6. Głuchy telefon i niewygodne pytania
Kilka tygodni wcześniej
Hunter
Poczta głosowa po raz kolejny przypomniała mi, że nie mam co liczyć na to, by Jamie odebrał. Kilka razy postukałem telefonem o dłoń, a on w międzyczasie zdążył się wygasić. Nie wiedziałem, czy sensowne było zasypywanie Jamiego wiadomościami, bo od dawna na żadną nie odpowiadał. Zawsze, kiedy musiałem się z nim skontaktować, jego nie było w pobliżu i nie mogłem się do niego dobić.
Dochodziła dwunasta i za dziesięć minut zaczynały się kolejne wykłady. Profesor, który miał z nami zajęcia z elektrotechniki, po raz kolejny przypomniał nam o zbliżającym się terminie oddania projektów i prosił, byśmy przedstawili mu przynajmniej zarys tego, co już mamy. Jamie i ja rozdzieliliśmy swój temat, ale pracowaliśmy nad nim wspólnie. Każdy z nas był lepszy z czegoś innego, a chociaż przedmioty ścisłe mieliśmy w małym paluszku, ja zdecydowanie lepiej rozumiałem fizykę. To chyba dlatego, że od zawsze interesowały mnie zagadnienia z nią związane. Matmę po prostu potrafiłem, ale nie czerpałem z niej żadnych przyjemności.
Nad projektami pracowaliśmy w moim mieszkaniu, bo w akademiku jakoś nie mogliśmy się skupić, a Internet był strasznie słaby. Ostatnie kopie miał przy sobie Jamie, któremu przesłałem pliki na maila. Obaj mieliśmy chyba obsesję z tworzeniem kopii zapasowych, ale nie trudno było się nam dziwić. To był właściwie ostatni, a do tego najważniejszy, projekt przed zaliczeniem ostatniego semestru. Trzeci rok uniwerku dobiegał końca, a nam zależało na utrzymaniu stypendium. Harowaliśmy od liceum, żeby dostać się do Thaddeusa na wymarzony kierunek i, jak się okazało, ciężka praca się opłaciła, bo inżynieria mechaniczna okazała się wymagająca.
Przez cały wykład pisałem do Jamiego, by wysłał profesorowi szkice projektów, ale ten nie odpowiedział na żaden SMS. Siedziałem na samym końcu sali, więc udało mi się zostawić mu też wiadomość głosową, ale wciąż milczał. I może to wszystko byłoby nawet nieważne, bo jeszcze trochę dzieliło nas od terminu końcowego, jednak profesor wyraził się jasno – tego samego dnia oczekiwał próbnych materiałów. Ja nie mogłem sam wysłać projektu, bo Wi-Fi na terenie kampusu działało jak krew z nosa i mój pakiet właśnie się skończył, a do domu jeszcze się nie wybierałem.
Miałem dwie możliwości – pójść na zajęcia z termodynamiki lub zerwać się z ostatniego wykładu i przejść się do akademika. Zwykle mieliśmy zajęcia o tej samej godzinie, ale Jamie ostatnio jednak trochę sobie bimbał i więcej słyszałem o nim, jak go widziałem. Korytarze, niegdyś przepełnione studentami, powoli się przerzedzały. Kto zaliczył wszystkie egzaminy, zwyczajnie odpuszczał sobie ostatnie wykłady. Pewnie też bym to robił, ale chyba nie miałem nic ciekawszego do roboty w mieszkaniu.
Poprawiłem plecak na ramieniu, a potem wsunąłem telefon do przedniej kieszeni. Jedna godzina wykładów mnie nie zbawi, powiedziałem w myślach, ruszając w drogę. Wyszedłem z budynku uczelni, kierując się prosto na parking.
Niebo nad Lancaster zaczęło szarzeć i chyba zbierało się na burzę, więc miałem nadzieję, że zdążę załatwić sprawę z Jamesem i wrócić do domu, zostawiając motocykl w podziemnym garażu. Wolałem nie zostawiać go na deszczu, a nie woziłem ze sobą żadnej kapy, żeby ochronić go przed ulewą. Mimo wszystko przydałby się deszcz – kolejne lato z rzędu zapowiadało się dość upalnie i sucho. W telewizji już słyszeliśmy o pożarach lasów na zachodnim wybrzeżu, a zdjęcia płonącej Kalifornii dały do myślenia.
Odpaliłem silnik, zakładając kask. Kiedy już miałem ruszać, przez ryk motocykla przedarło się wołanie. Myślałem, że to Jamie, więc odwróciłem się. Zobaczyłem jednak jednego z naszych znajomych, Kierana. Facet zarzucił bujną, brązową grzywą, a potem wyszczerzył zęby w uśmiechu, klepiąc mnie po plecach.
– Co jest, Davis, nie mamy przypadkiem razem zajęć? – zapytał, opierając się o pojazd. – Chyba niczego nam nie odwołali, no nie?
– Nie, musisz gnić na wykładzie – odparłem, uśmiechając się, chociaż nie widział tego pod kaskiem. Prawdopodobnie słyszał mnie też dość niewyraźnie. – Jadę do Jamiego, muszę załatwić sprawę z projektem.
– To się dobrze składa, bo właściwie od jakiegoś czasu próbuję się z nim skontaktować – westchnął, a potem podrapał się po głowie. – Możesz mu przekazać, żeby oddał mi hajs? Pożyczyłem mu kilka dyszek, ale jeszcze mi nie oddał.
– Pewnie – obiecałem mu, gazując. – Do zobaczenia niedługo, Ki.
Sprawnie wyjechałem z parkingu i w niecałe pięć minut dotarłem do akademika, w którym sam kiedyś mieszkałem. Posiadanie własnego mieszkania było mi na rękę, nawet jeśli nie musiałem płacić za czynsz, bo robili to za mnie rodzice. Już od jakiegoś czasu namawiałem Jamesa, by wprowadził się do mnie, więc w końcu zaczął przenosić swoje rzeczy. Miałem jednak pewność, że zastanę go u niego. Nadal miałem klucz do naszego pokoju, na wszelki wypadek, gdyby mi nie otworzył.
Wbiegłem na nasze piętro, a potem kilkakrotnie zastukałem w drzwi. Rozglądałem się po długim korytarzu, czekając, aż James mi otworzy, ale nie robił tego. Często miał na głowie słuchawki i zajeżdżał swój adapter różnymi rockowymi piosenkami, więc mógł mnie nie słyszeć. Kiedy jednak otworzyłem drzwi, nie zastałem nikogo. Łóżko było idealnie posłane, okno zamknięte na cztery spusty, jak zwykle, kiedy wychodził. Był perfekcjonistą, więc nie dziwiłem się, że wszystko wyglądało tak, jakby nikt tam nie mieszkał. Nie bardzo wiedziałem, co powinienem robić.
Wychodząc na korytarz, zauważyłem chłopaka, który mieszkał kilka pokoi dalej. Szedł ze swoją dziewczyną, trzymając ją za rękę.
– Hej, przepraszam! – Zastąpiłem im drogę. – Nie widziałeś może Jamesa?
Chłopak, którego imienia nawet nie pamiętałem, spojrzał na mnie jak na debila.
– Ostatnio praktycznie wcale. Wybacz, ale nie pomogę.
Zmarszczyłem brwi, kiedy mnie wyminęli. Zacząłem się martwić, już nawet nie projektem, a swoim przyjacielem. Faktycznie nie widziałem się z nim od kilku dni, bo nie było go na zajęciach, ale kompletnie nie czaiłem, gdzie mógł być. Jedynym wyjściem był dom jego rodziny. Scottowie mieszkali na przedmieściach Lancaster, wraz z młodszą siostrą chłopaka, Hillary, a moją przyjaciółką. Dziewczyna także studiowała, ale pomieszkiwała to w akademiku, to u rodziców. A jeśli Jamiego nie było na terenie kampusu, na pewno był w domu.
Dokładnie zamknąłem za sobą drzwi, pociągnąłem jeszcze za klamkę, a potem znów powędrowałem na parking. Miałem wrażenie, że na pewno go tam zastanę. Chyba wszystkie drogi prowadziły do rodziny. Sam traktowałem Scottów jak przybranych rodziców, bo byli moimi jedynymi bliskimi osobami w mieście. Moi rodzice zostali w Maryland, a dziadek mieszkał w Filadelfii, jednak nie często go ostatnio odwiedzałem.
Do ostatniej chwili miałem pewność, że kiedy tylko zapukam do drzwi Scottów, otworzy mi Jamie. Ale kiedy podjechałem pod ich dom, zobaczyłem radiowozy.
Hillary
Gorąca herbata prawie pociekła mi po dłoniach, gdy do domu jak burza wpadł przyjaciel mojego brata. Skrzywiłam się lekko, czując, że kilka kropel napoju i tak wylądowało na mojej skórze, kiedy podskoczyłam, wystraszona nagłym pojawieniem się chłopaka. Posłałam mu pytające spojrzenie, ale kiedy jego oczy powędrowały w kierunku salonu, z którego dochodziły dźwięki rozmowy, głośno przełknęłam ślinę.
– Nie powinno cię tu teraz być, Hunter – zastrzegłam, myśląc, że ton mojego głosu zmusi go do wyjścia. Mimo to miałam jednak nadzieję, że blondyn nie podda się tak łatwo i uprze się, by zostać; potrzebowałam go, chociaż głupio było przyznać to na głos.
Stałam w korytarzu z kubkiem gorącej herbaty, która była przeznaczona dla mamy. Zapach ziół drażnił mnie, kiedy stałam naprzeciwko chłopaka. Słyszałam jego urywany oddech i doskonale widziałam, jak jego usta powoli się uchylały.
– Co się stało? – zapytał, a jego głos załamał się już w połowie, przecinany spazmem głębokiego wdechu.
Przymknęłam na moment powieki, jednak nie na długo. Nie potrafiłam wyrzucić Huntera z domu, kiedy to wszystko dotyczyło także i jego. Spojrzałam na niego wymownie, wiedząc, że pójdzie za mną. Zaprowadziłam go do salonu, w którym nadal trwała bardzo poważna rozmowa. Gdy jednak przekroczyłam próg pomieszczenia, czułam, że coś się zmieniło. Nie tylko dlatego, że mama pochlipywała pod nosem, wyglądając tak, jakby z jej ust miał wyrwać się żałosny szloch, nie tylko dlatego, że tata ledwo nad sobą panował.
Wzrok wszystkich spoczął na mnie, kiedy moje klapki zastukały o panele. Rodzice spojrzeli na Huntera, a policjant zmarszczył gęste brwi, powoli sięgając po notes, który leżał na stole.
– Jeśli można, kim pan jest? – odezwał się, wstając z fotela, na którym siedział.
– Hunter Davis. – Postawiłam szklankę na stole, zastanawiając się, czy rodzice pozwolą chłopakowi zostać.
Od lat był dla nas jak rodzina, traktowałam go jak drugiego brata. Był starszy i kiedyś mi dokuczał, ale nigdy nie zrobił nic, by mnie skrzywdzić. Zawsze stał w mojej obronie i zawsze był tutaj mile widziany. Hunter nadal o niczym nie wiedział. Ostatnio rzadko go widywałam, bo w trakcie roku akademickiego sporo czasu poświęcał na naukę. Czasem pisaliśmy wieczorami, ale nie powiedziałam mu o tym, co się stało. Nadal nie mieliśmy pewności, gdzie tak naprawdę podziewał się Jamie. Pokrętnie pytałam Huntera, czy wie, gdzie był mój brat, ale odpowiedź zawsze była taka sama: zaspał na zajęcia, więc nie przyszedł.
– Zna pan Jamesa Scotta? – Policjant przyjrzał mu się uważnie.
– Jestem jego przyjacielem. Co się stało?
Hunter zrobił krok w kierunku moich rodziców, a także i mnie, ale policjant zastąpił mu drogę. Nie mogłam pozwolić oficerowi, by tak po prostu wyprosił chłopaka, więc szybko doskoczyłam do nich, łapiąc przyjaciela pod ramię.
– Hunter to przyjaciel rodziny, niech zostanie. – Nim zdążyłam się odezwać, usłyszałam głos ojca. Spojrzałam na niego, kiwając głową w podziękowaniu.
Nie lubiłam policjanta, który zajmował się śledztwem. Był aroganckim dupkiem, a jego lekceważące podejście do sprawy działało na mnie jak płachta na byka. Mogłam mieć tylko nadzieję, że wszystko szybko się skończy, a ja nie będę musiała oglądać go ani chwili dłużej.
Usiadłam na skraju sofy, kładąc dłoń na ramieniu mamy. Z jej oczu wciąż ciekły łzy. Kiedy wychodziłam z salonu, trzymała się dobrze i nie miałam pojęcia, dlaczego wszystko tak nagle się zmieniło.
– Co się stało? – zapytał Hunter, stając tuż obok mnie.
– Proszę im o wszystkim powiedzieć – wyłkała w odpowiedzi matka, gwałtownie wstając. Chciałam za nią pójść, ale ona zatrzymała mnie gestem ręki. – Idę tylko po chusteczki.
Czy policjant pod moją nieobecność powiedział rodzicom o czymś, czego nie powinnam była wiedzieć? Zerknęłam nagląco na mężczyznę, ani razu nie uginając się pod jego czujnym spojrzeniem.
– Podczas śledztwa znaleźliśmy list pożegnalny, a z samego rana wyłowiliśmy z rzeki zwłoki młodego mężczyzny – powiedział prosto z mostu.
Poczułam silny dotyk Huntera na swoim ramieniu. Chłopak oparł się o mnie całą siłą.
– Co się stało? – Ciągle pytał o to samo, a ja ciągle czekałam, aż policjant wyjaśni mu wszystko.
– James Scott został uznany za zaginionego kilka dni temu. Od tego czasu trwały poszukiwania, przesłuchiwaliśmy świadków, ale nikt – spojrzał na mnie i ojca – nie wspomniał o panu. Jest pan związany z tą rodziną, więc będziemy musieli zabrać pana na przesłuchanie.
Nie potrafiłam powiedzieć ani słowa. Po prostu odwróciłam głowę w kierunku taty. Patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem, a potem westchnął.
– Nie mają pewności, czy to nasz Jimmy, Hillary – szepnął słabym głosem, podając mi dłoń.
– Dlaczego? – Hunter rozluźnił uścisk, a potem zabrał rękę. Miejsce, w którym mnie dotykał, bolało, ale pozostawiłam to bez słowa.
– Ofiara zginęła najprawdopodobniej przez strzał w głowę. Możliwe, że został zadany później, kiedy mężczyzna już nie żył, ale wszystkiego dowiemy się dopiero po sekcji, za kilka dni powiadomimy państwa o przebiegu sprawy.
– I dlatego nie możecie stwierdzić, czy to Jamie? – Hunter wyraźnie zaczął się denerwować. – Cholera jasna, dlaczego o niczym mi nie mówiłaś, Hillary?
Przymknęłam powieki, powoli wstając. Salon nie był miejscem na kłótnie, kiedy ja też czułam, że zaraz się rozpłaczę.
– Ciężko jest zidentyfikować ciało na pierwszy rzut oka, gdy kula została wycelowana w głowę, ale dołożymy wszelkich starań, by jak najszybciej dowiedzieć się, kim był ten człowiek.
Złapałam Huntera za rękę i, zostawiając policjanta wraz z ojcem, wyszłam z Hunterem na korytarz, następnie ciągnąc go do łazienki. Tylko tam nie kręcili się śledczy, bo odkąd przyjechali, zaglądali do każdego pomieszczenia. Byli nawet w moim pokoju, przekopując wszystko, co się tylko dało.
Próbowałam myśleć trzeźwo, kiedy zamknęłam za nami drzwi, opierając się o nie. Łazienka nie była najlepszym pomysłem, ale stamtąd nikt nas nie słyszał i nikt nam nie przeszkadzał. Hunter złapał się za głowę, a potem oparł się o umywalkę i przepłukał twarz pod bieżącą wodą.
– Ja pierdolę – przeklął cicho, podnosząc wzrok, by zerknąć na mnie w lustrze.
Nie wiedziałam nawet, jak miałam się czuć. Na własne oczy widziałam i czytałam list Jamiego, ale wciąż miałam nadzieję, że to nie oznaczało samobójstwa. A ten mężczyzna, którego wyłowili? Rysopis odpowiadał mojemu bratu, choć śledczy nic nie wiedzieli. Czekanie mnie zabijało. Od środka powoli sprawiało, że moje płuca bolały od braku powietrza, a serce rozrywało się na kawałki. Nie potrafiłam wyobrazić sobie, że Jamie nie żył.
– Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?! – Chłopak chciał podnieść głos, ale powstrzymywał się.
– Pytałam cię o Jamesa. Nie chciałam cię martwić, a on nie odbierał wiadomości, nie mogliśmy go nigdzie znaleźć. Po czterdziestu ośmiu godzinach poszliśmy na policję.
– Ale, do jasnej cholery, nie chciałaś mnie martwić? I myślisz, że teraz jest lepiej? Przychodzę do domu przyjaciela, żeby powiedzieć mu o projekcie z elektrotechniki, ale zamiast tego dowiaduję się, że może właśnie się zabił?!
Gwałtowny szloch wyrwał się z mojego gardła, zasłoniłam ręką usta, płacząc tak głośno, jak nigdy. Nie potrafiłam się uspokoić, nie potrafiłam przeprosić Huntera, chociaż objął mnie mocno. Gdzieś tam, w głębi naszych serc, nadal tliła się nadzieja. Nadzieja na to, że Jamie jest gdzieś niedaleko.
Modliłam się tylko o to, by to okazało się prawdą.
~*~
Ciągnęłam za kraniec swojej koszulki, czekając na kolejne pytanie. Byłam przesłuchiwana w sprawie Jamiego już dwa razy, ale nigdy nie pod kątem ostatnich wydarzeń. Siedziałam w gabinecie jednego z oficerów, cierpliwie odpowiadając na pytania, które z minuty na minutę zaczęły robić się coraz bardziej prywatne. Dotyczyły nie tylko mojego brata, ale także i jego przyjaciół, naszych rodziców, bliskich, a nawet sąsiadów i nauczycieli.
Autopsja miała zakończyć się dziś po południu, przynajmniej tak wynikało z tego, co powiedział mi porucznik, kiedy przyjechałam na komisariat. Chciałam urwać się z popołudniowych wykładów, pojechać do rodziców i z nimi poczekać na przyjazd policji. Nie mogłam zostawić ich samych i nie wiedziałam, czy i ja potrafiłam być zdana sama na siebie. Siedząc wieczorem w salonie i ucząc się, podrywałam się do okna na każdy szmer na zewnątrz. Każdy najdrobniejszy dźwięk sprawiał, że czułam się tak, jakbym szalała. Wybiegałam za zewnątrz w samych kapciach, słysząc czyjś głos przed domem, choć należał jedynie do mężczyzny, rozmawiającego przez telefon. Ciągle miałam nadzieję, że Jamie zapuka do drzwi, jakby gdyby nigdy nic, mówiąc, że po prostu narobił coś głupiego i nie chciał wracać do domu, a komórka mu padła. Im dłużej jednak o tym myślałam, to stawało się coraz bardziej nierealne.
Kolejne pytanie nie nadciągnęło. Dwóch policjantów, siedzących za biurkiem, zapisywało moje zeznania, cicho coś komentując, a ja po prostu siedziałam na krześle, rozglądając się wokół. Ściany były zapełnione różnymi plakatami ze sloganami w stylu "Piłeś, nie wsiadaj za kółko.", "Narkotyki niszczą szczęście." albo "Nie jesteś sam.". Na kalendarzu z wyrywanymi kartkami widniała zła data, zapomniano wyrwać aż pięć. Dla niego czas na moment się zatrzymał, ja też tego pragnęłam. Biurko usłane było tysiącem dokumentów, starsze komputery pracowały głośno, a lampka na sprężynce kiwała się lekko przez wiatr, wpadający do pomieszczenia przez otwarte okno. Robiło mi się niedobrze z przejęcia.
– Dobrze, powiedz, czy ciebie i brata łączyły jakieś głębsze relacje? – zapytali wreszcie, skupiając na mnie wzrok.
– To znaczy?
– Czy kiedykolwiek ty i James wychodziliście poza relację brat-siostra? Czy doszło między wami do stosunku albo czy kiedykolwiek twój brat zachowywał się względem ciebie nieprzyzwoicie?
Otworzyłam szeroko usta, nie mogąc wyjść ze zdziwienia.
– Co, do cholery? – palnęłam. – Jamie to mój brat, nie jakiś zboczeniec!
– Proszę odpowiedzieć "tak" albo "nie".
– Nie, oczywiście, że nie! – warknęłam. – Kto kazał wam pytać o takie rzeczy?!
– To dość rutynowe – odparł jeden z mężczyzn, nie podnosząc wzroku znad ekranu komputera.
– Czy twoja relacja z... – drugi wściubił nos w akta – Hunterem Davisem mogła w jakiś sposób sprawić, że James czuł się odepchnięty?
– Nie... – Przewróciłam oczami, ale potem westchnęłam z wolna, by się uspokoić. – Byli najlepszymi przyjaciółmi od gimnazjum, już mówiłam. Nic nie mogłoby ich rozdzielić.
– Czy pan Davis kłócił się ostatnio z twoim bratem?
– Odpowiadałam na to pytanie nieraz – powiedziałam, mocniej zaciskając dłonie. – Nie i nie mógłby go też skrzywdzić. Czy mają panowie jeszcze jakieś inne pytania czy mogę już iść?
Bawiło ich moje zdenerwowanie, chociaż możliwe, że tylko mi się tak wydawało. Zaczynałam świrować, byłam coraz bardziej rozdrażniona ich pytaniami i czułam okropne mdłości. Chciałam wreszcie wyjść na zewnątrz i zaczerpnąć świeżego powietrza.
– To już wszystko – rzucił lekceważąco oficer. – Niedługo odezwiemy się w sprawie sekcji, proszę być dobrej myśli.
Wyszłam z gabinetu, trzaskając drzwiami. Proszę być dobrej myśli, powiedziałam do siebie, papugując jego głos. Nawet jeśli tym mężczyzną, który najprawdopodobniej popełnił samobójstwo, miał być ktoś inny, to wcale nie zakrawało na nic pozytywnego. Tak, James mógł być żywy, mógł być gdzieś tam, ale ktoś inny wpakował sobie kulkę w sam środek czoła! Kobiety, które znalazły ciało podczas porannego joggingu, wystraszyły się nie na żarty, a ten facet mógł mieć żonę i gromadkę dzieci!
Wyciągnęłam z torebki komórkę, wybierając numer Huntera. Obiecał, że przyjedzie po mnie do komisariatu i zabierze mnie do rodziców. Nie chciałam brać taksówki, bo nie miałam przy sobie pieniędzy, a zależało mi na czasie.
Miałam wyrzuty sumienia względem tego, że o niczym mu nie mówiłam. Wiedziałam jednak, że policja zacznie drążyć także wokół niego, nie chciałam go w to wciągać, a i rodzice zasugerowali mi, bym nic mu nie mówiła. Hun i Jamie ostatnio rzadziej się spotykali, byli naprawdę zajęci, więc Davis nie mógł o niczym wiedzieć.
– Hej, Hill – rzucił, kiedy wreszcie odebrał połączenie. – Czekam już na parkingu, przyjdź tutaj.
Kiedy kilka chwil później Hunter był zaledwie kilka metrów ode mnie, drogę do niego pokonałam truchtem, natychmiast obejmując go, gdy znalazł się w zasięgu moich ramion. Zachwiał się, ale złapał mnie, gładząc moje włosy. Czułam, że emocje we mnie buzowały i nie potrafiłam sobie z nimi poradzić. Marzyłam o tym, by siedzieć i płakać, ale nie potrafiłam. Zamiast tego, przez nagły silniejszy atak mdłości odsunęłam się od chłopaka, wędrując na kilka kroków w bok, na trawnik. Złapałam się za brzuch, zastanawiając się, czy naprawdę zwymiotuję.
– Co się dzieje? – Hunter podszedł bliżej, a potem wziął do ręki moją torebkę, która wysuwała mi się z dłoni. – Źle się czujesz?
– Jest mi niedobrze – odparłam zdławionym głosem, przykładając sobie dłoń do ust. – Wszystko gra.
– Nie gra, skoro jest ci niedobrze. Może powinienem zawieźć się do lekarza, hm? – Jego dłoń delikatnie dotknęła mojego łokcia. – Albo kupić ci jakieś leki? Chcesz wody? Albo... jakieś testy ciążowe?
Podniosłam głowę tak szybko, że zobaczyłam mroczki przed oczami.
– Testy ciążowe? – Zmarszczyłam brwi. – Chcesz kupić testy ciążowe dziewicy, która od dawna nie miała chłopaka?
Hunter przewrócił oczami, a potem pomógł mi dojść do jego motocykla. Kiedyś bałam się tej maszyny, ale teraz, kilka lat później, chciałam, by jak najszybciej zawiózł mnie do domu.
– Włóż kask – poinstruował mnie, wsiadając na motocykl. – O co pytali śledczy?
– Nie chcesz wiedzieć. A ty miałeś już przesłuchanie?
– Nie jedno i nie dwa...
Kiedy wkrótce usiadłam tuż za nim, obejmując go w pasie, westchnęłam. Żyliśmy w koszmarze.
Serdecznie zapraszam do zostawiania komentarzy na temat opowiadania. Co o nim sądzicie, podoba się? Liczę na jakieś opinie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top