Epilog
Witajcie.
To ja, Michael, wasza kochana duszyczka, stęskniliście się?
Ja bardzo, a zwłaszcza za prawdziwym światem do którego wrócić już nigdy nie będzie mi dane...
W takim razie co zmieniło się od ostatniego czasu, kiedy znajdowałem się w szpitalu?
Bardzo wiele. Byłem wtedy buszującą po szpitalnych korytarzach, duszą, która co chwilę natykała się na swoje nieprzytomne ciało, leżące w jednej z sali, do której często zaglądał równie ranny Luke. W tej chwili, nie było już rannego chłopca którego przy życiu utrzymywały respiratory, nie było już nawet tego z zanikiem pamięci, pozostała tylko jego dusza.
Można powiedzieć że moja historia skończyła się w momencie, kiedy wykrwawiłem się na stole operacyjnym, a linie wskazujące bicie mojego serca, całkowicie się wyprostowały.
Jednak, ja nadal tutaj jestem, w tej samej postaci co wcześniej, jednak już bez jakichkolwiek szans na obudzenie się.
W pełni świadomie, mogę powiedzieć iż jestem szczęśliwy, ale Michael, przecież ty nie żyjesz!
No właśnie, pozbyłem się wszelkich problemów, otrzymując w końcu spokój oraz ukojenie, a moje szczęście całkowicie dopełnia jedna osoba. Luke.
Po mojej śmierci, musiałem obserwować coś co normalnie złamało by mi serca, jednak teraz byłem duchem czy czymś w tym stylu.
Jak przypuszczałem, Luke załamał się.
Ashton wraz z Calumem starali się mu pomóc, wysyłając go do psychologów, czego blondyn nie potrafił tolerować i ani razu nie zjawił się na ustalonej sesji.
Obserwowałem go, przez cały czas, aż do jego ostatecznego końca.
Jednego dnia, dokładnie siedemnastego listopada, Luke popełnij samobójstwo.
Tego dnia, szukałem go po całym mieszkaniu, aż doszedłem do drzwi łazienki, bezproblemowo przechodząc przez ich powłokę. Wszędzie było mnóstwo wody, która stopniowa wylewała się z przepełnionej nią wanny. Na samym jej dnie, pod krystaliczną taflą, znajdował się blady Luke. Jego powieki były opadnięte, a pomarszczone przez wodę, dłonie bezwładnie leżały na jego brzuchu. Nic nie mogłem zrobić i tak było już za późno.
Przymknąłem z desperacji oczy, na to okropne wspomnienie, które zagnieździło się w którymś miejscu w mojej głowie, jednak po chwili na moje usta wkradł się drobny uśmiech, na widok idącej w moją stronę sylwetki.
Śmierć Luke'a doprowadziła do tego iż dołączył on do mnie, a tutaj nie może nas już nic rozdzielić.
I tak oto kończy się historia dwóch złamanych chłopców, którzy musieli przekształcić się, jedynie w dusze, aby znów zaznać odrobinę szczęścia i spokoju.
Koniec
---------
Cóż mogę napisać? Na pewno jeszcze raz podziękuje wam za wszelką aktywność pod tym opowiadaniem.
Liczę na waszą całokształtną pinię dotyczącą Comy, oraz tego jednego epilogu, który mam nadzieję iż wpłynął na was pozytywnie i otarł łzy które pojawiły się przez poprzedni rozdział.
Jeszcze raz wam bardzo dziękuję i zapraszam was na moje pozostałe opowiadania :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top