50; rozdział

10/20

Niall powoli zmierzał w stronę parku, w którym wcześniej umówił się z Liamem. Cieszył się, a jednocześnie stresował. Bo niby jak to miało wyglądać? Od wejścia zaczął się rozglądać w poszukiwaniu mężczyzny.

-Uduszę cię- mruknął Liam do słuchawki- Wrócę za kilka dni, kocham cię.

Blondyn zagryzł wargę zauważając go. Naprawdę wolnym krokiem podszedł do niego.

-Ja Ciebie też kocham i bardzo, bardzo tęsknię - zaśmiał się głos po drugiej stronie. 

-Wiem, też tęsknię. Ale to tylko kilka dni skarbie.

-Wolałbym mieć Cię tu przy sobie, wiesz? - Walker westchnął, ciężko było bez tej przylepy obok.

-Cześć - przywitał się niepewnie Horan. Dziwnie mu się tego słuchało.

-Wiem- mruknął rozbawiony- Nadrobimy. Muszę lecieć, Niall przyszedł- skinął blondynowi głową- Do zobaczenia niedługo kochanie

-Do zobaczenia - odpowiedział, rozłączając się.

-Przepraszam, że przeszkodziłem Ci w rozmowie - szepnął, spuszczając wzrok.

-W porządku Niall. Przejdziemy się?

-Jasne, że tak - dodatkowo skinął głową.

-Jak się czujesz?

-No cóż... jak mogę się czuć?- mruknął - raz lepiej, raz gorzej - odpowiedział szczerze.

-Chodzisz regularnie do lekarza?

-Staram się być na wszystkich umówiony wizytach... - westchnął.

-Shawn ci pomaga?

-Kiedy tylko ma czas... teraz dużo czasu siedzi w studio i zajmuje się piosenką - mruknął.

-W porządku- skinął głową.

-Tylko... kiedyś prawie całe dnie poświęcał mi, teraz wychodzi rano, wraca wieczorem - szepnął, zagryzając wargę.

-Dziwisz mu się? Ranisz go na każdym kroku.

-Tak, dziwię mu się, że jeszcze mnie nie zostawił po tym wszystkim...

-On cię kocha Niall.

-Problem w tym, że ja czuję się zagubiony w uczuciach...

Westchnął.

-Przepraszam... ja nie wiem dlaczego to wszystko robię - czuł jak robi mu się dziwnie przykro.

-Ja i Paul też nie mamy czystej relacji- powiedział po chwili.

-Jak to? - spojrzał na niego zdziwiony.

-Paul wie, że jesteś ty. I on nawet nie będzie protestować. On chce wręcz, żebym do ciebie wrócił.

-Po ostatnim nie sądzę żeby chciał tego nadal...

-Był wkurzony przez moje wyniki- westchnął.

-Masz złe wyniki? Poza tym... i tak miał rację.

-Nie miał- mruknął ignorując pierwsze pytanie.

-Miał i powiedz mi szczerze... o co chodzi z tymi wynikami do cholery - mruknął, zatrzymując się w miejscu.

-Nie są najlepsze.

-Pójdziemy do domu? Opowiesz mi... dobrze? - zaproponował.

-Mój pokój jest bliżej- wskazał na hotel w którym się zatrzymał-Nie ma o czym rozmawiać Niall. Jestem chory i tyle.

-Możemy tam pójść? Jest o czym... martwię się o Ciebie głupku...

-Pewnie- westchnął-Nie masz powodu Niall, powinieneś martwić się ślubem.

-Pieprzyć ślub, Twoje zdrowie jest najważniejsze... - mruknął, zagryzając wargę.

-Niall, nie mów tak.

-Mogę... zawsze byłeś dla mnie ważny i będziesz - upierał się przy swoim.

Przepuścił go, kiedy wsiadali do windy.

-Nic się nie zmieniłeś - zachichotał, kiedy jechali już na odpowiednie piętro.

-Minął dopiero rok- westchnął rozbawiony- daleko mi do zmiany.

-Dopiero? Chyba aż ... - poprawił go - Tęsknię za tobą

-Obaj układamy sobie życie na nowo Niall...

-I co mi z tego życia? Okłamuję faceta z którym się spotykam... jestem idiotą - zaśmiał się sucho.

-Shawn wie, co do mnie czujesz. Wiedział na co się pisze.

-Obiecałem mu, że już nic nas nie łączy i, że potrzebuję czasu... ale ja nie chcę, potrzebuję Ciebie obok, wiesz? - podszedł bliżej niego.

Winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze.

-Chodź.

-Przepraszam - westchnął, wychodząc na korytarz.

Wyszedł zaraz za nim i przycisnął go do ściany, wpijając w jego usta. Niall jęknął zaskoczony, prawie od razu odwzajemniając pieszczotę, wplątał palce w jego kosmyki. Liam na oślep otworzył swój pokój i wepchnął tam blondyna, zatrzaskując za nimi drzwi, a Horan od razu dobrał się do guzików koszuli Liama, sam nie wiedział co w niego wstąpiło, ale serce uważało to za coś dobrego. Popchnął go na łóżko i zdjął materiał z siebie, to samo zrobił z jego.

-Na żywo to wygląda jeszcze lepiej niż tamto zdjęcie - westchnął, zatrzymując wzrok na brunecie.

Zaśmiał się cicho.

-Kolejny- wrócił do jego ust.

Blondyn od razu pogłębił pocałunek, błądząc dłońmi po nagiej skórze Liama. Tak bardzo mu tego brakowało. Payne naparł na niego, zmuszając, żeby się położył, od razu dobrał się do jego spodni. Horan opadł na łóżko, uniósł biodra w górę, chcąc ułatwić mu zadanie. Zsunął z niego dolną odzież, łącznie z bielizną i ponownie wrócił do całowania go. Odwzajemniając, uniósł się lekko w górę szukając tarcia. Rozpiął swoje spodnie i zsunął z nóg, razem z bielizną.

-Kocham Cię - wyszeptał, kilkukrotnie pocierając dłonią erekcję. Chciał dać sobie chociaż chwilę ulgi.

Strącił jego dłoń i przycisnął oba jego nadgarstki do materaca. Zaczął się w niego wsuwać. Spojrzał mu w oczy.

-Też cię kocham- złączył ich wargi.

Stęknął, odwzajemniając. Próbował uwolnić ręce, ale na darmo. Kiedy był cały, dał mu chwilę, po czym zaczął się dość szybko poruszać.

-Tak dobrze - wystękał - wciąż pamiętasz...

-Ciężko zapomnieć, mało kto ma takie preferencje seksualne- splótł ich palce razem i przyspieszył, raz za razem trafiając w jego prostatę.

-Kurwa - jęknął głośno, zaciskając dłoń na tej Liama.

-Co ty tak cicho?- mruknął rozbawiony.

-Nie jestem cicho... - sapnął.

-Jesteś skarbie..

-Mam być głośniejszy? - zapytał z trudem składając zdanie.

-Pewnie już nie potrafisz- zadrwił.

-Będziesz miał dupku kłopoty u innych - obiecał, jak na zawołanie przestał się kontrolować.

-Pierdolą mnie takie kłopoty- szepnął.

-To raczej ty je pierdolisz skarbie - mruknął - blisko...

-Dalej kochanie- westchnął, jeszcze troszkę przyspieszając.

Niedługo potem doszedł na swój brzuch, zaciskając się na członku Payne'a.

Liam doszedł chwilę później.

-O boże - westchnął zadowolony.

-Dalej to lubisz..

-Tylko kiedy Ty to robisz - uśmiechnął się.

Opadł obok niego.

-A Shawn?

-Nie dorównuje Ci - szepnął, wtulając się w niego.

-Będziecie mieli dziecko- westchnął.

-Ile razy mam Ci powtórzyć, że to nie jest jego dziecko tylko Twoje? Poza tym... dopiero teraz czuję się naprawdę szczęśliwy - powiedział cichutko, delikatnie się uśmiechając.

Westchnął i wstał. Ubrał bokserki, wyszedł na balkon, odpalając papierosa. Oparł się o barierki.

Niall westchnął, od razu poszedł za brunetem. Może przesadził albo powiedział coś nie tak...

-Liam... ja przepraszam, nie chciałem zrobić źle ani powiedzieć nic złego.

-Nie zrobiłeś- powiedział cicho-Po prostu nie masz pojęcia, jakie to wszystko jest teraz skomplikowane...

-Wiem Liam... ale tak cholernie bardzo Cię kocham, jeszcze nie jest za późno żeby to wszystko odwołać, ale na Ciebie tam czeka facet w domu... - westchnął.

-Nie Niall, tu nie chodzi o ślub- westchnął.

-Więc o co? - spojrzał na niego zdziwiony.

- A Audrey- mruknął.

-Kto? - mruknął, zupełnie nic nie rozumiejąc.

-Siostrzenica Paula- westchnął- Wychowujemy ją.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top