~
- Barry, jesteś pewny? – Joe patrzył na Barry'ego przenikliwym spojrzeniem swoich ciemnych oczu, jakby chciał wyczytać, co takiego działo się teraz tak naprawdę w jego umyśle.
- Tak, tak. Jestem pewny. Na 100%. – Allen posłał mu lekki uśmiech, opierając się dłońmi o biurko za sobą. – Iris tak cieszyła się na ten wyjazd. Długo czekała, aż sytuacja się ustabilizuje. No i aż dostaniesz urlop – zażartował.
West przewrócił oczami, ale mimo wszystko również wydawał się być rozbawiony.
- Jednak myśleliśmy, że pojedziesz z nami – odpowiedział po chwili mężczyzna.
- Wiem... - Flash spuścił nieco głowę. – Chciałem, naprawdę. Ale nie dam rady. Mam tyle roboty i tutaj i w S.T.A.R. Labs, że na pewno utonę w niej w weekend.
Joe pokiwał lekko głową i cicho westchnął.
- W porządku. Zadzwonię do Iris. Każę się jej spakować. A ty leć do pracy. Tylko nie zarywaj nocy. Też musisz odpocząć. – Pogroził mu palcem, siadając za swoim biurkiem.
Młody mężczyzna odepchnął się od biurka, lekko się uśmiechając.
- Postaram się – odpowiedział. – Miłej zabawy! – rzucił jeszcze, unosząc dłoń, ale już wychodził z pomieszczenia, zmierzając do siebie.
Mnóstwo pracy... Tutaj i w S.T.A.R. Labs. Oczywiście. Nie był dumny z tego kłamstwa. Wcale. Ale miał powody. Miał wymówkę. Przynajmniej tak sądził.
Biurko świeciło pustkami, a Cisco i Caitlin wyjechali na weekend. Oby Joe nigdy się nie dowiedział. Nie chciał go martwić. West i tak miał tyle na głowie. Odrobina wytchnienia, sam na sam z córką, zdecydowanie mu się przyda. Barry musiał pobyć sam, choć wszyscy starali się go od tego odwodzić. Doceniał to, ale czasami po prostu potrzebował chwili dla siebie. A teraz Ciatlin i Cisco myśleli, że wyjechał z Joe i Iris, a oni myśleli, że zostaje w pracy i w S.T.A.R. Labs. Wyszło dobrze.
~
Miał kilka rzeczy do zrobienia, więc je skończył i o czasie mógł zabrać się do domu. Postanowił jednak trochę pokręcić się po mieści. Nie chciał wpaść w domu na Iris i Joe. Wiedząc, o której mieli mniej-więcej wyjechać, dopiero po tej godzinie wrócił. Dom świecił pustkami. O to chodziło Allenowi. Chciał być sam.
Nie miał pomysłów na spędzenie wieczoru. Niczego nie planował. To miał być po prostu ot taki sobie wieczór. Nic specjalnego. Może zamówiłby pizzę i posiedział przed telewizorem? Taka opcja wydawała się całkiem niezła.
Skierował swoje kroki na piętro, do swojego pokoju. Co jak co, ale gościa się tam nie spodziewał. Nie takiego!
- Snart? – Stanął jak wryty w wejściu do pokoju.
- Cześć Barry. – Na ustach Snarta pojawił się uśmiech satysfakcji. Zaskoczył Flasha. Świetnie. Wybornie.
- Co ty... Co tu robisz? – zapytał młody mężczyzna wciąż zaskoczony obecnością Colda.
- Wpadłem w odwiedziny, nie można?
- Jasne – prychnął cicho. – Jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi, to bym się nie dziwił. Ale nie jesteśmy.
- Nie? – mężczyzna zrobił teatralnie smutną minę, ale zaraz jego wyraz twarzy wrócił do poprzedniej wersji, tej nieco zadziornej, nieco ironicznej. – Potrzebuję informacji.
Barry westchnął cicho. Tak jak się spodziewał nie była towarzyska wizyta. Zresztą, czy Snart kiedykolwiek komukolwiek takie składał?
- Nie jestem bazą danych.
- Ale jesteś dobry, uczynny i nie chcesz, żebym się włamywał do S.T.A.R. Labs.
Cold wiedział jak podejść Allena. Trafił w sedno. Oczywiście, że Flash tego nie chciał.
- Co to za informacje? – zapytał po chwili milczenia młody mężczyzna.
- Dowiesz się w swoim czasie.
- Twoja tajemniczość nie jest zachęcająca.
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i podszedł bliżej do Barry'ego, sprawiając, że ten cofnął się o krok, wpadając plecami na drzwi, które zamknął.
- Nie? Nie jest? Wydaje mi się, że jest inaczej, Mały – odezwał się Snart, przyciskając Allena do drzwi. Patrzył przez chwilę na niego, po czym wpił się zachłannie w jego wargi. Flash od razu odwzajemnił jego pocałunek, przesuwając ręce w stronę jego ramion, ale Cold zatrzymał je, przyciskając zaraz do drewnianych drzwi. Młody mężczyzna westchnął cicho, przywierając ciałem do ciała swojego niespodziewanego gościa.
- Jesteś chętny – mruknął rozbawiony mężczyzna, odrywając się na chwilę od ust Barry'ego.
Allen zmarszczył brwi. Snart lubił z niego żartować. Lubił się z nim droczyć, chyba w każdej możliwej sytuacji. W odpowiedzi ponownie przywarł do jego ust, wyswobadzając swoje dłonie z jego silnego uścisku tylko po to, żeby zsunąć mu z ramion kurtkę. Cold uśmiechnął się zadziornie przez pocałunek i po chwili ponownie chwycił dłonie Flasha, by przycisnąć je do drzwi. Miał ochotę ostro się z nim zabawić. Tak jak zresztą ostatnim razem. W sumie... Po to przyszedł. Informacje były pretekstem, choć oczywiście mogły mu się przydać. Ale nie potrzebował ich na gwałt. Na to potrzebował raczej kogoś innego...
Mężczyzna obrócił młodszego towarzysza tyłem do siebie, przyciskając go do drzwi. Barry cicho westchnął, czując mocniejszy ucisk na nadgarstkach. Snart złączył jego dłonie tak, by móc je trzymać jedną ręką. Drugą sięgnął do jego spodni, zaciskając palce na jego pośladku. Chwilę później przywarł ustami do jego karku, a ręką rozpiął jego spodnie. Wsunął ją w nie, od razu pod bieliznę, zaciskając palce na członku Allena i ocierając się o jego pośladki swoją męskością, wciąż jeszcze schowaną w spodniach. Flash jęknął cicho i wypiął pośladki w stronę Colda jakby uciekając, a przynajmniej próbując uciec od tej pieszczoty we wrażliwym miejscu.
- Bądź grzecznym chłopcem, Barry – mruknął mężczyzna, ściślej do niego przywierając. Zacisnął lekko zęby na skórze jego szyi, wciąż zaciskają palce na członku młodszego towarzysza. W końcu zdecydował się zabrać rękę i zsunąć mu spodnie wraz z bielizną. Obnażając w ten sposób Barry'ego, przyglądał mu się przez moment, ale wreszcie sięgnął do swoich spodni. Nie silił się na całkowite rozbieranie. To miał być szybki numerek.
Spodnie Snarta, wraz z jego bielizną, opadły na jego kostki, a on sam przysunął się bliżej do Allena, ocierając teraz członkiem o jego miejsce pomiędzy jego pośladkami. Flash westchnął, poruszając się trochę niespokojnie. Cold mocniej zacisnął palce na jego nadgarstkach.
- Barry... Co ja ci mówiłem? Masz być grzeczny – mruknął i naparł na niego nieco mocniej. Młody mężczyzna jęknął cicho.
- Zaczekaj... Tak bez...
- Mhm... - szepnął mu do ucha. – Bez – dodał mężczyzna i pchnął. To jedno silne, ostre i zdecydowane pchnięcie starczyło, by Barry'emu zrobiło się ciemno przed oczami. Delikatnie się zachwiał i w tym momencie był wdzięczny Snartowi, że ten tak mocno go trzymał. Poczuł ból wzdłuż kręgosłupa, kumulujący się w dole. Cold wypełniał go już całym sobą i Allen bardzo intensywnie go czuł. Mógł się spodziewać, że właśnie tak to będzie wyglądać. Mężczyzna do delikatnych nie należał i zawsze brał to, co chciał. I w jaki sposób chciał.
- Leo... - jęknął Flash.
- Ćśś...
Usłyszał obok swojego ucha ten szept i przez ciało przeszły mu deszcze. Snart zaczął się poruszać, wykonując głębokie i jak na początek dość szybkie pchnięcia. Trzymał mocno młodego, czując że gdyby go puścił, Barry osunąłby się na podłogę. Dlatego jedną ręką wciąż trzymał jego dłonie, a drugą objął go w pasie, mocno przyciskając do siebie. Nie zamierzał się zatrzymywać. Chciał osiągnąć to, po co tu przyszedł. I wiedział, że da to również Allenowi. Był tego pewien. Czuł po jego napiętym ciele, które ostatkiem sił trwało w jego ramionach. Drżało i to Coldowi wyjątkowo się podobało. Lubił to czuć. Satysfakcję sprawiało mu to, do jakiego stanu potrafił doprowadzić Flasha.
W końcu zaczął czuć, jak młody mężczyzna coraz mocniej się na nim zaciska. Oznaczało to jedno. Snart uśmiechnął się nieco wrednie i zwolnił, by po chwili na moment się zatrzymać.
- Chyba przyda ci się odpoczynek, co? – mruknął Barry'emu prosto w ucho. Dobrze wiedział, jaka będzie jego reakcja.
- Leo... Proszę... - Allen poruszył odrobinę biodrami.
- Czego byś chciał, Mały? Tego? – Poruszył się w nim wykonując jedno głębokie pchnięcie. Flash jęknął, czując jak momentalnie zakręciło mu się w głowie.
- Chyba rzeczywiście tego byś chciał – mruknął Cold i wznowił ruchy. – Ale dobrze było posłuchać, jak prosisz – przyznał jeszcze, zwiększając tempo. Sam czekał tylko na ten jeden moment i czuł, że jest go bardzo bliski.
Wystarczyło kilka głębokich pchnięć i doszedł dość intensywnie w młodym mężczyźnie, przygryzając skórę na jego ramieniu. Poczuł też zaraz, że Barry mocniej drży i zdecydowanie bardziej się na nim zaciska. Po chwili jęknął i osiągnął spełnienie, z trudem utrzymując się na nogach. Był wdzięczny Snartowi, że tak mocno go przy sobie trzymał. Nie puszczał zresztą ani na moment, kiedy Allen dochodził.
Flash odetchnął głęboko, dopiero teraz czując, że Cold puścił jego dłonie. Powoli zsunął je po drzwiach, żeby schować pod siebie i jeszcze chwilę się na nich opierać. Czuł, że mężczyzna trzymał go mocno w pasie, po chwili powoli się wysuwając z niego.
- Możesz sam stać? – zapytał Snart, przyglądając się młodemu.
- Chyba tak... - szepnął.
Cold powoli cofnął dłonie, ale trzymał je jeszcze na biodrach Barry'ego, jakby chciał się upewnić, czy aby na pewno zaraz nie będzie musiał go zbierać z podłogi. Okazało się jednak, że nie było tak źle, więc powoli zabrał dłonie i schylił się, by podciągnąć swoją bieliznę i spodnie. Po chwili namysłu uznając, że Allen może mieć problem ze zrobieniem tego samego, schylił się ponownie i pomógł mu, ubierając go.
- Dziękuję – szepnął Flash, gdy już stał ponownie ubrany.
- Co z moimi informacjami? – rzucił zaczepnie mężczyzna, opierając się jedną ręką o drzwi.
Barry odwrócił się, teraz przylegając plecami do drzwi. Wpatrzył się w oczy Snarta.
- Leo... - zaczął, ale Cold zamknął mu usta pocałunkiem. – Korumpujesz mnie – szepnął, gdy miał do tego chwilę. Na twarzy starszego mężczyzny zagościł zawadiacki uśmiech.
- To wychodzi mi najlepiej.
- Nie powiedziałbym. – Uśmiechnął się lekko Allen, trzymając dłonie na policzku i karku Snarta.
- Proszę, proszę... Robisz się coraz bardziej zadziorny, kto by pomyślał – przyznał, kiwając lekko głową. – Muszę lecieć.
Flash nieco spochmurniał, choć starał się tego po sobie nie pokazywać.
- Jasne – szepnął, puszczając Colda.
Nie minęło zbyt wiele czasu, a znowu był sam w domu. Było cicho i spokojnie. Jakby nic zupełnie się nie wydarzyło. Młody mężczyzna westchnął cicho, pocierając dłońmi ramiona. Wcześniej było mu zdecydowanie cieplej. Żałował, że teraz zrobiło się dużo chłodniej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top