-Co ty tutaj robisz? -zapytał wyraźnie speszony, przeczesując zabandażowaną dłonią, swoje jasne kosmyki włosów. Natasha Zasiadła na progu jego łóżka i delikatnie dotknęła poranionych knykci blondyna. Zbierało mi się na wymioty, kiedy na to wszystko patrzyłem, a zważając na to iż nikt mnie nie widział, mogłem wtargnąć do jego sali i siedzieć centralnie koło czarnowłosej.

-Kiedy tylko się dowiedziałam o wypadku, od razu przyjechałam -wysiliła się na przejęty ton głosu, a ja nie mogłem się powstrzymać od niewywrócenia wzrokiem.

-Niby jak się dowiedziałaś? -zmarszczył brwi, wyswobadzając swoją dłoń spod jej dotyku.

-Pracuję niedaleko, prawie kończyłam zmianę, gdy to wszystko miało miejsce. Kiedy tylko zauważyłam twój samochód, zmroziło mnie... Tak bardzo się o ciebie martwiłam -szepnęła, a ja żałowałem że nie mogę jej zrzucić z tego przeklętego łóżka.

-Ty i o kogoś się martwić -prychnął, odwracając twarz w inną stronę. -Posłuchaj, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, to wszystko jest twoja wina -warknął gwałtownie wstając z łóżka, a ciche syknięcie opuściło jego usta, kiedy pociągnął za jeden z kabelków przypiętych do jego dłoni.

-Luke, co ty wygadujesz? -udała urażoną i jakby kompletnie nie wiedziała o czym mówi. Była dobrą aktorką.

-To przez ciebie Michael myśli że go zdradzam, nie ufa mi już tak jak kiedyś, teraz ten wypadek, nawet nie wiem w jakim jest stanie, cholera, ja nawet nie wiem czy on żyje! -krzyknął, szarpiąc się za kosmyki swoich włosów, a Natasha ze strachem w oczach, lekko się cofnęła. -Wszystko spieprzyłaś, wszystko -mruknął, zawieszając wzrok w pościeli, po czym parę razy zamrugał, jak by powstrzymując łzy.

-Chcę wszystko naprawić, dlatego powinieneś być ze mną -ciągnęła dalej, kładąc dłoń na jego ramieniu, którą od razu z szałem strzepnął.

-Jesteś żałosna, czego tak na prawdę chcesz? Mojej kasy? Bo wątpię żeby zależało ci na miłości z pedałem -syknął, a Natasha wbiła w niego smutny wzrok. -Wyjdź stąd oraz mojego życia -wyszeptał, a jego głos lekko się załamał. -Wyjdź! -krzyknął, kiedy dziewczyna nadal tkwiła w jego sali. W końcu złapała mocniej za swoją torebkę, po czym z nierównym oddechem wyszła. Mogłem z łatwością dostrzec jak drży i wcale nie było to udawane. Słowa Luke'a na prawdę nią wstrząsnęły i usunęły całą pewność siebie.

Spojrzałem na blondyna, który ponownie opadł na łóżko i zawiesił swój wzrok w białym suficie. Tak bardzo chciałem położyć się obok niego, złapać za jego dłoń i powiedzieć że jestem przy nim i nigdy go nie zostawię, jednak w tym momencie było to nie możliwe.

Z cichym westchnięciem wyszedłem na korytarz, odprowadzając wzrokiem Natashę. Zmarszczyłem lekko brwi, kiedy, chwyciła za klamkę pewnych drzwi, a potem oglądając się za siebie, czy na pewno nikt jej nie obserwuje, weszła do środka. Od początku wiedziałem do jakiej sali weszła, jednak chciałem się mylić.

Natasha weszła do sali w której leżało moje ciało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top