Wydarzenia z ostatniej godziny nadal dawały mi o sobie przypomnieć. To wszystko było takie pokręcone. Mogło by się wydawać że będąc w śpiączce przynajmniej odpocznę, ale gówno prawda, muszę się męczyć w tym przeklętym świecie.

Kopnąłem ze złości w jasną ścianę nie odczuwając bólu, kolejny plus do kolekcji.

Nagle moje uszy zlokalizowały znajome głosy. Zwróciłem swój wzrok w stronę początku korytarza, gdzie wzdłuż niego podążał Ashton wraz z Calumem. Z Ashtonem znam się prawie od dziecka, to samo Luke z Calumem. Kiedy zacząłem spotykać się wraz z Luke'em, zapoznaliśmy naszych przyjaciół i teraz jesteśmy nierozłączną czwórką, przynajmniej do nie dawna...

Wszystko zaczęło komplikować się, kiedy tylko nasz związek zaczął się burzyć. Ashton wraz z Calumem stanęli po mojej stronie, czego teraz nie mogę określić dobrym pomysłem.

Obydwoje podążyli w stronę sali Luke'a, uprzednio pytając się na recepcji o numer sali. Od razu poszedłem za nimi, zatrzymując się przy sali Luke'a. Popatrzyłem za siebie, gdzie dostrzegłem Ashtona. Miał położoną dłoń na drzwiach, które z kolei prowadziły do mojej sali. Jego warga lekko zadrżała, a oczy zaszły łzami. Calum na widok swojego przyjaciela, od razu do niego podszedł, po czym objął jego ciało swoim silnym ramieniem.

-Wyjdzie z tego -szepnął, kiedy blondyn wtulił się w jego tors i cicho zaszlochał.

Ten widok był kolejnym ciosem w moje serce.

Minęło bodajże około dziesięć minut, kiedy Ashton w końcu się uspokoił. Przecierając swoje mokre oczy, skinął głową, na znak iż w końcu mogą iść do Luke'a.

Czarnowłosy popchnął szklane drzwi, a Luke od razu, gwałtownie poprawił się na miejscu, kiedy tylko ich zobaczył.

-Wreszcie -odetchnął, pozwalając Calumowi zasiąść na progu swojego łóżka, za to Ashton zadeklarował iż postoi.

-Byliście u Michaela? Co z nim? Te przeklęte pielęgniarki nawet nie chcą mnie do niego puścić -westchnął smutno, spuszczając wzrok na swoje poranione knykcie. Calum ułożył na jego ramieniu swoją opaloną dłoń i także spuścił wzrok, nie chcąc, aby spotkał się z tym od Luke'a. Milczenie ze strony przyjaciela, jeszcze bardziej potęgowało jego zdenerwowanie.

-Calum -warknął, cicho, przez co chłopak lekko się wzdrygnął, nadal unikając jego wzroku.

-Jest źle -mruknął, bawiąc się rąbkiem swojej koszulki. -Za nim do ciebie przyszliśmy, spytaliśmy się pielęgniarki o jego stan, jest w śpiączce, a szanse na to iż się obudzi nie są zbyt wielkie -w połowie zdania, jego głos się załamał, przez co znacznie się zniekształcił. Luke przypatrywał mu się zranionym wzrokiem. Miałem wrażenie, że każde słowo wylatujące z ust Caluma, było dla niego niczym ostry sztylet.

-M-muszę go zobaczyć -wyjąkał, chcąc zejść z łózka, jednak wiele kabelków nadal było przyczepionych do jego dłoni, przez co znacznie się skrzywił, kiedy tylko nimi szarpnął. Ashton na widok tego, od razu wstał z miejsca, podchodząc do przyjaciela.

-Uspokój się, sam nie jesteś w najlepszym stanie -mruknął, w jego stronę, jednak Luke zdawał się go nie słuchać. Sprawnym ruchem odczepił od skóry kable i szybko zerwał się z łóżka, nawet nie zakładając na nagie stopy butów. Calum i Ashton zdawali się zbyt zszokowani, aby od razu go powstrzymać.

Tak jak sądziłem, Luke poszedł do mnie. Przy każdym kroku, jego ciało gwałtownie się chwiało, jak by miał za chwilę upaść. Martwiłem się o niego, powinien nadal tkwić w łóżku, a nie narażać swojego życia.

Blondyn w końcu doszedł do mojego łóżka, a pierwsze co zrobił, to delikatnie musnął swoimi knykciami moją poranioną dłoń. Jego niebieskie oczy były mocno rozszerzone, a z każdą mijającą sekundą stawały się bardziej błyszczące. W tej samej chwili, Calum wbiegł na salę, jednak od razu się cofnął i uciszył wbiegającego za nim Ashtona, kiedy tylko ujrzał scenę przed sobą. Luke nawet nie zdawał się przejmować ich obecnością, kiedy złapał mnie za rękę, a następnie upadł na kolana. Jego głowa z bezradnością opadła na jasny materac, a zabandażowana dłoń, mocno zacisnęła się na prześcieradle.

Powoli podszedłem do Luke'a, kładąc dłoń na jego plecach, kiedy zaczął cicho szlochać. Tak bardzo chciałbym, aby wiedział iż przez cały czas tu jestem. Łzy zaczęły zbierać się także i w moich oczach.

-Co pan tu robi? -do sali wtargnęła pielęgniarka, która cały dzień kręciła się wokół naszej dwójki. Ashton posłał jej smutne spojrzenie, szepcząc, aby odpuściła i na prawdę musiało zmięknąć jej serce, bo nic nie zrobiła. Po prostu przypatrywała się rozbitemu Luke'owi, który coraz bardziej moczył pościel swoimi łzami. Ten do niedawna radosny blondyn z ciągłym uśmiechem na ustach, w tej chwili był istnym bałaganem. Na zewnątrz jak i w środku.

Luke oderwał w końcu swoją twarz od łóżka i ułożył ją tak, aby każdy mógł na niego spojrzeć. Jego oczy były opuchnięte, zaczerwienione i nadal mokre przez wypływające z nich łzy. Warga blondyna lekko zadrżała po czym cicho westchnął.

-Calum -szepnął robiąc błagające spojrzenie i chociaż już nic więcej nie dodał, ciemnooki wiedział iż jego przyjaciel ma do niego prośbę, której nie może odrzucić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top