Kiedy Luke postawił pierwszy krok w szpitalu, od razu wszyscy się nim zainteresowali i ponownie przenieśli na salę. Luke cicho westchnął, kiedy sadzono go na wózek inwalidzki, ale nic nie powiedział, nawet się nie szarpał, jedynie posłał wdzięczne spojrzenie w stronę Caluma.

Czarnowłosy odwzajemnił uśmiech, po czym odprowadził przyjaciela wzrokiem, aż do sali do której go wwieźli. 

Zrobiłem parę kroków w stronę Caluma, po czym usiadłem na ziemi i spojrzałem na niego z dołu. Jego dłonie ciągle drżały, a wzrok był rozbiegany. Krajało mi się serce kiedy patrzyłem na fatalny stan każdej osoby, na której mi zależało. Ashton także nie był okazem zdrowia. Wydawało mi się iż przeżywał to najbardziej ze wszystkich. Irwin nigdy nie na leżał do twardych osób. Jako jego najlepszy przyjaciel, nie jeden raz byłem świadkiem jego płaczu. 

Ta ironia losu, kiedy prawie umierasz, a i tak bardziej martwisz się o innych. Szczerze, nie chciałem umrzeć, dla nich. To by ich zniszczyło, nie mógłbym na to pozwolić. Pragnąłem prowadzić normalne życie wraz z Luke'em, u boku z najlepszymi przyjaciółmi. Chciałem wynieść się z tego cholernego miasta, które niesie za sobą zbyt wiele wspomnień. Wiem że wszystko się ułoży, musi...

Przez następny czas zastanawiałem się, jak długo to jeszcze potrwa, kiedy w końcu się obudzę i najważniejsze, czy w ogóle kiedykolwiek to nastąpi.

Od wypadku nie minął nawet jeszcze dzień. 

Po szpitalnych korytarzach, w dalszym ciągu krzątał się Calum wraz z Ashtonem. Zapytasz, gdzie nasi rodzice? Cóż, w życiu wiele razy pomyliłem się na osobach, nawet tak ważnych jak moi właśni rodzice. 

Pamiętam ten okres czasu, kiedy dopiero poznawałem siebie, swoje zainteresowania, a w tym także orientację. Dokładnie odkryłem ją po tym, kiedy do niewielkiego domu, na który miałem idealny widok ze swojego okna, wprowadził się pewny przystojny blondyn. Był on moim obiektem westchnień przez na prawdę długi czas, jednak nigdy nie miałem odwagi do niego zagadać. Gdy tylko spotykaliśmy się przed naszymi domami, od razu w panice wbiegałem do środka mieszkania, przeklinając swoje tchórzostwo.

Przyznaję się że codziennie wieczorem, przez swoje uchylone okno, oglądałem go krzątającego się po pokoju, może tylko trochę podchodziło to pod stalking. Dzięki obserwacją, zauważyłem iż Luke mieszkał sam. Do jego mieszkania czasami przychodził jakiś czarnowłosy chłopak, prze co do mojej głowy wpadły myśli iż może łączyć ich coś więcej niż tylko przyjaźń, na szczęście się myliłem. Często w złych chwilach siadałem na parapecie i marzyłem, aby być obok niego, aż pewnego razu, zauważył iż się mu przyglądam, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Byłem wtedy świadkiem najpiękniejszego uśmiechu na świecie, który był tylko u wyłącznie dla mnie. Od tamtego razu, zawsze siadałem o tej samej porze na parapecie i witałem się z nim promiennym uśmiechem.

Wcześniej wspomniane złe chwile, miały miejsce coraz częściej, ciągłe kłótnie rodziców, czyli pijackiego homofoba i drażliwej, wyrodnej nauczycielki. Przez swoje charaktery, nie mogli traktować inaczej nawet mnie, ich własnego syna. Nie raz oberwałem od ojca, a pewnego razu kiedy wpadł w szał, z wielkim siniakiem malującym się pod moim okiem wybiegłem z domu, nie zwracając uwagi na krzyki matki. 

Tamtej nocy włóczyłem się po parku, bez telefonu, jakichkolwiek pieniędzy i najmniejszych chęci powrotu do domu. Pamiętam że dużo wtedy płakałem, przykuwając spojrzenia ciekawskich ludzi, jednak czy ktoś się wtedy zatrzymał, zapytał co się dzieje? Nie bądźmy śmieszni. 

Zalany łzami położyłem się na ławce, wyłączając się na każdy dźwięk. Nie wiem na co wtedy czekałem, ale na pewno nie spodziewałem się samego blondyna, który najprawdopodobniej wracał z pracy (tak, przyznaję się, śledziłem go czasami). Następnym co pamiętam, były jego silne ramiona które oplotły mnie w pasie oraz wiele pytań, na które nie miałem siły odpowiedzieć. W późniejszym czasie dotarło do mnie iż byłem w jego domu, otulony miękkim kocem, a na przeciwko mnie siedział sam chłopak, przyglądając mi się z troskliwą miną. Dokładnie tamtej nocy wyżaliłem się obcej osobie, którą jeszcze wtedy dla mnie był. Powiedziałem mu o sytuacji w moim domu, jak i orientacji do której bałem się przyznać własnym rodzicom. Jak wielkie było moje zaskoczenie, kiedy Luke także się przede mną otworzył. Okazało się iż różniły nas dwa lata wieku, a jako iż Luke był już pełnoletni, wyprowadził się od swojego problematycznego ojca i postanowił zamieszkać sam. Właśnie i w końcu poznałem jego imię, przez co nie musiałem nazywać go już dłużej "długonogą pięknością". 

Luke miał podobne problemy co ja, a nawet gorsze. Wystarczyła tylko jedna noc, abyśmy dobrze się poznali, a ja zakochał się w nim jeszcze bardziej. 

Spotykaliśmy się coraz częściej, kiedy byłem zmuszony do ucieczki z domu przez ojca. Dzięki temu, między mną a Luke'em wzrosło pewne uczucie, o którym marzyłem od dłuższego czasu

Potem wszystko się jakoś potoczyło, zostaliśmy razem, sam wreszcie osiągnąłem wiek pełnoletności, dzięki czemu w końcu mogłem wynieść się z rodzinnego domu i zamieszkać z Luke'em. 

Do dziś nie utrzymuję kontaktu ze swoimi "rodzicami". Kiedy tylko dowiedzieli się iż jestem homoseksualny, matka o dziwo starała się to zaakceptować, jednak nie ojciec. Nie miałem zamiaru mieszkać pod jednym dachem z osobą która mnie nie akceptuje.

Wyprowadzając się, nigdy nie myślałem iż tak właśnie wszystko się potoczy. Wyobrażałem sobie normalne, beztroskie życie, tego nie było w planach...



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top