柒
Zapadła noc.
Prawie cały korytarz był opustoszały, tylko gdzieniegdzie krzątały się pielęgniarki, sprawdzające czy wszystko jest w porządku z pacjentami. Moją salę ominęły. Dla większości już umarłem, byłem tylko zbędnym elementem z tej całej grze, zwanej życiem. Czułem że zajmuję tylko niepotrzebnie łóżko, jak i salę, którą z łatwością mógłby przejąc kto inny.
Jasną rzeczą jest iż nie chciałem odejść i wszystkich zostawić, ale z każdą chwilą, traciłem nadzieję. Nawet jeśli się obudzę, mogę być niezdolny do normalnego funkcjonowania. Będę kaleką, która sprawi innym kolejne problemy. Nie chcę tego, tak bardzo tego nie chcę.
Aż sam nie potrafiłem stwierdzić dlaczego, ale miewałem myśli iż niepotrzebnie powstrzymałem wtedy Natashę. Mogła odłączyć tą pieprzoną wtyczkę, jednak po chwili wracał mój rozum. Na szczęście.
Sunąłem delikatnie palcami po szklanych drzwiach, zerkając na mnie i ciągle działający sprzęt, a następnie spojrzałem w stronę Luke'a. Nie spał. Siedział na łóżku, a lampka nocna ciągle się świeciła oświetlając każdy kąt pokoju. Błękitne oczy wpatrywały się uważnie w jeden punkt. Wyglądał na tak bardzo skupionego, jak i zamyślonego. Miewał tak często, za nim podjął się pewnego działania i tak też było tym razem. Po paru minutach tępego wpatrywania się w ścianę, odczepił od swojej skóry parę kabli, po czym zrzucił z siebie kołdrę. Ostrożnie stanął na ziemi, starając się prawie bezgłośnie odtworzyć drzwi. Szedłem równo z nim, jednak zatrzymałem się, kiedy Luke podążył do mojej sali. Dobrze pamiętałem, jak zakończyło się to spotkanie za pierwszym razem. Zbyt wiele emocji dla Luke'a, ale nie mogłem go zatrzymać, no bo jak, nie zapominajmy że nadal jestem tym dziwnym czymś, nawet nie potrafię się określić!
W końcu sam postanowiłem wejść do środka. Luke siedział już na krześle i z delikatnym uśmiechem na ustach uważnie mi się przyglądał. Jego dłoń lekko musnęła mój blady policzek, a ja znowu zamarzyłem, aby w końcu to poczuć.
Twarz Luke'a wyglądała na taką spokojną, nie było na niej ani krzty bólu, czy smutku. Wyglądał jak by napajał się chwilą.
Blondyn chwilowo podniósł się ze swojego miejsca i spojrzał w stronę okna, a następnie ponownie na mnie.
-Nigdy nie potrafisz zasnąć przy zamkniętym -szepnął cicho, podążając w jego stronę, po czym lekko je uchylił. Po tym wrócił do mojego łóżka. -Nie cierpisz, kiedy kołdra marszczy ci się na samej górze -dodał, a jego dłoń rozprasowała powoli materiał. -Smucisz się, gdy musisz zasypiać sam -po tych słowach zasiadł na progu mojego łóżka. -A kiedy się z tym godzisz, bo wiesz iż mam jeszcze dużo do roboty przed snem, lubisz kiedy złączam nasz dłonie -i właśnie w tej chwili to zrobił. Ostrożnie złączył moją z wieloma opatrunkami, wraz ze swoją, która była w podobnym stanie. -I mówię Ci jak bardzo Cię kocham, jak wielkim szczęściarzem jestem że miałem takiego uroczego "stalkera" -na tą część cicho się zaśmiał, na co ja nie potrafiłem zareagować inaczej. -A potem całuję Cię w usta, mając nadzieję iż w snach nic cię nie zrani, przez co mógłbyś się bać lub płakać. -Szepnął, przybliżając się w moją stronę, a następnie musnął moje wargi swoimi. Nieświadomie dotknąłem swoich ust, czując pustkę i ogromną potrzebę bliskości.
Prawie całą noc, Luke ciągle czuwał przy moim łóżku, gładząc moją rękę lub policzek. Czasami wspominał na głos, jakieś sytuacje, które aż miło było mi przypomnieć.
"Pamiętasz, kiedy wszedłeś w nocy do mojego pokoju, i przez panujący mrok, wpadłeś na moją gitarę? Stroiki prawie wbiły Ci się w skórę, a struny kompletnie popękały. Żeby tego było mało, na zakończenie głośnego wyrwania mnie ze snu, przewróciłeś się na biurko i uderzyłeś się w jego kant." -Oj pamiętam i to zbyt dobrze. Do dziś mam w miarę widoczną bliznę, malującą się na moim udzie. Nigdy nie zapomnę melodyjnego śmiechu Luke'a, nawet wtedy, kiedy zauważył pęknięte struny. Nie był zły, a mi wtedy spadł ogromny kamień z serca, wręcz głaz.
"Pamiętasz, kiedy poszliśmy w czwórkę na imprezę? Była to pierwsza w twoim i Ashtona życiu. Nieźle się wtedy upiłeś. Byłeś taki uroczy, kiedy starałeś mi się dobrać do spodni. Mały, niewyżyty Cliffordek." -Och błagam, nie przypominaj mi tego!
"A nasze pierwsze wspólne wczasy? Wyrzucili nas wtedy z restauracji, bo wkurzyłeś się na kelnera, który niechcący wylał trochę szampana na moje spodnie, a potem chciał go wytrzeć..." -No przepraszam bardzo, ale on majstrował tym ręcznikiem przy jego kroczu! Jak miałem nie być zazdrosny?
-A Pamiętasz... Ten moment, kiedy Ci się oświadczyłem? -moje oczy od razu zawiesiły się na Luke'u, kiedy te parę słów, tylko obiło się o moje uszy. -Ja też nie... Nie miałem nawet szansy tego zrobić, ale wierzę że nadejdzie moment, kiedy w końcu mi się uda -powiedział, po czym z kieszeni pasiastych spodni, wyciągnął czerwone pudełeczko. -T-te wszystkie razy, kiedy nie wracałem na noc do domu... Na pewno myślałeś iż szwendam się po barach czy z Natashą, kiedy ja zostawałem po godzinach, aby zarobić więcej pieniędzy na ten głupi pierścionek -westchnął, zacieśniając swój uścisk na pudełku.
Poczułem wilgoć na swoich policzkach i ogromne wyrzuty sumienia.
Byłem na tyle głupi iż za każdym razem, kiedy Luke chciał mi się wytłumaczyć, ja nie chciałem go wysłuchać. Miałem jakiś idiotyczny kaprys, przez który wszystko zepsułem.
Zepsułem.
A w stu procentach, byłem tego pewny nad ranem, kiedy wszystko pomału zaczynało się sypać.
----
Liczcie się z tym, że kiedy wpiszecie w google "brooken hands" wyskoczy wam połamany palec z wystającymi kościami, nóż w ręce i inne pojebane rzeczy, które nie są na moje nerwy.
Cierpię ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top