30
1/6 -405 słów
Przytuliłam go bardzo mocno.
-Witamy w domu!- skierował rękę na całe mieszkanie na co się uśmiechnęłam. Zdjęłam kurtkę i buty.
W tym samym czasie Artur zanosił moją walizkę do jego pokoju.
-Ja na górze czy na dole?- zapytałam mierząc wzrokiem piętrowe łóżko.
-Ze mną!- ścisnął moją rękę i złączył nasze usta.
-Śmieszny jesteś.- zadrwiłam z niego.
-Jestem całkowicie poważny.- zaśmiał się na co ja zareagowałam tak samo.
~*~
-Jestem dziś jakoś mega zmęczony.- oznajmił Artur.
-Może to przez tą pogodę.- wskazałam na okno, za którym była wielka ulewa.
-Ta straszna, zanosi się chyba na burzę.- uznał.
-Głupek, nie będzie burzy!- odpowiedziałam szybko.
-A co boisz się?- zapytał zaciekawiony.
-Może.- odpowiedziałam cofając się do blatu.
Przybliżył się do mnie i podsadził tak, że siedziałam na blacie. Objął mnie w pasie i się wtulił. Dziwnie.
-Aktualnie się nie boję.- uznałam sytuację za lekko dziwną.
-To dobrze!- oderwał się ode mnie.
perspektywa Artura
Powinienem ją teraz zapytać. Czy może wieczorem? Dzisiaj moja mama z Kosią jadą do kuzynki mamy i nie będzie ich dzisiaj w ogóle w domu. Więc mam dużo czasu. Dam radę. Będzie dobrze, spełnię jej marzenie!
-Co zamawiamy na obiad?- zapytałem, tak znowu nie chce mi się chodzić do sklepu po coś czy gotować.
-Nie będziemy zamawiać przez telefon tylko zjemy w restauracji!- zaproponowała Zuzia.
-O! Dobry pomysł.- uśmiechnąłem się chociaż wcale nie chciało mi się tam iść. Mógłbym spotkać kogoś ze szkoły, czy fanki. A to nie byłoby przyjemne. Ubraliśmy się, wziąłem kluczę i wyszliśmy z mieszkania.
Szliśmy za rękę pod parasolką, którą oczywiście ja jako 'gentelman' niosłem.
Po drodze Zuzia skamieniała. Po prostu nie mogła iść dalej coś ją zatrzymało.
-Zuzia co jest?- zapytałem przerażony.
Nic nie odpowiedziała.
-Zuza?!- już krzyknąłem.
-Nie nic.- odparła obojętnie, biorąc głęboki oddech.
-Widziałaś coś, albo kogoś?- zapytałem nadal trochę przestraszony.
-Nie nic się nie stało, ale pójdźmy w drugą stronę co.- zaproponowała i pociągnęła mnie za łokieć dość często tak robi. Dalsza droga minęła dobrze, a ja nadal nie wiem o co jej chodziło.
~*~
Jesteśmy już w restauracji. Zuzia zachowuje się dosyć dziwnie, nie wiem co jej jest, ale to nie ta sama osoba. Pewnie gdybym zapytał odpowiedziałaby, że nic się nie dzieje, jak zwykle. Zamówiliśmy pizze i sałatki.
-Smacznego!- odparłem przerywając niezręczną ciszę.
-Wzajemnie.- sztucznie się uśmiechnęła.
-Zuza? Co ci jest?!- zapytałem już zdenerwowany uderzając ręką o stół.
-Pogadamy w domu.- rozglądnęła się po restauracji i ścisnęła moją rękę.
Zaczynamy weekend co oznacza, że maraton czas zacząć! Bedą to nietypowe rozdziały bo mam dużo naprawdę dziwnych pomysłów😂
If you know what I mean😏 Dobra dość XD Następny rozdział pojawi się dzisiaj wieczorem, a teraz macie na rozluźnienie po szkole😍 Miłego dnia!
Jeżeli zobaczycie jakiś błąd w rozdziale, napiszcie w komentarzu!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top