168; rozdział
38/40
Zły odrzucił telefon.
-Liam... porozmawiamy? - szepnął Horan, dosiadając się do niego.
-Mmm?
-On kłamał, prawda? - mruknął niepewnie.
Zacisnął powieki, nie odzywając się.
-Liam... powiedz, że to nie prawda...- wciąż milczał -Czemu? - szepnął - Jestem za słaby? Nie spełniam Twoich wymagań?
- To... To nie tak... po prostu raz się całowalismy, nic więcej...
-Tylko? - szepnął dla upewnienia.
-I aż...
-Chwila... opowiesz mi o tym? - zapytał niepewnie.
-Spotykam się z nim od czasu do czasu- wyjaśnił- na drugim, może trzecim spotkaniu trochę nas poniosło- westchnął- wypiliśmy za dużo i poszło, ale w porę się powstrzymałem- jak byłem juz bez spodni, dodał w myślach.
-Spotykasz się z nim?! Dobrze wiesz, że masz mnie, małego... a ty wolisz iść do niego i jeszcze nie wiadomo co robić... - trochę go poniosło.
Przygryzł wargę, zabolało.
-Masz rację, puszczam się...
-Nie powiedziałem tego... powiedz mi konkretnie co się między wami dzieje, po co się spotykacie?
-A co się ma dziać?- spojrzał na niego.
-Liam... proszę Cię, chcę widzieć - westchnął.
-Nie rozumiem...
-Obiecujesz, że nic was nie łączy?- Payne skinął- W takim razie... czemu się spotykacie?
-Po prostu, rozmawiamy,
-Ja nie chcę żebyś tam chodził, masz mnie i małego... nie wystarczamy Ci? - mruknął, spuszczając wzrok.
-Po prostu... Tęsknię za nim, wiesz?- mruknął szczerze.
-Po tym wszystkim co Ci zrobił? A co jeśli on znowu nas zastąpi? - zagryzł mocno wargę, czuł łzy w oczach na samą myśl.
-Był kiedy ciebie nie było. Mieszkaliśmy ze sobą przez ponad rok. Zdążyłem się w nim zakochać wiesz?- mruknął pod nosem- Nie zastąpi was...
-Nie chcę go w naszym życiu, nie zniosę po raz kolejny straty Ciebie - szepnął.
-Kocham was obu Niall, nie potrafię zrezygnować z głupiej rozmowy z nim.
-Kochasz go... - wydukał.
-Kocham- mruknął- Ale nie tak jak was.
-Więc jak? Obiecujesz, że nas nie zostawisz nigdy?
-Nie chcę was zostawiać Niall- westchnął- Ale jeśli między nami się wypali... Nie będę z tobą tylko ze względu na dziecko.
-A teraz? - szepnął, ocierając łzę z policzka.
-Nie płacz- szepnął klękając przed nim- Oświadczyłem ci się na instagramie, a teraz robię to osobiście- otworzył przed nim pudełeczko- Kocham cię- szepnął.
-Mój idiota - szepnął, wtulając się dość mocno w niego.
-To znaczy tak?- zaśmiał się, obejmując go- Tak bardzo cię kocham...
-Dokładnie, to znaczy tak - mruknął - Ja Ciebie też skarbie
Wsunął mu pierścionek na palec.
-Obiecaj mi tylko, że powiesz mi jak Ci się znudzę... dobrze? - szepnął.
-W porządku, o ile to kiedyś nastąpi-zaczął całować jego szyję.
-Mam nadzieję, że nie tatusiu - wymruczał, odchylając lekko głowę.
-Możesz już?- spytał cicho.
-Tak, raczej tak - westchnął.
-Ale na zacznijmy delikatnie, w porządku?- musnął jego wargi- Chyba, że nie chcesz.
-W porządku tatusiu, chcę bardzo, tyle czasu czekałem... - wyszeptał.
-Nie licząc tego miesiąc przed porodem- zaśmiał się.
-To zdecydowanie za długo... - oburzył się - Ale dla tego malucha warto.
-Kocham cię- szepnął, podnosząc go i przechodząc z nim do sypialni- Ponad wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top