38-To nie bajka Disney'a

-Nie zabiję cię. -oznajmił Harvey wchodząc do pokoju przesłuchań patrząc na Zsasz'a siedzącego w kajdankach spokojnie. Ana weszła również do pomieszczenia zaraz za detektywem. -Ale nie zabiję cię tylko dlatego że chcę zobaczyć twoją minę gdy wejdzie tu Jim Gordon bo on żyje sukinsynu! -dokończył podchodząc bliżej Victora który z uśmiechem odpowiedział na jego wrzask. 

-Coś ty jadł?-spytał zmieniając temat.- Śmierdzisz jak rzeźnik. Ja jestem weganinem. 

Od kiedy niby?, pomyślała Ana zdziwiona zajmując swoje miejsce zaraz przy drzwiach. Oparła się o ścianę przy drzwiach i patrzyła na dziwnie zachowującego się chłopaka. Była trochę przejęta tym co mogło się stać, a w jej myślach już odgrywały się najgorsze scenariusze w których Victor miałby zostać taki na zawsze. Starała się jednak na zewnątrz wyglądać na wyluzowaną i spokojną. Jak zawsze. 

-Dlaczego chcesz zabić Jim'a? -zapytał Harvey patrząc na uśmiechniętego dalej Victora.- To nie ma sensu. On pomagał  cię uratować. Poza tym Cię wypuścił bez żadnych konsekwencji. Powinieneś teraz ścigać Cobblepota a nie Jim'a! 

-Słuszna uwaga. -stwierdził Zsasz.-Może zajmę się nim potem. To nie zależy ode mnie. 

Słysząc te słowa detektyw spojrzał szybko na Anę która tylko w odpowiedzi podniosła ramiona pokazując że nie wie o co mu chodzi. 

-Pracujesz dla kogoś? -spytał kontynuując przesłuchanie. 

Victor podniósł rękę w stronę swojej buzi i udał że zasuwa swoje usta a następnie wyrzuca kluczyk. Tym gestem pokazał że nie może wyjawić dla kogo pracuje. 

-Przykro mi. -dodał. 

Harvey uderzył chłopaka w twarz z całej siły chcąc wyciągnąć z niego prawdę z użyciem przemocy. W tym wypadku Ana nie miała nic przeciwko. 

-Chcę znać nazwisko. -oznajmił coraz bardziej wkurzonym głosem. 

-Na co komu nazwisko? Każda róża ładnie pachnie. -Victor kontynuował z uśmiechem. 

-Od kiedy się tak zachowuje? -zapytał Harvey teraz kierując swoje pytanie w stronę Any która dalej ze spokojnie stała oparta swobodnie o ścianę. 

-Wyszedł rano na godzinę, a potem jak wrócił to się tak zachowywał. -odparła dziewczyna podchodząc teraz bliżej detektywa i samego Zsasz'a. - W tym czasie musiał też zastrzelić Gordona bo wcześniej był cały czas ze mną. 

-Więc zgadało by się. -stwierdził Harvey. -Poza tym na naboju który przeleciał przez Jima jest wygrawerowane VZ, a to raczej nie zbieg okoliczności. 

Na chwilę nastała chwil ciszy którą przerwał z powrotem Victor. 

-Róże tak pięknie pachną. 

-Jesteś naćpany? -zapytała Ana kierując swój wzrok w stronę chłopaka. 

-Miłością. -odparł z szerokim, zadowolonym uśmiechem.  

-Do kogo niby? -zapytała Ana zdziwiona mając szczerą nadzieję że odpowie jej imię. 

-Moje usta milczą nie mogąc wypowiadać imienia pięknej róży. -odparł tylko. 

Harvey pstryknął palcami nagle wyrywając Anastasię z jej krótkiego zamyślenia. 

-Ivy Pepper. -powiedział. 

-Ty to powiedziałeś, nie ja. -oznajmił zadowolony Zsasz.- Ja nie mogę wypowiadać tego imienia. Jej imienia. Szkoda, bo to najpiękniejsze imię na całym świecie. Mógłbym je mówić cały dzień. Tak zrobię. Ivy. Ivy Pepper. Pani Ivy Pepper Zsasz. Och ślicznie to brzmi. 

Ana słysząc jego odpowiedź otworzyła usta ze zdziwienia. Nie mogąc uwierzyć w to co właśnie powiedział Zsasz podniosła ze złością rękę i z całej siły uderzyła chłopaka w policzek zostawiając na nim czerwony ślad uderzenia.

-Kim do cholery jest ta cała Ivy Pepper? -zapytała Ana ze złością kierując pytanie do detektywa. 

-Można powiedzieć że to wiedźma. Włada roślinami i zna się na ich właściwościach. Na pewno podała mu coś co sprawia że się w niej zakochał. -odparł szybko. -Dobra ty tu z nim zostań. Ja wychodzę. -dodał po chwili wychodząc z pomieszczenia. 

-Ivy Pepper. Ivy. -powtarzał dalej w kółko Victor nie zwracając uwagi na to że został wcześniej za to spoliczkowany przez swoją własną dziewczynę. 

Ana postanowiła zostawić chłopaka już w spokoju. 

Niech sobie gada co chce, pomyślała nie chcąc go już krzywdzić. W końcu to nie była jego wina że tak zwariował. Został otruty przez jakąś czarownicę. Może i nie wiadomo jak to się stało i w jakich okolicznościach, ale Ana na razie nie chciała wyciągać z niego prawdy siłą, wolała poczekać dopóki nie wydobrzy, i wtedy dowie się co się stało. To jedno uderzenie było spowodowane emocjami, ale nie miała wyrzutów sumienia bo Victor wydawał się jakby nic nawet nie poczuł. 

Dziewczyna stanęła z powrotem przy drzwiach i oparła się o ścianę zakładając ręce na piersi. Żałowała że akurat dziś nie wzięła gum do żucia bo mogła by się czymś zająć  i może choć na chwilkę zapomnieć o tym co się stało z Victorem. 

-Anastasia. Posłuchaj... -dziewczyna usłyszała głos zakutego w kajdanki chłopaka zwracającego się w jej stronę. Ana z nadzieją że już jest w normalnym stanie spojrzała w jego stronę szybko. Słysząc jednak jego następne słowa zrozumiała że jednak dalej jest "na haju"- Kiedyś poznasz kogoś kto odmieni twoje życie. To cię uszczęśliwi. Zasługujesz na to. 

-Przepraszam? Ja już poznałam kogoś kto odmienił moje życie. I to byłeś ty debilu! -odparła podchodząc trochę bliżej stołu przy którym siedział i do którego był przykuty. 

Victor jednak nie zdążył odpowiedzieć gdyż do pomieszczenia weszła policjantka trzymając pistolet zwrócony w stronę Cobblepot. 

-Co jest? -zapytała zdziwiona ale słysząc wystrzał broni szybko schyliła się w dół równocześnie wyjmując swoją broń zza paska który miała na sobie. Nie chciała być znów postrzelona i tym razem zabita więc musiała szybko zareagować. Kiedy usłyszała że kobieta podchodzi w jej stronę Ana podniosła się i szybko nacisnęła spust tak że kula w sekundę wylądowała w głowie policjantki. Kobieta padła bez życia na ziemię. 

-Ona jest tutaj. -oznajmił Victor jeszcze bardziej zadowolony. Zanim jednak Ana zdążyła znów na niego nawrzeszczeć rzeczywiście zobaczyła kolejną kobietę wchodzącą do pokoju przesłuchać. Ta kobieta nie była policjantką. Miała piękne rude, długie włosy opadające na smukłe ramiona które były zasłonięte długim ciemno zielonym płaszczem. Jej powieki były pomalowane na zielony kolor tylko uwydatniając jej kolor oczu. Ana od razu wiedziała że to musi być Ivy Pepper, no bo w końcu kto inny mógłby tu być i szukać akurat Zsasz'a. 

Ana od razu zwróciła w jej stronę spust swojego pistoletu. 

-Ty musisz być Anastasia. Dużo o tobie słyszałam. -oznajmiła rudowłosa z przebiegłym uśmieszkiem wykrzywiającym jej usta. 

Ana nie odpowiedziała. Dalej trzymała broń zwróconą w jej stronę. 

-Może zrobimy tak słodziutka. Wyjdziesz stąd po dobroci, albo z ciebie też zrobię moją maszynkę do odgrywania brudnej roboty. Co ty na to? -zapytała kobieta teraz podchodząc do Victora i kładąc swoje ręce na jego karku i barkach. Ten zareagował na jej dotyk z uśmiechem. 

Ana wystrzeliła broń nie odpowiadając kobiecie na pytanie. Pocisk jednak jakimś cudem nie trafił w Ivy mimo tego że przecież ona była dokładnie na celu. 

-Widzę że nie chcesz tego załatwić po dobroci. -stwierdziła kobieta nie wypuszczając Victora spod swojego dotyku. 

-Wypuść go to i ja sobie pójdę. -odparła Ana wiedząc że broń tutaj nie zadziała. 

-Jak go wypuszczę to on i tak wróci do mnie. 

-Więc zatrzymam go. 

-Nie dasz rady, w końcu wcześniej o mało cię nie zabił. -stwierdziła wiedźma i ruchem ręki wskazała na szyję Any która teraz dalej była cała sina od uścisku Zsasz'a. -Poza tym na co się łudzisz dziewczyno, on teraz jest pod moimi skrzydłami. Sama widzisz przecież. Nie przestanie wykonywać moich poleceń dopóki ja go o to nie poproszę. 

-Victor wiem że teraz słuchasz jej, ale proszę jeśli tylko mnie słyszysz to... -Ana zaczęła z nadzieją że może w taki sposób uda jej się coś zrobić. To była już ostatnia deska ratunku, nie miała nic innego w zanadrzu. Nie miała planu b. 

-Daj spokój głupia dziewczyno to nie bajka Disney'a. -Ivy prychnęła śmiechem.- Jesteś w Gotham tutaj śmierć rozwiązuje wszystkie problemy. 

Rudowłosa oznajmiając te słowa uśmiechnęła się i pstryknęła palcami. Ana po chwili poczuła jak jej nogi uginają się pod jej ciężarem, a jej ciało upada bez siły na ziemię. Uderzyła o zimną posadzkę i ostatnie co zobaczyła to uśmiechniętą Ivy Pepper. Potem jedyne co widziała to ciemność. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top