21. Świeża krew i brutalne powitania

Hillary

Nie potrafiłam wyrzucić z głowy wielu rzeczy. Począwszy od tego wszystkiego, co wracało do mnie, kiedy lądowaliśmy w Filadelfii, a skończywszy na tym, co wydarzyło się w Baltimore. Przez całe dwa dni byłam oderwana od rzeczywistości, na moment przestałam żyć życiem, którego nie chciałam. Przez chwilę miałam wrażenie, że gdy wrócę, James będzie czekać na nas na lotnisku, znając już całą prawdę, którą wyciągnął od Tate. Pewnie nie pisnąłby rodzicom ani słowa, ale złoiłby mi za to tyłek, co byłoby właściwie dobrą nauczką.

Kiedy jechaliśmy uberem pod mieszkanie Huntera, nie mogłam ułożyć sobie w głowie planu działania. Musiałam podziękować Tate za krycie mnie, a rodzicom wmówić, jak świetnie się z nią bawiłam. A potem musiałam wrócić do kłamstw, które zostawił za sobą Jamie, a także do uczucia, które żywiłam do Huntera. A to trapiło mnie chyba najbardziej. Chociaż Hunter obiecał mi poważną rozmowę, nie tknęliśmy tego tematu. Od porannego pocałunku przed jego domem nasz kontakt fizyczny powrócił do stanu sprzed wyjazdu.

Nie chciałam skupiać się na tym, co się wydarzyło i nie chciałam wierzyć, że Hunter mnie wykorzystał. Przez całą drogę do Lancaster spoglądałam na chłopaka kątem oka. Spał w samolocie i spał też w uberze, a ja nie zamierzałam go budzić, bo widziałam, że był zmęczony. Jego głowa spoczywała na moich kolanach, a ja delikatnie przesiewałam złote włosy przez palce, bawiąc się nimi.

Dalej w pamięci miałam ostatnią rozmowę z rodzicami Huntera. Jego ojciec do ostatniej minuty pozostawał względem nas bardzo nieprzyjemny, w jego głosie wciąż słychać było wyraźną kpinę, którą się brzydziłam. Emily była za to bardzo zasmucona, nie przypominała mi tej dumnej kobiety, którą poznałam, kiedy przyjechałam do Baltimore. Ciągle przepraszała Huntera i mnie, prosząc nas, byśmy jeszcze trochę zostali. Prawie udało jej się mnie przekonać, ale Hun i tak by się na to nie zgodził.

Wiedziałam już, że jego rodzice nie byli najlepszymi ludźmi pod słońcem, w niczym nie przypominali moich rodziców, którzy kochali mnie i Jamesa wszystkim, co mieli. Wiedziałam już, że Hunter przyjechał do Baltimore z powodu pieniędzy, ale mimo wszystko nie chciałam, by był aż tak zły na swoją matkę. Gdyby to moja mama wpadła do pokoju, kiedy byłabym z chłopakiem, też pewnie zrobiłabym jej awanturę, chowałabym urazę przez jakiś czas, ale takie rzeczy się przecież zdarzały, to były małe błędy. Dlatego właśnie namawiałam Huntera na to, by przemyślał sprawę.

On jednak bardzo chłodno pożegnał się z rodzicami, a potem pociągnął mnie do wyjścia. Zdążyłam jedynie podziękować Emily za gościnę i obiecać jej, że nie jestem na nią zła.

– Gdzie jesteśmy? – Nagle usłyszałam głos Huna, a chwilę później chłopak poruszył się. Przetarł oczy i przeczesał swoje włosy, poprawiając fryzurę, którą zniszczyłam.

– Niedaleko domu – odpowiedziałam, uśmiechając się do niego połowicznie. – Wyspałeś się?

Nie powiedział nic, ale kiwnął głową. Westchnęłam, skupiając wzrok na mijanych domach. Niecałe dziesięć minut później wreszcie dojechaliśmy na miejsce, Hun wyjął nasze bagaże, a ja podziękowałam kierowcy za podwiezienie. Kiedy samochód odjechał, zerknęłam na budynek, pod którym staliśmy. Znów byliśmy w Lancaster, znów wracaliśmy do czegoś, czego nie mogłam nazwać sielanką. Aż ścisnęło mnie w gardle na myśl o tym wszystkim.

– Chodź, zrobiło się trochę chłodno.

Podążyłam za Hunterem, próbując odebrać od niego mój plecak, ale on na to nie pozwolił. Pokazał mi tylko język, nie zatrzymując się ani na chwilę.

– To on.

Zmarszczyłam brwi, a Hunter odwrócił się do mnie przez ramię z podobnym wyrazem twarzy. Żadne z nas nie wypowiedziało tych słów, ale nim zdążyliśmy zareagować, na drodze stanęli nam trzej mężczyźni.

Wystarczyła mi sekunda, by przerazić się na śmierć. Nie widziałam ich twarzy zbyt dobrze, ale ich ubiór – ciężkie buciory, kurtki z ćwikami – i pałka do baseballa, którą trzymał jeden z nich, wystarczająco mnie zaniepokoiły. W pośpiechu złapałam za dłoń Huntera, nie wiedząc, o co chodzi. Davis zacisnął szczękę, nie zatrzymując się. Szedł dalej i już myślałam, że nic się nie wydarzy, ale kiedy mijaliśmy ostatniego z facetów, on w jednej chwili położył ciężką łapę na ramieniu Huntera.

– Musimy porozmawiać, kolego – bąknął oschłym tonem, uśmiechając się przerażająco.

Poczułam czyjś dotyk na swoich ramionach, który ciągnął mnie w tył. Próbowałam się wyrwać, ale nie potrafiłam. Ci goście prowadzili nas na tyły budynku, gdzie w ciemnościach ledwo widziałam czubek własnego nosa. Dopiero kiedy znaleźliśmy się w świetle latarni, mogłam lepiej przyjrzeć się tym facetom.

– Kim jesteście? – warknął Hunter, próbując stanąć pomiędzy mną a nimi.

– Nie twoja sprawa, szczylu – odparł jeden z nich, podchodząc bliżej. – Długo kazaliście na siebie czekać.

– Czego chcecie?

– Podobno ta mała jest siostrzyczką naszego dobrego przyjaciela. Jimmy'ego Scotta. – Oblał mnie zimny pot, kiedy gangster wspomniał o moim bracie. – Nasz Jimmy nie wywiązał się z umowy, a pieniądze nie biorą się z nieba.

– James nie żyje – syknął Hunter, niemal plując facetowi w twarz. – Nie mam nic wspólnego z jego pierdolonymi umowami.

– Skoro ty nie, to może ona?

Kiedy mężczyzna wskazał na mnie ręką, nadal patrząc Hunterowi prosto w oczy, ten, który trzymał kij, złapał mnie za szyję, pchając mnie na mur. Moje ciało uderzyło o ścianę, a ja krzyknęłam, jednak dźwięk został zagłuszony przez rękę faceta. Słyszałam tylko huk kija, który opadł na chodnik i swój cichy szloch. Nawet nie wiedziałam, kiedy zaczęłam płakać.

– Zostaw ją!

– Wiesz, ile może być warta? – zaśmiał się gangster.

Moje serce waliło jak oszalałe, nie wiedziałam, co robić. Nie potrafiłam się ruszyć, strach kompletnie mnie sparaliżował. Myślałam o tych wszystkich sztuczkach, których nauczyli mnie chłopcy, chciałam kopnąć faceta w krocze, ale nie mogłam zrobić ani jednego ruchu.

– Mam w dupie to, co ustalił z wami James. Nie żyje, a my nie będziemy spłacać jego długów.

– Pięć tysięcy, szczeniaku – skwitował facet, popychając go. – Macie mało czasu. Lepiej zacznijcie zbierać pieniądze. Inaczej ona...

Na dźwięk jego słów uścisk na mojej szyi wzmocnił się, a ja zaczęłam łkać najgłośniej, jak umiałam. Obślizgłe łapska faceta skutecznie mnie przytrzymywały, ale wtedy kolejny z całych sił dotknął mojego krocza.

Nie wiem, co było głośniejsze. Mój wrzask czy chrzęst kości, kiedy Hunter porwał się na gangstera, wymierzając mu cios w nos. Jak przez mgłę widziałam chłopaka, który próbował coś zrobić, bo desperacko próbowałam uwolnić się od dotyku tych mężczyzn. Płakałam, krzyczałam i gryzłam gangstera w dłoń, wierzgając nogami, kiedy te jebane dłonie nadal mnie obmacywały.

– Al!

Jeden z facetów odszedł ode mnie, a kiedy uścisk zelżał, z całych sił kopnęłam drugiego w kolano. Chociaż to niewiele dało, facet puścił moją szyję. I nim po raz kolejny zostałam przyciągnięta do ściany, zobaczyłam tylko Huntera, który upadał na kolana tuż przed gangsterem, okładany kijem w brzuch.

– Hunter! – wrzasnęłam, chcąc jakkolwiek mu pomóc.

– Pięć tysięcy! – powtórzył oblech. – Inaczej skończycie gorzej, niż nasz topielec. A jeśli psy się o tym dowiedzą...

– Dobrze, kurwa, dobrze! – krzyknęłam jeszcze, a wtedy wszyscy trzej roześmiali się.

Ręka zniknęła, a gangsterzy odeszli bez słowa. Przez sekundę patrzyłam, jak znikali w mroku, modląc się, by to wszystko było tylko jakimś popieprzonym żartem. Zaraz potem usłyszałam kasłanie Huntera, więc zerwałam się z miejsca, podbiegając do niego.

Z jego ust wypływała krew, miał na wpół przymknięte powieki i ciężko oddychał. Spanikowana wyciągnęłam komórkę z kieszeni, wybierając numer Terry'ego.

– Hej, Hill! – przywitał się. – Co ta...

– Zejdź na dół! Szybko, Hunter jest ranny!

Kiedy usłyszałam przerwane połączenie, schowałam telefon z powrotem do kieszeni, pochylając się nad Hunem.

– Przepraszam... – wysapał, próbując jakoś się podnieść.

Złapałam go pod ramię, nie do końca wiedząc, czy mógł w ogóle wstać.

– Nic ci nie jest?

– Oszalałeś? – zawołałam zaskoczona. – Nie martw się o mnie, nie... Kurwa!

Hunter zachwiał się, łapiąc się za brzuch, a ja załkałam pod nosem, próbując stać prosto. Usłyszałam szybkie kroki i nawoływania, a chwilę później w świetle latarni pojawiła się znajoma sylwetka.

– Ja pierdolę, co się stało?! – Terry podbiegł do nas najszybciej, jak mógł, pomagając mi podtrzymać Huntera.

– Pobili go – wybełkotałam, wolnym krokiem prowadząc Huna do mieszkania. Po drodze szybko założyłam swój plecak i zgarnęłam torbę chłopaka. – Nie wiem, kim byli, to wszystko... to wina mojego brata.

– Co? – Terry zmarszczył brwi, otwierając drzwi do klatki.

– Nie wiem, do jasnej cholery! Musimy jechać do szpitala.

– Nie – przerwał Hunter, jęcząc z bólu. – Nic mi nie jest, wyliżę się.

– Stary, zaryzykuję, ale chyba jesteś w błędzie.

– Zamknij się, Terry – upomniał go Davis. – Nic mi nie będzie.

Nie potrafiłam się nawet sprzeczać. Z trudem weszliśmy na górę i posadziliśmy blondyna na kanapie. Jęknął po raz kolejny, zaciskając szczękę. Terry spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a jedyne, co potrafiłam zrobić, to pokręcić głową. Nie potrafiłam dać mu logicznej wypowiedzi, nie potrafiłam wyjaśnić tego, co tam się stało. Widziałam tylko Huntera, którego twarz pokryta była jego własną krwią.

Hunter

Zakaszlałem, ale wtedy po moim ciele rozlał się ból. Mocno zacisnąłem pięści, jakby to miało mi pomóc. Z trudem otworzyłem oczy, a kiedy to zrobiłem, oślepiło mnie słońce. Był już ranek. Chwila... ranek? Podniosłem się do pozycji siedzącej, co nie było zbyt mądre. Całe moje ciało znów zesztywniało. Złapałem się za brzuch, wyczuwając na nim dziwne zgrubienia. Podniosłem lekko koszulkę, zauważając bandaż, którym byłem obwiązany.

– Nie wstawaj! – Do sypialni, w której leżałem, wbiegła Hillary, niosąc w dłoni szklankę z wodą.

– Hillary.

Jej imię opuściło moje usta i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo płaczliwy był mój głos. Dziewczyna podbiegła do mnie, a kiedy tylko nachyliła się, by mnie przytulić, resztą sił przywarłem do niej wargami. Oddała mój pocałunek, delikatnie dotykając sprzączki mojego paska. Spałem w niewygodnych dżinsach, ale to nijak równało się z bólem, który czułem.

– Tak bardzo cię przepraszam – wyszeptałem w jej usta.

Zawiodłem ją. Chciałem ją chronić, obiecałem jej, że będzie bezpieczna, a wczoraj w nocy ją zawiodłem. Co, gdyby mnie tam nie było? Co, gdyby ci faceci napadli na nią, gdyby była sama? Na samą myśl zemdliło mnie z bólu.

– Nie przepraszaj, głuptasie – skarciła mnie. – Musimy pojechać do lekarza, Hun.

– Nie... wszystko gra – zaklinałem się.

– Wszystko gra? Powinieneś zobaczyć się w lustrze! To zaszło za daleko, Hun.

– Nic mi nie jest, ból przejdzie.

Hillary zagryzła pełne wargi, dotykając mojego obolałego policzka. Wszystkie wspomnienia wracały do mnie, powodując cierpienie nie tyle fizyczne, ile psychiczne. Wczoraj nie martwiłem się o siebie, tylko o nią. Gdy ręka jednego z tych... gangsterów, zaciskała się na jej szyi, wyrywałem się do niej, jednak wiedziałem, że za każdy niewłaściwy ruch mogę wiele zapłacić. Chciałem to załatwić, chciałem jakoś obejść sytuację, ale kiedy ręka jednego z facetów bezceremonialnie wylądowała na kroczu Hillary, zwariowałem. Oszalałem ze wściekłości i strachu o nią, a następne, co pamiętam wyraźnej, to ostatnie uderzenie czyjegoś buta i Hill, która klękała nade mną.

– Nic ci się nie stało? – zapytałem po raz kolejny, widząc wyraźne siniaki na jej szyi.

– Nie, Hunter. Wszystko ze mną w porządku. – Przewróciła oczami. – Przyniosłam ci leki przeciwbólowe, ale naprawdę powinniśmy pojechać do szpitala. Nieźle oberwałeś.

– Wtedy przestaniesz marudzić? – Prychnęła, ale skinęła głową. – Więc zamów taksówkę, do jasnej cholery. I zawołaj tutaj Terry'ego, muszę z nim pogadać.

Hillary zmarszczyła brwi, po czym wyszła z pokoju. Nie połknąłem tabletki, za to w końcu udało mi się wstać i jakoś zrobić dwa kroki w przód. Przymknąłem na moment oczy, próbując zdecydować się, gdzie ból był najsilniejszy. Wszystko jednak zlewało się w całość. Nie sądziłem, bym miał jakieś złamania, ale zgodziłem się, by jechać do szpitala. Hillary miała rację, to zaszło za daleko.

Dotychczas mierzyliśmy się jedynie z jakimiś sekretami. Moim największym zmartwieniem były SMS-y od osoby, która się nami bawiła. I szczerze wolałem dostać kolejną wiadomość, a później kolejny list od Jamiego, niż wkraczać w bagno, które było zbyt niebezpieczne.

Wszystko łączyło się w całość, a ja zadawałem sobie pytanie, co takiego, do jasnej cholery, zrobił James. Dlaczego pożyczył tyle kasy od jakichś gangsterów? I na co? Ja naprawdę nie znałem tego chłopaka.

Chwiejnym krokiem wyszedłem ze swojej sypialni, kierując się do gabinetu. Musiałem coś prędko sprawdzić. Musiałem potwierdzić swoją teorię, która zaczęła tworzyć się w mojej głowie. Tak szybko, jak dopadłem wszystkich kartek, nadal rozsianych po moim biurku, zacząłem skanować je wzrokiem. Szukałem tej ze spisanymi inicjałami. To musiało być jakoś powiązane z gangsterami. Nie wiedziałem tylko, jak.

To wszystko nie trzymało się kupy. Tamci faceci chcieli pieniądze, a z konta Jamiego w deep webie zostały sprzedawane narkotyki. Czy... mógł nimi handlować? Czy oni mogli być jego dealerami?

– Co ty tu robisz, Hunter? – Usłyszałem pytający głos Terry'ego, ale nie odwróciłem się do niego.

– Co łączy ich wszystkich?

– Co? – Chłopak stanął obok mnie, biorąc w dłoń jakieś kartki. – Co się tam w ogóle stało? Od wczoraj próbuję się czegokolwiek dowiedzieć.

– Pod domem czekali na nas jacyś faceci. Chcą pięć tysięcy dolarów za niedotrzymane umowy z Jamesem. Jestem pewien, że zgwałciliby Hill na moich oczach, gdybym czegoś nie zrobił.

– Chwila, jakiej umowy? Dlaczego cię pobili? O czym ty, do kurwy, mówisz?!

– A bo ja wiem?! – warknąłem, trzaskając pięścią o blat. – Gdybym nie stanął w jej obronie, skończyłoby się o wiele gorzej, jestem pewien.

– Zamierzamy im zapłacić?

– Za cholerę nie wiem, Terry. – Oparłem dłonie na biodrach, wzdychając głośno. Znów poczułem ból. – Grozili Hillary i na pewno zrobią to jeszcze raz, jeśli nie dostaną pieniędzy. Ale ja nie wiem, skąd wziąć taką sumę. Mógłbym ściągnąć ją z konta rodziców, ale znam swojego ojca, nie odpuści mi tego.

– Zrobimy zrzutkę, jakoś uda nam się z tego wygrzebać. Czy tu zawsze chodzi o pieniądze?

Właśnie!

– Zaczekaj, przyjechałeś do Scottów prosto z lotniska, bo miałeś oddać Jamiemu forsę, prawda? – Kiwa głową. – A czy on kiedyś coś od ciebie pożyczał?

– Z dwie stówy, zanim wyjechałem. A te pieniądze, które dałem Hillary, były za grę, którą sprzedał mi Jamie. Dlaczego pytasz?

– Spójrz na te inicjały.

Rozłożyłem kartkę i wziąłem w dłoń ołówek. V.N., T.M., M.P., B.F.,T.C., A.R., K.N., H.D., H.S. Powoli zacząłem rozszyfrowywać skróty, za co wcześniej się nie zabrałem. Teraz wszystko zaczynało robić się trochę bardziej przejrzyste. Zajęło mi to chwilę, nim na kartce papieru znalazły się pełne nazwiska kilku osób. Vincent Navarro, Terry Meyer, Mason Parker, Tate Crawford, Hillary Scott i moje własne. Pozostałe jeszcze nic mi nie mówiły, ale musiały to być osoby, które dobrze znałem.

– Dobra, to jest interesujące – stwierdził Terry, robiąc gwałtowny wdech.

– Pamiętasz, jak prosiłem cię, żebyś sprawdził Vincenta? Znalazłeś coś? – Pokręcił głową, a ja zmarszczyłem brwi. Mój wzrok padł na drzwi, przez które właśnie wchodziła Hillary.

– Taksówka będzie za dziesięć minut – powiadomiła nas, podchodząc bliżej. Stanęła tuż obok mnie, a kiedy ujrzała swoje imię, spojrzała mi prosto w oczy. – Dlaczego też tam jesteśmy? I co tam robi nazwisko Tate?

– Nie wiem. Ale się dowiem.

Złapała mnie za ramię, przytulając do niego policzek. Niemal odruchowo pocałowałem ją w czubek głowy. Moje serce zabiło mocniej, ale zmusiłem się do oderwania się od niej i skupieniu się na tym całym gównie, w którym siedzieliśmy przez Jamiego.

– Muszę pójść do teatru lalek – oświadczyłem, wywołując zdziwienie przyjaciół. – Współrzędne z listu tam prowadzą. Jeśli mamy się czegoś dowiedzieć, muszę tam pójść.

– Najpierw szpital, Hunter – skarciła mnie Hill. – Zaprowadzę cię do łazienki, odświeżysz się przed wyjściem.

Przygotowanie się na przyjazd taksówki zajęło zaledwie chwilę. Razem z Hillary pojechałem do szpitala, zostawiając Terry'ego w mieszkaniu. Obiecał, że jeszcze raz przewertuje wszystko, co mamy. Nie wiedziałem, czy to jeszcze coś da. Byłem zdesperowany i zdeterminowany jednocześnie, by odkryć prawdę, ale nie miałem pojęcia, jak wiele będę musiał za to wszystko zapłacić.

Stłuczone kości były niczym, lekarz dyżurujący patrzył na mnie sceptycznie, przepisując dla mnie leki. Nie wymagałem hospitalizacji, ale nie udało mi się wmówić pielęgniarkom, że miałem wypadek motocyklowy. Siedziałem w szpitalu, czekając na opatrunek i zastanawiając się, jak wyplątać się z tego, co zgotował dla nas brat Hillary. A widok dziewczyny, która delikatnie dotykała swojej posiniaczonej szyi, wyzwalał we mnie gniew. Kiedy nasz wzrok się spotkał, widziałem, że jej oczy były zaszklone.

– Znajdę go, obiecuję ci.

Ale przecież wszystkie obietnice dotychczas były tylko kłamstwami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top