拾 (part 2)
Ciche westchnięcie opuściło usta blondyna, kiedy wszedł do domu, a następnie delikatnie przymknął za sobą powłokę drzwi. Zsuwając z głowy wełnianą czapkę, powoli podążył w głąb mieszkania, jednak chwilowo zatrzymał się w miejscu, kiedy rozległ się trzask, a za tym stłumiony pisk. Czując jak oblewa go fala zimnego potu, od razu pobiegł do najbliższego pokoju.
-Michael? -wyjąkał roztrzęsionym głosem, popychając drzwi do sypialni, jednak kiedy nie zastał tam chłopaka, jego zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Opuszczając pomieszczenie popędził do kuchni, a z jego twarzy od razu odpłynęły wszelkie kolory, kiedy tylko ujrzał Michaela. Zielonowłosy chłopak klęczał na kafelkach, a z jego dłoni drobnymi strumieniami, sączyła się szkarłatna ciesz, skapując na jasną powłokę płytek. Luke od razu przy nim przysiadł, sięgając po jego ranną, bladą dłoń, a obok jego kolan zauważył parę odłamków szkła.
Michael spuścił wzrok na swoje spodnie, po czym pociągnął parę razy nosem.
-Przepraszam, nie chciałem jej strzaskać -wychrypiał, chcąc wyszarpać się spod dotyku Luke'a, jednak był zbyt słaby. Blondyn popatrzył na niego z troską oraz żalem, mając ochotę pogładzić jego policzek, jednak wiedział że Michael się odsunie, jak za każdym razem, kiedy starał się do niego zbliżyć.
-Michael, pieprzyć jakąś cholerną szklankę, skaleczyłeś się -westchnął wstając na proste nogi, po czym wyciągnął z dolnej szafki kartonowe pudełko w którym trzymali wszelkie leki oraz opatrunki. Trzymana wcześniej woda utleniona wyślizgnęła się z jego dłoni, kiedy do jego uszu dotarło łkanie Michaela. Płacz stał się jego stałą reakcją na wszelkie problemy. Michael był wiecznie wylękniony, nieuniknionym było iż mógł bać się nawet swojego własnego cienia.
-Hej, nie płacz -szepnął, delikatnie zawijając jego dłoń bandażem. Kiedy już skończył, zerknął smuto na chłopaka, który dosłownie kulił się przez jego spojrzenie, nie wydając z siebie ani słowa.
Od kiedy Michael wybudził się ze śpiączki, problemy wcale nie zmalały, a wręcz się zwiększyły. Stwierdzona utrata pamięci była jak sztylet prosto w serce. Luke'a wypełniało tak wiele emocji, szczęście z powodu wybudzenia się jego ukochanego, a za chwilę ogromny żal, kiedy Michael przyznawał iż się go boi.
Do niedawna ulubiony salon Michaela był teraz obcym pomieszczeniem pełnym zdjęć z wspólnych przeżyć z Luke'em których także nie potrafił sobie przypomnieć. Choć wierzył mu w każde słowo odnoszące się do ich przeszłości, nie potrafił powstrzymać lęku, który ciągle w nim tkwił.
Żadne wspomnienie nie potrafiło przewinąć się przez jego umysł. Czuł się jak by posiadał pewną blokadę.
Po mimo strachu, Michael był zauroczony Luke'em i pragnął pamiętać iż kiedyś na prawdę go kochał. W tej chwili nie pamiętając żadnej rzeczy która by była z nimi związana, nie mógł nazwać tego miłością.
-Zaprowadzę cię do łóżka, dobrze ci zrobi odrobina snu -Luke powiedział łagodnie, po raz kolejny zbierając w sobie siły po czym dotknął knykciami rozgrzanego polika Michaela. Zielonowłosy prześledził jego twarz swoim rozbieganym wzrokiem, a jego serce mocno zabiło. Luke delikatnie zaczął się do niego przybliżać, skupiając swój wzrok na różowych ustach, jednak Michael szybko się cofnął, posyłając mu przepraszające spojrzenie pełne żalu.
-Nie potrafię, Luke -szepnął drżącym głosem, po czym wybiegł z kuchni, a Luke miał ochotę krzyczeć.
Kiedy ponownie podniósł się z ziemi, poprzednie zdarzenia odtworzyły się w jego głowie zadając mu kolejny ból. Nadal istniejąca krew na jasnych kaflach, spotęgowała jego załamanie. Blondyn z szałem sięgnął po szklany dzbanek, który znajdował się na blacie, po czym cisnął nim o ziemię, zagłuszając jego trzaskiem swoje krzyki zmieszane z płaczem.
Agresja Luke'a jeszcze bardziej potęgowała napad paniki Michaela, który aktualnie siedział w kącie sypialni, przyciskając puszystą poduszkę do swojej piersi. Mokry od łez materiał, delikatnie lepił się do jego policzka, a Michael kolejny raz zadrżał, kiedy do jego uszu dostał się raniący krzyk blondyna.
Tak bardzo pragnął oszczędzić Luke'owi cierpienia, jednak w tej sytuacji było to dla niego jak więzień skazany na parę lat pozbawienia wolności, który ma zamiar opuścić budynek głównym wyjściem. Niemożliwe.
健忘症
-----
Zaczynami drugą część nazwaną niezbyt ambitnie, bo po prostu "Amnesia"
Mam nadzieję że wam się spodoba :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top