拾叄

我傷心欲絕

Dłoń Luke'a zawisła nad srebrzystą klamką, a oddech uwiązł mu w gardle. Od śmierci Natashy minęła połowa tygodnia, jednak było to wystarczając za mało, aby Michael w końcu się z tym pogodził. Wychodząc z jednego doła, popadł w kolejny. Utknął w okropnie głębokiej dziurze, z której nie ma ucieczki, a żadna drabina ie jest wystarczająco długa, aby go z niej uwolnić.

Serce Luke'a krwawiło, kiedy widział słabnącego z dnia na dzień Michaela. Całe dni spędzał w łóżku, a kolor jego skóry zlewał się z białą pościelą. Clifford nie jadł oraz był bliski odwodnieniu, gdyby nie Luke, który zaczął go do tego zmuszać. Codziennie siedział przy swoim ukochanym, powoli podając mu szklankę z krystaliczną cieczą i chociaż Michael także i w tym chciał się poddać... Robił to dla Luke'a. Pokochał widok drobnego uśmiechu, który czasami pojawiał się na jego ustach, także jego słabością stały się błękitne oczy, które dosłownie go hipnotyzowały. Oczy, uśmiech, urocze dołki w policzkach, a nawet jaskrawa blizna na nosie, stały się czymś co pokochał, na nowo.

Miał ochotę płakać ze szczęścia, gdy widział starania Luke'a. Jego troskę i miłość.

Tak bardzo pragnął, aby wszystko było takie, jak kiedyś.


Luke w końcu zebrał w sobie wszelkie siły, po czym wszedł do ciemnego pomieszczenia. Rolety były spuszczone, przez co żadne promienie słoneczne, nie dostały się do pokoju. Jego spojrzenie zawisło na Michaelu, który leżał sztywno, a swój wzrok wbijał w sufit.

Blondyn ostrożnie zasiadł na progu łóżka, kładąc swoją dłoń na jego. Delikatnie pogładził ją kciukiem, czekając aż Michael w końcu na niego spojrzy.

Chłopak zacisnął mocno swoje szmaragdowe oczy, odwracając głowę w bok. Pod powiekami poczuł wilgoć, oznakę tej pieprzonej słabości, która za każdym razem dawała się we znaki.

-Michael -szepnął cicho, spuszczając swój wzrok na miękki materiał pod nim. -Wiem że jest ci ciężko z tym wszystkim... -Luke nie zazdrościł nikomu kto był kiedykolwiek świadkiem czyjejś śmierci, w dodatku Natasha umarła dosłownie na kolanach Michaela, oznaczając go swoją krwią.

-Nie wiesz, tylko ci się tak wydaje -mruknął, otwierając oczy, jednak nadal nie raczył na niego spojrzeć. Wpatrywał się w zakurzony stolik, a jego warga niebezpiecznie zadrżała. -Nie wiesz jak to jest być zagubionym, pogrążonym w lęku i strachu. Zakochanym, ale nie pamiętającym -szepnął, a jego oczy ponownie zabłyszczały przez zbierające się w nich łzy. Luke starał się nie wybuchnąć, przez kumulujące się w nim emocje, w tym złość.

-Ale za to wiem jak to jest kochać i nie być pamiętanym, pomagać otrzymując w zamian wieczny ból. Cierpię tak samo jak ty. Michael, na prawdę mam już dość. Czuję się okropnie za każdym razem, kiedy wywołuję u ciebie lęk, gdy widzę twoje łzy i mnie odpychasz. To mnie niszczy -wychrypiał, łamiącym głosem, zmniejszając po między nimi odległość.

Michael kolejny raz poczuł się bezsilnie. Kiedy Luke otoczył go swoimi ramionami, od razu wtulił swoją głowę w zagięcie jego szyi, po czym wypuścił z siebie cichy szloch. Luke był, jest i będzie jego oparciem. Po mimo wyczyszczonej pamięci, potrzebuje go i jest w stanie poznać go na nowo.

Clifford ostrożnie odsunął się od jego klatki piersiowej, po czym spojrzał w morski błękit, pogrążony w żalu i smutku. Swym kciukiem starł przeźroczystą łzę, spływającą po bladym poliku. Luke zadrżał przez jego dotyk, a oddech uwiązł mu w gardle. Z każdą chwilą, kiedy wpatrywał się w jego twarz, nie potrafił powstrzymać swoich uczuć, które względem Michaela ciągle wzrastały. Powoli zbliżył się do jego twarzy, aż ich czoła się zetknęły. Ich oddechy wzajemnie łaskotały ich twarze. Luke przymknął swoje oczy, po czym przycisnął swe usta, do ciepłych i pełnych warg Michaela. W jego wnętrzu znowu narodziło się to uczucie, co zawsze podczas ich bliskości. Smak jego ust był dla niego ponownie obcy, przez długą rozłąkę, jednak na nowo stał się tym ukochanym.

Kładąc swe chłodne dłonie na jego bladych policzkach, pogłębił pocałunek, przechylając Michaela do tyłu, przez co delikatnie opadł plecami na miękkie poduszki.

Luke zawisł nad chłopakiem, obserwując jego rozgrzaną twarz oraz błyszczące oczy. Nie potrafił opisać swojego szczęścia przez to iż Michael go nie odepchnął.

Za to Clifford czuł się wreszcie szczęśliwy, przynajmniej przez chwilę...

Nadal czuł pewien lęk i niepewność, ale przez serca w oczach, przestał zwracać na to uwagę. Przynajmniej przez chwilę pragnął o wszystkim zapomnieć.


Po długim wpatrywaniu się w siebie, Luke ponownie ucałował jego usta, po czym ściągnął z siebie jasny materiał, opinający swój tors i odrzucił go w kąt pokoju. Michael przełknął ślinę, na widok umięśnionego ciała blondyna, po chwili oddając pocałunki, które Luke zaczął składać na jego ustach. Szorstkie dłonie, zaczęły błądzić po jego bladym brzuchu, zakrytym cienkim materiałem koszulki. Michael przymknął oczy z przyjemności, kiedy ciepłe usta blondyna zaznaczały, drobnymi pocałunkami, każdy skrawek jego skóry.

-L-luke -wyszeptał, zatapiając swoją dłoń w jego włosach i delikatnie ciągnąc za ich końcówki. Blondyn zsunął z niego frotowe spodnie, odsłaniając tym mleczno-białe uda, po czym ucałował je od wewnętrznej strony. Swoją dłoń ułożył na jego kroczu, przez co Michael wziął głęboki oddech, a jego tęczówki wzbiły się w górę.

Luke droczył się z nim, po przez dotyki i delikatne pocałunki w intymnych miejscach. Michael dostawał białej gorączki, kiedy dłoń blondyna wędrowała za materiał jego bokserek, a za chwilę znowu kładła się na jego udach. -L-luke, proszę... -wyjęczał, czując wzrastającą erekcję w swoich bokserkach. Luke spojrzał na jego rozgrzaną twarz, po czym uśmiechnął się satysfakcjonująco.

-Twoje słowo jest dla mnie, niczym rozkaz.

-------

*seks*

UPSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSSS

No sorry, scen seksu nadal boję się jak ognia. Chyba nigdy nie napiszę takiej sceny, jak na razie gra wstępna wystarczy, czyli u mnie drobne macanko.

Chociaż nic się nie wydarzyło to i tak jestem teraz jak:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top