Rozdział 12: Trudne słowa
Ethan obawiał się, że na stare lata chyba robił się za miękki. Nie wiedział jakim cudem zgodził się na to by przez kolejny cały dzień, do powrotu Liama, pozostał w tym ciele. Miał, jak to on powiedział „oswoić się z tym ciałem i je polubić". Może zrobił to przez to, że obiecał mu wspólny wypad do lasu, już w wilczym ciele, w które natomiast on rzadko się przemieniał.
Tylko, że on nie wiedział czym miał się zająć będąc w tym ciele. Liam w pracy, reszta w mieście i w pracy.
– I jak tam bycie człowiekiem? – Spytał Nathan, dosiadając się do niego.
Został jeszcze on.
– Do dupy. – Stwierdził zgodnie z prawdą.
– Nie przesadzaj.
– Cały czas źle się czuje, bo nie wiem jak powinienem się zachowywać. To frustrujące, ciągle się zastanawiać czy daną rzecz wolno mi zrobić i czy czasem nie zostanie to źle odebrane.
– Myślałem, że nie obchodzi cię opinia innych.
– Bo nie obchodzi.
Nawet nie mógł porządnie na niego warknąć! Ludzkie struny głosowe są beznadziejne.
– Ethan, zdajesz sobie sprawę, że twoja długa nieobecność w ludzkim ciele to tylko jeden z mniej istotnych problemów, dla których się teraz tak czujesz?
Spojrzał na niego podejrzliwym wzrokiem. O co mu chodzi?
– Znamy się szmat czasu. Przez większość życia po prostu izolowałeś się od wszystkich. Zachowywałeś się wobec innych chłodno, arogancko i chamsko. Zbyt długo nie żyłeś w jakiejkolwiek sforze, by teraz czuć się z tym wszystkim swobodnie.
Mężczyzna prychnął pod nosem, odwracając wzrok.
– Posiedź częściej z nami wszystkimi, postaraj się być milszy dla chłopaków. To nie boli, a może pomoże ci trochę z tym wszystkim. Dobrze dogadujesz się z Liamem. Z innymi na pewno też mógłbyś mieć lepsze relacje niż teraz, gdybyś się chociaż odrobinę postarał.
Szatyn zamierzał się nad tym zastanowić. Może i może się trochę postarać, ale co jeśli oni nie będą chcieli go polubić?
– Ethan, to naprawdę dobra wataha. A przecież wiesz, że trafiało nam się naprawdę różnie. Postaraj się trochę. – Poklepał go po ramieniu, wstając. – Przecież oboje wiemy, że wcale taki nie jesteś, jak oni wszyscy myślą.
Po chwili przyjaciel znikł za drzwiami swojego pokoju. Szatyn został sam.
Nathan właśnie go opuścił, a cała pozostała piątka świetnie bawiła się na mieście. Super, wrócił do punktu wyjścia. Co ja mam teraz robić? Westchnął ciężko, podnosząc swoje ciało z kanapy.
Skierował się w stronę łazienki. Trzeba było opróżnić pęcherz. Kiedy już załatwił swoją potrzebę, chwycił za klamkę. Chwila, po takich rzeczach chyba się myje ręce. Cofnął się do umywalki, zanurzając je przez chwilę pod bieżącą wodą i trąc o siebie. Jakoś tak to chyba idzie. Z powrotem skierował się w stronę drzwi, lecz ponownie się zawahał. Spojrzałem na ubikacje. Deska powinna być opuszczona czy tak jak jest?
Kurwa, wczoraj zastanawiał się dokładnie nad tym samym! I w końcu jak zrobiłem? Eh, nawet tak prostych rzeczy nie wie. Ostatecznie podszedłem do ubikacji i zamknął klapę. Tak przynajmniej lepiej wygląda.
Wyszedł z łazienki, podchodząc do jednych z drzwi, otwierając je i zaglądając do środka.
– Mogę z tobą posiedzieć?
– Jasne, właź.
Wszedł do pomieszczenia, w którym dawno nie miał okazji przesiadywać. Podszedł do łóżka, na środku którego siedział Nat i również zajął na nim miejsce. Ethan oparł się plecami o te jego. Zapadła cisza, która w żaden sposób nie była niezręczna.
– Co czytasz? – Spytał, zauważając, że gdy tu wszedł w dłoni trzymał książkę. – Czytaj na głos. – Powiedział, nim on zdążył powiedzieć chociażby słowo.
Przymknął oczy wsłuchując się w jego głos. Poczuł się trochę jak za starych czasów. Co prawda on przez większość takich sytuacji był wilkiem, lecz niczego to w tej chwili nie zmieniało.
– Co to ambiwalentny? – Dopytał, słysząc nowe słowo.
– Jak masz pozytywny, jak i negatywny stosunek do czegoś, albo kogoś. Tak jakby coś ci się zarazem podoba, ale również nie.
Na przykład Liama?
Wsłuchiwałem się dalej w czytany przez Nathana tekst.
– A konwenans. To wydaje się być znajome.
– Pamiętasz jak kiedyś okazało się, że ten szlachcic Markus był z tą zielarką Amisą? To oni na przykład złamali konwenans, czyli taką normę społeczną. Konwenans to jakby norma społeczna, ale nie tylko w tym wymienionym przypadku tylko ogólnie.
Ta cała afera rzeczywiście jakoś zapadła mu w pamięci. Może dlatego, że później ta zielarka skończyła jako jego obiad, myśląc, że jakieś tam wilcze ziele czy jak ona to nazwała, ocali ją przed nim. Mogła zbierać zioła gdzie indziej...
– Promiskuityzm? – Spróbował w ogóle to wymówić i sam nie wiedział czy do końca mu wyszło.
– Jak bzykasz się z kimś dla samego bzykania, nie łączą was żadne uczucia. Czyli coś niemal na porządku dziennym w dzisiejszych czasach.
– Ale przecież ludzie mogą mieć młode. – W przeciwieństwie do was. – Nie boją się, że będą mieli razem potomstwo? Weź wychowuj szczenię z babą, która raz w życiu widziałeś i przeleciałeś ją tylko, bo była ładna.
– Ludzie zabezpieczają się przed seksem. Facet nakłada gumkę na... Albo babka bierze tabletki zapobiegające ciąży.
A to się wycwanili. Zamilkł i słuchał dalej.
– Megaloman?
– Jak ktoś, tak jak ty, ma przesadnie wysokie wyobrażenie o sobie. Naprawdę nie znasz tego słowa?
– Odczep się. Co ty w ogóle za książkę czytasz? Ktoś jeszcze używa takich wyrazów?!
– Większości pewnie nie.
– To po cholerę ją czytasz?
– To się nazywa poszerzanie zakresu słownictwa, by nie był tak ubogi jak twój.
Mhm. Ethan nie widział w tym problemu. Nie znał tych słów i tez żył. Nathan bez słowa wstał, odłożył książkę na stolik i chwycił z niej inną. Ponownie zajął miejsce za jego plecami. Ethan znów mógł wsłuchiwać się w głos przyjaciela, lecz tym razem nie musiał co chwilę wypytywać się go o znaczenie danego słowa.
Liamowi podobało się to jak wszystko zaczęło się układać. Co prawda tylko raz udało mu się przekonać Ethana do tak długiego pozostania w ciele człowieka. Lecz teraz, gdy go poprosi o przemianę, naprawdę mógł to zrobić i przeważnie robił.
Brunet również starał się częściej przemieniać w wilka. Przeważnie podczas tych przechadzek, Ethan starał się go nauczyć wielu rzeczy, lecz ostatecznie tylko się irytował, a on powstrzymywał się od śmiechu.
– Znowu gdzieś wychodzisz? – Usłyszał głos współlokatorki.
– Tak. – Uśmiechnął się.
– Rzeczywiście mało przesiadujesz w domu. – Dziewczyna minęła go i udała się do kuchni. – Słuchaj, chowałbyś swoje jedzenie w jakieś pojemniki czy coś tego typu? Bo później cała lodówka pachnie... trupem.
– Przepraszam, zapomniałem. Najpóźniej jutro wszystko pochowam.
Trafiła mu się współlokatora wegetarianka. Miała o tyle nieszczęścia, że musiała się pogodzić z moją niemal wyłącznie mięsną dietą. Cieszyłem się, że nie próbowała na siłę proponować mu jej diety.
– Wracasz na noc?
– Nie jestem pewny.
– Gdzie ty znikasz na całe dnie, jeśli mogę spytać. – Dziewczyna była bardzo uprzejma, a zarazem ciekawska.
– Jeśli nie jestem w pracy to przesiaduję u znajomych. – Odparł. – Na razie. – Pożegnał się wychodząc z domu.
Tym razem nie zmierzał do swojego wilczego domu z pustymi rękoma. Był naprawdę ciekaw reakcji starszego. Już wcześniej o tym myślał, a ostatnia rozmowa z Nathanem tylko utwierdziła go w tym, że to dobry pomysł.
Wszedł do domu sfory od razu szukając wzrokiem Ethana. Poczuł lekkie ukłucie rozczarowania, nie widząc go. Trudno. Poczeka aż sam przyjdzie. Przecież nie będę wychodził na takiego desperata, w sprawie, która spokojnie może poczekać.
Był w środku gry, kiedy do domu wszedł Ethan. Bez słowa przeszedł przez salon, od razu zamykając się w swoim pokoju. Nawet głupiego cześć nie powiedział. Alfa wstał, wzdychając ciężko i kierując się do pokoju nowoprzybyłego.
– Nathan, weźmiesz mój plecak? Dzięki.
Nie mógł teraz przerwać gry. Szczególnie, że drużyna Leliam wygrywał nad Daverem. Chociaż tak naprawdę taki wynik był przez większość naszych rozgrywek. Jednak nie można było sobie psuć statystyk.
Po zwycięskim okrzyku, który wydali wspólnie z Levim, wstał z kanapy, udając się do pokoju, w którym nadal znajdował się Nathan i Ethan. Wszedł, zamykając za sobą drzwi. Chłopaki siedzieli na podłodze, oparci o jedną ze ścian.
– Przeszkodziłem? – Spytał, zauważając panującą tu ciszę.
– Nie, skądże. Siadaj.
– Patrzeliście do mojego plecaka?
Oboje pokiwali zaprzeczająco głowami. Westchnął ciężko pod nosem. Nie po to kazał go wziąć, by tu leżał. Młodszy podszedł do plecaka i usiadł z nim naprzeciwko starszych. W pierwszej kolejności wyciągnął książki, które wypożyczył dla Ethan. Odłożył je na bok, bo na to jeszcze będzie czas.
Bardziej interesowało go to, jak będzie wyglądał w ubraniach, które dla niego wybrał. Oczywiście nie sam. Na zakupy wybrali się czwórką. On i Levi wybieraliśmy ubrania, David przymierzał, ponieważ był podobnego wzrostu, a Nathan hamował ich zapędy i płacił. Wszyscy się świetnie bawili. No może z wyjątkiem Davida, który musiał to wszystko przymierzać.
– Podoba się? Przymierz. – Odezwał się ciekaw, jak będzie wyglądał.
– To wszystko?!
– Nie marudź, tylko przymierzaj. – Nathan poparł młodszego.
Ethan wstał, wzdychając ciężko. Z niechęcią spoglądał w stronę tych wszystkich ubrań. Liam pomógł mu i podzielił ubrania na dwie grupy – spodnie i koszulki. Bieliznę, którą też mu kupili, włożył od razu do komody.
Starał się za bardzo nie przypatrywać starszemu podczas przebierania, chociaż był to dość kuszący widok.
– I jak? – Spytał brunet, gdy Ethan przymierzył pierwszy komplet.
– Dziwnie. – Stwierdził z grymasem.
– Tobie to we wszystkim będzie dziwnie poza sierścią. – Skomentował Nathan. – Dobrze wyglądasz.
Rozejrzał się po pomieszczeniu za jakimś lustrem, lecz żadnego tutaj nie było. Nawet nie miał jak się obejrzeć. Liamowi przyszedł do głowy pewien pomysł.
Poprosiłem go o odsunięcie się i po chwili już robił mu zdjęcie telefonem. Podszedłem do niego, chcąc mu pokazać efekt.
– No w miarę. Ale ja się tam nie znam.
Dobrze wyglądał, nawet jeśli to był zwykły biały T-Shirt i jeansowe spodnie.
– Pora na resztę.
Po każdym przymierzonym zestawie Liam robił mu zdjęcie, by mógł zobaczyć, jak wygląda. Widział, że już pod koniec miał dosyć, lecz dzielnie to wszystko znosił, nie marudząc ani razu. W końcu miał na sobie już wszystko z nowo kupionych rzeczy.
– A co za książki jeszcze przyniosłeś? – Zagadnął, spoglądając na mały stosik na komodzie.
– Może coś z tego ci się spodoba. Mam nadzieję, że jak kolejnym razem przyjdę, coś z tego będzie ruszone.
Poczuł na sobie wzrok Ethana.
– Czyli kiedy? – Spytał niepewnie.
– Znowu czeka mnie chwilowa przerwa. Na gospodarstwie czekają mnie nadgodziny, wiec będę wpadał rzadziej. – Mówił z niechęcią. – Więc, żebyś się nie nudził to możesz trochę poczytać i się czegoś pouczyć. – Uśmiechnął się.
Jednak to informacja o kolejnej dłuższej nie obecności chyba najbardziej zainteresowała i zmartwiła Ethana.
– Idziemy do chłopaków? – Spytał Nathan, przerywając trwającą ciszę.
– Jasne. Ethan, też oczywiście idziesz.
– Mam w tym zostać?
– Tak, wyglądasz w tym dobrze. – Przyznał.
Całą trójką wyszli z pomieszczenia. Widok Ethana jako człowieka nadal wywoływał na twarzach pozostałych lekkie zdziwienie. Żaden jednak tego nie komentował, na swój sposób chyba ciesząc się, że w końcu zaczął się przemieniać.
– Wiedziałem, że będzie dobrze w tym wyglądał! – Odezwał się Levi, spoglądając na ubiór starszego. – David, sory, ale Ethan wygląda w tym o wiele lepiej. Ty wyglądałeś jak kupa.
Po chwili Lev oberwał się w ramię, co było do przewidzenia. Ethan i Nathan zajęli swoją kanapę, a Liam dołączył do pozostałych. Zajął wolne miejsce między Levim, a Davidem, przyłączając się po chwili do wspólnej gry.
Wszystko zdawało się być takie normalne. Jakby nic ostatnio nie uległo żadnej zmianie. A przecież Ethan siedział tu z nimi i młodszy czasami miał wrażenie, że jego wzrok skupiony jest wyłącznie na nim.
Ethanowi naprawdę nie podobało się, że Liam znów do nich nie przychodził. Nie miał pojęcia co się z nim dzieje i czy nic mu nie jest. Miał nadzieję, że Nathan jako alfa chociaż tego jakoś pilnuje. Jednak skoro nie było głównego wielbiciela jego ludzkiej strony, mógł spokojnie sobie przebywać w ciele wilka. Przynajmniej w większości czasu.
Raz na jakiś czas pojawiał się w domu, przemieniając się w człowieka, by móc przejrzeć książki przyniesione mu przez Liama. Na szczęście nie okazały się być to jedne z tych dziwnych, w których lubuje się Nath. Mógł się z nich trochę dowiedzieć o ludzkim społeczeństwie.
Nathan ostrzegł go, żebym nie brał tego wszystkiego zbyt poważnie. I tu pojawił się pewien problem. Jak miał odróżnić rzeczywiste fakty na temat zachowań społecznych od tych, które powinien traktować z przymrużeniem oka? Jako pewien punkt odniesienia postawiłem sobie zachowanie chłopaków oraz to co widział na oglądanych przez nich filmach.
Kolejnym problemem były pojedyncze słowa, których czasami nie rozumiał. Kilka razy spytał się przyjaciela o ich znaczenie, ale on nie zawsze był pod ręką. Mimo wszystko nie poddawał się i nadal próbował się czegoś dowiadywać.
Korzystając z nieobecności pozostałych, usiadł z książką w salonie. Tym razem zająłem narożnik, zajmowany przeważnie przez najmłodszych. Musiałem jednak przyznać, że jego kanapa była wygodniejsza.
Niektóre z książek przyniesione przez Liama były nawet ciekawe, lecz nie umiałem żadnej przeczytać do końca. Najzwyczajniej w świecie nudziły go po czasie. Dlatego czytał każdą z nich do jakiegoś momentu i przenosił się na kolejną. Chociaż powoli zaczynało nudzić go samo czytanie, jak i nauka.
Wolał, żeby Liam albo Nath powyjaśniali mu wszystko, czy puścili jakiś film, z którego dowiedziałby się czegoś ciekawego. Po tych kilku próbach podejścia do książek, mógł z całą pewnością stwierdzić, że wolał filmy. Czytanie naprawdę go męczyło...
Po wymęczającym dniu Ethan udał się na wieczorną przechadzkę. Noce były już chłodne, lecz te temperatury były dla wilka idealne.
Szedł brzegiem lasu, kiedy nagle poczuł znajomą woń. Zaczął intensywnie węszyć i podążać za zapachem. Był świeży. Przyspieszył kroku.
Widząc znajomego wilka zaczął zbliżać się w jego stronę. Liam odwrócił się do niego, gdy dzieliło ich nieco więcej niż pięć metrów.
– Wszystko w porządku?
Nie spodziewał się go zastać w lesie o tej porze, poza tym wyglądał na nieco spiętego, jakby coś go męczyło.
Ethan przyjrzał mu się uważnie. Czarny wilk zaciskał szczęki, a wzrok był nieco rozbiegany, jakby cały czas czegoś wypatrujący. Uszy reagowały na najcichszy odgłos w lesie.
Zastanawiał się tylko przez chwilę.
– Kiedy ostatnio coś upolowałeś?
– Dawno. – Odparł krótko.
– Chodź, dzisiaj będzie łatwy cel. Ale musimy się kawałek przejść. Tutaj wszystkiego pilnują psy.
Liam bez zastanowienia ruszył na starszym. Po kilku minutach kłusa dotarli na pastwiska. Już z daleka widział śpiące stado owiec. Po zerknięciu na młodszego. Czarny wilk wpatrzony był w przestrzeń przed sobą. On również je widział.
– Dasz radę?
Ethan wiedział, że nadal miał problemu z polowaniem. Sam nie był w stanie niczego zabić. Wolał, żeby w końcu się przemógł, bo któregoś razu głód może go na tyle przyszpilić w nieodpowiednim momencie, że może się to źle dla kogoś skończyć.
Liam nie odpowiedział nie mając pojęcia czy sobie poradzi. Wewnątrz siebie czuł ogromny głód, który kazał mu zaraz ruszyć z miejsca na te owce. Do głosu dochodziły również resztki sumienia, które nie popierały tego pomysłu.
– Poradzisz sobie. Wierzę w ciebie.
Liam nie spuszczając wzroku z stada ruszył wzdłuż płotu, przekraczając go w miejscu, gdzie był niższy. Po chwili, będąc już na tyle blisko, że nie mógł pozostać niezauważony, ruszył na owce.
Ethan przez cały czas mu towarzyszył. Starał się zaganiać owce w stronę młodszego. Całość nie trwała długo. Poczuł ulgę, widząc że młodszy w końcu samodzielnie coś upolował.
Czarny wilk zachłannie konsumował owce.
– Weźmy ją bliżej płotu jakby się ktoś miał zjawić.
Oboje przeciągnęli martwą ofiarę niemal pod sam las. Tam Liam dokończył swój posiłek.
– Straszne jest to, że musiałem ją zabić. Niesprawiedliwe, że tak bardzo jest smaczna, a gonienie jej i łapanie było tak ekscytujące.
– Liam, jesteś wilkiem. To naturalne, że zdobywamy pożywienie w ten sposób. Przecież nie robisz tego dla przyjemności czy sportu. Byłeś głodny.
Młodszy wiedział, że Ethan miał rację, jednak nadal ciężko było mu się z tym pogodzić.
Zastanawiał się czy inni również nie mogą sobie pozwolić na dłuższe przerwy. Czy to przez to, że przemienił go Ethan jego ciało domagało się więcej pożywienia zapewnionego przez polowania?
Może Nathan będzie w stanie udzielić mu odpowiedzi, chociaż nie chciał przed nikim się przyznawać do tych chwil słabości. To wszystko było dla niego dość zawstydzające.
– Nie wspominaj innym o tym. – Poprosił Liam.
– Dobrze. – Zgodził się, lecz nie zamierzał tak łatwo mu odpuszczać. – Ale raz w tygodniu zjawiasz się u mnie i idziemy na coś zapolować.
– Za często. – Zaprotestował.
– Za często. – Powtórzył, wyśmiewaj młodszego. – Ty zdajesz sobie sprawy jak często normalne wilki polują? Nikt im na tacy nie podaje jedzenia.
– Nie jestem normalnym wilkiem.
– Ale bliżej ci im niż reszcie watahy. Twój instynkt jest silniejszy, a twoja wilcza strona ma większe potrzeby.
Czarny wilk westchnął ciężko. Ostatni raz oblizał pysk po uczcie, po czym położył uszy po sobie.
– Dobra. – Zgodził się niechętnie.
– Wracasz już do miasta? – Spytał Ethan nie mając ochoty mu jeszcze na to pozwolić.
Widział zastanowienie w oczach młodszego. Białoszary wilk opadł nisko na przednich łapach, wesoło merdając ogonem. Szczeknął w stronę drugiego, licząc, że w końcu odpowie mu tym samym.
Liam jeszcze niezbyt świadomie kontrolował swoje wilcze ciało. Dlatego, gdy się zastanawiał nad jego propozycją, nieświadomie jego ogon zaczął kołysać się na boki. Wtedy Ethan już wiedział, że wygrał.
Starszy skoczył w stronę czarnego wilka, po czym zaczął uciekać. Liam zaczął go gonić. I tak naprzemiennie trwały gonitwy wilków między drzewami i płoszącej się leśnej zwierzyny.
W końcu przystanęli dysząc, patrząc sobie nawzajem w oczy. I jak zawsze Ethan przerywał to, karcąc go za tą czynność, tym razem nic nie mówił.
– Masz piękne oczy. – Odezwał się Liam pod wpływem chwili, nie za bardzo to przemyślając.
Zaraz sam zawstydził się wypowiedzianymi słowami, przerywając kontakt wzrokowy, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok.
– Odprowadzisz mnie? – Spytał nieśmiało, nadal nie patrząc w jego stronę.
– Nie wiesz jak trafić?
Liam zastanowił się przez chwilę. Tak właściwie to nie wiedział. Podczas zabawy nie zwracał uwagi na to gdzie biegną. Starszy uznał jego milczenie za potwierdzenie.
– Odprowadzę. – Odparł. W rzeczywistości chciał spędzić z nim jeszcze trochę czasu. – Ale ty prowadzisz. Zorientuj się w kierunkach. Mieszkasz na północ od lasu. Gdzie trzeba iść?
Z Ethanem przecież nie mogło być zbyt prosto. Nigdy nie dostawał od niego gotowych odpowiedzi, jeśli chodziło o wilcze sprawy. Liam zaczął się rozglądać, próbując podołać zadaniu.
W końcu ruszył w stronę, która miał nadzieję prowadziła do miasta. Ethan tak jak powiedział, dał młodszemu prowadzić, co jakiś czas lekko korygując kierunek.
– Gdzie dokładnie mieszkasz? – Spytał starszy przerywając ciszę.
Kilka razy odprowadzał Liama na skraj lasu, czy podążał za zapachem do miejsca, w którym mężczyzna wkroczył w las, lecz nie wiedział jak daleko od lasu mieszka. Jak daleko znajdował się jego dom.
– Jest za pastwiskami. Zobaczysz go.
W końcu dotarli do skraju lasu. Musieli przez chwilę iść na wschód wzdłuż niego, by dostać się w pobliże domu młodszego. Gdy dotarli do celu Liam zatrzymał się w miejscu.
– To ten. – Wskazał pyskiem. – Mam pokój na dole, te okna na prawo.
– Jest późno i nie mam ubrań. Znajdziesz je? Przemienię się pod domem. Raczej nikt nie powinien tego widzieć.
Modlił się w duchu by jakimś cudem miał rację i nikogo nie spotkał, a przede wszystkim swojej współlokatorki. Ciężko byłoby mu się wytłumaczyć Monice, dlaczego wraca do domu o tej porze i to golusieńki.
– Jasne. Uważaj na pastucha. – Pożegnał się z nim, gdy Liam miał zaraz pokonywać płot.
Ethan obserwował jak czarny wilk przeskakuje płot a następnie kłusuje w stronę swojego domu rozglądając się na boki. Miał szczęście, że przez jego ubarwienie był niemal niewidoczny.
Starszy miał już sobie pójść, lecz poczekał aż zobaczył światło w oknie, które wskazywał mu Liam. Dopiero, gdy ono zgasło udał się w wędrówkę na poszukiwanie ubrań młodszego.
Doszedł do miejsca, w którym spotkał się z nim, a następnie podążył za wonią. Zapach stawał się coraz słabszy, aż w końcu wzmocnił się, gdy dotarł do ubrań, które całe pachniały mężczyzną.
Ethan chwycił je w pysk, co było niewygodne ze względuna buty, a następnie ruszył w stronę swojej jaskini.
______________________
Ethan stara się nieco bardziej zrozumieć świat ludzi. Czy i wobec członków watahy postanowi zmienić swoje zachowanie?
A Liam chociaż nie wiadomo jakby był zajęty, to nie może zapomnieć o wilku wewnątrz niego, który jak się okazuje, nie będzie zbyt długo czekał, jeśli chodzi o jego potrzeby.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top