拾貳

-Napijesz się czegoś? -czarnowłosa weszła do swojej niewielkiej kuchni, po czym sięgnęła z blatu po jeden z kubków. Kątem oka zerknęła na spiętego Michaela, który nerwowo pocierał swoje kolana.

-Nie, dziękuję -odpowiedział niezręcznie unikając wzroku dziewczyny. Natasha westchnęła cicho, zasiadając na przeciwko niego. -Skąd się znamy i kim dla mnie jesteś? -zapytał po chwili, a dziewczyna zagryzła mocno swoją wargę. 

Prawda była taka iż Natasha wiedziała o utracie pamięci przez Michaela. Jej dociekliwość nie dawała za wygraną, a że prawie pewnego dnia trafiła na niezbyt dyskretną pielęgniarkę, dowiedziała się wszystkich rzeczy co do szczegółu. 

Czuła się źle siedząc przed niczego nieświadomym chłopakiem. Przed Michaelem znajdowała się osoba która chciała dopuścić się jego zabójstwa, jednak w jego oczach wyglądała na miłą i niewinną dziewczynę.

-Jestem waszą przyjaciółką -skłamała, delikatnie się uśmiechając. Wiedziała iż dużo ryzykuje. Jeśli tylko Luke się dowie,wpadnie w szał. -Jak się czujesz, Michael? -zapytała, zmieniając prędko niezbyt wygodny dla niej temat. Chłopak wykrzywił usta w grymasie, po czym wzruszył ramionami.

-A jak mam się czuć? Czuję się jak bym dopiero co się urodził i to w ciele dziewiętnastolatka. Miewam stany lękowe i zaczynam popadać w depresję. Codziennie muszę patrzeć jak Luke przeze mnie cierpi. Nie potrafię robić nic innego, jak chować się przed światem w czterech ścianach. Szczerze? Najlepiej wszystko bym zakończył i tak czuję się bezużyteczny i sprowadzam na innych wiele problemów -wymamrotał, wbijając wzrok w swoje blade dłonie. Natasha przełknęła głośno ślinę, a w kącikach jej oczu zebrały się łzy, które szybko starła knykciami. Czuła ogromne wyrzuty sumienia. Natasha czuła się winna za to wszystko co się stało. Sama nie wiedziała czemu jej nastawienie ta naglę się zmieniło. Nigdy nie miewała potrzeby bycia dobrą dla innych, nie obchodziło ją zdanie ludzi, krótko mówiąc, miała wszystko gdzieś. Nagle pojawił się jeden bezbronny chłopiec, do którego nieszczęścia przyczyniła się sama ona. To ją złamało.

-Natasha? -zapytał niepewnie, widząc jak jej oczy się szklą, a warga drży. Dziewczyna pokręciła głową, wstając szybko od stołu, sięgając z blatu po nóż, po czym wybiegła z kuchni, a niekontrolowany szloch opuścił jej usta. Michael pogonił od razu za nią, usiłując złapać ją za nadgarstek, jednak dziewczyna szybko mu się wyrwała. 

Czarnowłosa dobiegła do przedpokoju, chcąc złapać za klamkę, jednak wtedy Michael chwycił za jej dłonie i umiejscowił je nad jej głową. Nóż wypadł z jej dłoni, o mało co nie wbijając się w stopę chłopaka. Natasha głęboko oddychała, a po jej policzkach spływały łzy.

-Co się dzieje? -zapytał ze zdezorientowaniem, badając dokładnie każdy szczegół jej twarzy. dziewczyna przełknęła ślinę, zaciskając swoje powieki. Nie potrafiła patrzeć w smutne oczy Clifforda, to ją wykańczało.

-Puść mnie -wysapała, starając się uwolnić spod jego uścisku. -Nie jestem taka niewinna, jak za pewne myślisz.

-Co masz na myśli? -popatrzył na nią niepewnie, a jego uścisk się poluźnił. Dziewczyna spuściła swoją głowę, popadając w histerię. Jeszcze nigdy nie czuła się tak źle.

-Spieprzyłam ci życie, daj mi odejść -wychrypiała, zjeżdżając plecami wzdłuż drzwi. Michael usiadł ostrożnie obok niej, patrząc na nią z uchylonymi ustami. -Jestem jednym wielkim chodzący kłamstwem, ranię ludzi, a powinno być zupełnie na odwrót -wyszlochała, po czym położyła głowę na kolanach, opatulając się silnie ramionami. Całe jej ciało zadrżało, a Michael delikatnie położył swoją dłoń na jej plecach. -Nawet nie powinieneś chcieć pocieszyć destrukcji twojego życia -wymamrotała, unosząc na niego swoje zaczerwienione oczy. -Michael, wiem że masz zanik pamięci, ale nie daj sobie wszystkiego wmówić, okłamałam cię. Za nim to wszystko miało miejsce, chciałam odebrać ci Luke'a, a kiedy byłeś w śpiączce... miałam zamiar odłączyć cię od respiratorów -powiedziała na jednym wdechu, nawet nie patrząc w stronę chłopaka. Wiedziała że to koniec. Michael wpatrywał się tępo w jeden punkt, przyswajając wszystkie słowa dziewczyny. Jedyne co czuł to zawód, jak i ogromny ból. Nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. To takie dziwne, otaczać się wokół ludzi, których charaktery projektuje nasz własny umysł. Wyobrażamy sobie, jacy to cudowni nie są, kiedy tak na prawdę wbijają nam nóż w plecy.

Michael zacisnął dłoń na swoim kolanie, po czym zagryzł mocno swoją wargę. Miał ochotę krzyczeć i płakać na przemian, jednak nie pozwolił sobie na kolejne słabości. Wiedział iż jest w stanie to opanować.

Po chwili obok jego dłoni upadł srebrzysty nóż, którego ostrze było brudne od czerwonej cieczy. Rozszerzonymi oczyma zerknął na Natashę, której spojrzenie było puste, a drżąca warga coraz bardziej sina. 

-Natasha? -wyjąkał, chwytając za jej nadgarstek na którym na wewnętrznej stronie, malowało się parę głębokich cięć. -Coś ty zrobiła -pokręcił niedowierzająco głową, sięgając szybko z komody, po przypadkowy szal, który następnie błyskawicznie przycisnął do krwawiących ran. 

-Nie powinieneś mnie ratować -wychrypiała, a jej powieki delikatnie opadały w dół. Zielone tęczówki chłopaka, aktualnie znajdowały się za szklistą warstwą łez, które tylko czekały na wypłynięcie. -Zrozum że tak będzie lepiej, powinieneś mnie nienawidzić -mruknęła, dotykając bladą dłonią, jego rozgrzanego polika, który stawał się mokry od pojedynczych łez. -Daj mi odejść -szepnęła, a na jej usta wślizgnął się drobny uśmiech. Następnie swoją drżącą dłoń położyła na tej od Michaela, po czym powoli zsunęła ją wraz z szalem, z jej rannego nadgarstka. Michael chwilowo wstrzymał oddech, a jego ciałem wstrząsnął szloch, kiedy Natasha ostatecznie zakryła powiekami swoje, brązowe, do niedawna, błyszczące tęczówki. Jej cera błyskawicznie pobladła, a klatka piersiowa przestała się unosić. 

Clifford w tej chwili był istnym bałaganem. Po mimo tego wszystkiego co od niej usłyszał, nie potrafił tak po prostu pogodzić się z jej śmiercią.

Przez kolejne minuty, siedział na ziemi z martwą dziewczyną na kolanach, będąc całym w jej krwi. Jego naiwna strona ciągle miała nadzieję iż za chwilę ponownie otworzy swoje oczy, jednak to było niemożliwe.

Michael przez cały czas gładził dłonią jej ciemne włosy, a z jego ust wypływało ciągle słowo "nie".

Po chwili jego telefon za wibrował. Numer należał oczywiście do Caluma.
Michael westchnął, zbierając w sobie wszelkie siły, po czym drżącymi dłońmi odebrał jego połączenie.

-Michael, wreszcie! Gdzie ty do cholery jesteś?! -chłopak skrzywił się na jego ostry ton, po czym przetarł swoje mokre oczy.

-U Natashy -wychrypiał, słysząc po drugiej stronie parę przekleństw, w tym głos Luke'a.

-Oszalałeś? Zaraz tam będziemy, daj mi ją do telefonu -zażądał ostro, a Michael zaczął dusić się przez łzy.

-To nie możliwe Calum...

-Przestań pieprzyć tylko ją daj! -kolejny krzyk wydobył się z jego gardła, przez co Michael zadrżał. W tej chili bardzo bał się Caluma.

-Ona nie żyje, Cal... -wystarczyło tylko parę słów, aby telefon brązowookiego, upadł z łomotem na ziemię, a serce Luke'a natychmiastowo się zatrzymało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top