyglądasz jako człowiek? – Zapytał nagle Liam.
– Nie pamiętam. – Odpowiedział po dłuższej chwili zastanowienia.
Chłopak spojrzał na niego szczerze zdziwiony.
– Kiedy ostatni raz się przemieniałeś?
– Nie pamiętam. – Powtórzył się. – Dawno. Nie mam takiej potrzeby. Dobrze się czuje w tym ciele.
– A ile razy ogólnie się przemieniałeś? – Dociekał.
– Nie jestem pewien. Może z trzydzieści razy. – Zgadłem. – Tak na dzień lub dwa najdłużej. Z człowiekiem byłem raczej mniej niż rok, tak sumując.
Widziałem pewien wyraz konsternacji na jego twarzy.
– Tak spodobało ci się bycie wilkiem? – Powiedział cicho, po czym dodał głośniej. – Ty w ogóle pamiętasz, jak się czyta i pisze?
Wilk położył uszy po sobie. Miał wrażenie, że młodszy mówi to z drwiną.
– Z czytaniem radzę sobie nie najgorzej. – Przyznał. – A pisać to kiedyś coś tam umiałem. Po co mi to, jeśli przez cały czas jestem w ciele wilka?
Chłopak wyglądał na rozbawionego.
– Przemień się.
– Co? – Odparł zaskoczony.
– Przemień się. Chcę zobaczyć jak wyglądasz.
Nie! Nie ma mowy! Ethan warknął pod nosem, odwracając wzrok, nie zamierzając dłużej tego ciągnąć. Zdziwił się, czując nagle na swoim karku, jego dłoń, zatapiającą się w mojej sierści.
– Ale jesteś ciepły. – Mruknął Liam patrząc nieśmiało na wilka. – Mogę?
Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Liam przybliżył się do niego, obejmując szyję i chowając się w jego sierści.
– Jesteś jak chodzący grzejnik. – Mówił głosem zbliżonym do szeptu.
– Przemień się w wilka, to też będziesz chodzącym grzejnikiem. – Odpowiedział w podobnym tonie.
Ethan szybko poczuł dziwne uczucie. Położyłem po sobie uszy, lekko się cofając.
– Nie rób tak. Nie przytulaj mnie, to dziwne.
– To teraz będę marzł. – Rzucił oskarżycielsko.
– To zmień się w wilka.
– Zmienię się w wilka, gdy ty zmienisz się w człowieka.
– To sobie marznij. – Powiedział, odwracając się od niego.
Liam spojrzałem na niego nieco rozbawiony.
– Ethan, odprowadzisz mnie do domu? Boję się, że nie trafię do chłopaków.
Nie wiedzieć czemu brunet był pewny, że mu nie odmówi. Po chwili przekonałem się o swojej racji.
– Zbieraj się. Nie będę czekał na ciebie cały dzień.
Schował zeszyty do plecaka, po czym wydostał się z tej niewielkiej jaskini. Ruszyłem za wilkiem, który miał go zaprowadzić do domu watahy. Liam co jakiś czas ukradkowo się mu przyglądał. Nie rozumiał dlaczego zgrywa takiego odpychającego samotnika, skoro jak chce to na swój sposób potrafi być miły.
– Myślisz, że reszta będzie w domu?
– Łatwo można się o tym przekonać.
Srebrny wilk zatrzymał się, po chwili unosząc swój pysk do góry. Las wypełniło wycie, pod wpływem którego moje ciało przeszedł dreszcz. Niezły głos, najwyraźniej umie nie tylko warczeć. Nie minęła chwila, a usłyszeli wycie pozostałej piątki. Byli niedaleko.
– Idź w ich stronę. Po drodze natrafisz na dom.
– Co? Ty nie idziesz?
– Nie mam ochoty na ich towarzystwo. Miłej nauki.
Odwrócił się od chłopaka i zaczął odchodzić. Liam przez chwilę obserwował oddalające się ode niego zwierzę, w końcu postanawiając ruszyć w stronę watahy. Ethan miał rację, po kilku minutach ujrzał budynek. Zjawił się przy nim jako pierwszy.
Gdy był już w środku, zaczęli pojawiać się pozostali. Siedząc na kanapie, starałem się nie zwracać uwagi na nagie postacie znikające za drzwiami swoich pokoi. Będzie musiał się do tego przyzwyczaić. Przecież w końcu i on zacznie się przy nich przemieniać świecić przy nich gołym tykiem.
– Liam, w końcu! – Odezwał się Levi na mój widok.
– Chciałem coś przejrzeć i przypomnieć z starych zeszytów, a stwierdziłem, że równie dobrze mogę to zrobić tutaj.
– A czego? – Spytał alfa. – Może któryś z nas będzie umiał ci pomóc.
– Nie trzeba. Ale w razie czego będę się odzywać.
Czas na przypominaniu sobie wiedzy z szkoły średniej minął mu szybko. W końcu zamknął zeszyt i schował go do plecaka. Wziął głęboki wdech. Cieszył się, że po porannych bólach głowy nie było śladu. W lesie, jak i w domu panowały dosyć neutralne zapachy.
– Jak się czujesz jako wilk? Duża zmiana w życiu? Chyba da się jakoś przyzwyczaić, co? – Zagadnął Joel, który siedział najbliżej niego.
– Nie jest źle. Chociaż nadal czekam aż bóle głowy miną.
– Nadal ci dokuczają? – Nathan spojrzał się w ich stronę.
– Tak.
– Nie powinny już dawno minąć? – Joel szukał potwierdzenia w swoim partnerze.
Te słowa nie sprawiły, że Liam poczuł się lepiej. Działo się z nim coś niestandardowego? Rozejrzał się dyskretnie dookoła, lecz na szczęście nie wyglądało jakby ktoś mocno zainteresował się ich rozmową.
– Coś jeszcze ci dokucza? Jakbyś miał opisać zmiany jakie zaszły, co by to było?
– Głowa nadal boli, ale to w chwilach gdy jest za dużo zapachów, tak przynajmniej zauważyłem. Poza tym Levi wspominał że z jedzeniem będzie mała zmiana, a po niemal wszystkim mi niedobrze.
Blondyn przez cały czas patrzał na swojego partnera, jakby licząc na jego wiedzę i doświadczenie.
– Akurat jeśli boisz się, że coś jest nie tak, to nie, nic z tych rzeczy. – Nathan uspokoił chłopaka, który miał nietęgą minę. – Chodź. – Powiedział swobodnym tonem, nie chcąc nikogo niepokoić.
Wraz z Liamem udał się do kuchni. Oparł się o blat, a jego twarz ponownie przybrała nieco zastanawiający wyraz. Starszy starał się zachować pozory by nie napędzać strachu w młodszym.
– Powiedz, jak bardzo nazwijmy to wyostrzył ci się zmysł węchu, ale wierze, że wiesz o co mi chodzi.
– No w porównaniu do kiedyś to bardzo. W niektórych miejscach jest tego po prostu za dużo i najczęściej wtedy boli mnie głowa.
– Twoje ciało, twój mózg musi się przyzwyczaić do tego, że teraz twój nos może rozpoznawać o wiele więcej zapachów. Wydaje się, że u ciebie ten węch może być trochę lepszy niż u innych, dlatego to może dłużej trwać. – Starał się wyjaśnić. – Coś jeszcze uległo zmianie?
– Mam wrażenie, że tylko mi się wydaje, ale... jakbym gorzej widział. W sensie, wszystko jest ostre i wyraźne jak nigdy, ale jakby... nieco bledsze?
Liam patrzał na alfę oczekując jakiś odpowiedzi, ale on tylko wyglądał jakby się zastanawiał.
– A z jedzeniem jak jest dokładnie? Coś konkretnego ci nie podchodzi?
Zaczął mu wymieniać listę rzeczy, po których było mu niedobrze. Możliwe, że lista byłaby dłuższa, bo po prostu czegoś jeszcze nie spróbował.
– Spróbuj przestawić się głównie na mięso. Warzywa te takie bardziej podstawowe jak marchewka, czerwona papryka, dynia, brokuł zostaw. Unikaj cebuli i czosnku. Z owoców wyklucz winogrona i cytrusy. Na razie tyle i zobaczymy czy będzie lepiej.
– Dlaczego mam wrażenie, że u mnie to przebiega inaczej niż powinno?
Gdyby tak nie było, nie rozmawialiby na osobności, a Joel nie zdziwiłby się, że jego ciało jeszcze nie przyzwyczaiło się do zmian.
– Mam pewną teorię. To nic o co powinieneś się martwić. Jak się co do niej upewnię to dam ci znać. – Uśmiechnął się. – Na ból głowy jedyne co mogę polecić to tabletki, ale biorąc pod uwagę to wszystko trzymaj się leków na bazie paracetamolu. W razie jakbyś zauważył jeszcze coś to dawaj mi znać.
Brunet skinął głową.
– Tak jak mówiłem, nie masz się czym martwić, ale masz rację, że przebiega to u ciebie trochę inaczej. Mówiłeś, że najgorzej z zapachami masz w pracy. Gdzie pracujesz?
– Jestem na okresie próbnym w restauracji.
– No to fakt, masz tam multum zapachów. W razie gdyby mocno ci to przeszkadzało to mogę ci doradzić, żebyś poszukał sobie czegoś na świeżym powietrzu. Jakbyś nie mógł niczego znaleźć to dawaj znać, może udałoby mi się znaleźć dla ciebie jakąś pracę bardziej odpowiednią dla... nas.
Liam był naprawdę pod wrażeniem. Był z nim od niedawna, a czuł się w pełni zaakceptowany. Czuł, że może liczyć na ich wsparcie. To poczucie przynależności było naprawdę miłe.
Mężczyźni wrócili do salonu.
– Zostajesz na noc? – Zapytał Levi, wychylając głowę do tyłu przez kanapę.
– Najprawdopodobniej. – W końcu jutro nie musiał iść do pracy, więc mógł zostać tu dłużej.
– Nie chciałbyś się jutro z nami wybrać na polowanie?
– Leiv, chcesz mu już na początku zafundować takie wrażenia? – Odezwał się alfa spokojnym głosem. – Daj mu trochę z nami pozwiedzać las, niech się do wszystkiego przyzwyczai. Liam, co powiesz na wspólny spacer?
– Chętnie.
Brzmiało to o wiele lepiej od wspólnego polowania. Do tej pory nawet o tym nie myślał, jednak jakoś nie ciągnęło go do takich atrakcji.
– Dobra, idę do kuchni, kto jest jeszcze głodny? – Odezwał się Joel, wstając z fotela.
W górę podniosły się cztery ręce, w tym jedna Liama. Naprawdę był głodny. Liczył, że zje tutaj w końcu coś co nie będzie miało ochoty wydostać się z jego żołądka tą samą drogą, którą do niego trafiło.
Levi, Liam i Oliver w oczekiwaniu na kolacje, postanowili w coś zagrać. Tym razem wybrali grę, w którą brunet nie miał jeszcze okazji grać. Początkowo dwójka miała nad nim przewagę, lecz szybko nadrobił stracone punkty. Przerwali rozgrywkę, gdy podano kolację.
Brunet początkowo spoglądał na to z rezerwą, jednak dotychczasowe przysmaki już mu nie smakowały. Niech chociaż to będzie dobre. I na szczęście Nathan się nie mylił, mięso było w pełni akceptowalne przez jego organizm. Nawet to niemal surowe.
Po posiłku Liam zdecydował się na szybki prysznic. Pomimo niezbyt później pory był naprawdę zmęczony. Nie tyle co miałem ochotę pójść już spać, co po prostu położyć się w łóżku. Wykąpany i pachnący wszedł do pokoju, który dzieliłem z Levi.
Przyjaciel już tam na niego czekał.
– Przecież nie będziesz tu siedział sam.
– Naprawdę nie musiałeś. – Stwierdził, zajmując swoje niższe piętro łóżka.
– Daj spokój, też jestem już trochę zmęczony. Cały dzień na nogach robi swoje.
Postanowił już dalej nie kontynuować rozmowy na ten temat. Ale na inny...
– Dlaczego odtrącacie Ethana?
– On sam to robi. Dla wszystkich jest opryskliwy i wredny.
Tylko dlatego? David też potrafił rzucić kąśliwymi komentarzami, a mimo wszystko nie jest tak odtrącany. Nie ulega zaprzeczeniu, że najstarszy z wilków jest traktowany inaczej i często jest najzwyczajniej w świecie pomijany.
Mam wrażenie, że nie otrzymam zadowalającej mnie odpowiedzi.
– Levi, z czego właściwie utrzymujecie ten dom? – Postanowił ponownie zmienić temat.
– Większość z nas pracuje. Tylko ja mam wolne, bo jak to mówią, mam czas na wybawienie się. Olivera aktualnie szuka czegoś nowego, a reszta pracuje w mieście. – Odpowiedział na jego pytanie. – Więc jak będziesz chciał z nami zamieszkać, nie będziesz się musiał martwić pracą, bo tak jak mi będą ci się należały jeszcze szczenięce lata. A tak to po prostu dzielimy się rachunkami i wydatkami.
Szczenięce lata, ładne określenie. Chociaż skoro nie umierali ze starości to ten, a szczególnie jego, wiek można naprawdę nazwać szczenięcym.
– Nathan i Joel mają nawet skończone studia, jakby ci się kiedyś zachciało wyższego wykształcenia. Mnie obalali na drugim roku i już sobie darowałem.
Nie był pewien czy miał takie aspiracje. Jednak jeśli nie uda mu się znaleźć pracy, która mu odpowiada to chyba będzie musiał porobić jeszcze jakieś kursy czy coś co pozwoli mu trochę poszerzyć możliwości zatrudnienia. Obecnie długiej kariery w gastronomi sobie nie wróżył.
Noc nadeszła szybko. Białoszary wilk spoglądał w stronę świateł wydobywających się z okien domu. Jakoś wyjątkowo nie miał ochoty spędzać samotnie nocy.
Wszedł do budynku, licząc na spokój wewnątrz. Ulżyło mu, gdy w środku panowała niemal cisza.
Alfa wraz z swoją wilczycą siedzieli na narożniku obejmując się, a ten karypel zajmował kanapę przed telewizorem. Pozostali musieli być w swoich pokojach. Oraz ktoś jeszcze w łazience, skąd dochodził dźwięk włączonego prysznica.
Był ciekaw jak dawno Levi odprowadził Liama do domu, jednak sądząc po zapachu młodszego, który nadal unosił się w pomieszczeniu, musiał to zrobić niedawno. Nie zastanawiając się nad tym dłużej położył się na swojej kanapie. Od razu przymknął oczy, pragnąc odpoczynku.
Otworzyłem nieco powieki, słysząc zamykające się drzwi. David musiał udać się do swojego pokoju. W salonie został tylko Nath oraz Joel. Para najwyraźniej postanowiła wspólnie obejrzeć film, przenosząc się na kanapę przed telewizorem i ponownie lądując w swoich objęciach.
Wybór pary padł na film z kategorii tych romantycznych, a zarazem najmniej lubianych przez Ethana. Jednak tym razem zamiast zwykłej pary, głównymi bohaterami było dwóch chłopaków. Czego ja się spodziewałem po tej dwójce... Tym razem jednak coś wewnątrz niego postanowiło spróbować obejrzeć to z nimi. Uważnie przyglądał się temu co dzieje się na ekranie telewizora.
Starając nie dać po sobie poznać, że już nie śpi, obserwował ich spod przymrużonych powiek. Jego wzrok przez jakiś czas obserwował rękę Nathana, która obejmowała starszego. Jego dłoń co jakiś czas masowała ramię blondyna.
Z zakochanej pary wzrok wilka powędrował w stronę telewizora. Mimowolnie zaczął oglądać film razem z nimi.
Ethan czasami obserwował to co włączała wataha na telewizorze, nie wszystko zawsze do końca rozumiejąc. Jednak dzięki temu miał jakieś blade pojęcie o zachowaniu ludzi i obecnym świecie. Nie wszystko dało się zauważyć w stosunkach między członkami watahy, a oglądane przez nich filmy często rzucały na wszystko całkiem inne światło.
Może i nieraz było to przekoloryzowane, ale dzięki temu miał okazję zobaczyć, co ludzi uznają za właściwe, a co nie. To wszystko było dla niego w pewien sposób obce. Poza tym dzięki temu też dostrzegał, jak zmienia się świat, ten ludzki, miejski.
Kątem oka cały czas obserwował dwójkę na kanapie. Nathan nie umiał utrzymać rąk przy sobie. Co chwila jego dłoń lądowała na udzie jego partnera, a usta drażniąco muskały szyję.
– Nathan. – Joel próbował go skarcić. – Nie tutaj. – Jego podniesiony głos był niewiele głośniejszy od szeptu.
– Racja, nie tutaj. – Mruknął, po chwili porywając go z kanapy.
Może i Nathan nie wyglądał na silnego, jednak jakby wilk nie wyglądał, zawsze będzie silniejszy od zwykłego człowieka. Ethan obserwował jak mężczyzna niosąc swoją partnerkę, bo na partnera to od dawna mu nie wygląda, zamknął się w pokoju. Wywrócił oczami.
Powoli przeniósł wzrok w stronę telewizora. Skoro zostawili łączony...
Wstał z jednak kanapy i szybko przeniósł się na drugą. Tym razem nie położył się, a usiadł, kontynuując swoje wpatrywanie się w film, który zadziwiająco go zainteresował. Już dawno niczego nie oglądał.
Po czasie czuł się totalnie zbity z tropu. I to nie dźwiękami, które wydobywały się z sypialni Nathana, bo je akurat potrafił zidentyfikować. Bardziej czuł się zagubiony z powodu akcji filmu. Przecież on nic takiego nie zrobił, a ten się na niego wściekł jakby co najmniej nie podzielił się upolowanym obiadem. Czego z drugiej strony nie powinien zrobić, skoro nie pomagał mu polować. Chwila, ale nie o tym ten film!
Zaraz pokazali o co dokładnie chodziło temu awanturnikowi, ale Ethan nadal rozumiał to tylko w połowie. Przecież oni wszyscy byli jego kolegami, a nawet ich obojga. Poza tym przecież nic z nimi takiego nie zrobił. Objął na chwilę w podziękowaniu i tym podobne. Przecież tak robią przyjaciele, prawda?
W końcu ten mały furiat wpadła w szał. Uciekaj gościu, póki jeszcze możesz! Wilk wyprostował się nieco zdziwiony, widząc jak wszystko szybko się zadziało. Jak z ataku szału i nienawiści znaleźli się nagle w namiętnym pocałunku?! Co tu jest grane?! A ktoś mi wyjaśni jakim cudem kierują się w stronę łóżka?
– Ethan? – Usłyszał zaspany głos.
Natychmiast odwrócił się nieco przestraszony. Co on tu robi?! Obserwował, jak brunet przeciera wierzchem dłoni oczy, które po chwili lądują na telewizorze.
– To nie tak jak myślisz! To Nathan i Joel...
– Ja chcę tylko siku. – Powiedział, człapiąc w stronę łazienki.
Chłopak zamknął się w pomieszczeniu, a wilk siedział z ciężko walącym sercem. Już dawno nikt go tak nie zaskoczył. Wytykał sobie jak mógł się tak zainteresować filmem, by nie uważać na to co dzieje się dookoła. Pokręcił łbem, rozczarowanym swoim zachowaniem. Spojrzał z powrotem na ekran.
Poza tym co on tutaj robi? Nie wiedział, że dzisiaj spędza noc tutaj. Sądził, że Levi już dawno odprowadził go do tego jego ludzkiego domu. Na dodatek nie miał kiedy wstać na siku, tylko akurat przy takich scenach?!
Srebrny wilk spojrzał na telewizor. Przeszedł go dziwny dreszcz, a przecież oni jeszcze nic takiego nie robili. W filmach chyba nigdy nie pokazywali tych mocniejszych erotycznych scen. To jest coś co ludzie uważają z jakiś względów za niestosowne, a przez to mu również się udziela.
Słyszał jak Liam wychodzi z łazienki, jednak zdziwił się, kiedy znalazł się na kanapie obok niego.
– Dopiero się godzili? – Spytał zaspanym tonem.
Spojrzał na niego zaskoczony. A ten skąd wie, że wcześniej się pokłócili? Więc ludzie również godzą się w ten sposób?
– Kiedyś to oglądałem. – Dodał po chwili. – Znaczy... – Zaczął zakłopotany, gdy dotarło do niego to co powiedział.
Ethan uśmiechnął się lekko rozbawiony. No to już wiemy jakie filmy oglądasz. Zastanawiał się czy są w tej samej drużynie co Nathan i Joel.
– Nie wracałeś do miasta na noc? – Zagadnął wilk, darując mu już rozmowę na temat tego filmu.
– Miałem, ale jednak zostałem. – Mówił nadal sennym głosem. – Rano wszyscy idziemy na spacer do lasu. Przejdziesz się z nami?
– Zastanowię się. – Odparł wymijająco.
Ich wzrok skupił się na akcji filmu, który zadziwiająco szybko dobiegł końca. Zakończenie nie za bardzo go satysfakcjonowało. Liczył na coś lepszego niż zwykły cukrowy happy end.
– Wiesz... Ten film ma drugą część.
Ethan spojrzał w jego stronę, lecz młodszy unikał jego wzroku. Nie będę siedział tu kolejnych dwóch godzin!
– Włączaj.
Mężczyzna i wilk byli wpatrzeni w ekran telewizora. Liam opierał się o oparcie kanapy, mając nieco senne spojrzenie. Był zmęczony, jednak w tej chwili film za bardzo go wciągnął by teraz poszedł spać. Jeszcze gdyby był sam, ale jako że miał towarzysza, to nie było mowy o przerwaniu tego.
Kątem oka spojrzał na Ethana. Jego oczy spoglądały wprost na ekran. Ciekawe jak on to wszystko odbierał? Przez niemal cały czas był wilkiem... Kiedy i jak został przemieniony, skoro powiedział, że człowiekiem był około roku? Przecież to niemożliwe. Przez rok licząc odkąd został przemieniony, tak?
Mężczyzna znieruchomiał zaskoczony, gdy wilk zmienił swoją pozycję z siedzącej na leżącą, z głową na moich kolanach. Leżał, dalej wpatrując się w telewizor. Przez pewien czas nie potrafił się poruszyć, w końcu delikatnie kładąc jedną z dłoni na potężnym łbie, drugą natomiast na karku, zatapiając palce w sierści. Ależ ona miękka.
– Eth?
– Mm? – Mruknął jedynie.
– Kto cię przemienił?
– Jesteś strasznie wścibski.
Milczał, oczekując odpowiedzi, która jednak nie nadchodziła. Zastanawiał się czy powinien dalej drążyć temat.
– Ethan? – Przypomniał się.
– Nikt mnie nie przemienił. – Powiedział w końcu półszeptem, po czym wzrok Liama skupił się na wilku. – Taki się urodziłem.
– Co?
– Mama urodziła mnie jako wilk, urodziłem się szczenięciem. Ja po prostu urodziłem się wilkiem.
– Czyli jeśli teraz zaliczę wpadkę z jakąś dziewczyną tu urodzi się pół wilk, pół człowiek?
– Nie. – Zaprzeczył niemal od razu. – Możesz już pomarzyć o dzieciach, bo przez to, że stałeś się wilkiem, stałeś się również bezpłodny.
– W takim razie jak...
– Normalnie. My możemy mieć dzieci i potomstwo. Kiedyś było nas więcej. Później zostaliście w większości wy, pół wilki, bezpłodne mieszańce.
To teraz fakt, że tylko przez tak krótki okres czasu był człowiekiem, staje się bardziej jasny. Jest taką naszą odwrotną wersją. Wilk mogący przemieniać się w człowieka.
– Przemiana w człowieka, boli cię tak samo jak mnie teraz w wilka?
– Liam, nie pamiętam. – Mruknął zmęczonym tonem. – Na początku na pewno.
Dlaczego wcześniej nikt mi nie powiedział? Inni w ogóle o tym wiedzą? Czyżby dlatego cała wataha traktowała go nieco inaczej? Nikt tego otwarcie nie powiedział, ale nie trudno było to zauważyć. A może żaden z nich o tym nie wie i po prostu nie lubią Ethana za jego opryskliwy charakter?
– Reszta o tym wie?
– Tylko Nathan. Większość mieszańców jakie dotychczas spotykałem dość nerwowo reagowała na ten fakt uważając nas za jakiś odmieńców, więc... Wie tylko Nath.
Zapadała cisza. Dwójka powróciła do oglądania filmu, lecz Liam nie potrafił się już na nim skupić. W głowie cały czas miał słowa starszego w międzyczasie delikatnie głaszcząc jego łeb.
– Nie jesteś odmieńcem. – Zaprotestowałem po dłuższej analizie. – Jesteś wyjątkowy. Jesteś najlepszym z wilków, ponieważ naprawdę jesteś wilkiem.
Rano sen Liama przerwał David, co osobiście go zaskoczyło.
– Czemu śpisz na kanapie? W sumie, co ja się dziwie. Do Leviego to nawet święty straciłby cierpliwość. – Mruknął, po czym odszedł.
Brunet podniósł się rozglądając dookoła. Po Ethanie ani śladu. Czy on właściwie w ogóle tu był? Może to wszystko mi się przyśniło? Nie, aż takich realistycznych snów to on nie miewał. O ile ponad przeciętnie wielkiego wilka można było zaliczyć do realizmu.
Poranek minął mu dość szybko. Po długiej kolejce do łazienki, w końcu mógł przysiąść przy śniadaniu przygotowanym przez Joela. Jeśli wszystko smakuje tak jak to co dotychczas nam podawał to Liam uważał go za mistrza kuchni!
Po posiłku tak jak planowali, wszyscy udali się na spacer. Liam starał się nie krępować swoją nagością tuż przed przemianą, jednak nie była to tak krótka chwila jak u innych. Zamiana w wilka nadal nie przychodziła mu z łatwością, lecz ból był nieco mniejszy.
Gdy w końcu stanął na czterech łapach dołączył do reszty. Przodem ruszył Joel, a Nathan szedł jako ostatni na wszystkich spoglądając czujnym okiem. Skoro Liam był już w wilczej postaci, to postanowił nieco bardziej przysłuchiwać się i uważać na otoczenie, za co tak często ganił go Ethan.
Taki wspólny spacer był naprawdę przyjemny. Po pewnym czasie Levi zrównał z nim krok.
– Kiedy teraz wpadniesz? – Zagadnął wesoło.
– Mam trochę pracy. Ale od tego też trzeba sobie zrobić trochę wolnego. Na pewno przyjdę w środę i wpadnę znowu na weekend. Dobrze mi z wami.
– To super!
Naprawdę zaczynało mu się podobać takie życie.
__________________________
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Może życie wilka nie jest kolorowe, o czym na pewno zdąży się jeszcze przekonać, jednak wszystkie minuty przesłania mu myśl, że jego serce już nie jest chore.
Wataha do której trafił, również nie należy do złych. Zaczyna się w niej coraz lepiej odnajdować.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top