14. Cmentarne kruki i zamglone spojrzenia

Hunter

Otarłem zagubioną łzę, która spłynęła po moim policzku, a potem jęknąłem cicho, powstrzymując się przed płaczem. Myślałem, że byłem silniejszy, ale myliłem się; i to bardzo. W rzeczywistości byłem taki, jak wszyscy inni – słaby i zbyt wrażliwy. Wmawiałem sobie, że zaakceptowałem odejście przyjaciela i pożegnałem się z nim. Wmawiałem, bo tej nocy zrozumiałem, że wcale się z tym nie pogodziłem. Gdybym to zrobił – pewnie tak namiętnie nie szukałbym nadawcy tych pieprzonych SMS-ów, nie poszedłbym na cmentarz i nie krzyczałbym, obrażając Jamesa.

Zamierzałem potargać list albo przynajmniej zwinąć go w kulkę i spalić. Chciałem się go pozbyć i najlepiej jakoś wyczyścić sobie pamięć, ale nie mogłem. Nie mogłem, bo nie wiedziałem, co tak naprawdę było właściwe. List Jamesa nie odpowiedział na żadne z moich pytań, właściwie dodał jeszcze trzy grosze do tego, co już miałem i znałem. Ten skrawek papieru zmienił wszystko.

Odchrząknąłem, by trochę oczyścić gardło, a potem wstałem z łóżka, zostawiając świstek na materacu. Przetarłem twarz dłońmi, podchodząc do okna. Było już późno, a ja przysnąłem. Nie miałem pojęcia, kiedy to się stało – czytałem list, zacząłem płakać, a potem... urwał mi się film. Elektroniczny zegarek wskazywał pierwszą w nocy. Czyli jednak trochę spałem, to nie była krótka drzemka. Ale teraz czułem się bardziej wypoczęty. Z westchnięciem wsadziłem palce między blaszki rolet, rozsuwając je, by lepiej przyjrzeć się widokowi za oknem.

Dlaczego ktoś miałby mnie obserwować? Łączyłem w głowie fakty: najpierw Hillary ciągle zapłakiwała się po pogrzebie, wszyscy wiedzieli o tym, że płakała, więc przyszedł pierwszy SMS. Później ja zacząłem szukać jakichś wskazówek, a wczoraj spotkałem chłopaków z drużyny i zaczęliśmy krótką rozmowę na temat Jamesa, więc drugi SMS był skierowany dla mnie.

Otworzyłem okno, by wpuścić do pomieszczenia trochę powietrza. Z niezadowoleniem odwróciłem wzrok od księżyca, znajdującego się w trzeciej kwadrze, przenosząc go na list. Moje myśli wciąż krążyły wokół niego. Dlaczego Jamie zostawił go akurat w tamtej cholernej lampie? A gdybym go nie znalazł i wywołałby pożar? Gdyby wpadł w niepowołane ręce? A jego treść, choć napisana prostymi słowami, była cholernie zawiła. Podszedłem do szafki nocnej i zapaliłem niewielką lampkę, która na niej stała. Rolety nie były dobrze zaciągnięte, ale wątpiłem, by z ulicy było cokolwiek widać. Usiadłem na łóżku i jeszcze raz podniosłem list. Musiałem przeczytać go drugi raz.

Hunter, wiem, że to ty znajdziesz ten list. Nie bój się i przeczytaj go, to ważne... – Pisał. – Ostatnio wiele zmieniło się w moim życiu. Chciałbym powiedzieć ci, że na lepsze, a ja pakuję się właśnie na Hawaje, ale tak nie jest. Nie wiem, kiedy znajdziesz ten list, nie mogę być pewien, czy w ogóle to zrobisz, ale znam cię aż za dobrze, na pewno jakoś do niego dotrzesz. Nie wiem też, jak długo mnie nie ma i czy policja już mnie znalazła. Nieważne, co teraz myślałbyś sobie o mnie, musisz uwierzyć, że to było konieczne. Musiałem zrobić to, co zrobiłem. Narobiłem wiele głupstw i musiałem za nie zapłacić. A jeśli czytałeś mój list pożegnalny, pewnie wiesz, że ostatnio wszystko naprawdę wymknęło mi się z rąk. Wiem, że pewnie proszę cię o zbyt wiele, ale musisz mi pomóc. Moja rodzina pewnie nadal nie rozumie, dlaczego zniknąłem, wiem, że na pewno będą się obwiniać. Nie pozwól im na to. Jest jeszcze jeden powód, dla którego to wszystko tak się skończyło. Nie mogę powiedzieć ci wprost, bo nie wiem, czy ten list nie wpadnie w niepowołane ręce. Jesteś całkiem bystry, zabaw się w Nathana Drake'a i sam odkryj prawdę.

Podam ci teraz kilka inicjałów, rozumiesz, że nie mogę napisać nic więcej. Wierzę, że wkrótce połączysz fakty. Poproszę cię też o wybranie się do pewnego miejsca, ale to za chwilę.

V.N., T.M., M.P., B.F., T.C., A.R., K.N., H.D., H.S.

Oto inicjały, które pomogą ci w zrozumieniu tego bagna. Wiem, że będziesz miał mnóstwo pytań, ale ja już na nie nie odpowiem, sam musisz to zrobić. Lokacja to: 40°1'34"N 76°19'26"W. Nie mogę prosić cię o zbyt wiele, ale błagam, zajmij się moją rodziną. Ufam tylko tobie, AJ. Opiekuj się moją siostrą i chroń ją, teraz ma tylko ciebie.

James

Pomasowałem sobie skronie, próbując zrozumieć to wszystko. Inicjały i koordynaty? Dokąd chciał mnie zaprowadzić i co takiego chciał mi pokazać? Rozumiałem, że zachowywał ostrożność, ale może mylił się, a ja wcale nie domyślę się, o co w tym wszystkim chodzi? Jeszcze to cholerne wspomnienie bohatera z mojej ulubionej gry. Nie byłem sprytnym Nate'em, przynajmniej tak myślałem. Z tym programem i, pożal się Boże, śledztwem, wyrywałem się z motyką na słońce.

Bazowałem jedynie na swoich niewielkich umiejętnościach i szczęściu, które jeszcze nie było mi dane. Miałem nadzieję, że drugi SMS zaprowadzi nas do osoby, która go wysłała, ale program nie ściągał zbyt dokładnych danych. Nie dziwiłem się, pisałem go w końcu na szybko, był niedokładny i działał na słowo honoru.

Zastanawiałem się, jak połączyć fakty, by trzymały się kupy. Tak naprawdę program wskazał punkty na największych stacjach, znajdujących się w Harrisburgu, Filadelfii i Pittsburghu. Mogliśmy jakoś się rozdzielić i pojechać tam, jednak... czego mielibyśmy szukać? Pitts odpadało, było za daleko, ale Filly i Harrisburg były nam po drodze. Mógłbym zabrać Hillary do Filadelfii i trochę się tam rozejrzeć, w końcu bywaliśmy tam z Jamesem. Pozostawała jeszcze kwestia: czy zamierzałem mówić jej o tym, co znalazłem?

~*~

Ledwo co wyszedłem spod prysznica, obwiązując sobie ręcznik wokół bioder, kiedy usłyszałem, że dzwonił mój telefon. Był wczesny ranek, więc na wszelki wypadek postanowiłem odebrać. Wykładzina niemile drapała mnie w bose stopy, a na panelach prawie się pośliznąłem, jednak w końcu dopadłem do pokoju i kliknąłem zieloną słuchawkę. Zdążyłem jeszcze sprawdzić nadawcę.

– Cześć, Hunter. – Hillary brzmiała jakoś inaczej, niż zwykle. – Robisz coś ważnego?

– Brałem właśnie prysznic, dlaczego pytasz? – Zacząłem wracać do łazienki, bo musiałem się jeszcze ogolić i wyszorować zęby. Stanąłem w końcu przed lustrem, jedną ręką trzymając za telefon, drugą nakładając sobie piankę do golenia.

– Chciałam wybrać się na cmentarz – zaczęła, ściszając głos – ale nie chcę iść tam sama. Może... mógłbyś się tam ze mną wybrać? Proszę, Hunter.

Odrzuciłem zaproszenie na obiad, chociaż na kampus jechałem dopiero po południu. Dawałem jej czas na odetchnięcie i może nawet unikałbym jej jeszcze przez chwilę, ale Jamie sam prosił mnie o to, bym zajął się jego siostrą. Teraz nie miałem żadnych wymówek. Do tego tęskniłem za dziewczyną.

– O której po ciebie przyjechać? – Odetchnęła z ulgą, a potem zaśmiała się gorzko.

– Dziękuję, Hun. Kiedy tylko się ogarniesz. Chcę zrobić to szybko, nim się rozmyślę.

– Dobrze, będę u ciebie za jakieś pół godziny. Czekaj na mnie przed domem.

W końcu rozłączyłem się, kładąc telefon na koszu na pranie. Dość sprawnie ogoliłem się, umyłem zęby i przejechałem mokrą podłogę mopem. W końcu wziąłem komórkę i poszedłem do siebie, by coś ubrać. W mgnieniu oka założyłem tylko czystą bieliznę, spodnie z dziurami, z którymi się nie rozstawałem, a potem zwykłą koszulkę. Miałem jeszcze trochę czasu, ale postanowiłem, że coś zjem.

Byłem wyspany. Po raz pierwszy od kilku dni czułem się wyspany, chociaż i tak byłem zmęczony, tym razem jednak nie brakiem snu. Wychodząc z pokoju, zgarnąłem list, chcąc dać go Terry'emu. Nie wiedziałem, o co w tym wszystkim chodziło, ale ufałem chłopakowi. Mimo to na wszelki wypadek zrobiłem zdjęcie komórką, bym miał jakąś kopię, gdyby list nagle wyparował.

Terry siedział przed telewizorem, oglądając wiadomości, ale podniósł głowę, kiedy wszedłem do salonu. Miał pytające spojrzenie i ciekawski błysk w oku. Na pewno musiał zastanawiać się, co takiego zawierał list Jamesa.

– Zaraz wychodzę, jadę po Hillary, chciała wybrać się na cmentarz – rzuciłem lekceważącym tonem. Pomimo wszystko chciałem trochę potrzymać go w niepewności.

– Okej? – Terry ściszył lekko telewizor. Czułem na sobie jego wzrok, gdy wchodziłem do kuchni i wyjmowałem miskę, by zrobić sobie płatki z mlekiem. – To tyle?

– Ta, a co?

– Davis, nie rób sobie ze mnie jaj – warknął. – Ten list. Był od Jamiego, tak?

– Tak – potwierdziłem, kiwając jednocześnie głową. – Był od Jamiego.

Wyjąłem go z kieszeni dżinsów, unosząc wyżej dłoń. Czekałem moment, stojąc przodem do blatu, a on w końcu wysunął się z moich palców, wyciągnięty przez Terry'ego.

– Sprawdź namiary, które zostawił, wrócę niedługo i ci pomogę.

– Namiary? – sapnął. – W co on się bawi?

– Nie wiem, Terry, ale zamierzam się tego dowiedzieć.

Zjadłem śniadanie i od razu pojechałem po Hillary. Odbierając ją spod domu, nie rozmawialiśmy zbyt wiele. Blondynka tylko założyła kask, a potem usiadła za mną, by chwilę później objąć mnie w pasie. Dojechaliśmy na cmentarz, a ja zaparkowałem motocykl niedaleko głównej bramy. Czekałem, aż Hillary zrobi pierwszy krok i wreszcie się odezwie, ale ona milczała jak zaklęta. Ciągle poprawiała włosy, choć nie było wiatru, który mógłby zniszczyć jej fryzurę. To był chyba jej tik nerwowy.

Obserwowałem ją, kiedy szła tuż obok mnie. To było naprawdę nie na miejscu, bo przechodziliśmy przez jedną z kwater cmentarza, ale chciałem się zatrzymać i ją pocałować. Sam jej wygląd mnie do niej ciągnął, a odkąd przeczytałem list Jamiego, chciałem troszczyć się o nią jeszcze bardziej, bez względu na to, czy się pokłóciliśmy czy nie.

Kiedy doszliśmy do nagrobka Jamiego, wróciły do mnie wspomnienia ostatniego dnia, w którym tutaj byłem. Tym razem nie mogłem pozwolić sobie na chwilę słabości, więc wsunąłem dłonie do kieszeni skórzanej kurtki, stając tuż za dziewczyną. Wierzyłem, że potrzebowała chwili ciszy. Przyjście na cmentarz nie dla wszystkich wiązało się jedynie z pozostawieniem tam kwiatów lub świecącej lampki. Nie wszyscy zjawiali się tam z łatwością i teraz o tym wiedziałem. Nawet jeśli zbieraliśmy się lata, by w końcu stanąć nad grobem bliskiego, to wciąż było trudne. I tak naprawdę nie wiedziałem, czy po latach kiedykolwiek moglibyśmy stanąć w tym samym miejscu, nie czując bólu i tęsknoty.

Nie czułem się tam komfortowo. Ciągle miałem wrażenie, że ktoś na nas patrzył. Cmentarz świecił jednak pustkami, na niedalekiej polanie spacerowało tylko kilka kruków. Grób Jamiego znajdował się na niewielkim pagórku, dlatego miałem stamtąd dobry widok na okolicę. Zaczynałem wariować, więc ukradkiem rozglądałem się po cmentarzu, mając nadzieję, że dostrzegę kogoś, kto na nas patrzył.

I dostrzegłem. Widziałem grupkę facetów, ale stali za ogrodzeniem cmentarza, przy jakimś samochodzie. Właściwie nie patrzyli jednak w naszym kierunku, a nikogo innego nie zauważyłem. Mimo wszystko przystąpiłem krok do przodu, obejmując Hillary od tyłu. Zaplotłem dłonie na jej podbrzuszu, pozwalając jej oprzeć się o mnie.

– Przepraszam, Hunny – wyszeptała. Miała płaczliwy i zachrypnięty głos. – Przepraszam...

Hillary

– Za co mnie przepraszasz? – zapytał, wzmacniając swój uścisk. Jego dłonie mnie dekoncentrowały, jego ciepły oddech w moich włosach sprawiał, że czułam mrowienie na szyi.

– Nie udawaj głupiego – skarciłam go. – Nie chciałam tak na ciebie wyskoczyć. Wiem, że stworzyłeś ten program i zacząłeś to swoje śledztwo, bo zależało ci na moim bracie. Nie miałam racji, ale... Świadomość, że szukasz tej osoby, sprawia, że to wszystko ciągle wraca, Hunter.

Nie widziałam jego twarzy, nie mogłam powiedzieć, czy w tamtym momencie zamknął oczy czy skrzywił się. Byłam wpatrzona w nagrobek, który już znałam. Razem z rodzicami i Hunterem wybierałam kamień, epitafium. Ponad tydzień temu to wszystko było rozkopane, staliśmy tutaj z tymi wszystkimi ludźmi, rzucając grudką ziemi w pustą, najzwyklejszą trumnę, której wieko zamknęło się już na zawsze.

Gdyby nie Hunter, rozpłakałabym się na dobre. Jego dotyk dodawał mi jednak otuchy. Łzy i tak napływały mi do oczu, ale ciągle je powstrzymywałam. Czułam za to ból w klatce piersiowej i bezsilność. Czułam się winna temu wszystkiemu.

– Wiem, że nie chciałaś tego powiedzieć, Hill – szepnął po chwili chłopak, odsuwając się ode mnie na tyle, by objąć mnie tylko jednym ramieniem i stanąć przy moim boku. Dopiero wtedy widziałam jego twarz; świeżo ogoloną, smukłą i wyraźnie zarysowaną szczękę, prosty nos i pieprzyk, który miał nad lewą brwią.

– Tęskniłam za tobą – wyznałam, spuszczając wzrok.

Hunter nie powiedział nic więcej, a ja zawstydziłam się. Kiedy na niego spojrzałam, wzrok miał utkwiony gdzieś w oddali. Miał zamglone spojrzenie i wydawał się nieobecny. Zdania, które teraz wypowiedział, były najdłuższymi od chwili, w której rozstaliśmy się kilka dni temu w jego mieszkaniu. Czułam, że mówił szczerze, ale brakowało mi jego gadaniny, uśmiechu. Byliśmy nad grobem Jamiego, ale on pewnie też za tym tęsknił. Hunter potrafił nas rozbawić, a mój brat na pewno posłuchałby naszych rozmów.

Mimo to przez kolejne pół godziny, kiedy staliśmy tam, blondyn nie odezwał się ani razu. Ciągle tulił mnie do swojego boku, przez co miałam pewność, że nie był zły, ale nadal wydawał się jakiś dziwny. I wątpiłam, by to był skutek stania nad grobem mojego brata. Coś jeszcze go trapiło.

W końcu westchnęłam, żegnając się w myślach z bratem. Pociągnęłam Huntera za połę kurtki, dając mu znak, że chcę stamtąd pójść.

Nie dałabym rady stać tam sama. Nogi ciągle mi się trzęsły, a dziś rano rozpłakałam się na myśl pójścia na cmentarz. Nadal nie byłam gotowa, by tutaj przyjść, ale zrobiłam to mimo wszystko. Wzięłam ze sobą Huntera, by dodał mi trochę otuchy. Dręczył mnie jednak fakt, że chłopak ciągle milczał.

Gdy w końcu stanęliśmy przed jego motocyklem, Hun sięgnął po swój kask, ale powstrzymałam go, kładąc na nim dłonie. Spojrzał na mnie po raz pierwszy tego dnia. Te niebieskie oczy wcale nie błyszczały, ukrywał się w nich smutek i ból, ale i coś więcej.

– Co się dzieje, Hunter? – zapytałam, dalej nie pozwalając mu założyć kasku. Chciałam patrzeć mu w oczy. – Po prostu mi powiedz.

– Nic się nie dzieje. – Uśmiechnął się, a potem wyjął kask z moich dłoni i położył go na siedzeniu. Zrobił krok w moim kierunku, patrząc na mnie z góry. – Martwisz się o mnie?

– A jak myślisz? – Zaśmiał się, nie otwierając jednak ust. – Oczywiście, że się martwię. Coś się stało, prawda? Ty też czułeś się, jakby ktoś na ciebie patrzył?

Otworzył szerzej oczy. Tak właśnie czułam się przez cały czas. Na cmentarzu nikogo nie było, a jednak miałam wrażenie, że ktoś czujnie nas obserwował. Ale przecież od jakiegoś czasu nie słyszałam, by ktoś chodził pod moim domem, to na pewno było wtedy zwierzę, nie zauważyłem też, by ktoś za mną szedł. Znów zaczęłam czuć się bezpiecznie, ale dziś? Gdyby nie było tutaj Huntera, pewnie dawno bym stamtąd poszła, bałabym się.

– Nikogo tam nie było, Hillary – odparł wreszcie. – Tylko ci się wydawało.

Widziałam jego spojrzenie. On też to czuł, byłam tego pewna.

Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo nagle jego dłoń znalazła się na moim policzku. Wstrzymałam oddech, myśląc, że chłopak chciał mnie pocałować, ale on tylko założył mi kosmyk włosów za ucho, a potem uśmiechnął się pocieszająco i, korzystając z mojej dezorientacji, założył kask.

– Do twarzy ci w nim – palnęłam, czując, że moje serce gubiło uderzenia.

– Przecież nie widzisz w nim mojej twarzy, Hillary – zaśmiał się szczerze, a ja przez ciemną szybkę widziałam jedynie jego uśmiech.

– No właśnie.

Dopiero po moim nieudanym żarcie chłopak lekko się rozluźnił. Śmiał się jeszcze przez moment, mówiąc, że właśnie go uraziłam, a kiedy założyłam swój kask, przybliżył się tak, byśmy zderzyli się czołami.

– Wsiadaj, Hill. Zabiorę cię na dobre śniadanie, co ty na to?

Podziękowałam mu uśmiechem, choć nawet go nie dostrzegł, bo przechodziłam już w tył, by usiąść za nim. Przytuliłam go z całych sił – nie tylko dlatego, by poczuć się trochę pewniej. Tęskniłam za nim tak mocno, że wszystko mnie bolało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top