Rozdział 14: #selca
Nareszcie! Wolne! Po zostawieniu wszystkiego w domu, Liam ruszył w stronę lasu. Niestety temperatura ostatnimi czasy zniechęcała do rozbierania się na świeżym powietrzu. Dzisiejszego dnia było szczególnie chłodno, przez co nawet zdecydował się ubrać cieplejszą kurtkę. Całą drogę do domu watahy przeszedłem na ludzkich nogach.
Gdy w końcu znalazł się na miejscu, ściągnął z siebie wierzchnie odzienie. Spojrzał po zebranych, szybko odnajdując osobnika, o którego od początku mu chodziło.
– Ethan, idziesz trochę pobiegać?
Wiedział, że nie przepuści okazji by znów być w wilczym ciele. Tak właściwie to zdziwił się widząc go jako człowieka. Sądził, że będzie musiał go do tego przekonywać, a z tego co mówili chłopaki, to dość często można było go takiego zobaczyć.
Mężczyzna od razu zerwał się z miejsca, ruszając w jego stronę.
– Liam, możemy iść z wami? – Odezwał się niepewnie Levi.
Nie miał pojęcia kogo jeszcze miał na myśli, jednak kto by to nie był, nie miał nic przeciwko. Spojrzał na Ethana, któremu pozostawił tę decyzję. Widocznie zastanawiał się nad tym, po czym w końcu skinął głową z cichym westchnięciem.
Halo, gdzie podział się mój powarkujący Eth? Chyba naprawdę za długo mnie tu nie było. Muszę częściej wpadać.
Przeniósł wzrok na Leviego i Olivera, którzy wstali z kanapy wybierając się z nimi na spacer. Zaczęli się rozbierać, chowając rzeczy w szafkach przy wyjściu.
Decyzja, by je tu postawić była świetna. Po przemienieniu się z wilka w człowieka każdy mógł założyć na siebie chociaż bieliznę, a nie świecić gołym tyłkiem. No i oczywiście odwrotnie.
Po chwili całą czwórką stali na zewnątrz. Liam przyjrzał się nam uważnie. Każdy z nich był inny. Oliver zdawał się umaszczeniem najbardziej przypominać przeciętnego wilka. Levi z tą swoją ciemnobrązową sierścią i czarnymi łapami i pyskiem, rzeczywiście wyglądał niecodziennie. Kojarzyły mu się jakieś owczarki o takim wyglądzie, ale nie pamiętał które. On mógł stapiać się z nocnym otoczeniem. A Ethan... Był idealnym połączeniem bieli i szarości. Niemal jednolicie srebrna sierść.
– To gdzie idziemy? – Spytał Levi, a młodszy już miał pomysł, nie całkiem odpowiadający na jego pytanie.
– Gonisz! – Krzyknął, szturchając Ethana i jak najszybciej się od niego oddalając.
Pozostała dwójka szybko podłapała ten pomysł, uciekając razem ze nim. Jedynie starszy został spowolniony przez początkowe zaskoczenie, w końcu jednak ruszając za nimi w pościg.
Liam nie uważał, gdzie biegnie. Wiedział, że z nimi nigdzie się nie zgubi. Nie oddalali się zbytnio od siebie, podczas tej zabawy. Każdy chociaż raz był berkiem. Liam już dawno się tak nie wybiegał. Tego mu trzeba było!
Czarny wilk zatrzymał się nagle, czując po chwili jak ktoś na niego wpada.
– Gonisz. – Usłyszałem głos Ethana, lecz ten nie uciekał, spoglądając na niego zdziwiony.
– Ej, czemu przestaliście?!
Młodszy nie mógł odpowiedzieć. Wpatrywał się w niebo, czując coraz większą radość.
– Śnieg!
Wszyscy spojrzeli w górę na białe płatki, które powoli spadały na tle iglastych drzew. Pierwszy śnieg! Po chwili usłyszał radosna szczekania pozostałych. No, może nie Ethana, bo ten jak zawsze starał się być najbardziej opanowany z nich wszystkich. Liam nie wierzył, że on również się nie cieszył.
– Chodźcie się napić. Może w tym czasie zdąży coś napadać. – Odezwał się najstarszy, nieco rozśmieszony zachowaniem młodzieży.
To akurat nie był głupi pomysł. Po takim bieganiu Liamowi, jak i pozostałym chciało się pić. Spokojnym krokiem ruszyli w stronę strumienia, w towarzystwie coraz mocniej spadającego śnieg. Uśmiech nie opuszczał pyska najmłodszego z nich.
Woda w strumieniu była przyjemnie chłodna. Liam wszedł do wody trochę głębiej, by móc nieco ochłodzić ciało.
– Ej, przecież wieje. Jeszcze się przeziębisz. – Ethan zwrócił mu uwagę.
Czarny wilk przyznał mu rację w myślach. Wyszedł z wody, otrzepując się tuż obok Ethana. Wilk warknął cicho, na co on tylko zaśmiał się pod nosem.
Przeniósł wzrok na otaczający ich las. Biała pokrywa szybko zakrywała świat dookoła.
– Szkoda, że nie możemy zrobić wojny na śnieżki. – Stwierdził Liam.
– Poczekaj aż spadnie więcej. Obiecuję ci, że nie wygrasz tej bitwy. – Obiecał mu Levi z przebiegłym uśmiechem.
Po chwili odpoczynku znowu zaczęli biegać. Liam uwielbiał to, ile miał siły i energii, dzięki temu kim się stał. Kiedyś po niedługim biegu potrafił dostawać zadyszki. Teraz czuł się normalnie. Mógł tyle co inni. Nie był gorszy.
Czas mijał, a Liam nawet nie potrafił ocenić, ile czasu spędzili na zabawie na świeżym powietrzu. Zrobiło się już ciemno, lecz to nic specjalnego, ponieważ słońce zachodziło już długo przed wieczorem.
Grupa dotarła do domu nieco zmęczona po, jak się szybko okazało, trzygodzinnym bieganiu. Ethan siedział w swoim pokoju, a Nathan i Joel oglądali na telewizorze jakąś dramę. Najmłodszy zastanawiał się czy Nath też je lubi, czy ogląda to tylko ze względu na Joela?
– Jedliście coś? – Doszedł go głos naszej wilczej mamy.
– Nie.
– Jest coś w lodówce? – Spytał brunet, rzeczywiście mając ochotę coś przekąsić.
– Liam, powinieneś zjeść coś normalnego. A mówiąc to mam na myśli iść na polowanie i zjeść coś świeżego.
Skrzywił się na te słowa. Nadal nie była to jego ulubiona część bycia wilkiem.
– Jadłeś w ogóle coś świeżego, upolowanego?
– Tak, ze mną. – Obronił go Ethan.
– Jeśli stresuje cię polowanie w grupie, to pójdź coś zjeść z Ethanem. Chociaż w grupie jest łatwiej. Naprawdę musisz co jakiś czas jest świeże mięso, to dla twojego dobra. Poza tym musisz się nauczyć polować.
Może i tak, ale na pewno nie dla jego ofiar. Tak jak obiecał Ethanowi, raz w tygodniu w tajemnicy przed innymi chodził z nim zapolować na coś niewielkiego, jednak nadal bardzo go to stresowało. Nie czuł się na siłach polować wraz z innymi.
Chcąc uniknąć tego tematu, udał się do łazienki. Nie czuł jakiejś wielkiej potrzeby, lecz było to doskonałą okazją do zniknięcia z przesłuchania.
Gdy z powrotem znalazłem się w salonie, Olivera już nie było.
– Wyszedł na miasto. – Poinformowano go.
Zdziwił się, że miał jeszcze na to siły. Spojrzał na Ethana i Leviego siedzących na narożniku. Co on robi gdzie indziej poza swoją kanapą? Trochę dziwnie się poczuł, zauważając jakie zmiany zachodzą w starszym podczas jego nieobecności. Co zastanie, gdy kolejny raz będzie musiał zrobić sobie przerwę od spędzania czasu z watahą?
Usiadł obok nich, pierwszy raz od dawna czując się nieco nieswojo.
– Joel, dużo wam tego jeszcze zostało? – Odezwał się zniecierpliwiony Levi. – Chcielibyśmy pograć.
– Jeszcze z piętnaście minut.
Nikt nie pytał Liama o zdanie, lecz oczywiście nie miał nic przeciwko. Czekając na zwolnienie się telewizora, całą trójką wpatrywaliśmy się w ekran, oglądając razem końcówkę jakiejś dramy.
Gdy w końcu odcinek się skończył, Levi wstał uradowany, a Joel wyglądał na zrozpaczonego zakończeniem.
– Dlaczego w takim momencie?! Dajcie mi obejrzeć tylko jeszcze jeden!
– Nie ma mowy!
– Chodź, dokończymy u nas. – Zaproponował Nathan.
– Bosz, kocham cię! – Rzucił się na niego.
Naprawdę urocze. Dwójka dramowiczów poszła dokańczać serial u siebie w pokoju, a oni zajęli kanapę przed telewizorem. Zdał się na przyjaciela w kwestii wyboru gry. Dość mocno zdziwił się, widząc ekran powitalny. W takie rzeczy to grało się za czasów podstawówki. Spojrzał na Leviego, czekając na wyjaśnienia.
– Jak na razie to jedyna gra, w którą Ethan umie zagrać.
Poczułem dziwne ukłucie. Levi wie o Ethanie coś, czego on nie wie. Ile jest jeszcze takich rzeczy? Postarał się wygonić to dołujące pytanie z głowy, skupiając się na grze. Przecież na pewno wie o wiele więcej, ponieważ dłużej są razem w sforze.
Każdy z nich wybrał postać i po chwili mogli już rozpocząć wyścig. Liam naprawdę dawno w to nie grał. Zdziwił się również tym jak starszy dobrze sobie radzi. Ciężko było mu się powstrzymać przed prześcignięciem go, jednak chciał zobaczyć ten wyraz zadowolenia na jego twarzy, gdy wygrywa. Inni mieli okazję już go zobaczyć, a on jeszcze nie.
Po ujrzeniu tego zwycięskiego uśmiechu, wiedział, że chyba już nigdy z nim nie wygra w żadną grę.
Walka toczyła się jedynie pomiędzy Liamem a Tae. Trochę nie podobało mu się to, jak chłopak zaczął swobodnie czuć się przy Ethanie. Powinien się cieszyć, że starszy już nie odstrasza wszystkich od siebie, jednak... nie potrafił.
– Grajcie sami, ja już nie mam ochoty.
Chociaż ostatnie na co miałem ochotę to by ta dwójka grała teraz sama. Jak na złość rozpoczęli kolejną rundę bez niego. Miał ochotę wstać i wyjść, czując się niepotrzebny.
Tylko gdzie on miał niby wyjść? Alfie i jego wilczycy ani w głowie im przeszkadzać. W głowie od razu skarcił się za nazwanie tak Joela. Do pokoju Ethana przecież nie pójdzie i nie będzie tam na niego czekał. Do pokoju, który dzielił z Levim też nie chciał pójść, bo obawiał się późniejszej fali pytań.
Bez słowa wstał i wszedł do drugiego, od strony wejścia, pokoju.
– Mogę tu z tobą posiedzieć? – Spytał, gdy już zamknął za sobą drzwi.
Szybko rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym tak naprawdę był po raz pierwszy. David siedział przy biurku, które znajdowało się nieopodal drzwi. Liam miał nadzieję, że mu nie przeszkodził. Może jednak nie powinien tu wchodzić?
Omiótł szybko spojrzeniem pozostałą część pokoju. Było tu w pewien sposób symetrycznie. W obu rogach znajdowało się łóżko, przy którym stał niewielki nocny stoliczek, a później biurko i szafa.
– Jasne. – Odparł, spoglądając w stronę młodszego. – Jak było na dworze?
– Super! W końcu zaczął padać śnieg.
– W sumie dopiero. W zeszłym roku przyszedł o wiele wcześniej. Jednak w tym roku prawdziwej zimy nie będzie.
– Co? Dlaczego tak sądzisz?
Liam lubił zimę. Był niezwykle ciekaw jak to będzie przemierzać wysokie zaspy w wilczym ciele. Żałował tylko, że będzie wielką czarną kupą futra na białym tle.
– Po prostu tak czuję. – Wzruszył ramionami.– Spytaj się Ethana, bo on raczej też się w takich sprawach nie myli.
Oho, to była bardzo ciekawa informacja. A skoro już o starszym mowa.
– Trochę się tu działo, gdy mnie nie było. Mam rację? – Spytał, spoglądając na łóżka. – Mogę?
– Tak. – Odparł wskazując łóżko po lewej.
Usiadł na brzegu, nadal czując się nieco zdenerwowany, a zarazem zdezorientowany. Nie wiedział dlaczego wszystko dzisiaj go tak drażniło.
– Czy ja wiem. – David, przekręcił się w jego stronę. – Raczej było przeciętnie. Ej, co jest? Wydajesz się być jakiś spięty?
– Wydaje ci się. Chyba, że to przez ten nadmiar pracy.
– Można powiedzieć, że pracujesz przy otwartym bufecie, z którego nie możesz nic wziąć. – Zaśmiał się. – To może być męczące. Nie myślałeś może o studiach? Nie wydajesz się być głupi.
Potraktował te słowa jako komplement.
– W szkole szło mi nie najgorzej, ale jakoś siebie na nich nie widzę.
W przeciwieństwie do jego rodziców, którzy najchętniej wysłaliby syna po wyższe wykształcenie.
– Korzystaj, póki możesz. Za kilkanaście lat będzie więcej kombinowania, jakbyś nagle zechciał na nie pójść. Lepiej pójść, bo czasu i tak nie zmarnujesz, mając go tak dużo.
Liam musiał przyznać, że David z pewnej strony miał co do tego rację.
– Jak właściwie ukrywacie wasz faktyczny wiek? – Postanowił zapytać. – Wiesz o co mi chodzi?
– Dokumenty i te sprawy? Ma się znajomości. – Puścił mu oczko. – Dlatego zastanów się jeszcze nad tym.
Pamiętając ciągłe naciski ze strony rodziców na to by po zdanych egzaminach wybrał się na jakąś uczelnię, jakoś nie miał ochoty na rozmowy o jego dalszej edukacji. Skinął jedynie głową w odpowiedzi, uśmiechając się słabo.
– A teraz, powiedz. – Zaczął, wstając z krzesła i zajmując miejsce obok mnie. – Co cię tak męczy?
– Sam nie wiem.– Jęknął. – Mam wrażenie, że dużo mnie ominęło i teraz, sam nie wiem, czuję się po części wykluczony.
– To był niecały miesiąc. Przez wszystkie lata, które cię czekają, wiesz ile jeszcze rzeczy cię ominie? Ale pomyśl, że ty będziesz miał szansę jeszcze tego doświadczyć, trafić na drugą okazję. Wszystko się powtarza, nawet jeśli nam się wydaje, że sytuacja jest wyjątkowa.
Z pewnej strony dość pesymistyczne podejście. Patrząc w ten sposób żadna chwila nie jest wyjątkowa, a jedynie powtarzalna.
– Może źle to określiłem. – Zaczął się poprawiać. – Po prostu nie przejmuj się tak tym. Zdążysz jeszcze pouczestniczyć w życiu watahy. – Poklepał go pocieszająco po kolanie. – Może jutro pójdziemy na miasto się odprężyć? – Zaproponował. – Levi już mi marudził, że nie chce iść sam, a ja nie mam zamiaru iść tylko z nim.
– Zastanowię się, dzięki.
Chociaż to była całkiem dobra propozycja. Ostatnią imprezę jaką zaliczył była organizowana przez jego byłych współlokatorów. Wcześniej była jeszcze jego nieudana dwudziestka. Chyba należała mu się chwila zabawy. Poza tym jest całkiem ciekaw jakim typem osoby w klubie okaże się być David.
– Eh, i tak widzę, że męczy cię coś jeszcze. – Westchnął. – Nie przejmuj się. Będzie dobrze. – Starał się go pocieszyć, obejmując ramieniem.
Młodszy wolałby, by w tej chwili nie był taki spostrzegawczy. Dlaczego on widział, że coś go gryzie, a pozostali nie? Chociaż może lepiej, że nie widzieli, skoro sam nie wiedział co się ze nim dzieje.
Liam podniósł wzrok na drzwi, gdy usłyszał, jak się otwierają. Poczuł jak ręka starszego powoli zjeżdża z jego ramienia, jednak całkowicie nie wypuszczając go z objęć.
– Puka się. – Warknął mężczyzna w stronę Ethana.
– Przyjdziesz do nas? – Szatyn spytał młodszego, całkowicie ignorując osobę obok niego.
– Zaraz przyjdę. – Starał się uśmiechnąć.
On tylko skinął głową wychodząc z pokoju.
– Jak ty z nim wytrzymujesz? Mnie irytuje w nim niemal wszystko. – Zwierzył się David, nadal patrząc nieprzyjemnym wzrokiem w stronę drzwi, gdzie wcześniej stał Ethan.
– Jakoś daje radę. – Stwierdził nieco weselej.
– Jakbyś miał dość dwójki wiecznych wulkanów energii i tej warczącej calineczki, to śmiało przychodź.
Z Ethanem masz więcej wspólnego niż ci się wydaje, stwierdził w duchu. Oboje są na swój sposób gburowatymi samotnikami. Tylko David jest bardziej ludzkim samotnikiem, a Ethan – wilczym. Jednak wolał mu tego nie mówić, bo zapewne odebrałby to jako obrazę. Podobnie jak wzajemne wyzywanie się od kurdupli i calineczek nie ma sensu, gdy obaj są identycznego wzrostu.
– Też nie jesteś taki oschły i nieczuły jakiego chcesz zgrywać.
– O co wam wszystkim... – Stęknął, przecierając twarz dłonią. – Poczekaj Liam, aż coś przeskrobiesz. Nie miej mi wtedy tego za złe, że oberwiesz. Ciekawe czy nadal będziesz trzymał tą samą stronę co Levi.
– Już nie wymyślaj, że tylko Levi ma cię za dobrego, a cała reszta za zimnego drania. Już prędzej uwierzyłbym, że myślą tak o Ethanie. Dlaczego robisz z siebie takiego samotnika?
– Jeszcze mało znasz świata. Z czasem zrozumiesz, że lepiej trzymać innych na dystans.
Taką taktykę obraliście? Tylko co właściwie chcieliście osiągnąć? Nie wiedział przed czym się tak bronią. Uśmiechnął się rozbawiony, uważając to wszystko za nieco dziecinne zachowanie.
– To jutro wieczorem widzimy się na mieście. – Brunet pożegnał się z nim.
Wyszedł z pokoju starszego, zostawiając go samego. Szybko rozejrzał się po salonie, który okazał się być niemal pusty. Jedynie Ethan siedział na swojej kanapie. I jakby wszystko wróciło do normy.
– Gdzie Levi?
– Oliver zadzwonił, że wraca. Spytał się Leviego czy nie wybierze się z nim na polowanie.
Czyli oboje poszli jeść. Fuj. Ale z drugiej strony, przynajmniej mamy spokój.
– To co teraz? – Spytał ostrożnie.
– Chodźmy do ciebie. Pokażesz mi co umiesz już zrobić na telefonie.
Mężczyzna wstał, kierując się do siebie, a młodszy udał się za nim. Zapalił światło w pomieszczeniu i zamknął drzwi. Ethan od razu wszedł na łóżku, obok którego leżał podłączony do ładowania telefon. Szatyn odłączył przewód, biorąc w ręce telefon i spoglądając na młodszego wyczekującym wzrokiem.
Liam również zajął miejsce na łóżku, tuż obok niego, by móc przyglądać się jego działaniom. Starszy zaczął pokazywać mu i tłumaczyć, czego się nauczył, a czego w tym wszystkim jeszcze nie rozumiał.
Musiał stwierdzić, że dość płynnie obchodził się z telefonem, jak na kogoś kto po raz pierwszy trzymał to urządzenie w dłoniach miesiąc temu. Chcąc poszerzyć jego wiedzę, zaczął mu pokazywać i tłumaczyć kolejne rzeczy.
– Tutaj masz aparat, możesz robić zdjęcia temu co widzisz przed sobą, a także sobie. Zobacz.
Pokazał mu jak włączyć aplikację oraz jak przełączyć na przednią kamerę. Widział jego zdziwiony i zafascynowany wzrok. Oho, chyba mu się podoba.
– Jak naciśniesz tutaj, to zrobisz zdjęcie.
Już po chwili mieli swoje pierwsze selfie. Liam przejął telefon na chwilę, by zrobić nieco lepsze ujęcie. Z każdą chwilą mieli coraz więcej zdjęć. To zajęcie wyraźnie spodobało się starszemu. Później przełączył na tylną kamerę i zaczął robić zdjęcia pomieszczeniu.
– Żeby je obejrzeć, musisz przejść do Galerii. O tutaj.
Zaczęli oglądać wszystkie zrobione nich zdjęcia.
– Jakby któreś wyszło rozmazane lub zrobisz jakieś przez przypadek, możesz je usunąć, naciskając tutaj i tutaj. – Pokazywał mu wszystko w trakcie tłumaczeń. – Jak już usuniesz, to nie będziesz mógł tego cofnąć. Ale nikt tego nie zobaczy. Później ci pokaże, jak wysyłać te zdjęcia do kogoś w wiadomości.
– Zdjęcia też można sobie wysyłać? I dochodzą tak szybko jak wiadomości? – Spojrzał zdziwiony na młodszego. – Niesamowite. – Dodał cicho pod nosem.
Jego zdziwienie było urocze. Liam żałował, że to nie on pierwszy tłumaczył mu od początku obsługę telefonu. Sama przyjemność mu to wszystko pokazywać. Cieszył się jak dziecko.
– Co jeszcze można robić telefonem? – Spytał ciekawsko.
– Można z niego puszczać muzykę, grać w gry, oglądać filmy, czytać książki, przeglądać Internet. – Wyliczał.
Widział jak jego oczy się powiększają.
– Chwila, co to Internet?
Oho, chyba za wcześnie rzuciłem to hasło, stwierdził młodszy.
– Trochę później ci to wyjaśnię. Wiesz co to encyklopedia? – Został obrzucony obrażonym wzrokiem. – No to jest to właśnie taka encyklopedia tylko o wiele lepsza. Możesz tam pytać o różne rzeczy i czytać artykuły na ten temat, właśnie tam można obejrzeć filmy. Taki jakby mały, własny świat.
Który posiadał również swoją niezwykle ciemną stronę, gdzie wolał by nie trafił przez przypadek. Lepiej przejdziemy do nauki przeglądania przestrzeni Internetu, gdy nie będzie miał już problemów z całkowitą obsługą telefonu. To nie jest miejsce dla takich dzieci jak on.
– Ethan... Jak myślisz, dużo w tym roku spadnie śniegu? – Spytał niby od niechcenia.
– Nie, raczej nie. – Powiedział jakby to była oczywistość.
Chyba nie było sensu dopytywać. Jednak był niezwykle ciekaw czy prognozy Ethana i Davida się sprawdzą. Z pewnej strony wolałby, żeby nie. Naprawdę lubił zimę pełną białego puchu.
– Liam, może jutro wybierzemy się na polowanie? – Zaproponował luźno.
– Nie mam ochoty. – Odpowiedział, unikając jego wzroku.
– Jak można nie mieć ochoty by zjeść coś porządnego? Nie mów mi, że nie smakuje ci świeże mięso. Nie uwierzę, jak powiesz, że jest lepsze od tego co teraz jesz.
– Zastanowię się, dobra?! – Powiedział nieco bardziej nerwowo niż planował.
Może i to czym się odżywiał nie smakowało tak dobrze jak kiedyś, ale... Nadal miał problem z zabijaniem niewinnego zwierzęcia, tylko dlatego, że dobrze smakuje.
Zapadła cisza. Ethan poprawił się na łóżku, układając się na nim wygodnie. Korzystając z chwili Liam pozwolił sobie na przesłanie ich wspólnych zdjęć na jego telefon. Kątem oka co jakiś czas spoglądał w stronę chyba chcącego zasnąć Ethana. W głowie młodszego rodził się pewien pomysł, który coraz bardziej chciał zrealizować.
Szatyn leżał z rękami założonymi za głowę. Ciesząc się chwilą spokoju. Liam od dłuższego czasu zajmował się telefonem, a on miałem okazję nadrobić popołudniową drzemkę, której dzisiaj mu brakowało.
Chociaż nie do końca mu się to udało, ponieważ z urządzenia co jakiś czas wydostawały się jakieś dźwięki, nie pozwalając mu po prostu usnąć.
Zdziwił się, gdy w końcu zastąpiła dłuższa chwila ciszy. Coś się stało? Może młodszy również postanowił się chwilę zdrzemnąć? Spiął się nieco, czując nagle cudze ręce oplatające jego ciało. Niepewnie wydostał jedną z rąk i położył ją na ramieniu chłopaka.
– Jesteś zimny. Nie jest ci chłodno? Przykryj się czymś.
Wiedział, że przez to wchodzenie do strumienia Liam jeszcze się rozchoruje. Delikatnie odciągnął mężczyznę od siebie. Wstał z kołdry, by znaleźć się pod nią, mając nadzieję, że w ten sposób zachęci go do zrobienia tego samego. On unikając spojrzenia starszego, wślizgnął się pod ciepły materiał i ponownie przytulił do Ethana, chowając przede nim twarz.
– Liam?
– Mm? – Mruknął niewyraźnie.
– Co ludzie uznają za stosowne, właściwie wobec siebie, a co już nie? – Spytał, wykorzystując to, że w końcu może z nim porozmawiać. On wcześniej miał porę na pytania. Teraz nadeszła jego kolej.
– Um... To zależy od tego kim jesteś, kim jest ta druga osoba i co robicie.
Zmarszczyłem brwi. Tyle to i ja mogłem się mniej więcej domyślić.
– Dokładniej. – Poprosił.
– To zależy jakie są wasze relacje. – Poczuł jak dłonie młodszego mocniej zaciskają się na materiale jego koszulki. – Inaczej będziesz się zachowywał w stosunku do znajomego, przyjaciela czy partnera. Zależy jeszcze jakiej ta druga osoba jest płci.
Milczał, cierpliwie oczekując dalszych wyjaśnień.
– Oj, Ethan, naprawdę nie wiesz takich rzeczy?! – Odparł nieco nerwowo. – Na pewno nie różni się to od tego jak zachowują się wilki w sforze. – Mówił, chyba starając się uniknąć rozmowy na ten temat.
– Chociaż wilki porozumiewają się ze sobą, głównie za pomocą mowy ciała to i tak jest to uboższe. Myślałem, że u ludzi jest to prostsze i z pewnej strony takie jest. Jednak ciężko mi stwierdzić jakie gesty są odpowiednie dla kogo.
– To bardzo indywidualna kwestia. Zależy jakie masz stosunki z drugą osobą i na ile sobie wzajemnie pozwalacie.
– Czasami myślę, że coś już rozumiem i potem jak oglądam z chłopakami jakiś film, to nagle wszystko mi się miesza. Gdy myślałem, że takie zachowanie jest w porządku, to nagle ta druga osoba się wścieka. – Starał się mu wyjaśni, co mam na myśli. – To skomplikowane. Dlatego, chciałbym, żebyś mi to wyjaśnił.
– Bo takie to jest. – Stwierdził. – Bardzo łatwo jest coś odebrać niewłaściwie. Stąd częste nieporozumienia. Poza tym filmy nie są zbyt dobrym wzorem. – Dodał.
No to niczego się nie dowiedział, a przynajmniej dowiedział się, że wie mniej niż myślał. I skąd on mam teraz wiedzieć jak się zachowywać? Nathan i Liam tak chcieli by przemieniał się w człowieka i nie był dla wszystkich taki nie miły, nie odtrącał ich od siebie, ale żaden łaskawie mu nie wyjaśnił, jak powinienem się właściwie zachowywać. Trzymanie wszystkich na dystans było o wiele łatwiejsze.
– A my?
– Hm? – Mruknął z jakby lekką paniką.
– Co jest między nami?
I co jest jeszcze stosowne, a co już nie? Jak powinienem się zachowywać?
– To zależy co o tym wszystkim sądzisz. – Mówił Liam ani razu do tej pory nie spoglądając na starszego. – Od tego zależy na ile powinieneś mi pozwolić i jak sam powinieneś się zachowywać.
– A ty co o nas sądzisz?
– Ethan, proszę, nie rozmawiajmy o tym.
Ale przecież wtedy uniknęlibyśmy nieporozumień, czy nie tak? Tylko on sam nie wiedział jakby miał odpowiedzieć na to pytanie.
Traktuje Liama nieco lepiej niż pozostałych. Jakimś cudem jego cierpliwość do niego jest nieco większa niż do pozostałych. Sam jednak nie wiedział, co to wszystko ma znaczyć.
W końcu dość długi czas Nathan był jedynym, który znosił jego zachowanie, a teraz znalazła się kolejna osoba. Zastanawiał się czy ten fakt, nie zaburza za bardzo jego punktu widzenia. Chociaż Liama traktuję jeszcze inaczej niż Nata.
Może gdyby młodszy powiedział mu, co on sądzi, łatwiej byłoby mu jakoś samemu się w tym wszystkim odnaleźć. Chociaż, jeżeli ich znajomość według każdego wygląda inaczej, czy to tylko nie pogorszyłoby tego co jest teraz? Nie chciał tego. Podobało mu się jak jest.
– Eth... – Usłyszał nieśmiały głos chłopaka. – Pokaż mi swoją dłoń.
Starszy nie miał pojęcia, co ma na myśli. Wyciągnąłem w jego stronę swoją dłoń, do której on po chwili przyłożył swoją.
– Taka malutka.
Starszy warknąłem, natychmiast ją zabierając. Dlaczego się nie domyślił...
– Nie! Czekaj. Daj ją jeszcze.
Spojrzał na czarną czuprynę podejrzliwym wzrokiem. Nie widział jego twarzy, ciężko było mu zgadnąć jaki ma zamiar, o czym myśli. Ponownie skierował swoją dłoń w jego stronę. Wcale nie jest mała... Po prostu jestem niższy i dlatego ona też jest mniejsza. Poza tym ja wcale nie jestem niski, tylko oni wszyscy są wysocy. Kiedyś była inna średnia wzrostu, a teraz oni wszyscy są nawożeni tą chemią.
Zdziwił się, gdy nagle dłoń Liama połączyła się z jego, splatając ze sobą palce. Chłopak schował ich dłonie pod kołdrą, która sięgała mu niemal pod brodę. Ethan nie zabierał dłoni. To było nawet miłe.
Oj, Liam. Przez ciebie nie mam pojęcia, co mam o tym wszystkim myśleć.
Liam natomiast miał wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi. Co on wyprawia?! Jednak starszy nie zabrał ręki. Pozwolił im leżeć splecione razem pod kołdrą.
Oj, Ethan. Wypytywał go o tak trudne rzeczy, a on sam naprawdę nie wiedział, jak ma mu odpowiadać. Nie wiedział co ma myśleć o tym, co jego umysł mu podpowiadał, gdy był z Ethanem. Obawiał się, że to tylko chwilowa fascynacja lub że to co jest między nimi, jest spowodowane wyłącznie tym, że to on go przemieniłeś.
Poza tym zachowanie starszego jest dla niego takie mylące. Nie odpychał go od siebie, jednocześnie starając się ukryć to jak jest zdezorientowany byciem człowiekiem. Obawiał się, że szatyn sam nie wiedział co czuje.
Eh, dlaczego on teraz o tym myśli? Może dlatego, że...
– Lubię z tobą spędzać czas. – Wyszeptał.
– Też to lubię. – Odparł dość swobodnie.
– Lubię cię Ethan. – Odezwał się bez zastanowienia.
Odpowiedziała mu cisza. Dlaczego to takie krępujące?! Starał się zapomnieć, że w ogóle coś powiedział. Rozdzielił ich dłonie, po prostu go obejmując. Nic nie mówił, ale również go nie odpychał. Zastanawiał się, dlaczego Ethan musiał się zachowywać tak sprzecznie.
Lima leżał bez słowa wsłuchując się w przyjemne równe bicie jego serca, które wydawało się być takie mocne i nie do złamania. Zdawało mu się, że jest przeciwieństwem tego należącego do niego. Ten dźwięk był naprawdę uspokajający.
– Jak chcesz to możesz przenieść swoje rzeczy z pokoju Leviego tutaj. Ja i tak prawie tu nie mieszkam.
Otworzył szerzej oczy, pozostając w bezruchu. Nie chciał pokazać mu, jak bardzo go to zaskoczyło. Proponuje by zamieszkali razem? To głupie, bo w sumie w pewnym sensie i tak mieszkają razem wraz z pozostałą piątką, przynajmniej czasami.
– Nie chciałbyś się kiedyś wybrać ze mną do miasta? – Odezwał się nagle.
– Co?!
Poczuł jak jego niewielka dłoń znika z mojego ramienia. Odważył się spojrzeć w górę. Jego oczy nagle zrobiły się jak dwa spodki.
– Boisz się? – Liam powstrzymał uśmiech.
– Nie bądź śmieszny, ja niczego się nie boję.
Naprawdę miał ochotę się uśmiechnąć. Jakie to urocze! Jaki nieustraszony samiec alfa.
– Pokazałeś mi kawałek swojego świata, a ja chcę zrobić to samo. Przecież nic ci się nie stanie.
Nie wydawał się być za bardzo przekonany. Jednak Liam nie zamierzał się poddawać.
– Przeniosę się tutaj, jeśli ty w przyszłym tygodniu opuścisz ze mną las.
Mężczyzna warknął pod nosem, gromiąc go wzrokiem. Aż tak to go zdenerwowało? Tak bardzo nie chce tam iść, czy tak bardzo chcesz by Liam się tu przeniósł? Wiedział, że nie uzyska odpowiedzi na to pytanie. Pozostało tylko liczyć, że jeśli rzeczywiście przeniesie tu swoje rzeczy, to on wypełni swoją część zadania.
– Zmieńmy temat. – Poprosił, uciekając wzrokiem gdzieś na bok. – Tak właściwie to ile masz w ogóle lat?
Nie wierzył, że o to pytał.
– Pytałeś! Dwadzieścia!
– I już zawsze będziesz takim szczeniakiem. Trochę smutne. – Powiedział, wyraźnie chcąc się z nim podrażnić.
– Odezwał się! Tak właściwie to ile masz lat? Ale tak w sensie tych ludzkich?
Bo w tych wilczych to nieco się orientowałem. Czułem tylko jak Ethan wzrusza ramionami.
– Skąd mam wiedzieć? Pamiętaj, że ja się urodziłem wilkiem a nie człowiekiem. Ale tak patrząc, to jakoś przestałem się zmieniać... Nie wiem, załóżmy, że mam dwadzieścia kilka lat na te wasze lata, mniej niż trzydzieści.
– A pozostali? – Liam dopytywał ciekaw.
– Pytasz się mnie jakbym to ja miał to wiedzieć najlepiej. – Zwrócił mu uwagę. – Joel chyba jest najstarszy z nas wszystkich, gdy Nathan go przemienił. Jakoś trzydzieści kilka.
– Nathan go przemienił?! – Odezwał się zupełnie zaskoczony.
– Tak. Jeśli chcesz wiedzieć jak do tego doszło to już ich wypytuj. – Oznajmił – Pozostali to jakoś podobnie do mnie.
Czyli w zależności na co patrzą to Ethan albo Joel będzie najstarszy. A on zawsze najmłodszy.
– Czyli jakby ktoś został ugryziony i przemieniony w wilka jako staruszek, to taki by już został?
– Tak. Tyle, że byłby zdrowszy i silniejszy. Ale nadal wyglądałby jak staruch. Nie stałby się nagle młody i piękny, jak ja.
– I przede wszystkim tak skromny. – Dodał.
Kurczę, już zawsze będę dwudziestoletnim gówniarzem.
– I zawsze tak będę już wyglądał?
– W tym sensie, że jakbyś miał jeszcze urosnąć, to już nie urośniesz i nie osiwiejesz. Ale takie zmiany typu... No, że jak zaczniesz więcej biegać, ruszać się, to takie zmiany będzie widać, czy jak na przykład staniesz się leniwy i będziesz dużo jadł to przytyjesz i staniesz się włochatą kulką.
Czyli może albo zostać jak jest, ewentualnie zmienić się w jeszcze większe ciacho lub otyłego grubasa, ale nic poza tym. W sumie nie najgorzej.
Liam z powrotem ułożył się wygodnie na klatce piersiowej starszego.
– Idziemy już spać? – Zaproponował Ethan.
– Która godzina? – Sięgnął po telefonu, zerkając na wyświetlacz. – Jak jesteś zmęczony, to możemy.
Odłożył telefon, nadal starając się pozostać jak najbliżej Ethana. Liam o mało nie dostał zawału, gdy usłyszał uderzenie, a pokój spowiły ciemności.
– Głupi! Nie strasz mnie tak! – Chłopak podniósł się, klepiąc go w ramię.
Nie miał pojęcia czym rzucił w ten włącznik, alemusiał przyznać, że miał cela. Ethan tylko się zaśmiał, przyciągając młodszegoz powrotem do siebie.
________________________
Liam ponownie zaczyna żyć z watahą po małej przerwie i nie za bardzo podoba mu się to co zastał, jednocześnie ciesząc się, że Ethan zaczął częściej być człowiekiem. Jednak nie zamierza na tym poprzestawać. Czy uda mu się namówić go na wyjście na miasto?
A Ethan, czy w końcu odkryje co czuje w kwestii Liama, czy nadal będzie emocjonalnym inwalidą?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top