2-Już Cię lubię
Minęła trójkę dalej nieprzytomnych ochroniarzy i wyszła na zewnątrz. Wdychając brudne powietrze w Gotham poczuła się jak w domu. Dawno nie czuła się tak swobodnie. Zwłaszcza po tym jak stada policjantów próbowały ją schwytać.
-Policja ci nie straszna? -zapytał znany jej już głos Victora. -I jeszcze ze spluwą na wierzchu. Nie ładnie.
-Kto to mówi. -Ana odwróciła się w jego stronę. -Przecież ty prawie wszędzie w ciuchach masz napchane pistoletów.
-Myślisz że nie zauważyłem że ty też? -zapytał Zsasz spokojnie i w tym czasie przyjrzał się twarzy dziewczyny. Nie była podobna ani trochę do Oswalda, ani matki. Była inna. Włosy były ciemno granatowe co znaczy że musiała się farbować. Jej dołeczki w policzkach dodawały jej słodyczy, a niebiański uśmiech tylko procentował w skali bycia wyróżniającym się od innych. Jej oczy odróżniały się od reszty gdyż były niebieskie, lecz ten niebieski nie był żywy i jasny, był raczej wypalony, bardziej granatowy. Jej karnacja była dość opalona, co świadczyło o tym że wiele razy musiała spędzać czas w słonecznym miejscu. Jej studia na pewno nie przebiegały w Montanie czy w Dakocie Północnej, Victor obstawiał Californię, Teksas lub Florydę. Na sobie miała czarne jeansy, i czarną bardzo dopasowaną bluzkę z długim rękawem. W biodrach otaczał ją pasek, na którym była pochwa z pistoletem.
-Wiec... Po co tu jesteś? -spytała również się uśmiechając.
-A nie można?
-Mam parę spraw do załatwienia, jeśli chcesz możesz iść ze mną. -odparła po czym nie czekając na odpowiedź, ruszyła przed siebie.
-Jak to się stało że Oswald nawet raz o tobie nie wspomniał? -zapytał Victor idąc ramię ramię z Anastasią przez ulice Gotham. Ludzie na nich patrzyli bardzo ciekawym wzrokiem, lecz częściej chowali się przed Zszas'em.
-Jak to się stało że ludzie się ciebie tak boją? -zapytała Ana w pewnym momencie ich długiej rozmowy.
-Raczej ciebie, jesteś poszukiwana w całym kraju. -odparł Zszas.
-Gotham to miasto które raczej nie dostaje zbyt wielu wiadomości z zewnątrz. Całe to miasto ma już dość problemów u siebie, więc niezbyt interesuje się takimi rzeczami. Tutaj mamy więcej przestępców niż w całym kraju razem wziętych.
-Jesteś znana w całym kraju, a ja tylko w Gotham.
-To nawet lepiej. -powiedziała i spojrzała na Victora.-Gdybyś był na moim miejscu musiałbyś uciekać cały czas przed policją. A to dość męczące i niezbyt ciekawe. Tutaj policja niezbyt dobrze się sprawuje. Ty wciąż jesteś na wolności, a podejrzewam, że będąc na tym stanowisku gdzie jesteś, powinieneś być już skazany na dożywocie.
-A ty na ile powinnaś być skazana? -zapytał z ciekawości.
-Zgadnij. -uśmiechnęła się szybko, tak jakby nie chciała pokazać prawdziwych emocji z tym związanych.
-Dwa lata? -zaczął zgadywać.
-Nie.
-Więcej niż mi dajesz?
-Może. -wzruszyła ramionami.
-Dwa dożywocia?
-Nope.-zaprzeczyła kiwając głową.
-Trzy? -zgadywał dalej.
-Brawo! -Ana klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się szeroko. -Zgadłeś. Trzy dożywocia bez możliwości zwolnienia warunkowego.
-Coś ty do cholery zrobiła że jesteś skazana na trzy dożywocia? -zapytał zdziwiony. Tak naprawdę nie spodziewał się aż takiego wyniku.
-Jeszcze nie jestem. Jak mnie znajdą to może będę. -odparła niewzruszona.
-A znajdą cię?
-Nie, a na pewno nie tutaj. I poza tym na liście gończym jest zupełnie inna wersja mnie.
-To w ogóle jesteś ty na tym zdjęciu?
-Wyjeżdżając z Gotham zmieniłam całkowicie tożsamość, wygląd i historię mojego życia. Stwierdziłam że Anastasia musi zostać w Gotham. Zmieniłam kolor włosów, i trochę przybrałam na wadze. Wyrzuciłam wszystkie stare ciuchy i kupiłam nowe których nigdy wcześniej bym nie włożyła. Zmieniłam imię, nazwisko i wiek. Wszystko było inne. Kiedy wpadłam i policja zaczęła mnie wszędzie szukać szukali Joyce, a nie Anastasi, więc było dość łatwo uciec. Oczywiście musiałam się pilnować mimo tego że już nie wyglądałam jak Joyce.
-Ale na pewno jesteś teraz sobą, czy dalej udajesz? -zapytał przyglądając się dokładnie dziewczynie.
-Nie wiem czy mogę ci aż tak ufać. -odparła spokojnie.
-Jestem przywiązany do twojego brata więc raczej możesz. -odparł również się uśmiechając.
-Ale nie wiadomo do kiedy pozostaniesz przywiązany. Jeżeli komukolwiek powiesz to czego właśnie się dowiedziałeś, zabiję cię i to w taki sposób że dostanę kolejne trzy dożywocia za to. -Ana złapała szybko i mocno chłopaka za strój który miał na sobie. Byli tak blisko siebie że ich nosy się prawie stykały.
-Już cię lubię. -Victor uśmiechnął się szeroko.
-Dobra odpowiedź.-powiedziała i puściła Zszas'a- I odpowiadając na pytanie, tak. Od urodzenia jestem Anastasia Cobblepot, siostra Pingwina, szalona dziewczyna, z chęcią do popełniania przestępstw. -odparła odchodząc od Zszas'a.
-Dlatego tu przyjechałaś? Żeby się schować przed całym krajem który cię szuka?-spytał.
-Nie tylko dlatego, ale między innymi. -odparła spokojnie.-Może to dziwnie zabrzmi, ale jeżeli urodziłeś się w Gotham, na zawsze w Gotham pozostaniesz. Nawet jeżeli wyjedziesz, zawsze będzie cię tutaj ciągnęło. Tak jak mnie kiedy wyjechałam. Jednak powstrzymywałam się, miałam wymówki. Dopiero kiedy zdarzyło się co się zdarzyło, i ludzie zaczęli mnie rozpoznawać na ulicy a policja zaczęła mnie ciągle obserwować i szukać, dopiero wtedy spakowałam się i wsiadłam w autobus.
-Nie wyglądasz dla mnie na morderczynię. -powiedział przyglądając jej się dokładnie jakby pokazywał że dogłębnie analizuje czy nią jest czy raczej nie.
-Nie muszę nią być.
-Ale raczej jesteś. -pokiwał głową Zszas i uśmiechnął się.
-Ta, raczej tak. -zaśmiała się cicho i krótko.
-Nadaj nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Jak to się stało że Oswald ani razu o tobie nie wspomniał? -powtórzył pytanie Victor.
-Nie miał po co. -odparła tylko. -Poza tym niezbyt mnie lubi, jak zresztą pewnie zauważyłeś. -dodała po chwili.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top