~° I love you °~
Hinata
- Hinata ty durniu, ile razy ci mówiłem, żebyś nie odbierał piłki twarzą! - powiedział chłopak podchodząc do mnie.
- Prze-przepraszam.
- Dobra chodź po zimny okład do pielęgniarki - westchnął po czym pociągnął mnie w stronę wyjścia.
- Tylko przyjdźcie zaraz! - krzyknął Daichi.
- Dobrze! - odkrzyknął Kageyama a ja pozostałem dalej cicho.
Szliśmy korytarzem nieodzywając się do siebie a Kageyama ciąglę trzymał mnie za dłoń. Weszliśmy do pomieszczenia ale nikogo w nim nie zastaliśmy. Usiadłem na krzesełku a Kageyama poszedł po zimny okład. Patrzyłem przez okno i myślałem o kłótni rodziców. Niebo robiło się szare i zbierało się na deszcz. Z zamyśleń wyrwało mnie położenie zimnej rzeczy na mojej twarzy.
- Zimne... - powiedziałem cicho.
- Bo takie ma być....idioto - ostatnie słowo powiedział ledwo słyszalnie ale i tak się uśmiechnęłem. - Zauważyłem, że jesteś dzisiaj jakiś nie skoncentrowany, coś się stało?
Miał racje dzisiaj w ogóle nie byłem sobą moje myśli cały czas były skupione na kłótni rodziców i tym co usłyszałem. Nie chciałem by się rozwodzili bo prawdopodobnie musiałbym przenieś się z ojcem do Tokyo a nie chciałem zostwiać mamy i Natsu, Karasuno i Kageyamy, który coś dla mnie znaczy... Poczułem napływające łzy do moich oczu a po chwili kilka z nich spłynęło po policzku.
- H-Hinata? Co jest? - spytał zaskoczony ale dało się zauważyć w jego oczach troskę.
- Nie to nic - przetarłem łzy i chciałem jak najszybciej wyjść by Kageyama nie widział jak się rozklejam.
Wstałem szybko z krzesełka ale chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie po czym przytulił.
- Hinata powiedz co się stało? Martwię się, przecież jesteśmy parterami... - słyszałem troskę w jego głosie.
Dla niego jestem tylko przyjacielem i parterem w grze właśnie tylko w grze ale nie przeszkadza mi to... I tak nigdy nie będę mu się podobał jako chłopak. Mimo iż nie chciałem mówić nikomu o moich problemach to czułem jak się wygadam to będzie mi chociaż trochę lepiej.
- Hinata to powiesz mi co jest?
Powiedziałem Kageyamie o rozwodzie rodziców ale nie wspominałem o tym, że prawdopodobnie będę musiał wyjechać do Tokyo nawet nie wiem czy by go to w ogóle obchodziło.
- Ej nie martw się wszystko się jakoś ułoży - chłopak przytulił mnie jeszcze raz.
Popatrzyłem smutnym wzrokiem na chłopaka ale ten złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Czułem jak moje policzki robiły się czerwone i zaczęły być ciepłe.
- Chodź musimy już iść - powiedział.
Nic nie odpowiadając ruszyliśmy w kierunku sali gimnastycznej. W mojej głowie teraz toczył się istny mętlik. On pewnie chce mnie tylko pocieszyć i nic to dla niego nie znaczy a ja sam sobie zaczynam robić nadzieję, że Kageyama może coś do mnie czuć.
Weszliśmy na salę a nasze dłonie były cały czas ze sobą złączone miałem wrażenie, że czułem wzrok większości tu osób na sobie.
- Jak już wróciliście to wracać do treningu!
- Tak jest! - odpowiedzieliśmy i Kageyama puścił moją rękę a ja poczułem jak miłe ciepło znika.
Po skończonym treningu poszliśmy się przebrać ale ja zrezygnowałem z tego bo nie chciałem pokazywać mojego posiniaczonego ciała a tym bardziej Kageyamie. Nie chcę nikogo martwić.
- Hinata nie przebierasz się? - spytał się Ennoshita.
- N-Nie - wyszedłem z sali i udałem się po rower ale jak na złość zaczęło padać.
Wszedłem z rowerem pod zadaszenie. Może jak chwilę poczekam to przestanie padać bo to nie był jakoś silny deszcz.
- Czemu nie poszedłeś się przebrać? - spojrzałem kątem oka na Kageyamę.
- Nie chciało mi się, o już przestaje padać - powiedziałem po czym szybko wstałem i pojechałem rowerem do domu. - Pa!
Odstawiłem rower na podwórku i wszedłem do domu. Po przekroczeniu progu słyszałem już krzyki matki i darcie się ojca.
- Chyba sobie żartujesz!! Syn zostaje ze mną!!
- Nie masz prawa!!
- Chcę rozwodu!!
- I będziesz miał ale dzieci zostają ze mną!!
- Jeszcze zobaczymy!! - ojciec potrącił mnie po drodze jak wychodził.
Podeszłem do płaczącej mamy i ją przytuliłem.
- Shouyou, dziękuję ci - mama odwzajemniła uścisk.
- Zawsze będę przy tobie - powiedziałem.
- Kochanie muszę jechać do Natsu i zostanę u babci na noc a nie chcę cię żebyś siedział sam w domu więc idź na noc do przyjaciół napewno ci pozwolą.
- Co czemu? Jadę z tobą.
- Nie.
- Ale czemu?
- Proszę kochanie.
Pokiwałem tylko głową. Nie rozumiałem tylko dlaczego nie mogę z nią pojechać.
- Idź weź potrzebne rzeczy i cię podwiozę.
Zrobiłem jak mama kazała. Wyciągnąłem torbę z szafy i wziąłem ubrania, piżamy, telefon i chyba to wszystko. Napisałem jeszcze do Kageyamy czy mogę u niego przenocować.
Kageyama
Siedziałem przed telewizorem i oglądałem mecz siatkówki, kiedy nagle na telefon przyszła wiadomość.
od: Hinata Shouyou
do: Kageyama Tobio
Mogę przyjść do ciebie na noc?
Kiedy zauważyłem wiadomość uśmiechnąłem się. Jeszcze dale nie mogę uwierzyć, że przytuliłem tego rudzielca ale sytuacja tak kazała... Odpisałem mu, że może przyjść. Widziałem tylko, że przeczytał moją wiadomość. Wstałem z kanapy akurat w momencie rozpoczęcia przerwy i poszedłem zrobić sobie herbatę. Mama wraca dzisiaj trochę później z pracy więc zostawię jej sałatkę w lodówe na jakby co. Rozumiem co Hinata przeżywa, musi być to dla niego i jego siostry szok, że ich rodzice się rozwodzą. Był wychowywany w kochającej i szczęśliwej rodzinie i nagle wszystko się popsuło.
- Hinata czemu uwielbiam twój uśmiech? Czemu nie chcę byś chodził smutny? Czemu chcę byś był zawsze koło mnie? - westchnąłem tylko wiedząc, że chłopak nie czuje tego samego.
Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc zalałem zagotowaną wodę do kubka i poszedłem otworzyć drzwi. Przed domem stał Hinata patrzący gdzieś w bok. Nawet nie zauważył, że otworzyłem drzwi.
- Będziesz tak stał na dworze? - popatrzyłem się na chłopaka.
- Może - odpowiedział uśmiechając się do mnie.
Chłopak wszedł do środka, ściągając buty i kurtkę.
- Chcesz herbatę?
- Chętnie. O mecz leci! - Hinata usiadł szybko na kanapę i kibicował naszym.
- Tą co zwykle? - spytałem.
- Tak! - krzyknął
Hinata będąc od czasu do czasu u mnie upodobał sobie jedną herbatę i jak jest u mnie to piję tylko tą. Wyciągnąłem herbatę wiśniową i zalałem wodą. Poczekałem dłuższą chwilę po czym wyciągnąłem torbeczkę z zaparzaną herbatą i wyrzuciłem a kubki postawiłem na stoliku. Usiadłem obok chłopaka i również zacząłem oglądać mecz. Oglądaliśmy kibicując naszym i komentując różne ich akcje oraz popijaliśmi co jakiś czas herbatę. Wzdrygnąłem się kiedy głowa chłopaka oparła się o moje ramię.
- Mogę? - usłyszałem ciche pytanie.
Nic nie odpowiedziałem byłem zaskoczony i jednocześnie szczęśliwy. Podniosłem rękę i zacząłem bawić się kosmykami włosów chłopaka ale szybko to zakończyłem kiedy zdałem sobie sprawę co robię.
- Przepraszam - wydukałam i wstałem z kanapy. - Idę się umyć.
Jak powiedziałem tak zrobiłem. Rozebrałem się i odkręciłem wodę. Co ja do cholery odwalam? Ale co ja poradzę, że on jest po prostu uroczy. Po prostu chciałbym go przytulić jak wtedy u pielęgniarki, znowu złączyć nasze dłonie i pocałować, to dużo? Zakręciłem wodę i ubrałem się po czym wróciłem do salonu.
- Możesz iść się umyć, zaraz przyniosę ci ręcznik.
Hinata wyciągnął ubrania z torby i udał się do łazienki. Wyciągnąłem ręcznik z szafy i udałem się do chłopaka. Przed wejściem do pomieszczenia jeszcze zapukałem i dopiero wszedłem do łazienki.
- Trzymaj ręcznik - powiedziałem.
Kiedy weszłem do łazienki chłopak akurat ściągał koszulkę ale nie to przykuło moją uwagę. Plecy Hinaty były całe posiniaczone, rudowłosy obrócił głowę w moją stronę i ubrał koszulkę z powrotem. Kto mu to zrobił ? To teraz rozumiem czemu nie przebierał się z nami.
- Widziałeś prawda? - Hinata wędrował wzrokiem gdzieś po podłodze w ogóle nie patrząc na mnie.
- Hinata kto ci to zrobił? Wiesz przecież, że przemoc jest karalna?
- Wszystko jest dobrze.
- Właśnie widzę, Hinata musisz coś z tym zrobić.
- Z tym się nic nie da zrobić - słyszałem łamiący się głoś chłopaka.
- Oczywiście, że się da - podeszłem do niego i go przytuliłem. - Wszystko się da.
Czułem jak moja koszulka robi się mokra od łez Hinaty. Zacząłem gładzić chłopaka po włosach.
- Kageyama mogę się umyć?
- T-Tak - wyszedłem z łazienki i usiadłem na kanapie.
- Wróciłam! - w korytarzu zauważyłem mamę. - Jest coś do jedzenia?
- Zostawiłem ci sałatkę w lodówce.
- Oo jesteś kochany - rodzicielka roztrzepała mi włosy.
- Mamo serio?
- Tobio mamy gościa?
- A no tak przyjaciel u mnie nocuje, właśnie się myje.
- Czemu nic mi nie powiedziałeś? Kupiłabym coś albo wiem zaraz wam coś przygotuję.
- Nie musisz.
- Muszę, co by tu zrobić? A jak nazywa się twój przyjaciel bo mało kiedy widzę kogoś u ciebie.
- Hinata - po czym po chwili dodałem. - Shouyou.
Kiedy mama przygotowywała coś w kuchni ja wziąłem kubki i włożyłem do zmywarki.
- Mogą być ciastka?
- Wystarczyłyby zwykłe kanapki.
- E tam - kobieta tylko machnęła ręką.
Udałem się do pokoju by trochę go postrzątać. Nie chciałem robić mamie przykrości ale wszystkie przekąski zawsze mam w pokoju ale niech zrobi te ciastka, jakby to powiedzieć moja mama nie jest za dobra w gotowaniu i jej potrawy czasami bardzo źle smakują. No dobra są okropne i kiedy nie widzi wyrzucam je. Wróciłem do kuchni i zastałam rodzicielkę jedzącą surówkę.
- Umiesz lepiej gotować ode mnie Tobio.
- Mamo to tylko zwykła sałatka.
- No ale jest pyszna, cieszę się, że mam takiego syna mimo ciężkiego charakteru.
- Mamo....
Usłyszałem cichy chichot i zauważyłem Hinatę. Uśmiechnąłem się w jego kierunku co nie obeszło uwadze mojej mamy. Cieszę się, że się uśmiecha, Hinata po chwili stanął koło mnie.
- Dobry wieczór Hinata tak?
- Dobry wieczór pani.
- Cieszę się, że zajmujesz się moim synem i wytrzymujesz z jego charakterem.
- Mamo - co ona ma z moim charakterem przecież jest normalny.
- Ale to prawda co nie? - rodzicielka spojrzała na Hinatę.
- Ma pani rację - odpowiedział Hinata i po chwili zapiszczał piekarnik.
- O ciastka się już zrobiły - mama zaczęła wyciągać ciastka z piekarnika.
- Jakie ciastka? - spytał mnie Hinata.
- Mama się uparła, że nic nie kupiła ale jak coś to jedzenie mam w pokoju.
Chłopak posłał mi uśmiech. To był widok, który mógłbym widzieć cały czas.
- Proszę to dla was - mama podała nam talerzyk z ciastkami. - Jak coś to jestem w salonie.
- Okej - odpowiedziałem.
Weszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy na podłodze.
- Zanim zjesz te ciastka, ostrzegam cię moja mama nie jest zbyt dobra w gotowaniu.
- Ej no nie może być tak źle - chłopak wziął jedno ciastko do ręki i się mu przyjrzał. - Nie wyglądają źle.
- Ale jak coś to cię ostrzegałem - nie chciałem jakoś jeść tych ciastek, więc wyciągnąłem swoje przekąski.
- Hinata chcesz że... - chłopak włożył mi ciastko do buzi i przyznam było dobre.
- Dobre?
Pokiwałem tylko twierdząco głową.
- A ty mówiłeś, że są nie dobre a i chcę te żelki. - wskazał na opakowanie po czym je wziął i otworzył.
- Hinata kto cię biję? Martwię się...
I tak zepsułem miłą atmosferę, która panowała w tym pokoju.
- Ojciec... a-ale biorą rozwód, więc będzie dobrze - przekonywał mnie chłopak ale nie rozumiem jak można bić własne dziecko.
- Przyniosę coś do picia.
- Herbatę?
- Sok.
Chłopak nadymał policzki po czym oboje zaczęliśmy się śmiać nie mam pojęcia czy był to szczery uśmiech z jego strony ale poszedłem do kuchni i wziąłem sok oraz szklanki.
- I Kageyama jak moje ciastka?
- Dobre.
- Serio?! Tak się cieszę a właśnie mam coś dla ciebie.
Kobieta zaczęła grzebać coś w torebce.
- Przyjaciółka dała mi dwa bryloczki z piłką do siatki i jako iż nie przepadam za taki rzeczami to ci je dam.
- Dzięki.
Wziąłem sok, szklanki i dwa bryloczki i wróciłem do pokoju.
- Co tak długo? Robiłeś herbatę?
- Nie.
Położyłem sok i szklanki na podłodze po czym sam na niej usiadłem.
- Trzymaj. - dałem Hinacie jeden z bryloczków.
- Dziękuję. - rudowłosy przytulił mnie po czym wrócił na swoje miejsce.
Czułem, że robię się czerwony na policzkach. Popatrzyłem się na chłopaka.
- Mam coś na twarzy?
Przybliżyłem się do Hinaty i złapałem go za rękę.
- Kageyama?
W tej chwili w ogóle nie pomyślałem co może się stać później. Po prostu go pocałowałem. Był to krótki pocałunek ale dopiero po chwili dotarło do mnie co zrobiłem.
- Ja prze-przepraszam. - odsunąłem się od Hinaty.
Panowała długa niezręczna cisza. Oparłem się o łóżko i unikałem wzroku rudowłosego. Po chwili chłopak usiadł koło mnie.
- Kageyama...
- Ja naprawdę przepraszam nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Dziękuję, że się o mnie martwisz ale nie musisz robić takich rzeczy by mnie pocieszyć.
Pocieszyć? Ja to zrobiłem bo strasznie dużo dla mnie znaczysz. Dzięki tobie nie jestem już taki jak na początku. Zaprzyjaźniłem się z innymi a to wszystko dzięki tobie. Ja kocham cię Hinata. Chcę byś był tylko szczęśliwy, uśmiechał się i grał ze mną dalej w siatkówkę.
- Ja nie zrobiłem tego by cię pocieszyć, ja martwię się o ciebie ale... - odpowiedziałem. - Ja... kocham cię Hinata. - powiedziałem patrząc na chipsy przede mną.
Panowała po raz kolejny cisza ale tym razem trwała ona krócej. W ułamku sekundy wylądowałem na podłodze przez to, że Hinata się na mnie rzucił.
Patrzyłem na niego a on wpatrywał się we mnie. Na twarzy chłopaka dało zauważyć się uśmiech a do jego oczu napłynęły łzy. Byłem zdezorientowany w ogóle nie wiedziałam co zrobić, czy coś powiedzieć, czy zrobiłem coś źle? Kiedy łzy zaczęły zlatywać po policzkach chłopaka, zacząłem je ścierać i w tym momencie chłopak pocałował mnie. Mimo mojego zdezorientowania oddałem pocałunek.
- Kageyama też cię kocham - nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.
Byłem szczęśliwy w tym momencie a bicie serca znacznie przyśpieszyło. Przytuliłem chłopaka.
- Mogę spać z tobą? - spytał Hinata.
- T-Tak a chcesz się już położyć?
Rudowłosy kiwnął tylko głową. Po chwili Hinata leżał już we mnie wtulony. Zgasiłem tylko światło i oboje zasnęliśmy. Obudziłem się sam z siebie, chłopak jeszcze spał a mi nie chciało się wychodzić spod kołdry ale moją uwagę przykuły spadające płatki śniegu za oknem. Dalej nie umiem uwierzyć co się wczoraj stało, Hinata odwzajemnia to samo uczucie co ja do niego. Wstałem z łóżka starając się nie obudzić przy tym chłopaka bo słodko sobie spał i podszedłem do okna. Za oknem było po prostu biało. Udałem się do kuchni i ujrzałem w niej mamę trzymającą patelnię tak jakby chciała zrobić nią zamach.
- Co chcesz zrobić z tą patelnią?
- Pomóż mi zrobić jajecznicę w ogóle nic nie umiem zrobić z tego przepisu. - rodzicielka pokazała mi telefon i przepis ale to nie był przepis na jajecznicę tylko na omlet.
- Mamo to przepis na omlet - uświadomiłem kobiecie.
- Serio ale pisało, że to na jajecznicę. No trudno i tak mi pomóż.
- Dobrze.
- A tylko ubierz fartuch.
Zrobiłem jak chciała. Po ubraniu fartucha pomogłem mamie zrobić jajecznicę.
- Idę obudzić Hinatę nie spal tej jajecznicy tylko i jak będzie gotowa przełóż ją na talerz.
- Dobrze.
Wyszedłem z kuchni i za ścianą zauważyłem Hinatę z telefonem.
- Co ty robisz? I po co ci telefon?
Chłopak się tylko uśmiechnął.
- Nie wiem o co chodzi ale chodź póki jest jajecznica.
- Tobio! - krzyknęła rodzicielka
- Tak mamo? Powiedz mi, że nie spaliłaś jajecznicy - wszedłem do kuchni razem z Hinatą.
- Nie.
- To o co chodzi?
- No dobra spaliłam tą jajecznicę. - nie byłem zły na mamę tylko szkoda jajecznicy i zużytych składników.
- Mamo zrobisz herbatę?
- Ja chcę wiśniową - powiedział od razu Hinata, mam wrażenie, że on uzależnił się od tej herbaty.
- Hinata pomożesz mi.
- Tak jest.
- Weź owoce i pokrój je ale te co da się pokroić - bo malin się raczej nie kroi.
- A jakie?
- Jakie chcesz tylko nie za dużo - chłopak wziął mandarynki, maliny, banany i truskawki, jabłko, winogrona i gruszkę.
Zamiast jajecznicy zrobię gofry z owocami. Zrobiłem masę i zalałem do wyciągniętej przeze mnie wcześniej gofrownicy. Podczas czekania na gofry pomogłem Hinacie kroić owoce. Po zrobieniu gofrów posypałem je cukrem pudrem a owocami pokrojonymi przez Hinatę udekorowaliśmy gofry.
- Nie wiedziałem, że umiesz tak dobrze gotować.
- To się dowiedziałeś.
Postawiłem talerz z goframi o raz talerze dla nas i kubki z herbatą.
- Mamo! Śniadanie! - kobieta wyszła ubrana już tak jak do pracy.
Usiedliśmy razem przy stole.
- Smacznego - powiedzieliśmy jednocześnie i zaczęliśmy jeść.
Moja mama zjadła najszybciej z nas. Odstawiła talerz i kubek do zlewu, po czym skierowała się w stronę wyjścia.
- Idziesz do pracy?
- Przykro mi ale mam klienta z ważną umową, chętnie spędziłabym z wami więcej czasu. Pa.
- Pa.
- Do widzenia.
Kobieta wyszła ubrana w ciepłą kurtkę i czapkę.
- Hinata po co ci był wtedy telefon?
- A co nie mogę nosić już telefonu przy sobie?
- Gadaj.
- Eh no dobra - chłopak odblokował telefon i uśmiechnął się i zaczął się śmiać.
- Co jest w tym telefonie takiego śmiesznego?
- Nie powiedziałbym, że śmieszne tylko bardziej urocze - coś uroczego?
Rudowłosy po chwili pokazał mi z czego tak się uśmiecha. Zobaczyłem siebie w fartuchy kiedy pomagałem robić mamie jajecznicę. Nawet nie zauważyłem go, chyba zbytnio chciałem nauczyć mamę robić jajecznicę. Taa urocze, że cholera.
- No ale co? Ładnie wyszedłeś.
- Tak, Tak.
Odłożyłem naczynia do zlewu, później je umyję.
- Hinata chodź na dwór.
- No dobra ale nie pojdę w piżamach i ty chyba też nie, idę się przebrać.
Po chwili chłopak wyszedł ubrany a ja poszedłem się przebrać. Ubraliśmy kurtki i wyszliśmy na dwór.
- Ale biało - rzekł rudowłosy.
Kiedy Hinata stał do mnie plecami zrobiłem śnieżkę i rzuciłem w niego.
Chłopak od razu się odegrał. Byliśmy cali we śniegu, czułem śnieg nawet pod kurtką. Postanowiliśmy wrócić do mieszkania kiedy zmarźliśmy.
- Zimno - powiedział Hinata.
- Może weź ciepły prysznic?
Hinata miał iść do łazienki ale zatrzymał się kiedy usłyszał tak jak ja pukanie do drzwi. Poszedłem i otworzyłem drzwi. Przede mną stał mężczyzna ubrany w o dziwo w garnitur i że nie jest mu zimno?
Poczułem jak Hinata chwyta mnie za bluzkę z tyłu i mogłem już się domyśleć, że to jego ojciec. Najchętniej bym go uderzył ale się powstrzymałem.
- Dzień dobry co pana tu sprowadza?
- Przyszedłem po syna - poczułem jak ręka chłopaka zaciska się mocniej ale po chwili się rozluźnia i Hinata stał już koło mnie.
- Zbieraj się, jedziemy radzę się pożegnać - czemu ma się niby żegnać?
- D-Dobrze pójdę po rzeczy.
- Proszę wejść do środka - zaprosiłem mężczyznę.
Udałem się za Hinatą do mojego pokoju i zamknąłem za sobą drzwi.
- Boisz się go? - spytałem podchodząc do chłopaka.
Chłopak nic mi nie odpowiedział tylko wpatrywał się w okno przed sobą.
- Dzięki ci za wszystko - powiedział nakładając torbę na ramię.
Hinata
- Nie musisz się bać jestem przy tobie.
Uśmiechnąłem się tylko i przytuliłem chłopaka. To już koniec. Już więcej go nie zobaczę to ostatni raz. Jedyne co mogłem zrobić w tej chwili to nic kompletnie nic, nie potrafię się sprzeciwić ojcu. Kageyama chwycił mnie za policzki, przyciągając bardziej do siebie i całując. Czułem wzbierający się we mnie płacz, że widzę go po raz ostatni. Odsunąłem się od chłopaka. Zacząłem ścierać łzy lecące mi po policzkach.
- Kocham cię.
- Nie płacz, przecież jutro się zobaczymy. - na te słowa jeszcze bardziej zacząłem płakać
Już bym wolał żeby Kageyama mnie nie kochał bo przez to cierpię jeszcze bardziej, wyszedłem z pokoju a Kageyama za mną.
- Co tak długo? Dobra ubieraj się i idziemy. Czekam w aucie.
Ubrałem buty oraz kurtkę i wpadłem na głupi pomysł mimo tego, że świat mi się właśnie zawalał udałem się do kuchni Kageyamy i zabrałem herbatę wiśniową.
- Biorę - powiedziałem machając pudełkiem na co ten się zaśmiał.
Pocałowałem Kageyamę w policzek i pomachałem chłopakowi przed wyjściem i wyszedłem z mieszkania. Usiadłem na tyle auta, nie miałem zamiaru siedzieć z przodu. Pojazd zatrzymał się przed naszym rodzinnym domem.
- Pakój się byle szybko - to mogło oznaczać jedno ojciec wygrał opiekę nade mną ale czego się mogłem spodziewać on zawsze znajdzie najlepszych prawników.
Już rozumiałem czemu mama nie chciała, żebym z nią jechał, ponieważ wtedy zaczynała się rozprawa sądowa. Weszłem do domu i pierwsze co zastałem to płaczącą mamę. Podeszłem do niej nie chcę jej widzieć w takim stanie z mojej winy.
- Przepraszam cię skarbie.
- Nie martw się mamo, będzie dobrze...pójdę się spakować - próbowałem sam siebie przekonać, że będzie dobrze ale nie wierzyłem w to.
Udałem się do pokoju i zacząłem wybierać ubrania i pakować je do torby, nie miałem ich jakoś dużo, więc szybko poszło. Byłem bliski płaczu nie chciałem wyjeżdżać. Zabrałem swoje kieszonkowe i już mogłem wychodzić ale do pokoju weszła zapłakana Natsu i rzuciła się na mnie.
- Musisz wyjeżdżać braciszku? - mówiła powstrzymując płacz co jej nie wychodziło.
- Nic nie da się zrobić ale postaram się wrócić do was jak najszybciej, obiecuję.
Dziewczynka wybiegła z pokoju po czym po chwili wróciła trzymając kartkę w ręku z rysunkiem naszej rodziny.
- Nie zapomnisz o nas braciszku?
- Jak bym mógł zapomnieć o tak wspaniałej siostrzyczce.. - poklepałem dziewczynkę po główce i wyszedłem z pokoju.
Rodzicielka mnie jeszcze przytuliła, płakała nie chciałem tego. Zacząłem płakać z swojej bezsilności i że nie umiem przeciwstawić się ojcu, jestem żałosny. W pewnym momencie zastałem mocno pociągnięty przez mojego ojca.
- Jedziemy - powiedział ostro.
Usiadłem w aucie i mogłem tylko patrzeć przez okno. Otworzyłem torbę w poszukiwaniu telefonu ale znalazłem tylko bryloczek od Kageyamy... Kageyamy.
- Zapomniałem telefonu możemy się po niego cofnąć?
- Kupię ci nowy.
Wziąłem bryloczek do ręki i przyglądałem mu się z każdej strony. Tęsknię już za wszystkimi...za drużyną, za wspólnymi chwilami spędzonymi na graniu i nie tylko. Na śmianiu się, na jedzeniu bułek z mięsem, na meczach, na naszych wspólnych wygranych jak i przegranych grach, za trenerem, za naszymi wspaniałymi menadżerkami a nawet za Tsukishimą. Chciałem mieć nadzieję, że to wszystko co się teraz dzieje to koszmar z którego się obudzę ale tak się jednak nie stało to jest rzeczywistość. Postanowiłem się trochę przespać by ta droga szybciej mi przeminęła.
- Wstawaj! - obudziłem się dosyć gwałtownie uderzając przy tym o sufit w aucie. - Wysiadaj i bierz swoje rzeczy.
Zrobiłem jak powiedział. Razem z ojcem przepraszam ja już nie mam ojca jakiego pamiętam to raczej potwór. Pojechaliśmy windą na szóste piętro i weszliśmy do apartamentu.
- Tam jest twój pokój. Jutro idziesz do szkoły prywatnej wszystko czego potrzebujesz masz w środku.
Nic się nie odzywając wszedłem do mojego pokoju. Pokój był szary bez żadnych kolorów jedyne co się wyróżniało to moja torba oraz moje ubrania. Położyłem się na łóżku i jedynie co robiłem to przecierałem łzy spływające po moich policzkach. Ja nie chcę tutaj być...
Minął tydzień a ja nic się nie odzywałem ani prawie w ogóle nic nie jadłem no chyba, że piłem herbatę, którą zabrałem z domu Kageyamy. Gospodyni tego apartamentu zaczęła się o mnie poważnie martwić i chciała przekonać nawet ojca do pozwolenia odwiedzania mojej mamy i siostry ale ten się nie zgodził. Nawet w święta zabronił się mi z nimi zobaczyć, nie mogłem również złożyć życzeń Kageyamie bo został zabrany mi telefon a tak bardzo pragnąłem dać mu prezent urodzinowy. W szkole prawie w ogóle się nie odzywam ale również nikt ze mną nie rozmawia no chyba, że nauczyciele. Położyłem się na łóżku i zacząłem płakać jak przez ostatnie sześć dni. Przestałem również grać w siatkę, która była całym moim światem ale gra bez chłopaków nie miała dla mnie już sensu. Codziennie przyglądam się bryloczkowi, który dostałem od Kageyamy mam nadzieję, że o mnie nie zapomniał bo ja nigdy o nim nie zapomnę, na zawsze będzie w moim sercu.
Kageyama
Przeglądałem się odjeżdzającemu autu i Hinacie siedzącego za szybą. Kiedy straciłem go z wzroku wróciłem do mieszkania i usiadłem na kanapie po czym chwilę później się zdrzemnąłem. Obudziły mnie drzwi wejściowe w których po otworzeniu oczu zobaczyłem mamę.
- Hinaty już nie ma?
- Ojciec go odebrał.
- Rozumiem, chcesz coś do jedzenia?
- Możesz coś zrobić.
- Gdzie jest herbata wiśniowa?!
- Hinata zabrał.
Na mojej mamy twarzy zaczął malować się uśmiech a potem śmiech.
- A czyj to telefon?
- Hinata musiał go zostawić oddam mu jutro w szkole.
- Robię kanapki.
- Okej.
Zjedliśmy z mamą kanapki oglądając przy tym film. Było już długo po dwudziestej drugiej, więc postanowiłem, że pójdę się umyć a potem się spakuję. Odrobiłem jeszcze lekcje i położyłem się spać. Z rana obudziła mnie rodzicielka. Zjedliśmy śniadanie i mama podwiozła mnie do szkoły. Jako iż miałem jeszcze trochę czasu udałem się do klasy Hinaty ale nie zastałem go tam pewnie jest gdzieś z kolegami z klasy, oddam mu telefon na treningu. Zaczął się trening a Hinaty nie było a może się przeziębił po wczorajszych śnieżkach?
- Muszę wam powiedzieć coś bardzo ważnego - wszyscy zebraliśmy się wokół trenera i pana Takedy. - Będzie wam trudno jak i mi przyjąć to do wiadomości ale...
- Niech pan mówi a nie przerywa - powiedział Nishinoya.
- Noya nie denerwuj się - powiedział Suga-senpai kładząc mu dłoń na ramieniu.
- Hinata opuścił drużynę jak i szkołę - wszyscy zaczęliśmy po sobie patrzeć.
To są jakieś żart? To nie może być prawda...
- Żartuje pan on by przecież nigdy nie opuścił Karasuno... za bardzo kochał siatkówkę i każdy o tym wie... - odezwał się Tsukishima.
Poczułem ból w sercu i pustkę. Czemu to się stało? Poczułem spływające łzy po moich policzkach oraz dłoń Tsukishimy na moim ramieniu co mnie strasznie zaskoczyło. Trener odwołał trening a ja postanowiłem pójść do domu Hinaty. Dotarłem na miejsce po jakieś godzinie. Zapukałem do drzwi, otworzyła je Natsu, która popatrzyła na mnie.
- Natsu powiedz mi, że Hinata tutaj jest proszę. - dziewczynka tylko rzuciła się na mnie przytulając się do mnie i płacząc, wiedziałem już, że go tutaj nie ma.
Do drzwi podeszła kobieta, mama Shouyou.
- Przepraszam za nią. Hinaty nie ma jeżeli go szukasz Kageyama.
- To chociaż mogę wiedzieć gdzie jest?
- Sama nie mam pojęcia mąż go zabrał, wygrał opiekę nad nim.
Nic nie umiałem powiedzieć czułem się pusty w środku wszystko co miałem uciekło. On wiedział, że tak będzie ale nie powiedział mi czemu? Może byśmy na to coś zaradzili. Wyciągnąłem telefon i dałem go kobiecie.
- Weź go. - uśmiechnęła się smutno w moim kierunku. - Wiem ile dla ciebie znaczył. Poczekaj chwilę, Hinata pewnie chciałby, żebym ci to dała.
- Co to? - spytałem biorąc paczkę do ręki, ponieważ drugą obejmowałem Natsu.
- Prezent urodzinowy mąż zabronił nam się z nim widywać nawet w święta, więc nie da ci go własnoręcznie.
Czułem zbierające się łzy.
- Natsu czas do łóżka chodź kochanie.
- Do zobaczenia Tobio...
- Do widzenia Kageyama.
- Do...widzenia.
Wracałem do domu trzymając prezent w ręce jutro przecież są moje urodziny a teraz jeszcze nie mogę spędzić ich z Hinatą. Wróciłem do domu i zaszyłem się w pokoju na łóżku. Otworzyłem pudełko i znalazłem w nich rękawiczki, oprawione w ramkę nasze wspólne zdjęcie podczas wygranej z Shiratorizawą oraz list lub życzenia urodzinowe. Otworzyłem kartkę i zacząłem czytać.
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, mam nadzieję, że prezenty ci się spodobają. Tsukishima pomógł mi trochę z wyborem rękawiczek i pomógł zapakować to wszystko. Pewnie się niezobaczyliśmy i mama dała ci tą paczkę. Już pewnie wiesz, że zostałem zabrany przez ojca do Tokyo. Jeszcze raz chcę ci życzyć wszystkiego dobrego oraz spełnienia marzeń Tobio.
Kocham Cię, Shouyou. ❤
Łzy spływały mi po policzkach tak bardzo chciałbym go teraz widzieć. Czemu tak to się stało? Jedno wiem na pewno jest w Tokyo będę mógł pojechać tam do wujka i go poszukać w wakacje i ferie. Boże też cię kocham głupku.
- Tobio ty płaczesz? - nawet nie zauważyłem kiedy mama weszła do pokoju.
Kobieta usiadła koło mnie na łóżku i przytuliła. Odwajemniłem uścisk.
- Co się stało?
Nic nie odpowiedziałem nawet nie wiedziałem co. Mama zobaczywszy kartkę napisaną przez Hinatę wzięła do ręki i czytała może nie na głos ale wiedziałem, że czyta.
- To od Hinaty mam rację?
- Tak...
- Kocha cię... a ty kochasz go prawda?
Mama trafiła w sendo.
- Tak.
- Nie martw się skarbie wszystko się ułoży, zobaczycie się jeszcze, najważniejsze, że czujecie to samo.
Urodziny spędziłem wspólnie z mamą jedząc tort, który zrobiłem z nią wspólnie. Ramka, którą dostałem od Hinaty cały czas stoi u mnie na szafce nocnej. Nie zapomnij o mnie Hinata, nie chcę byś o mnie zapomniał, Shouyou wróć do mnie proszę.
3 lata później
Kageyama
- Przyjadę jutro z resztą pudeł, więc rozpakuj już te a pamiętasz, że jutro masz spotkanie w sprawie z pracą?
- Mamo...jestem już dorosły.
- Też cię kocham.
Mama pojechała a ja zacząłem rozpakowywać rzeczy w nowym mieszkaniu całkiem samotnie bez Hinaty.... Przez te trzy lata w ogóle nie udało mi się go spotkać. Natsu zawsze przychodziła do mnie, żebym nauczył ją grać w siatkę, ponieważ chciała być jak jej brat, również pocieszała mnie a teraz wyrosła na mądrą i ładną dziewczynę szkoda, że Shouyou tego nie widział. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś go zobaczę. Jest już pełnoletni więc nie wiadomo czy dalej jest w Tokyo. Położyłem ramkę z wspólnym zdjęciem na komodzie przy wejściu. Mieszkanie nie było duże ale było w sam raz dla mnie. W lodówce świeciło się tylko światełko postanowiłem, więc pójść do sklepu kupić coś na kolację. Niedaleko siebie miałem sklep dlatego nie musiałem długo iść. Kupiłem warzywa, mięso, ryż, sok oraz owoce i jakieś jogurty. Wróciłem do domu i rozpakowałem zakupy. Postanowiłem pobiegać trochę bo ostatnio to zaniedbałem. Przebrałem się i dwie ulice dalej znalazłem park w którym mogłem spokojnie pobiegać. Biegałem tak dopóki w parku nie zapaliły się lampy. Już spokojnym chodem wróciłem do domu. Wziąłem prysznic i zjadłem jogurt po czym położyłem się spać. Obudziłem się po ósmej zrobiłem sobie śniadanie. Dostałem sms od mamy, że będzie za godzinę. Ubrałem się i dokończyłem rozpakowywać drobiazgi, których nie chciało mi się wczoraj wyciągać. Jak przyjechała rodzicielka to pomogłem wypakować resztę rzeczy z auta i zaniosłam je z mamą na trzecie piętro.
- Na którą masz spotkanie synku?
- Na jedenastą możesz mnie zawieść?
- Tak pewnie tylko potem muszę wracać pomóc przyjaciółce w pieczeniu ciasta.
- Dobrze dzięki.
Mama zawiozła mnie i pożegnała się ze mną. Wszedłem do budynku i udałem się na salę gimnastyczną.
- Ty jesteś Kageyama Tobio? Miło mi.
- Dzień dobry.
- Więc tak, nie przeszkadzało by panu gdybym poprosił pana by zajął się grupą, która będzie tu za pięć minut?
- Nie tylko chciałbym wiedzieć jaka grupa wiekowa.
- Jedenaście, dwanaście lat.
- Hmm dobrze czy mógłbym poodbijać piłkę?
- Proszę, sala należy do pana.
Przygotowałem piłki a sam wziąłem jedną i zacząłem odbijać o ścianę. Bardzo bym chciał wystawić jeszcze raz Hinacie. Postanowiłem zaserwować piłkę. Dawno nie serwowałem piłki z wyskoku chyba nie wyszedłem jeszcze z wprawy. Podrzuciłem wysoko piłkę i uderzyłem.
- Ja też tak chcę!
- Nauczy pan nas tego!
Spojrzałam na dzieciaki i podeszłem do nich.
- Cześć wam to zaczynamy trening?
- Tak!
- Zaczynamy od rozgrzewki a potem przejdziemy do ćwiczeń a na koniec chciałbym zobaczyć jak gracie zespołowo, nie martwcie się pokażę wam co i jak.
Nie którzy widać, że grali w siatkówkę a nie którzy dopiero zaczynali ale widziałem w nich potencjał. Ciekawe jak czuł się nasz trener kiedy nas trenował.
- Będzie pan naszym trenerem?
- Będzie pan nas uczył?
- Tak pan Kageyama będzie waszym trenerem ale będziecie mieli dwóch trenerów.
- Serio? ale super!
- Możecie się już iść przebrać.
- Do widzenia.
- Do widzenia.
- Przyjdzie pan jutro do pracy na dwunastą a ja dam panu grafik zajęć i zapozna się pan z nowym kolegą w pracy.
- Dobrze do widzenia.
Wyszedłem z budynku i udałem się do domu. Nigdy nie myślałem nad byciem trenerem siatkówki ale bycie zawodowym graczem bez Hinaty dla mnie nie miało sensu. Ciekawe kto będzie drugim trenerem. Postanowiłem się zdrzemnąć na chwilę a później pójdę pobiegać. Z dwie godziny później obudził mnie budzik w telefonie. Wstałem i poszedłem pobiegać klucze schowałem do kieszeni i wyszedłem do parku. Biegałem dobre ponad pół godziny a na dworze było już ciemno, postanowiłem wracać do domu. Sięgnąłem po klucze do kieszeni ale ich nie znalazłem. No gdzie one są musiały mi pewnie wypaść podczas biegu. Zacząłem biegać po parku rozglądając się po ziemi szukając mojej zguby. Zauważyłem moje klucze i bryloczek ale jakaś osoba się po nie już schylała.
- To moje! - krzyknąłem i podbiegłem do osoby - Zgubiłem je podczas biegania. - powiedziałem.
Osoba miała na sobie kaptur, była ona niższa ode mnie i po chwili oddała mi klucze.
- Ka-Kageyama? - wiatr ściągnął kaptur z głowy osoby a ja ujrzałem przed sobą rudowłosą czuprynę oraz brązowe oczy.
Nie mogłem uwierzyć, że go widzę. Po trzech latach w końcu mogę go zobaczyć. Moje serce znowu zaczęło szybciej bić jak wtedy kiedy powiedział, że również mnie kocha.
- Hinata...
- Ja muszę już iść...
Nie pozwolę mu odejść, nie mogę go więcej stracić. Chwyciłem chłopaka za rękę i przyciągnąłem do siebie po czym przytuliłem.
- Przepraszam cię Kageyama tak bardzo cię przepraszam - czułem jak moje koszulka robi się mokra. - Przepraszam.
Nie rozumiałem czemu mnie przepraszał. Starłem łzy będące w końcikach oczu jak i na policzkach i delikatnie musnąłem jego usta. Pamiętam, że podobnie kiedyś tak zrobiłem w dzień kiedy oboje wyznaliśmy swoje uczucia.
- Kocham cię i chcę żebyś wiedział, że nigdy o tobie nie zapomniałem. - powiedziałem patrząc się w oczy chłopaka.
A w jego oczach znowu zawitały łzy.
- Przestań już płakać dobrze? - Hinata pokiwał tylko głową. - Może udamy się do mnie?
- O-Okej - chwyciłem chłopaka za rękę i udaliśmy się do mojego mieszkania.
- Proszę rozgość się - zamknąłem drzwi i ściągnąłem buty. - Chcesz coś do jedzenia?
On tylko pokiwał przecząco głową.
Chciałem z nim porozmawiać ale o czym? Wszedłem do kuchni i nastawiłem wodę na herbatę.
- Co tam u Natsu i mamy?
- Natsu chodzi teraz na treningi z siatkówki, chce być taka jak ty, wyrosła z niej mądra i ładna dziewczyna a razem z twoją mamą jakoś sobie poradziły.
- Dziękuję ci i przepraszam cię - od momentu drogi do mnie chłopak w ogóle na mnie nie spojrzał.
- Za co przepraszasz nie rozumiem?
- Nie kłam! Jak możesz nie być na mnie zły!?
- O czym ty mówisz?
- Zostawiłem wszystkich przez te trzy lata! Nawet was nie odwiedziłem!
Nie skontaktowałem się z wami! Nie możecie mi tak po prostu wybaczyć!
- Ale o czym ty mówisz? Nikt nie był na ciebie zły przez te lata.
- Kłamiesz! Nie umiałem się sprzeciwstawić ojcu! Zostawiłem cię osobę, która mnie kochała i która również mi się podobała, nie zasługuję na twoją miłość.
- O czym ty mówisz głupku? - podeszłem do chłopaka i przytuliłem go. - Nikt nigdy nie był na ciebie zły, kochałem cię przez ten cały czas i zawsze będę cię kochał.
- Ale to co zrobiłem....
- Nie była to twoja wina, nie obwiniaj się.
Chłopak znowu zaczął płakać kiedy zrobił się z niego taki płaczek?
Mimo tego i tak jest uroczy.
- Mam coś dla ciebie.
- Hmm?
Wyciągnąłem z szuflady stary telefon Hinaty który ostatnio ładowałem.
- Proszę. To chyba twoje?
Hinata włączył telefon a na jego twarzy zagościł uśmiech. Był to widok który udało mi się w końcu zobaczyć.
- Więc zostań ze mną i nie opuszczaj mnie Shouyou, proszę...
- Dobrze.
- Wiesz ja mam jutro do pracy, więc wypiję herbatę i położę się spać.
- Ja też mam jutro pracę.
- Nie zostałeś jednak zawodowym zawodnikiem?
- Bez ciebie nie miałoby to sensu ale teraz mogę uczyć dzieciaki i patrzeć jak one się stają siatkarzami.
- I jeszcze mi powiedz, że masz na dwunastą do pracy i jesteś trenerem na największej sali do siatkówki w Tokyo.
- No tak a co?
- Żartujesz?!
- No nie przyjęli mnie tam niedawno i ma dojść nowy trener... Czekaj nie mów, że to ty?
- Tak to ja...
- I jeszcze będę musiał widywać cię w pracy...
- Ej co to miało znaczyć?!
- Nic nic.
- Chodź ty tu!
Zacząłem gonić chłopaka po mieszkaniu. A jak złapałam to już nie puściłem. Cieszyłem się, że w końcu możemy być razem.
~The End~
[5713 słów] Mam nadzieję, że One-Shot wam się spodobał i przyjemnie się go wam czytało. Dziękuję wam z całego serca za 80 followersów jak zaczynałam to nigdy nie myślałam o takiej liczbie. Pozdrowiam KatiryChan i do następnych opowiadań :3
- za błędy przepraszam ale to w cholera długie, że mogłam nie zauważyć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top