45

2/5 436 słów

perspektywa Artura

Kurna, skłamałem kolejny raz, skłamałem. Nie powiedziałem wszystkiego, głównego wątku. Czy muszę być taki do niczego? Nie mogę powiedzieć jej prawdy, znienawidzi mnie. I znienawidzi Filipa. To było straszne co zrobiliśmy, właściwie co on zrobił, ale nie mogę całej winy zrzucać na niego. Ona musi poznać prawdę.

-Nie wierze, nie mówisz mi prawdy. Widzę to.- odpowiedziała charakterystycznie przechylając głowę, próbując dostrzec co wyrażają moje oczy.
No i skubana mnie złapała teraz nie mam innego wyjścia.

-Przepraszam jestem głupi, nie powiedziałem Ci wszystkiego.- odpowiedziałem.

-Ugh, świetnie nadal mnie okłamujesz? I to niby jest ta magia między nami?- ostatnie zdanie wypowiedziała ze łzami w oczach.

-Poczekaj, już Ci wszystko tłumaczę.- odpowiedziałem od razu.

-Czekam, już jakiś czas..- zauważyła krzyżując ręce.

-Rzeczywiście jaraliśmy, miało być trochę, nie za dużo.- zacząłem się tłumaczyć.

-Chwila, z kim jarałeś?- zapytała zdezorientowana.

-Przyjechał do Warszawy Filip myślał, że jesteś w Wawie, został u mnie na noc, no i trochę popłynęliśmy.- odpowiedziałem.

-Jak już mówiłem, jaraliśmy dość dużo nie tak jak to planowaliśmy, rozmawialiśmy na różne tematy, aż doszło do rozmowy o Twojej osobie. O moim skarbku i o jego przyjaciółce. Powiedziałem mu jak się trzymasz i jak wyglądało to, że zachorowałaś. Mówiłem mu o tych znajomych z Katowic, których widziałaś. Porozmawialiśmy chwilę i postanowiliśmy się przejść. Dziwnym trafem spotkaliśmy twoich znajomych. Byliśmy tak źli, podeszliśmy do jednej z dziewczyn i dałem jej tik taka, choć tak na prawdę to była tabletka odurzająca potem zobaczyłem tego Oskara i zacząłem go lać. Rozwaliłem mu nos, był nieprzytomny, z drugim podajże Bartkiem postąpiłem tak samo.
Jedna z dziewczyn uciekła, a druga ta co odbiła Ci Oskara, emm no... Filip ją... zgwałcił..-opowiedziałem jej wszystko po kolei. W jej oczach widać było rozczarowanie, smutek, złość. Osoba, która ją kocha, która trzymała ją przy życiu ją zawiodła. Zaczęła płakać chciałem ją przytulić, byłem blisko, ale ona mnie odepchnęła.

-Nie będę przytulać kogoś kto był w stanie przyczynić się do takiego czegoś.- mówiła zapłakana. Nienawidzę jej w takim stanie.

-Przepraszam, to koniec. Nie mogę już być z kimś kto zrobił takie świństwa.- odpowiedziała, zabolało ją to i to mocno.

-Byłem pod wpływem ziół, nie byłem sobą skarbie.- odpowiedziałem próbując naprostować sytuacje.

-Nie mów do mnie tak, nie jesteśmy już razem.- coś mnie zakuło w środku.- odpowiedziała.

- A Filipowi wybaczyłaś jak był pod wpływem ziół i próbował się z Tobą lizać albo coś więcej.- byłem wkurzony, ale ją rozumiałem, jej reakcję.

-To mój przyjaciel, a nie chłopak! Nie rozumiesz? Nie jestem w stanie Ci teraz wybaczyć, w jakimś stopniu te osoby były nadal dla mnie ważne! Przepraszam Artur, nie potrafię. To koniec. Nie jestem w stanie teraz z Tobą rozmawiać.- odpowiedziała zapłakana, szlochając. Ból w sercu okropny, zraniłem ukochaną osobę..

Hejhej! Kolejny rozdział z maratonu. Jest mi bardzo smutno jak piszę ten rozdział, naprawdę przepraszam, że taki dołujący, musiało się kiedyś to stać💦 Tymczasem miłego wieczoru, a niektórym dobranoc❤️

Jeżeli zobaczycie jakiś błąd w rozdziale, napiszcie w komentarzu!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top