10. Plastikowe kubeczki i ciepłe ramiona
Hillary
Studencka impreza kojarzyła mi się z trzema rzeczami: głośną muzyką, alkoholem i seksem. I tylko na jedną z nich miałam ochotę: alkohol. Nie przepadałam za muzyką puszczaną na imprezach, tak się złożyło, że mój brat szybko wziął mnie w obroty i pokazał mi, która muzyka jest "fajna", a która "niefajna". Niestety wątpiłam, bym na studenckiej zabawie mogła posłuchać The Neighbourhood, Arctic Monkeys czy chociażby Amber Run. Co do ostatniej rzeczy z mojej listy, miałam nadzieję, że nie natknę się na parę, która będzie wzajemnie połykać się na blacie w kuchni. Sama też nie szukałam żadnych przygód. Numerki na imprezach nie były dla mnie, a obściskiwanie się z kimś po kątach nie wchodziło w grę.
Szykowałam się na imprezę, pakując swoją torbę. Makijaż musiałam zrobić w drodze, bo rodzice domyśliliby się, że coś tu nie gra, gdybym wyszła umalowana, mówiąc, że jadę do Huntera. Do sportowej torby wpakowałam jednak nowe ubrania – sukienkę, którą wczoraj znalazłam, jednak w kolorze bordowym, a także biały top. Zdecydowałam się ubrać do tego wszystkiego trampki, by było mi wygodnie.
Naprawdę byłam podekscytowana. Na takiej imprezie mogli się znaleźć wszyscy z mojego roku, co dawało naprawdę dużo osób. Tate mówiła mi wczoraj, że Knox miał starszego brata, którego imprezy były dobrze znane w Lancaster, a to mówiło mi tylko tyle, że młodszy Oliver pewnie będzie chciał dotrzymać kroku bratu.
Gdyby Jamie wiedział, że wychodzę na imprezę, jak zwykle stanąłby w drzwiach mojego pokoju ze skrzyżowanymi ramionami i przyglądałby mi się tak długo, aż zapytałabym, czego chce. A on powiedziałby coś w stylu: "Mam wysłać z tobą Huntera?". Uwielbiał się nim wyręczać, jeśli chodziło o mnie, bo wiedział, że raczej się nie pokłócimy. Ja i Jamie częściej się sprzeczaliśmy, ale z Hunterem nie dało się kłócić, kiedy coś go denerwowało, wolał szybko się wykrzyczeć i zakończyć temat. Może to był jego mechanizm obronny? Byłam jednak pewna, że nie spodobałaby się im moja decyzja.
Ja także miałam wątpliwości, ale wmawiałam sobie, że nic się nie stanie. Zeszłam na obiad w zwykłych dresach, starając się wyglądać na opanowaną. Mama nakładała na talerze jakąś meksykańską potrawkę, kiedy weszłam do kuchni. Kobieta szybko uniosła głowę i zmierzyła mnie wzrokiem.
– O której masz iść do Huntera? – zapytała, wracając do czerwonej breji.
– Po obiedzie, wezmę tylko rzeczy i będę się zbierać.
– Odwiezie cię rano?
– Na sto procent.
Mama uśmiechnęła się pod nosem, a potem odstawiła patelnię na palnik, mówiąc, że mogę już jeść, jeśli chcę. Nie zamierzałam się z nią kłócić, bo byłam głodna. Od rana miałam jednak apetyt i nadal go nie straciłam, co było dobrym znakiem. Ostatnio nie chciałam nawet patrzeć na jedzenie, a do tego wszystkiego miałam okropnie zły humor. Dziś jednak się uśmiechałam, tak po prostu. Czy Jamie byłby ze mnie dumny?
– Cieszę się, że go masz – rzuciła cicho mama, zajmując miejsce naprzeciwko. – Cieszę się, że Jamie go miał.
– Hunter to anioł, co nie? – zaśmiałam się.
Chociaż z mamą mogłam rozmawiać o wszystkim, temat Huntera nie był tym, o którym chciałam wspominać. Bo tak się składało, że mama wiedziała o tym, iż byłam zakochana w swoim przyjacielu. Mamina intuicja i dedukcja sprawiły, że domyśliła się już kilka lat temu. Było mi głupio, bo ona doskonale wiedziała, ile znaczył dla mnie ten chłopak. Wiedziała też, że ja nie znaczyłam dla niego tak wiele, prawdopodobnie.
– Bądź ostrożna, Hillary.
– Przecież to tylko Hunter, mamo.
– Wiem, ale jakoś musisz dojść do jego domu. Może pojechałabyś Jeepem? Odkąd go odebraliśmy, ani razu nie wsiadłaś za kółko.
To fakt, rodzice wykosztowali się trochę, by wyremontować samochód Jamesa, ale ja nie miałam jeszcze okazji, by gdzieś pojechać. Na spotkanie z Tate pojechałam autobusem, bo uznałam, że tak będzie łatwiej – w centrum i tak kiepsko było z parkingami, a jednokierunkowe ulice potrafiły doprowadzić mnie do szału. Dziś miała jednak przyjechać po mnie przyjaciółka, umówiłyśmy się, by czekała na mnie kilka przecznic dalej.
– Gdzie tata? – zmieniłam szybko temat, a mama tylko uśmiechnęła się pobłażliwie.
– Pojechał po świeże kwiaty na... na cmentarz. – Jej głos zadrżał. – Może pojechałabyś tam jutro z nami?
Kiedyś wydawało mi się, że będę przesiadywać na cmentarzu od rana do wieczora, jednak od tamtej sytuacji na pogrzebie nie potrafiłam się przemóc. Chciałam tam pójść, ale... nie z rodzicami. Wiedziałam, że jeśli się rozkleję, oni także. A świadomość, że Jamie widziałby, jak smutek roztrzaskuje nas tam na kawałki, byłaby coraz bardziej bolesna.
– Nie jestem gotowa, mamo – odpowiedziałam więc, a ona tylko pokiwała głową. Może liczyłam na jej sprzeciw, może na jakiekolwiek słowa, ale nie dostając ich, ja też pokiwałam głową, mając nadzieję, że James nie będzie miał mi tego za złe.
Po obiedzie wzięłam swoją torbę, pożegnałam się z mamą, a także ojcem, którego minęłam w przejściu, i pognałam na spotkanie z Tate. Miałam kilka godzin do imprezy, ale z każdą minutą denerwowałam się coraz bardziej.
~*~
Kiedy udało nam się wreszcie wepchać do kuchni, po brzegi wypełnionej studentami, zdusiłam jęk – ktoś nadepnął mi na stopę. Do posiadłości Oliverów dojechałyśmy niecałe dziesięć minut wcześniej, ale długo siedziałyśmy w samochodzie Tate. Ona poprawiała swój makijaż, a ja rozglądałam się po okolicy.
Dom rodziców Knoxa wyglądał niepozornie. Jasnozielona fasada, duże okna i strzeliste dachy sprawiały, że budynek wyglądał na zwyczajny, był jedynie większy od tych, które stały w mojej okolicy. Nawet z samochodu słyszałam głośno grającą muzykę, w środku dostrzegałam też kolorowe światła i co najważniejsze – tłum ludzi. Bawili się nawet na zewnątrz, popijając trunki z kolorowych, plastikowych kubków. Nie przyjechałyśmy na czas, wolałyśmy poczekać, aż impreza trochę się rozkręci, ale nawet z niewielkiego parkingu widziałam, że ogród już przybrał miano pobojowiska.
– Zamierzasz się dziś upić, Hillary?! – zawołała Tate, łapiąc mnie za rękę.
– Tak! – Roześmiałyśmy się głośno, powoli podchodząc do prowizorycznego barku.
Chociaż dom wyglądał na zwyczajny, środek zdecydowanie taki nie był. A może i był, ale tego wieczoru tak nie wyglądał. Wszystko było tam dość nowoczesne, ale tak naprawdę nie miałam szansy się rozejrzeć, ludzie zasłaniali mi widok. Sama kuchnia była naprawdę duża, zagracona mnóstwem paczek po jedzeniu i napojach. Światło było przydymione, więc nie do końca widziałam wszystkie szczegóły, jednak śmiało mogłam stwierdzić, iż rodzice Knoxa naprawdę byli dziani.
Tate chwyciła za kubeczki i szybko wypełniła je jakimś trunkiem. Chyba nawet nie wiedziała, co próbuje mi zaserwować, ale mało mnie to obchodziło. Skupiałam się jedynie na dudniącej muzyce, okrzykach studentów i migającym świetle. Wszyscy tańczyli, gdziekolwiek się tylko dało, rozmawiali, upychając się gdzieś po kątach, by znaleźć chwilę dla siebie.
Kiedy tylko wypiłam dwie kolejki na początek, uśmiechnęłam się do Tate, a potem życzyłam jej udanej imprezy. Byli tam wszyscy, których znałam z roku, a także ci, których widziałam po raz pierwszy. Myślałam, że ciężko będzie mi się zaaklimatyzować, jednak szybko znalazłam sposób, by się tam wpasować.
Tańczyłam ze swoimi znajomymi, wygłupiałam się i co najważniejsze – wyluzowałam się. W tamtym momencie, skacząc do jakiegoś hitu z kubkiem w dłoni i rozwianymi włosami, czułam się lekka. Po raz pierwszy od zaginięcia i pogrzebu Jamiego czułam, że moje życie toczyło się dalej. Czułam, że żyłam swoim życiem, nie jego. Nadal mogłam korzystać z tego, co mi dawało, mogłam bawić się na studenckich imprezach i nie przejmować się tym, jak wrócę do domu, kiedy moja przyjaciółka także się upije. W tłumie czułam się bezpieczna. Wiedziałam, że w każdej chwili mogło się coś stać, ale wierzyłam, że osoba, która ostatnio za mną szła, nie była kimś, kto wpadłby na imprezę.
– Jak się bawisz?! – krzyknęła Tate, skacząc obok mnie.
Uniosłam w górę kciuk, mając nadzieję, że słowa były niepotrzebne. Czas leciał, a ja czułam się coraz lepiej. Miałam na ręce zegarek, więc odruchowo spoglądałam na niego. Po niecałych dwóch godzinach zabaw naprawdę potrzebowałam zrobić sobie przerwę. Dotknęłam ramienia Tate, kiwając jej, że idę w kierunku kuchni. Dziewczyna zdecydowanie bawiła się lepiej ode mnie.
Weszłam do pomieszczenia, w którym teraz było trochę mniej osób. Przyjrzałam się wielkim butlom, nie wiedząc, na co mam ochotę. Nie znałam się na alkoholach.
– Hej, Scott! – Przed głośną muzykę przedarł się czyjś krzyk. Odwróciłam się na pięcie, napotykając przed sobą samego Knoxa. – Jak się masz?
Na moment mnie zamroczyło. Chłopak stał przede mną w ciemnych, opiętych dżinsach i zwykłej koszulce z dekoltem w serek, która idealnie na nim leżała. Jego włosy były zmierzwione, a wzrok dziki. Poza tym chłopak miał dość zawadiacki uśmieszek.
– Niezła impreza! – krzyknęłam w odpowiedzi, uśmiechając się. – Słyszałam, że lepsza, niż ta twojego brata!
– Charlie już się zestarzał, nie potrafi się tak bawić! – zażartował, a potem oparł się nonszalancko o blat. – Chcesz napić się czegoś lepszego?
Skinęłam głową, a on złapał mnie za dłoń i pociągnął prosto przez tłum. Ktoś ciągle mnie deptał i trącał łokciami, ale nie zważałam na to. Nie miałam pojęcia, ile już wypiłam, ale nogi uginały mi się na myśl, że sam Knox Oliver trzymał mnie za rękę! Szliśmy przez cały korytarz, aż wreszcie stanęliśmy przy dość pokaźnym barku. Chłopak natychmiast przystąpił do robienia drinków. Pewnie jego starszy brat, Charles, go tego nauczył. Cóż, Jamie pokazał mi między innymi, jak strzelać z procy do gołębi, by nie zrobić im krzywdy.
– Pójdziemy do ogrodu? Mam jacuzzi! – zapytał Knox, a jego lekko alkoholowy oddech musnął moją szyję.
– Jasne!
Nie znałam Knoxa, ale pomyślałam, że warto byłoby go poznać, skoro on sam zainteresował się mną. Wyszłam z nim do ogrodu, gdzie wcale nie było mniej ludzi. Impreza trwała w najlepsze, tłum wskakiwał do basenu, a kilka osób siedziało także w jacuzzi, znajdującym się w dalszej części ogrodu.
– Powiem ci szczerze, że nie sądziłem, by to wszystko się udało – rzucił nieco ciszej, przeczesując czarne włosy. – Starzy wyjechali na weekend do Nowego Jorku, ale jeszcze dziś rano zastanawiali się, czy nie powinni zostać.
– Nie wiedzą o imprezie?
– Coś ty, powiedziałem im, że przyjdzie tylko kilka znajomych!
Zaśmialiśmy się krótko. Nie musiałam nawet odzywać się pierwsza, bo Knox roztaczał wokół siebie aurę, która mi się podobała. Beztroski. A to właśnie jej szukałam od tak dawna. Panicznie łapałam się jej, kiedy tylko dostrzegałam taką okazję.
– Lubię cię, Hillary – wyznał nagle chłopak, wlepiając we mnie zielone oczy. – Wybacz, że wcześniej do ciebie nie zagadałem.
– Przecież nic się nie stało – zapewniłam go, odstawiając kubek z drinkiem na parapet. Wypiłam zaledwie jeden łyk, ale trunek był dla mnie lekko za mocny, a i tak czułam się już trochę wstawiona.
– Kurwa, ja naprawdę cię lubię.
Knox mnie zaskoczył. Nie miałam pojęcia, kiedy stał tuż obok, a kiedy dosłownie cale przede mną. Jego dłonie nagle znalazły się na mojej talii, a on sam oparł swoje czoło o moje. Nasze pijackie oddechy mieszały się ze sobą. Wiedziałam, do czego dojdzie i tak bardzo tego chciałam. Knox wplótł dłoń w moje rozpuszczone włosy, jednocześnie przyciągając mnie do siebie i już chwilę później nasze usta spotkały się ze sobą. Zachłysnęłam się pocałunkiem, w całym ciele czując, jak bardzo mi się podobał. Gwałtowne pocałunki kompletnie odbierały mi świadomość. A czy to nie ja mówiłam, że nie byłam fanką obściskiwania się? Miałam to w dupie, a gdy Knox złapał mnie za pośladki, następnie podnosząc mnie, bym objęła go nogami w pasie, zupełnie oszalałam.
– Ja pierdolę, Hillary. – Na moment oderwał się od moich ust i przeniósł rozgrzane wargi na mój dekolt.
Dyszałam, próbując złapać oddech. Miałam kompletnie gdzieś fakt, że tamten pocałunek mógł skończyć się na tysiąc sposobów.
Hunter
Wściekły cisnąłem notesem o blat biurka. Od dwóch dni nie wychodziłem z pokoju, ciągle tylko siedząc przy komputerze. Dałem sobie spokój z przebijaniem się przez zapory, by to i tak niewiele mi dało, jednak wziąłem się za robienie programu. To trwało, zresztą naprawdę bardzo długo. Jednak najważniejsze było to, że dzięki temu mogłem dowiedzieć się czegoś o nadawcy dziwnej wiadomości i osobie, która wykonała połączenie. Niestety nie kupowałem historyjki o duchu.
Szło mi całkiem nieźle, zapisywałem użyte kody i hasła, ale liczby zaczęły mieszać mi się w oczach. Ostatnimi czasy żyłem tylko na kawie i jednym ciepłym posiłku. Nawet teraz, gdy Terry wyszedł, by spotkać się ze znajomymi, a ja siedziałem sam w domu, nie bacząc na to, jak późno było, dopijałem ostatni kubek kofeiny. Chciałem wreszcie oderwać się od komputera, ale nie znalazłem żadnego motywującego mnie powodu.
Aż do momentu, w którym zadzwonił telefon. Zerknąłem na wyświetlacz, a kiedy zobaczyłem, że dzwoniła Marlene, zmarszczyłem brwi. Co takiego mogła ode mnie chcieć? Nie zastanawiałem się długo, natychmiast odebrałem.
– Dobry wieczór – przywitałem się, a ta jakby odetchnęła z ulgą.
– Cześć, Hunter! Próbuję dodzwonić się do Hillary, ale nie odbiera. Nie wiem, czy zostawiła telefon w domu, czy po prostu jej padł.
– Hillary... – zacząłem ostrożnie, ale ona wpadła mi w słowo.
– Wiem, że jest u ciebie, dlatego się nie martwię, ale chciałam tylko wiedzieć, czy ma przy sobie komórkę.
– Tak – rzuciłem natychmiast. – Ale musiała ją wyłączyć, przed chwilą poszła spać. Proszę się nie martwić.
– Dziękuję, Hunter. Przepraszam, że tak późno dzwonię. Mam nadzieję, że spędziliście miły wieczór.
– Jasne, Marlene, i nic się nie stało. Ja też będę już leciał. Odwiozę Hillary z samego rana.
Kiedy się rozłączyłem, miałem ochotę rzucić telefonem przez cały pokój. W mojej głowie zapaliło się kilka lampek, kiedy wściekłość nagle mną targnęła. Co, do cholery, się tutaj wydarzyło? Pierwsze słyszałem, by Hillary miała spędzić w moim mieszkaniu piątkową noc! Oczywiście, że nie miałbym nic przeciwko, ale ona nie zapukała do moich drzwi! Nawet o tym nie wiedziałem! Powiedziałem jej matce, że dziewczyna jest u mnie, bo kobieta chyba umarłaby na zawał, a ja nie zamierzałem dokładać jej zmartwień. Bez względu na to, co robiła teraz Hillary, musiałem ją znaleźć.
Problem w tym, że nie wiedziałem jak. Może Hillary mogła być z Tate, ale nie miałem jej numeru telefonu, a skoro nie odbierała połączeń od matki, to moich pewnie też nie zamierzała. Chociaż na wszelki wypadek to sprawdziłem – oczywiście miałem rację. Nie byłem już tylko zły, byłem przerażony. Jeżeli Hill miała przyjść do mnie bez zapowiedzi, ale nigdy tutaj nie dotarła... Strach wręcz mnie sparaliżował. Nie, nie, nie mogłem pozwolić, by coś jej się stało.
Było tylko jedno wyjście – poza jeżdżeniem po Lancaster jak idiota – wykorzystać program. Spędziłem nad nim tyle czasu, że powinien przejść pierwszą fazę testów i pokazać mi, gdzie znajdowała się Hillary. Musiałem spróbować, chociaż nie miałem gwarancji, że to zadziała.
Szybko przywróciłem komputer do życia i wyświetliłem wiersz poleceń. Chwilę później wszystko ruszyło, a ja już wpisywałem jej numer telefonu do małego kwadracika. Miałem pięćdziesiąt procent szans, że program pokaże mi właściwe położenie jej komórki, łącząc się z sieciami. Czekałem więc. A czekanie wydawało się cholernie długie. W międzyczasie zdążyłem szybko ubrać jakieś dżinsy i bluzę z logo drużyny naszej szkoły, a potem dopić kawę. W końcu jednak komputer zabuczał i wreszcie coś wyświetliło się na ekranie. Podbiegłem do niego tak szybko, że całe biurko aż się zatrzęsło. Dostałem jednak koordynaty. Przekopiowałem je do Google Maps, a wtedy wyświetliła mi się bogatsza dzielnica Lancaster. Nie mogłem powiedzieć, że to było to, a wskazany dom, tuż obok wieży przekaźnikowej, był tym, w którym była Hillary. Ale... miałem tylko kilka liczb i liter, nic więcej.
A przecież mogłem stracić i ją.
~*~
Pewnie nikt nie zwracał uwagi na motocykl, gnający przez miasto. Tak przynajmniej sobie wmawiałem. Gazowałem swoją biedną Hondę do granic możliwości, ale zależało mi na czasie. Ręce trzęsły mi się, nie tylko do tego, że kierownica drgała, ale także i ze strachu, wściekłości. Byłem wściekły na Hillary, bo gdziekolwiek była, zachowała się jak skończona idiotka.
Czy ona naprawdę nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo się o nią martwiłem? Jak często myślałem o tym, czy była bezpieczna? Była moją cholerną przyjaciółką i znaczyła dla mnie tak wiele, że... Jeśli coś jej się stało, byłem winien. Wiedziałem, że to była moja wina. Jej też, ale... To do mnie miała iść, ja byłem jej wymówką.
Kiedy wjechałem na podaną przez program ulicę, usłyszałem dudniącą muzykę. O tej godzinie mogła to być tylko impreza, aż dziwiłem się, że gliny jeszcze nie przyjechały, skoro ja przy całym ryku silnika słyszałem ten jazgot. Przyspieszyłem, a kiedy wreszcie znalazłem się pod domem, zatrzymałem motocykl i pędem z niego zsiadłem.
Ruszyłem do przodu, wbiegając w tłum. Nie znałem tutaj nikogo, nie wiedziałem, co tam robiłem, ale musiałem znaleźć Hillary za wszelką cenę. Serce waliło mi jak młotem, gdy podbiegłem do kilku dziewczyn, stojących przed wejściem. Dwie z nich słaniały się na nogach, ale pozostała trójka trzymała się dobrze.
– Hej, znacie Hillary Scott? – zapytałem natychmiast, a te pokręciły przecząco głową.
Nie mogłem poddać się po pierwszej odmowie, więc postanowiłem wejść do środka. Przepchnąłem się pośród tłumu, próbując namierzyć wzrokiem kogokolwiek, kto byłby w stanie odpowiedzieć na moje pytanie. W końcu zobaczyłem jakąś dziewczynę, która samotnie stała w rogu, obserwując schlany tłum.
– Przepraszam, znasz Hillary Scott? – zapytałem pośpiesznie, wreszcie do niej dopadając.
Najpierw zmierzyła mnie wzrokiem, a potem pokiwała głową. Wyglądała na niepewną, jakby bała się cokolwiek powiedzieć. W tamtym momencie może wyglądałem jak jakiś szaleniec, ale mało mnie to obchodziło. Jeżeli młodej nie było tutaj, nie wiedziałem, gdzie mogła się podziać.
– Jest tutaj? Widziałaś, gdzie poszła?
– Chyba wyszła na zewnątrz z Knoxem, wszyscy o tym plotkowali.
Knoxem? To było zresztą mało ważne. Podziękowałem dziewczynie, a potem ruszyłem na zewnątrz. Kiedy chwilę później wybiegłem na taras, rozejrzałem się gorączkowo. Nie minęła sekunda, kiedy w końcu odwróciłem głowę i napotkałem Hill i tego chłopaka, obściskujących się tam tak po prostu.
Przysięgałem na Jamiego, że nie wpadnę w szał, ale wściekłość mnie zaślepiła. Ta dziewczyna straciła rozum, by pojawiać się na imprezie pod takim pretekstem, o niczym nam nie mówiąc! Nie wiedziałem, co dokładnie robiłem. W kilku susach doskoczyłem do nich, złapałem tego jej chłoptasia za kołnierz i szarpnąłem go tak mocno, że prawie się przewrócił. Hillary ciężko opadła na budynek, sapiąc głośno, chyba nie zdawała sobie sprawy, co tam się właśnie działo.
– Kurwa! – krzyknął, jak mniemam, Knox.
– Hunter? – Hillary wreszcie oprzytomniała. – Hunter, co ty tutaj, do cholery, robisz?!
– A nie widać? Marsz do motocykla, ale już! – ryknąłem.
Nikt i tak nie zwracał na nas uwagi, ale ja nie potrafiłem załatwić tego na spokojnie.
– Masz jakiś problem, idioto?! – wydarł się Knox.
– Ciebie, zamknij się i stąd zjeżdżaj, zrozumiano?!
– Hillary, kto to jest? – zapytał.
– To... – plątał jej się język. – To mój przyjaciel, przepraszam się za niego, naprawdę.
Knox splunął mi pod nogi, ale zabrał tyłek w troki i zniknął w tłumie. Ze wściekłością w oczach spojrzałem na Hillary.
– Natychmiast wyjdź przed ten pierdolony dom, bo nie ręczę za siebie – syknąłem ze złością.
– Hun...
– Nawet się nie waż. Rusz się albo cię tam wyniosę.
Hillary patrzyła na mnie ze złością, ale zaraz później zaczerwieniła się jak burak i powędrowała tam, gdzie stał mój motocykl. Byłem tak zły, że miałem gdzieś to, iż przeklinałem. Nie potrafiłem inaczej tego okazać.
Dziewczyna zatrzymała się na podjeździe. Wiedziałem, że zamierzała protestować, ale ledwo uchyliła usta, a ja już złapałem ją w pasie i przerzuciłem sobie przez ramię. Krzyknęła coś, ale nie puściłem jej, dopóki nie doszliśmy do Hondy. Kiedy jej trampki ponownie spotkały się z chodnikiem, zamachnęła się, chcąc mi przyłożyć, ale złapałem jej rękę.
– Oszalałaś?!
– To ty oszalałeś! – krzyknęła, tupiąc nogą, jak mała dziewczynka. – Co ci strzeliło do głowy, żeby tutaj przyjeżdżać i robić mi wstyd?! Jak mnie w ogóle znalazłeś?!
– Co mi przyszło, kurwa, do głowy?! Może to, że jakiś pierdolony psychol łazi po mieście za moją przyjaciółką, mój przyjaciel ginie, a ona kłamie matce, że idzie do mnie, chociaż wcale tak nie jest?!
– Dzwoniłeś do mojej mamy? – Niemal zachłysnęła się powietrzem.
– To ona zadzwoniła do mnie, bo nie odbierałaś telefonu. Powiedziałem jej, że już śpisz, ale... Boże, jak możesz być tak skrajnie nieodpowiedzialna?!
– Ja nie...
Uciekała dokądś wzrokiem i spuściła głowę, więc złapałem ją za policzki, by spojrzała na mnie. Stałem nad nią, próbując jakoś się uspokoić.
– Co ci strzeliło do głowy, Hill? – zapytałem łagodnym głosem, sunąc kciukami po jej twarzy.
– Hun, ja... Chciałam się tylko wyluzować, okej?
– I nie mogłaś mi powiedzieć? Zawiadomić kogokolwiek? Nie miałem pojęcia, gdzie cię szukać. Myślałem, że coś się stało, a ty... obściskujesz się z tym... kimś. – Skrzywiłem się.
– Knox nie zrobił niczego złego, to... Chciałam tego, okej? Nic mi się nie stało, nie mówiłam wam, bo... Ze względu na Jamiego nie chciałam, żebyście... – Nie dała rady dokończyć, bo jej przerwałem.
– Co Jamie ma wspólnego z twoim bezpieczeństwem, Hillary? On nie uratuje cię przed kimś, kto nagle zechce cię skrzywdzić.
– Ale ty tak? – żachnęła się, wyrywając się z uścisku.
– Mam tylko ciebie, Hillary.
Na ton mojego głosu dziewczyna gwałtownie na mnie spojrzała, lekko uchylając usta. Cała złość przeszła, został tylko zawód. Dbałem o Hillary, bo naprawdę uważałem ją za rodzinę. Matka i ojciec rzadko się ze mną kontaktowali, ja też tego nie robiłem, a dziadek mieszkał w Filadelfii. Tutaj miałem tylko ją.
Blondynka jęknęła, a potem podeszła do mnie i objęła mnie w pasie. Otuliłem ją ramionami, zamykając na moment oczy. Pachniała alkoholem i dymem papierosowym. Odsunąłem się na moment, bo chciałem zobaczyć, co ona w ogóle na sobie miała.
– Ładnie wyglądasz – stwierdziłem, głaszcząc ją po głowie. – Ale to niczego nie zmienia. Wsiadaj na motocykl.
Skinęła głową i włożyła zapasowy kask, który zawsze ze sobą woziłem.
– Czekaj, mam spódniczkę – zaprotestowała, na co przewróciłem oczami.
– Możliwe, że tylko ja zobaczę twoją bieliznę, to twoje najmniejsze zmartwienie. Nie odpuszczę ci tak łatwo.
– Tego się boję, Hunter.
Zaśmiałem się pod nosem, ale kiedy w końcu miałem zielone światło do odjazdu, czułem, że cały strach mnie opuszczał. Hillary trzymała mnie w pasie i to się liczyło. Była cała i zdrowa, odnalazła się, program zadziałał. Dojechałem do domu niemal w piętnaście minut. Kiedy w końcu weszliśmy na górę, Hillary przybiła sobie piątkę z czołem.
– Wszystkie moje rzeczy są w samochodzie Tate – jęknęła. – Nie pamiętam nawet jej numeru, będzie się o mnie martwić.
– Spokojnie, pewnie powiedzą jej, że jakiś idiota wyciągnął cię z imprezy.
Uśmiechnęła się słodko, a potem uderzyła mnie w ramię.
– Weź prysznic, dam ci jakieś ciuchy.
W spokoju czekałem, aż dziewczyna w końcu się umyje, a kiedy już to zrobiła, rozczochrałem jej tylko włosy i sam poszedłem do łazienki. Byłem padnięty, a ta końcówka spokojnego dnia kompletnie wypompowała mnie z energii.
Hillary siedziała na moim łóżku z podwiniętymi nogami. Miała nieodgadniony wyraz twarzy, ale kiedy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się.
– Mogę tutaj zostać? – zapytała cicho.
– Tak, pościelę sobie w salonie.
– Nie, to znaczy... Z tobą? Nie chcę być sama, proszę.
Nie zdziwiła mnie jej prośba. Naprawdę. Skinąłem tylko głową i wlazłem do łóżka. Dziewczyna wyglądała na lekko skrępowaną, więc odwróciła się do mnie tyłem. Przewróciłem oczami, a potem objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem nieco bliżej. Właściwie jeszcze nigdy z nią nie spałem, nie w tym sensie.
– Co pomyślałby o tym Knox, hm? – podłapałem niedokończony temat.
– Nic, jestem pewna, że nic.
– Nie wyglądał na takiego, dla którego to byłoby niczym. Laska jego wieczoru leży w łóżku z innym facetem, który siłą wyciągnął mu ją z imprezy.
– To i tak nic dla niego nie znaczyło – broniła się.
– A dla ciebie? Te pocałunki coś dla ciebie znaczyły?
– Nie, Hunny.
Zmarszczyłem brwi. Mówiła tak do mnie tylko przez telefon. Uśmiechnąłem się jednak, a potem zatopiłem twarz w jej włosach.
– Zachowałaś się jak małe, nieodpowiedzialne, głupie dziecko.
– Mów dalej – poprosiła ze śmiechem.
– Powinienem był powiedzieć twojej mamie prawdę, wezwać gliny, zawiadomić rodziców Tate i zrobić tam jesień średniowiecza.
– Ale?
– Ale wtedy byłabyś uziemiona do końca świata i więcej bym cię nie zobaczył.
– Nie często mam okazję widzieć cię takiego... złego – stwierdziła po chwili, a potem odwróciła się w moją stronę. Zadarła głowę, moszcząc się na mojej poduszce. – Nie lubię tego, ale podobała mi się ta wersja ciebie, masz pazurki.
– Jasne, że mam. I gryźć też potrafię.
– Mogę cię o coś zapytać? Ale odpowiesz szczerze? – Pokiwałem głową. – Byłeś zazdrosny, kiedy zobaczyłeś mnie z Knoxem?
Wszystko szarpało się do tego, by powiedzieć "tak, byłem cholernie zazdrosny". Miałem to na końcu języka, jednak zamiast tego zaśmiałem się tylko.
– O ciebie? Pf, możesz pomarzyć, młoda.
I jak ostatni idiota pstryknąłem ją w nos.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top